Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Po uporaniu się z chemioterapią Callie, która dla Galahada była naprawdę parszywym przeżyciem, przyszła pora by to ona towarzyszyła mu w jego rehabilitacji. Wszystko, co zobaczył w tamtym szpitalnym pomieszczeniu, to całe cierpienie, zapach śmierci, sprawiło, że odbyli rozmowę pod tytułem - jednak nie musisz ze mną iść. Zobaczenie tego, przez co przechodzi jego ukochana by uporać się z chorobą dało mu wystarczająco dużo powodów by jeszcze bardziej przykładać się do rehabilitacji. Widział jak długo dochodziła do siebie po swoim zabiegu, więc naprawdę nie chciał jej jeszcze dokładać w tym wszystkim swoich problemów. Wiedział, że znalazł się w jakimś martwym punkcie, już od kilku tygodni nie było żadnej poprawy w jego życiu codziennym i nie dlatego, że się nie starał, czy omijał sesje. Coś fizycznie po prostu było nie tak i nikt nie potrafił powiedzieć co dokładnie. To sprawiało, że był już wystarczająco zdemotywowany do kolejnych zabiegów, a jeszcze ponosić porażkę na oczach Callie? Tego nie chciał. Jego męskie ego było w tym momencie dość wrażliwe. Zasługa toksycznego wychowania w wojsku oraz otaczaniem się tego typu modelami. Nie chodził, nie mógł wspierać Callie fizycznie, nie mógł jej też porządnie zaspokoić. To wszystko sprawiało, że nie był w najlepszym humorze.
Oczywiście ich konwersacja skończyła się na tym, że przyjdzie i koniec. Jeśli on ją wspiera, ona też będzie. Nie pozostało mu nic innego jak postarać się by nie poczuła się w żaden sposób niechciana. Nie ukrywał tego, że jest nie w sosie, ale postarał się żeby wiedziała, że to nie przez nią, czy jej obecność, a po prostu za bardzo siedzi w swojej własnej głowie.
Jego zabiegi odbywały się najczęściej trochę przed południem, więc mieli okazję zjeść razem śniadanie zanim przyszło im się wpakować do samochodu. Swoją drogą była to kolejna rzecz, która go kuła w serce. Nie był przyzwyczajony by Callie go gdziekolwiek woziła, by ktokolwiek go woził nie wliczając okazjonalnej taksówki. to wszystko po prostu było jakoś cholernie nie po kolei.
Sale rehabilitacyjne znajdowały się na parterze, co by właśnie niepełnosprawni tacy jak on nie mieli problemu by się tutaj dostać. Oczywiście nie pozwolił się pchać żeby było nieco szybciej, sam musiał kręcić swoimi kółkami, jak przystało na niezależnego mężczyznę. Chociaż tyle mu w życiu zostało.
- Cześć Gabbie. - przywitał się z rehabilitantką, która okazała się być ich sąsiadką - Zaczynamy na podłodze? - normalnie pewnie mieliby chociaż minutę pogadanki o niczym, ale dzisiaj wolał przejść do sedna, obecność Callie trochę go stresowała.
- Trybuny są tam. - zdobył się na mały żarcik wskazując głową na dwa krzesełka przy drzwiach kiedy dawał jej buziaka w policzek.
W tym stroju cheerleaderki wyglądałaby bardzo dobrze.
On tymczasem zwlókł się z wózka podczołgując się na matę, na której odbywały się ich praktyczne zajęcia. Położył się na plecach i pozwolił by Gabbie zaczęła rozciąganie jego kończyn dolnych, których nadal do tej pory nie czuł.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
pyk

To miał być dobry dzień, bo Callie tak zdecydowała. I zły nastrój Galahada, ani niepowodzenia na rehabilitacji nie miały tego zepsuć. Zdecydowała, że ta wycieczka do szpitala będzie inna, niż poprzednia. Będzie d o b r a. Przemyślała nawet kwestię przedstawiania się jego znajomym. Była gotowa, jeśli nadarzy się ku temu odpowiednia okazja, użyć tego jakże przerażającego, ograniczającego słowa dziewczyna bądź partnerka. Szczerze wierzyła w to, że Galahad wróci do pełnej sprawności i będzie musiał odbyć romans z plastikowym kubeczkiem na laboratoryjne próbki, oraz nieskończenie wiele romansów z nią samą. W przypadku jego zdrowienia była przepełniona optymizmem, który zdecydowanie nie znajdował zastosowania w temacie jej raka.
O tym powiedziała w końcu tacie, doszedłszy do wniosku, iż za długo to jej tchórzostwo trwało. Papa Carter się załamał i zapowiedział wizytę w Lorne Bay. Callie udało się przetłumaczyć staruszkowi, że teraz to tak nie bardzo, bo w barze odbywają się sprawy wagi światowej i no nie mooooooooże wziąć wolnego, chociaż baaaardzo by chciała. To jednak dawało jej może tydzień, może dwa zapasu na psychiczne przygotowanie się na wszystkie dyskusje pt. „W BRISBANE SĄ LEPSI LEKARZE”.
