dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Była miła, ale lubiła się droczyć. Lubiła też wprowadzać drugą osobę w konsternację, gdy tamta najmniej się tego spodziewała, dlatego teraz przybierając poważny wyraz twarzy i wygaszając błysk w oku spojrzała na Prescott i powiedziała stanowczo:
- Chcę, żebyś na mnie leciała. – Wydawać by się mogło, że nawet nie mrugnęła a na wargach nie zakwitł uśmiech. Nie dodała, że to żart. Nie prychnęła, nie skryła cwanego grymasu ani za plecami nie schowała dłoni ze skrzyżowanymi palcami. Powiedziała to i przedłużyła chwilę w milczeniu, którą przerwała powracając spojrzeniem na wygrzebane pudełko. Ani na początku, potem czy nawet parę minut później nie dała do zrozumienia, że się droczyła będąc ciekawą reakcji towarzyszki.
Nigdy nie myślała o używkach jako czymś, dzięki czemu mogłaby sobie poradzić z życiem. Alkohol dawał chwilową zabawę i niepotrzebnego kaca. Zioło rozluźniało, ale nie było czymś co wciągnęło Calie na dłużej, więc paliła tylko w towarzystwie. Reszty nie próbowała, bo uznała, że nie warto. Nie potrzebowała tego jednocześnie uznając, że była jedną z tych osób, które nie miały genetycznej predyspozycji do uzależnień. Nawet do słodyczy (bo sama była słodyczą, hy).
- Zatracili się – podsumowała cicho ponownie patrząc na zdjęcie, które trzymała w dłoniach. Odłożyła je i wzięła jedną ze zgiętych kartek, które zaczęła rozkładać. – Czy ty właśnie mnie skomplementowałaś? – zapytała i delikatnie uniosła kącik warg wraz z ciałem, przy okazji odklejając kolana od podłogi. – Dziękuję, ale nie wiem, czy to dobrze o mnie świadczy. Takie rzeczy zawsze kojarzyły mi się z imprezami i dużym gronem znajomych. – Logicznie rzecz biorąc nie miała takiego grona wśród rówieśników ze szkoły ani nie chodziła na imprezy chyba, że na piżamówki (była na jednej, kompletnie nieudanej). Była outsiderem, którego cool dzieciaki nie lubiły, więc inne też wolały trzymać się z daleka.
Mówiąc to wszystko nie spojrzała na Presley. Wzrokiem przesuwała po lekarskim piśmie na kartce. Ze słów nie wynikało zbyt wiele. Chaotyczne zdania na pierwszy rzut oka nie układały się w całość, lecz miały swój ukryty sens skryty również w emocjach osoby cierpiącej.
Zgięła kartkę na pół i z rezygnacją kucnęła przed łóżkiem z szacunku woląc to wszystko posprzątać i schować z powrotem na łóżko.
- Uprowadzić wbrew ich woli? Nie. – dokładnie sprecyzowała to, z czym mogły mieć do czynienia. Schowała zdjęcia i kartki do skórzanego pudełka a to do kartonowego po butach, które kolejno trafiło pod łóżko. – Florence zaginęła pięć lat temu. Policja z góry założyła, że skoro ćpała, to na pewno uciekła i teraz sprzedaje się na ulicy. Potraktowali sprawę po macoszemu, ale przecież równie dobrze ktoś mógł ją zgarnąć do auta i zabić. Biorę to pod uwagę. – Ciało Florence mogło gdzieś tam być, ale nikt się nią nie interesował. Przez kolejne lata jej matka i rodzina będzie się zastanawiać, czy żyje. Z każdym nieoczekiwanym dzwonkiem do drzwi będą je otwierać z nadzieją, że być może wróciła. Będą czekać i cierpieć. - Gdyby jednak wziąć pod uwagę, że Florence, Regie i Poppy obracali się w tych samych kręgach.. widzisz, trzy zupełnie różne osoby nie pasują do profilu seryjnych morderców i naprawdę musieliby mieć pecha, gdyby trafili na trzech różnych zabójców. Jeżeli więc Regie i Poppy rzeczywiście zniknęli to biorę pod uwagę, że oni oraz Florence, mogli trafić w ręce osadników z komuny, sekty lub mówiąc wprost do „The Family”. – Kultu New Age znanego w Australii. – Ale to tylko teorie, na które wciąż brakuje dowodów. – Niestety; chciałoby się dodać, ale nie zrobiła tego. A jednak w jej oczach dało się dostrzec rozżalenie i jakby cień troski o ludzi, których nigdy nie znała. Była smutna, ale nie z litości wobec nich a z powodu tego, że wciąż im nie pomogła.
Nie wszystkim dało się pomóc.
Zacisnęła wargi, westchnęła i gdy już stała ze światłem skierowanym na podłogę ponownie spojrzała na Prescott, której obecność zapewniała wewnętrzny spokój. Dziewczyna niewiele robiła, ale tutaj była (częściowo nie z własnej woli) i to wystarczyło.
- Czyli, kiedy nie jesteś na desce lub pod wpływem, to czujesz się uwięziona w tym życiu? – W życiu, mieście, we własnej skórze, rodzinie, pracy, głowie..

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Parsknęła pod nosem nieco kpiąco i skrzyżowała ręce na piersiach, jakby to, co powiedziała Calie było oczywistą oczywistością.
- Wiem, że chcesz - odparła z pewnością w głosie. - Każdy chce, żebym na niego leciała - akurat w tym było dużo prawdy, bo Presley nie mogła narzekać na brak zainteresowania. I o ile w związkach, których wprawdzie nie było nie wiadomo jak dużo, zawsze była w porządku, to będąc wolnym strzelcem (dosłownie, bo zodiakalnym też była), niczego sobie nie żałowała. To nie tak, że szła do łóżka z pierwszą lepszą napotkaną osobą, wpierw musiała kogoś poznać i musiała wywiązać się z tego jakaś znajomość. Tak było też w przypadku Poppy.
