25 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
[2]

Connor wyszedł z posterunku niemalże zadowolony. Tego wieczoru akurat mu się udało wyegzekwować wyjście z komendy bez żadnych konsekwencji. W jaki sposób się tam znalazł? Wyjaśnię po raz drugi. Connor tak naprawdę tylko stanął w obronie swojego kumpla, który to rozpoczął całą burdę w pubie. W locie były i szklanki, i pięści, i stolik, zatem nic dziwnego, że w tej całej awanturze ostatecznie wzięli udział też stróże prawa. Oczywiście, Connor wiedział, że jego kumpel to straszny dupek i kretyn, ale jednak był na tyle lojalnym przyjaciel, że musiał stanąć w jego obronie. Był dobrym przyjacielem i musiał się wtrącić. Po chwili sam wylądował na stoliku, wywracając go z całą jego zawartością. A ktoś – chyba dla beki – pogłośnił nawet klimatyczną muzyczkę, przez co jego ekipa już w ogóle czuła się jak w filmie. W każdym razie na posterunku policji skończył z rozwaloną wargą i podbitym okiem. Miał też trochę wątpliwości co do swojego nieco i tak już skrzywionego nosa, ale jakoś nie miał okazji, by przejrzeć się w lustrze. Krew na czole nie wiadomo w sumie skąd u niego się też wzięła, ale została już oczyszczona po przesłuchaniu go. Nie mówiąc zresztą o tym, że gdy został zgarnięty przez policjanta i został zawieziony na komendę, to został przykuty kajdankami do ławki i skazany był na towarzystwo dziewczyny, którą zdecydowanie wolałby tego dnia – ani nigdy w sumie – nie spotkać. Bo zwyczajnie jej nie lubił. Dlatego, gdy tylko go przesłuchanie zakończyło się upomnienie ze strony policji i Connor został odprawiony, to pierwsze co zrobił to jednak przemył twarz w toalecie, żeby zbytnio nie przestraszyć Leigh swoim wyglądem. Dlaczego akurat napisał do Leigh? Primo, potrzebował podwózki. Dwa, nie miał ochoty na użeranie się ze swoim rodzeństwem.
Gdy tylko wyszedł na parking, owiało go chłodne powietrze i momentalnie odczuł ulgę, bo jednak zaduch na posterunku był już nieco dręczący. Poza tym cieszył się, że Nya nie wyszła razem z nim. Musiał przyznać, że nie było tak wcale najgorzej w jej towarzystwie, ale i tak niezmiernie go irytowała. Natomiast, gdy tylko na parkingu zobaczył swoją przyjaciółkę, uśmiechnął się półgębkiem i podszedł do jej auta. – Cześć. – I bez zbędnych ceregieli, nawet nie czekając na to, czy będzie miała mu coś do powiedzenia, czy wręcz przeciwnie, wsiadł na miejsce pasażera.

