Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To właśnie ta umiejętność pozwoliła mu przetrwać te wszystkie lata. Kiedy nie chciał o czymś rozmawiać, po prostu obracał wszystko w jakiś znakomity żart. Z jego strony był to prosty sygnał, że nie da z siebie za dużo wyciągnąć. Większość osób szybko to podłapywała i wiedziała kiedy załącza swój moduł obronny. Jak widać Ella również szybko połapała się w jego gierkach. I tak za dużo jej już powiedział o swojej samotności. Nie był z tych facetów, którzy dużo rozmawiają na temat swoich uczuć. Wiedział jakie decyzje podjął, które doprowadziły go do tego momentu, nie było sensu tego dalej roztrząsać. Był pogodzony z tym, jak to wszystko wygląda. Nie miał przecież tak źle. Życie wiecznego singla nie było takie złe jak niektórzy to malowali. Ludzie mieli gorzej. Miał przynajmniej karierę, która stała się jego kochanką. W dodatku taką, która jest całkiem pożyteczna dla świata. Mógł skończyć o wiele gorzej.
- Tak, nie wiem czy wiedziałaś, ale kiedyś pisałem pod pseudonimem Paulo Coelho. - zaśmiał się na jej małą pochwałę.
Nie uważał żeby tym tekstem odkrył coś niesamowitego. Rzucił to właściwie bardziej od niechcenia, w formie małej anegdotki, czy życiowego spostrzeżenia. Daleko mu było do jakiegoś życiowego kołcza. Od takich rzeczy wolał trzymać się z daleka. Jak widać swojego życia nawet do końca nie był w stanie ogarnąć. Bo może miał całkiem dobrą i ważną pracę. Mieszkanie na własność i świetny jacht, ale w tym, co się naprawdę liczyło, czyli relacjach, zdecydowanie średnio sobie radził. Część z tego na pewno wyniósł z domu. Będąc dzieckiem rozwodników nie miał najlepszego wzorca zdrowych relacji. Wybrał kilka elementów które chciał od matki oraz ojca, co razem złożyło do kupy osobę, która niczego romantycznego po prostu nie potrafiła utrzymać. Z tych, czy innych powodów. Nie zamierzał więc teraz udawać, że wie coś więcej niż ona. Z ich dwojga to jej lepiej to szło. Chociaż tak, myślał, że do tej pory będzie już miała męża i pewnie przynajmniej dwójkę dzieci.
- Z tatą? Niezbyt. - rozsiadł się nieco wygodniej dolewając sobie wina spoglądając na niknący ląd za nimi - Zdradzał moją mamę, więc nie było nawet takiej opcji żebyśmy się do niego odezwali. Z resztą sam też nie wydawał się bardzo zainteresowany utrzymywaniem kontaktu. Minęły lata odkąd pierwszy raz porozmawialiśmy przez telefon. Dopiero po tym jak mama mu wybaczyła. - upił dość spory łyk nie lubiąc rozmawiać o tym etapie swojego życia.
Co prawda kiedy wszystko wyszło na jaw był już odchowany. Chodził na studia, więc nie mógł powiedzieć, że wychowywał się bez rodzica. Ale cholera, też go wtedy potrzebował. Przechodził przez wiele zmian w swoim życiu i przydałby mu się męski punkt widzenia. Trudno było przejść z beztroskiego chłopaka do właściwie głowy rodziny. Został ze swoją mamą i siostrą, więc naturalnie musiał objąć tę rolę. Ojciec odebrał mu znaczą część beztroskiego, studenckiego życia.
- Doceniam zaproszenie Ella, ale myślę, że Anthony miałby coś do powiedzenia na ten temat. Myślę, że to jego powinnaś ze sobą zabrać. Nie utrzymuję z nimi kontaktu. Dziwnie byłoby się tam tak po prostu pojawić. - wzruszył ramionami nie mając na to jakoś specjalnej ochoty.
Kiedyś rzeczywiście był duszą towarzystwa. Otaczał się wieloma grupami znajomych. Teraz jednak wolał po prostu mieć kilka sprawdzonych osób, do których mógł zawsze uderzyć. Nie potrzebował nowych relacji, a przynajmniej tak mu się wydawało. Co więcej nie zamierzał wchodzić pomiędzy swojego byłego aplikanta a swoją byłą dziewczynę. Za to też mógł podziękować swojemu tatusiowi. Nie popełni jego błędów. Nie rozbije żadnej relacji.
- W sensie od tego czy przypadkiem zgubię cię dzisiaj za burtą? - zaśmiał się cicho zza jej pleców.
Tak, znów zbywał poważniejszy temat żartem bo tak po prostu było najłatwiej. Nie chciał się nawet zastanawiać nad tym, co mogła mieć do końca na myśli. Czy chodziło tylko o relacje koleżeńskie, czy coś więcej. Była z Anthonym, to wyznaczało dla niego wielką, czerwoną granicę. Nawet jeśli czasami dla zabawy z nią flirtował.
- Może skoczysz po ten swój piknik? Pod pokładem może też być jakiś koc. Ja nas w tym czasie gdzieś zakotwiczę. - wstał by odebrać jej władzę nad sterami.
Kiedy zniknęła w kabinach on zajął się wszystkimi przygotowaniami by mogli na chwilę po prostu przysiąść i nacieszyć się widokiem. Złożył żagiel, spuścił kotwicę i stanął na dziobie powoli kończąc kolejną już lampkę wina.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Żałowala, że poruszyła temat jego rodziny. Nie znała aż takich szczegółów, a po relacji Lance'a zrozumiała, że rozmowa o tym nadal była dla niego ciężkim doświadczeniem. Nie robiła tego jednak ze względu na ciekawość, chciała po prostu, zupełnie po przyjacielsku, nadrobić jakiś skrawek jego życia. No chyba, że ich relacja nie obejmowała aż takich czeluści rodzinnych niesnasek, o czym po prostu Ella nie miała pojęcia. Z biegiem czasu można wierzyć, że nabierze więcej doświadczenia w zadawaniu pytań i swój ciekawski nos przestanie wpychać tam, gdzie nie powinna. - Ale teraz jest chyba lepiej. - tak przynajmniej sądziła po decyzji podjętej przez bruneta co do opieki nad ojcem. Bo skoro miałby do niego żal, raczej nie podjąłby się wyzwania związanego z pomocą. Mogła się jednak mylić, jak wielokrotnie dotąd. Nic przecież nie mogło być takie, jak się wydawało. Wiele przykrości skrywało się pod płaszczykiem idealnych relacji. Sama wiedziała to po swojej rodzinie.