Komplementy nie były mocną stroną Presley. Zwykle wypadały z jej ust całkiem nieświadomie, ale mówiąc, że Calie nie wciągnęła się w ten syf narkotykowy, nie miała na myśli nic negatywnego. Po prostu Pres wiedziała z czym to się je i do czego może to doprowadzić. Jej znajomi w większości nie stoczyli się na samo dno, ale były wyjątki, kiedy ktoś zbłądził i nie dało się pomóc, jeżeli ktoś tej pomocy nie chciał, bo uważał, że to nic takiego. A wyjątki zawsze potwierdzają regułę.
- Nazywaj to sobie jak chcesz. Ja tylko stwierdziłam fakt. Nie warto bawić się w narkotyki, bo mogą zmieść cię z planszy - opuściła ręce i niedbale wzruszyła ramionami, jakby wcale ją to nie obeszło. Miała świadomość tego wszystkiego i brała odpowiedzialność za swoje czyny. - Ale chyba nie chcesz mi powiedzieć, że narzekasz na brak znajomych? - właściwie nie widziałaby Goldsworthy w gronie swoich znajomych, a już na pewno nie mogła jej zaliczyć do imprezowych świrów, ale wyglądała na taką, która potrafiła sobie zaskarbić sympatię innych ludzi. Może nie tak popsutych, jak Presley, ale jednak.
I co racja, to racja - Prescott kręciła się po tym pokoju jak gówno w przeręblu. Nie miała pojęcia czego szukać, bo kryminalne zagadki z Lorne Bay zupełnie jej nie siadły. Dlatego jedyne, co mogła zrobić, to dotrzymać dziewczynie towarzystwa, nawet jeśli była tym nieodpowiednim. Po prostu nie chciała zostawiać jej samej i plułaby sobie w brodę, gdyby coś jej się stało. A jednak, panie i panowie, Presley Prescott posiadała jakiś kręgosłup moralny. Trochę szok i niedowierzanie.
- Dobra, Sherlocku - odezwała się po wysłuchaniu spiskowej teorii o sekcie. - I co chcesz z tym fantem zrobić? Sama stwierdziłaś, że nie ma na to wystarczających dowodów, więc co dalej? Twój artykuł raczej nie wypali - trzeba przyznać, że podnoszenie na duchu również nie było jej mocną stroną, ale jak na jej oko, wyglądało to dość mizernie.
Kiedy Calie znów na nią spojrzała, zmrużyła oczy i pokręciła głową. To nie było takie proste, ta cała gadka o wolności, ale Pres musiała przyznać przed samą sobą, że po części tak się działo, że tylko fale i feta dawały jej namiastkę spełnienia.
- Nikt z nas nie jest do końca wolny. Spójrz tylko na siebie - cały czas tkwisz w związku, który cię ogranicza. Może gdyby nie to, całowałabyś mnie częściej - uśmiechnęła się łobuzersku i choć dziewczyna skierowała strumień światła na podłogę, niewątpliwie mogła dostrzec te unoszące się zawadiacko kąciki ust.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Czy narzekała na brak znajomych? W szkole przywykła, że nie miała ich zbyt wielu. Nauczyła się żyć sama ze sobą i z rodziną. Wreszcie dotarła do punktu, w którym uważała, że nie potrzebowała kumpli ani kumpelek. Chciała w to wierzyć w trackie nastoletniego buntu, ale gdy już dorosła wiedziała, że bez znajomych życie było nudniejsze. Miała ich. Głównie w pracy, bo nie nazwałaby tak pani za ladą sklepu, który Calie często odwiedzała ani tych wszystkich ludzi pozdrawiających ją na ulicy. Zaskarbianie sympatii nie zawsze oznaczało bliskie relacje a prawdziwą więź Golsdworthy czuła zaledwie z garstką osób. Nie porównałaby się więc do Prescott, którą dzisiaj widziała z grupą znajomych. Nie miała takich. Nie posiadała dużej ekipy, z którą mogłaby pójść się napić, zabawić, spotkać w domu lub chillować poza miastem. Nie była taką osobą, bo nie nauczyła się nią być. Nie miała jak, bo jako dziecko.. mogła narzekać na brak znajomych.
Mimo wszystko nie odpowiedziała na to pytanie. Zawsze czuła się dziwnie, gdy zahaczano o ten temat, jakby wszyscy oczekiwali od niej, że będzie duszą ogromnego towarzystwa, od którego nie może się oderwać i codziennie wisi z nimi na telefonie. Lubiła ludzi, umiała z nimi rozmawiać i zaskarbić ich sobie, ale nigdy nie mogła pochwalić się ekipą i (głupio) czuła, że to powód do wstydu.
- JESZCZE nie ma wystarczających dowodów. – Podkreśliła pierwszy wyraz, bo nawet po mało motywacyjnych słowach Presley, nie zamierzała tracić nadziei. – Dopiero zaczęłam to śledztwo, więc na twoje pytanie – co dalej? Odpowiem, że będę grzebać głębiej aż coś znajdę – stwierdziła z dumą i zadowoleniem, bo nie zamierzała odpuszczać. To był dopiero początek całej drogi, w której trafi na wiele ślepych zaułków (jak najwyraźniej ten z Poppy), ale to nie powód, żeby od razy rezygnować. Nie zrobi tego. Sprawdzi wszystko co ma, a jak będzie trzeba to pojedzie do siedziby The Family i zapyta wprost. Wątpiła, żeby chcieli odpowiedzieć, ale nikt nie zabroni Calie spróbować.