Ja wiem, ja spóźniona, ale wreszcie zaczęłam :c
Leigh Daintree
powitalny kokos
anu
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Kelnerka z poczuciem humoru, ciepła i serdeczna, gaduła, której wszędzie jest pełno :)
Leigh wiedziała, że Connor celowo milczał po jej wiadomości, ale wiedziała, że i tak będzie czekać i z prawdziwą ulgą powita ją na parkingu. Mimo to, iż chłopak wpadał w kłopoty, Leigh z właściwą sobie cierpliwością i serdecznością wybaczała mu wszystko. Poza tym naprawdę chciała się dowiedzieć jak to wszystko się stało. Była pewna, że nie zawinił, wierzyła mu – od tego są przyjaciele, ale i tak mruknęła pod nosem, gdy zobaczyła SMS-a.
Przyjechała najszybciej jak mogła, a spieszyła się naprawdę, słowo daję. Leigh już tak miała, po prostu rzucała coś, jeśli się dało i biegła z pomocą.
Na miejscu będąc czekała i nie wywróciła nawet oczami, widząc w jakim był stanie.
- Ciebie też miło widzieć – powiedziała, kiedy powitał ją uśmiechem. - No cześć, cześć – wsiedli do samochodu i mogli ruszać w drogę.
- Wyglądasz… - zaczęła, ale machnęła ręką. - Wiesz jak, więc nie będę kończyć. Dobrze, że jesteś w lepszym stanie niż się spodziewałam. Wszystko dobrze? - zapytała, ciekawa bardziej o stan jego emocji niż ciała. Było widać, że musiało coś go boleć. W końcu oberwał.
Wyjechali z parkingu i ruszyli w drogę.
- Dokąd jedziemy? - zapytała. Mógł wybrać. Może chciał by obejrzał go lekarz, lub po prostu chciał dokądś pójść. Albo po prostu chciał jechać do siebie – wszystko jej jedno, mogła go zabrać dokąd sobie życzył.
- Bez obaw, nie będę ci truć za uszami – zapewniła. On i tak wiedział, że się martwiła. Nie musiała nic mówić. On mógł się unosić honorem, ale też wiedział, że bez względu na to, co mówiła, zawsze się pojawiała na miejscu i można było ją poprosić o przysługę.
Czasami się kłócili, ale Everleigh nigdy mu nie skłamała. Wolała być szczera i mówiła, co myślała. Mimo iż czasem kończyło się to ostrzejszą wymianą zdań, zawsze mogli na sobie polegać. Leigh także czasem polegała na nim, taka była przyjaźń – działała w obie strony.
- I jeszcze raz wybacz, że nie odebrałam – powiedziała po chwili. - Wiesz, masz opuchnięty nos, może powinien cię zobaczyć lekarz, hmm? - zaproponowała, ale szybko dodała:
- Ale zrobisz, co zechcesz…

Connor Davies
ambitny krab
Kiren#7898
25 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W sumie Connor powinien trochę wyluzować i przestać tak wykorzystywać Leigh. Zwłaszcza, że wiedział, że dziewczyna pewnie rzuciła wszystko i po niego przyjechała. I jasne, on pewnie uczyniłby dokładnie to samo, gdyby role się odwróciły. Ale on lubił pakować się w kłopoty, więc sprawa wyglądała nieco inaczej. Zwłaszcza, że bycie przyjacielem dla Leigh niewątpliwie było proste – bycie przyjacielem Connora natomiast było trochę skomplikowane i wiązało się z pewnymi poświęceniami.
Podniósł na nią wzrok z westchnieniem, kiedy nawiązała do jego wyglądu. Z trudem powstrzymał się przed przewróceniem oczyma. Wiedział, że nie wygląda zbyt reprezentatywnie, ale nie zmieniało to faktu, że nie chciał o tym słyszeć. Dobrze zatem, że jego przyjaciółka tak po prostu urwała temat. – Jasne. Ten drugi wygląda gorzej – odparł standardową i utartą śpiewką. Ta bójka była bezzasadna i tak samo jego udział w niej – i Connor zdawał sobie z tego sprawę. – Do mnie. Podwieziesz mnie do domu? Nie musisz potem wracać do siebie po nocy. Głupio żebyś prowadziła. Prześpię się na kanapie a ty na łóżku – powiedział natychmiast, bo przecież nie chciał żeby wracała potem sama do domu i jeszcze po tym jak zrobiła mu przysługę. Poza tym chyba trochę chciał z nią posiedzieć i pogadać o głupotach – niekoniecznie o tym czemu wdał się w bójkę w podrzędnym barze.
Z początku nie zareagował na jej słowa. Wiedział, że nie będzie mu truć, bo na szczęście nie była jak jego siostry. Dlatego do niej zadzwonił, bo wiedział, że nie będzie go męczyć i truć mu. I właśnie to sobie cenił w tej przyjaźni. Bo jednak mówienie sobie wprost, co się myśli to jednak nie jest bezsensowne trucie. – Nie musisz mnie za to przepraszać, daj spokój – mruknął tylko zbywająco, bo nic wielkiego się nie stało, że nie odebrała. Nic się nie stało. Stwierdził, że nie odebrała, bo nie mogła i nawet gdy jej o tym pisał, to nie miał pretensji. Bo i dlaczego miałby mieć. – Nie. Żaden lekarz mnie nie musi oglądać. To nic wielkiego. Przyłożę lód w domu i będzie git – przerwał jej, kręcąc głową. Wreszcie posłał jej przeciągłe spojrzenie i uniósł jedną brew. – Mam nadzieję, że nie wyrwałem cię od czegoś hiperważnego – oznajmił po chwili.

