yo — cm
about
Słońce leniwie chowało się za widnokręgiem, gdy zaszczycili swą obecnością przydrożny bar pod szyldem ,,Wish You Were Beer''. Propozycja wspólnego wypadu za miasto wyszła mimowolnie z jego inicjatywy; wówczas zmęczeni prozą życia zdecydowali się odreagować monotonię przy drinku i niewinnym spacerze. Atmosfera w dotychczas półprofesjonalnej relacji napięła się niby struna, kiedy iskra impulsywnej namiętności wyrażonej intensywnym pocałunkiem, zgaszona została nagłym wezwaniem do pracy. Od tamtej pory nie mieli specjalnej okazji, by przełamać niezręczną ciszę i porozmawiać o tym, co zaszło. Ustalić jasne granice znajomości, lub wręcz przeciwnie - zatrzeć je do cna. Joel upatrywał w tym spotkaniu szansę, by dowiedzieć się więcej o nieformalnej partnerce i wybadać grunt pod nogami, obrać wobec Niamh odpowiednie podejście, zrozumieć jej potrzeby, definiując przy tym własne.
Zawodowa presja tych dwojga odciskała swe piętno z każdym dniem służby. Ich zakres obowiązków znacznie się różnił: podczas gdy policjantka zmagała się z naturą nieuchronnego końca, badając ohydne, często-gęsto demoniczne miejsca zbrodni, na barkach agenta federalnego leżało bezpieczeństwo stanu Queensland i walka z terroryzmem. Wspólnym mianownikiem, który nieoficjalnie połączył tę parę, był brat detektyw O'Connelly, znajdujący się pod lupą biura terenowego w Cairns z podejrzenia o ekstremizm. Interesem obojga było dotarcie do niego, przekonanie do współpracy i - dla jego własnego dobra - porzucenia działalności przestępczej, w którą niewątpliwie się uwikłał. Dwoje policjantów z przyczyn oczywistych - koneksji między Niamh a domniemanym żołnierzem grupy neonazistowskiej - zmuszonych było pracować nieoficjalnie, zarywając niekiedy noce i poświęcając swój prywatny czas, za dnia realizując regularne obowiązki. Sam pretekst współpracy nie sprzyjał ich prywatnej relacji; kobieta traktowała go z dozą nieufności, a on - jak to Joel Gilmour - z arogancką powierzchownością wcale nie rósł w jej oczach... a przynajmniej tak mu się wydawało do rzeczonego incydentu, który nieco skomplikował sprawę.
,,Wish You Were Beer'' był skromnym lokalem urządzonym w klasycznej konwencji australijskiego pubu. Wnętrze rozświetlały klimatyczne, żółte lampy sufitowe, ściany wykończone drewnianymi deskami upstrzone były licznymi fotografiami zwycięzców zawodów w barowych rozgrywkach bilardowych, a skromna klientela pozwalała rozkoszować się wdzięcznym klimatem ustronnej knajpy w spokoju. Lokal oferował szeroką gamę trunków alkoholowych, pożywny jadłospis w karcie przygotowywanych potraw, a na domiar wszystkiego pokoje do wynajęcia. Mimo tak wspaniałej oferty, zajazd nie cieszył się szczególną popularnością - droga nie była zbyt ruchliwa, a konkurencja czaiła się ledwie kilka kilometrów dalej.
— Dla mnie kufel ciemnego, nie wzgardzę też dobrą kolacją. Nie jestem wybredny, zaskocz mnie. — zwrócił się do barmanki zza lady z cwaniackim uśmieszkiem, kolejno przerzucił wzrok na osobę towarzyszącą. — Za tę urokliwą panienkę również zapłacę. Będziemy czekać przy stoliku. — zadeklarował, gdy dziewczę zamówiło swój trunek i/lub strawę.
Detektyw rozsiadł się wygodnie przy stoliku w głębi sali naprzeciw rudowłosej kobiety. Wizerunkowo nie pasowała mu do takich miejsc; była zbyt delikatna, jak mu się wydawało. Prawdę mówiąc, gdyby nie miał okazji z nią współpracować, nie pomyślałby nawet, że jest policjantką - i to szczególnie dobrą, bowiem nie mógł ująć jej zdolności śledczych. Wszakże do wydziału zabójstw nie biorą laików, a jej metody dedukcji imponowały nawet agentowi Gilmour.
— Utonąłem dziś w biurokracji, przez cały dzień nie wychodziłem zza biurka. Swoją obecnością ratujesz mi tyłek. — rzekł, rozpoczynając tradycyjny smalltalk w oczekiwaniu na zamówienia. — Jak Tobie minął dzień, detektyw O'Connelly? — konwenanse porzucili już dawno, lecz lubił droczyć się z nią tytułami. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, upewniając się jedynie krzykiem w stronę szynkwasu, czy nikt nie ma nic przeciwko; wkrótce powietrze w kąciku wypełniło się dymem klasycznych Winstonów, a Joel przyglądał się jej z zawadiacką miną.
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Puść jom!
Powiedziałam puść jom!