Starała się swoim dobrym humorem nadrabiać jego braki po stronie Galahada, i nawet nie obraziła się gdy zaczął sugerować, że może nie powinna mu dziś towarzyszyć. Była, przynajmniej jak na siebie, spokojna i cierpliwa. Nie do końca wiedziała czego się spodziewać - Gal trochę opowiadał, ale obserwacja zajęć to jednak co innego. Tylko ten buziak w policzek jej nie wystarczył, zdecydowanie nie. Przytrzymała sobie Harringtona za podbródek i nie zważając na innych, wzięła to co jej się należało. Krótko i zwięźle, ale z zapowiedzią nagrody, którą miał dostać za włożone w rehabilitację starania. Dopiero wówczas mogła usiąść niewygodnie na trybunach.
Z Gabbie spotkała się przypadkiem jeszcze kilka razy, za każdym nie omieszkając obgadać nieco ich wspólny niebezpiecznie przystojny mianownik. Polubiła tę dziewczynę, więc i jej posłała na powitanie życzliwy uśmiech. Callie miała odegrać rolę Kris Jenner podczas tych ćwiczeń i z trybun kibicować ciepłym you're doing amazing sweetie, ale nie chciała się tak inwazyjnie gapić i stresować Galahada ciągłą obserwacją. Dlatego wyjęła sobie z torebki mały egzemplarz krzyżówek i długopis, założyła nóżkę na nóżkę i zaczęła kombinować kolejną ze stron. To hobby podłapała podczas roku z eksem, ale Harrington nie musiał tego wiedzieć - ani tego, że eks Callie codziennie rano życzył mu w radio miłego dzionka i smacznej kawusi. Tak czy inaczej, trochę wypełniała okienka, trochę zerkała na swojego dzielnego pacjenta. Wspierająco, ale zdejmując z całego tego doświadczenia dziwny ciężar nadzorowania każdego jego ruchu.
- Skarbie? - zawołała, nie podnosząc jeszcze przez chwilę wzroku znad małej książeczki. - Dawny siedmiostrzałowy rewolwer bębenkowy, sześć liter, trzecia "G" - rzuciła hasełkiem, wciąż zdeterminowana, by inaczej definiować wsparcie i przypominać Harringtonowi, że wspierać wciąż ją mógł, nawet będąc w wózku. Sama miała o broni bliskie zeru pojęcie, więc był jej teraz bardzo potrzebny. Teraz na dłuższą chwilę zawiesiła spojrzenie na ćwiczącej i ćwiczącym, i przynajmniej etap rozciągania wyglądał bardzo przyjemnie. - Gabbie, gdybym wcześniej wiedziała jaka jesteś zdolna, sama bym się zapisała na taką sesję na podłodze - zażartowała, przypominając sobie jednak o tym, że nadchodził czas umówienia się na kolejny masaż całego ciała - coś, co wcześniej robiła regularnie nieco zniknęło z jej radaru odkąd wizję każdego tygodnia psuły wizyty na dożylnej chemioterapii.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
On niestety nie podzielał jej entuzjazmu względem swojego procesu zdrowienia. Już raz przez to wszystko przechodził i widział różnice w przebiegu obu rehabilitacji. Po prostu czuł, że tym razem coś jest nie tak, jest inaczej. Nie robił tych samych postępów, co kiedyś. Utknął w jednym, martwym punkcie, którego z jakiegoś powodu po prostu nie mógł przeskoczyć. Tak bardzo jak doceniał wsparcie swojej partnerki oraz jej wiarę w cuda względem jego zdrowia, musiał być realistą. Istniała bardzo duża szansa, że tym razem po prostu nie wyzdrowieje. Zostanie już na tym nieszczęsnym wózku nie mając żadnej dobrej perspektywy na dalszą przyszłość. Miał o tyle szczęścia, że nie był już w wojsku, a jego praca tak naprawdę nie wymagała sprawności fizycznej. Mógł całkiem swobodnie poruszać się po szpitalnych korytarzach, a na sesjach i tak siedział na tyłku, jednak to codziennie życie, a raczej to rodzinne najbardziej go martwiło i nie pozwalało spać. Wygląda na to, że w tych kwestiach byli do siebie bardzo podobni. Oboje wspierający swoje leczenie, tylko nie swoje leczenie.
Może jego zajęcia nie były chemioterapią, zdecydowanie tego nie porównywał, jednak na tych zajęciach będzie musiał pokazać jej więcej swoich słabości. Tych, które zdecydowanie, były w tym momencie jego wielkimi kompleksami. Nie chciał wyglądać dla niej na ułomnego. Zawsze był silnym facetem, żołnierzem, robił z nią tysiąc nieprzyzwoitych rzeczy, a teraz miała go zobaczyć w bardzo przykrej, dla niego, sytuacji. Ciężko było to zaakceptować, jednak słowo się rzekło. Równouprawnienie. Oboje będą uczestniczyć w swoich zabiegach w miarę reguralnie.
Galahad nie wiedział, czy to obecność jego rehabilitantki, czy coś innego, ale podobała mu się ta bardziej posesywna wersja Callie. Z przyjemnością dał jej to, co jej się należało i trochę więcej wplatając swoją dłoń w jej włosy by przytrzymać ją przy sobie te kilka sekund dłużej. Powinni robić to częściej. Tak się całować. Niekoniecznie chodzić na rehabilitację.
- Nagant. Strasznie niecelne, nie wiem jak mogli tego używać. - wystękał gdzieś między kolejnymi zgięciami nóg.
