doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#34

Nie było nawet takiej możliwości, żeby jej decyzja mogła się skończyć dobrze. Była z góry skazana na porażkę. Powinna się grzecznie pożegnać z Morganem i wrócić do domu, albo pozwolić mu się odwieźć. Tak czy inaczej lepiej by było, gdyby wróciła do swojego apartamentu, spakowała się i była gotowa na wylot z Sameen na wakacje. Co ją więc podkusiło żeby zrobić coś zupełnie innego? Nie miała pojęcia. Może musiała raz na zawsze zamknąć wszystkie swoje sprawy z każdym ze swoich eks. Z Loganem już udało jej się to zrobić, ten bal był praktycznie ostatnią rzeczą, która trzymała ją w jego firmie. Było jej z tym cholernie ciężko, bo jednak spędziła tam ostatnie kilka lat życia i nie było łatwo pogodzić sie z odejściem, ale nie miała wyjścia. Zaczynała to akceptować, a przyszłość, która się przed nią malowała była naprawdę niewyraźna i przerażająca. Nie było w niej nic pewnego. Nawet nie miała nowej pracy i co gorsza nie wiedziała gdzie powinna jej szukać, bo nagle postanowiła się w miejscu, w którym nie wiedziała co tak naprawdę chce dalej ze sobą zrobić. Czy miała otworzyć coś własnego? Czy spróbować załapać się w jakiejś kolejnej korporacji, może podpytać Mel, czy nie załatwiłaby czegoś u niej. To było przerażające, a do tego wszystkiego dochodziły jej wszystkie dziwne uczucia względem Sam i ten dziwny smutek, po tym jak dowiedziała się o zaręczynach Corvo. Czuła, że tego wszystkiego jest po prostu za dużo, była zagubiona i musiała przynajmniej jedną sprawę postawić jasno. Pewnie rzeczy musiała usłyszeć na własne uszy i świadomie wybierała drogę, przez którą jej serce po raz kolejny zostanie połamane na tysiące kawałków. Robiła to z premedytacją, bo najwyraźniej nie było dla niej innej możliwości. Dlatego siedząc w taksówce napisała do Corvo i poprosiła kierowcę żeby skierował się do portu.
Jak już udało jej się zlokalizować łódź swojego byłego to wzięła kilka głębokich oddechów żeby uspokoić nerwy i spróbowała wejść do środka po tej takiej kładce, nie mam pojęcia jak to się nazywa. Wszystko szło całkiem spoko do momentu, aż jej szpilka trafiła w jakąś szczelinę i nie mogła jej wyciągnąć. - Kurczaczek - warknęła używając morganowego przekleństwa i nawet się w duchu zaśmiała sama z siebie, wciąż jednak była uwięzienia. Ściągnęła więc buta z nogi i usiadła na tej kładce siłując się z głupią szpilką. Miała nadzieję, że Corvo jej nie słyszał, ale nadzieja jak zwykle okazała się złudna. - Hej - rzuciła z uśmiechem, zrobiło jej się w tym momencie cholernie głupio. - Chciałam zrobić wejście smoka, ale najwyraźniej tylko na to mnie stać - starała sie wybrnąć żartem z tej niezręcznej, dla niej, sytuacji.

Corvo MacLerie
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
16.