Zacisnęła wargi mimowolnie opuszczając wzrok na wargi dziewczyny. Prescott mogła mieć rację, ale przyznanie jej tego, to jak stwierdzenie, że Calie przez cały czas żałośnie trzymała relacji bez perspektyw.
- Odwal się od mojego związku – Poczuła nieprzyjemne ukłucie między żebrami, bo tak naprawdę nie byłą pewna, czy tkwiła w jakimkolwiek związku. Po ostatniej rozmowie z Apollo nie wiedziała co myśleć. Poczuła się zdradzona, opuszczona i samotna. Nie tego chciałaby dla przyszłej siebie. Nie faceta, który w każdej chwili może zwiać i z tej możliwości korzysta nie odzywając się przez ostatnie dni. Praca, hobby i bycie tutaj pozwalało jej o tym zapomnieć, ale Presley.. oh ta Presley, musiała zahaczyć o temat. – I nie myśl, że całowanie się z tobą jest takie wyzwalające. – Przewróciła oczami i zrobiła krok w tył świadoma, że ich zażyłe dyskusje w połączeniu ze zmniejszającym się dystansem skutkują jednym; wyzwalającymi pocałunkami. – Nie ma nic bardziej wyzwalającego od oddania się romantycznym uczuciom – dodała odwracając wzrok i udając, że rozgląda się za czymś jeszcze. Nie chciała, żeby Prescott zauważyła niesmak i przygnębienie, bo przecież już żadnych romantycznych uczuć nie było. Dopiero niedawno Goldsworthy zrozumiała, że uczucia, którymi darzyła Apollo wygasały i tak naprawdę pozostał tylko niezmienny pociąg. Tylko, że samą intymnością człowiek się nie nasyci. – Jeżeli dalej zamierzasz tak stać, to równie dobrze możesz już iść. – Fuknęła. Nie chciała tego mówić, ale bardziej od ów słów bała się przyznać, że została sama. Że wszyscy wokoło mieli rację co do Quinna a ona oczywiście wyszła na naiwną, żałosną i głupią.
Przez cały czas nawet nie spojrzała na Prescott wodząc wzrokiem gdzieś dookoła lub po podłodze, po której (i po swych słowach) odwróciła się na piętach i wyszła z pokoju. Nieprzyjemne kłucie nie ustawało. Zaczęło uwierać i coraz bardziej irytowało, jak ścisk w sercu, które bolało coraz bardziej.
Zatrzymała się przy aneksie kuchennym, wzięła dwa wdechy i pokiwała głową na boki. Nie mogła pozwolić, żeby Prescott znów wytrącała ją z równowagi i nadeptywała na bolesne odciski, nawet jeśli miała rację co do wszystkiego.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
W przeciwieństwie do Calie, miała wielu znajomych. Znajomych, nie przyjaciół. Tych drugich była zaledwie garstka i trzymała się ich kurczowo, jakby kiedykolwiek mogli zniknąć. A tego chyba by nie przeżyła. I to czyniło ją sentymentalną cipą, chociaż za nic w świecie nie obnażyłaby się z tego. Nie potrafiła pokazać, że ludzie są dla niej ważni, jakby w jakikolwiek sposób jej to uwłaczało. Najlepsi kumple, bracia, rodzice. Chyba wychodziła z założenia, że sama jej obecność powinna mówić sama z siebie, że gdyby nie byli ważni, nie chciałaby mieć z nimi nic wspólnego. Z kolei ci pierwsi, znajomi... Ich można było podzielić na różne kategorie. Ci od picia, ci od ćpania, ci od surfowania. Tacy, z którymi mogła nie widzieć się kilka miesięcy, a jak do nich napisała z pytaniem czy chcieliby wyjść coś porobić, zawsze byli chętni. Z nimi było najłatwiej, bo nie trzeba wtedy rozmawiać o poważnych sprawach. Wystarczyło rzucić jakiś mało zobowiązujący żart, posłuchać pobieżnie co tam u nich i popierdolić o pogodzie, że akurat dobry wiatr i będzie można łapać zajebiste fale. Ale czy tym sposobem życie Presley było lepsze? Na pewno bardziej barwne, było w nim więcej atrakcji, ale gdzieś tam w głębi nie czuł się do końca szczęśliwa, bo właściwie we wszystkim i tak trwała sama.
- Nie wątpię, że znajdziesz - odparła, biorąc pod uwagę zawziętość Goldsworthy. Coś jej się zdawało, ze dziewczyna tak łatwo nie odpuści i będzie dociekać tak długi, aż odkryje namiastkę prawdy. W pewien sposób imponowała jej tym, choć w większej mierze uważała, że to totalna strata czasu. Ale to nie ona bawiła się tutaj w detektywa. Nawet, jeśli jej obecność w domu Greenów świadczyła zupełnie o czymś innym.
Prychnęła pod nosem, kiedy Calie na nią naskoczyła. Co to w ogóle miało być? Jeżeli myślała, że Prescott pozwoli sobie na takie zachowanie, to była w ogromnym błędzie.
- A to przepraszam, jaśnie pani, że tylko ty możesz żartować - uniosła ręce w udawanej obronie. - Masz rację, twój związek to nie moja sprawa. Szczerze? Mam głęboko gdzieś jak ten śmieszny chłopiec o jeszcze śmieszniejszym imieniu cię traktuje. Że niby bóg piękna, nie? Przecież to pedał, od dawna powinnaś to wiedzieć - gejradar Pres nigdy się nie mylił, a taki wyuzdany gość nie miał w sobie krzty męskości. Goldsworthy była pewnie jego przykrywką, bo typ nie potrafił oswoić się z własną orientacją i jak człowiek wyjść z szafy. Pewnie ruchają go wszyscy panowie z zespołu, z którym kiedyś się bujał.