- Jeśli Anthony okaże się być prawdomówny, to jest duże prawdopodobieństwo, że po dzisiejszym dniu się do mnie nie odezwie. - postawione jej przed wyjściem ultimatum było dość stanowcze. Ella miała świadomość konsekwencji, jednak nie chciała już dłużej uzależniać swoich decyzji od opinii innych ludzi. Tym bardziej, że zgodnie z prawdą poinformowała aplikanta o dzisiejszym spotkaniu. Jednak on zechciał stawiać warunki, które nie do końca przypadły jej do gustu. - I w porządku, rozumiem Cię. - wcale nie musiał mieć ochoty na odkopywanie starych znajomości. Mógł przywyknąć do nowego życia i takie schadzki nie musiały sprawiać mu przyjemności. Ona natomiast nie czuła się odpowiednią osobą ku temu, aby namawiać go do uczestnictwa w życiu ich dawnych znajomych. Padła propozycja, nadeszła odmowa i pogodziła się z taką koleją rzeczy. Już dawno zrozumiała, że chodzenie na takie imprezy samej nie było wcale takie złe; nikt przynajmniej nie stał nad uchem i nie przeliczał ilości zjedzonych deserów czy wypitych kieliszków. Bezkarnie mogła też tańczyć z wszystkimi wujkami, nie musząc się później tłumaczyć ze swojego zachowania.
Kolejny żart. Tak niewinny, a jednak odbijający się echem w jej głowie. Przez minisekundę jej usta drgnęły w lekkim uśmiechu, jednak spojrzenie nie ujawniło żadnych emocji. Przyjęła go jak coś oczywistego, coś na co czekała. Być może właśnie w tej sekundzie zrozumiała, że po prostu nie-było-sensu. Dużo stabilniejszym gruntem były przyziemne sprawy, rozmawianie o opiniach na temat obejrzanych filmów czy wyrażania niechęci co do porannej, lichej kawy. Przynajmniej wtedy nie musiała mierzyć się z wymijającymi żartami, które były dla niej niczym innym niż znakiem pod tytułem nie idź w tę stronę, Ella.
- Jakbyś zgadł. - równie radośnie co on, jednak może bardziej teatralnie, przyznała mu rację i poszła w ten żart. W zasadzie nic innego jej nie pozostało jak dostosowanie się do aktualnej sytuacji.
Posłusznie przystała na propozycję, oddając w męskie dłonie ster. Jej zabawa dobiegła końca, czego absolutnie nie miała mu za złe. Wprawdzie już zaczęła się delikatnie nudzić, więc wdzięczna mu nawet była za propozycję pikniku. Zanim jednak udała się na poszukiwanie koca, jak na marynarza przystało, zasalutowała po raz kolejny i opuściła posterunek.
Przygotowywanie miejsca ich posiłku poszło jej dość sprawnie gdyż nie mieli ze sobą zbyt dużej ilości asortymentu; na kraciastym kocu spoczęło plastikowe pudełko pełne kawałków owoców, butelka wina, czekająca na opróżnienie, poranne croissanty i zestaw słonych przekąsek. Dość licho jak na tak ekskluzywne warunki, jednak okoliczności wynagradzały wiele. Zajęła wolne miejsce na kocu, gdzie w końcu w spokoju mogła opróżnić swój kieliszek. Mogła nawet dolać sobie drugą turę, coby wyrównać stan wypitego alkoholu z kompanem. I wyglądało na to, że skończył się jej repertuar trudnych pytań na dziś i postanowiła cieszyć się piękną pogodą i delikatnie kołyszącym się jachtem.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Tak, teraz jest już lepiej. - przyznał przytakując głową - Mama mu wybaczyła, ja siłą rzeczy też. To było lata temu. Nie mogę go całkowicie wykreślić ze swojego życia. To jednak mój ojciec. Teraz, kiedy potrzebuje pomocy nie mogę się od niego odwrócić, a mama przecież nie będzie znów przenosić tutaj całego życia. Mnie było łatwiej to wszystko zorganizować.
Na razie nie wspominał o tym, że wyjazd z Melbourne był mu tak naprawdę na rękę. W kontekście tego, o czym rozmawiali nie miało to większego znaczenia. Był wolny, nie miał żadnych zobowiązań, więc to naturalne, że podjął tę rękawicę od życia i przeprowadził się z powrotem w rodzinne strony. Kariera zawsze była dla niego ważna, lecz nie pod względem jakiegoś prestiżu płynącego z jego roli, choć to było z początku zachęcające, więc przyjęcie gorzej płatnej posady nie było dla niego problemem. Tak długo jak nadal mógł wsadzać przestępców za kratki będzie z siebie zadowolony. Przy okazji rzeczywiście odbuduje trochę relacji z ojcem na jego stare lata. Wszyscy w tym wypadku wygrywali. Tak po prostu było najlepiej.
Uniósł nieco zaskoczony brew gdy usłyszał o warunkach stawianych przez jej partnera. Nie dziwił go sam fakt, że takowe padły, bo poniekąd go rozumiał. Raczej żaden facet nie chciałby puścić swojej dziewczyny na samotny rejs z byłym chłopakiem. Do tego takim, który obiektywnie patrząc w wielu rzeczach był po prostu lepszy. Chyba nawet najbardziej pewny siebie mężczyzna doznałby pewnego dyskomfortu. Nie, to, co go zaskoczyło to to, że Ella mimo wszystko pojawiła się na jego jachcie. Skoro budowali relację przyjacielską nie byłoby nic złego gdyby mu odmówiła. Nawet w ostatniej chwili. Gdyby powiedziała mu prawdę, że Anthony nie jest z tym do końca w porządku, całkowicie by to zrozumiał. Dlaczego więc ryzykowała swoim związkiem żeby spędzić z nim ten jeden dzień? Nie miał pojęcia i nie zamierzał pytać. To tak naprawdę nie była jego sprawa. Na razie wierzył, że jakoś uda im się to wszystko wyjaśnić. Jak będzie trzeba nawet podpisze coś, że ani razu nie ściągnął swojej koszuli, czy cokolwiek uspokoi jego byłego aplikanta. Nie chciał wchodzić z butami w jej życie. Nie tak to wszystko miało wyglądać.
Tymi żartami rzeczywiście poniekąd dawał jej do zrozumienia, że konwersacja schodzi na tory, którymi niekoniecznie chciał podążać. Wyżalanie się po prostu nie było w jego naturze. Starał się po prostu iść do przodu. Godzić się z tym jak wygląda jego życie, może coś zmienić, ale podążać naprzód, bo ile można patrzeć w przeszłość? Wydawało mu się, że tak jest po prostu najlepiej.
Częściowo pewnie zdawał sobie sprawę, że prowadzenie łodzi nie jest tak emocjonujące jak samochodu. Tutaj mieli przed sobą po prostu bezkres oceanu, nikt im nie przeszkadzał, fale były łagodne, więc teoretycznie nic im nie zagrażało. Ile można trzymać koło tylko po to żeby je trzymać. Normalnie pewnie wypłynąłby jeszcze o kilka kilometrów dalej, ale nie chciał jej od razu rzucać na głęboką wodę. Pozwolił na to by ląd, choć bardzo wąski z tej perspektywy, majaczył gdzieś tam na horyzoncie. Pamiętał swój pierwszy raz na otwartych wodach. Miejscami było nieco strasznie i samotnie. Dla jej mentalnego dobrostanu lepiej by czuła nadal to połączenie ze wszystkim, co zna.