Leigh Daintree
powitalny kokos
anu
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Kelnerka z poczuciem humoru, ciepła i serdeczna, gaduła, której wszędzie jest pełno :)
- Ej, martwię się, nie? - powiedziała z troską. - Nie wyglądasz dobrze, więc mówię, jak jest – lepsza szczerość od kłamstwa. Leigh zawsze mówiła to, co myślała. A skoro nie wyglądał najlepiej, co i tak pewnie wiedział bez niej, to powiedziała, co sądzi.
- W porządku – odparła krótko. Troszkę się dąsała na niego, za te reakcje, ale nie potrafiła się długo gniewać, więc dodała:
- Ok, zostanę – uśmiechnęła się w końcu.
Leigh naprawdę nie zamierzała komentować zajścia, ani mu truć, ale chciała, by wszystko zagoiło się jak trzeba. Nie był to pierwszy raz, ale ona za każdym kolejnym radziła to samo. Oczywiście jeszcze nigdy nie wygrała z jego uporem, ale starała się. Oby jej się kiedyś nie udało, bo to by znaczyło, że spotkało go coś naprawdę złego.
- No dobrze, dobrze, już jestem cicho – pokręciła głową. - Zajmę się tobą sama – postanowiła. Już się zatroszczy o to, by wyglądał… lepiej, o.
- Nie, nie mam nic pilnego do roboty, o dziwo – prawdę mówiąc ucieszyła się, że jest komuś potrzebna, bo ostatnio czuła się trochę zaniedbywana przez przyjaciół. Jasne, każdy miał swoje życie i problemy, ale może ona też je miała i tak naprawdę nie była uśmiechnięta przez cały dzień? No dobrze, była, ale w środku czuła czasami smutek. Zawsze jednak była dla drugiego człowieka i tego się trzymała. Miała swój cel i znalazła sens życia – pomaganie. Czy sama potrafiła prosić o pomoc? Nie bardzo.
- Wiem, że to szczęście w nieszczęściu, ale naprawdę się cieszę, że o mnie pomyślałeś – odezwała się po chwili ciszy. Cóż, czuła się dowartościowana, gdy ktoś wzywał ją do czegoś, choćby na zwykłą konsultację w jakiejś prostej sprawie. Tu było coś innego, ale mimo to naprawdę doceniała fakt, że tak bardzo jej ufał.
- Miałam trochę kiepski dzień, stąd moja nadwrażliwość – przyznała w końcu.