Dzisiaj było jakoś inaczej. Do tej pory nie czuł niczego. Wszystko po prostu sobie tam istniało, Gabby robiła swoje, a on nie musiał w to w ogóle ingerować. Mógł się tylko przyglądać. Dzisiaj, coś się naciągnęło, jakby chciało się zerwać. Nie bolało, nie piekło, po prostu... Tam było. Czucie, coś czego w ogóle do tej pory nie miał. Na razie nie zamierzał się tym chwalić, może to mu się tylko tak wydawało ponieważ tak bardzo tego chciał. By to wszystko zadziałało, a on faktycznie mógł wrócić do normalności. Skupił się nieco mocniej na swoich odczuciach. Próbował rzeczywiście współpracować, poruszać mięśniami, które do tej pory były w atropii.
- Halo, proszę nie podrywać mojej rehabilitantki. Konflikt interesów i tak dalej, będę musiał sobie znaleźć kogoś nowego, a nie jest to największe miasteczko. - obrócił twarz w stronę Callie lekko się uśmiechając, przecież to nie tak, że byłby zazdrosny. A może jednak?
Musiał przyznać że dziewczyna wyglądała bardzo dobrze na tym krzesełku. Dobrze było mieć jej wsparcie. Tak pięknej i pociągającej kobiety. Był dumny mogąc nazywać ją swoją. Kochał ją, tak bardzo.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Może by bardziej rozumiała jego stres, gdyby sam jej na tę rehabilitację nie zaprosił. Callie od początku mówiła że nie chce Galahada na chemii. Potem mówiła, że może spróbują raz i zobaczą jak się będą z tym czuli. Galahad za to mówił, że będzie mu łatwiej i lepiej z Callie oglądającą jak ćwiczy, i tylko dlatego nalegała żeby z nim przyjechać gdy zaczął zmieniać zdanie i kombinować. Nie chciała go zmuszać ani się narzucać, ale jeśli wcześniej myślał że Callie na trybunach do czegoś mu się przyda a dzisiaj chciał stchórzyć - dla jego dobra musiała postawić na swoim.
Gorsze niż ja w rzutki? — podpytała wesoło, jednocześnie wpisując kolejne hasło w rubryczkę. Callie z rzutkami miała bardzo piękną historię przegranych; jeśli można było rzucić najgorzej, to zaproszona do podniesienia rękawicy Callie udowodniłaby że da się nie wcelować jeszcze bardziej. Jak wtedy, gdy na samym początku zupełnym przypadkiem wpadła na Galahada w jednym z barów w Brisbane. Namówiona przez znajomych i zdecydowanie wesoło wstawiona spróbowała, rzutka jednak poleciała w tył głowy jakiejś patodziewuchy, która myślała że to specjalnie i chciała się bić. Gdyby towarzystwo nie zainterweniowało, może Callie nie zdążyłaby nawet zachorować na tego raka. — A pomóż mi jeszcze z tym… Element łożyska ślizgowego o walcowatym kształcie — poprosiła. Czasami upierała się przy tym żeby skończyć krzyżówkę bez niczyjej pomocy, jednak teraz współpraca odwracała trochę uwagi od ćwiczeń i porażek, które Galahad wolałby pewnie zachować dla siebie. — Sześć liter, druga i trzecia „UL” — mogłaby co prawda rozwiązać okoliczne hasełka i kombinować z pozostałych liter, ale po co, skoro kawałek dalej na podłodze leżał jej drugi mózg? To nie oszukiwanie, chyba.
Na aluzję o podrywaniu Gabbie roześmiała się cicho, wymieniając z rehabilitantką porozumiewawcze spojrzenia. Pewnie gdyby była wolna i zdrowa, zwróciłaby uwagę na przechodzącą w klatce schodowej rudą sąsiadkę. — Czy fizjoterapeuci mają jakiś kodeks etyczny? — pytanie skierowała do kobiety. — Możesz odwiedzać pacjentów w domu? Może to nie taki zły pomysł, żebyś któregoś wieczoru wpadła do nas na lampkę wina — zaproponowała lekko. — Dokończyłybyśmy tę rozmowę o… — zaraz jednak przeniosła nieco zaczepne spojrzenie na dzielnego pacjenta. — Nie podsłuchuj, szpiegu. Ciebie zawiozę do Nellie, na pewno chce upiec z wujkiem babeczki z tęczową posypką — szeroki uśmiech świadczył jednak o tym, że dokuczała mu jedynie dla sportu i rozrywki płynącej z drobnych przepychanek. W rzeczywistości wieczór sam na sam z alkoholem i Gabbie wcale niezdrowo jej się nie marzył.
Chociaż, umówmy się - na pewno jesteś ulubionym pacjentem Gabbie i ciebie odwiedziłaby chętniej. Kto wie co się tu dzieje, jak przyjeżdżasz sam — i przynajmniej na tym etapie żartowanie w ten sposób przychodziło łatwo i naturalnie, wesoło i z dystansem. Bo Callie czuła się zupełnie bezpiecznie, bo wierzyła, że kiedy przychodził sam zostawiał te spojrzenia rozpinające staniki w domu.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Powiedźmy po prostu, że żadnej broni nie dałbym Ci do ręki, chyba, że w absolutnie bezpiecznych warunkach, a nawet na strzelnicy pewnie kazałbym Ci nosić kamizelkę. - wyszczerzył się do niej łobuzersko.
