doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#64

- Możemy się wymienić, poprowadzę - powiedziała Henderson próbując się jakoś ulokować na miejscu pasażera tuż obok Sameen. - W końcu to moja wina, że nie możemy tam polecieć. Nie wiedziałam, że już się nie powinno latać w tym miesiącu... dzieci chyba się nie urodzą przy zmianie ciśnienia - wywróciła oczami, bo czuła, że trochę to wszystko jest nad wyraz. Nie planowała urodzić w najbliższym czasie, to jeszcze nie był odpowiedni moment. Jej brzuch, chociaż już wyraźnie widoczny i tak nie był tak duży, jak przypuszczała, że może być na tym etapie ciąży. Chyba jej małe ciałko po prostu zaprotestowało i powiedziało, że dalej sie nie rozciągnie. Trochę zaczynały już ją boleć plecy, a dziecko urządzało w jej brzuchu radosne harce, szczególnie w późnych godzinach przez co Henderson nie mogła się wyspać. Było to bardzo irracjonalne uczucie, do którego dalej nie potrafiła się przyzwyczaić, na jej rozciągniętym brzuchu czasem można było zauważyć jak odbija się rączka albo stópka jej przyszłego potomka. Henderson nie chciała wiedzieć jakiej dziecko będzie płci, postanowiła zrobić sobie tą małą niespodziankę. Miała w planach przygotować pokój, ciuszki i całą resztę tak bardzo uniwersalnie żeby pasowało zarówno do chłopca jak i dziewczynki. Poza tym, kto powiedział. że chłopiec nie może nosić różu, a dziewczynka niebieskiego. Zoya się nie godziła na takie szuflady!
- Mówił Ci ktoś kiedyś, ze mogłabyś zagrać gdzieś elfke? Musieliby Ci tylko dorobić odstające uszy i już... - Zoya miała ostatnio trochę więcej wolnego czasu więc nadrabiała takie klasyki literatury jak Simallirion. Gdy czytała o elfickich, potężnych czarodziejkach to wyobrażała sobie właśnie kogoś takiego jak Sameen. Jakoś jej pasowała. Ostatnio Henderson starała sie zajmować sobie czas tak bardzo jak tylko mogła, nie chciała zostać sam na sam z własnymi myślami o tym jak mocno samotna się czuje w tych, dość ciężkich dla niej chwilach. Jej rodzeństwo się na nią wypięło, nie miała w nikim oparcia, czasem tylko wpadała do niej jej ciotka niosąc jej jakieś drobne pocieszenie.
Henderson starała sie jednak robić dobrą minę do złej gry i udawać, że nic złego się nie dzieje. Miała to we krwi, robiła to przez lata, była dość dobra w wypieranie, niektórych rzeczy ze swojej głowy. - Jak się w ogóle bawiłaś na swoim wyjeździe? - Zapytała spoglądając na blondynkę, gdy już dość wygodnie się ulokowała na swoim miejscu. - Było cos fajnego do roboty? Chodziłaś na zajęcia z salsy? Albo grałaś w bingo? - Nie wiem czemu, ale Zoya miała w swojej głowie wizję Sameen na jakimś zjeździe dla emerytów.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
72.


Sameen ubrała się oczywiście w czarny golf, bo było jej zimno. A, żeby podkreślić naturę człowieka wyznającego motto „gówno to i w puchu zmarznie” ubrała też puchową kurtkę zimową. Jest szansa, że była po prostu chora i dlatego nią telepało, ale ona wolała wychodzić z założenia, że jest jej po prostu zimno.