Connor Davies
ambitny krab
Kiren#7898
25 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No tak wiem – odparł zbywająco, bo doskonale wiedział, że Leigh po prostu się martwi. Bo była dobrą przyjaciółką. I naprawdę doceniał jej troskę, ale nie potrzebował, by ktokolwiek się o niego martwił, okej. Nigdy tego nie potrzebował w przeszłości i teraz tym bardziej. Może i kłopoty się go imały, ale zawsze samodzielnie potrafił z nich wyjść. Cieszył się natomiast, że na jego prośbę zostanie na noc – nie dlatego, że miał jakiekolwiek intencje; a po prostu nie chciał, by coś jej się stało i to z jego winy. Tymczasem następnego dnia będzie już spokojniejszy o powrót Leigh do domu. – I dobrze – dorzucił tylko, kiwając głową w podziękowaniu, że odpuściła sobie ten szpital. Zresztą, jego zdaniem naprawdę nie było potrzeby, by go gdziekolwiek zawozić. Rany nie były aż tak poważne, co najwyżej parę rozcięć, a w innych miejscach zostaną siniaki i to wszystko. Jego zdanie nie było powodów do paniki.
Na pierwsze dwa stwierdzenia Connor nie zareagował, nie wyczuwając w nich niczego nadzwyczajnego ani podejrzanego. Znał ją na tyle, że po prostu wiedział, iż mu nie odmówi. Choćby dlatego, że była naprawdę dobrą osobą i jeszcze lepszą przyjaciółką. Bo przecież nie tak gównianą jak on sam. Niemniej, to ostatnie zdanie zabrzmiało trochę jak usilna chęć opowiedzenia mu czegoś, dlatego skierował na nią nieco zaspane spojrzenie. – To znaczy? Co się stało? – zapytał, odzyskując w sobie resztki jakiejkolwiek wrażliwości i troski. Troszkę mu faktycznie zajęło, by wyłapać, iż powinien zainteresować się tym, co działo się u Leigh. Ale wreszcie dotarło, prawda? I tym samym czekał już lekko zainteresowany na jej odpowiedź, oczekując, iż powie jej, co się wydarzyło. Connor jest tak szitowym przyjacielem jak ja graczem, za co bardzo przepraszam i kajam się, że tak długo na tego posta trzeba było czekać.

Leigh Daintree
powitalny kokos
anu
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Kelnerka z poczuciem humoru, ciepła i serdeczna, gaduła, której wszędzie jest pełno :)
- Rozmowny jak zawsze – podsumowała na głos swoje spostrzeżenie.
- I właściwie nic się nie stało, poza tym, że mogę zostać bez dachu nad głową. No wiesz, nagle się właściciel odezwał, że mu potrzebne mieszkanie. I padło akurat na moje. Pech, nie? - nie lubiła takich nagłych sytuacji, bo przecież powinno się dać człowiekowi trochę czasu do pogodzenia się z sytuacją, poszukania czegoś nowego i w ogóle.
- Mało tego spadłam ze schodów, ale jakimś cudem dopiero na dole i nic mi nie jest. Powiem ci uczciwie, że twoja wiadomość oderwała mnie od ponurych myśli, bo chociaż nie cieszy mnie to, co ci się przytrafiło, cieszę się z tego, że o mnie pomyślałeś i mogę na chwilę przestać myśleć o tym, co dotyczy mnie i mojego życia – i po tych słowach po prostu umilkła.
I tak powiedziała zbyt dużo, a wiedziała, że kumpel był oszczędny w słowach. Nie miała mu tego za złe, po prostu go lubiła za to, jaki jest, nie musiał niczego zmieniać. Miał momenty, gdy chciała go trzepnąć, ale w gruncie rzeczy nigdy nie zawiódł jej zaufania. To działało w obie strony, bo Leigh naprawdę zawsze była gotowa mu pomóc.
- No, ale jakoś to będzie, nie? Pod mostem nie wyląduję, chyba – uśmiechnęła się. Wiedziała, że ma na kogo liczyć, a od biedy zamieszka z rodzeństwem. Wolała być samowystarczalna i nie musieć polegać na rodzinie, ale jeśli było trzeba, to się jakoś z nimi dogada.
- Mogło być gorzej, trzeba patrzeć na to z dobrej strony – pozytywny zawsze jakieś były przecież. Przykładowo nic sobie nie zrobiła, a co do mieszkania, może znajdzie sobie lepsze? Albo zamieszka z kimś jeszcze?

Connor Davies
ambitny krab
Kiren#7898
ODPOWIEDZ