Wiedział, że dużo ryzykuje. Teraz może przez łeb nie dostanie za ten żart, aczkolwiek kiedy tylko wrócą do jej mieszkania może zdarzyć się wszystko, tak dosłownie. Omsknąć się nóż, bądź zupełnie przypadkiem wjedzie z nim w ścianę bo się zapatrzyła. Był częściowo na jej łasce, ale hej. Przecież wiedziała z kim się wiąże. Oboje musieli mieć do siebie trochę dystansu. Danie jej rzutek było zagrożeniem dla otoczenia, zawsze, aczkolwiek broń palna? Z jej szczęściem kula pewnie zagięłaby wszystkie prawa fizyki, odbiła się rykoszetem i jakimś cudem trafiła któreś z nich pomimo wszystkich zabezpieczeń. Dlatego dla niej strzelnica tylko pod jego nadzorem i późną porą, kiedy nie będzie osób postronnych. Grunt to znać swoje słabości, a celowanie zdecydowanie było jedną z nich u Callie. Przecież nie będzie się za to gniewać. Nie kiedy tak pięknie się do niej uśmiecha właśnie macany przez obcą kobietę. Tak, tego elementu nie wziął pod uwagę. Może powinien dzisiaj zostać pod nadzorem rehabilitantki? Tak na wszelki wypadek.
- Tuleja? - musiał nad tym chwilę pomyśleć ponieważ tych elementów trochę tam jest, ale nikt raczej w krzyżówce nie użyłby tych najbardziej złożonych.
To hasło niestety przypomniało mu o kolejnej rzeczy, którą stracił w wypadku. Może jego auto było tylko rzeczą materialną, ale cholera. To był okaz już właściwie kolekcjonerski, w który włożył kilkaset godzin swojego życia by doprowadzić do takiego cacuszka, jakim było. Teraz mógł o czymś takim tylko pomarzyć. Rozpoczęcie kolejnego projektu nawet nie wchodziło w grę, musiałby być w stanie chociaż pochylić się pod maską, a na razie nie było na to zbyt dobrych prognoz. Pewnie już nigdy nie zbuduje kolejnego auta takiego kalibru. Jak na ironię, wypadek pozwolił mu już na dobre zerwać z dawnym życiem. To auto było ostatnią rzeczą, jaką mu została po życiu w Brisbane. Teraz nie miał już nic, co by go łączyło z tamtym okresem. Prócz Callie oczywiście, aczkolwiek oboje powiedzieli sobie, że zaczynają od nowa. Ta relacja miała być czymś więcej, więc jej po prostu nie liczył.
W dalszej rozmowie dziewczyn raczej nie przeszkadzał. Przeszli do nieco bardziej zaawansowanych ćwiczeń, a do niego znów zaczynało wracać to nieznane uczucie. JAKIEŚ czucie, na którym starał się całkowicie skupić. Daleko temu jeszcze do rzeczywistego odczuwania dotyku, ale dzisiaj po prostu było jakoś inaczej. Może Callie była jego szczęśliwym talizmanem i to rzeczywiście dzięki niej coś się zmieni. Tym razem naprawdę skupił się na wykonywaniu ćwiczeń zalecanych przez Gabbie, może nie czuł mięśni, ale tak cholernie starał sobie przypomnieć jak to jest poruszać nogami. Kiedy robi się to na co dzień, człowiek nawet nie zauważa jak to się dzieje, dlatego musiał zajrzeć gdzieś głęboko w zakamarki swojej podświadomości by sobie to przypomnieć. W końcu, gdzieś pomiędzy jednym rozciąganiem, a drugim, coś jakby przeskoczyło. Jakby jakaś blokada po prostu wyskoczyła gdzieś poniżej jego kręgosłupa. Poczuł pewne mrowienie tam, gdzie Gabbie przesuwała swoimi dłońmi. Nie chciał zapeszać, więc na razie nic nie mówił, chociaż nie mógł powstrzymać uśmiechu który wkradł się na jego usta. Nie mógł też powstrzymać czegoś innego, czego nie czuł już od miesięcy i co było silniejsze od niego. Powstającego właśnie wzwodu, kiedy akurat kobieta napierała swoim ciałem na jego nogę by zgiął ją i podciągnął kolano prawie do brody. Może Callie nie zauważy, nie, pewnie nie...

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Może gdyby siedział obok wygłaszając ten jakże okrutny komentarz sprzedałaby mu karnego kuksańca w bok, ale leżąc na podłodze ileś metrów dalej był bezpieczny. Mogła mu tylko posłać baaaardzo zranione spojrzenie, ze złośliwym uśmieszkiem i teatralnie złapać się za bolące serce. — I ty, Brutusie? — wyrecytowała kręcąc z wielkim fochem głową, ale szybko wróciła do swojej krzyżówki, a za kolejne prawidłowe hasełko posłała Galahadowi małego całuska. Może doleci, a może źle wcelowała, zagnie wszystkie prawa fizyki, odbije się rykoszetem i… Oh well, Gal go nie dostanie. Smuteczek. A mógł się nie nabijać! Karma zawsze wraca, musiał o tym pamiętać.
Czas mijał, a Callie grzecznie wypełniała kolejne okienka i regularnie zerkała na ćwiczącego partnera, żeby ciepłym spojrzeniem dodać mu trochę otuchy i zachęcić do dalszych starań. Wcześniej nie przyszło jej nawet do głowy że mogłaby być prawdziwie o tę rehabilitantkę zazdrosna. Nie czuła się źle z tym, że był dotykany przez inną kobietę, bo sytuacja była jasna - to element leczenia, bez podtekstu, a Callie zależało najbardziej na świecie na jego pełnej sprawności i ogólnym zdrowiu.
Aż do pewnego momentu.