Odprowadziła ją wzrokiem, gdy ta wyminąwszy ją opuściła pokój, zostawiając Presley w półmroku. Jeszcze Prescott wywróciła sobie oczami, ot tak, dla samej zasady, chociaż nikt nie mógł tego zobaczyć. A potem obróciła się na pięcie i zajrzała do kuchni, w której Calie stała przy blacie.
- Pokazałam ci gdzie mieszkają Derek i Poppy, więc na mniej już pora. I tak dla twojej wiadomości - wskazała dłonią na jej posturę. - Wcale na ciebie nie lecę. Nie jesteś w moim typie. Byłaś po prostu odskocznią. Zresztą jedną z wielu - oznajmiła obojętnie i nie czekając na reakcję, po prostu wyszła z chatki, gdzie natychmiast odpaliła papierosa. Pierdolone Saphire River. Teraz musiała jeszcze skołować sobie jakiś transport do centrum.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Nie jesteś w moim typie.
- Przestań ciągle to powtarzać! Wtedy może wreszcie ci uwierzę! – zawołała za dziewczyną ignorując fakt, że była odskocznią i to jedną z wielu. Przecież o tym wiedziała. Usłyszała o Poppy, więc na pewno był jeszcze Bobby, Sroppy, Pierdoddy i wiele innych. Nawet o tym nie myślała. Nie chciała, bo wtedy musiałaby się zastanowić nad tym, czym dla niej były sprzeczki słowne z Presley, z którą potem te emocje przekładały na coś innego. Czy to dla Calie również była odskocznia? Nigdy nie uważała się za osobę, która potrzebowała takich rzeczy. Nie była nawet pewna, od czego potrzebowałaby odskoczyć. Lubiła swoje życie, chociaż ostatnio przez wiele kumulujących się spraw, porządnie się w nim pogubiła. Wieczne kłótnie w związku, utrata kontaktu z siostrą, okłamywanie brata co do jej zmartwień, przez które znów miała napad sennowłóctwa, sprzeczka z przyjacielem, po której już nie rozmawiali, a nawet całowanie się z kimś innym, gdy przecież miała Apollo. Pogubiła się. Zeszła ze ścieżki i zniszczyła to, na czym jej zależało. Na rodzinie. Powinna zadzwonić do Autumn i napisać do brata, że musi z nim pogadać albo zostawi mu parę liścików na lodówce z wypisaną propozycją dań na kolację, którą on wybierze odhaczając opcję, niczym w podstawówce, gdy chłopak pytał czy dziewczyna chce z nim chodzić (odhacz tak lub nie).
Westchnęła ciężko i myśląc o lodówce powiodła spojrzeniem w jej kierunku. Nie wszyscy mieli tendencje do wieszania na niej czegokolwiek, lecz na tej u Greenów było wiele starych magnesów, wyblakłe bilety koncertowe, podstawka pod piwo przyklejona na gumę do żucia i świeża notatka zapisana na krzywo wyrwanej z notatnika kartce.
  • Rzygam tobą i całym Lorne Bay. Niech to miasto spłonie.
    Jadę do Adelaide zacząć lepsze życie od tego pierdolnika.
    Przynajmniej tam ktoś mnie chce a ty nawet nie zauważysz, że mnie nie ma.
    Pierdol się Derek.
- Derek ty naćpany..kretynie.
Calie zdjęła kartkę przyznając Poppy rację. Green na pewno za późno zauważył zniknięcie siostry a jeszcze gorzej szło mu z dostrzeżeniem rzeczy, które miał pod nosem.
Schowała notatkę i telefon do plecaka nim ruszyła w stronę okna, przez które przedostawał się dym papierosowy. Prescott ciągle tam była.
- Zapewniam cię, że Apollo nie jest gejem – stwierdziła, bo przechodzenie przez okno w milczeniu nie wchodziło w grę. W ogóle jak Presley śmiała sugerować coś takiego?! Że niby Calie by tego nie zauważyła? Quinn mógł być biseksualny, ale na pewno nie był gejem. – Ej, gdzie idziesz?! – Niedawno sama sugerowała, żeby dziewczyna sobie poszła, ale nie kiedy Goldsworthy właśnie do niej mówiła. – Mówię do ciebie – Jedną nogą była już po drugiej stronie okna. Wzrok przyzwyczaił się do panującego wokoło pół mroku. Gdzieś w oddali świeciła się latarnia, szum wiatru wzburzał liście w drzewach a nocne zwierzęta rozpoczynały imprezę świergotania we własnych językach. Calie już w połowie była po drugiej stronie. W chatce została tylko jedna noga, gdy wzrokiem powiodła za sylwetką Prescott i zauważyła coś, co nie było małym nocnym zwierzaczkiem. – Presley. – Spróbowała ją przywołać. – Presley, stój do cholery. – Pokusiła się o przekleństwo licząc na to, że jego pojawienie się zatrzyma towarzyszkę. Calie naprawdę rzadko kiedy przeklinała albo po prostu zamieniała te słowa na coś mniej wyrazistego. – Zamknij się i posłuchaj. Nie wykonuj gwałtownych ruchów. Rozumiesz? Bardzo powoli idź w moim kierunku. Jak to czemu? – Nie chciała tego tłumaczyć. Bała się, że Prescott wpadnie w panikę, bo sama już czuła jak jej własne serce bije jak oszalałe. – Po prostu mi zaufaj – poprosiła, ale to nic nie dało. – W porządku. Tylko nie szalej, ok? Po twojej prawej, w krzakach czai się krokodyl. Nie patrz tam. Wystarczy, że ja go widzę. – Dokładnie pysk wystający z krzaków. – Po prostu chodź w moją stronę. Gdy będziesz już blisko to wciągnę cię do środka. – Gestem dłoni zachęciła ją do tego. – Dasz radę. Powoli. Krok po kroku. – Patrzyła na to Prescott, to na krokodyla, którego oczu jeszcze nie dostrzegła. To dobrze. Nie ruszał się, ale mógł mieć na oku swą ofiarę.
