dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Marcus niewiele się zastanawiając i nie patrząc na konwenanse wcisnął się między Dianę a stojącą obok niej Calie, która z szeroko otwartymi oczami przyglądała się jego poczynaniom. Odsunęła się przy tym nie kryjąc zaskoczenia jego zachowaniem i gdy spojrzała na Prescott, najpierw posłała jej niedowierzające spojrzenie mówiące „Ty cwana bestio”, na które miejsce szybko wskoczył rozbawiony uśmiech.
- A dla mnie? – zapytała wywalając dolną wargę w przerysowanym grymasie smutku. Przez Marcusa nie miała teraz dostępu do baru, więc stała taka bidulka spragniona kolejnych porcji alkoholu, którym powinna powiedzieć dość, ale nie umiała.
Uśmiechnęła się, gdy niczym w zwolnionym tempie niebieski kieliszek wędrował w jej stronę. Oh, jaka to była piękna podróż z baru prosto do ust.. surferki, która na złość wypiła drugi kieliszek.
- Hej, tak nie ładnie – Palcem dziabnęła Presley między żebra. – Mamusia nie uczyła, że trzeba się dzielić, co? – Drugi dźyg, a jednak bez nutki pretensji w głosie. Była to raczej rozbawiona złość; zaczepna. – Że nie można kopać leżącego? – Trzeci dźyg.
- Cal.. – Diana nie od razu ruszyła z Marcusem na parkiet. Jeszcze rozważała, czy tego chciała, ale najpierw zauważyła chwiejącą się pod wpływem ataków (i próby ich uniknięcia) Prescott, ku której wyciągnęła dłoń. Uznała, że da radę ją przetrzymać.
- Ja tu cię z randki ratuje a ty co? – Dźygnęła po raz czwarty nie mając pojęcia, co działo się po lewej stronie, kiedy Diana próbowała utrzymać Presley, do czego dołączył się „heros” Marcus i niespodziewanie zaczął łapać Calie pod boki. Ni to chwyt ni łaskotanie , przez które aż podskoczyła łapiąc Presley. Diana widząc to wszystko i myśląc, że Marcus bez pozwolenia dobiera się do jej koleżanki puściła Prescott i uderzyła faceta w nos (z małej pięści duża moc). Z boku wyglądało to jak czworokątne przepychanki niż próba ratowania przed upadkiem a właściwie to były tylko zaczepki za niepodzielenie się kamikaze.
Wszystko działo się w takim chaosie, że żadne nie ogarnęło powstałego efekta domina. Ktoś pchnął, inny pociągnął i nagle cała trójka wylądowała na podłodze (z Marcusem na dole, Calie po środku i Prescott jako górna część bułeczki).
Diana z przejęciem zakryła dłonią usta, ale zaraz zaczęła się śmiać, bo w tym stanie wszystko było zabawne. Podobnie zareagowała Calie, która szybko ogarnęła, że miała w miarę miękkie lądowanie na mężczyźnie i choć coś mogła sobie potłuc, to dzięki alkoholowi tego nie czuła. Najpierw więc jęknęła zaskoczona, a potem również zaczęła się śmiać. Nawet Marcusowi było do śmiechu, chociaż przed chwilą dostał w nos.
- A jednak umiem zarywać do ludzi – stwierdziła rozbawiona. – Już na mnie lecisz – dodała dalej się śmiejąc. - Ale z macankami poczekaj, co? - zasugerowała z uśmiechem nie wiedząc, że te ręce, które czuła należały do Marcusa. Już wiadomo, czemu chłop olał swój bolący nos.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Nie dla psa kiełbasa - odparła poważnie, ale tak naprawdę tylko żartowała. Kto nie znał Presley to nie wiedział, kiedy była poważna, a kiedy się zgrywała, bo jej mina nie zawsze wskazywała na rozbawienie. Czasami wyraz twarzy przypominał twarz kamiennego posągu i tylko w niebieskich oczach tańczyły wesołe chochliki. - Przestań mi tak robić, bo ci ten paluszek upierdolę - dźganie w żebra nie było niczym przyjemnym, a jak miało się jeszcze takie wystające, to można stwierdzić, że było dosyć bolesne. Może nie na tyle, żeby zwijać się z tego bólu, ale do najprzyjemniejszych odczuć to z pewnością nie należało.
Zanim przypadkowo znalazła się wśród tych przepychanek, zaczepek, łaskotek i innych dziwnych rzeczy, których nie preferowała (zwłaszcza w wykonaniu ludzi, których praktycznie nie znała), zdążyła jeszcze rzucić Calie pobłażliwe spojrzenie. Oznajmiało, że może i uratowała ją z nieudanej randki, ale zrobiła to przypadkowo. Właśnie tak przypadkowo, jak Presley uczestniczyła w tym całym zamieszaniu. I nawet nie zdążyła się obejrzeć, a już leżała na podłodze, a dokładniej na Goldsworthy. Ta z kolei wylądowała na Marcusie, który chyba umieszczał łapy nie tam gdzie trzeba.
- Nie lecę na ciebie - zapewniła natychmiast, a potem wystawiła dłonie tuż przed oczami dziewczyny. - A rączki mam tutaj - to miało oznaczać, że z macankami nie poczekał Marcus, a nie ona. Poza tym to, że Calie była teraz wolna i frywolna nie oznaczało, że Prescott będzie teraz koło niej skakać i kuć żelazo, póki gorące. O nie, to byłaby lekka przesada, nawet jak na nią. Nie była aż tak zdesperowana, żeby brać się za pijaną laskę, która dopiero co zerwała z chłopakiem i poprzez chlanie i dobrą zabawę chciała pokazać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Presley też w taki sposób maskowała i leczyła złamane serce. I faktycznie alkohol pomagał, ale to było tylko chwilowe, bo na drugi dzień człowiek nie dość, że budził się z kacem, to każde wspomnienie stawało się trzy razy smutniejsze.