Gdy wszystko było już gotowe odnośnie kotwiczenia, a Lance nie musiał się martwić, że zaczną dryfować i trudno im później będzie znaleźć drogę do domu mógł dołączyć do Elli na kocu. Sięgnął po którąś z zimnych przekąsek, dolał sobie wina. Przez kilka minut pozwolił im po prostu być. Tu i teraz. Oczyścił umysł, nie myślał dosłownie o niczym. Dlatego wypływał w swoje wojaże. By mieć chociaż te kilka chwil spokoju kiedy nie myśli o życiu, o pracy, obowiązkach. Po prostu jest.
- O czym myślisz? - zapytał w końcu podpierając się na łokciu i obracając w jej stronę.
Miał nadzieję, że podobnie jak on, po prostu o niczym. Może dała się chociaż na chwilę ponieść atmosferze.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Anthony, jak każdy zdrowy człowiek, miał prawo do obaw względem jej dzisiejszego rejsu. Doskonale je rozumiała i mogłaby nawet pokusić się o stwierdzenie, że było duże prawdopodobieństwo, że na jego miejscu objęłaby podobną strategię. Jednak czy związku nie powinno się budować na zaufaniu? Powiedziała mu o wszystkim, zapewniła o czystych intencjach, a ten i tak postawił jej ultimatum. Do tej pory nie dawała mu nawet cienia wątpliwości co do swojego zaangażowania w ich relację, więc nie do końca rozumiała aż tak radykalne podejście. Mógł być zły, zrobić jej awanturę, ale nie mógł kazać jej wybierać. Zbyt często w swoim życiu dokonywała wyborów sugerowanych, tych które musiała podejmować dla czyjegoś dobra. Może po prostu nastał kres takiego zachowania i zechciała przerwać tę nić? W zasadzie nawet nie przejmowała się tą groźbą; jeśli faktycznie aplikant urwie z nią kontakt będzie dla niej jasne, że jedyne co miał do zaoferowania w kryzysach związku to szantaż, nie rozmowa i zaufanie. Bo prostu podeszła do tej sytuacji tak, że ta miała zweryfikować ich relację. I zamierzała przyjąć wszystko, co zaoferuje jej los. A jedynym problemem jaki pozostanie na jej głowie będzie niedziałający włącznik w kwiaciarni, który Anthony zadeklarował się naprawić i jego szczoteczka do zębów. Absolutnie nic więcej.
Mogłoby się wydawać, ze była jak dziecko, któremu podarowano nową zabawkę. Po chwili szczęścia nastąpiła po prostu nuda, która była czymś naturalnym. Nie oczekiwała żadnych większych emocji od tego rejsu, jednak gdyby przyszło jej prowadzić łódź dłużej, sama poprosiłaby o zmianę warty. Co nie znaczy, że Lance zagwarantował jej mało emocjonujące spotkanie; pewnym było, że niejednokrotnie będzie chwaliła się nowymi umiejętnościami w towarzystwie. W końcu nie każdy z jej znajomych miał przyjemność prowadzić taki sprzęt.
Odchyliła się do tyłu, podpierając jedynie łokciami na miękkim materiale koca. Przymknęła oczy, napawając się ciszą i ciepłym powietrzem rozwiewającym jej włosy. Niestety, w przeciwieństwie do bruneta nie potrafiła wyzbyć się ze swojej głowy myśli; poddawała analizie wszystko, co wydarzyło się w jej życiu podczas poprzedniego tygodnia. Robiła w myślach plany na nadchodzące obiady, rozpisywała zamówienie i zastanawiała się nad tym, jakim cudem Amber dorwała ostatnio na wyprzedaży te świetne spodnie, skoro ona nie mogła znaleźć ich na stronie internetowej sklepu.
Nie otworzyła nawet oczu gdy zadał jej pytanie. W zasadzie to nawet nie drgnęła o milimetr, chociaż tak niespodziewanie przerwał panującą ciszę. - Zastanawiam się nad tym, że liczba 73 jest niesamowita. Jest to dwudziesta pierwsza liczba pierwsza. Jej odbicie lustrzane to trzydzieści siedem, będące dwunastą liczbą pierwszą. Z kolei odbiciem lustrzanym dwunastki, jest dwadzieścia jeden, której iloczynem jest siedem i trzy, czyli siedemdziesiąt trzy. - nawet się nie zająknęła, recytując jak najpiękniejszy wierszyk ciekawostkę, która nie wiadomo czemu i nie wiadomo kiedy, zagnieździła się w jej głowie jak okropny robak, który pełzał w odmętach jej myśli i wychylał się na powierzchnię w najmniej odpowiednich momentach. - I o tym, że muszę kupić śrubokręt, bo czeka mnie naprawa włącznika w kwiaciarni. - otworzyła ospale oczy, obdarowując przy tym mężczyznę lekkim uśmiechem. Dopiero po chwili nachyliła się nad przygotowanymi przekąskami, sięgając po kawałek ananasa, który po chwili delikatnie nadgryzła. - A Ty? O czym myślałeś? - może miał jej do opowiedzenia równie ciekawą refleksję jak ta jej, dlatego wwierciła w męskie tęczówk wyczekujące spojrzenie.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ostatnim, czego Lance chciał to stawianie w jakiś sposób okoniem w relacji, którą Ella budowała z jego byłym aplikantem. Może nie miał o nim najlepszego zdania. Inaczej, gość nie był zły, ale wierzył, że jego była mogła sobie wybrać kogoś o wiele lepszego. Ufał jej wyborom i akceptował to, że wybrała akurat Anthony'ego, nawet jeśli według niego nie grali nawet w tej samej lidze. Miała prawo do własnych wyborów, a kim byłby on by w ogóle sugerować, że stać ją na więcej. Nie wiedzieli się od ponad dekady, a i on sam był średnim przykładem zdrowego życia intymnego. To z kim chciała się umawiać pozostawiał całkowicie w jej gestii. Ze swojej strony mógł się tylko postarać by było jak najmniej dwuznacznych sytuacji i w retrospektywie już z tym jachtem nie szło mu to najlepiej. Lekcja na przyszłość. Mniej romantycznych schadzek, jeśli są tylko przyjaciółmi. Po prostu rejsy łodzią kojarzyły mu się raczej z samotnością oraz trudnościami, które można napotkać na wodzie. Rzadko zdarzało się by dzień był tak piękny i spokojny, jak dzisiaj.
W jego doświadczeniu ocean chciał cię częściej zabić, niż delikatnie kołysać w słoneczny dzień, do tego w takim towarzystwie. W Melbourne najczęściej wypływał z kolegami na jakieś połowy, z których nigdy nie wracali z żadną zdobyczą, za to dość szczodrze upojeni. Raz czy dwa rzeczywiście zabrał jakąś dziewczynę na randkę, kiedy już ktoś wypaplał, że tak, posiada piękny jacht. Jednak nie wszystkim pasował taki z żaglem, większość wolała te motorówki, które jego zdaniem nie miały już żadnej duszy. Co to za zabawa kręcić tylko kołem i majstrować wajchą w tył i przód. Bez sensu.