Corvo był nieco zaskoczony smsami od Zoyi. Jasne, ich ostatnie spotkanie było bardzo miłe, ale raczej nie spodziewał się tego, że zaczną spędzać ze sobą czas. Tym bardziej, że nawet jego relacje z Williamem nieco podupadły. Nie miał zielonego pojęcia czemu, ale też nie chciał za bardzo wnikać. William miał swoje problemy, którymi nie chciał się dzielić, bo bóg jeden wie, że Corvo naprawdę próbował. Z drugiej jednak strony, Corvo też nie miał w życiu lekko. Brylował sobie właśnie między dwiema kobietami. Jedną kochał i planował spędzić z nią resztę życia, a druga… druga sprawiała, że czuł się tak jak nigdy nie czuł się przy nikim innym. Przerażało go to, ale jednocześnie chciał tkwić w tym uczuciu. No i nie wiedział co robić. A do tego wpadała jeszcze jego była dziewczyna, która… no cóż, była miłością jego życia i po zerwaniu z nią każdą następną porównywał właśnie do niej. Oczywiście do momentu aż pojawiła się Rowan i dosłownie zmiotła go z powierzchni ziemi. Oczywiście wyglądając tak jak wygląda teraz, bo wcześniej to liczył się tylko charakter, a teraz to ma dosłownie pełen pakiet.
No tak czy siak nie spał kiedy Zoya się z nim skontaktowała. I nawet, dzięki bogu, nie był ani u Lizzie, ani u Rowan. Siedział na swojej łodzi, bo akurat miał parę dni wolnego i postanowił zrobić sobie świąteczne porządki. Nie miał tutaj co prawda żadnych bombek i łańcuchów, ale uznał, że niedługo będzie musiał ozdobić łódkę światełkami, więc równie dobrze może je znaleźć nieco wcześniej. No i musiał wyszorować podkład, bo ostatnio łowił i skrobał ryby, więc było tam pełno krwi, łusek i pierdolonego smrodu ryb. No, ale już wszystko pachniało ładnie, wybielaczem, jak miejsce zbrodni. Jako, że było już późno i w okolicy było dosyć cicho, to oczywiście usłyszał kroki na pomoście, a już na pewno usłyszał jakiegoś słowa. Wytarł ręce w jakąś ścierkę, bo akurat nie wiem co robił, mył naczynia w morzu czy coś, nie wiem. Tak czy siak wytarł te ręce i wyjrzał, żeby zobaczyć co się dzieje. –Cześć. – Przywitał się i wyszczerzył, bo oczywiście, że sytuacja była komiczna. Tylko Zoya Henderson wybrałaby się w szpilkach na pomost. –Zazwyczaj dziewczyny rozbierają się dopiero na łodzi, więc zrobiłaś niezłe wejście. – Zażartował sobie i zeskoczył z łodzi, żeby do niej podbić. –Pomogę ci, Kopciuszku. – Zaoferował się i kucnął, żeby wyjąć jej szpilkę spomiędzy desek. Trochę się siłował, ale nawet mu się udało. –Interesujący strój jak na wizytę na starej łodzi. – Ciężko było nie zauważyć tej sukienki.

Zoya Henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Miała nadzieję, że uda jej się jakoś z gracją wyjść z tej klapy i nie zrobi z siebie totalnej wariatki, która nawiedza swojego eks na statku w środku nocy, a później jeszcze zaklinowuje się w pomoście na łódź. Byłby to całkiem niezły początek do jakiejś żenującej komedii romantycznej. Szkoda, że ta, w której główną postacią byłaby Zoya pewnie nie skończyłaby się za dobrze. Żaden z jej związków się dobrze nie kończył. Śmierć, złamane serce, zdrady? Pojebane było to wszystko i Henderson miała już tego dość. Postanowiła więc zaryzykować wszystko, wyłożyć karty na stół, zagrać va banque, dlatego pojawiła się u Corvo. Nie miała nic do stracenia.
- Widzisz, tak na mnie działasz, że zaczynam już przed wejściem - czy ten żart nie był najbardziej trafiony? Tak. Dlatego Henderson poczuła się jeszcze bardziej głupio i zamiast na niego patrzeć to odwróciła gdzieś wzrok. Czy byłaby teraz możliwość, aby w jej ręce wpadła złota rybka, która spełniłaby jej trzy życzenia? Na pierwszym miejscu byłoby teraz zapadnięcie się pod ziemię. - Gubienie pantofelków powinno się odbywać w drodze powrotnej, nawet bycie Kopciuszkiem mi nie wychodzi - zaśmiała się. - Dziękuję - dobrze, że udało mu się wyciągnąć tą szpilkę, bo jednak o wiele lepiej jej kiecka prezentowała się, gdy Zoya, ten słodki maluszek, była na obcasach. - Tobie jak widać dalej bardzo dobrze wychodzi bycie księciem na białym koniu, ratującym damy z opresji - to było pewnie na dłuższą metę irytujące dla wszystkich jego kolegów, że cokolwiek, by nie zrobili to taki Corvo i tak będzie lepszy. Dla Henderson wciąż był na pierwszym miejscu.
- W planach miała być bardziej syrenka, ale niestety nie miałam nic takiego w szafie - kto w ogóle chodził w tego typu kieckach? Drag Queen i Beyonce, nikt inny nie wyglądał w nich dobrze. - Byłam na imprezie z pracy, nie porwała mnie, a nie chciałam iść jeszcze do domu i pomyślałam, że może mi pokażesz tą swoją łajbę, o której tak marzyłeś - trochę kłamała, bo impreza dzięki Morganowi, wcale nie była taka zła. - Pokaż mi czy ona serio pływa, czy masz ją tylko po to, żeby dobrze na niej wyglądać stojąc w porcie - zmrużyła nawet oczy rzucając mu takie wyzwanie. Oby je podjął.