Calie powoli uniosła nogę, którą była na zewnątrz, gotowa schować się z powrotem w środku, gdy nagle krzak się poruszył..

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Gej, biseksualny, przecież to jeden i ten sam obrazek. Każdego facet, który był biseksualny w osiemdziesięciu procentach pociągali mężczyźni. Biseksualizm brzmiał bezpieczniej niż homoseksualizm, bo zostawiał uchyloną furtkę na inne możliwości. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś rzucał zbyt zaczepne komentarze. Dlatego Presley określała się jako panseksualna. Pociągały ją dusze, a nie płeć. Charakter. Człowiek, jako człowiek. Nieważne czy miał penisa, czy waginę. Jakie to w ogóle miało znaczenie?
Ale Calie mogła myśleć co tam sobie chciała, po prostu Prescott gówno obchodziła ta cała relacja między nią, a Apollo. Tkwiła w beznadziei, obie o tym wiedziały i jeśli Goldsworthy próbowała kogoś oszukać, to chyba wyłącznie samą siebie.
- Odczep się ode mnie, dziewczyno! - odkrzyknęła, kiedy usłyszała swoje imię. - Czego ty jeszcze ode mnie jeszcze chcesz? Pokazałam ci dom Greenów, więc... - urwała, do czego zmusiły ją kolejne słowa, jakie dotarły do jej uszu.
Krokodyl. Jebany krokodyl. To była kwintesencja tego dnia. Pieprzona wisienka na torcie. Właśnie tego jej brakowała, tego potrzebowała, żeby dopełnić wypad do Saphire RIver. Zajekurwabiście.
- Żartujesz? - zamarła z papierosem tuż przy ustach. Czy nie powinna teraz spierdalać jak najdalej? Poruszając się w tempie konduktu pogrzebowego gad na pewno ją dostrzeże i dopadnie, a życie było jej jeszcze miłe. W sumie to nie było takie złe, nawet je lubiła.
Nie wpadła w panikę; ostatni raz zaciągnęła się papierosem i rzuciła go pod nogi, nadeptując na niedopałek, kiedy powoli zmierzała w kierunku okna, z którego jeszcze chwilę temu zdołała się wyślizgnąć. Jeden krok, drugi, następny. Jeszcze tylko trzy metry, może cztery. Stąpała po mokrej ziemi, a przy każdej próbie podniesienia nogi, trampki grzęzły jej w błocie. W końcu dopadła do parapetu i wciągnęła się do środka o własnych siłach. Miała silne uda i ramiona, więc nie miała z tym większego problemu i na pewno nie potrzebowała pomocy Calie, która przecież chciała, żeby sobie stąd poszła.
Dopiero stojąc w pokoju wyjrzała przez uchylone okno; psyk krokodyla wystawał z zarośli, poruszając się niespokojnie, jakby wyczuwał, że w pobliżu czaiła się niezła przekąska. Tylko z Presley nie miałby zbyt wiele pożytku, była dosyć koścista i żylasta, więc kiepski kąsek.
- No cóż - odwróciła się do Goldsworthy, przywierając tyłkiem do parapetu. - Chciałaś, żebym sobie poszła, ale chyba jesteś na mnie skazana - no co za niefart. Ciekawe, jak teraz wydostaną się na zewnątrz, bo jak na razie to czekała je noc spędzona w cuchnącej chatce Dereka i Poppy. Gorzej, jeśli któreś z nich wróci niespodziewanie do domu. Oczywiście prędzej Derek niż jego siostra, która w tajemniczych okolicznościach rozpłynęła się w powietrzu.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Im bliżej okna Prescott była, tym Calie bardziej chowała się w chatce. Po prostu do samego końca chciała mieć na oku krokodyla, a gdy okazało się, że szybki bieg i wciąganie kogoś na ostatnią chwilę nie będą potrzebne, weszła na środka i odsunęła się w duchu modląc się o to, żeby Presley nie wpadła tu z do połowy odgryzioną nogą. Akurat tego i innych złych rzeczy jej nie życzyła. Mogły się sprzeczać a Calie źle rozumieć intencje słów dziewczyny, ale aż tak źle o niej nie myślała. Po prostu w ostatnim czasie nie lubiła, gdy ktoś wypominał kiepskość związku, w którym tkwiła. Długo jej zeszło zrozumienie, że to prawda i już nic się nie zmieni, ale nawet mimo to wolała żeby nikt źle nie mówił o Apollo.
- Widzę, że obie skaczemy z radości – westchnęła ciężko i gdy ostatni raz zlustrowała dziewczynę wzrokiem upewniając się, że ta była cała, wolnym krokiem podeszła do kanapy. Zgarnęła z niej zaległe rzeczy, okruszki oraz resztki żarcia, aż wreszcie mogła usiąść i czekać. Nie pozostało nic innego chyba, że jedna z nich zdecyduje się wyrzucić tę drugą za okno.
Zdjęła plecak i bez względu na to, czy kanapa się kleiła, oparła się o nią na moment zamykając oczy. Była gotowa na drzemkę i gdyby nie istniała możliwość, że Derek wpadnie tu w każdej chwili, skusiłaby się na tę opcję.
