studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Wywróciła oczami, ale nic nie powiedziała o tym, że Sam jej samochód widzieć musiała, bo tak po prostu było. Może gdzieś na parkingu, kiedy się spotkały, a Raine nie podchodziła do niego z dumą, klepiąc w maskę, albo kopiąc w oponę, czy co tam ludzie robili przy samochodach, żeby się pochwalić. Bo nie była z niego specjalnie dumna, w końcu był tylko starym rzęchem i nie był wcale wart zapamiętania, ale cóż, poniekąd o to właśnie chodziło. - Jasne, wygrać na aukcji i utonąć w długach za podatek, czy jak to się tam nazywa - głupie prawo, ale prawo. Stultum lex, sed lex? Chciałabym pamiętać coś z deklinacji po łacinie, ale ciężko coś poradzić na to, że nie dało się wygrać czegoś kosztownego, bez poniesienia dodatkowych kosztów za samo przyjęcie nagrody. Pewnie miało regulować życie bogatych ludzi i chronić przed lukami, ale dla takich ludzi jak Raine Barlowe oznaczało, że kiedy widziała wielkie nagrody w loteriach, powinna nie tracić czasu na kupowanie losu. - I jak zacznę pracę, to kupię sobie samochód, zarobię na wakacje. Taka jest kolej rzeczy, albo rodzisz się w bogatej rodzinie i masz wszystko tylko dlatego, że twoim rodzicom się udało, albo ciężko pracujesz, albo, nie wiem, masz szczęście, czy tam oszukujesz. I ja nie chcę mieć po prostu szczęścia, chcę wiedzieć, że sobie na to zapracowałam - mało brakowało, żeby tupnęła nogą, ale nie chciała, żeby jej coś w życiu przychodziło zbyt łatwo. Zbyt łatwo oznaczało, że było to po prostu podejrzane, bo może nie była jakaś bardzo dorosła, ani nie pozjadała wszystkich rozumów, jeśli chodziło o życiowe mądrości, ale widziała jaką satysfakcję przynoszą wyniki swojej własnej ciężkiej pracy. Dlatego też nie chciała przyjmować zbyt dużej pomocy od kogokolwiek. A zdecydowanie nie chciała przyjmować samochodu i bardzo drogiego vouchera, choć na to drugie się już przecież zgodziła. - Wiem - taką rodziną byli dla niej przyjaciele. I chociaż wiedziała, że często takie przyjaźnie z lat młodości powoli się rozpływają, bo każdy ma w końcu swoje życie, naprawdę wierzyła, że w jej przypadku niektóre przetrwają dużo więcej. - Ale nie musisz się o mnie troszczyć Sam, ja wiem, że mam trochę inny styl życia niż ty - trochę - ale ja nie potrzebuję drogich rzeczy - każdy potrzebował drogich rzeczy, czy zdawał sobie z tego sprawę, czy nie. - To bardzo miłe co mówisz, ja naprawdę to doceniam i to bardzo dużo dla mnie znaczy. Naprawdę. Jesteś dla mnie jak taka starsza siostra. I tak samo uparta - uśmiechnęła się delikatnie, choć dało się dostrzec, że głos się jej minimalnie załamał, a broda zadrżała. Nie wiedziała jak do tego doszło i dlaczego, ale naprawdę była dla niej ważna i usłyszenie, że Galanis traktuje ją jak swoją rodzinę, było naprawdę ważne.
- Sam? Ty chyba oszalałaś! - była wręcz niemożliwa, uparta jakich mało. - Zaraz, Sam, wszystko w porządku? - nie mogła się na nią złościć, bo jak zobaczyła, że siada na kanapie i przymyka oczy, od razu pomyślała, że jej gorąco. Wszystko pewnie od tych golfów i skórzanych kurtek w australijskie lato!

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
#800 <3
-Raine… – Ukryła na chwilę twarz w dłoniach. –To był tylko głupi przykład. – Nie było sensu tego analizować i zamartwiać się podatkami, którymi w tym przypadku Raine nie musiała się martwić. Chociaż też nie jestem pewna, bo nie ma czegoś takiego, że jak dostajesz od kogoś coś tak wartościowego jak auto to też musisz z tego odciągnąć podatek? Nie wiem w sumie. Chyba, że to tylko polskie prawo, albo po prostu koszmar, który sobie teraz wmawiam, bo ten kraj jest tak popierdolony, że dosłownie nic mnie w nim nie zaskoczy. –No dobra, ale co za problem, żebyś do tego czasu korzystała z Jaguara? – Rozłożyła ramiona. –Musiałabyś się na razie martwic tylko i wyłącznie o benzynę i o ewentualne naprawy. – O naprawy tak naprawdę nie będzie musiała się martwić. A przynajmniej taką nadzieję miała Sam. Klasyczne auta były kurewsko drogie jeśli chodzi o jakieś naprawy. Nie mogły mieć byle jakich części. Sameen będzie musiała więc odwiedzić każdy warsztat, żeby się upewnić, że wszelkie naprawy tego konkretnego auta, będą opłacane przez nią. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale z drugiej strony Raine nie powinna cierpieć finansowo z powodu Jaguara. Miał być ułatwieniem, a nie utrudnieniem. –To auto jest dowodem na to, że zasłużyłaś. Ciężko się uczysz, odmawiasz sobie wielu rzeczy, nie chcesz być zmartwieniem dla swoich sióstr i rodziców. Zasługujesz na to auto. – Miała wrażenie, że Raine odmawiała sobie wielu przyjemności, bo zawsze te pieniądze gdzieś tam stawały na drodze. Zapewne gdyby znalazła portfel wypchany gotówką to zaniosłaby go na policję zamiast po prostu sobie zaszaleć, albo zaopatrzyć się w potrzebne rzeczy. Odmawiała sobie korzystania z życia kiedy dostawała okazję, żeby to zrobić.