-Nie mam z tym problemu. – Machnęła ręką i wkleję ci fotkę auta jakim jadą, żebyś sobie nie myślała, że to wycieczka jakimś złomem, albo tym jej poprzednim autem. Chyba jeepem. Nie pamiętam. Tak czy siak tamtego się już pozbyła i wróciła do jazdy klasykami. A, że tęskniła za poprzednim Jaguarem to sprezentowała sobie taki sam, tylko w innym kolorze. Tamten był chyba bordo jeśli się nie mylę. –Zdecydowanie wolę jeździć autem. Przynajmniej mam wtedy kontrolę nad pojazdem. – Jak latała samolotami to pewnie nie raz miała ochotę wejść do kokpitu i albo dawać wskazówki pilotowi, albo po prostu przejąć stery. Byłoby to oznaką terroryzmu, więc tego nie robiła, ale tak, kusiło ją. I to mocno. Poza tym nie potrafiła latać tak wielkimi maszynami. Awionetki i helikoptery okej, ale potężne maszyny to już nie jej bajka. –Nie mam pojęcia. – Nie wiedziała jak się rodzą dzieci i nie chciała tego wiedzieć. Ogólnie to czuła się niekomfortowo jak zobaczyła jak WIELKI BEBECH ma Zoya. Naprawdę spodziewała się, że Henderson przy swojej aparycji będzie wiecznie płaska w tej ciąży. Tak czy siak Sameen unikała spoglądania na brzuch przyjaciółki. Udawała, że tego brzucha nie ma i patrzyła na wszystko tylko nie na niego. Miała wrażenie, że dziecko już tam siedzi w pełni rozwinięte i podsłuchuje ich rozmowy. A co jak wyrośnie na szpiega, a Sameen zdradzi przez przypadek jakieś randomowe rzeczy? Byłaby spalona. Muszą w ogóle pogadać o tym, żeby dziecko nigdy się nie dowiedziało czym zajmuje się Sameen. Dzieci gadają i nie mają hamulców. Dopiero co rano do kawy czytała o tym, że dziecko Hilary Duff wygadało wszystkim, że mama ma potężne rozwolnienie, bo przyrządziła zepsutego kurczaka. Na pewno małemu Zoyi wyrwałoby się, że ciocia Sameen morduje ludzi. I tak, Sam nie wiedziała kim jest Hilary Duff, żeby nie było. Po prostu artykuły z Buzzfeeda atakują człowieka wszędzie.
-Moje uszy są już dostatecznie odstające. – Mruknęła i przyklepała je włosami, bo nie wiedziała czy Zoya ją obraża czy coś. –Czemu miałabym zagrać cokolwiek. Jeszcze potwora, który mieszka pod mostem. – Zmarszczyła brwi, oczywiście pomyliła elfa z trollem. Typowe. –Obrażasz mnie przez swoje hormony? – Zapytała szczerze zmartwiona, bo nie wiedziała, że będzie obiektem ataków, a ona jest przecież tak delikatna i słowa ją ranią bardziej niż kule i ciosy w mordę.
-Słucham? – Była mocno skonfundowana. Dopiero po chwili do niej dotarło o czym mówiła Zoya. Roześmiała się. –Nie wybrałam się ostatecznie na ten rejs. Nie znalazłam nikogo do pary. – Uśmiechnęła się smutno. –Poza tym przyjęłam parę małych kontraktów, więc siedziałam na południu Australii. – Pokiwał głową. –O jednym moim kontrakcie pisali nawet w gazetach. – Zachichotała, bo była dumna z wzmianki o tym, że nie było żadnych poszlak, ani śladów, które pomogłyby w zidentyfikowaniu napastnika. A jak kłamali to co… najwyżej ją złapią i zamkną w pierdlu. Wielkie rzeczy.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- No dobra, niech będzie, ale w razie co to mi daj znać. Też chętnie pokieruje zanim przestanę się mieścić za kierownicą - albo nie wiem co się jeszcze gorszego może stać. Dla Henderson wizja przytycia tak mocno była przerażająca. Na razie jeszcze jakoś dawała radę, ale co jak za chwilę się okaże, że nie będzie w stanie sama sobie założyć butów? Co wtedy? Nikt jej nie pomoże! Miała swoje obawy, ale jakoś starała się o tym nie wspominać nikomu. No, bo po co? Nikt nie chciał o tym słuchać. Lepiej było udawać, że wszystko jest okej. - Masz szczęście, ja niestety to widziałam na szkole rodzenia i cóż... nie wygląda to najlepiej - szczególnie źle wyglądają później pewne miejsca na ciele kobiety. - Chcesz zobaczyć jak się rusza? - Zapytała, chociaż bardziej dla żartu, bo doskonale zdawała sobie sprawę, że Sameen nie będzie chciała tego doświadczyć. Zoya nawet troszeczkę się uśmiechnęła pod nosem, chociaż starała się jak mogła żeby trzymać powagę na twarzy. Było to trudne. Ukradkiem zerkała też na przyjaciółkę obserwując jej reakcję.