Z tamtego wieczoru pamiętała w zasadzie wszystko, chociaż im bardziej starała się skupić na tym, jak w zasadzie doszło do pocałunku, to nijak nie umiała tego wytłumaczyć. W zasadzie to wydawało jej się, że przyszło to zupełnie naturalnie, jakby wcale nie było to impuls a powolny proces, którego może nie byli świadomi, ale też jakoś dali się jemu prowadzić.
Rzeczywiście z początku nawet nie zakładała, że do czegoś mogłoby dojść, z bardzo prostej przyczyny — zazwyczaj nie flirtowała ze współpracownikami. Mimo że od wypadku Marcusa przy pracy minęło już kilka lat, ona wciąż czuła się w pewnym stopniu odpowiedzialna za tamto wydarzenie. Gdyby przyszło jej zaangażować się emocjonalnie w jakąś relację, a potem coś by się stało, z pewnością by sobie tego nie wybaczyła. W tym jednak wypadku pozwoliła sobie na poluzowanie nieco szczelnego pancerza, który przywdziała — Joel nie był jej oficjalnym partnerem. Mogli więc pracować jedynie nad papierami, czy doszukiwać się informacji. Na tym etapie bowiem, wydawało jej się to konieczne. Jej zmysł analityka gonił ją właśnie w takim kierunku. Wszystko musiało być idealnie ustawione według planu. A on naprawdę był trudnym współpracownikiem — wcale nie najłatwiej można było dojść do wspólnych wniosków, nie zawsze dzielił się z nią swoimi przemyśleniami, a przynajmniej ona tak sądziła. On widział w niej nieufność, ale prawda była taka, że on również nie dałby sobie ręki za nią uciąć.A gdyby taka propozycja od niego wyszła, to bardzo możliwe, że by kurwa nie miał już ręki. Niemniej jednak z jakiegoś powodu ciągnęli tę współpracę, nawet pomimo tego, że no nie ma się co oszukiwać, ten ich pocałunek był trochę niefortunny. Nie, żeby był zły — Joel wiedział co i jak, a i ona była nie w ciemię bita, ale jednak siedząc teraz koło niego, czuła jak wzbiera między nimi napięcie. Dopiero fakt, że nazwał ją panienką, mocno ją rozbawił. Pokręciła więc głową, a rude loki rozsypały się na boki.
- Urokliwa panienka? A co ty z czubka choinki spadłeś? - Broniła się. On nie mógł tego wiedzieć. Nie mówiła mu zbyt wiele o sobie. Nie wspomniała nawet, jak bardzo zabolał ją widok jej byłego faceta, który tak ochoczo trzymał za biodra lampucerę z mieszkania pod nimi. Kiedy weszła do ich wspólnej sypialni, spojrzeli jej w oczy oboje, ale wpędzone w ruch ciała, nie zatrzymały się od razu. Dźwięk zdrady wciąż obijał jej się od uszu ilekroć wspomniała swojego byłego. Dlatego wolała pozować na sukę, na taką co ją nie ruszają słodkie teksty, a kwiatów nie lubi. W rzeczywistości była tak smutna, że kwiaty kupowała sobie czasem sama. Nie udawała, że są od kogoś innego — gest docenienia samej siebie, że udało jej się przetrwać kolejny dzień.
- Wiesz, że mnie jeszcze stać na kolację? - Spytała, sadowiąc się siedzisku, a z pleców ściągając skórzaną kurtkę — niestety z irlandzkich genów, to pozostało zamiłowanie do whiskey, nienawiść do anglików. Marzła jak Australijczycy.
Poprawiła kilka rudych pukli, które zsunęły jej się miękko na twarz, a zaraz pojawiła się kelnerka z piwem, bo idąc za jego przykładem, Niamh też zamówiła to samo. Nie chciało jej się przeglądać menu, a nawet nie była szczególnie głodna. Sprawa brata spędzała jej sen z powiek i odbierała apetyt.
- Zawsze ratuje ci tyłek… nawet w nocy… - Zażartowała, posyłając mu przeciągłe spojrzenie. Wtedy, gdy ich nieco poniosło oboje, musieli jechać każde w swoją stronę, ale prawda była taka, że wymienili jeszcze kilka wiadomości, o treści nieco bardziej pikantnej niż by wypadało. Raptem kilka, póki w żyłach wciąż krążyła im mieszanka alkoholu i krwi, ale no ewidentnie postanowiła do tego nawiązać. Tylko że cholera wie po co.
Skrzywiła się, jednak gdy odpaliła fajka i ostentacyjnie wbiła bardziej w róg swojego siedzenia.
- Musisz? - Rzuciła nieco ofuczona, podnosząc piwo do ust. Dopiero gdy upiła łyk, zdecydowała się coś więcej powiedzieć.
- W zasadzie to kazali mi siedzieć za biurkiem, zupełnie jakby to była moja wina, że Rogers nie dopilnował wszystkich swoich raportów. To mnie zupełnie nie powinno interesować. Ale ponoć mamy stosować team work. Team work my ass. Mogę się założyć, że choćbym prosiła, to mi w raportach nikt akurat nie pomoże. - Stwierdziła, kręcąc głową. - Ale niestety… żadnych nowych tropów. Jakby ci dwa informatorzy zapadli się pod ziemię. Kiedy mieli dać znać? - Rzuciła znacznie ciszej, pochylając się przez stół.