-Hm. – Zacisnęła szczęki. Teraz nie wiedziała czy w sumie Raine jej sugerowała, że Sameen potrzebowała drogich rzeczy czy coś. Może Raine jej wmawiała właśnie, że Sam ma małego penisa i dlatego potrzebuje fajnych, klasycznych sportowych aut. Czy to jest ten moment kiedy Sam powinna się obrazić? –Okej. – Zdecydowała, że się obrażać nie będzie. Nie było sensu. Było jej tylko przykro, że jej troska o Barlowe została odrzucona. –Nie będę się o ciebie troszczyć jeśli tego nie chcesz. – Ostatnią rzeczą jakiej chciała Sam to było zmuszanie kogokolwiek do jej towarzystwa czy uczuć czy czegokolwiek. Chociaż ciężko tutaj mówić o uczuciach, bo o nich Sam niewiele wiedziała. Może rzeczywiście przesadzała. Może jej gesty były przesadzone. Nie potrafiła funkcjonować wśród ludzi i taka była prawda.
-Zabiorę auto jeśli go nie chcesz. – No przegrała. Nic innego nie mogła zrobić. Weźmie auto i schowa je do garażu i tam będzie trzymała. Nie będzie jej się chciało już cofać czy nawet anulować tej całej roboty papierkowej. –Nie, nie. Zmęczyłam się tą wymianą zdań. Nie jestem przyzwyczajenia do mówienia tylu słów w ciągu dnia. – Posłała jej zmęczony uśmiech i podniosła telefon, który się rozświetlił informując ją o powiadomieniu. –Taksówkarz przyjechał. – Powiedziała i wstała, żeby wyjść po alkohole i opłacić jego usługę.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
#400

Spojrzenia na tę całą sytuację miały tak odmienne, że bardziej się chyba nie dało, a Raine też powoli zaczynała się irytować upartym podejściem Sam. Byłaby strasznie niespójna z samą sobą, gdyby tak po prostu przystała na wzięcie od niej samochodu. Nie na pożyczenie, na wzięcie. Już to pierwsze było nieco dziwną sytuacją, tym bardziej, że Sam tak często mówiła, żeby go jej nie oddawała. Cóż, teraz jasny był już powód, skoro po prostu chciała go jej podarować, ale Raine dalej nie wiedziała dlaczego, nie rozumiała. Sam była kimś, kim Barlowe chciałaby się kiedyś stać. Pewną siebie kobietą, roztaczającą wokół szczególną atmosferę. Nie musiała nic mówić, żeby dało się czuć przed nią respekt, co więcej, robiła to w niewymuszony sposób, nie musząc podkreślać niczego. Ale nie wiedziała gdzie w tym wszystkim jest miejsce na ich przyjaźń. Wciąż była nieco podejrzliwa i po prostu nie mogła uwierzyć w bezinteresowność kobiety w stosunku do niej, bo dalej uważała, że nie ma jej co zaoferować w zamian, a przecież takie sytuacje jak przyjaźń i dobroć Sam się po prostu nie zdarzały, więc cały czas miała wrażenie, że się obudzi ze snu i wszystko będzie tak samo. Z tym, że już się szczypała i bolało.
- Ale to nie o to mi chodzi, że nie chcę - niemalże jęknęła, bo miała wrażenie, że wciąż i wciąż mówi przy Sam coś niesamowicie głupiego. Może rzeczywiście za dużo je różniło, ale ne chciała być źle zrozumiana, nie chciała, żeby Sam myślała, że nie docenia jej uwagi i wszelkich gestów. Bo naprawdę doceniała to, że jest w stanie dać jej samochód. Naprawdę. Ale to było dla niej coś tak irracjonalnego, że nie mogła tego do końca pojąć. - Tylko o to, że wyprowadziłam się z domu, bo chciałam być samodzielna, pokazać, że daję sobie sama rade i może to jest strasznie głupie i naiwne, bo może sobie nie dam rady, ale muszę tego spróbować - i tak, wiedziała, że jest bardzo uparta, jeśli chodziło o to nieprzyjmowanie drogich prezentów, ale tak samo, a nawet gorzej, zareagowała na podstępy Lorcana, który chciał jej wcisnąć telefon, a potem proponował też samochód, kiedy Sam już pożyczyła jej Jaguara. Może przez tamto była trochę ostrożniejsza w przyjmowaniu czegoś, bo teraz na przykład czuła się trochę niekomfortowo, że dalej korzystała z telefonu, na który on wydał pieniądze, ale postanowiła, że kiedyś mu je odda. Wyśle najwyżej listem, albo przekaże na jakąś fundację. Oczywiście jak już będzie je miała, bo nie chciała być mu nic winna. I może Sam miała inne intencje, bo nie chciała jej przelecieć, ale po prostu Raine nie była przyzwyczajona do takiej dobroci, szczególnie, że Galanis sama zauważyła jak wyglądały jej relacje z siostrami.