Pomogła podnieść się Calie z Marcusa, a Marcusa podniosła z gleby, wzrokiem sprowadzając go z powrotem do parteru. Czy on nie wiedział, że nieładnie tak trzymać za to i owo? Marny z niego dżentelmen.
- Ewidentnie coś nie wychodzi ci to zarywanie - zwróciła się do Goldsworthy i ponownie zajęła miejsce na wysokim stołku. Nie miała zamiaru wracać na parkiet, bo chociaż uwielbiała tańczyć, to tej nocy wyjątkowo dobrze czuła się przy barze. - Musisz jeszcze poćwiczyć. Widzisz tę brunetkę? - wskazała podbródkiem na wysoką dziewczynę, która stała przy filarze w towarzystwie drinka i dwóch koleżanek. - Cały czas na ciebie zerka. A to znak, żeby zagadać - Pres sprzedała dziewczynie na zachętę kuksańca. Tutaj nie ma co czekać, trzeba działać!

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Magic – stwierdziła widząc dłonie Prescott, a jednak wciąż czuła się macana. Jak inaczej to wyjaśnić? Tylko magią, bo i po co wnikać bardziej? Po co brać tę sytuację na poważnie, skoro można było się pośmiać i robić sobie jaja? Tego Calie dzisiaj potrzebowała i wątpiła aby jutro, cokolwiek dzisiaj się stanie, rozkładała to na czynniki pierwsze. Nic złego nie robiła. Tylko się dobrze bawiła. Cokolwiek głupiego powiedziała, zostanie jej wybaczone. Przynajmniej ona sama to sobie wybaczy, o ile nie zrobi czegoś głupszego.
W międzyczasie Diana wyjaśniła barmanowi, że to tylko przypadek. Że wcale się nie biją ani nie będą stwarzać kłopotów. Oh, ta dziewczyna uratowała ich przed wyrzuceniem na ulicę, czego Goldsworthy by nie chciała, bo za dobrze bawiła się w barze. Szukanie drugiego lokalu byłoby udręką (bo za długo musiałaby czekać na kolejkę).
- Jak nie wyszło? Marcusa nawet nie musiała zachęcać. – Znów robiła sobie jaja, ale to chyba za mało, żeby przekonać Presley co do jej możliwości podrywowych. – Grumpy – wytknęła w ramach zaczepki przypominając sobie, że już raz tak nazwała dziewczynę, a raczej koszulka, którą wcześniej podarowała Prescott tuż po ataku naćpanego Greena.
- Ściemniasz. – Miała powody aby nie wierzyć znajomej, która mogła robić sobie z niej jaja.
- W sumie to prawda. – Diana, która wypiła resztę kamikaze (skoro tamci nie chcieli) przytaknęła na słowa Preski.
- I co ja jej powiem? – Dobre pytanie, bo jak zaczynało się podryw? Calie dała sobie chwilę, żeby przyjrzeć się dziewczynie, na której wzrok rzeczywiście natrafiła. – Wezwijcie eko patrol! Grasuje tu kocica. – Pytająco spojrzała na towarzyszki. – Albo „Wpadłaś mi w oko. Nie spierdol tego.” – Znów zrobiła krótką pauzę i zaraz się zaśmiała. – Luz, tylko sobie żartuje. - Była pijana, ale aż takich głupot nie popełni. Chyba.. – Dawaj shota na drogę. – Podeszła bliżej baru nawet nie zauważając, kiedy Marcus wycofał się do łazienki prostować swój nos. Albo po prostu poszedł się odlać i zaraz wróci, bo wcale nie czuł się przegrywem tej sytuacji.
Calie stanęła między stołkami zajętymi przez Dianę i Presley czekając aż barman naleje kolejne kamikaze. Gibała bioderkami w rytm śpiewanej przez wokalistkę piosenki. Nawet zaśpiewała wraz z nią patrząc prosto na Prescott, którą prowokowała do tego samego i nawet gdyby ta marudziła, to z ust Calie nie zniknąłby szeroki uśmiech, z jakim (i machając paluszkiem) zachęciła Presley do pochylenia się w jej kierunku.
- Tamta może i jest ładna, ale nie ma tak pięknych oczu jak ty. – Oho, czyżby kogoś olśniło w kwestiach podrywu? Calie puściła do niej perskie oko i sięgnęła po jeden z niebieskich kieliszków.
- Za twój podryw, Cal! – Toast, do gardełka i można iść.
Goldsworthy po drodze poprawiła koszulę, zaczesała długie włosy do tyłu i podeszła do trójki dziewczyn, z którymi się przywitała, lecz całą swoją uwagę skupiła na tej jednej.
- Znajome powiedziały, że na mnie zerkasz i kazały mi tego nie spierdolić. – Wskazała w stronę baru, przy którym zostawiła swoje towarzyszki. – Jestem Calie. – Prosto i konkretnie.
- Sarah.
- Z „h” na końcu? – Sarah przytaknęła. – Najsłuszniejsza pisownia. – Sara bez ‘h’ była mdła i nijaka a na temat wyrazów, ich pochodzenia i całej reszty Calie mogła gadać bez końca.
