płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
73. + Outfit

-Wybacz za spóźnienie. - Powiedziała wysiadając z auta, które zatrzymała przy stojącej na chodniku Maxine. -Pierwszy raz w życiu miałam problemy z autem. - Pokazała na swoje ubrudzone dłonie. Była wściekła. Miała jakieś pojęcie o autach i zazwyczaj była ostrożna jak inwestowała w coś nowego. Zwłaszcza jak weźmie się pod uwagę, że kupowała auta klasyczne. Części do nich nie było tak łatwo zdobyć. Na szczęście na chwilę obecną udało jej się ogarnąć auto na tyle, że dała radę tutaj dojechać. Podeszła do bagażnika, otworzyła go i wyjęła chusteczki nawilżane, którymi zaczęła wycierać dłonie. Jak już skończyła to ze schowka wyciągnęła jeszcze notatnik i wróciła do Maxine.
-Twój brat, albo ojciec są w domu? - Zapytała, bo w razie co chciała wiedzieć czy będą same czy będzie musiała się komuś przedstawiać. Dodatkowo wiadomo, że lepiej się pracowało jak nikt nie patrzył ci na ręce. A tutaj pewnie by tak było. No i zgadywała, że raczej nie byłoby to umyślne działanie tylko po prostu stanie i gapienie się z chęcią, że chciałoby się zrobić więcej, żeby móc pomóc.
-Poczekaj. - Powiedziała zanim weszły do domu. Sameen puściła jej łokieć, który chwilę wcześniej złapała, żeby ją zatrzymać. Stanęła plecami do drzwi wejściowych i spojrzała na dziewczynę. -Po naszym ostatnim spotkaniu nie miałam tak naprawdę zbyt wielu informacji, nad którymi mogłam popracować. - Zniżyła głos do szeptu. Nie wiedziała czy ktoś mógł je podsłuchiwać, ale wolała nie ryzykować. Tym bardziej, że nawet sąsiedzi mogliby być po prostu wścibscy i ta ich ciekawość zrujnowałaby właściwie wszystko. A przynajmniej mogłaby zrujnować. -Sprawdziłam twoją mamę w miejscach gdzie mogłam to zrobić. - Zmarszczyła brwi na chwilę zastanawiając się czy zdradzić Max chociaż rąbek tajemnicy na temat swoich źródeł. Postanowiła jednak zrezygnować. Im mniej Max wie o niej tym lepiej dla niej. Najważniejsze było to, że pomagała jej ze sprawą zaginionej mamy. -Dostałam wczoraj jej wyciągi z kart kredytowych i ostatnie połączenia. Nie miałam jednak jeszcze okazji w to zerknąć. Ale chcę, żebyś wiedziała, że nad tym pracuję i że pewnie niedługo będę miała jakieś rzeczy, z którymi będę mogła do ciebie przyjść. – Wolała zapewnić dziewczynę, że po ich spotkaniu rzeczywiście wzięła się do pracy, a nie, że czekała, żeby zdobyć więcej informacji. Oczywiście liczyła na to, że jak sobie przejrzy notatnik zaginionej, to będzie miała numery telefonów, które będzie mogła porównać z bilingami, które już miała. Zacznie się wtedy najgorsza i najbardziej mozolna robota. Łączenie wszystko w jakąś ciągłość, która miałaby sens. –I w sumie mam w związku z tym pytanie. – Zaczęła i już się usunęła na bok, żeby Maxine mogła otworzyć drzwi do domu i żeby mogły wejść do środka. –Chcesz brać aktywny i czynny udział w śledztwie czy mam cię po prostu informować o postępach? – Domyślała się, że Maxine miała więcej wolnego czasu, więc może łatwiej będzie, żeby pracowała bezpośrednio z Sameen. Raz, że Sam będzie miała na nią oko i się upewni, że dziewczyna nie pakuje się w niebezpieczne sytuacje, a dwa to to, że jej spojrzenie na sprawę mogło być bardzo pomocne. W końcu znała swoją mamę.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
#5

Cierpliwie czekała na Sameen, pomimo zerkania na wyświetlacz telefon, ukazującego godzinę. To jeszcze nic. Brała pod uwagę kwadrans studencki i lekką obsuwę, szczególnie, gdy rozchodziło się o ważną sprawę. Zbieranie dowodów do śledztwa niewątpliwie wpisywało się w rzecz nadrzędną.