Zdziwiona zamrugała kilka razy, z mocną dezorientacją wypisaną na twarzy, gdzieś pomiędzy przechyloną głową a zmarszczonymi brwiami. Ta charakterystyczna wypukłość w połączeniu z jego szerokim uśmiechem to był prawdziwy szok dla systemu Carter. Gabbie zachowywała się bardzo profesjonalnie, także nie reagowała w żaden sposób na reakcje ciała pacjenta, a i Callie nie widziała w tym po jej stronie żadnej winy. Jej uwaga skupiła się na Galahadzie, który był zbyt ordynarnie ZADOWOLONY z obrotu spraw. Nie przyszło jej do głowy, że mógł się cieszyć z wracającego po miesiącach czucia; obrazek przed nią był zbyt m o c n y. Jej kruche ego, przynajmniej w tym pierwszym odruchu, nie zniosło dobrze tego widoku.
Zamknęła tę swoją krzyżówkę, uciekając rozczarowanym wzrokiem w stronę postawionej na podłodze torebki. Nie będzie przecież robić sceny, nie przy ludziach i nie o tym, że poczuła się jak gówno, bo jej facet świetnie się bawił z inną kobietą. Po dziesiątkach nieudanych prób z Callie, to było jak strzał w twarz. — Muszę zapalić — mruknęła, siląc się na neutralny ton, i zabrawszy rzeczy opuściła salę. Nie byłoby w tym nic dziwnego poza tym, że Carter nie paliła - a awaryjna paczka fajek w aucie była jedynie na sytuacje wysokiego stresu.
Tak się jednak zdarzyło, że pomiędzy pierwszym a czwartym papierosem zapomniała wrócić do sali i na Harringtona czekała przy samochodzie.
Kiedy po zajęciach zajechał wózkiem w jej stronę zdała sobie z tego faktu sprawę, ale co z tego. Wyszło jak wyszło - pewnie miał do powiedzenia to samo.
Nie przemyślała za bardzo czy cokolwiek mówić i co mówić, więc słowa które opuściły jej usta zaraz po chmurze tytoniowego dymu nie przeszły przez jakikolwiek filtr. To niedobrze, ale jak już zostało powiedziane: przecież wiedział z kim się wiąże.
Czy ty sobie ze mnie, kurwa, żartujesz —warknęła nieprzyjemnym tonem, kierując kroki w stronę srebrnego kosza w którym wściekle próbowała zgasić papierosa. — Ze mną obok? Naprawdę? Nie musiałam tego widzieć — kontynuowała zirytowana, wreszcie zostawiając kiepa w zasyfionej niedopałkami tacy. — Ja wiem, że nie jesteś ślepy. Mogą ci się podobać inne kobiety. Ja też mam oczy. Ale czy ja ci kiedyś powiedziałam po masażu, że byłam taka napalona i mokra, bo dotykał mnie inny facet? NIE.
Szarpnęła za klamkę i otworzyła Galahadowi drzwi, żeby się przesiadł i żeby mogła ten przeklęty wózek złożyć i spakować. — Pospiesz się, chcę wrócić do domu.
A potem natychmiast z niego wyjść, żeby nie patrzeć na te wszystkie miejsca i powierzchnie w których próbowała - BEZ SKUTKU - uwodzić Harringtona. Szlag by te wszystkie wygibasy, i koronki, i czułe słówka, i te nieczułe, i wszystko co okazało się NICZYM wobec wdzięków rudej fizjo. Tak zdenerwowana nie była dawno, więc o rozsądku i logice absolutnie nie było mowy.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To przecież nie tak, że się z niej nabijał. Po prostu, cóż... Oboje wiedzieli, że ma pewną historię jeśli chodzi o lotki oraz hej! Sama zaczęła ten temat. On tylko to kontynuował i potencjalnie go zakończył. W swój żartobliwy i uroczy sposób, jak to miał w zwyczaju. Miał nie tylko spojrzenie rozpinające staniki, lecz również ten uśmiech, który mógł sprawić, że komuś spadną spodnie, albo po prostu przestanie się gniewać właściwie od razu. Takie są uroki spotykania się z tak słodkim chłopakiem, jak on.
Nie pomyślał, jak to może wyglądać z tej drugiej strony. W tym jednym momencie był po prostu tak cholernie szczęśliwy, że w końcu, po tych wszystkich tygodniach bez żadnych rezultatów wreszcie coś się zadziało. Jakaś poprawa. Dawało mu to ten promyczek nadziei, którego potrzebował by przeć naprzód, przyłożyć się jeszcze bardziej o ile to w ogóle możliwe. Niestety jego niekontrolowany wzwód miał oczywiście przykre skutki uboczne. Nie tylko przyjdzie mu to wyjaśnić przed Gabbie, która raczej zrozumie, lecz również przed Callie, która... mogła być o wiele mniej wyrozumiała sądząc po jej reakcji. Chciał coś powiedzieć, jakoś ją zatrzymać, ale było za późno. Musiał dokończyć tę rehabilitację by nie zaprzepaścić swoich wyników. Kiedy było już po wszystkim odbył krótką konwersację z Gabbie. Wytłumaczyła mu, że oczywiście nie ma żadnego problemu, nie był to pierwszy raz kiedy to zdarzyło się jednemu z jej pacjentów i pewnie nie ostatni. To całkiem naturalna reakcja, która mogła się zdarzać kiedy wraca czucie w kończynach dolnych. Może miał jakiś skrzep, którego nikt nie znalazł i w końcu puścił, a może to coś zupełnie innego. W każdym razie pogratulowała mu dobrych wyników i wyraziła szczerą nadzieję, że teraz będzie już tylko z górki. O ile włoży w to wystarczająco dużo pracy oczywiście.