Joel Gilmour
powitalny kokos
Nif
yo — cm
about
Racjonalizowanie chwili intymnego zbliżenia przez pryzmat impulsu przychodziło mu znacznie łatwiej, niżeli refleksja nad procesem, który za nim stał. Niamh bez wątpienia była kobietą ponętną, której seksowna powierzchowność potrafiła wzbudzać w mężczyźnie najśmielsze fantazje. Trudno nie dostrzec uroku w jej hardym usposobieniu, które nijak się miało do jej smukłej, delikatnej twarzy opiewanej płomiennymi kosmykami swobodnie opadających włosów. Oczywiście mogła oszukiwać świat, ba - samą siebie, jaka by twarda nie była - w oczach agenta, przez lata służby specjalizującego się w czytaniu intencji współpracowników, pozostawała dziewczęciem skrytym za maską pozorów. Choć grał w jej grę, czasem pozwalając sobie na kąśliwe, nic nieznaczące żarty przemycające szczerą prawdę, gdyby się nad tym głębiej zastanowić - może właśnie to go w niej urzekło? Faktu, że istniała między nimi chemia, zaprzeczyć się nie dało, czego najlepszym dowodem była niezręczna atmosfera, którą odczuwali obydwoje; do Joela powoli zaczynało to docierać.
Wobec utrzymywania intymnych stosunków ze współpracownikami poglądy miał... niejasne. Wątpliwa moralność wynikała ze specyfiki pracy i otrzymanego zadania. Jako federalna wtyka w policyjnej szajce często łamał reguły w imię prawa, nawet jeśli musiał stanąć ponad nim. W sekrecie Joel wielokrotnie sypiał z kobietami piastującymi pozycję w organizacji. Czy kiedykolwiek taka relacja przybrała zabarwienie emocjonalne? Nigdy. Z detektyw O'Connelly sprawy miały się z deka inaczej, choć jeszcze nie potrafił ich zdefiniować. Pierwszy raz w życiu poczuł bowiem, że pewne kwestie wymagają odpowiedzi... choć nigdy wcześniej nie wymagały.
W duchu uradował się nawet, widząc rozbawienie na twarzy dziewczęcia. Dalej ciekawiło go jej harde nastawienie. Przez chwilę począł zastanawiać się, czy to kwestia jego pozycji i próby zaimponowania federalnemu, czy jawi się tak światu na co dzień. Arogancko uniósł kąciki ust w odpowiedzi na jej defensywę i zasiedli przy stoliku.
- Doceń gest, federalni mają wyższe pensje, możesz zjeść za darmo. Stukniemy się? - zachęcił ją, wyciągając butelkę przed siebie. Nie da się ukryć, że przemawiały przez niego staroszkolne zasady feminocentryzmu - kiedy już gdzieś wybierał się z kobietą, zazwyczaj to jego portfel robił się jakby chudszy. Niespecjalnie mu to przeszkadzało, taka kolacja była kroplą w morzu oszczędności, które gromadziły się na koncie. Spostrzegł, że odgarnia włosy i wkroczył z komentarzem. - Kosmyki dodają Ci powabu, wyglądasz z nimi uroczo. - a był nim komplement, bynajmniej nie dla samego słodzenia. Oczywiście była piękną kobietą i mniemał, że zna swoją wartość, chciał jednak wybadać jej reakcję.
W dialogu wyłapał odniesienie do wydarzeń z minionych dni. Więc jednak jej się podobało, pojawiła się gdzieś myśl. Mężczyzna nie ukrywał przed sobą, że liczył na powtórkę, tym razem pozbawioną niechcianej przez nikogo pauzy. Zalotne spojrzenie z jej strony utrzymywało się przez chwilę w ciszy, niedostatecznie długiej, by wzbudzić niezręczność.
- Mam więc dług do spłacenia. - zadeklarował, spoglądając oczyma w jej tęczówki. Nie omieszkał też rzucić okiem na dekolt, jak gdyby sugestywnie utwierdzając ją w przekonaniu, że oboje wiedzą, o czym mówią. - Kiedy moja kolej, by użyczyć pomocnej dłoni? - ośmielony zagadnął dwuznacznie i flirciarsko, odnosząc się do jednej z pikantnych wiadomości, które między sobą wymieniali. Nie omieszkał użyć bezczelnej maniery w głosie, kiedy składał propozycję; starał się jednak nie wyjść na oblecha.
Roześmiał się chwilę później, gdy zmienili temat.