Poczuła ulgę, na widok znajomego auta, zajeżdżającego na ulicę. Podeszła bliżej, wciskając dłonie do kieszeni spodni. Ostatnio robiło się coraz chłodniej.
- Każdemu może się zdarzyć - wzruszyła ramionami, widząc dłonie kobiety, przybrudzone czymś smaropodobnym. Najważniejsze, ze dojechała na miejsce, a Max nie musiała robić jej spamu wiadomościami.
Cicho pociągnęła nosem, czekając aż Sameen wygramoli się z samochodu.
- Brat jest w środku, ale raczej nie wyjdzie się przywitać - nic nowego. - Wrócił od terapeuty.
W końcu, pod naporami siostry zgodził się na wizytę u specjalisty. Potrzebował tego, chociaż nie powiedziałby tego bezpośrednio. Każdy miał swoje tajemnice, a Max zamierzała uszanować przestrzeń osobistą brata. Zaginięcie matki to nic banalnego.
Gdy tylko kobieta do niej dołączyła, przeszła w stronę drzwi wejściowych, prowadzących do wnętrza domu. Lokum nie wyróżniało się jakoś szczególnie, na tle pozostałych willi, acz posiadało pewne architektoniczne zacięcie, za które odpowiadał ojciec we własnej osobie. Sam projektował dom, stosując się do małych sugestii żony.
Nim zdążyła choćby chwycić za klamkę, Sam zatrzymała ją w miejscu, na co odpowiedziała bezpośrednim skrzyżowaniem spojrzeń. Nie spodziewała się wielkich przełomów w śledztwie. Przynajmniej nie w tak krótkim czasie. Zdecydowała się na współpracę z Sameen, ale nie stawiała jej w roli wielkiego wybawcy, odwalającego całą robotę. Sama również angażowała się w odnajdywanie poszlak i dociekanie prawdy. Nie wzięła przecież dziekanki, aby wylegiwać się na jednej z tutejszych plaż. To wszystko dawało jej swoisty cel w życiu, którego uparcie zamierzała się trzymać. Nie ważne, jak dużo pieniędzy by na to przeznaczyła.
- Dziękuję - doceniała pracę, którą Sam włożyła w nakreślenie kilku ważnych faktów. Policja mogła już wcześniej dojść do danych z karty płatniczej, ale Parkins nie miała tyle zaparcia, aby nawiedzać mundurowych na ich rewirach. Równie dobrze mogliby ją odprawić z kwitkiem, zapewniając o prowadzeniu nieustannych działań, zmierzających do odnalezienia zaginionej.
- Nie musisz się z niczym spieszyć. Nie nałożyłam na ciebie żadnej presji.
Co innego, gdyby pozwalała sobie na codzienne wydzwanianie do Sam, z pytaniami o progres. Nie była na tyle natarczywa, szczególnie, ze sama miała pełne ręce roboty.
Tuż po chwili padło pytanie, które Parkins uznała za czysto retoryczne.
- Nie wróciłam tu po to, żeby stać nad tobą z założonymi rękoma - ostatni raz zerknęła na Sameen, nim otworzyła drzwi, wpuszczając tym samym kobietę na salony. Korytarz był całkiem zwyczajny, wyłożony panelami, pomalowany na beżowy kolor. Prowadził dalej, do sporego salonu, połączonego z kuchnią, a także schodów. Z prawnej strony za łazienką, znajdowały się drzwi, przez które wchodziło się do gabinetu Sarah. Je również otworzyła bez zbędnej zwłoki, ukazując wnętrze. Posiadało ciężkie, hebanowe biurko, obrotowy fotel, a za nimi regał, pełen książek, dyplomów oraz dekoracji. Naprzeciwko biurka stał mały stolik oraz dwa fotele, w tym jeden, z regulowanym podnóżkiem. Na ścianie, za plecami potencjalnego pacjenta, widniało spore akwarium z oceanicznymi rybkami. Atmosfera, panująca w pomieszczeniu sprzyjała uwalnianiu się ze wszystkich trosk, siedzących głęboko w człowieku.