Był całkiem ciekaw odczuć Elli odnośnie tego, czego właśnie doświadczała. Jedni czuli podobny spokój, co on. Jeszcze inni cały czas ten dreszcz emocji bo jednak byli stosunkowo daleko od lądu. Jego nowa-stara przyjaciółka natomiast całkowicie zbiła go z tropu. To brzmiało jak jakieś zadanie matematyczne, którego nawet nie próbował zrozumieć. W szkole matematyka zawsze średnio mu szła, więc wybrał sobie karierę, w której jedyne, co liczy, to co najwyżej do stu żeby postawić komuś zarzuty. Patrząc na kobietę był całkowicie skonfundowany, nawet kilka razy zamrugał jak z pewnego sławnego mema zupełnie nie rozumiejąc, co się właśnie stało.
- Ella, dobrze się czujesz? Może potrzebujesz trochę więcej cienia? Opuścić trochę żagiel? - spojrzał na nią faktycznie nieco zmartwiony jakby od tego słońca rzeczywiście trochę zwoje jej się przegrzały.
- Mogę Ci pożyczyć śrubokręt. Mam kilka na samej łodzi. - odpowiedział automatycznie na jej potrzebę, bo po co miała kupować narzędzie do jednorazowego użytku. Nie myślał nawet o tym dlaczego sama musi się podejmować takich robót, skoro ma faceta.
- O niczym. - uśmiechnął się do niej wesoło - Dla mnie to jest najlepsza rzecz w pływaniu łodzią. Czasami, jeśli pogoda pozwoli, można po prostu wyłączyć myślenie. Nie ma tu choroby mojego ojca, nowego faceta mojej mamy, przestępców, papierologii, sądów. Na kilka godzin wszystko dla mnie znika. Mogę się trochę zresetować. - podniósł się do siadu z szerokim uśmiechem patrząc na horyzont, na którym nie było zupełnie niczego i to było w tym wszystkim najpiękniejsze.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Wszystko zależało od tego, jak sobie poukładamy to w głowie. Przynajmniej takie zdanie miała Ella, która absolutnie nie odbierała dzisiejszego spotkania jako coś romantycznego. Może faktycznie dzisiejszy dzień wpisałby się idealnie w scenariusz jakiegoś łzawego filmu dla nastolatków, ale należało zachować trzeźwość umysłu. Nic się tu nie wydarzy, oprócz rozmów dwójki dorosłych ludzi, którzy wyjaśnili sobie większość spraw, a tego co nie wyjaśnili - domyślili się na swój własny sposób. Najważniejszym było, że oboje doszli do podobnych wniosków i żadne z nich nie miało zamiaru przekraczać granicy, bo po co, skoro nie było ku temu z żadnej ze stron zielonego światła?
Zaskoczona uniosła brwi i rozchyliła wargi, wskazując coś daleko przed sobą. Wyglądała na żywo zainteresowaną punktem, który próbowała przedstawić też mężczyźnie. - Patrz! Tam! - wolną ręką złapała go nawet za ramię, aby delikatnie nim potrząsnąć. Wyglądało to tak, jakby naprawdę dostrzegła coś niebywałego, coś co powinien zobaczyć jej towarzysz. - Właśnie tam odpłynęło Twoje poczucie humoru! - dodała po chwili zrezygnowana, a miejsce na jego ramieniu, które jeszcze przed chwilą dotykała w mało przyjemny sposób, teraz delikatnie pogładziła w geście pocieszenia. Uśmiechnęła się szeroko zadowolona ze swojego mało wykwintnego żartu. Miała nadzieję tylko, że przez swoje zachowanie nie zostanie wpisana na czarną listę osób Howella; bo może i nie był przyzwyczajony do takiej wersji blondynki, jednak i jej zdarzało się zejść z tonu. - Ale to miłe, że się zmartwiłeś moim stanem zdrowia. - przyznała z dumą, ponownie odchylając swoje ciało i opierając swój ciężar na łokciu. - Ty ... - wskazała wolną rękę w jego stronę. - .. martwisz się .. - tu celowo przedłużyła swoje słowa, aby przez moment zaakcentować ich sens ponownym uśmiechem pełnym rozczulenia. - o mnie. - tym razem wskazała na siebie, dumnie unosząc podbródek. Przynajmniej miała w tym sporo zabawy, bo nie chodziło w tym wszystkim o to, aby przyznał jej rację. Chciała potestować jego granice, a przy tym nie narażać go na zbytnie nieprzyjemności, które mogłyby poskutkować kolejnym spięciem.
Martwisz się o mnie. - ułożyła usta na kształt tego zdania, a następnie sięgnęła po kolejny kawałek owocu. Może faktycznie słońce zaczynało działać na nią negatywnie?
Podstawowe roboty domowe wykonywała bez zarzutu, więc tak drobna naprawa nie zrobi nawet na niej wrażenia. Mieszkała w rozpadającym się domu, musiała radzić sobie z niedogodnościami wynikającymi z tego stanu rzeczy, a nabycie śrubokręta wydawało się być całkiem logicznym wyjściem. W zasadzie logicznie byłoby nabyć cały zestaw małego majsterkowicza, ale o to chyba poprosi na najbliższą gwiazdkę. - W takim razie potrzebuję takiego płaskiego. - skoro zaoferował pomoc, czemu miałaby iść w niepotrzebne koszty. Grzechem byłoby odrzucić taką propozycję.
O niczym. Myślenie o niczym było abstrakcją. Nie wierzyła, że można tak po prostu się wyłączyć. - Jakim cudem mężczyźni dowodzą armią, podbijają świat, zdobywają oceany, robią ogromne kariery i przy tym wszystkim mogą myśleć o niczym. - czy było jakieś racjonalne wytłumaczenie tego zjawiska? Jeśli tak, chętnie przyjęłaby jakąś teorię, dzięki której nie musiałaby więcej się głowić nad tym zagadnieniem. Na znak swojego niezrozumienia westchnęła nawet cicho i upiła kilka kolejnych łyków alkoholu, tego nie dało się przejść na trzeźwo. - Kobiety wyłączają się tylko w jednej sytuacji. - przyznała szczerze, dochodząc do wniosku, że podobny proces w przypadku kobiet może zajść tylko w jednym przypadku. One nawet podczas składania prania myślały nad posłaniem swoich nienarodzonych dzieci na studia.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Musiał przyznać, że tym razem go nabrała. Kiedy zaczęła wskazywać na coś na horyzoncie, faktycznie odwrócił się przez ramię i zaczął szukać czegoś, co mogło okazać się tylko fatamorganą. W końcu tak, przez chwilę faktycznie martwił się, że słońce jej zaszkodziło, zwoje jej się przegrzały, a teraz widzi jakichś gorących syrenów wartych grzechu? To by tylko potwierdziło jego domysły i sprawiło, że czym prędzej złapałby za koło żeby zawrócić ich do portu, albo chociaż wrzucić ją pod pokład żeby trochę odpoczęła. Przez chwilę rzeczywiście pozwoliła mu myśleć, że coś jest z nią nie tak aż w końcu wspomniała o tym poczuciu humoru. Początkowo spojrzał na nią z pewnym wyrzutem, ale za chwilę po prostu parsknął śmiechem. Tym razem naprawdę jej się udało. Do tego stopnia, że aż mu oczy ze śmiechu lekko załzawiły, więc musiał ściągnąć okulary żeby je przetrzeć. Dawno się tak nie uśmiał i był jej za to wdzięczny okazując to po prostu szerokim i ciepłym uśmiechem skierowanym w jej stronę.