- Kazali Ci kurwa siedzieć za biurkiem, no popatrz. Posada detektywa jednak nie jest pracą marzeń? - błędne oczekiwania o filmowym kinie akcji na żywo gasły z pierwszym dniem służby dochodzeniowej, a wówczas wielu zaczynało żałować wszystkich życiowych decyzji, które sprowadziły ich w to miejsce. Raporty to kropla w morzu rzetelnej, policyjnej roboty, lecz faktem jest, że służba zza biurka wypełniała zdecydowaną większość czasu. Ich zakres obowiązków nieco się różnił; jako agent terenowy Joel miał nieco większe pole manewru, gdyż jego praca to w gruncie rzeczy obserwacja osób, miejsc, ruchomości. Niamh zaś profesjonalnie koegzystowała z trupami, co swoje na psychice także odbijało, a nadto było mniej dynamiczne. - Próbowano ich namierzyć po pagerach, także telefonach, ale bezskutecznie. Pozostaje nam badać pozostałe tropy, ktoś w końcu do nich dotrze. - zapewnił z przekorą i wychylił kilka głębokich z butelki, z której wcześniej ujął kilka łyczków, papierosa w ten czas spalił w połowie. Nie wiedział jeszcze, że wkrótce kolejne spotkanie zostanie zburzone nagłym telefonem.
Niamh O'Connelly
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Puść jom!
Powiedziałam puść jom!
Działali na siebie, chociaż za wszelką cenę starali się przekonać samych siebie, że romanse zawodowe nie były wskazane. Było to w pewnym stopniu racjonalne, no bo nieco skomplikowało im ich wspólną misję, ale z drugiej strony, oboje codziennie mierzyli się z tak dużym napięciem, to czy zbrodnią było, że myśleli nad sposobami, żeby sobie jakoś z tym napięciem poradzić?
A może ona sobie wszystko wmawiała, bo nigdy wcześniej nie wikłała się w podobną sytuację? Ogólnie to nawet nie planowała wchodzić z nikim w nic bliższego, bo gdzieś w środku, nadal cholernie bolało ją zachowanie byłego faceta. Z góry bowiem przekreśliła niemal wszystkich przedstawicieli tej płci, skupiając się na pracy. Szkoda, czy raczej nie do końca szkoda, że to właśnie w pracy spotkała pokusę, która była niemal nie do oparcia… Czy może właśnie byłaby oparciem — szerokie ramiona, których ruch mięśni śledziła przez koszulkę… No nie była przecież ślepa, ani nawet nie zanikły jej nagle wszystkie potrzeby ciała.
Ale jeśli Joel myślał, że to, co widzi, to jakaś gierka, to w pewnym sensie miał rację. Chociaż również jej nie miał. Jej pewność siebie była w pewnym stopniu umiejętnością nabytą, wyniesioną z lat pracy w policji, jednak przede wszystkim były obroną przed zranieniem. Jeśli nie widać rysy, nie sposób w nią celować i zadawać jeszcze większy ból. Bywały momenty, że chciałaby odrzucić maskę, ale dochodziła do wniosku, że zbyt wiele kosztowała ją ta fasada, żeby teraz tak po prostu komuś pokazać swoją prawdziwą twarz.
- Doceniam… Ale nie chwal się tym za głośno, bo zaraz ktoś gotów ci się przykleić do nogi. - Mało to było chętnych na stałą pensję i stabilne życie? Fakt, męża mogło często w domu nie być, ale jeśli żonie by zależało jedynie na pieniądzach, to co to za różnica?
Odpowiedziała gestem stuknięcia się, chociaż komplementu się nie spodziewała. Joel był… zaskakujący. Bo czasem miała wrażenie, że bardzo łatwo się o niego skaleczyć, wbić drzazgę na szorstkiej osobowości. A on czasem potrafił ją tak zaskoczyć, że sama nie wiedziała, co powinna powiedzieć. W takich momentach właśnie na krótką chwilę spadała ta droga maska i Niamh, korzystając z wątpliwego przywileju rudzielców, momentalnie płonęła rumieńcem. Ale on nie zamierzał odpuścić. Podjął jej gierkę, a ona sama nie wiedziała już, czy to ona go sprowokowała, czy może oboje podświadomie szukali jakiegoś sposobu do nawiązania czegoś podobnego jak ostatnio.
- Jeśli stawiasz to w kategorii, że “musisz”, a nie, że “chcesz” go spłacić, to mogę ci go umorzyć… - Sama też się droczyła, chociaż rzeczywiście, jeśli czuł jakikolwiek przymus, to w zasadzie nie było w tym wielkiej frajdy. Ostatecznie bowiem… Można odgrywać przymuszanie, ale jeśli to rzeczywiście ma miejsce, to wszystko traci smaczek. Niemniej widziała, gdzie sięgał wzrokiem. Widziała, jak zajrzał jej w oczy…
Ona tymczasem wsunęła słomkę między wargi, obejmując ją dokładnie, a jednocześnie odpowiadając mu na spojrzenie — dało jej to chwilę na odpowiedź, bo jak zawsze odpowiedzi musiały być równe celne jak jego pytania. - Jeśli jednak chcesz spłacić swój dług, to musisz wiedzieć, że w mieszkaniu mam łóżko do rozłożenia… - Trudno orzec, czy pani detektyw miała w planach jakiś remont, czy po prostu z baru, chciała go ściągnąć do mieszkania.
Ale przeszli wreszcie do tematów, które powinny być priorytetem, a z jakiegoś powodu, gdzieś zagubiły się w potoku słów i jakichś takich ciężkich westchnień.