Musiał się teraz niestety zmierzyć z innym demonem. Tym, który nie będzie taki wyrozumiały. Sunąc szpitalnymi korytarzami zastanawiał się od czego zacząć, jak to jej jakoś przetłumaczyć. Chciał być w tym wszystkim spokojny, dyplomatyczny i pasywny. Niestety, kiedy zobaczył ją przy samochodzie z papierosem w ręku coś w nim pękło. Czy naprawdę razem przechodzili przez jej chemioterapię by teraz własnoręcznie wpychała się do grobu? Dlatego jej bojowy nastrój spotkał się z jego.
- Ja sobie z Ciebie żartuję? - odpowiedział jej równie nieprzyjemnym tonem - Fajki? Teraz? Podczas chemioterapii? Chcesz zamienić jednego raka na drugiego? - może to było nie na miejscu, ale tak to widział, nawet jeśli zobaczyła przed chwilą coś, czego nie musiała to nie była dla niego żadna wymówka - Naprawdę myślisz, że to przez rehabilitację? Gabbie? - spojrzał na nią z niedowieżaniem - Zupełnie nie jest w moim typie i nie dałem Ci do tej pory żadnego powodu byś pomyślała, że rozglądam się na boki. - zamknął drzwi nie wsiadając do samochodu, jeśli chce walki, to ją dostanie.
- Może zamiast robić mi aferę powinnaś pomyśleć, co to znaczy? To, że wreszcie coś poczułem? Że mamy progres, a to był tylko efekt uboczny? Chyba całkiem dobry, bo oboje czekaliśmy na to żeby w końcu wrócić do normalności? - uniósł nieco głos zwracając uwagę pojedyńczych przechodniów, ale zupełnie go to nie obchodziło - Wiesz jaką ochotę mam cię teraz zerżnąć, tak jak Ci to tyle razy obiecywałem? CIEBIE! - spojrzał jej w oczy z tą mieszanką irytacji oraz pożądania, którą doskonale znała.
Tak kończyła się większość ich kłótni. Świetnym i ostrym seksem i tym razem, może mieli na to rzeczywistą szansę? Gdyby ktoś nie siedział tak w swojej głowie.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Ostatnie miesiące patrzenia, jak n i c nie działa były same w sobie ciężkie. Trudno jej było nie brać tego do siebie, przez to, że jej poczucie własnej wartości bardzo kulało w wyniku przechodzonego leczenia nowotworu. Nie szło jej jednak najgorzej, bo tłumaczyła sobie że jest to kwestia medyczna po jego stronie. Powtarzała to w myślach non stop, za każdym razem, gdy podchody i próby kończyły się porażką. Wdech, wydech, może trzeba więcej czasu... Starała się nie być egoistką i nie zakładać, że jego niepełnosprawność jest o niej. Bo gdzieś na poziomie rozsądku była tego świadoma, ale na poziomie emocji bywało jej po prostu bardzo przykro, gdy kolejny raz im się nie udawało. Dlatego dzisiejszy obrazek pochylającej się nad Galahadem Gabbie, jego szeroki uśmiech i ta przekęta erekcja, to było za dużo. Nie jako jednostkowy epizod, a jako sytuacja osadzona w kontekście iście chujowym od dłuższego czasu.
- Nie bądź bezczelny - mruknęła zirytowana. Wypominanie jej papierosów było po pierwsze poniżej poziomu krytyki, po drugie, tak absurdalne, że na jej twarzy zawitał nawet gorzki uśmiech. - Posmarowałeś się SPF przed wyjściem? Nie? Czyżbyś chciał mieć raka skóry? - prychnęła.- Nie przypominam sobie twoich uwag i pretensji jak piliśmy razem alkohol. Rak żołądka, trzustki czy wątroby by ci nie przeszkadzał?
Tylko bardziej ją wkurwił swoim wybiórczym czepialstwem. Takie selektywne przypierdalanie się niczemu dobremu nie mogło służyć. Kilka papierosów, sporadycznie, było niczym wobec tysięcy innych rakotwórczych czynników obecnych w codziennym życiu absolutnie każdego człowieka. I jeszcze się tłumaczył jak dureń! A przynajmniej Callie nie była w stanie usłyszeć teraz z jego strony niczego sensownego, bo urazę i przykrość schowała pod grubym płaszczem wściekłości. Tak było łatwiej. Powiedzieć coś chamskiego, może podnieść głos, rzucić sarkastyczną uwagą. - Nie no, to przecież ś w i e t n i e, że coś poczułeś! Szkoda, że nie ze mną, ale nie martw się, twojego szerokiego uśmiechu z tamtej chwili nie zapomnę NIGDY - i ona powinna być ciszej, bo ludzie zaczynali się gapić, ale daleka była od uspokojenia się, kiedy zamknął drzwi samochodu zamiast posłusznie do niego wsiąść. Czy naprawdę prosiła go o tak wiele? Nie. Mógłby się z nią kłócić w drodze do domu, ale po co, skoro można robić przedstawienie na parkingu? W porządku, Carter już i tak niebezpiecznie skoczyło ciśnienie.