Zerknęła na Presley, ale nawet jej nie zaczepiała. Chyba obie miały dość.
Skoro nie mogła spać, to sięgnęła do plecaka i wyjęła z niego notatnik oraz kartkę znalezioną na lodówce. Zgarnęła także batona, który leżał gdzieś na dnie. Otworzyła go i ugryzła kawałek jeszcze raz czytając słowa zapisane pismem Poppy. Zanotowała miasto „Adelaide” a obok ze znakiem zapytania zapisała „nowa siedziba The Family?”. Wiele plotek sugerowało, że odłam komuny powstał w innym mieście, ale nikt specjalnie się tym nie zainteresował zwłaszcza, że tamci ani się nie rzucali się w oczy tak samo, jak kiedyś.
Wzięła kolejny kęs i przeżuwając go odłożyła długopis. Połamała batona, wstała z miejsca i podeszła do Prescott, w której dłonie wcisnęła połówkę pozostałą w papierku. Nic nie mówiąc wróciła na miejsce i zaczęła notować dalej. Przepisała list od Poppy, który postanowiła odwiesić z powrotem na lodówkę, ale nie od razu. Miała jeszcze czas, dopóki krokodyl sobie nie pójdzie. Oby to było szybciej niż dłużej, bo nie zniesie tej ciszy panującej między nią a Presley. Nie tuż po tym, gdy chciała, żeby dziewczyna sobie poszła.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Spędzenie nieokreślonej ilości czasu z Calie nie było jej spełnieniem marzeń, ale na razie nie dało się tego przeskoczyć, bo równie mocno, jak Pres nie chciała być z dziewczyną sam na sam, nie chciała zostać pożarta przez czającego się w krzakach krokodyla. Z dwojga złego wybrała towarzystwo Goldsworthy, chociaż ta dała jej jasno do zrozumienia, żeby sobie poszła. No i jak sobie poszła, to prawie umarła, więc wolała siedzieć w tej chatce i nie odzywać się, dopóki nie nadejdzie taka konieczność.
Przycupnęła na papierosie i gdy Calie coś tam bazgrała w swoich notatkach, odpaliła papierosa i wypuściła dym kącikiem ust, a ten wysmyknął się przez uchylone okno. Za batona, którego wciśnięto jej w dłoń, podziękowała skinieniem głowy, jednak tę połówkę w papierku odłożyła na bok. Nie była głodna, za to chętnie napiłaby się piwa. Dlatego dopaliła fajkę, wyrzuciła niedopałek za okno i zeskoczyła z parapetu, kierując swoje kroki do kuchni. Tam szarpnęła za drzwiczki lodówki; oprócz kilku konserw, spleśniałego sera, który na pewno pierwotnie nie miał być spleśniały i pudełka z kilkoma jajkami, znalazła też kilka puszek z piwem. Wszystkie szczelnie zamknięte, więc nie mogły się popsuć, chociaż Presley, tak na wszelki wypadek, rzuciła jeszcze okiem na datę ważności.
- Są w lodówce, jeśli masz ochotę - oznajmiła krótko po wejściu do salonu, po czym wróciła na swoje miejsce. W powietrzu uniosło się charakterystyczne pstryknięcie otwieranej puszki i syk ulatniającego się gazu. - Nie widzę go - dodała, wlepiając ślepia w szybkę; na zewnątrz robiła się szarówka, więc jeszcze chwila i nastanie noc, a o tej porze, dokładnie w tej części Saphire River, robiło się dosyć nieprzyjemnie, z czego Goldsworthy na pewno doskonale zdawała sobie sprawę, w końcu mieszkała po drugiej stronie dzielnicy. - Chyba możemy już wyjść - wprawdzie istniało prawdopodobieństwo, że gad był bardzo przebiegły i celowo głębiej ukrył się w zaroślach, żeby jego potencjalne ofiary straciły czujność, ale gdyby Prescott podążała takim rozumowaniem, to chyba zostałyby w domu Greenów na zawsze, a taka wizja nie była zbyt optymistyczna i chyba w tej kwestii Calie przyznałaby Presley rację.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Miała ochotę na piwo. Presley nawet sobie nie wyobrażała, jak bardzo Calie ostatnio chciała się napić. Pragnęła na moment zapomnieć, odlecieć w dobry klimat i nie zastanawiać się nad wieloma sprawami, które ją przytłaczały. Zamiast tego, musiała fiksować się pracą i śledztwem. Wdrażała się w nie tak bardzo, że nawet nie widziała niczego złego w wejściu do obcego domu. We włamaniu; bo cholera trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Jak tak dalej pójdzie, to trafi do pani i będzie jedną z tych lasek, co urodzą dziecko za kratami. Idealna perspektywa dla kogoś takiego, jak Calie, której jedyną rolą w więzieniu byłoby zostanie czyjąś suczką/niunią/laską. Jak zwał tak zwał.
Czemu w ogóle o tym myślała?
Ah tak, włamała się do czyjegoś domu, wciągnęła w to Prescott, którą po chwili wyrzuciła za drzwi i starała się nie mówić nic na temat palenia, które z reguły jej nie przeszkadzało, ale teraz wolała nie uczestniczyć w biernym paleniu.
Ale piwa by się napiła.
- Jesteś rozchwiana – szepnęła pod nosem krytykując samą siebie. Tak niestabilna emocjonalnie, to już dawno nie była, co jak sądziła miało ścisły związek z ciążą i stresem, przez który skórka wokół paznokci wyglądała jak po zjedzeniu przez szarańcze.
Uniosła spojrzenie znad notatnika i sprawdziła godzinę oceniając mniej więcej, ile czasu minęło.