- Pagerach? Ktoś jeszcze z tego korzysta? - Prychnęła poirytowana. Chociaż w zasadzie nie powinna się dziwić. W biurze szefa nadal stał fax i to w dodatku używany. - A nie myśleli nad tym, żeby wiesz… Puścić kogoś w miasto z plotką, że któryś z chłopaków to kapuś? - metody z Narcosa nie działały, nikt nie latał z samolotem nad domami, żeby namierzyć rozmowy telefoniczne, ale do cholery, coś powinni byli w stanie zrobić. Sama też się napiła, nieco niecierpliwie zaraz potem stawiając butelkę na stół. - Ale to może kogoś zabić, prawda? - Zignorowała pytanie o byciu detektywem, bo w sumie więcej papierów wypełniała jako stażystka, ale dobijała ją bezczynność w tej sprawie, niż we wszystkich pozostałych, które teraz piętrzyły się w teczkach na jej biurku.

Joel Gilmour
powitalny kokos
Nif
yo — cm
about
Zawleczki, nakrętki, kapsle.
Tylko one pozostały po miłosnych zawodach, jakimi los nieprzychylnie usłał jego życie. Pamięć o byłych spłynęła w potoku procentów, znajdując ujście w hedonistycznej powierzchowności, wiele prostszej niż angaż w bliższe relacje, które zostawiały po sobie bolesny odcisk. Jednak spojrzenia z Niamh znów się zetknęły, a wtedy pogrążony w głębokich przemyśleniach nad jej słodkim rumieńcem wpadł w pułapkę ambiwalentnych doznań, bo uwiodła go - nie tylko seksualnie, choć to nie pozostawiało żadnych wątpliwości, część niej przemawiała do duszy romantyka, od dawna uwięzionej pod skorupą lekkodusznej arogancji. Skrzętnie starał się to ukryć, był w tym genialny, kurwa - pracował pod przykrywką przez kilka lat, nie przeżyłby dnia, tak banalnie zdradzając swoje intencje, ale podświadomie chciał, by dostrzegła błysk w jego spojrzeniu, aby zrozumiała. Nie był osamotniony w uczuciach, zdradziła ją reakcja na komplement, była cholernie atrakcyjną kobietą i postawiłby fortunę, że podobnych tekstów słyszała na pęczki, czy na każdy tak reagowała? Naiwnie w to wątpił. Chciał wierzyć, że to on tak na nią działa, że to jego słowa - nie cudze - pozwalały jej się odsłonić, pobudzały naturalność, która tak kurewsko przedarła się do jego serca. To zabawne, bo chcąc sprawdzić jej reakcję, czuł pełnię kontroli nad sytuacją, a jeden jej bezwarunkowy, acz wymowny odruch wzbudził w nim emocje, których miał nadzieję więcej nie odczuć. Czy chciał w to brnąć, ryzykować kolejnym zawodem? Może trochę zbłądził, może wybiegł fantazją zbyt daleko, samotność i łaknienie bratniej duszy przejęły kontrolę, ale nie pozwolił, by więcej niż subtelny sygnał zdradził bajzel w jego głowie. Czas jak gdyby się zatrzymał, bo z kłębiących się myśli wybiła go wypowiedź detektyw, a minęło przecież ledwie kilka chwil.
Kiedy już odzyskał rezon, padła jej propozycja - niby niewinna, ale tak bardzo wymowna. W uśmiechu odsłonił bielusieńkie zęby, nie zdążył się jednak odezwać, gdyż znikąd wyłoniła się radosna kelnerka niosąca zamówioną kolację. Na talerzach prezentowało się tradycyjne Aussie Parma z szynką i serem, skropione pomidorowym sosem z apetycznymi ziemniakami. Jak na niezbyt dobrze prosperujący bar, danie wizualnie prezentowało się nadzwyczaj dobrze, a roztaczany zapach przyjemnie podrażniał zmysł węchu. Z jakiegoś powodu Joel nie miał już specjalnego apetytu, choć nie odmówił sobie degustacji, zostawiając odpowiedź na zadaną sugestię na później.
- Na jednostce nazywamy w ten sposób nadajniki z panic buttonem. Niewielkich rozmiarów urządzenia z opcją odczytania statusu podjętego alarmu, połączone z centralą najbliższych biur terenowych. Łatwo je ukryć i są tanie w produkcji, nikt z budżetówki nie przydzieli informatorowi niczego droższego. Spełniają swoją rolę w namierzaniu i przekazywaniu informacji... zazwyczaj. - odparł, wyjaśniając jej konfuzję. - Martwi mnie, że nie ma na nich żadnego namiaru, jak gdyby celowo nas wystawili, ale namierzenie ich jest kwestią czasu - mamy też inne kanały. - ta dwójka to wszakże niejedyni policyjni informatorzy, lecz zasięgnięcie języka wymagało czasu i pracy osób trzecich, które siedzą w półświatku znacznie głębiej, niżeli mogło jej się wydawać. Zdziwił się trochę na bezpośrednią propozycję młodej policjantki, ale zupełnie nią nie obruszył. - Jaja sobie strugasz? Jeśli zapuścimy wici, że po mieście szlaja się konfident, jego trup nie powie Ci wiele więcej, niż milczący namiar. Bądźmy cierpliwi, Niamh, w końcu się odezwą. - wcale nie miał ochoty gadać o pracy, gdy zrobić w tej sprawie mogli niewiele. Mieli przecież inne tematy rozmowy i zobowiązanie do spłacenia.