- Tak, martwię się o Ciebie. - przyznał bez większych trudności nie mając do końca pojęcia dlaczego robi z tego takie przedstawienie - Byliśmy w sobie zakochani. Nadal mi na tobie zależy Ella. Czy to aż takie dziwne? - uśmiechnął się nawet nieco tą reakcją rozczulony.
Może nie rozstali się w najlepszych warunkach, ale było to głównie przez niego. Więc jeśli ktokolwiek mógłby być na kogoś zły to ona na niego. W zaistniałej sytuacji nie mógł jej do końca powiedzieć, że jedna z pierwszych rzeczy, o których pomyślał, kiedy tu przyjechał to by ją odnaleźć. Może nawet dać im kolejną szansę. To by się zaliczało do wchodzenia z butami w jej życie, a tego nie zamierzał robić. Mógł natomiast bez bicia przyznać, że nadal mu na niej zależy i oczywiście, że się o nią martwi. Przecież te wszystkie teksty o tym, że jej aktualny amant jest dużo poniżej jej ligi nie były zgryźliwe czy złośliwe. Po prostu dawał jej do zrozumienia, że zasługuje na więcej. W swój pokręcony sposób oczywiście.
- Jak wrócimy to dam Ci do przejrzenia moją skrzynkę. Wybierzesz sobie taki, jaki potrzebujesz. Może nawet zrobię wyjątek i nie będę wymagał odsetek. Wiesz, po starej znajomości. - uśmiechnął się do niej puszczając jej oczko.
- Zdajesz sobie, że wszystkie z tych rzeczy na przestrzeni lat robiły również kobiety, prawda? - feminizm, zawsze opłaca się zaliczyć kilka dodatkowych punktów - Zdradź mi w jakiej sytuacji wyłączają się kobiety, a ja Ci zdradzę jak faceci tacy jak ja osiągają taki sukces. - wyszczerzył się do niej wcale nie skromnie.
Uważał, że patrząc z boku, osiągnął niemały sukces. Pomimo wielu potknięć i zmian kariery udało mu się dostać na prokuratorski stołek, do tego w wielkim mieście. Do czasu tych wszystkich małych skandali miał całkiem udaną karierę, przymierzał się nawet do sędziego za kilka lat, aczkolwiek życie znów wybrało inaczej. Jakby nie patrzeć też nieprzypadkowo odbywają właśnie rejs jego jachtem, piją wino, jedzą przekąski. Pod tym względem życie całkiem mu wyszło.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Widać żarty wychodziły jej lepiej niż poważne rozmowy. Wszystko wskazywało na to, że powinna pozostać przy tej formie komunikacji, bo przynajmniej nie wychodziło niezręcznie. Była zadowolona także z tego, że mogła doprowadzić do łez byłego partnera; odkąd odnowili kontakt nie zareagował aż tak emocjonalnie na żadne z jej słów. Rozczuliła ją więc ta reakcja, przez co przechyliła głowę do boku obserwując przez chwilę roześmianą twarz mężczyzny. Nie mógł tak częściej? W takim stanie wyglądał mniej surowo, wyglądał jak stary, dobrze znany jej Lance, który także urządzał niezłe żarty. Był czas, że mogła się przecież wiele od niego nauczyć.
Słowa wypowiedziane przez bruneta z takim spokojem i pewnością sprawiły, że przez chwilę zapomniała o wszystkich konfliktowych sytuacjach, które między nimi były. Nie mogła przecież ukrywać tego, że najzwyczajniej w świecie były one z repertuaru tych, które chciało się słyszeć naprawdę często. Nabrała jednak doświadczenia i przejęła od niego strategię, która okazywała się być do tej pory skuteczna. Ella sprzed kilkunastu minut powiedziałaby pewnie coś emocjonalnego, coś co by ją wzruszało. Teraźniejsza Ella wiedziała, że najlepszą opcją jest żart, bo przecież w dobrym tonie było zachowywanie granic. - Nie mów takich rzeczy, kochanieńki. - pokiwała przecząco głową na potwierdzenie swoich słów. - Zakochana w Tobie była urocza osiemnastolatka. Jest pewna obawa, że jeszcze sprzedasz mi kilka takich tekstów i zakocha się w Tobie typiara po trzydziestce z ciśnieniem na ślub. A to gorsze niż wścieklizna. - uśmiechnęła się szeroko. Żeby nie było, że nie ostrzegała. Może nie należała do zestawu dziewczyn łatwych, jednak świadoma była upływającego czasu, a i ciągle przypominający o wnukach ojciec nie ułatwiał sprawy. Nie żeby źle jej się żyło jak dotychczas, po prostu czasami przerastała ją presja całego świata. - Bo byłam urocza, nie? - ciągnęła temat, marszcząc nos. Łakoma komplementów wyczekiwała na kolejną, wymuszoną serię. Grunt to mieć o sobie odpowiednio dobre zdanie; dla wszechświata była zapewne jedynie zwykłą nastolatką, jednak samo myślenie o sobie w takich kategoriach budowało jej poczucie wartości.
- Jak wyglądają odsetki za śrubokręt? Czy skala długu jest większa w zależności od pożyczonego sprzętu? Co jeśli wymuszę na tobie pożyczenie wkrętarki? - zmrużyła oczy, zasypując go gradobiciem pytań. Nie sądziła, że kiedykolwiek tyle zainteresowania obudzi w niej czyjąś skrzynka narzędziowa. Kto wie, może Lance obudzi w niej nową pasję i blondynka będzie po godzinach majsterkowała w pracowni?
Przewróciła oczami wraz z ciężkim westchnieniem. Może i zapunktował tym feministycznym komentarzem i nawet była w stanie przybić mu piątkę, ale nie o to w tym wszystkim chodziło. - Lance, przecież ja wiem. Mało tego - podczas gdy mężczyźni dowodzili armiami, kobiety dowodziły właśnie tymi mężczyznami. - tym razem to ona puściła do niego oczko. Oby tylko nie rozpętać tą dyskusją kłótni, chociaż wierzyła, że żadnej ze stron nie chciało się doprowadzić do aż tak ostrej wymiany zdań z tak błahego powodu. Tym bardziej, że rozmowa kierowała się w dużo ciekawszym kierunku. Ella zanim udzieliła odpowiedzi na pytanie, poprosiła niemym gestem o dolanie do jej kieliszka kolejnej porcji alkoholu. Może to on sprawiał, że z taką łatwością prowadziła dzisiejsza rozmowę? Jeszcze dwa kieliszki a będzie mogła prowadzić rozprawy sądowe. Po francusku.
- Podczas seksu. Wtedy już nie myślimy o niczym innym. - bez skrępowania, bez zająknięcia. Jakby opowiada o wczorajszym obiedzie, zagryzając kawałek croissanta. Teraz to ona czekała na jego opowieść; kto wie, może wprowadzi jego rady w życie i już niedługo sama stanie się posiadaczką takiego jachtu.