- Presley – Diana nie zamierzała siedzieć w milczeniu. – może też wybierzemy się na podryw? Wiesz, we dwie zawsze raźniej. – Diana dziś nie miała dość. – Bo wiesz, jak Calie się zakręci, to się zaraz zakocha. – Zaśmiała się kiwając w głowę w kierunku znajomej zajętej rozmową z nowo poznaną. – Jest bardzo.. uczuciowo zachłanna. – Diana zmarszczyła brwi niepewna, jak dokładnie to nazwać. – A raczej ma w sobie tyle uczuć, że musi gdzieś tę energię spożytkować. Czasami nie ważne, w kim. Ważne aby w ogóle. – Znów popatrzyła na koleżankę z pracy. – Wiem już, skąd się znacie z Calie, ale nie powiedziałaś, jak tutaj trafiłaś. – Goldsworthy nie wspominała o innej znajomej, którą zaprosiła wcześniej na wspólne imprezowanie, a Diana była pewna, że nie przemilczałaby tej kwestii.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Marcusa nie trzeba było zachęcać do niczego. A przynajmniej wyglądał na takiego, który pobiegłby za każdą laską z wywieszonym jęzorem. Chyba musiał mieć jakieś kompleksy, bo chociaż brzydki nie był, to pewnie posiadł paskudny charakter i dlatego tak zawzięcie szukał atencji. Najpierw Preska, potem Diana, a teraz łypał na Calie, śliniąc się przy tym jak pies na kość. Coś z gościem ewidentnie było nie tak. W sumie to trochę smutne, bo jakby tak poświęcił uwagę jednej dziewczynie, to może nawet udałoby mu się zaprosić ją na randkę. Takie przebieranie w panienkach nigdy nie prowadziło do niczego dobrego, co tylko mogło poświadczyć zdanie, jakie Prescott miała na temat młodego chłopaka.
Wywróciła ostentacyjnie oczami. Dlaczego, do cholery, Calie uznała ją za kłamcę? Presley była jedną z najbardziej szczerych osób we wszechświecie - zawsze mówiła o wszystkim wprost, nawet jeśli prawda bywała bolesna. Zresztą, czy Goldsworthy nie przekonała się o tym, kiedy komentowała jej związek z Apollo? No właśnie. A teraz po prostu widziała, jak panienka przy filarze robiła do Calie maślane oczy, więc postanowiła zachęcić znajomą do działania.
- Nie możesz widzieć stąd jej oczu - oznajmiła, ale czy nie miała racji? Miała i to absolutną. W tym świetle ciężko było dostrzec całą twarz dziewczyny, nie wspominając już o kolorze ślepiów. - Najpierw popatrz w jej, a dopiero potem porównuj - mrugnęła porozumiewawczo, a potem odprowadziła ją wzrokiem do samego filaru. Nawet uniosła kciuka, kiedy Cal spojrzała w jej kierunku, jakby chciała dodać jej otuchy. GO GIRL!
Poprosiła barmana o kolejną kolejkę, tym razem czystej wódki; przez tę kolorowe szoty zdążyła się poważnie zasłodzić. Jeszcze chwila i nabawi się cukrzycy.
- Hm? - zerknęła na Dianę, odwracając błękitne tęczówki od rozmawiających przy filarze dziewcząt. - Taka jest kochliwa? To chyba trochę niezdrowe - lokowanie uczuć w kimkolwiek, byle po prostu mieć jakiś obiekt zainteresowania niewątpliwie nie należało do najmądrzejszych decyzji. Ale co zrobić, kiedy serce nie szło w parze z rozumem? - Swoją drogą, to fajne. Mi zajmują całe wieki, żeby się w kimś zabujać - podsunęła Dianie kieliszek z alkoholem praktycznie pod sam nos, a potem zagryzła w zamyśle dolną wargę. - A jakie to ma znacznie, jak tutaj trafiłam? Byłam w okolicy, Calie odezwała się, tym samym ratując mnie z ohydnie nudnej randki. W innym wypadku nadal siedziałabym z kimś, z kim wcale nie chciałam siedzieć. Albo wracała autobusem do Lorne. A wy znacie się tylko z redakcji, czy znałyście się już wcześniej? - trzeba było pociągnąć konwersację, żeby tak nie siedzieć w niezręcznej ciszy. No może niezupełnie w ciszy, bo Marcus wciąż paplał coś za ich uszami, ale na szczęście był zagłuszany przez zespół, który pogrywał to coraz fajniejsze kawałki.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Diana opowiedziała historię o pierwszym dniu stażu Calie, która zaspała do pracy i w pośpiechu zapomniała nałożyć stanika. Nie byłoby tego złego, gdyby tamtego dnia nie zdecydowała się na jasną koszulę, przez którą wszystko było widać, zaś klimatyzacja zrobiła swoje. Goldsworthy udawała, że wszystko było w porządku, zaś faceci w redakcji czerwienieli za każdym razem, gdy się przed nimi pojawiała. Niektórzy specjalnie ją do siebie wołali, żeby chwilę się pogapić i choć Diana chciała poratować nową koleżankę w pracy, to niestety rozmiary staników się nie zgadzały (a trzeba podkreślić, że Diana zawsze nosiła zapasowy, ten seksowniejszy, gdyby przypadkiem zdecydowała się nagle pójść na randkę).
Coraz bardziej podpite towarzystwo miało coraz mniej siły na skakanie, ale bujali się w swym własnym rytmie do śpiewanych przez zespół piosenek.
W trakcie krótkiej przerwy między utworami Calie dowiedziała się, że jej towarzyszka ukończyła inżynierię i zamierzała startować na stanowisko w magazynie energii Tesli, ale po pożarze w lipcu i możliwym zatruciu chemicznym okolicznych mieszkańców, zmieniła zdanie. Elon Musk trafił do lamusa; zdaniem Sary. Chociaż ten lamus zamierza kolonizować Marsa, więc ciężko powiedzieć, czy rzeczywiście był aż tak kiepski.

I can't handle these pressures
All I can say is this stress hurts
Things are supposed to get better


Goldsworthy spojrzała na scenę wcześniej nie zauważając, że została sama z Sarah. Czuł wibrujący we krwi alkohol. Było go więcej niż zazwyczaj pijała, bo rzadko kiedy pozwalała sobie na całkowite odpłynięcie. Te wszystkie wypite kieliszki robiły swoje, co stwierdziła patrząc na wokalistkę, która wyglądała tak, jakby stała za mgłą.