- Jakoś straciłem apetyt, a nadal mam sporo energii. Chętnie spożytkuję ją na rozkładanie łóżka, zanim popłynę z procentami, na trzeźwo jestem bardziej pracowity. Jedziemy do Ciebie? - propozycję przedstawił, trzymając już w dłoni brelok samochodowych kluczy, uśmiechając się do niej cwaniacko.
Niamh O'Connelly
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Puść jom!
Powiedziałam puść jom!
Niamh, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, nawet w najgłębszych obszarach świadomości, nie chciała się przyznać do tego, że zaczęło jej zależeć. Ona może nie wypływała w długie żeglugi z alkoholem, ale dokładała wszelkich starań, żeby mur wokół jej osoby był wysoki, pokryty drutem kolczastym i okopany fosą. Wciąż czasem przypominała sobie to, że tamten dupek ją zdradził, a ona nie miała na to żadnego wpływu. Na dodatek obwiniał ją o wszystko. I w teorii wiedziała, że tamten nie miał racji i że to tylko bzdury. Ale jakoś tak podświadomie zaczęła być o wiele nieufna.
Problem z Joelem był taki, że muru nie próbował sforsować na siłę, a jakimś cudem, zupełnie niezauważony zrobił podkop, który ona przegapiła i teraz u stóp jej wysokiej wieży był on. I cholera wie, czy to było miejsce, w którym on sam chciał się znaleźć, ale cóż… Wcale nie było łatwo wrócić na tę drugą stronę muru.
Ale już zupełnie najgorsze było to, że ona nie chciała chyba nawet, żeby on wracał tam. Widziała w jego oczach, to co sama chyba mu przekazywała. Nowe, świeże iskry czegoś niebezpiecznego, a może i pięknego?
Droczyli się ze sobą, badali grunt. Jakby oboje chcieli, ale nie mogli się zdecydować, czy chcą być tymi, co zdecydują się na kolejny krok, czy może jednak zostawić tę sprawę. Z trzeciej strony, co jeśli nie będzie odrzucenia?
Z jakiegoś bowiem powodu dwoje dorosłych ludzi nie umiało się porozumieć w kwestii tego, co będzie, jeśli wylądują kiedyś w łóżku.
Oczywiście to tylko hipotetyczne założenie, ale całkiem możliwe. Powinni usiąść, przegadać tę kwestię, a najlepiej bez udziału alkoholu. Dlatego jak na zawołanie Niamh wzięła łyk drinka, żeby w razie czego nie przyszedł do niej rozsądek. Nie dzisiaj.
Zaraz też otrzymali kolację, a Niamh dopiero teraz poczuła, jak bardzo jest głodna. Miewała bowiem momenty, że zapominała, że powinna zjeść i do samego momentu pojawienia się posiłku, zupełnie nie czuła głodu.
- Brzmi jak coś, co wyjęliście z filmu o szpiegach. Z tym że z tego, co opisujesz, to pewnie sprzęt za kilkadziesiąt dolców, a to co ma Bond, to pewnie nieosiągalne finansowo dla całej australijskiej policji. - W innym bowiem przypadku z pewnością otrzymaliby podwyżkę. Ale pora było wziąć żarty na bok. - Czy powinnam wiedzieć, jakie to są te inne kanały? - Widać było, że zmieniła ton, bo ostatecznie przecież chodziło o jej brata. Nieważne jak temat się starzał. Ona nie potrafiła się martwić. A co jeśli brak kontaktu oznaczał, że jej bratu coś się stało? A co jeśli było już dla niego za późno?
Upiła łyk, nieco mniej ochoczo niż wcześniej, ale za to skupiając się uważnie na jego słowach. A może ustach? Teraz trudno jej było odróżnić.
- No wiem, wiem… Tak rzuciłam, bo jeszcze nie wiedziałam, że macie “kanały”. - Może gdyby nie chodziło o jej brata, to by tak zrobiła i patrzyła, co ulica wypluwa na powierzchnię. Wbrew pozorom temu, co mówią, czasem trup przynosi równie wiele korzyści, co żywy, tylko w nieco inny sposób. Zawsze mogą być jakieś ślady.
Zerknęła na swoje danie. Dalej czuła nieprzyjemne ssanie w żołądku, ale zaraz zastąpione zostało ono… uniesieniem.
- W sumie ja też… - Zjadła przecież te kilka kęsów. A teraz zupełnie na coś innego miała chęć. Ale żeby był aż tak bezpośredni, to się nie spodziewała. Oboje przecież wiedzieli, że nawet jeśli w jej mieszkaniu, to jest jakieś łóżko do rozłożenia, to tylko po to to się stanie, żeby ona mogła wylądować w nim z nim. - Tylko dopije piwo… Nie chcę, żeby się zmarnowało. - Stwierdziła, bo w sumie zawsze trochę odwagi w płynie może się przydać. Pochyliła się nieco nad stołem, a koszula policyjna napięła się na jej piersiach. Zupełnie przypadkiem rzecz jasna. - Tylko trzeba trzymać telefon gdzieś pod ręką. W każdej chwili mogli przecież zadzwonić. - Niamh wstała od stolika, zostawiając pustą szklankę (tych kradzionych z baru z czasów studenckich miała już kilka. - tylko się nie przestraszasz, jak zajedziesz. To całkiem niewielki dom… - Wolała go uprzedzić, że już na przedpokoju może być dość… ciasno.

