złota rączka — to i tam
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
pracuje jako złota rączka, ale lubi też pisać, malować i robić różne rzeczy, żeby zbyt wiele nie myśleć
#8

Może i to dziwne, ale właśnie praca nad małymi naprawami była dla Ivy najbardziej relaksująca. No dobra, poza paleniem papierosów, które były na pierwszym miejscu, no ale hej! "Nowy rok, nowa ja", więc papierosy musiała spróbować znowu rzucić. Nie robiła tego na zimno, miała gumy do żucia z nikotyną na okres przejściowy i plastry, które przyklejała sobie pod ubranie. I liczyła, że tym razem jej się uda rzucić na dobre, zwłaszcza że czekała na wizytę w klinice leczenia niepłodności i na pierwszy kurs z hormonami. Bardzo się stresowała myśląc o tym, ale jednocześnie była bardzo podekscytowana, bo od dawna chciała mieć małego bobasa. I to był ostatni dzwonek, żeby się za to zabrać. Z każdym kolejnym rokiem będzie to coraz mniej bezpiecznie, a ciążą będzie miała mniejsze szanse na bycie donoszoną. A jednak chciała zdrowe dziecko, zdrowe i żywe. Nie żeby ktokolwiek zachodził w ciąże i marzył o tym, żeby dziecko było chore...
Anyway, tak, potrzebowała pracy, żeby się odstresować, więc telefon Salome Villanueva spadł jej jak z nieba! Czekała na werandzie na jej przyjazd z przygotowanymi narzędziami i pizzą, bo skoro musiała odstawić fajki, to także i na zdrowe jedzenie się przerzucić! Więc z pizzą trzeba było się pożegnać. - Hej, pokaż tego Twojego rumaka - poprosiła, jak dziewczyna się zjawiła i od razu postawiła go obok, żeby sprawdzić co i jak. - Raz dwa się z tym uporam - zdecydowała po chwili. - Chcesz pizzę? Możesz dostać kilka kawałków w zamian za jakieś ciekawe opowieści - dodała, bo jak wiadomo, w życiu nie ma nic za darmo!
ambitny krab
-
studentka na urlopie dziekańskim — bezrobotna
20 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Miała wspaniałe plany związane z przyszłością, miała zostać inżynierem biomedycznym, jednak jeden głupi błąd zniweczył wszystkie plany. Zrezygnowała ze studiów, wróciła do domu, do rodziców z podkulonym ogonem. Nie wie co będzie dalej z jej spieprzonym życiem, co powie znajomym, sąsiadom i reszcie rodziny, kiedy będzie widać prawdziwy powód jej powrotu do domu...

Jej stary rower ostatnimi czasy zbyt często szwankował. Był już mocno zniszczony, miejscami odłaziła już farba, siodełko było popękane od temperatury, koła połatane we wszelkich możliwych miejscach, ale mimo to, Salome miała do niego olbrzymi sentyment dlatego, że dostała go od dziadka, którego teraz już nie było na świecie. Bardzo o niego dbała i naprawiała wszelkie możliwe usterki lub prosiła kogoś, kto się na tym znał. Zawsze była do Ivelisse, którą poznała właśnie w momencie, kiedy przebiła koło od roweru. Kobieta była od niej starsza o czternaście lat, ale szybko się ze sobą dogadały i od tamtej pory Salome dzwoniła do niej, gdy tylko miała kłopot ze swoim jednośladem. Tym razem miała się wybrać do siostry w odwiedziny i chociaż panicznie bała się krokodyli, musiała wreszcie z nią pogadać. Była starsza i na pewno mądrzejsza, także powinna pomóc jej w podjęciu odpowiednich kroków. Przed podróżą sprawdziła hamulce, dokręciła pedały, bo wydawały się jej nieco za luźne i gdy wszystko wydawało się w porządku, ruszyła.

Kiedy dojeżdżała prawie do rzeki, poczuła szarpnięcie, pedały zakręciły się wokół własnej osi, zupełnie straciwszy jakikolwiek opór, a sama Salome wylądowała na boku, z rowerem boleśnie uderzając się w kolano. Podniosła się z ziemi, cała w kurzu, z bolącym kolanem i zaklęła siarczyście pod nosem. Nie teraz, błagalnie przemknęła jej przez głowę żałosna myśl, ale pojazd ewidentnie się wyłożył. Miała nadzieję, że nie na zawsze i zaczęła sprawdzać co z nim nie tak. Spostrzegła, że zerwał się łańcuch i jedynym sposobem na naprawę było założenie nowego. Nie zastanawiając się długo, wybrała numer do Ivy o ratunek, a ta bez wahania się zgodziła. Do lasów Tingaree nie było daleko, aczkolwiek pchanie roweru podczas upału było uciążliwe. W końcu dotarła na miejsce, mokra od potu i zmęczona.