- Notatnik znalazłam w szafce biurka. Otworzyłam ją kluczykiem, ukrytym za posążkiem kota - wskazała na konkretną dekoracyjną rzeźbę, przechodząc w głąb pokoju. - Masz wolną rękę.
Sądziła, że przeszukała większość powierzchni, ale kto wie – być może Sameen natknie się na coś, co Max zupełnie pominęła?
Korzystając z okazji, podeszła do biurka, na którym pozostawiła wspomniany we wcześniejszej rozmowie notatnik, zawierający terminarz spotkań z pacjentami.
- Gdybyś chciała skorzystać z łazienki, jest tuż obok - poinformowała jeszcze, przypominając sobie o przybrudzonych dłoniach kobiety.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Na wzmiankę o bracie skinęła głową. Nie przepadała za rozmawianiem z obcymi ludźmi, a na chwilę obecną nic nie wskazywało na to, że powinna z nim porozmawiać. Jeżeli śledztwo w jakikolwiek sposób poprowadzi ją do tego to dopiero z nim porozmawia. Nie chciała nękać chłopaka, który potrzebował pomocy specjalisty, żeby pogodzić się z obecną sytuacją. Oczywiście nie oznaczało to, że w oczach Sameen był niewinny. Nawet Maxine, dla Sameen, na chwilę obecną była podejrzaną. Wolała podejrzewać wszystkich i po kolei ich wykluczać niż podchodzić do sprawy w inny sposób.
-To dziwne stwierdzenie. – Powiedziała ostrożnie i delikatnie uniosła brwi. –Na chwilę obecną zakładamy, że twoja mama mogła zostać porwana i jeszcze żyje i potrzebuje pomocy. Powinnam się więc spieszyć. – Spojrzała na Maxine pytająco. Zakładała, że to po prostu niefortunny dobór słów, a nie wskazówka. Chociaż to całe poszukiwanie mamy i rozwieszani plakatów przez Max mogło być farsą, która miała na celu odwrócenie podejrzeń od Maxine. Niczego nie można być pewnym. Większość zbrodni w końcu popełniają najbliżsi.
-Tak się domyślam i dlatego pytam czy chciałabyś mieć jakiś bezpośredni wkład. W wielu przypadkach mogłabyś służyć pomocą. Widziałabyś rzeczy, których ja bym nie dostrzegała. – Sprawa była osobista, a jakby osoba postronna mogła ją rozwiązać to jest szansa, że policja już dawno by to zrobiła. Oczywiście gdyby do sprawy zabrali się jak profesjonaliści. A wiadomo, że akurat policji profesjonalizmu brakowało. Sameen była w stanie wypisać wszystkie teksty, które Max zapewne usłyszała w momencie kiedy zgłaszała zaginięcie matki.
Weszła za dziewczyną do domku i rozglądała się po korytarzu. Nie robiła tego w jakiś specjalnie precyzyjny sposób. Jeżeli na korytarzu miały być jakieś ślady, albo wskazówki to z pewnością zostały już zniszczone przez chodzących tutaj ludzi. Poza tym na korytarzu nie było nic specjalnie rzucającego się w oczy. Po wejściu do gabinetu zatrzymała się na chwilę, żeby przyjrzeć się pomieszczeniu w całej okazałości. –To jedyne miejsce, w którym twoja mama przyjmowała pacjentów? – Zapytała i wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni rękawiczki, które od razu założyła. Nie mogła sobie pozwolić na zostawienie odcisków palców w razie gdyby policji przyszło na myśl ponowne przeszukanie gabinetu. –Pokój nie jest wyciszony. – Wiedziała, że większość takich gabinetów jest wyciszana, żeby zapewnić większy komfort pacjentom, którzy chcieli zrzucić ciężar ciążących na nich problemów bez świadomości, że są podsłuchiwani. –Zaraz wrócę. – Mruknęła zirytowana na samą siebie i wyszła z gabinetu i podbiegła do auta. Z bagażnika wyjęła niewielką walizkę, z którą zaraz rzeczywiście wróciła do gabinetu. Ułożyła ją na jednym z foteli i otworzyła. –Notatnik jest nadal w szufladzie? – Zapytała w międzyczasie. Wyjęła niewielkie prostokątne urządzenie mieszczące się w dłoni i zaczęła skanować najpierw biurko zaginionej, a później każdy możliwy kąt.