- Zmęczyłam cię rozmową? - zrobiło się jej duszno i coś jakby ścisnęło ją w żołądku, a kiedy Sam wyminęła ją w drzwiach, żeby pójść do taksówkarza, Raine dyskretnie otarła oczy, zanim jakiekolwiek ewentualne łzy zdążyły spłynąć po jej policzkach i szczerze powiedziawszy nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, nawet się przez chwilę zastanawiała, patrząc na auto za oknem, czy nie powinna go jednak przyjąć.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sameen naprawdę próbowała się wczuć w sytuację Raine i ją zrozumieć. Z drugiej jednak strony nie potrafiła. Wyobrażała sobie ten scenariusz, w którym kilka lat temu ktoś przychodzi do niej i oferuje jej pomocą. Jakąkolwiek. Bez chwili zawahania, korzystałaby z okazji. Gdyby ktoś jej dawał auto to wykorzystałaby je do tego, żeby uciec i się uwolnić. Oczywiście miała świadomość tego, że teraz wyjebała ten scenariusz mocno z dupy. Po prostu Raine mimo wszystko była w lepszej sytuacji. Ale niestety albo stety, duma i dobre wychowanie uniemożliwiały jej przyjęcie tego prezentu.
Nie dopytywała już o co chodzi w takim razie. Postanowiła, że po prostu wysłucha Raine i zaakceptuje jej decyzję. –Przyjęcie tego auta nie oznaczałoby, że niczego nie osiągnęłaś, albo, że nie jesteś samodzielna. – Skomentowała tylko. Chciała nawet przejść do tego, że Sam wie jak to jest nie mieć dosłownie niczego. Też rozumiała tą chęć bycia samodzielną. Sama dosłownie od paru lat jest samodzielna. Zawsze była zależna od kogoś, zawsze była czyjąś marionetką, żołnierzem narzędziem. Nadal nie do końca wychodzi jej takie samodzielne i „dorosłe” życie. Było milion sytuacji, podczas których nie wiedziała jak powinna się zachować i wychodziło, że zachowuje się jak skończona idiotka oderwana od rzeczywistości. Wiedziała jednak, że te argumenty nie trafią do Raine. Nie mogła ich użyć nie zagłębiając się za bardzo w swoją przeszłość. Ah, jebać. Uznała jednak, że zaryzykuje.
-Wiem o co ci chodzi, Raine i wiem do czego dążysz. – Zaczęła. –Nigdy nie mówiłam ci o moim życiu i mojej przeszłości, ale dosłownie wiem jak to jest nie mieć niczego i nikogo. Wiem jak to jest myśleć, że jeśli nie osiągniesz czegoś sama to oznacza, że nie jesteś gotowa do samodzielnego życia. Gówno prawda, Raine. Gdyby kilka lat temu ktoś do mnie podszedł i zaoferowałby mi pomóc to bym z niej skorzystała. Ten świat jest pojebany i kurewsko samotny. Rzecz w tym, że twój nie musi być samotny. Nie jestem nieznajomą z ulicy, która oferuje ci pomoc tylko po to, żeby mieć na ciebie jakiś haczyk. – Ona te kilka lat temu była tak zdesperowana, żeby się uwolnić, że sprzedałaby duszę diabłu, tylko po to, żeby mieć chociaż fałszywą wizję tego, że jest wolna i samodzielna. No i może w sumie sprzedała się skoro ostatecznie uznała, że jedynym rozwiązaniem jej problemu jest po prostu wymordowanie go. –Chciałabym mieć kiedyś wybór, który ty masz teraz. – Powiedziała jeszcze, bo pewnie do dzisiaj ściskało ją w żołądku jak widziała szczęśliwych ludzi, bo jak debilka zazdrościła im tego, że sama nigdy nie miała szczęśliwego zycia. No i prawdopodobnie nigdy nie będzie miała, bo szczęście omijało ją szerokim łukiem.
-Oczywiście, że mnie nie zmęczyłaś. – Poczuła trochę wyrzuty sumienia, że może to co powiedziała zraniło Raine. No i nie zdziwiłaby się. Było to niemiłe, chociaż absolutnie niewycelowane w Barlowe. Po prostu Sameen tak miała z ludźmi. Niewiele przy nich mówiła, a jak mówiła za dużo to po prostu się wyczerpywała. No, ale w końcu wyszła do tego taksówkarza, zapłaciła i nawet wyżuliła od niego papierosa, którego od razu jej zapalił. Swoje papierosy zostawiła w kurtce. Stała z reklamówką w ręku, paliła tego papierosa i starała się nie patrzeć na Jaguara, który aż ją palił. Jak już skończyła to wróciła do środka i postawiła na stole siatkę z zakupami. –Masz jakieś szklanki? – Zapytała chociaż dobrze wiedziała, że Raine ma szklanki. Wiedziała nawet gdzie je ma. –Chyba, że wolisz, żebym już sobie poszła. – Opuściła ręce. W sumie to też wchodziło w grę. Nie do końca była dla niej miła, więc może Barlowe nie chciała jej widzieć.