O ile nie była to jakaś piramida finansowa i mężczyzna za chwilę nie zacznie wciskać jej próbek kosmetyków.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W jego życiu w ostatnich latach nie było zbyt dużo miejsca na dobrą zabawę. Kiedy nie radził sobie akurat z perypetiami miłosnymi matki, to z chorobą ojca, a w między czasie media próbowały jeszcze zniszczyć jego karierę na poczet nowych wytycznych poprawności politycznej. Znajdował sobie chwile ucieczki, ale właśnie... były one ucieczką. Tymi chwilami spokoju, które mógł sobie wyrwać pośród fal oceanu bądź gdzieś na łonie natury z daleka od miast. Jak Ella słusznie zauważyła. Był samotny. Zarówno z przymusu, jak i z wyboru. Nadal potrafił się dobrze zabawić, ostatnio po prostu nie miał ku temu ani powodów, ani tym bardziej towarzystwa. Zwłaszcza tutaj. Nie utrzymywał kontaktu z nikim z rodzinnych stron. Nie miał tu nikogo, kogo mógłby nazwać naprawdę dobrym przyjacielem. Miał pewne problemy z zaufaniem. Przejechał się na tym o kilka razy za dużo w wielkim mieście, dlatego teraz do większości relacji podchodził z pewnym dystansem. Jego była dziewczyna była oczywiście wyjątkiem. Wiedział, że jej mógł zaufać, pomimo tego jak sprawy między nimi skończyły się ostatnim razem. Pewnie właśnie to sprawiało, że mógł sobie po prostu odpuścić i prawdziwie, szczerze się roześmiać. W tamtym momencie nie zastanawiał się nawet czy było to coś, czego mu brakowało.
- Oh? Masz jakąś koleżankę, która byłaby zainteresowana przyjęciem nazwiska Howell? - uniósł pytająco brew zadziornie się przy tym uśmiechając bo patrzcie, też umiał żartować - Ładna jest? I jak bardzo po trzydziestce? - nie miałby pewnie nic przeciwko swojej rówieśniczce, ale chyba jak każdy facet wolał jednak młodsze od siebie - Tak, byłaś bardzo urocza, dlatego tak bardzo wpadłaś mi w oko. - puścił jej oczko by zaraz z szerokim uśmiechem złapać za jedno z winogron, podrzucić w powietrze i złapać w usta - z małą trudnością, bo akurat zawiało.
- Ja za to byłem ładny, a teraz jestem po prostu szalenie przystojny. - wyszczerzył się do niej bezceremonialnie.
Nie miał o sobie aż tak wielkiego mniemania, niemniej uważał się za całkiem łagodnego dla oka. Czas był dla niego całkiem łaskawy, z resztą tak zazwyczaj było z mężczyznami. Najlepiej wyglądali po trzydziestce i dobrze trzymali się zazwyczaj tak do pięćdziesiątki. Później zaczynała się równia pochyła, a do tego okresu miał jeszcze trochę czasu. Zdawał sobie też sprawę, że kobieta pewnie chciałaby usłyszeć, że nadal jest urocza i tak definitywnie było, ale jak już tak chętnie wyciąga z niego komplementy, zamierzał się z nią trochę podroczyć. Z resztą. Granice, prawda? Mieli jakieś zachować.
- Oczywiście, że tak. Im większy sprzęt tym większe odsetki. Za śrubokręt zazwyczaj liczę poranną kawę od trzeciego dnia wynajmu. Później dochodzi do tego ciastko, a jak ktoś zalega dłużej i jest to piękna kobieta, cóż... To już musi mnie zaprosić na kawę albo i kolację. - poruszył wymownie brwiami bo była to oczywiście jedna wielka bujda wymyślona na poczekaniu, aczkolwiek nie widział przeciwwskazań by rzeczywiście wprowadzić to wszystko w życie, bo dlaczego nie? Trzeba się jakoś bogacić, nawet jeśli w doświadczenia.
- To by tłumaczyło dlaczego mieliśmy tyle konfliktów, których można było uniknąć... - mruknął trochę sam do siebie, ale upewnił się, że jego towarzyszka to usłyszy, więc ukradkowo posłał jej jeden ze swoich łobuzerskich uśmiechów.
Kto by pomyślał, chyba jeszcze zostało w nim trochę z tego starego Lance'a którego pamiętała.
- Hmm... O ile partner jest kompatybilny. - dorzucił swoje trzy grosze twierdząco przytakując głową.
To miało zupełny sens. Spodziewał się takiej odpowiedzi. Jednak, żeby to osiągnąć trzeba naprawdę dobrego faceta. Jak nie klika to nie klika, wtedy na pewno kobieta leży i już myśli które wino otworzy przed spaniem.
- Zatem, nasz sekret tkwi w skupianiu się na jednej rzeczy na raz. Musisz dać sto procent temu, co robisz w danym momencie, inaczej to nie ma sensu. Nie myślisz o tym, co masz zrobić później. Robisz to co teraz. Czy to na treningu, podczas relaksu na łódce, spraw w pracy, czy seksu z partnerką. - puścił jej oczko w między czasie dolewając jej wina oraz nie skąpiąc również sobie - W skrócie mniej myśleć. - zaśmiał się cicho - Czy idąc tą logiką kobiety powinny po prostu uprawiać więcej seksu? - zrobił zamyśloną minę.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Nie przerosła mistrza, nawet nie mogła śnić o tym, aby mu dorównać. Moc żartów Howella była po prostu uśpiona, a naiwna Ella rozbudziła ją marną prowokacją. Biedaczka, tak łatwo odebrano jej miano żartownisia, do którego już zdążyła się przyzwyczaić. - Ty wybij to sobie z głowy. Nie masz czasu na związki, czekają na Ciebie dużo ważniejsze tematy niż baba w domu. - pogroziła mu palcem. Nazwisko Howell należało się tylko jej, nawet jeśli tylko podczas akcji wypisania go ze szpitala. Zresztą ubolewała nad tym, że te kilkanaście lat temu nie przegoniła konkurentki sprzed nosa partnera. Teraz mogła to sobie odbić, chociażby w żartach zabraniając mu na jakiekolwiek bliższe kontakty z kobietami. Dla lepszego efektu upewniła się jeszcze, że zarejestrował jej komunikat poprzez jeden ciepły gest - wskazanie palcami, że ma go na oku. Nie wytrzymała jednak długo w swoim postanowieniu i poważną minę szybko zastąpił szeroki uśmiech. Już dość na dziś zazdrości z jej strony, nawet jeśli ta była obudzona jedynie wypitym alkoholem.
Rozczulał ją wszystkimi zdaniami, w których grała główną rolę. Na znak swojego stanu ułożyła nawet dłonie na klatce piersiowej i westchnęła zamykając oczy. Jakże ona była łasa na miłe słowa i bezczelna w przyjmowaniu komplementów. Nawet nie ukrywała się z tym, że napawa się każdą głoską. - Stary, jedynie ładny? Widziałeś swój tyłek w tych granatowych szortach? - nie była pewna czy kiedykolwiek w przeszłości komplementowała jego tyłek, ale jeśli nie to właśnie to nadrabiała. Może nawet nie pamiętał szortów o których mówiła, jednak te były na tyle spektakularne, że zapadły jej w pamięć aż do dziś. - Ciekawe jakbyś wyglądał bez brody. Golisz ją czasem do zera? - w pierwszym odruchu wyciągnęła nawet przed siebie dłoń aby dotknąć jego zarostu. Szybko jednak się opamiętała i machnęła ręką w powietrzu jakby odganiając jakieś niewidzialne owady. Jakże była z siebie dumna! Okazywało się, że wcale nie była dość wstawiona, aby przekraczać granice. Mogła więc nadal rozkoszować się smakiem alkoholu.