Miałaś okazję kiedykolwiek poznać jakiegoś pacjenta swojej mamy? – Zapytała sprawdzając regały z książkami, ale na chwilę obecną urządzenie nie wykrywało żadnych podsłuchów.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Rzeczywiście, jakby się nad tym zastanowić, powinna wręcz błagać Sameen o jak najszybsze odnalezienie Sarah. Sęk w tym, że nie zachowywała się jak typowa osoba pogrążona w żałobie, gwałtownie wyrzucająca z siebie emocje.
- Nie chciałabym narzucać na ciebie dodatkowej presji - wyjaśniła swoje słowa, dla lepszego sprostowania swojego podejścia. - Zrobiłam tak ze sobą i przez pewien czas spałam ledwo trzy-cztery godziny dziennie.
Takie nawyki nie były zdrowe.
- Umysł powinien być wypoczęty, w przeciwnym razie wiele szczegółów potrafi umknąć.
Uczyli ich tego na studiach, więc wiedziała, co mówi. Margines błędu znacznie się wtedy rozszerzał, niszcząc skuteczność osoby, prowadzącej śledztwo. Łatwo to porównać do innych zawodów, w których koncentracja była ważniejsza chociażby od punktualności.
Też sądziła, że prowadzenie śledztwa we dwójkę, było bardziej skuteczne, niż pojedynczo. Znała charakter swojej matki i chociaż nie były super bliskimi przyjaciółkami, potrafiły razem rozmawiać na wiele tematów (również tych kontrowersyjnych). Wiedziała o różnych poglądach kobiety, co pozwalało na snucie dalszych wniosków.
- Wydaje mi się, że tak - odpowiedziała na pytanie o przyjmowanie pacjentów w gabinecie. - Chociaż… czasami udzielała też porad na facetime. Głównie, kiedy pacjent był na wyjeździe i potrzebował sesji.
W dzisiejszych czasach, wiele spraw dało radę załatwić poprzez łącze internetowe. Sarah w pełni korzystała z tych możliwości. Starała się być na bieżąco z nowinkami technologicznymi, szczególnie takimi, ułatwiającymi kontakt z pacjentami. W tym fachu elastyczność to bardzo ważny aspekt.
Nie skomentowała braku wyciszenia. Możliwe, że Sarah uznała to za drobnostkę. Gabinet i tak zlokalizowany był na końcu domu. Z jednej strony, nikt z domowników nie pałętał się w jego okolicach, jednak potencjalny pacjent, musiał przejść przez korytarz, aby do niego przejść i później wyjść. Zazwyczaj w towarzystwie Sarah, aby nie czuł się niekomfortowo, przy nagłym napotkaniu kogoś z rodziny terapeutki. Nie wszyscy lubili rozmawiać czy nawet patrzeć na kogoś zupełnie obcego, przed uzewnętrznianiem się.
Postanowiła poczekać na powrót Sameen w gabinecie, bez dopytywania o co chodziło. Zdecydowała się zaufać jej, że nie będzie samowolnie szperać po innych pomieszczeniach, używając do tego wymówki skorzystania z toalety. To całkiem popularny pretekst do wybrnięcia z niezręcznej sytuacji, albo „przypadkowego zagubienia” w innej części domu.
Na widok przyniesionego przez kobietę urządzenia, lekko zmarszczyła brwi, próbując go samodzielnie zidentyfikować.