Corvo MacLerie
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
-Komplement, który chce usłyszeć każdy mężczyzna. – Odpowiedział z uśmiechem i w sumie nie był jakoś tam specjalnie zażenowany tym, że powiedziała mu coś takiego. W sumie to powinien bardziej być zażenowany tym, że w ogóle sam zaczął takie żarciki. Poza tym Zoya była dla niego tym typem ex, z którą takie żarty wydawały mu się na porządku dziennym. Jasne, złamali sobie serca, ale ostatecznie ich relacja nie zakończyła się jakoś negatywnie. Nawet teraz nie czuli do siebie jakiegoś niesmaku. Bardziej po prostu taką nostalgię. A przynajmniej takie odczucia miał Corvo. Może mylił się co do tego, że Henderson czuła to samo. W końcu nawet nie przeszło mu przez myśl, że mogłaby coś jeszcze do niego czuć. Tym bardziej, że była piękną kobietą, teraz się jeszcze okazuje, że zajebistą tancerką, więc na bank nie cierpiała na brak zainteresowania ze strony płci paskudnej. A nawet i pięknej, hehs. –Dla mnie to ma sens. Nie zapamiętałem cię jako kobiety, która robi wszystko tak jak się powinno robić. – Taki reverse Kopciuszek bardziej pasował do Zoyi, którą MacLerie znał i którą kochał. –Cała przyjemność po mojej stronie. – Nawet się ukłonił jak jakiś książę i zamachał przy tym teatralnie dłonią.
Parsknął śmiechem. –No jak widzisz, nic się nie zmieniłem. – Trochę teraz kłamał i było mu z tego powodu zajebiście przykro. Dobrze wiemy, że się zmienił. Albo inaczej. Nie zmienił się, ale podejmował teraz chujowe decyzje zamiast kierować się swoim sercem, tak jak robił to dotychczas. Chociaż smutna prawda jest taka, że najgorsze w tym wszystkim było nie to, że podejmował chujowe decyzje tylko to, że nie podejmował ich wcale. Przykre w chuj.
-Myślę, że podjęłaś bardzo dobrą decyzję zostając przy tej sukience. – Niespecjalnie wiedział o co chodziło z tą syrenką, bo akurat on tam na modzie się specjalnie nie znał, ale wiedział, że w tym momencie Zoya wyglądała nieziemsko. Zawsze w sumie tak wyglądała, ale to był dosłownie jego top 1 momentów, w których widział Zoyę. A teraz nawet nie była jego Zoyą. Może nawet poczuł lekkie ukłucie w brzuchu z tego powodu. –Słaba impreza firmowa? W takiej firmie? – Uniósł brwi w zdziwieniu, bo jak już poznał Logana to sobie powęszył i już wiedział kto to jest i jakie hajsy robił. Także coś takiego było dla niego szokującą informacją. –Zapraszam. – Znowu popisał się zdolnościami teatralnymi i gestem wskazał swoją łódź, ale wchodząc na pokład obrócił się i wyciągnął dłoń w stronę Henderson, żeby go pochwyciła i skorzystała z pomocy przy wchodzeniu. –A będziesz grzecznie siedzieć czy mam cię zmusić do wciskania się w kapok? – Zapytał niby żartując, ale mówił poważnie. Kolor kapoku niekoniecznie będzie się zgrywał z kolorem sukienki.