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Wiem, ale... - to ale urwało coś, co chciała powiedzieć, ale ugrzęzło jej w gardle. Bo z jednej strony wiedziała, że przyjęcie prezentu nie zmienia jej pracy, podejścia do życia. Ale nie do końca wiedziała gdzie jest ta granica, którą sobie sama wyznaczyła. Czy w momencie, kiedy przyjmuje coś, co jest warte więcej, niż sto dolarów, czy może tysiąc? Dawała już jej nieme przyzwolenie na drobne podarunki. Płacenie za jej jedzenie w knajpie, chociażby tyle. Może nie czuła się z tym komfortowo, ale nie chciała się kłócić o każdą drobnostkę. Z tym, że samochód nie był dla niej drobnostką. Po prostu to było już coś, co wykraczało poza jej strefę komfortu tak bardzo, że jakby ludzie mieli wyrazić ten poziom brawami, to klaskomierz w od przedszkola do opola by po prostu przestał działać, tak dużo to było. Może nie dla niej, może Sam było stać na podobne podarunki, ale Raine dalej nie potrafiła pojąć, że zna na tyle bogatą osobę. - No właśnie, ale czemu? Czemu, Sam? Czemu jestem dla ciebie kimś, komu chcesz tyle dać? Po prostu nie rozumiem. Nie uciekam od niczego, nie potrzebuję tego, żeby zacząć nowe życie na drugim końcu świata. To jest coś, co można nazwać jakimś, nie wiem, podniesieniem statusu życiowego. Dlaczego chcesz mi to tak po prostu dać? - naprawdę doceniała wszystko, co Sam dla niej robiła. Wszystko. Każdą rozmowę, w szczególności tę w szpitalu, kiedy była jej jedynym oparciem. Wszystko, co niematerialne, co miała wrażenie, że przychodzi Galanis z taką niewymuszoną łatwością. To wsparcie było dla niej dużo ważniejsze niż wszelkie złoto tego świata i drogie samochody. A jednak, nie wiedzieć czemu, to potrafiła przyjąć. Może dlatego, że wierzyła, że byłaby w stanie stanowić dla Sameen wsparcie, gdyby ta go potrzebowała. Ale do tej pory nigdy nie miała okazji pokazać jej jak wiele dla niej znaczy ich relacja. Jak jest ważna. A była, prawdziwie, niezaprzeczalnie, Raine ceniła sobie znajomość z Sameen Galanis bardzo i jej wspomnienie o rodzinie dużo dla dziewczyny znaczyło. Miała jednak wrażenie, że ona tylko czerpie korzyści, bierze i bierze, podczas gdy sama nie jest w stanie nic dać. Może dlatego to było dla niej tak ciężkie. - Ja... Ja nie wiem nawet o czym mówisz, Sam - obydwie były tego świadome. Raine nie wiedziała co skrywa przeszłośc jej przyjaciółki, owita tajemnicą, której nie chciała jej przecież wyjawić.
Stała dokładnie w tym samym miejscu, nie ruszywszy się nawet o centymetr, ze spuszczoną głową, kiedy wzrokiem badała wzór na kuchennych kafelkach. - Tak, mam szklanki. Są po prawo od zlewu - odbiła się biodrami od zlewu, chcąc je wyciągnąć, odwrócona plecami do Sam. - Co? - wyrwało się jej krótko, kiedy gwałtownie odwróciła się ze szkłem w dłoniach. - Oczywiście, że nie chcę - pokręciła energicznie głową, stawiając szklanki na blacie. - Przepraszam Sam, ja po prostu chyba nie umiem inaczej - wyznała w końcu i zrobiła coś, co wydawało się jej być jedyną słuszną rzeczą. Podeszła do kobiety i objęła ją ramionami, przytulając policzek do jej policzka, bo naprawdę nie wiedziała czy to wina jej, czy może Sam, że się ze sobą nie zgadzały, ale jednocześnie nie było to wcale istotne, bo po prostu bardzo nie chciała, żeby ta sobie poszła.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Spojrzała na Raine wyczekując jakiegoś konkretnego argumentu, który i ją przekona do tego, że oddanie auta Raine nie było dobrym pomysłem. To nawet nie było oddanie tylko podarowanie. To był prezent, a nie jakaś smutna darowizna czy coś. Miała gest, chciała dobrze, ale oczywiście nie wyszło. Jak zresztą wszystko co Sam próbuje zrobić z dobroci serca. Widocznie jedyne co jej dobrze wychodziło to dosłownie zabijanie ludzi. Przynajmniej tutaj nie popełniała błędów.
Wzruszyła ramionami. –Nie wiem. – Odpowiedziała i spuściła wzrok. –W sensie wiem dlaczego jesteś. Po prostu… nie myślałam nigdy, że będzie to coś co będę musiała ci tłumaczyć. Myślałam, że uczucie jest wzajemne. – Posłała jej smutny uśmiech i poczuła się tak żałośnie jak nigdy dotąd. To był ten moment kiedy żałowała, że nikt nigdy nie wpakował jej kulki w łeb. Przynajmniej nie dożyłaby tego momentu kiedy opowiada komuś jaki jest dla niej ważny, a w zamian nie dostaje nic. –Bo na to zasługujesz, ale ewidentnie nie dostrzegasz swojej wartości. I myślisz, że nie zasługujesz. I to, że nie chcesz tego auta, dla mnie jest potwierdzeniem tego, że na nie zasługujesz. – No bo każdy jebany pazera i pozer po prostu wziąłby ten samochód i cieszył się darmowym autem. Raine jednak kwestionowała wszystko i robiła wszystko, żeby tego auta nie wziąć. Mimo, że bardzo chciała, jej sumienie nie pozwalało przyjąć jej takiego prezentu. Takie zachowanie w oczach Sameen bardzo dobrze świadczyło o człowieku.