That's just reality I don't lie to me
Yeah I'm fucked up but I don't want to be


Starała się wsłuchać w tekst, ale ten mieszał się ze słowami dziewczyny, która pochylała się przy niej, tuż nad uchem, żeby mogły się lepiej słyszeć.
- Bycie tu to udręka. – Zmieszało się wraz z wersem piosenki. – Tak naprawdę wyszumiałam się w liceum i teraz chciałabym po prostu się ustatkować, mieć swoje mieszkanie i rodzinę.
Rodzina. Calie kochała swoją, więc rozumiała potrzebę posiadania takowej, lecz Sarze chodziło o coś więcej niż rodzeństwo, czy rodziców. Mówiła o swojej przyszłości, wspólnym życiu z drugą osobą i o dzieciach, których wspomnienie zadziałało na Goldsworthy, jak zapach czyjś rzygowin. Odruchowo chciało się puścić pawia.
- Wybacz na chwilę. – Miała być chwila, ale tak naprawdę chciała się stąd ulotnić.

I wonder if I'm good enough
But maybe I've had just too much
To drink, to smoke, to swallow
I'm drowning up my sorrows


Wydawało jej się, że śpiewana przez wokalistkę piosenka była smutna, ale nie potrafiła skupić się na tekście. Myślała tylko o słowach Sary, od których robiło się jej niedobrze.
Pośpiesznie wróciła tam, gdzie wcześniej zostawiła dwie dziewczyny. O dziwo wciąż siedziały przy barze, chociaż po Dianie spodziewałaby się, że ta zaraz pójdzie w tango albo w ślimaka z jakimś innym kolesiem.
- Chcesz się stąd ulotnić? – zapytała najpierw zaczepiając Presley, przy której zatrzymała się na chwilę kładąc dłoń na jej plecach. Zanim jednak dostała odpowiedź, doskoczyła do Diany, która marszcząc brwi dała do zrozumienia, że chce wiedzieć, co się dzieje. - Dla mnie już wystarczy. –To wystarczyło. Koleżanka z pracy nawet nie próbowała jej zatrzymać. To nie był układ typu „zmuszam cię do picia, balowania i robienia tego co mówię”. Obie były dorosłe. Robiły co chciały.
Calie podparła się łokciami na blacie i nieco uniosła ciało wyciągając rękę, którą pomachała do barmana. Wcześniej zostawiła u za barem swoje rzeczy, które on z całą przyjemnością odłożył.
- Nie zmuszam. – Prescott też była dorosła i mogła robić co chciała. – Ale mam klucze do mieszkania Diany, więc możemy przenieść imprezę tam chyba, że masz inną propozycję. – Byleby z dala od panny, która w przeciągu paru chwil z kiepskiego podrywu Calie przeszła na planowanie rodziny. Świetnie, Sarah była dorosła i gotowa do ustatkowania się, ale nieświadomie nadepnęła Goldsworthy na odcisk. Wszystkie baby takie były? Nawet ona? Czy dlatego Apollo tak często się z nią kłócił?
Odebrała od barmana swoją jeansową kurtkę i plecak, który zarzuciła na ramię czekając na decyzję Presley. Albo wyjdzie sama albo razem z nią.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Była zwolenniczką uwolnionych piersi i nie widziała nic złego w tym, żeby nie nosić stanika, choćby z premedytacją. Dobra, zapomnienie o nim, kiedy szło się do pracy biurowej mogło być nieco niezręcznej, ale nic co ludzkie nie powinno być ludziom obce. Co oni, cycków nie widzieli? A Calie, tak na oko Preski, miała fajne cycki, więc tym bardziej nie było się czego wstydzić. Szkoda, że ludzie zwykli byli takimi burakami, bo mądry nic by nie powiedział, a głupi nawet nie zauważył.
Nie zdążyła jednak rzucić żadnego kreatywnego komentarza, którym mogłaby podsumować całą sytuację, bo zaraz przy jej boku zjawiła się Goldsworthy z propozycją, z której Prescott miała zamiar skorzystać. Gdyby nie Calie, opcje miała dwie - albo zostać w lokalu z ledwo co poznanym towarzystwem, albo poszukać transportu do domu. Wtedy musiałaby zadzwonić do brata, ale szansa na to, że był w trzeźwy wynosiła jeden do stu. Co najwyżej mógłby wysłać po nią jakiegoś swojego kumpla, ale nie chciała go fatygować, więc tak naprawdę zaproszenie dziewczyny spadło jej z nieba. Zupełnie jak ratunek z nieudanej randki.
- Jasne, czemu nie - wzruszyła ramionami i również odwróciła się do barmana, żeby zapłacić za zamówione wcześniej kolejki. - Wiem, że do niczego mnie nie zmuszasz, bez obaw - popatrzyła na Calie z nieukrywaną pobłażliwością. Czy Pres wyglądała na kogoś, kogo można było do czegokolwiek zmusić? No właśnie. Od wielu lat robiła co chciała, podejmując mniej lub bardziej słuszne decyzje, ale zważywszy na fakt, że nie miała zamiaru spędzać więcej czasu w tej knajpce, decyzja podjęta tego wieczoru wydawała się jak najbardziej na miejscu.
- Od razu powiedz, że próbujesz mnie uwieść i wykorzystać - zażartowała, kiedy wyszły już przed budynek. Wtedy Presley natychmiast odpaliła papierosa i po tym, jak zapytała, w którą stronę powinny się udać, ruszyła w wyznaczonym kierunku. Alkohol przyjemnie szumiał jej w głowie, ale nie był to stan nie wiadomo jakiego upojenia. Czuła się po prostu dobrze. W takim stanie człowiek jest znieczulony na wszelkie bodźce, nie myśli o żadnych przykrych sprawach i nie przejmuje się nie dokończonymi sprawami. No chyba, że upija się na smutno, wtedy to już inna sprawa. Nie miała jednak pojęcia, że za nagłą chęć zaprzestania zabawy przez Calie wpłynęło zupełnie coś innego.