- Hej. Zerwany łańcuch. Ewidentnie prosi się o wymianę, ale mam do niego straszny sentyment - westchnęła, siadając na stołku obok, podczas gdy Ivelisse zajęła się oglądaniem złomu. - Wielkie dzięki - odparła i z pożądaniem spojrzała na pachnącą pizzę. - A wiesz, że chętnie zjem? Pcham go od Saphire River, bo jechałam do Nelle, ale już jej napisałam, że coś mi wypadło i wjadę innym razem - dodała z uśmiechem, patrząc, jak koleżanka grzebie przy skomplikowanym dla niej mechanizmie. - W zasadzie jakie wolisz te opowieści? Jakieś bajki, czy takie z życia studentki na urlopie? - zapytała, prostując nogi i masując sobie kolano.
ivelisse shumway
powitalny kokos
pączek#2117
złota rączka — to i tam
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
pracuje jako złota rączka, ale lubi też pisać, malować i robić różne rzeczy, żeby zbyt wiele nie myśleć
Tak to było ze starymi rzeczami, po czasie się psuły, ale… wciąż miały swój urok! Prawdę mówiąc, to Ivy naprawdę lubiła zajmować się starymi rzeczami, niezależnie od tego co to było. I jeszcze bardziej prawdę mówiąc, coraz częściej myślała o odnawianiu mebli na większą skalę, bo musiała przyznać, że to całkiem przyjemna sprawa była. Szukanie okazów z potencjałem, a potem nadawanie im zupełnie nowego życia. Nie do końca znała się jeszcze na tapicerowych sprawach, ale od czego są kursy i tak dalej? Mogła się na jakiś wybrać! Zwłaszcza, że odnawianie antyków i przerabianie mebli na okazy jedyne w swoim rodzaju to była ciekawa nisza w rynku, na której mogła zarobić stabilny pieniądz. Więc why not.
I tak patrząc na ten rower, na pewno już proponowała Salome Villanueva , że może jej wymienić opony na nowe, siodełko na nowe, zdrapać farbę i zająć się przemalowaniem. Ale nie naciskała, bo doskonale wiedziała jaki sentyment można mieć do niektórych rzeczy. I zazdrościła trochę tego ludziom, bo sama nie miała zbyt wielu rzeczy do których była tak przywiązana, poza pamiątkami po jej mamie i jej rzeczami. Ale nie miała nic od swoich dziadków, ciotek, czy nawet ojca, więc… to było trochę przykre. Oczywiście mówiąc o biologicznej rodzinie, bo jej mama miała różnych facetów na krócej i dłużej, ale Ive nigdy nie była do nich specjalnie przywiązana…
- Ulalala, a ty wyglądasz jakbyś faktycznie kilka nocy spędziła na jakimś dzikim rumaku, jadąc przez pola i lasy - zauważyła, z troską. - Jak chcesz się odświeżyć w łazience to droga wolna. I mogę zaproponować coś zimnego do picia - zaproponowała, przyglądając jej sie z troską w spojrzeniu. Poza tym jeśli dziewczyna krwawiła to też ją opatrzy, ale teraz tego nie widziała.
- No dobra, sprawdźmy co tam się dzieje - mruknęła, oglądając i marszcząc brwi. - Chyba wiem czemu tak często ci spada i się zrywa, tu ewidentnie jest nierówność, której możemy się pozbyć - przyznała, nie dodając do tego faktu, że wymieni jej też na nowy łańcuch. Powinna mieć jakieś w zapasie. Ale póki co wygodnie sobie go ustawiła i wzięła swoje narzędzia.
- Chwile to potrwa więc częstuj się - kiwnęła lekko głową, potem zmrużyła lekko oczy. - Bardziej z życia studentki. W końcu to taki czas pełen przygód - rzuciła z lekkim rozbawieniem, bo to brzmiało lepiej niż jakieś bajki. Życie pisało najlepsze scenariusze. Dlatego jest tyle filmów i książek na faktach.
ambitny krab
-
ODPOWIEDZ