Joel Gilmour
powitalny kokos
Nif
yo — cm
about
Spożycie ciemnozłocistego trunku nie zdołało zaburzyć percepcji Joela, ni dodać mu zbędnej odwagi, której pokłady drzemały w głębi zadziornego charakteru. Zaprosił ją do zamiejskiego lokalu z planem spędzenia miłego wieczoru i rozładowania atmosfery, ale już w progu postawił sobie jeden cel: pchnąć tę relację do przodu, sprawdzić, jaki obrót wydarzeń zaserwuje im wieczór, wybadać grunt pod nogami. I chyba faktycznie przegapił moment, gdy znalazł obejście w jej murze, bowiem nie zauważył, kiedy przebił się przez własny. Wpadł w sidła zauroczenia, spętany okowami silnych emocji, których niełatwo było mu się wyzbyć. Emocji, których chyba nawet nie chciał się wyzbyć. Z tyłu głowy pojawiła się pieprzona nadzieja, że Niamh czuje się podobnie, a wieczór był zbyt młody, by zganić się w myślach za promil. Widział w jej spojrzeniu tę samą iskrę namiętnego wrażenia, może nawet obnażoną uczuciem, którego chyba nie próbowała dłużej ukrywać. Oboje byli teraz transparentni, pożądali się wzajemnie, a jednak żadne nie miało pierdolonej inicjatywy, by postawić krok naprzód. Jeszcze nie.
Gawędzili więc o pracy, na której rzecz jasna obojgu zależało, ale czy w tej chwili, w obliczu kłębiących się w głowach myśli, miała większe znaczenie? Dla stale zmartwionej o brata uwikłanego w kryminalną sprawę rudowłosej - z pewnością, lecz Joel nie podzielał jej entuzjazmu.
- Jestem agentem federalnym, zwalczam pieprzony ekstremizm. Oczywiście, że mój wydział ma swoje źródła, od technologii po niezarejestrowanych szpicli, o których istnieniu nawet ja nie mam pojęcia. Nad odłamem tego ugrupowania pracuje cała grupa dochodzeniowa - wierz mi, Niamh, ktoś w końcu wpadnie na ich trop. - rozumiał jej wzburzenie, ale winna wiedzieć, że mężczyzna - choćby chciał - nie mógł jej przekazać informacji, o których sam wiedział niewiele. Praca zespołowa w biurze terenowym stała na wysokim poziomie, ale każdy miał swoje kontakty, których się po prostu nie zdradza.
Mężczyzna wręczył jeszcze spory napiwek kelnerce i posłał jej nic nieznaczący uśmiech, gdy wychodził z detektyw O'Connelly z Wish You Were Beer. Otworzył przed nią drzwi na fotel pasażerski SUVa i bez najmniejszych wyrzutów sumienia wsiadł za kierownicę, nieetycznie spłycając zagrożenie do "tylko jednego piwa", czując się na siłach, by bezpiecznie poprowadzić pojazd.
- Jeśli mierzi Cię prowadzenie po browarze, to mi wypisz mandat. - zażartował, zaraz to włączając radio i skacząc po kanałach przed wyruszeniem w dalszą drogę. O tej godzinie cieszyć się mogli muzyką nieprzerywaną przez gderanie o pogodzie i najnowszych, niekiedy przygnębiających wiadomościach. Trafili akurat na częstotliwość z ulubionym trackiem Niamh - Fast Car w wykonaniu Tracy Chapman, który umilał im napięty jak struna dialog w drodze do domu kobiety. Rozmowa raczej specjalnie się nie kleiła, chyba oboje już tylko wyczekiwali końca drogi.
Na Fluorite View dotarli w około pół godziny, parkując samochód w cieniu przed domem rudowłosej detektyw. Lorne Bay odzwyczajało od wielkomiejskich standardów i mimo wczesnej pory wieczornej, na ulicy było stosunkowo niewielu przechodniów. Joel nie spieszył się z wysiadaniem, w klaustrofobicznej przestrzeni auta czuł się w posiadaniu kontroli nad sytuacją. Powstrzymał ją przed opuszczeniem samochodu delikatnym dotykiem dłoni, objął spojrzeniem gładką twarz i łagodnie odchylił opadający nań kosmyk włosów. Nie pozwolił, by kolejny raz impuls zawładnął ich intencją w zbliżającej się chwili namiętności. Ręka mężczyzny spoczęła na jej włosach, głaskał je opuszkami palców, gdy ich dłonie splotły się ze sobą, a wargi muskały się w subtelnym pocałunku z przymkniętymi powiekami. Dopiero po chwili pieszczota przybrała śmielszą formę, dłoń dotychczas głaszcząca włosy zeszła na jej buzię, a języki połączyły się w zmysłowym tańcu, zachłannie eksplorując wnętrza ust w półleżącej pozycji. Kiedy całowali się raz pierwszy, zintensyfikowanemu podnieceniu przeszkodził zewnętrzny bodziec, ale i wtedy próba zbliżenia była nader gwałtowna. Dziś intymny romantyzm gry wstępnej miał nie tylko rozgrzać partnerkę Joela, a z pasją uzewnętrznić kryjące się pod tęgimi skorupami emocje, sprawić, że dziewczę porzuci swą maskę, że na jej policzkach znów zagoszczą urocze rumieńce.