- Laska okazała się aż tak beznadziejna? - zapytała, bo jak tak zerkała sobie z boku, to odnosiła wrażenie, że gadka kleiła się całkiem nieźle. Ale niestety, nie dane było jej słyszeć, o czym rozmawiały dziewczyny, więc może wysoka brunetka powiedziała Goldsworthy coś niemiłego i trzeba było ją wyjaśnić? Jeśli tak, to wystarczyło jedno słowo i zdeterminowana Preska była skłonna zawrócić i powiedzieć tamtej kilka niemiłych słów. - Wszystko okej? Na pewno chcesz, żeby z tobą szła? - dopytała jeszcze, zaciągając się papierosem. Chciała się upewnić, bo może rzeczywiście stało się coś, co tak gwałtownie wpłynęło na zmianę nastroju Calie i może wolała jednak pobyć sama, a Pres nie miała zamiaru zabierać jej przestrzeni.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Była w porządku – odparła odrobinę niemrawo, ale tylko dlatego bo skupiała się na drodze. Nie chciała się zgubić lub wprowadzić Prescott na manowce, bo wtedy potwierdzą się słowa o chęci wykorzystania surferki. – Mądra, chciała pracować w Tesli i udziela się w tutejszym schronisku, ale zaczęła nagle gadać o zakładaniu rodziny i.. – Spanikowała. Nie z powodu nagłego planowania przyszłości, bo wcale nie tym były słowa Sary. Ta jedynie podzieliła się swym podejściem do randkowania, czyli „albo idziemy na całość albo spadaj”. Chodziło bardziej o samo wspomnienie o rodzinie i dzieciach. – Dziewczyny zawsze to robią? – zapytała, bo z nich dwóch to Presley widywała się z ich większą ilością. Może niekoniecznie randkowała, ale na pewno miała z nimi do czynienia w nie tylko kontekście czystej znajomości.
Szczerze powiedziawszy Calie nie interesowało, czy panny takie były i lubiły gadać o przyszłości. Po prostu to nie był czas, w którym ona sama chciała o tym słyszeć. Nie chciała myśleć o rodzinie a tym bardziej o dzieciach. Dzisiaj miała się dobrze bawić; pić, tańczyć, niewinnie flirtować i wygłupiać się.
- Tak, jest świetnie. – Posłała Presley uśmiech. Ten sam, który cały wieczór widniał na jej ustach. Można by ją posądzić o wypracowanie go i nadmierne nadużycie, ale czy zbrodnią było emanowanie pozytywnością? Jeśli tak, to niech Prescott wezwie policję. Może noc w areszcie przemówi do Goldsworthy. – Tak – odpowiedziała automatycznie i na moment przystanęła, gdy do świadomości dotarło, że sureferka mogła ją tutaj zostawić i z tego powodu sama poczuła się jakoś dziwnie. – Nie chce zostać sama – poprosiła na początku nie kodując, że te słowa wymazywały poprzednie o tym, że było świetnie, wspaniale i nie mogło być lepiej. Schowała ręce do kieszeni jeasowej kurtki, którą wcześniej na siebie zarzuciła i niepewnie (acz pijacko) patrzyła na Prescott. – Chce się uwolnić a ty.. znasz się na wolności. – Podczas jednej rozmowy Presley przyznała, że były dwie rzeczy, dzięki którym czuła się wolna; surfing i używki (jakiekolwiek one by nie były). – Jesteś w stanie mi pomóc? – Zabrzmiało desperacko, jak na kogoś, kto jeszcze przed paroma chwilami szczerzył się do powietrza. – Czy chcesz mi pomóc i trochę ze mną pobyć? – dodała po chwili, bo to była istota całej sytuacji. Mogła prosić, ale nie wymagać od Prescott, żeby to zrobiła. Żeby spędziła czas z kimś, z kim wcześniej tylko darła koty i tak właściwie nie były nawet „kumpelami”.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
- Co? - w jej głosie dało się wyczuć zdziwienie. Zresztą Presley tego zdziwienia nawet nie ukrywała, bo pytanie rzeczywiście porządnie ją zaskoczyło. - Nie, dziewczyny takie nie są. To znaczy, pewnie zależy od charakteru, ale ja nigdy nie trafiłam na taką, która podczas pierwszej rozmowy wyskoczyła z dziećmi i zakładaniem rodziny - Pres też chciałaby w przyszłości mieć własną, ale nie myślała o tym na co dzień, a co dopiero rozmawiać na ten temat z kimkolwiek. Najpierw, to trzeba mieć kogoś, z kim można takie konwersacje przeprowadzać. - I co? To cię od niej odrzuciło? Jakaś pijacka paplanina o dzieciach? - będąc w stanie upojenia alkoholowego gadało się różne dziwne rzeczy. Raz Prescott pierdoliła jak najęta o chęci zdobycia Mount Everest, a potem nawet tego nie pamiętała i dopiero Maverick oświecił ją, co za bzdury wygadywała. Dobrze, że w chwili natchnienia nie wsiadła w samolot i nie poleciała do Azji, żeby szczytować w Himalajach. Jakkolwiek dziwnie to brzmi.
Zakodowała. że Calie nie chciała być sama. W porządku, Pres mogła spędzić z nią trochę czasu i posiedzieć do rana. I tak nie miała żadnych planów, bo na ten wieczór zaplanowała jedynie tę nieszczęsną randkę, która skończyła się szybciej niż zaczęła. I chwała za to Goldsworthy.