Westchnęła ciężko. –Mówię o tym, że jak byłam dzieckiem to nie miałam niczego i nie miałam nikogo. Dorastałam bez rodziny. Wychowali mnie ludzie, których chuja obchodziłam. Miałam chyba… nie wiem, może coś około dwudziestu pięciu lat, kiedy w końcu uwolniłam się spod ich wpływów. Byłam starsza od ciebie, a i tak żyłam jak w więzieniu. I wiem o czym mówisz jak mówisz o osiągnięciu czegoś w pojedynkę. Gdybym w końcu nie zebrała się w sobie to prawdopodobnie nadal byłabym uzależniona od tych ludzi. Może gdybym miała kogoś kto przyszedłby mi z pomocą to nie tkwiłabym w tym gównie tak długo. Może moje życie wyglądałoby teraz inaczej. Dlatego zależy mi na tym, żebyś przyjęła ten prezent. Zanim odmówisz sobie wszystkiego i przez bycie upartą stracisz możliwość oddychania pełną piersią. – Dobra, nie bardzo wiedziała jak ta jej historia ma się do tego, że Raine nie chciała przyjąć od niej samochodu, ale naprawdę liczyła na to, że Barlowe zinterpretuje sobie wszystko na swoją korzyść i obie będą szczęśliwe.
-Wolałam się upewnić. – Powiedziała i jak Raine ruszyła po te szklaniki, to Sam w tym czasie zajęła się otworzeniem jednej z butelek. Chyba potrzebowała tego drinka. Zgodnie z odwieczną tradycją, zamarła kiedy poczuła na sobie niespodziewany dotyk. Przez sekundę stała jak sparaliżowana z butelką alkoholu w jednej ręce, a drugą trzymając w powietrzu. W końcu jednak się rozluźniła i pozwoliła Raine na to przytulenie i sama się do niej przytuliła. –W porządku, nie gniewam się na ciebie, Raine. – Powiedziała jeszcze z uśmiechem. Pewnie nawet jakby chciała to by nie umiała.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Ale... - zdębiała. Po prostu zdębiała, bo nie spodziewała się, że odmowa przyjęcia tak absurdalnie drogiego prezentu będzie oznaczała oziębłość serca Barlowe. Ona tak mocno ceniła sobie znajomość z Sameen i tak bardzo zachowawczo się przy niej czasem zachowywała, żeby ta nie pomyślała sobie o niej czegoś złego, jednocześnie próbując uszanować wszelkie granice, jakie kobieta zdawała się stawiać, że już sama się we wszystkim gubiła. Nie potrzebowała żadnych prezentów na potwierdzenie, że jej na kimś zależy. Najcenniejsze rzeczy to był dla niej czas i działania, nie pieniądze, czy słowne zapewnienia, dlatego tak bardzo nie wiedziała jak ma rozmawiać z Sam. - Mówiłam ci to już, ale jesteś dla mnie kimś ważnym i bliskim. I naprawdę doceniam co dla mnie robisz i jakim jesteś oparciem - chwilę temu powiedziała przecież nawet, że jest dla niej jak siostra. Lepsza siostra niż Primrose i Audrey, które zdawały się zapominać, że gdzieś na świecie plącze się jeszcze jedna Barlowe. - Przykro mi, że tak żyłaś - powiedziała po chwili, bo autentycznie było jej smutno, że musiała przez podobne rzeczy przechodzić. - I dziękuję, że mi o tym powiedziałaś - patrząc na to, ze ponad rok zajęło Sam opowiedzenie czegoś więcej o swoim dzieciństwie, chociaż to były tylko dwa zdania, Raine była przekonana, ze nie jest jej łatwo mówić o swojej przeszlości. I zaakceptowała to, że Galanis czasem była po prostu tajemnicza, nie wypytywala o szczegóły, kiedy ta sama o nich nie wspominała, a kiedy powiedziała coś więcej, cieszyła się, że zaufała jej na tyle, żeby się trochę otworzyć. Nawet jeśli było to z irytacji, że nie chce przyjąć samochodu, to chyba byle komu by tego nie powiedziała? Cóż, tak już wyglądał świat, że dla ważnych sobie osób chciało się być ważnym i to po prostu cieszyło.
- Nie, no nie w porządku, przecież nie chciałabym, żebyś wyszła - i sama ta myśl sprawiła, że było jej źle. Myśl o tym, że Sam mogła coś sobie pomyśleć. Bo gdyby nie zapytała i tak założyła? Może by się coś rozeszło, bo obie myślałyby o tym, że któraś jest na tę drugą zła. Popieprzone podejście w pewnym sensie, ale miało ono trochę sensu. - Nie jestem przecież na ciebie zła, tylko... no nie wiem, ty masz swoją rację, ja mam swoją rację - nie widziała tutaj jakiegoś kompromisu, może jakby przestała przyciskać do siebie Sam i otworzyła oczy, to by go zobaczyła? Pewnie tak, nie chciała być też niezręczna, więc odsunęła się po trochę za długiej chwili od kobiety i z zaklopotanym uśmiechem chwyciła za swoją szklankę.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
#400

-Tak, tak. Wiem, wiem. – Kiwała energicznie głową i ostatecznie machnęła ręką. Wiedziała, że Raine o tym mówiła, ale jednocześnie Sameen miała świadomość tego, że nie była dla Barlowe tym kim chciała być. Jasne, to, że dogadywały się tak zajebiście i w sumie dosyć szybko Sameen udało się zdobyć miejsce w sercu Raine, było zajebistą sprawą. Galanis jednak miała świadomość tego, że tak naprawdę nigdy nie będzie bliższa Raine niż jej inni przyjaciele czy ktokolwiek. Wszystkiemu przeszkadzało to, że jednak Sam była w wiecznych rozjazdach. Raine tak naprawdę nie mogła liczyć na sto procent na to, że Sameen będzie tu zawsze gdy ta będzie jej potrzebowała. Zawsze za to będzie ktoś inny. No i dopóki Sam nie zdecyduje się na osiedlenie w Lorne Bay na stałe i zrezygnowanie z pracy to po prostu… musiała się z tym pogodzić.