Strach było zapożyczać się u bruneta. Musiała dokładnie obliczyć termin, aby nie wpaść w długi. Szybka kalkulacja pozwoliła jej na poznanie najbliższego wolnego terminu na naprawę, który nastąpiłby w kolejnym tygodniu. Aż strach było pytać co groziło za tak długi czas nie zwracania długu. - Odezwę się w sprawie tego śrubokrętu. Bardziej z tego powodu, że wolę gdy to ty wpadasz z kawą, nie ja. - ostatnia kawa na wspólnym śniadaniu z ich ojcami była na tyle pyszna, że zapadła jej w pamięć. Szkoda więc tracić szansę na powtórkę, tylko dlatego, że należało samemu dostarczyć napój pożyczkodawcy. Z drugiej strony może faktycznie bardziej opłacało się kupić ten sprzęt i nie testować granic prokuratora? Jak widać, miał on dość restrykcyjne podejście do pożyczek.
Jego komentarz o konfliktach przemilczała, jednak lecące w jego stronę winogrono mogło powiedzieć mu więcej niż jakikolwiek komentarz. Tego owoca nie miał nawet szans złapać, bo jego cel był gdzieś na wysokości męskiego torsu, nie twarzy. - Ja cię ostrzegam Lance, ja jestem kobietą z wieloma zaletami. Żadną z nich jednak nie jest cierpliwość. A na dodatek potrafię nałożyć dźwignię na łokieć. - a przynajmniej tak jej się wydawało po obejrzeniu tych wszystkich filmów sensacyjnych. Nie miała braci, nie miała nawet kuzynów, więc nikt nie mógł nauczyć jej podstaw samoobrony. Potrafiła jednak całkiem nieźle operować słowem i bardziej straszyć niż wprowadzać te słowa w czyn, miała nadzieję, że i tutaj nie urządzą sobie konkursu na takie umiejętności. Wtedy mogłoby się wydać, że wcale taka biegła w samoobronie nie jest.
Ich teoria była ciekawa, aż strach pomyśleć do jakich wniosków doszliby przy kolejnej butelce wina. Ella musiała przyznać rację mężczyźnie, co jasno zakomunikowała oddaniem u uznania poprzez ruch głowy. Wiedział chłopak więcej niż się spodziewała, w tamtej chwili nawet mogła sądzić, że odkrył tajemnice ludzkości. - Musimy tę wiedzę spieniężyć Lance. Wydajmy jakieś ebooki, to nie może się zmarnować! - czuła się współtwórczynią tej teorii, więc nie miała nawet zamiaru odbierać sobie zasług. W końcu to w jakimś stopniu ona wpłynęła na takie wnioski mężczyzny. Upiła kolejny łyk alkoholu, zastanawiając się chwilę. - Patrz jak często seks musiała uprawiać taka Donatella Versace. Kobieta przecież zarządza imperium. - nie sądziła, że dzisiejszego dnia będzie zastanawiała się nad życiem erotycznym sławnych ludzi. To zaskakujące, w którą stronę ewoluowała ich rozmowa.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
Prokurator — Crown prosecutor's office
35 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- I Ty przeciwko mnie? - zrobił urażoną minę za chwilę kręcąc głową - Czy wrzucanie ludzi za kratki z największym wymiarem kary jest naprawdę ważniejsze od pięknej kobiety czekającej na ciebie w domu by zabrać Cię na kolejną wycieczkę po twojej własnej sypialni bo za każdym razem czeka cię nowa przejażdżka? - spojrzał na nią jakby to zupełnie nie było pytanie retoryczne i wyglądał przy tym całkiem poważnie.
Za chwilę jednak, podobnie jak ona, po prostu szeroko się uśmiechnął. Nie widział jej zachowania jako przejaw zazdrości. Bardziej po prostu jak kilka żartów pomiędzy przyjaciółmi. Chociaż wydawało mu się, że przyjaciele właśnie powinni dbać o swoje życie intymne oraz towarzyskie. Mówić coś w stylu, że praca to jedno, ale intymność i rodzina to coś, co naprawdę liczy się w życiu. Żeby trochę pożyć zanim człowiek zrobi się za stary. Nie? Cóż. Najwyraźniej Lance'owi jest pisana samotna kariera prokuratora, może sędziego. Skoro tak to chyba powinien zacząć uczyć się gry w golfa. Czy nie każdy facet po pięćdziesiątce na rządowej posadzie nagle nabiera takiego talentu?
- Swój? Nie. -pokręcił głową - Ale widziałem twój w tych jeansowych i wiesz co? Teraz wygląda jeszcze lepiej. Świetnie wyglądał w tamtej sukience. - kim są przyjaciele, jeśli nie mogą sobie powiedzieć, że świetnie w czymś wyglądają - Młoda Ella była urocza, starsza Ella jest całkiem seksowna. - uśmiechnął się zawadiacko puszczając jej oczko.
Nie zamierzał udawać, że nie ma oczu tylko dlatego, że postanowili się przyjaźnić zamiast wznawiać ten płomień uczuć, którymi kiedyś się darzyli. Jego zdaniem nie było w tym zupełnie nic złego. Byli przecież dorośli, mogli rozmawiać ze sobą całkiem otwarcie tak, jak robili to do tej pory. Anthony był szczęściarzem i powinien o tym wiedzieć. Miał nadzieję, że kobieta daje mu to odczuć każdego dnia.
- Czasami goliłem jak jeszcze byłem w Melbourne. Pewnie jak dobrze poszukasz to znajdziesz jakieś zdjęcia w internecie. - spojrzał na jej gest lekko mrużąc oczy jakby podejrzewał, że coś kombinuje.
W końcu od jakiegoś czasu byli w tej fazie droczenia się ze sobą i to nie w ten romantyczny, a bardziej przyjacielski sposób. Więc mógł się tylko spodziewać, że w każdej chwili pociągnie go za tę brodę bądź zrobi coś innego, co będzie zabawne w swojej zadziorności. W tym momencie spodziewał się po niej dosłownie wszystkiego. Zdążyła go już kilka razy zaskoczyć przy ostatnich spotkaniach.
- Hej, hej! Nie marnujemy jedzenia! - nie złapał owocu w pierwszym momencie, ale jakoś udało mu się złapać winogrono zanim wypadło za burtę i sprawić by wylądowało w jego ustach - I nie zanieczyszczamy oceanu. - uśmiechnął się do niej kończąc przeżuwać.