- Leży na biurku - sprecyzowała położenie notatnika, pełnego służbowych zapisków. - Policjanci się nie przyłożyli. Szafka była ukryta w biurku.
W przeciwnym razie być może pokusiliby się o wyłamanie zamkniętej półki. O ile w pełni zaangażowaliby się w przeszukiwanie gabinetu. Z tymi gośćmi nigdy nic nie wiadomo.
- Niektórych kojarzyłam, ale z żadnym nie zapoznałam się na podstawie „tylko z pracy mamy” - przekazała, przyglądając się poczynaniom Sameen. Krótko mówiąc, nie nawiązywała relacji z pacjentami.
- Kiedyś moja koleżanka ze szkoły chodziła do niej na terapie, ale nie rozmawiałyśmy o tym. Nie chciałam, żeby to wpływało na jej postępy w sesjach i innych takich.
Krótko mówiąc, szanowała fach swojej matki. Uważała również, że terapeuci byli tak samo potrzebni, jak zwyczajni lekarze od kwestii fizycznych. Ludzki umysł to nie tylko emocje, ale i system nerwowy, ściśle powiązany z najważniejszym organem w ciele.
W notatniku-kalendarzu, odnalezionym w ukrytej szafce, było sporo powtarzających się imion. Pacjenci lubili być prowadzeni przez jedną osobę, z którą wspólnie wypracowywali zaufanie. Naturalna koleją rzeczy, można było sprawdzić wszystkie imiona, co Maxine już zrobiła. Część osób miało swoje konta na portalach społecznościowych, zaś innych nazwisk nie szło wyszukać w sieci. Normalna sprawa.
- Do czego służy to urządzenie? - zapytała w końcu, chcąc usłyszeć bezpośrednią odpowiedź, bez wertowania własnych domysłów.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokiwała głową. Znała to. Może nie bezpośrednio u siebie, bo nigdy nie miała takiej sytuacji, która doprowadziłaby do takiego stanu. Ale jeszcze niedawno miała znajomą, która przez sprawę z przeszłości powoli doprowadzała się do takiego stanu. Sameen jej też obiecała pomóc, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. I z pomocy i ze znajomości. –Nie martw się o to. Jestem przyzwyczajona do pracy pod presją. – Uśmiechnęła się pokrzepiająco i chciała nawet poklepać dziewczynę po ramieniu, ale chyba jeszcze nie były na tym etapie znajomości. –Na chwilę obecną myślę, że możesz się trochę zrelaksować. Pozwól mi przejąć większą część twoich zmartwień, okej? – Wiedziała, że było to coś co łatwo powiedzieć, a niekoniecznie łatwo było z wykonaniem tego. Sameen była obcą osobą, a Maxine walczyła o to, żeby odnaleźć zaginioną matkę. Galanis nie byłaby nawet w stanie wyobrazić sobie tego przez co Parkins przechodzi. Nigdy nie była z nikim na tyle blisko, żeby nawet móc próbować wyobrazić sobie taki stan. Chociaż… gdyby to Zoya zaginęła, albo gdyby była szansa, że ktoś ją uprowadził to Sameen z pewnością przewróciłaby świat do góry nogami, żeby ją odnaleźć. –Naprawdę doceniłabym twoją pomoc i wierzę, że dzięki temu szybciej dokonamy postępów. – Nie lubiła pracować grupowo. Nie potrafiła tak pracować. Zawsze była indywidualistką. Dzięki temu miała pewność, że jak ułoży sobie jakiś plan to nikt jej go nie spierdoli. Jedyną osobą, która mogłaby coś zepsuć była ona sama. Oczywiście jeszcze w grę wchodziły czynniki, na które Galanis nie miała wpływu, ale wtedy nie mogłaby nikogo obwiniać. Nie jest też w stanie przewidzieć każdego hipotetycznego scenariusza.