- Nie baw się w takie rzeczy - ostrzegła ją lojalnie, bo potrafiła czytać między wierszami i wiedziała, że dziewczynie chodziło o narkotyki. No przecież nie surfowanie w środku nocy, co nie? - W ten sposób nie uciekniesz od problemów - dodała, bo Calie pewnie takowe miała. Każdy jakieś miał. Mniejsze, większe, ciągnące się od lat. Presley nie zamierzała wnikać, nie wpieprzała się nieswoje sprawy, ale jeśli myślała, że przyczyni się do ściągnięcia jej na złą drogę, to trwała w bardzo niesłusznym przekonaniu. - Mogę z tobą pobyć. Możemy palić do rana blanty, pić wódkę i oglądać śmieszne kompilacji z ludźmi, których wypierdala z wodnych zjeżdżalni w kosmos, ale nie licz na to, że pomogę skołować ci dragi. Zresztą i tak nie mam przy sobie niczego poza trawą - wzruszyła ramionami i mówiła zgodnie z prawdą. Jasne, Prescott słynęła ze znajomości w tych kwestiach, wystarczyło skontaktować się z Oliverem, Maverickiem albo jakimiś kolegami młodszego brata i w przeciągu godziny miałaby serwis full wypas z dostawą do domu, ale z szacunku do Calie, nie chciała tego robić. Jeśli dziewczyna chciała załatwić sobie fetę lub inne gówno od nieznajomych dostawców, od których roiło się w sieci, to śmiało - droga wolna. Preska w tym momencie umywała ręce. Nie chciała mieć nikogo na sumieniu i chociaż obie były dorosły, to każda z nich brała odpowiedzialność za własne czyny. Nie daj boże jeszcze wydarzyłoby się coś, za co musiałaby ponieść konsekwencję, bo organizm Goldsworthy zareagowałby tak, a nie inaczej i wtedy dopiero byłaby niezła jazda bez trzymanki. Jeszcze raz zerknęła na dziewczynę - wlepiała w nią swoje dużymi, ciemne oczy i trochę wyglądała jak zbity szczeniak, więc Prescott musiała odpowiedzieć spojrzeniem w stylu nie pomogę ci, nawet tak na mnie nie patrz.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
Zrobiła krok ku Prescott, ale dziewczyna była nieugięta w swym założeniu, że nie załatwi Calie towaru. Jutro będzie jej podziękowane, ale teraz musiała zmierzyć się ze smutną miną dziennikarki, która jednak odpuściła sobie wszelkie żale. Była zbyt pijana, żeby teraz robić o to aferę. Zresztą nie czuła się aż tak wielce zawiedziona. W ogóle taka nie była, a jednak myślała, że może coś ugra. Pierwszy raz w życiu spróbuje czegoś mocniejszego i przy okazji przestanie się zadręczać. Dwa w jednym.
Dostała nic, ale obeszło ją to tak bardzo, jak szybko wznowiła kroku.
- Idziemy do monopolowego. Ty wybierasz. Ja stawiam – zarządziła uprzednio łapiąc Presley za koszulkę, jakby była potrzeba ciągnięcia ją za sobą. A jednak szła obok nie szarpiąc mocno za materiał. Jedynie go trzymała trochę jak małe dziecko, jakby z obawy, że jednak zostanie sama, czego dzisiaj chciała uniknąć. Zbyt dobrze zaczęła go wieczór, żeby skończyć go płacząc w poduszkę (bo tak się stanie, jak zostanie sam na sam ze sobą).

Z alkoholem i wieloma przekąskami, do których Goldsworthy dopadła w sklepie, weszły do mieszkania Diany. Klucze nie mieściły się w malutkiej torebeczce małej kobitki, więc te wylądowały w plecaku Calie, która miała pozwolenie na skorzystanie z gościnności znajomej. Jakby nie było i tak miała tutaj nocować, nawet jeśli w tym samym czasie Diana urządzi sobie schadzkę u jakiegoś nowo poznanego gościa.
Kanapa została rozłożona w myśl – co masz zrobić teraz, zrób teraz, bo będziesz spać na podłodze – szkła wyciągnięte z szafek a przekąski pootwierane na oścież tak bardzo, że część chipsów wysypała się na stolik.
Chwilowe przygnębienie, które dopadło Goldsworthy tuż po tym, gdy przyznała się, że nie chce zostać sama – zniknęło. Rozkręciła się już w sklepie przy wyborze żelków. W mieszkaniu nic się nie zmieniło. Kręciła się po nim tanecznym krokiem i z uśmiechem rzucała różne teksty czując się swobodnie w towarzystwie Prescott, co z perspektywy czasu zdziwiłoby każdego.
Cóż, Calie dobrze się bawiła.
- Posłuchaj. Przecież to idealna kołysanka. Padam przy tym, jak małe dziecko. – Gdy się już rozsiadły starała się przekonać Prescott, że utwór „Methademic” Black Sabbath, który właśnie pogrywał z telefonu Calie, to idealna zasypiajka. – Zamknij oczy i.. Ej, przecież dobrze to robię – jęknęła, gdy towarzyszka zwróciła uwagę na wysypujące się z bletka zioło. Calie się uparła, że chce spróbować skręcić jointa, ale marnie jej to szło. – Nie moja wina, że ten papier nie chce współpracować. – Nie zawijał się jak trzeba i to na pewno była wina bletki. – Lepiej wybierz sobie co chcesz słuchać, skoro nie doceniasz kołysanki. – Szturchnęła Presley ramieniem znów gubiąc odrobinę zioła, co już nie mogło zostać jej wybaczone. – Nie, proszę. Poprawię się – zapewniała, gdy druga para rąk zabierała jej całą zabawę. – Daj mi chociaż polizać. – Polizane zaklepane, jak to się mówiło i choć joint nie należał do Calie, to ta chciała mieć swój wkład w skręcenie ziołowej dobroci. – Bo złożę na ciebie reklamację. – Oho, poważna groźba z ust mało poważnej jednostki, w której oczach za sprawką dużej ilości alkoholu szalały rozbawione chochliki.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Nie miała zamiaru ustąpić, choćby nie wiadomo jak zawiedzioną minę obrała Calie, takie sztuczki zwyczajnie na nią nie działały. Mogła robić duże, smutne oczy, wywracać nimi, obrażać się, tupać nóżką, robić wyrzuty Presce, że ta wcale nie była uczynna i nie chciała pomóc znajomej, ale to niczego by nie zmieniło. A to wszystko dla dobra Goldsworthy. I nie, nie oczekiwała w zamian żadnej wdzięczności, po prostu Prescott robiła to, co uważała za słuszne i działała zgodnie ze swoim sumieniem. bo jeszcze jakieś tam miała.