- Potwora? - Teraz już nie wytrzymała i się zaśmiała. - Elfy to nie potwory i nie mieszkają pod mostem - wiedziała, że będzie musiała teraz ponownie zrobić dla Sameen przyspieszony wykład z popkultury. - Elfy to potężne, nieśmiertelne i piękne istoty... chyba, że robie je netflix to wtedy nie koniecznie - widziała Wiedźmina. Mogła coś powiedzieć na temat starych elfów, które tam występowały. Fun. - Nie obrażam Cię... okej, obejrzymy Władce Pierścieni jak wrócimy - już zarezerwowała termin w swojej głowie. Musiały teraz to zrobić.
- Przykro mi to słyszeć - mogła na przykład zapytać się jej, to by miała pare. No, ale w sumie Henderson z brzuchem nie była tak do końca zabawowa. - Jesteś sławna - zaśmiała się, ale później jej się przypomniało co Sameen robi zawodowo i zrobiło jej się głupio, że się z tego cieszy jak debilka. - Patrz, błyska się w oddali - rzuciła wskazując rękę na niebo, na którym kilka sekund wczesniej można było zobaczyć błyskawicę.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-O. – Zapomniała o tym, że przecież brzuch Henderson napełni się wielkim dzieckiem i rzeczywiście będzie miałą problemy z mieszczeniem się gdziekolwiek. Dobrze, że Zoya była drobniutka i malutka to przynajmniej nie będzie trzeba poszerzać drzwi w apartamencie czy nawet na klatce schodowej. –Odsunięcie fotela nie pomoże? – Zaproponowała i nawet chciała sprawdzić jak daleko się rozsuwa fotel, ale uznała, że nie w tym aucie. Nie chciała pokazywać, że Zoya będzie mogła z bebchem prowadzić jej Jaguara. W sumie to nawet nie wiem czy jest jakiś zakaz odnośnie prowadzenia auta przez kobiety w zaawansowanej ciąży? Chyba nie, nie? –To, że to widziałaś nie jest tak przerażające jak fakt, że to przeżyjesz. – Sameen się skrzywiła. Nawet nie chciała sobie wyobrażać wypychania z siebie dzieciora, który przez następne kilka lat będzie wymagał nieustannej atencji, bo nie będzie potrafił o siebie zadbać. Ona w wieku 7 lat już musiała mordować pierwsze zwierzęta. Normalne dzieci dopiero zaczynały się uczyć funkcjonowania z dala od rodziców. Porażka. Zwierzęta były lepsze, bo zwierzę się rodziło i już musiało walczyć o życie i było zmuszone do funkcjonowania. Ludzkie dzieci? Leża, srają, płaczą. Porażka.
Zmarszczył brwi i spojrzała na Zoyę wzrokiem pogardy. Co za nieludzka propozycja. –Nie. – Rzuciła szybkie spojrzenie na brzuch i ponownie zaczęła się wpatrywać w drogę. –Muszę obie ręce trzymać na kierownicy. – Ściemka, bo nie musiała i często się nawet do tego nie stosowała, ale dobra wymówka nie jest zła. Ścisnęła tą kierownicę tak mocno, że jakby miały wypadek to dłonie Sameen byłyby nadal przyczepione do kierownicy. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
-Tak, tak. Wiem, pamiętam. Coś tam. Mhm. – Pokiwała głową, bo jak Zoya zaczęła mówić o tych elfach to rzeczywiście Galanis coś tam zaczęło świtać. –W mojej mitologii są Nimfy. – Dodała, bo wiadomo, że z fantastyki to Sameen najbardziej lubiła swoją mitologię grecką wierząc, że jest o jej religia i wyznanie. Wolała się modlić to Aresa i Ateny niż do typa, o którym piszą tylko w jednej książce. Nara. –Mam nadzieję, że to nie jest jakiś ślubny film. – Zoya robiła się bardzo łzawa jak oglądały filmy o ślubach i szczęśliwych ludziach, którzy najpierw są nieszczęśliwi. A teraz, z tymi hormonami to pewnie mogłoby być jeszcze gorzej.