Zoya Henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zaśmiała się, bo rzeczywiście, brzmiało to jak coś co każdemu facetowi, by się spodobało. Może Zoya powinna sobie to gdzieś zapisać i zacząć używać tego typu teksty na facetach, którzy nie mieli innych dziewczyn i nie mieli się hajtać niedługo. Może wtedy lepiej, by to działało. Wypróbuje to na Sameen. - Oh, zapamiętałeś mnie jako buntowniczkę? - Zapytała unosząc brew i zaśmiała się ponownie. Ona sama, by siebie nigdy tak nie nazwała. W większości przypadków była bardzo słuchającą się zasad osobą, czasem jej odwalało i wtedy łamała konwenanse zdradzając ukochanych, ale to pewnie Corvo akurat teraz był w stanie zrozumieć.
- I bardzo dobrze, nie zmieniaj się - bo w głowie Zoyi był przecież idealnym facetem, za którym płakała. Wehikuł czasu to byłby cud, bo gdyby tylko mogła cofnąć się o te kilka lat to ich życie teraz mogło być naprawdę wysłane różami. Henderson wierzyła w to, że ich związek był jednym z najszczęśliwszych momentów jej życia i teraz gdy na niego patrzyła zaczynało ją boleć, że te czasy minęły. - Tak? Podoba Ci się? - Zapytała unosząc brew i dłońmi przejechała po swoim ciele, bo jednak owszem, to była zajebista sukienka i Zoya cieszyła się, że ją wybrała, a to wszystko dzięki Sam, która zaproponowała zmianę kolorów w jej szafie. Wyglądała teraz jak milion amerykańskich dolarów i była z siebie cholernie dumna.
- Towarzystwo nie najlepsze - chociaż tutaj to kłamała, bo jednak nie spędzała czasu z Loganem tylko z Morganem i chociaż imiona mogły jej się pomylić, to jednak z tym drugim bawiła sie naprawdę bardzo dobrze. Uśmiechnęła się, gdy zaprosił ją na statek i podziękowała za pomoc przy wchodzeniu, bo na bank, by sobie zrobiła krzywdę gdyby miała tam wchodzić sama. Buty były zdradzieckie. - Będę grzeczna... chociaż mogę Cię później namawiać do wykonania tej słynnej sceny z Titanica i musisz wtedy za wszelką cenę mi odmówić - bo kto wie co by jej odjebało gdyby był tak blisko niej, chociaż z drugiej strony...
- Mam teraz co Ciebie mówić Panie Kapitanie? - Zapytała przyglądając mu się z szerokim uśmiechem na ustach. - Proszę, powiedz, że masz ten marynarski kapelusz - a najlepiej cały strój, bo za mundurem panny sznurem, chociaż tak patrząc na Corvo to i bez tego mu dobrze szło. - Możemy popłynąć nad tą zatokę niedaleko - nie mam pojęcia na jaką, ale pewnie, gdzieś tu jakaś była ładna w okolicy.

Corvo MacLerie
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Gorzej tylko, że nie każdy facet odebrałby to w ten sam sposób, a Zoya szybko stałaby się pewnie kobietą, która po prostu rozbiera się przed facetami, bo nie ma nic innego do zaoferowania. Nie zapominajmy, że ten świat jest strasznie okrutny dla kobiet. Ale tak, niech wypróbuje to na Sameen, na bank dostanie na to reakcję, której się spodziewa, lol. –Bardziej jako osobę, która nie myśli szablonowo. – Uśmiechnął się. Bo akurat związek z Zoyą była dosyć spokojny i pozbawiony jakiś dramatów, kłótni i dupereli. W końcu nie zapominajmy, że nawet ich zerwanie było zajebiście kulturalne i nikt się tego nie spodziewał. Tego, że się rozstaną i że się rozstaną tak ładnie. Szkoda tylko, że jak obiecywali sobie, że pozostaną przyjaciółmi to zawiedli, bo nawet nie utrzymywali ze sobą kontaktu. No i to nie tak, że on ją o to obwiniał. Po prostu sam miał zbyt złamane serce, żeby do niej dzwonić i beztrosko pytać co tam słychać.
Odpowiedział jej tylko uśmiechem, bo jednak bał się tego, że ta rozmowa zejdzie na jakieś niebezpieczne tory i nie będzie potrafił wybrnąć z tej rozmowy. A jednak Zoya działała na niego inaczej niż inne kobiety. Obawiałby się tego, że uzna, że jest odpowiednią osobą, u której powinien zasięgnąć rady jednocześnie przyznając się do tego, że jest beznadziejnym człowiekiem, który zdradza swoją żonę. Wiedział, że straciłby w oczach Zoyi. Tego też nie chciał. –Bardzo. – Pokiwał głową i przyglądał jej się dłuższą chwilę, a jak ogarnął co robi, to szybko cofnął wzrok i modlił się o to, żeby Zoya nie zauważyła jego gapienia się. –Interesujący kolor. – Dodał jeszcze, bo nie odpisujesz mi na DC, więc zakładam, że Zoya podczas ich relacji również gustowała tylko w czerni. A przynajmniej czerń przeważała.
Uniósł brwi w zdziwieniu. –Chcesz mi powiedzieć, że firma zorganizowała dojebaną, sporą imprezę, a ty nie znalazłaś ani jednej osoby, z którą mogłaś się bawić? – Chciał nawet zapytać czy to nie ona była odpowiedzialna za zapraszanie tych ludzi. W końcu ostatnio jak ją widział to opowiadała, że zajmuje się planowaniem tej imprezy. Co mu też przypomniało, że była wtedy w towarzystwie swojego szefa. –A co z tym… Lucasem? – Oczywiście, że nie zapamiętał imienia jakiegoś brzydkiego pionka, który siedział wtedy w towarzystwie Zoyi. –Możesz namawiać, ale na pewno tego nie zrobimy. – Uśmiechnął się. –To niebezpieczne. – To już dodał całkiem na poważnie. W Titanicu zaraz po tym pierdolnęli w ten lodowiec czy co tam było. Nie wiem, oglądałam to gówno raz i nie wierze, że byłam na tym w kinie.
-Powinnaś. – Kontynuował swój poważny ton. –Ale, że się znamy to wystarczy, że będziesz mówiła do mnie Kapitanie. – Kontynuował żarcik, bo taki był z niego czasami śmieszek. Jak się nie martwił zdradzaniem narzeczonej. –Oczywiście, że mam. – Prychnął obrażony i nawet wskazał głową na budkę sterowniczą czy chuj wie jak to się tam nazywa, ale nawet z zewnątrz mogła dostrzec, że miał czapkę kapitana na wieszaku. –Jasne. – Zasalutował i zszedł z pokładu, żeby odwiązać swoją łódź. Wrócił zaraz z powrotem, odpalił silnik zapraszając Zoyę do siebie i powoli ruszył w stronę zatoki.