Obserwowała bacznie poczynania dziewczyny, kiedy ta przechadzała się po sklepie w poszukiwaniu przekąsek i nie negowała, gdy pośród nich znalazły się żelki, mimo że Presley sama ich nie znosiła. Wybór wyżerki pozostawiła Calie, a sama ze wszystkich możliwych alkoholi wybrała czystą wódkę. Była to najrozsądniejsza decyzja, zważywszy na fakt, że nieźle wcześniej pomieszały, więc to cud, że ich żołądki jeszcze nie tańcowały kankana. Oczywiście odpowiedzialnością wykazałyby się dopiero po tym, jak obie grzecznie podziękowałyby kolejnej dawce alkoholu, ale nic takiego nie miało miejsca, bo kiedy tylko znalazły się w mieszkaniu Diany, Pres natychmiast zniknęła w kuchni, żeby przygotować drinki w proporcjach jeden do jednego. Tak zwany cichy zabójca - niby mocny, ale jabłkowy smak niwelował smak, więc finalnie stawał się do przełknięcia, a po drugiej szklance człowiek czuł się, jakby wpierdalał jabłecznik. Pyszota.
- Straszna marnotrawstwo - skwitowała widząc, jak zioło wypada z bletki wprost na dywan. Na upartego można byłoby go pozbierać, ale w tym stanie, to nawet Presley nie chciało się fatygować. - Jeśli ty uważasz to za kołysankę - podniosła palec, jakby wskazywała na unoszącą się w powietrzu muzykę. - To chyba coś mocno z tobą nie tak. Daj mi to - sięgnęła po komórkę Calie, ówcześnie czekając aż ta ją odblokuję, po czym wpisała tytuł jednej z piosenek Bleachers. - Proszę bardzo. To już bardziej koło kołysanki stało. Słyszysz jakie ładne skrzypce na wstępie? - Pres nie była uzdolniona muzycznie i nie grała na żadnym instrumencie, chociaż zawsze bardzo chciała, jednak pomimo dobrego słuchu, jakoś nie miała zdolności manualnych, a palce, choć zwinne, nie za bardzo dogadywały się ze strunami gitary czy klawiszami pianina. W żadnym nie wpasowywała się w grono artystów i zdecydowanie bliżej było jej do sportowca. Ale gust muzyczny wciąż miała nienaganny.
Goldsworthy ewidentnie nie szło skręcanie blantów. Właściwie radziła sobie z tym słabiej niż Prescott, która zwykle miała od tego swoich ludzi. Na przykład taki Oliver, który kręcił najlepsze dżointy w mieście.
- Mówiłam, żeby palić z lufy - westchnęła pod nosem i skinęła głową, dając Calie pozwolenie na polizanie papierka. Już i tak nic dobrego z tego nie wyjdzie, a wygląd skręta nie pozostawał żadnych złudzeń. - Odpalaj i czyń honory - nawet podała jej zapalniczkę, a sama przywarła plecami do fotela, bo podejrzewam, że obie siedziały na podłodze przy niedużym stoliku, tuż obok rozłożonej kanapy. - Lepiej się czujesz? - zapytała, bo nie dało się ukryć, że wychodząc z baru dziewczyna wyglądała dosyć niemrawo, ale teraz, zważywszy na ilość kupionych przekąsek, chyba bawiła się całkiem nieźle. Mimo że nic takiego właściwie nie robiły, po prostu siedziały, słuchały muzyki, piły i odpalały blanta, który koło blanta nawet nie leżał. Ale z pewnością to po nim przekąski dopiero zostaną docenione i spełnią swoją powinność.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
dziennikarka — Cairns Post
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarka w The Cairns Post pisząca nudne rubryki. Jeździ czerwonym skuterem, bawi się w detektywa amatora i dorabia w szpitalu, żeby wspomóc ukochaną rodzinę.
- Z lufy to może być myjka do ciała – parsknęła uznając to za świetny żart, chociaż na pewno nie tylko ona zdziwiła się widząc „gąbki” do ciała wykonane z lufy. Nadal głowiła się nad nazewnictwem, ale słowo słowu nie równe; nie ogarniesz. Tak samo, jak nie ogarnie się aktualnego stanu Calie, która tuż po polizaniu suchego papierka musiała zamoczyć usta w trunku ze szklanki opróżnionej już prawie do ponad połowy. Jak na jej głowę, to co dzisiaj wypiła, było ponad normę. Część wytańczyła i wyspacerowała, ale cała reszta wciąż tłukła się po głowie jednocześnie odbierając kontrolę nad kończynami (już wiadomo, czemu blant był taki koślawy).
Widząc przed sobą płomień, który jak sądziła, utrzymywała w miejscu doznała chwilowego olśnienia.
- Trzeba otworzyć okno – stwierdziła i schowała zapalniczkę do tylnej kieszeni spodni zanim z siadu stanęła na czworaka. Utrzymywanie pionu na dwóch nogach nie wchodziło w grę. Kosztowałoby to ją za dużo wysiłku.