- Poczekajmy jeszcze trochę – zasugerowała spokojnie, jakby przed chwilą wcale nie zamierzały w niezgodzie rozejść się w swoje strony. – Może jeszcze się gdzieś czaić, a jeżeli jest głodny, będzie czekać w nieskończoność. – Odłożyła notatnik na bok i wzięła kartkę, którą wcześniej zwędziła z lodówki. Wróciła do części kuchennej i odwiesiła znalezisko raz jeszcze patrząc na resztę magnesów. Zawiesiła spojrzenie na bilecie z koncertu i zastanowiła się, kiedy ostatnio na jakimś była. Doszła też do wniosku, że przez kolejnych osiemnaście lat na żaden nie pójdzie i dobiło ją to, bo nawet nie mogła liczyć na dawce plemników.
- Jak ty się zachowujesz? – Oparła czoło o lodówkę zastanawiając się nad wszystkimi osobami, które od siebie odsunęła i jak wiele razy ostatnio zachowywała się irracjonalnie. – Przepraszam – odparła, ale wiedziała, że to było za cicho. Odsunęła się od lodówki, przeszła parę kroków i zatrzymując się w progu małego saloniku głośniej powtórzyła: – Przepraszam, że cię w to wciągnęłam. We włamanie i teraz jeszcze w ryzyko zostania pożartym. – Prychnęła, bo dla kogoś niezorientowanego brzmiałoby to jak abstrakcja. Równie abstrakcyjne było ich ostatnie spotkanie; inne od wielu poprzednich, które były krótkie i intensywne. – Dziękuję, że mi pomogłaś i chyba w ramach wdzięczności powinnam obiecać ci, że to ostatni raz. - Podeszła do kanapy i zaczęła pakować swoje rzeczy do plecaka. - Ostatni raz wciągam cię w te szaleństwa. Ostatni raz skaczemy sobie do gardeł. – Mniej lub bardziej efektownie. – Ostatni raz masz ze mną do czynienia. To chyba będzie fair, jak zejdę ci z oczu i dam spokój. – Wcześniej też jej to całkiem nieźle szło, ale teraz postara się bardziej. Że gdy znów na siebie wpadną, to po prostu zignoruje i pójdzie dalej. Nie będzie zaczepiać.
Chociaż tyle mogła zrobić dla Presley.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Jeśli jest głodny i będzie czaił się w nieskończoność, to nigdy stąd nie wyjdziemy - podsumowała jej wypowiedź i upiła kilka łyków piwa. Nie było zimne, ale co się dziwić, Derek pewnie nie płacił rachunków od niepamiętnych czasów, więc jakim cudem lodówka miałaby działać? No właśnie. Mimo to nie miała zamiaru wybrzydzać, bo i tak nic innego jej nie pozostała. Chciała dobrze, a wyszło jak zwykle. Jakie to było dla niej typowe.
Presley miała tendencję do psucia wszystkiego, czego się dotknęła. Relacji, rzeczy, momentów. Chyba zdążyła do tego przywyknąć. A jednak i tak pluła sobie w brodę, że przebiegła przez ulicę i pomogła Calie, chociaż Derek i Larry nie zrobiliby jej nic złego. To dlaczego zostawiła znajomych, odpuściła sobie wyśmienitą imprezę i przyjechała z nią do Saphire River, żeby pokazać jej dom Greenów, skoro w zamian i tak kazano jej spadać? Kretynka.
- Daruj sobie - machnęła niedbale ręką, kiedy dziewczyna wyskoczyła nagle z przeprosinami. Nie były jej do niczego potrzebne. Mogła teraz siedzieć w knajpie, pić którąś już kolejkę kolorowych szotów i zakładać się z chłopakami, że jeszcze jeden opróżniony kieliszek i zatańczy na stole. A zamiast tego siedziała tutaj z nią i nawet nie mogła sobie pójść, bo na zewnątrz grasował krokodyl. I znając szczęście Prescott, pewnie gdybym spróbowała zbliżyć się do drogi, straciłaby nogę.
To chyba będzie fair, jak zejdę ci z oczu i dam spokój. Och, serio?
- Jezu, Calie, przestań dramatyzować - wywróciła ostentacyjnie oczami, umieszczając sobie papierosa w ustach. - Ty naprawdę myślisz, że wpadam na ciebie z premedytacją? Mieszkamy w tym samym mieście i chcąc nie chcąc, będziemy się widywać. Uwierz, mi też się to nie podoba, ale nie trzeba od razu tak wszystkiego wyolbrzymiać. Chciałam ci pomóc, dlatego to zrobiłam. I pewnie gdybyś znów potrzebowała pomocy, pomogłabym ci znowu, więc przestań już pierdolić i robić z siebie pokutnicę - Presley odpaliła zapalniczkę i podsunęła płomień pod papierosową końcówkę. Nikt tutaj nie był winny, mogły odpuścić sobie te wszystkie grzeczności. To, że jakimś dziwnym trafem wciąż na siebie wpadały, to tylko i wyłącznie jakieś pieprzone zrządzenie losu. Wprawdzie Prescott mogła tylko skinąć głową i dać sobie spokój z ciągnięciem tematu, ale nie potrafiła w ten sposób. Nie lubiła siedzieć cicho, kiedy sytuacje nie były do końca wyjaśnione. A Calie ewidentnie zasługiwała teraz na zjebę za pieprzenie takich głupot.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- To czego ty wreszcie chcesz? – zapytała zamaszyście zapinając plecak, który puściła pozostawiając na kanapie i spojrzała na Prescott. – W kółko powtarzasz, że masz mnie gdzieś, a kiedy chcę ci to ułatwić, żebyś miała mnie gdzieś jeszcze bardziej – Przybrała dziwny ton głosu, jakby kogoś przedrzeźniała, ale jedynie chciała zaakcentować ostatnie słowa. – to się czepiasz. – Czy nie powinna się cieszyć, że już nie będzie musiała użerać się z Calie? Że nawet jak jej pomoże, to rozstaną się od razu po tym fakcie, zanim Presley znów zostanie wciągnięta w śledztwo, które także ją nie obchodziło? – Skoro tak bardzo ci się nie podoba, że na siebie wpadamy, to po prostu unikajmy takich sytuacji, bo mam dość wysłuchiwania tego, jak okropnie się ze mną męczysz albo jak obojętna ci jestem. – Miała w około siebie lepsze osoby, a przynajmniej takie, które chciały z nią przebywać i nagle jak Apollo nie unikały dotykania jej tylko dlatego bo była w pieprzonej ciąży. Jakby nabawiła się jakiejś zaraźliwej śmiertelnej choroby albo została oblana kwasem i teraz nie miała połowy twarzy. - Kiedyś parę razy się macałyśmy, było fajnie, ale to tyle. Nie jestem masochistką, żeby ciągle wysłuchiwać twojej krytyki na mój temat. - Konkretnie to głównie na temat związku, który mentalnie we własnej głowie już zakończyła, ale były też inne rzeczy godne negatywnej oceny Presley. – Wystarczy, że mój chłopak nie chce mnie dotknąć. – To był ewidentny koniec. Nie jego niechęć do niej a to, jak się zachował. Trudno, najwyżej Calie zostanie sama z dzieckiem. Lepsze to od poczucia, że było się jakąś trędowatą. Kiedyś (zaledwie parę dni temu) pożądaną a teraz niechcianą przez łatkę „kobieta w ciąży”.