-Miała drugi telefon? Służbowy? – Jako, że Sameen nie miała jeszcze okazji zajrzeć w bilingi, które otrzymała to nie wiedziała ile telefonów miała pani Parkins. W takim zawodzie, zwłaszcza przy dawaniu numeru swoim pacjentom, miałoby sens posiadanie dwóch telefonów. No chyba, że nie była fanką rozdzielania życia prywatnego i zawodowego. Tacy ludzie również się zdarzali. Było to jednak mało prawdopodobne biorąc pod uwagę, że pani Parkins nadal miała męża i dzieci, które przeżywały jej zaginięcie. Musiała się nawet minimalnie angażować w życie rodzinne.
Sameen zaopatrzyła się w wykrywacz pluskiew i podsłuchów po tym jak zaczęła wpadać w paranoje, że ktoś chce ją zabić i na pewno jest śledzona. Co do tego, że ktoś chce ją zabić nie miała żadnych wątpliwości. W związku ze swoją profesją mogła sobie narobić wielu wrogów. Po prostu posiadanie w swoim otoczeniu podsłuchu byłoby oznaką tego, że ktoś dotarł do niej naprawdę blisko i że powinna trzymać się na baczności. Chociaż i bez tego to robi. Tak czy siak kiedy teraz upewniła się, że teren jest czysty to przysiadła sobie na krześle. Wykrywacz odłożyła na bok i otworzyła notatnik wskazany przez Maxine. Zaczęła go powoli kartkować. Przyglądała się wszystkiemu dokładnie, chociaż nie zatrzymywała się na długo przy stronach z datami, które były zbyt odległe. –Do czego oni kiedykolwiek się przyłożyli. – Mruknęła pod nosem niezadowolona. Może gdyby się przyłożyli do roboty to teraz Sameen miałaby normalną pracę i relacje ze swoją rodziną. Nie mieliby ją za martwą.
-Ktokolwiek kiedykolwiek zwrócił twoją uwagę? Miałaś wątpliwości co do jakiegoś pacjenta twojej mamy? Ty albo twój brat czuliście się źle z obecnością tej osoby w waszym domu? – Ludzkie przeczucie często było słuszne. Psychopaci i socjopaci mieli do siebie to, że często, nieświadomie, promieniowała od nich aura czegoś podejrzanego. Oczywiście nie zawsze tak było, ale zdarzały się takie przypadki. A przynajmniej Sameen o takich słyszała.
-Twoja mama miała jakąś specjalizację? Zajmowała się czymś konkretnym? Czy ludzie przychodzili z różnymi problemami? – Zapytała wyciągając swój notatnik i zaczęła notować w swoim notatniku nazwiska pacjentów, którzy pojawiali się najczęściej. Na chwilę obecną nie widziała niczego nadzwyczajnego, czegoś co mogłoby jej zasugerować, że zamieszany był w coś któryś z pacjentów. Nadal jednak wertowała kalendarz zbliżając się powoli do daty zaginięcia.
Spojrzała na Max, a później na wykrywacz. –Sprawdza czy w pobliżu nie ma żadnych podsłuchów czy pluskiew. Jeżeli twoja mama byłaby zamieszana w coś grubszego to podejrzewam, że ktokolwiek kto chciał jej coś zrobić, najpierw by ją obserwował i podsłuchiwał. – Wyjaśniła.

Maxine Parkins
studentka kryminalistyki — Lorne Bay
24 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Studentka kryminalistyki, przenosząca studia z Paryża do Cairns, odkładająca na bok poszukiwania zaginionej matki, aby ruszyć z życiem do przodu i skupić się na relacji z Eleonore
Postawa Sameen odrobinę ją uspokoiła, hamując nacisk na jak najszybsze rozwinięcie śledztwa. Chciała to zrobić dobrze. Lepiej mieć porządny plan działania, niż kombinować w pośpiechu, co tylko podwajało potencjał błędów.
- Miała dwie karty w jednym telefonie - odpowiedziała na pytanie o telefon służbowy. - Jeden z numerów był służbowy.
Sarah posiadała więc jedno urządzenie, ale z dwiema kartami sim. Najwyraźniej uznała to za bardziej ekologiczne rozwiązanie.