- I na ochocie się skończy! - ponownie szarpnęła klamkę by otworzyć drzwi. - Nie będziesz we mnie ze mną kończył czegoś, co zacząłeś z obcą kobietą. Ale może Gabbie reflektuje. Pytałeś? O, i skoro przy tym jesteśmy - od teraz będziesz mnie pieprzył tylko w gumce, Harrington, bo antykoncepcja hormonalna zwiększa ryzyko raka piersi. Zadowolony? Wypierdol mi jeszcze wszystkie teflonowe patelnie!
Na świetny i ostry seks się wcale nie zanosiło. Teraz już brakowało ich tylko nagrać i wrzucić do internetu, a potem zrobić popcorn i czytać komentarze. - WSIĄDŹ. DO. SAMOCHODU! - warknęła raz jeszcze, ale zamiast stać i czekać aż książę łaskawie się na to zgodzi, przeszła na drugą stronę auta i wsiadła. Nerwowo stukając paznokciami o kierownicę czekała. Nie będzie stała i się patrzyła jak idiotka, bo mogło mu z tą decyzją zejść trochę czasu. Chciał, żeby jego partnerka była zazdrosna? Proszę bardzo. Właśnie dostawał pokaz na własne życzenie. I nagle mu nie pasowało.
Nie dogodzisz.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dla niego to również nie było w żaden sposób proste. Może i znaleźli drogę naprzód, dzięki niej oczywiście, ponieważ pokazała mu, że seks nie musi kręcić się wokół jego penisa. Może ją zaspokajać na inne sposoby by pokazać jej jak wiele dla niego znaczy i jak bardzo nadal miał na nią ochotę. Jednak dużą częścią bycia facetem jest po prostu świetny seks ze swoją partnerką. Kiedy nie mógł stanąć na wysokości zadania raz za razem... Jego ego za każdym razem dostawało po twarzy. Pomimo tego, że wszystko sobie wytłumaczyli i było między nimi dobrze, ten cień cały czas gdzieś w nim pozostawał. Snuł się i nie dawał o sobie zapomnieć. Rozum mówił jedno, lecz dekady życia oraz wychowania w pewien sposób, zupełnie co innego. Wiedział, że jeśli to się nigdy nie poprawi zawsze będzie czuł się nie w pełni mężczyzną. Dlatego tak się wyszczerzył gdy w końcu coś poczuł. Powróciła mu nadzieja na to, że ich życie może chociaż częściowo powrócić do normalności. Że będzie dla niej tym facetem, którym sam chciał być. Bo jego wizja samego siebie była równie ważna co jej.
Więc może w retrospekcji nie wyglądało to najlepiej z jej punktu widzenia, gdzieś z boku na tym niewygodnym siedzonku, ale to było silniejsze od niego. W ogóle nie chodziło o to, co sobie pomyślała. Chciał za to przeprosić, naprawdę chciał, ale widząc jej reakcję w nim też coś pękło. Może oboje musieli po prostu to wszystko z siebie wyrzucić? To był trudny czas dla obojga, na który zupełnie nie zasługiwali ani sobie nie zapracowali. Frustracje były naturalne.
- Dobrze wiesz, że to nie jest to samo. Ryzyko w tych przypadkach jest o wiele mniejsze. - szybko odbił piłeczkę nie dając się zastraszyć.
Może miała w tym trochę racji i pewnie normalnie przymknąłby na to oko, ale kiedy już zmagała się z jednym rakiem, a jej organizm był znacząco osłabiony przez chemioterapię? Zdecydowanie nie musieli niepotrzebnie zwiększać jej szans na to, że dostanie kolejnego. Może w małych dawkach szansa była mniejsza, ale chyba on również miał prawo być na tym punkcie przewrażliwiony, skoro przychodziło mu co kilka dni patrzeć jak kobieta, którą kocha traci swoją iskrę w oczach.
- Uśmiechnąłem się bo daje nam to nadzieję na powrót do normalności! Bo od tygodni nie działo się nic, a teraz jest chociaż mały promień nadziei, że będziemy mogli znów się kochać, wyjść na plażę, czy do łupiego sklepu! - miał kompletnie gdzieś ile osób się za nimi oglądało oraz to czy ten mały wybuch będzie go kosztował jakieś reperkusje w szpitalnej posadzie.
Był całkowicie zaślepiony tym jak bardzo chciał by go zrozumiała. Żeby wiedziała, że nie miało to żadnego związku z Gabbie czy ich pożyciem. To po prostu cholerny przypadek, ale przypadek, za który powinni być wdzięczni, a nie skakać sobie do gardeł. Może w przeszłości nie był najbardziej wiernym partnerem, sama wiedziała o tym najlepiej, ale odkąd zaczynali od nowa nie dał jej nawet jednego powodu by sądzić, że to się nie zmieniło. Jego oczy były tylko na niej i wspierał ją na każdym kroku, nie ważne, co się działo.
Nie wsiadł do samochodu jeszcze przez przynajmniej minutę. Był nieziemsko wkurwiony tym, jak wywlekała na wierzch jeszcze więcej ich życia intymnego. Do tego z tymi wszystkimi zapewnieniami, że z nieodpowiedzialnym seksem koniec. Czy to nie ona chciała mieć dzieci? Dopiero co odbyli tę całą konwersację, a teraz będzie mu kazać zakładać gumki? Miała powody by być wkurzona, ale aż tak? Przecież nie zrobił nic złego. Coś, co powinno być ich powodem do radości sprawiło, że skoczyli sobie do gardeł. Nie chciał tej sytuacji pogarszać, więc po prostu odczekał chwilę zanim zaparł się o drzwi i wstał. Tak, WSTAŁ na sekundę by zaraz opaść na fotel. To też chciał jej pokazać. Że jest lepiej. Ale lepiej było mu urywać głowę, prawda?