-Naah. Nie ma czym się przejmować. – Machnęła rękę już puszczając kierownicę i zapominając o tym, że może zostać zmuszona do czucia dziecka. Zaśmiała się na wzmiankę o sławie. –Tak. Ale tak trochę po cichu, bo nikt nie wie, że to ja. – Zachichotała pod nosem dumna ze swoich dokonań. Spojrzała w kierunku wskazanym przez Henderson. –I tak niedługo dojeżdżamy do hotelu. Nie ma co przemęczać się zbyt długą podróżą. Zwłaszcza w taką pogodę. – Sama to by pewnie jechała tak długo aż zaczęłaby zasypiać. Z Zoyą jednak musiała pamiętać o przystankach i o tym, że podróż nie może być za długa.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Pewnie, by pomogło gdybym miała dłuższe nogi, ale niestety jak sobie odsunę fotel to nie dosięgnę do pedałów - a to było niebezpieczne. A co gdyby zaczęła rodzić w trakcie jazdy? Nie, nie. Zdecydowanie już niedługo nie będzie ryzykować prowadzeniem samochodu. Teraz jeszcze nie miała jakiś super wielkich problemów, a że była z Sameen to nie obawiała się tego, że coś się stanie. - Nic nawet nie mów, na samą myśl boli mnie krocze - skrzywiła się dość mocno, bo tego się naprawdę dość mocno obawiała. Była mała i miała z siebie wycisnąć innego człowieka. Okropna okropność. Być może i ciąża sama w sobie nie była jakaś mocno straszna, ale poród? To ją przerażało. Szczególnie, że zdawała sobie sprawę z tego, że zostanie z tym wszystkim sama. Na sali porodowej będzie sama, nikt nie potrzyma jej za rękę. Gdy wróci ze szpitala też będzie sama, samiuteńka z noworodkiem. Panikowała trochę z tego powodu też, ale starała się tego po sobie nie pokazywać żeby nie wyjść na tchórza.
- Na kierownicy? Okej - zaśmiała sie pod nosem wyraźnie tym rozbawiona, bo nie jechała z Sameen po raz pierwszy samochodem. Wiedziała, że równie dobrze mogłaby kierować stopami, a i tak jakoś dojechałyby na miejsce. Także zdawała sobie doskonale sprawę z tego, że Galanis coś tu ściemnia, ale nie zamierzała się nad tym rozwodzić ani tym bardziej zmuszać ją do dotykania jej brzucha. To byłoby ostro dziwne.
- I fauny - całkiem pokaźna była grecka mitologia więc na bank wiele ciekawych ras, by się znalazło. - Nie, to nie jest film o ślubach - wywróciła oczami - raz obejrzałyśmy 27 sukienek i będziesz mi to wypominać - a Zoya i tak nie przepadała za Katherine Heigl. Henderson miała w planach namówić jeszcze Galanis na obejrzenie Bridget Jones, ale musiała dobrze do tego podejść, bo wiedziała, że to może już przegiąć wytrzymałość blondynki na komedie romantyczne.
- Ej, obie ręce na kierownicy - powiedziała i wskazała palcem na kierownicę wykorzystując wcześniejsze słowa Sameen. - Może lepiej żeby inni nie wiedzieli - bo wtedy jeszcze zabraliby Sameen do więzienia czy coś. - A to morderstwo na glinie, który okazał się sprzedawać narkotyki, które były dowodami, to też Ty? - Zapytała trochę podekscytowana, bo kto wie, może jej przyjaciółka była bardzo sławna! - Dobra, mam nadzieję, że będziemy nocować w jakimś obrzydliwym motelu przy drodze, takim prosto z horroru - to mogły być ostatnie tygodnie, w których Zoyi mogło się przytrafić coś ciekawego, co kiedyś będzie mogła wspominać. - Seryjnego mordercę już mam ze sobą - dodała puszczając do niej oczko, bo taka była dzisiaj zawadiacka.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Naprawdę chciała pociągnąć temat i zaproponować jakieś rozwiązanie. Pomyślała nawet o jakiś butach na naprawdę dużym koturnie. Albo na przykład te sandały, które się nosi w Chinach czy Japonii. Te takie z drewnianym obcasem, które też są dziwnie wysokie. Niczego jednak nie proponowała, bo wszystko sprawiało wrażenie naprawdę niebezpiecznego. A ostatnią rzeczą jaką Sameen chciała to tworzenie niebezpiecznych scenariuszy, w których miałaby brać udział Zoya. Henderson była jej najbliższą osobą. Chociaż ostatnimi czasy Sam odnosiła wrażenie, że gdzieś się od siebie oddaliły i że tak naprawdę Sam trochę Zoyę straciła. Nie miała do niej pretensji. Tak w życiu bywało. A nie od dziś wiadome było to, że akurat Zoyi lepiej i łatwiej byłoby wtedy gdyby Sameen na dobre zniknęła z jej życia. –Myślę, że to odważne z twojej strony, że bierzesz na siebie to wszystko. – Miała oczywiście na myśli sam akt urodzenia dziecka. Nawet jak Zoya nie będzie rodzić naturalnie tylko przez cesarkę to i tak wiele poświęci. O wychowaniu dziecka Sameen nie mówiła w tym kontekście, bo nie wiedziała jak ciężkie może być wychowanie bombelka. Zakładała, że dziecko i matka rozchodzą się w swoje strony po narodzinach i później co jakiś czas wracali do siebie w odwiedziny. No dobra, może nie była aż tak głupia w tej kwestii, ale naprawdę nie miała pojęcia o trudach bycia matką. Zwłaszcza samotną.
