25 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
studentka literatury dorabiająca w barze, która opiekuje się chorą matką po śmierci ojca i próbuje uciec od niekoniecznie legalnego życia, w które wplątała się parę lat temu
1
Będąc na jej miejscu, kto w ogóle miałby czas gotować? Jeżdżąc między uczelnią, barem a domem, czasem jeszcze sklepem czy innymi miejscami, w których musi coś załatwić, na pewno nie ma czasu na zabawy w kuchni. Tylko jakieś szybkie śniadanie, a kolejne posiłki je już na mieście bądź zamawia na wynos. O tyle dobrze, że matka ma odrobinę lepiej, bo jej czasem ugotuje coś opiekunka — ma więc pewność, że je coś konkretnego, a nie same krakersy, które tak uwielbia.
Czasem jednak, kiedy akurat ma wolne zarówno od pracy, jak i od uczelni (a to naprawdę zdarza się bardzo rzadko), zakłada fartuch i próbuje coś w kuchni wyczarować. Raz jest to jakiś sycący posiłek, innym razem zaś jakieś ciasto czy ciasteczka, które zawsze poprawiają matce humor. Wiedząc więc, jak bardzo starsza Huxley uwielbia pączki, dzisiejszego dnia to właśnie za to się zabrała — a raczej zabrały się, ponieważ jej matka postanowiła jej pomóc. Elia zaś nie miała serca jej odmówić, szczególnie że dzisiaj był jeden z tych lepszych dni; tych, podczas których najbardziej przypomina dawną siebie. I choć najchętniej spędziłaby cały ten dzień z nią, po południu musiała wyskoczyć do miasta, aby załatwić wszystkie sprawy, z którymi ostatnio zwlekała.
Naprawdę liczyła na to, że kiedy wróci, jej matka nadal będzie w dobrym humorze. Ledwo jednak weszła do domu, opiekunka poinformowała ją, że kobieta znowu uciekła i (po raz kolejny!) wylądowała na komendzie straży pożarnej, szukając swojego męża. I choć nie musiała jej stamtąd odbierać, bo zrobiła to właśnie pani Hawkins zanim Elia zdążyła wrócić do domu, panna Huxley mimo wszystko poczuła się w obowiązku (ponownie) przeprosić komendanta za zachowanie swojej matki. Spakowała więc większość zrobionych przez nią pączków i ruszyła w stronę komendy, zastanawiając się ile jeszcze razy powtórzy się ta sama sytuacja.
Od swoich myśli odrywa się w tym samym momencie, w którym przekracza próg ogromnego, dobrze jej znanego budynku. Nie musi nawet pytać o drogę, bo doskonale ją zna — w ostatnim czasie pokonywała ją o wiele razy za dużo. Po chwili podchodzi do odpowiednich, nieco uchylonych drzwi, i puka w nie delikatnie, zaraz potem zaglądając do środka. Zamiast jednak zastać siedzącego za biurkiem komendanta, na krześle widzi jego zastępcę. Całe szczęście wcale nie przekreśla to jej planu.
Dzień dobry — wita się, uśmiechając się lekko, gdy niepewnie wchodzi do środka niewielkiego pomieszczenia. — Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, ale w zasadzie ja tylko na chwilę… Słyszałam, że moja mama znowu sprawiła kłopot, więc pomyślałam, że wpadnę i przeproszę. Znowu — wzdycha ciężko, ale wciąż delikatnie się uśmiecha. Zaraz potem stawia na biurku przed mężczyzną opakowanie pączków. — Mam nadzieję, że lubicie pączki. Domowe, dzisiaj smażone — dodaje, chowając dłonie do tylnych kieszeni swoich jeansów.

Duke Buckley
powitalny kokos
nick