-Mi też. – Uśmiechnęła się smutno. –Ale jednocześnie, czasami… jestem za to wszystko wdzięczna. – Pewnie, że wolałaby normalne i bezstresowe życie, ale jednocześnie kto wie czy nie klepałaby biedy, albo nie była jakąś nudną typiarą bez żadnych zawodowych ambicji. A tak to była sobie milionerką, podróżowała po świecie i nie była się nikogo, bo wiedziała, że w tym przypadku to ona była bogiem i decydowała o tym kto będzie żył, a kto nie. Odbieranie życia randomowym ludziom nie stanowiło dla niej już żadnego problemu. Ewoluowała. –Cieszę się, że mogłam ci o tym powiedzieć. Dziękuję. – To też było istotne, że Raine ją wysłuchała, nie oceniała jej, nie wyśmiała i nie skomentowała niczego w żaden sposób. No i bardzo doceniała to, że Raine nie dopytywała zadając jakieś durne pytania, które tylko by sprawiły, że obie czułyby się niekomfortowo. A przynajmniej Sameen, która wiedziała, że im więcej zdradzi, tym większe prawdopodobieństwo, że Raine połączy kropki i zacznie się domyślać kim jest Galanis.
-Cieszę się, bo naprawdę nie chciałam jeszcze wychodzić. – W końcu przyszły tutaj świętować, a nie się kłócić. Chociaż Sam cieszyła się z tej kłótni, bo przynajmniej były szczere i ostatecznie kłótnia nie była aż taka zła, bo w końcu się pogodziły, przytuliły i były gotowe na kontynuowanie dalszej rozmowy. Tak trochę jak prawdziwe siostry. A przynajmniej tak mi się wydaje, ale nie wiem, bo nie mam siostry. –Wiem. Mam często problemy z zaakceptowaniem tego, że nie wszystko układa się po mojej myśli. – Była przyzwyczajona do tego, że zawsze dostaje to czego chce. Była genialną manipulatorką, miała wysoki poziom perswazji, rzadko kiedy ludzie jej odmawiali. Oczywiście wobec Raine nie stosowała trików, które stosowałaby będąc w pracy. Nie chciała manipulować swoją własną siostrą. Wolała, żeby ich relacja była prawdziwa i naturalna. –To co? Pijemy za wakacje? – Zaproponowała. –Swoją drogą… ty skończyłaś studia czy tylko kolejny rok? – Zapytała, bo no tak jak już było wspomniane, idea edukacji była jej obca.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Sam była przede wszystkim dla Raine kimś innym. Nie doświadczyła jeszcze w swoim niedługim życiu podobnej relacji i nie wiedziała, czy to, co między nimi było, było czymś zwyczajnym. Sameen była od niej dużo starsza i nie istniały żadne racjonalne powody, dla których miałaby chcieć się z Raine przyjaźnić i utrzymywać tak bliski kontakt. Znajdowała się życiowo w zupełnie innym miejscu, na innym etapie, różniło je absolutnie wszystko, a jednak Barlowe nie czuła się z tym wcale niekomfortowo. Zaakceptowała obecność kobiety w swoim życiu, jakby to było coś zupełnie naturalnego, a, jak przypuszczała, przez wzgląd na to, że nie mogła jej porównać do żadnego ze swoich znajomych, od samego początku podchodziła do Galanis inaczej. Wspólnie spędzany czas, wizyta u ojca, próba samobójcza Primrose, problemy z samochodem - Sam po prostu pojawiała się w tych wszystkich sytuacjach i pomimo tego, że na co dzień nie było jej na miejscu, jeszcze się nie zdarzyło, żeby kiedykolwiek spławiła Raine. A ta przywiązywała się dość szybko i mocno do ludzi, przy Sam czuła się bezpiecznie, jakby w razie potrzeby ta miała ją ochronić przed wszelkim złem tego świata. Za zło postrzegała co prawda wszelkie próby psychicznego zranienia, nic podobnego do incydentów sprzed kilku miesięcy, z których ratował ją Lorcan, ale po prostu była dla niej jak starsza siostra. Taka prawdziwa starsza siostra, którą nie była. Cóż, przynajmniej o tym najmłodsza Barlowe nie miała zielonego pojęcia. - Jasne Sam, jestem tu zawsze, jeśli chciałabyś porozmawiać - zdawała się jej być dużo bardziej zamknięta. Raine potrafiła paplać bez ładu i składu, nawet obcym ludziom ufała na tyle, że aż dziwne, że nic takiego poważnego się jej nie przytrafiło, bo zaprosiłaby kogoś obcego do domu na przykład. Tak jak teraz, w ogóle nie podejrzewała, ze przytula się do kogoś, kto z zimna krwią potrafi zabić człowieka, choć gdyby się dowiedziała, pewnie j tak by jej nie uwierzyła.
Nie chciała się z nią już kłócić, ani w ogóle ciągnąć tematu, choć tak naprawdę nie miała pojęcia co teraz. Jeśli chodziło o voucher, powiedziała, ze go przyjmie, a co z samochodem? Wydawało się jej to zmartwieniem na kiedy indziej, choć już niejednokrotnie przekładały te rozmowę, a w nieskończoność tego robić nie mogły.