Niamh O'Connelly
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Puść jom!
Powiedziałam puść jom!
Oboje byli w służbach mundurowych i powinni umieć lepiej panować nad tym, co działo się w ich głowach, ale niestety — głowa swoje, a ciało swoje. Napięcie między nimi budowało się stopniowo, ale niezwykle intensywnie, być może dlatego, że oboje potrzebowali jakieś stabilnej stałości, która będzie odskocznią od niezwykle ciężkiej akcji, którą wzięli na siebie. A może nawet nie akcji ile długo trwałego procesu. A długotrwały proces, to jednak było długotrwałe wystawienie się na całą gamę emocji. Z tego, co wiedziała, nie miał, podobnie jak ona, sposobu, jak uciec od tego. Nie czekał nikt na niego, podobnie, jak i ona wracał do pustego mieszkania… Dlaczego nie wykorzystać tego i nie wracać, chociaż od czasu do czasu do jednego miejsca?
Czy przeszkadzało jej jechanie po alkoholu? Niby czemu miałoby, skoro na bank nie przekroczył dopuszczalnego limitu, a na dodatek mogło oznaczać, że szybciej dotrą do jej domu?
- Może później cię skuję… Ale tym razem ci się upiecze. - Poinformowała go zadziornie, zaraz jednak odpływając w rytm jednej z ulubionych piosenek i śpiewając z przejęciem, jakby wcale nie mogła zostać przez niego krytycznie oceniona.
Widocznie jednak nie zabiło to w nich nastroju, bo już pod jej domem, zatrzymał ją, gdy chciała wysiąść z auta.
Czuła jego niecierpliwą dłoń na swojej jasnej skórze, ale nie robiła nic, żeby to powstrzymać. Wręcz przeciwnie — jej drobna dłoń prześlizgnęła się tak, żeby wylądować na udzie, ale w jednak w bezpiecznej odległości od newralgicznej tej części ciała. Jej palce niespiesznie zacisnęły się na szorstkim materiale jego spodni, podczas gdy odpowiadała na coraz śmielsze pocałunki. Po chwili rozluźniła niezbyt silny uścisk, ale nie przestała go całować. Nie wiedziała, na ile powinni sobie pozwolić tuż pod jej domem — nadchodzące jesienne chłodne wieczory sprawiały, że różnicą temperatur parowały okna, niby przesłaniając nieco widok z zewnątrz, ale mimo wszystko nie było to na tyle bezpieczne miejsce, żeby móc pójść o krok dalej.
W pół oddechu Niamh oderwała się od twarzy agenta, jednak nim coś powiedziała, musiała złapać oddech, musiała, oprzeć czoło o jego czoło.
- Nie tak… - Wyszeptała drżąco i wysunęła się spod jego dłoni, sama również puszczając jego udo. -Chodź… - Zachęciła go, wypuszczając do środka samochodu nieco chłodnego, ostrego powietrza, która w żadnym razie nie trzeźwiło jej myśli.
W domu panowała przyjemna, intymna ciemność, rozganiana tylko przez wielkie okna po przeciwległej stronie od wejścia do domu. Niamh nawet nie fatygowała się, żeby zapalić coś od góry. Szła przodem, więc miała kilka kroków przewagi, które wykorzystała na to, żeby odwrócić się do niego przodem, zamiast plecami i dłońmi powędrować do zapięcia swojej skórzanej kurtki. Zajrzała mu w oczy, zanim pociągnęła zamek i rozpięła się tak, by pozwolić sobie na głębszy oddech.
- Mam nadzieję, że nie zapomniałeś, na czym skończyliśmy. - Powiedziała drżąco, rumieniąc się własnym pragnieniem, ale jednocześnie dłońmi łapiąc za materiał jego koszulki. - Bo tutaj jestem cała twoja… - Była od niego niższa, więc musiała zadrzeć głowę i patrzeć z dołu, ale jednocześnie miała w sobie pragnienie, by przyciągnąć do siebie jego usta, by ułożyć jedną dłoń na linii żuchwy i nie żałować niczego. O wszystkich mechanizmach, o całym sprzęcie jego wydziału agent mógł opowiedzieć jej później. Teraz i tak zupełnie nie miała do tego głowy.

Joel Gilmour
powitalny kokos
Nif
yo — cm
about
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Niamh O'Connelly
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Puść jom!
Powiedziałam puść jom!
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Joel Gilmour
powitalny kokos
Nif
yo — cm
about
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Niamh O'Connelly
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Puść jom!
Powiedziałam puść jom!
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Joel Gilmour
powitalny kokos
Nif
ODPOWIEDZ