- Świetnie. – Znów mówiła to samo. Wmawiała innym i sobie, że czujesz się doskonale, bo tak było łatwiej, nawet jeśli wszyscy obok widzieli, że to trochę marne kłamstwo (klik). – O ile może tak się czuć osoba, która dwie doby temu wydaliła z siebie martwy zarodek – dodała patrząc na podłogę w efekcie czego, tę jakże cudną wiadomość przekazał wypinający się ku Presley tyłek Calie. – Życie jest cudowne, wódka smaczna a zioło pięknie pachnie. Powinni robić takie perfumy. – Po pijaku nawet własne rzygowiny dobrze pachniały, ale o tym Calie akurat nie myślała. Skupiała się na człapaniu w stronę okna, co wymagało orientacji w terenie zwłaszcza, gdy musiała obejść kanapę. Okazało się to trudniejszym zadaniem niż z początku zakładała zwłaszcza, że podłoga była wszędzie taka sama.
- Presley.. – jęknęła z rezygnacją i oparła się o tył kanapy, za którą przeszła. – Chyba się zgubiłam. – To nic, że metr przed sobą miała drzwi tarasowe oraz okna. To pierwsze ukryło się osłonięte grubą zasłoną a drugie było za wysoko, żeby mogła to dostrzec bez unoszenia głowy wyżej. – To koniec. – Zgubiła się, nikt jej nie odnajdzie i umrze. – Ostatnie chwile mego życia spędzę z blantem i umrę z głodu przez gastro fazę. – Popatrzyła na trzymanego skręta zapominając o schowanej w kieszeni zapalniczce. – Albo tak albo umrzeć z prawdziwego głodu. – Chyba lepsza gastro faza. – Na Zeusa! – jęknęła. – Zgubiłam zapalniczkę. – Co za tragedia! Z ciężkim westchnieniem oparła głowę o kanapę i zamknęła oczy czując na twarzy mało przyjemne mrowienie. – Hej, Presley? Jesteś tam jeszcze po drugiej stronie? – Po stronie żywych i chyba może nawet bardziej ogarniających niż ona. Nie ma co się dziwić. Calie wypiła ponad to, co mogła a nawet dwa razy więcej. – Myślałaś kiedyś, jak chciałabyś umrzeć? – Jak na kogoś, kto jeszcze nie zajarał włączyła się jej faza na poważne pytania. Cóż, w założeniu teraz też umierała samotnie po złej stronie kanapy.

Presley Prescott
mistyczny poszukiwacz
Lorde
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Loofah spoko myjka. Nie używałam, ale ludzie sobie chwalą. Zwłaszcza takie z trukwy egipskiej. Presley pewnie też nie miała przyjemności myć się taką gąbką, a jednak samo skojarzenie sprawiło, że popatrzyła z rozbawieniem na Calie i parsknęła śmiechem, co miało oznaczać, że żart został doceniony.
- Tak, okna. Dobry pomysł - zgodziła się z nią, obserwując, jak dziewczyna próbuje zebrać się z podłogi. Szło jej to marnie i właściwie Preska już szykowała się, żeby jej pomóc, ale wtedy ta uraczyła ją wiadomością, której sensu w pierwszym momencie nie zrozumiała. Bo to, co powiedziała Goldsworthy brzmiało irracjonalnie i potrzebna była dłuższa chwila, żeby pojąć sens wypowiedzi. - Czekaj... Co? - wyrwało się jej, kiedy nieświadomie wlepiła wzrok w pośladki, które miała dokładnie naprzeciwko swojej twarzy. - Jaki zarodek? - ponowne pytanie, trochę głupie, bo Calie wyraźnie wspomniała o wydaleniu martwego zarodka, a to mogło oznaczać tylko jedno. - Byłaś w ciąży? - nie znały się za dobrze, ale pewnie gdyby miały lepszy kontakt, to Prescott przywiązałaby większą uwagę do tego dziwnego zachowania dziewczyny podczas jedzenia pizzy i wieczne odmawianie alkoholu.
Odchrząknęła i zacisnęła usta w wąską linię. Tak na oko Pres, to jej towarzyszka musiała czuć się identycznie, jak to przedstawiłaś na memie, a nawet tak, jak ja to widzę na tym memesie. Ogólnie chujowo, nie ma czego zazdrościć.
- No co ty wyprawiasz? - w końcu sama opornie i bardzo woli podniosła się z kucek do pozycji stojącej, a to wcale nie było takie proste. Wprawdzie nie była porobiona, jak Goldsworthy, ale to nie oznaczało, że nie miała dobrze w głowie. - Calie, kurwa - jak gdyby nigdy nic, pochyliła się, sięgnęła do kieszeni jej spodni i wcisnęła w nią dłoń, w której po chwili zaciskała kolorową zapalniczkę. - Ze mną nie zginiesz - dodała poważnym tonem, stając na palcach, żeby jednym sprawnym ruchem otworzyć któreś z wyższych okien. - Perrfecto - pochwaliła samą siebie, po czym przeciągłym krokiem wróciła na swoje miejsce. Trochę miała wrażenie, że uczestniczy w podróżach astralnych, a ta podróż w pobliże fotela dłużyła się nieskończenie - pochylające się ściany jak w Incepcji i zwolnione tempo niczym w Matrixie na serio niczego nie ułatwiały.
- Nie chcę umierać - odparła nagle, bo co to było w ogóle za pytanie? - A jak już mogłabym wybrać, to niech to będzie szybka i bezbolesna. Może być jakaś katastrofa lotnicza. PSTRYK i już mnie nie ma - bo najgorsze, co mogło być, to cierpieć zanim rzeczywiście wyzionie się ducha. Albo wegetować przez kilka miesięcy tylko po to, żeby ostatecznie i tak wysiadły wszystkie narządy. Ze swoim trybem życia nie liczyła na to, że doczeka starości i umrze we śnie u boku ukochanej osoby. Ze swoim szczęście to mogła co najwyżej doczekać się nowotworu płuc albo wątroby, a potem zdychać w męczarniach. - A ty? Masz jakąś wymarzoną śmierć? - popatrzyła z zaciekawieniem na Calie. No dalej, niech ją czymś zaskoczy, niech będzie spektakularnie.

Calie Goldsworthy
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