Pokrętnie próbowała przypisać Sameen do konkretnej profesji, przy czym najbardziej prawdopodobna była taka, bezpośrednio związana z czymś kryminalnym. Detektyw odpadał, policja również… być może jej posada sięgała znacznie wyżej? Ktoś, kto posiadał taki sprzęt, zapewne miał wiele do ukrycia, albo odnalezienia. Nie powinna zbyt długo zajmować tym swoich myśli. Działały razem, aby odnaleźć Sarah i to stanowiło trzon ich współpracy.
- Do wyłapywania zniżek na kawę, najwyraźniej - napomknęła, podkreślając raz jeszcze nieudolność policji. Do zniżek na pączki i kawę, to oni pierwsi. Szkoda, że nie okazywali podobnego zaangażowania w zlecone działania, gdzie zagrożenie zdrowia oraz życia, grało pierwsze skrzypce.
- Niezbyt często byłam wtedy w domu - przyznała, wciąż rozglądając się po gabinecie. - Może brat wiedziałby coś więcej w tym temacie. Spróbuję z nim porozmawiać kiedy… poczuje się lepiej.
Ciężko stwierdzić, kiedy to nastąpi. Chłopak mógł wiedzieć więcej, zauważyć coś niepokojącego, jako, że przebywał w rodzinnym domu częściej i dłużej. Zdecydował się zostać w Lorne Bay, więc był bardziej na bieżąco, w porównaniu do Max. Musiała w końcu zebrać się w sobie i jakoś do niego dotrzeć.
- Raczej nie specjalizowała się w niczym konkretnym - od zawsze była specjalistką od umysłu, co można było interpretować w najróżniejszy sposób. - Przy czym… nie prowadziła terapii dla par. Ludzie zwykle przychodzili do niej pojedynczo.
Przekrój wiekowy pacjentów również był spory. Zdarzały się zarówno osoby bardzo młode, jak i w podeszłym wieku. Sarah łapała kontakt niemalże z każdym, bez większych wyjątków. Chyba, że pacjent nie nadawał się do sesji bezpośrednich. Wybuchy agresji prowadzące do rękoczynów i dewastacji nie były czymś, co matka tolerowała. Dom Parkinsów był bezpiecznym miejscem, do którego wspaniałomyślnie zapraszano osoby, potrzebujące pomocy. Wszystko, w granicach rozsądku.
W kalendarzu przewijały się różne imiona i nazwiska. Najczęściej powtarzającą się osobą była Nicole Perry, którą Max prześledziła już na Facebooku. Kobieta w średnim wieku, zapewne borykająca się z odrzuceniem przez kolejnego partnera. W miarę upływu czasu, coraz ciężej przychodziło ludziom dobieranie się w pary. Nic to nadzwyczajnego.
Całkiem możliwe, że ktoś mógł podsłuchiwać Sarah. W świetle tego, co ostatnio otrzymała, wiele rzeczy wydawało się prawdopodobnych.
- Jest jeszcze jedna rzecz, o której powinnam ci powiedzieć - podjęła wreszcie, mając na myśli nietypową sytuację z klubu. - Nie tak dawno temu, wyskoczyłam na drinka do Shadow i ktoś podrzucił mi kopertę na stolik.
W miejscach takich, jak ten konkretny klub, nie było mowy o przypadku.
- W środku były zdjęcia Sarah, zrobione z ukrycia. Zupełnie, jakby ktoś ją obserwował.
Były cholernie niepokojące, przez co Max prawie zwróciła swojego drinka.
- Musiały być zrobione niedługo przed jej zaginięciem.
Albo ktoś ją zwodził, albo wręcz przeciwnie - próbował pomóc.
- Spróbuję jakoś dotrzeć do tego, kto to zrobił. Kto podrzucił zdjęcia.
Niekoniecznie musiał to być fotograf we własnej osobie. Jak się wkrótce okaże, od barmana napotkanego w Sapphire River, usłyszy zalążek historii, związanej z tajemniczym kurierem, podrzucającym koperty.

Sameen Galanis
ODPOWIEDZ