- Znajdź sobie kogoś innego do kopania i pomagania, a potem znów kopania i pomagania z tą swoją obojętnością. – Dłonią zakreśliła kółko w powietrzu i sięgnęła po plecak, który zamierzała założyć i pójść sobie na drugi koniec chatki. Może uda jej się otworzyć inne okno? Jeżeli tak, to może krokodyl nie ogarnie i nie pogna za nią jak oszalały? Równie dobrze mogło już go nie być. Po okolicy chodziły różne zwierzęta, nawet te domowe i nieraz po sąsiadach mówiło się o licznych zniknięciach kotów oraz psów. Kto normalny w tej okolicy trzymał pupila? Przecież to jak darmowa dostawa jedzenia dla tutejszej fauny.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Prychnęła pod nosem, poirytowana sytuacją i słowami, jakie padały w jej kierunku. Nie lubiła, kiedy ktoś na nią naskakiwał bez powodu, a Calie zrobiła to kolejny raz w przeciągu kilku chwil. Najpierw, gdy kazała jej spadać, a teraz rzucała się jak wesz w grzebieniu i robiła z siebie męczennicę.
- Ja się czepiam? - zeskoczyła z parapetu, wypuszczając wcześniej kłębek dymu przez uchylone okno. - Po prostu próbuję ci pokazać, jakie bzdury wygadujesz - jezu, zachowywały się jak stare małżeństwo, a przecież nawet się nie lubiły. - Uwierz, jakby miała taką moc, żeby unikać wszystkich miejsc, w których się pojawiasz, na pewno bym jej użyła. Tylko to niestety tak nie działa - pstryknęła niedopałkiem na zewnątrz, a ten wylądował gdzieś w trawie, niedaleko zarośli, w których chował się krokodyl. - To, że utkwiłyśmy tutaj jest do dupy, sama musisz przyznać, ale nie mam pojęcia, co chcesz udowodnić tym, że chcesz ułatwić mi życie i schodzić mi z drogi - Presley była dorosła i mniej lub lepiej radziła sobie w świecie, ale nie potrzebowała żadnej łaski. Może i napomknęła raz czy dwa (pewnie z trzydzieści razy), że Goldsworthy była jej obojętna i że spędzanie z nią czasu w tej obskurnej chatce nie było najlepszą atrakcją, ale czy ona nie myślała podobnie? Czy dla niej to też nie było zwykłą męczarnią? Sytuacja była patowa, ale musiały jakoś to przetrwać.
- Starałam się. Nie umiem być na siłę miła, ale próbowałam siedzieć cicho, żebyś mogła tam sobie dłubać w tym swoim kajeciku i szukać dowodów na zaginięcie Poppy. Ale skoro uważasz, że kopię cię na każdym kroku, żeby potem ratować ci tyłek i później znów zrównać z ziemią, to chyba nie mam nic na swoją obronę - nawet uniosła rękę z piwem, dając dziewczynie do zrozumienia, że odpuszcza. Nie chciała się już sprzeczać o coś, co nie miało najmniejszego sensu. I nigdy nie powiedziała, że nie chciała jej dotykać i że się nią brzydzi. Ale jakie to miało znaczenie? Nawet, jakby chciała ją dotknąć, to i tak nie miała prawa tego robić. Nie wnikała jednak, dlaczego Apollo zachowywał się tak, a nie inaczej. Najwyraźniej był skończonym durniem. Albo gejem.
Cała ta konwersacja nie trzymała się kupy. Najwyraźniej potrafiły tylko na siebie warczeć i mówić sobie, jakie były pokurwione. Nie dosłownie, ale nie trzeba było być wielce uczonym, żeby móc to wywnioskować z padających słów.
Omiotła wzrokiem pokój, ale nie za bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić, dlatego znów przeniosła spojrzenie jasnych oczu na Calie.
- A ty dokąd? - zapytała zauważając, że dziewczyna zarzuca plecak na ramię. No jasne, niech ucieknie i zostawi ją w tej chatce całkiem samą. Śmiało, droga wolna.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ
cron