- Za wakacje! - uniosła do góry swoją szklankę w geście toastu. - Tylko kolejny rok - przyznała, choć trochę smutno, bo z jednej strony chciałaby mieć już studia za sobą, tak całkowicie, a z drugiej to wcale nie, bo bała się tego, co będzie później i że wszystko nie pójdzie po jej myśli. - Dlatego praca w kawiarni, żebym mogła od początku kolejnego semestru dorabiać sobie po godzinach - i miała nadzieję, że to akurat się uda i kolejny rok przyniesie jej mniej finansowych zmartwień.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Uśmiechnęła się w podziękowaniu. Raine nie miała zielonego pojęcia jak bardzo Sameen chciała z nią usiąść i porozmawiać. Galanis naprawdę fantazjowała na temat tego, że rezerwuje sobie cały weekend z Raine, siadają sobie w sobotę rano na podłodze i Sameen jej o wszystkim opowiada. Dobra, może i nie o wszystkim, bo są rzeczy ze świata Sameen, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Ale tak, tak bardzo chciała powiedzieć Raine o tym, że jest jej siostrą. Chciała mieć z nią szczerą i czystą relację bazującą na tym, że są siostrami i nie ma między nimi żadnej niezręczności. Tak bardzo chciała mieć rodzinę, a tak bardzo nie mogła jej mieć. Nawet jakby chciała jakąś stworzyć to nie mogła. Nie mogła sobie spłodzić dziecka, nawet jakby miała być samotną matką. Raine była jej jedyną szansą na rodzinę. Nawet nie brała pod uwagę państwa Barlowe czy pozostałych sióstr. Chciała tylko Raine. I bardzo teraz walczyła ze swoją władczą i egoistyczną osobowością, która często chciała dostać to czego pragnie. Niezależnie od tego co będzie musiała zrobić, żeby swój cel osiągnąć.
-Ale co do auta, to teraz tak na poważnie. – Niestety musiała wrócić do tego tematu. –Skoro go nie chcesz to odbiorę go od ciebie dopiero po nowym roku, okej? Mam teraz trochę wyjazdów i nie będę w stanie się tym zająć, więc pokorzystaj jeszcze. Może zmienisz zdanie. – Uśmiechnęła się jeszcze smutno, ale po chwili zrobiła ten taki gest zamykania ust na kłódkę i wyrzucania kluczyka. Ot taki tam symbol, że to jest dosłownie ostatnia rzecz jaką Rraine usłyszy od niej o tym samochodzie.
-W takim razie za wakacje. – Uśmiechnęła się i też wzniosła toaścik, a jak się stuknęły szklaneczkami to nawet upiła spory łyk alkoholu. –Masz jakieś plany na wakacje czy zamierzasz tylko pracować? – Dopytała odstawiając gdzieś na bok swoją szklaneczkę.
Pokiwała głową. –Mądra decyzja. – Dorabianie w czasie studiów to zawsze dobra opcja. Jasne, mogła trochę kolidować z nauką, ale Sameen była pewna tego, że akurat Raine da radę. Była mega zdolną i pracowitą dziewuchą. –Swoją drogą, Hungry Hearts to moja ulubiona kawiarnia w Lorne. – Nie kłamała. Nawet z poprzednią (?) właścicielką miała umowę, że właśnie tam zostawiana była dla Sameen poczta. W sumie nie wiem czy ta postać jeszcze nawet istnieje na forum, ale nie zmyślam na potrzeby tej gry. Serio tak było. –Także dobrze wiedzieć, że będziemy na siebie wpadać częściej. – Jej to absolutnie nie przeszkadzało. Nawet troszkę się ucieszyła.

Raine Barlowe
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Sam... - powiedziała tylko, kiedy ta wspomniała o samochodzie. Trochę nie wiedziała jak mają w tym wypadku dojść do porozumienia. Raine uważała samochód za absolutnie zbyt drogi prezent, Sameen nie widziała powodu, dla którego ta nie chciała go przyjąć. I ciężko by im się było w tym wypadku dogadać. Pewnie, gdyby Raine znała choć ułamek prawdy, trochę łatwiej byłoby jej zrozumieć opiekę, jaką Galanis próbuje ją otoczyć, ale prawda była taka, że dalej nie miała pojęcia dlaczego w ogóle kobieta chciała jej pomagać i dlaczego była na tyle życzliwa. Każde kolejne spotkanie jednak w jakiś sposób je do siebie zbliżało i z czasem mgło być jej jeszcze ciężej zrozumieć, że Sam to Gaia, że są siostrami. Ale tego może nie dowie się nigdy? W końcu sama coś podejrzewała, ale nie coś takiego.