Zoya Henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Takie cos mogę sobie wpisać w CV – odpowiedziała wyraźnie tym rozbawiona. Nie powinna tutaj przychodzić i dobrze o tym wiedziała, jej głupa głowa może jeszcze starała się ją jakoś powstrzymać, ale serce niestety tym razem zwyciężyło. Musiała się z nim zobaczyć, musiała usłyszeć, że nic już dla niego nie znaczy i, że wszystko co kiedykolwiek ich łączyło skończyło się wraz z jej powrotem do UK. Tego potrzebowała. Odkąd spotkali się w restauracji nie potrafiła pogodzić się z tym, że straciła go na rzecz innej kobiety. Nie mogła tego przyjąć do wiadomości. Musiała się z tym pogodzić, a jedyną możliwością, było to, by usłyszała, że nie ma już dla nich szans. Wydawało się to być trochę masochistyczne i cóż, takie było.
- Dziękuję – uśmiechnęła się – też tak uważam, chociaż nie sądziłam, że do twarzy mi w czerwieni – czy jakimkolwiek innym kolorze. Była tak przyzwyczajona do czarnego, że zazwyczaj czuła się jak idiotka nosząc coś bardziej rzucającego się w oczy. Teraz było jednak inaczej. Czerwień dodała jej pewności siebie, której potrzebowała.
Zaśmiała się słysząc jego kolejne słowa. – Można tak powiedzieć, chociaż pewnie by się znalazł jakiś jeden czy dwoje normalnych ludzi do rozmowy – taki Morgan na przykład. Bardzo doceniała jego towarzystwo i gdyby jej życie wyglądało inaczej to pewnie chciałaby z nim zostać na tej imprezie dłużej. – Larrym – taki psikus, że ten żart rozumiała tylko Zoya, bo nawet Sam, by nie załapała przekonana, że to prawdziwe imię Logana. – Nie jest interesujący – przynajmniej już nie był, bo kiedyś Zoya, by pewnie sobie dała ręką uciąć żeby spędzić taki wieczór w jego towarzystwie jako taka „oficjalna randka”. Wiadomo jednak jak było, Henderson to beznadziejna osoba i chce beznadziejnych rzeczy. Teraz dopiero zaczyna od nowa budować swój dobry gust. – Mogę Cię jeszcze spróbować namówić, żebyś mnie namalował jak Jack swoje francuski - czy chciałaby mu pozować nago? Tak, nie było problemu, mogła się rozbierać już teraz. Czy byłby to dobry rysunek? Nie mam pojęcia, Ty mi powiedz, czy Corvo ma talent malarski.
- Tak jest Kapitanie – powiedziała dziarsko posyłając mężczyźnie szeroki uśmiech, a gdy ten zszedł na dół odwiązać liny to ona się rozgościła i wzięła tą kapitańską czapkę, którą założyła sobie na głowę. Zupełnie jej nie pasowała do outfitu, ale czuła się teraz taka ważna. – Daj mi pokierować – dawno tego nie robiła, ale może to było tak jak z jazdą na rowerze, nie dało się tego zapomnieć. Złapała wiec za ster kierując ich w stronę miejsca, o którym wcześniej mówiła. – Chyba muszę kupić sobie podobną – żałowała, że nie ma łódki, którą sama mogłaby pływać. Jej matka dobrze znała się na łajbach, pracowała przez lata w wypożyczalni luksusowych jachtów. Zoya nigdy się tym jakoś wybitnie nie interesowała, miało po prostu pływać, ale może było to błędne założenie. – Chciałam z Tobą o czymś porozmawiać – powiedziała w końcu, gdy zaczęli zbliżać się do odpowiednego miejsca. Może nie powinna zaczynać tego tematu, jeszcze mogłaby się wycofać.

Corvo MacLerie
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