- Dla twojej wiadomości, zawsze zaczynam i kończę z tobą. - mruknął nadal wkurzony, poprawiając wielki wzwód, którego znów się nabawił i nie, nie było go gdy do niej podjeżdżał, więc nie może powiedzieć, że ten nie jest dzięki niej.

calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Nadal była wkurwiona, ale teraz bardziej na jego pierdolenie o raku (co na pewno nie jest niespodzianką, Callie była zwolenniczką idei my body, my choice nawet jeśli chodziło o kwestie na coś trzeba umrzeć) niż na sytuację ze wzwodem. Nie znaczyło to, że nie była nieco uderzona w swoje kruche ego i zraniona obrazkiem szczerzącego się Harringtona, gdy Gabbie (niezła dupeczka, co tu dużo mówić) napierała na niego swoim ciałem i tego przeklętego wzwodu, ale. Przyznać (wyłącznie przed samą sobą) musiała, że jego wersja, w zasadzie… Nie brzmiała aż tak nieprawdopodobnie. Może był w tym jakiś sens, może faktycznie cieszył się z niespodzianki jaką był postęp w leczeniu, a nie z tego, że w jego wyobraźni ruda ocierała się o niego zdecydowanie bardziej ponętnie. Milczała, wciąż z fochem jak stąd dotąd wypisanym na twarzy, bo nie mogła się pozbyć z głowy tego mocno nieprzyjemnego obrazka, ale przynajmniej na poziomie rozsądku próbowała dostrzec jego perspektywę. Sprowadzało się to jednak do zaufania, a o tym już rozmawiali, że niestety momentami wywalało jej fatalny błąd w tym procesie. Bo przecież nie było sposobu żeby sprawdzić, o czym wtedy myślał. Mogła mu albo uwierzyć, albo nie uwierzyć. A ciężko uwierzyć że Gabbie nie jest w jego typie, skoro wystarczyło żeby trochę go pomiziała i jego penis postanowił po takim czasie zareagować. Może jednak coś w tym mizianiu było, co mu się spodobało, a do czego oczywiście się nie przyzna, bo nie chce żeby Callie go zamordowała tu i teraz. W sytuacji zagrożenia życia (a niewątpliwie w takiej znajdował się Galahad) każdy okłamałby każdego. Instynkt samozachowawczy, czy coś.
Trzeba jednak zaznaczyć, że mimo całej tej kłótni z postępów się cieszyła, i jak jej głupi, głupiutki wybranek WSTAŁ (ten większy, o mniejszym za chwilę) to gdzieś w jej skutym lodem serduszku pojawiło się to przyjemne ciepełko prawdziwej radości. Może dlatego, że bardzo wysoko na jej liście znajdował się pomysł nurkowania na Wielkiej Rafie Koralowej, a do tego potrzebny był Galahad machający nóżkami.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Miał jeszcze kilka argumentów, po które mógł sięgnąć podczas ich kłótni, ale oczywiście Callie wolała po prostu cały temat uciąć, wsiąść do samochodu i mieć swojego chłopaka, kalekę, gdzieś. Przecież to ma tak dużo sensu, że zaprosiłby ją na swoją rehabilitację, skoro tak bardzo podoba mu się rehabilitantka i przyprawia go o wzwód na każdej sesji. To normalne żeby przyprowadzić na takie widoki swoją dziewczynę, prawda? Nawet jeśli oczywiście nigdy nie pozwoliłaby się taką nazwać. Przynajmniej nie przy ludziach, bo wtedy to się robi nagle bardziej prawdziwe. Chyba nie miała go za kompletnego idiotę. Oczywiście, że jego wersja ma sens. Nawet jeśli chce się posiłkować swoimi problemami z zaufaniem to sama wie najlepiej jak dobrze potrafił się ukrywać, kiedy robił coś zakazanego i zupełnie amoralnego. W końcu przez tyle lat robił to z nią! W jakiś sposób naprawdę dotknęło go to, że zamiast cieszyć się z jego postępów oraz wszystkiego, co może to dla nich znaczyć skupiła się na tej jednej, małej pierdole (oczywiście nie mówiąc tutaj o jego wiernym towarzyszu), zamiast jakoś to z nim celebrować. Potrafił znieść wiele jej humorów, ale dzisiaj przechodziła samą siebie. Nawet jeśli rozumiał jak bolesny mógł to w tamtym momencie być dla niej obrazek, czy naprawdę musiała od razu sięgać po fajki i później robić mu aferę zamiast po prostu spytać co się tam stało? Przecież nie starał się tak mocno nawiązać z nią ponowną relację tylko po to żeby to wszystko w tak prosty sposób zaprzepaścić. Dlatego właśnie potrzebował dla siebie tej minuty czy dwóch zanim wsiadł z nią do samochodu. Nie chciał by eskalowało to jeszcze bardziej.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


calliope carter
barmanka — moonlight bar
26 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Half love, half regret. Dressing up for Polaroids and cigarettes. Socialize, romanticize the life.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Galahad Harrington
sex on the beach
-
ODPOWIEDZ