- Dźwignię, co? - spojrzał na nią z dość dużą dawką sceptycyzmu - A testowałaś kiedyś tę teorię..? - jego niedowierzanie tylko pogłębiało uniesienie brwi - Na żywym obiekcie..? - na jego ustach pojawił się zabawny, acz nieco drwiący uśmieszek.
Był przygotowany na zemstę z jej strony. Spodziewał się kolejnego ataku winogronowej artylerii, a może nawet sama pani generał zejdzie ze swojego piedestału żeby pokazać podwładnym, co tak naprawdę potrafi. Zwłaszcza po kilku lampkach wina. Niestety w przeciwieństwie do niej, on miał w tej kwestii trochę doświadczenia. Nie obracał się w policyjnych kręgach bez przyczyny. Z resztą z jego życiem musiał wiedzieć jak obronić samego siebie.
- Meh, zachowaj sobie wszystkie prawa. Możesz mnie tylko wrzucić w podziękowaniach. Ja już mam to, czego potrzebuję. Właśnie tutaj. - uśmiechnął się do niej ciepło nie precyzując czy chodzi tylko i wyłącznie o jacht czy może również dzisiejsze towarzystwo - Mam pewne przeczucie, że po objęciu sterów swojego imperium uprawia tego seksu jeszcze więcej. - zaśmiał się cicho sięgając po swoją lampkę - Z drugiej strony zobacz, co dzieje się z facetami, którzy uprawiają mało seksu... Pływają jachtami po oceanie osiągając umiarkowany sukces. Wszystko w naturze ma swój balans. - upił spory łyk swojego wina przelotnie zerkając na morski horyzont.

Ella Laidman
wije wianki — i rzuca je do falującej wody
32 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
pechowa florystka, próbująca udowodnić całemu światu, że podejmowane przez nią decyzje wcale nie są tymi z kategorii fatalnych
Gdyby miała patrzeć na swoje korzyści wynikające z tego zestawienia, oczywiście, że byłaby za tym, aby zajął się ujmowaniem przestępców niż sypialnymi zabawami z partnerką. Z tego drugiego nie wynikały dla niej absolutnie żadne korzyści, natomiast pierwsze gwarantowało jej swobodę życia. Jasny więc był dla niej wybór, który przyszło jej wybrać. - Utrzymuję postanowienie. - czy tak się mówiło w prawniczym świecie? Czy w ogóle istniało takie sformułowanie, które aktualnie wydawało się jej być całkiem autentyczne? Na chwilę jednak zamknęła oczy, jednak po dwukrotnym powtórzeniu tych samych słów w myślach uznała, że brzmią całkiem logicznie i jedyne co jej pozostało to przytaknąć głową.
Skoro sama zaczęła ten temat, nie mogło jej przeszkadzać wspomnienie jej tyłka. Z drugiej strony patrząc nie był to obraźliwy komentarz, a całkiem miły komplement. Przynajmniej jej praca włożona w ciało na siłowni nie szła na marne i od czasu do czasu ktoś doceniał to jak wygląda. - Powinnam się chyba zawstydzić, ale baaardzo mi to schlebia. - uśmiechnęła się szeroko, a następnie upiła kolejny łyk alkoholu. - I jakie całkiem?! Jakie całkiem?! Spójrz na to ciało, ono nie zasługuje na jakiś marny komentarz całkiem. - oczywiście, że nie miała o sobie tak wysokiego mniemania. Za to czuła, że to czas, że może poluzować i zażartować. Miała świadomość tego, że była jedną z wielu kobiet, nie wyróżniającą się raczej niczym szczególnym, więc mogła skorzystać z momentu, aby tę wyjątkowość nieco wyolbrzymić. - Jak kiedyś jeszcze spotkamy się na jakimś bankiecie założę tę sukienkę - specjalnie dla Ciebie. - bo wcale nie dlatego, że to była chyba jedyna wizytowa sukienka w jej szafie. Nie było powodów, aby miała ich więcej. Nie chodziła na takie bankiety, a do pracy z sekatorem w ręku raczej się nie nadawała.
- Od pół roku po naszym rozstaniu nie śledzę Cię w mediach. - przyznała szczerze. Miała do niego ogromny żal i wiedziała, że jedną z najlepszych metod na zapomnienie będzie po prostu unikanie jego twarzy w każdej możliwej formie. Stąd też nie miała pojęcia jakie zdjęcia mogły pojawić się na jego portalach społecznościowych, jakie skandale mogły się za nim ciągnąć i z kim bywał w związkach. Nie mogła więc też widzieć tego jak mógł wyglądać bez zarostu. - Ale za to możemy ten widok nadrobić. Ogólmy Cię i sprawdźmy, czy dużo się zmieniłeś. Teraz jest mi trudno stwierdzić przez to ... - machnęła ręką w powietrzu. - wszystko. - miała na myśli zarost czy nawet i tatuaże, których przecież kiedyś nie posiadał.
O jakim marnowaniu jedzenia mówił? Rozłożyła ramiona w geście niezrozumienia, nie godząc się z tym stwierdzeniem. - Chciałam dokarmić zwierzątka! - przecież to brzmiało i wyglądało logicznie, nie rozumiała więc jego oburzenia. Rybki za burtą też mogły mieć ochotę na winogrono. Ewentualnie na ciało przystojnego prokuratora, które znalazłoby się za burtą tuż po tym jak miałaby zaprezentować mu swoje umiejętności. - Masz ostatnią szansę Howell. Jak skończy mi się cierpliwość i będę zmuszona pokazać co potrafię, nabędziesz nową ksywę - Origami. Bo tak Cię poskładam. - cmoknęła zaciśniętą dłoń, aby podbić grozę swojej wypowiedzi. Nie wytrzymała jednak zbyt długo w tym ciężkim tonie, na co wskazywał szeroki uśmiech.
- Napiszę Ci wierszyk w ramach podziękowań. Tak, żeby ładnie wyglądało. - nie była szczególnie utalentowana pod tym kątem, jednak płynący w jej organizmie alkohol pozwolił jej myśleć, że stała się utalentowaną poetką. Pisanie wierszy nie mogły być przecież trudne, robiło to tylu ludzi, że zapewne i jej by to się udało.
Usiadła wygodniej, zainteresowana ostatnimi słowami mężczyzny. Badawczo zmrużyła oczy i omiotła go wzrokiem, natomiast na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Nie wierzyła do końca w to co przyszło jej usłyszeć stąd też delikatnie dźgnęła go palcem w ramię, jakby chcąc zmusić go do tego, aby powiedział, że hehe-żartował-hehe. - Nie próbuj mi wmówić, że nie często uprawiasz seks. Daj spokój, nie mam już osiemnastu lat, żeby wierzyć w takie bajki. Nie musisz się też wstydzić, wiem jak to wygląda. - sądziła, że tymi słowami skłoni go do przyznania się do prawdy. Chyba, ze to już chodziło o kwestię niekompatybilnych partnerek, a to już głębsza sprawa. Widziała jak patrzyły na niego te wszystkie panie na bankiecie, nie mógł więc narzekać na brak powodzenia. Nie do końca wiedziała skąd mógł więc wynikać taki stan.

Lance Howell
sumienny żółwik
Hania
brak multikont
ODPOWIEDZ