-No tak nie do końca. – Skrzywiła się troszkę. –Bardziej Pan, ale to też nie to co Nimfy. – Gdyby miała dokładniej wszystko wyjaśniać to zapewne musiałaby zatrzymać auto, wyjąć tablicę i markery i wszystko rozpisać dokładniej. Mitologia grecka była tak popierdolona i zawiła, że nikt normalny nie jest w stanie tego zrozumieć. Nawet Sameen, a starała się sięgać po każdą książkę nawiązującą do tego tematu. W końcu czuła się jak Greczynka. –Nie kojarzę tego tytułu. – Zmrużyła brwi i próbowała znaleźć wspomnienie. Pewnie podczas oglądania filmu wyłączyła się i myślała o innych pierdołach, ale wtedy nie chciała Zoyi pokazywać, że film jej nie interesuje.
-Niee. – Pokręciła głową. –To jakiś słaby pionek. Kogoś takiego może zabić każdy. Ile bym za coś takiego dostała. Tysiąc? – Parsknęła z pogardą. –Moja liga zabójców zajmuje się już grubszymi rybami. W moim świecie skorumpowany gliniarz jest istotny jak zeszłoroczny śnieg w Polsce. – Wyjaśniła i kiwnęła głową w kierunku, w którym było widać neon hotelu, w którym miały nocować. –Dlaczego chciałabyś spać w takim miejscu? – Spojrzała na Zoyę zatroskana. –Zoya. – Westchnęła ciężko i zatrzymała się na parkingu, ale nie zgasiła auta. –Nie jestem seryjnym mordercą. Takie określenie mnie rani. – Spuściła wzrok i przygryzła wargę. –Jestem zabójcą na zlecenie. To diametralna różnica. – Zgasiła auto i wysiadła, żeby rozprostować kości i żeby szybko podbiec do Zoyi. Musiała jej pomóc wyjść. Auto było niskie, a pewnie nawet z niewielkim bebechem ciężko się wysiadało.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Nie mam za bardzo wyjścia - to nie była odwaga, tylko odpowiedzialność. Henderson można było wiele rzeczy zarzucić, ale zawsze brała na klatę konsekwencje swoich decyzji i akcji. Nie uciekała przed odpowiedzialnością. Może to była jakaś tam dorosłość i wartość, której nauczyli ją rodzice jeszcze przed ich śmiercią, bo byłoby super dziwnie, gdyby ją nauczyli po ich śmierci... nie była medium, chyba. - Kiedyś mi to wytłumaczysz, pierwszą książką jaką kupie temu dziecku to będzie grecka mitologia w obrazkach, żebyście mieli w przyszłości o czym rozmawiać - chociaż obawiała się, ze Galanis się od niej odsunie, gdy dziecko pojawi się na świecie. Miała takie dziwne przeświadczenie, które sprawiało, że czuła się dziwnie źle. Wiedziała, że prędzej czy później zostanie ze sama, bo będąc samotną matką jej wartość rozrywkowo-przyjacielska może mocno spaść. Przerażało ją to, ale ponownie, nie miała wyjścia. Nie wszystko się musi w życiu układać i nigdzie nie było napisane, że każda przyjaźń jest wyryta w kamieniu. Starała sie wiec korzystać z towarzystwa blondynki póki jeszcze mogła.
- Ty coś masz z tą Polską... - powiedziała przyglądając się jej podejrzliwie, bo bardzo często wspominała o tym dziwnym miejscu w świecie. Musiała tam często przebywać. - Przepraszam, nie chciałam Ci sprawić przykrości - odpowiedziała szczerze i położyła Sameen dłoń na ramieniu, bo poczuła się teraz źle, że tak brzydko powiedziała do swojej najlepszej przyjaciółki. No, a później wyszły z samochodu, poszły do motelu, gdzie odpoczęły i następnego dnia znów ruszyły w drogę po Tyfona.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