- Nie do końca mogę sobie pozwolić na odpoczynek - wyjaśniła bez bezpośredniej odpowiedzi na pytanie. Nawet gdyby chciała, nie mogła nic nie robić przez kolejne dwa miesiące, bo nie miałaby później czym zapłacić za wynajem chatki, czy za jedzenie. - Ale ja chyba nie potrafię siedzieć bezczynnie, wiesz? Dziwne uczucie - jasne, raz na bardzo długi czas przydarzał się jej dzień lenia, ale absolutnie miała potem wrażenie, ze go zmarnowała, zamiast wykorzystać, czy to na spotkanie z kimś, czy naukę, czy może prace około domu. Była już na tyle przyzwyczajona do wiecznego zajęcia, że po prostu nie potrafiła inaczej. - Może jakoś się złoży, że pod koniec lata uda mi się gdzieś wyjechać z kimś - powiedziała niepewnie, bo rzecz jasna myślała o Archiem, ale skoro dostała ten voucher... - Chyba, że Grecja byłaby aktualna? - dodała pytająco, bo chociaż ich dzisiejsze spotkanie było bardzo dziwne, to nic dziwnego nie widziała w tym, ze prezent na podróż wykorzystalaby razem z Sam, skoro to ona jej go kupiła. Nawet była taka niepisana zasada, jak ktoś dawal w prezencie bilet do kina, to przecież oferował też swoje towarzystwo. - Moja chyba trochę też. Mam koleżankę, Lenny, pracuje tam właśnie - i dlatego Raine zdarzało się tam przesiadywać, głównie popołudniami, czasem pod koniec zmiany, kiedy wiedziała, że nie będzie dużo pracy, więc nie będzie za bardzo przeszkadzać Sullivan, a do tego i tak najczęściej siedziała tam w kącie i się uczyła. Zawsze się uczyła. - Zapraszam na kawę na koszt firmy! - chociaż tak się mogla jej odwdzięczyć, a jak właściciel się zgodzi, to zaproponuje koszyk jabłek w ramach zdrowej alternatywy dla słodkich ciast, które sprzedawali.

Sameen Galanis
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- Wiem, wiem. Raine, wiem. - Powiedziała jeszcze na spokojnej, żeby zapewnić Raine, że z jej strony nie będzie już absolutnie żadnej presji. Po prostu ostatnia informacja i jednocześnie przemycenie faktu, że może się spodziewać nieobecnosci Sam przez najbliższy czas. Jeszcze w ramach pokazania, że dla niej temat jest chwilowo zamknięty, ale jednocześnie nie gniewa się na Barlowe, to chwyciła jej dłoń w swoją i lekko ją ucałowała. Absolutnie nie wiedziała czy ten gest przekaże jej słowa, ale miała też nadzieję, że nie było to jakieś sekretne, lesbijskie zagranie. A ostatnio czytała artykuł o tym, że lesbijki mają swoje ukryte sygnały, które znają tylko lesbijki żeby lesbijki wiedziały, które kobiety są lesbijkami, ale też tak żeby się z tym nie obsnosic jeśli ktoś nie czuł się komfortowo. Świat był nieźle skomplikowany, a Sam miała za mało czasu żeby wszystko nadrobić.
- Chcesz o tym porozmawiać? - Zapytała. Nie była głupia. Zauważyła, że Raine nie powiedziała wprost o co chodzi, a Sameen nie chciała na nic naciskać. Tym bardziej, że pewnie już się trochę wygłupiała z tym autem i naciskaniem na to żeby Raine je przyjęła. Uśmiechnęła się szeroko słysząc kolejne słowa siostry. - Doskonale to rozumiem. Jesteśmy jak rekiny, Raine. Musimy przeć do przodu albo umrzemy. - Uścisnęła lekko ramię dziewczyny i w sumie to się zastanawiała przez chwilę czy rekiny tak naprawdę mają. Nie będzie tego nigdy sprawdzać, bo wymagałoby to od niej goolowanie rekinów, a tego absolutnie nie chciała. - Ohh. To super. Totalnie zasługujesz na odpoczynek. - Uśmiechnęła się. - Myślałaś o jakimś konkretnym miejscu? - Oczywiście chętnie służyłaby pomocą przy wyborze jakiejś lokacji. Nieważne czy w Australii czy poza nią. Mogłaby przecież zaoferować Raine jedna ze swoich nieruchomości, więc dodatkowo zmniejszyłaby jej koszta podróży. Zaraz jednak lodowe serce Sam nieco się rozpuściło. Chwyciła się nawet za prawa pierś, nie mogła walczyć z tym odruchem. Nawet nie próbowała. - Oczywiście, że Grecja będzie aktualna. Zawsze i o każdej porze dla ciebie. - Uśmiechnęła się i nawet... Trochę się się chyba wzruszyła, bo myślała, że ta kłótnia o auto zrujnuje ich relacje a tu nie wszystko stracone. - Tutaj lato będzie się kończyć, a tam zaczynać. Idealna pora. - Dla Sameen, jej ukochaną Kreta była piękna o każdej porze roku. Jednak było w tej wyspie coś magicznego podczas okresu wiosennego, kiedy wszystko na nowo budziło się do życia, bo Persefona opuszczała świat zmarłych żeby być ze swoją matką. - A to dobrze, że pracujesz z kimś kogo znasz. To istotne. - Pokiwała głową. Niestety nie znała baristek z imienia więc ciężko było jej stwierdzić czy sama rzeczywiście miała okazję poznać koleżankę Raine. Nie żeby czuła presję, że musi każda bliska jej osobę poznać czy prześwietlić. Widziała, że Raine jest inteligentna i że podejmuje raczej mądre życiowe decyzje.
- Wpadnę na pewno. Jadłam u was też sernik z brzoskwiniami. Przypominał mi ten, który swego czasu robiła moja... - No i tutaj się zacięła. Tak jak z ówczesna właścicielka kawiarni mogła porozmawiać o serniku z brzoskwiniami swojej mamy, tak z Raine nie bardzo. - Moja dawna znajoma. - Zakończyła z uśmiechem dumna z siebie jak zajebiście z tego wybrnela.

Raine Barlowe
ODPOWIEDZ