Uczennica — szkoła
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I’m fucking Libra
#4

Nie miała bladego pojęcia jak udało jej się wrócić do domu po nocnej popijawie w gronie swoich szkolnych znajomych, a to jeszcze nic, bo za kilka dni miała mieć swoje 18-ste urodziny więc dopiero zapowiadała się ostra impreza. Z jednej strony Adore nie mogła się doczekać kiedy nie będzie musiała już wbijać do klubów na podrobionych dokumentach, a z drugiej oznaczało to, że coraz bliżej do zderzenia się ze ścianą rzeczywistości, w której większość jej znajomych wyjedzie na studia, a ona zostanie w Lorne na zawsze, bo nie było ją stać na zabawę w studenta. Musiała pracować, żeby jakoś się utrzymać, nawet teraz nie było jej zawsze stać na większość rzeczy, które chciała, a dostawała jakieś pieniądze ze szkoły i popołudniami pracowała w sklepie z komiksami. Przejebane miała to życie, ale zdawała sobie sprawę, że innego nie dostanie więc starała się zrobić wszystko żeby to, które miała było całkiem znośne. Całe szczęście miała przyjaciół i znajomych, którzy jej w tym jakoś pomagali. Tak jak na przykład wieczorem, gdy zabrali ją na imprezę i najwyraźniej stawiali alkohol, bo nie ma się co oszukiwać, że w innych warunkach byłoby ją stać na to żeby doprowadzić się do takiego stanu w barze.
Gdy się obudziła już bardzo późnym rankiem to czuła się jakby przejechała po niej ciężarówka. Głowa ją bolała, słońce sprawiało, że miała ochotę sie zabić, a pić chciało jej sie tak mocno, że byłaby w stanie wypić chyba całą wodę, która znajdowała się w najbliższej okolicy. Była z siebie jednak dumna z dwóch powodów. Jednym z nich był fakt, że najwyraźniej nie rzygała, a drugim to, że pomimo swojego stanu w jakim wróciła do domu, była w stanie się przebrać w pidżamy, prawdziwa kulturka. Jakimś cudem udało jej się zwlec z łóżka i wynurzyć ze swojego pokoju żeby przejść do salonu, gdzie od kilku miesięcy koczował jej przyjaciel. Stanęła w drzwiach salonu i spojrzała na siedzącego tam mężczyznę mrużąc oczy, bo promienie słoneczne trochę ją niszczyły, już teraz wiedziała co czują wampiry. - Dlaczego Ty tak głośno oddychasz? - Zapytała wchodząc dalej do pomieszczenia i rozsiadła się na kanapie, bo już i tak dużo kroków dzisiaj zrobiła. - Przestań to robić - dodała zakrywając sobie twarz dłońmi, bo może wtedy będzie mniej boleć.

JJ Phoenix
ambitny krab
cyc
aktor — CAIRNS PERFORMANCE ART CENT
25 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
aktor, wychowany w rodzinie zastępczej, miał problemy z narkotykami, sypia u przyjaciółki na kanapie, kocha siebie i raczej dobrze nastawiony do świata
02

Według JJ'a to właśnie było najważniejsze - żeby uświadomić sobie, że to życie, które mamy, nawet cholernie chujowe momentami, to jest nasze życie i że nie wolno nam go zmarnować. Można było się poddać; uznać, że skoro nasze życie jest to dupy, to nie jesteśmy w stanie z tym nic zrobić, ale po co? Mamy przecież tylko jedno życie i tylko my możemy sprawić, by stało się lepsze; bardziej znośne, bardziej sympatyczne, po prostu dobre. Być może właśnie po części dzięki JJ'owi Adore miała do życia właśnie takie podejście. No, przynajmniej dajmy mu choć odrobinę tego "sprawstwa", niech chłopak ma.
On akurat ostatniej nocy nie imprezował jakoś wyjątkowo mocno; był w klubie, bo chodził tam dość często (w końcu dusza artystyczna, te sprawy, wiecie), ale nie nawalił się jak szpadel i wrócił do domu o w miarę ludzkiej godzinie. To w sumie dziwne, bo dzisiaj mógłby sobie pospać trochę dłużej, bo do teatru wybierał się dopiero późnym popołudniem, ale najwidoczniej czasem podejmował mądre, dojrzałe decyzje, nawet jeśli nikt by go o nie nie podejrzewał. Gdy Adore wyłoniła się ze swojego pokoju wyglądając przy tym jak biedna, spragniona i pozbawiona światła przynajmniej przez kilka ładnych dni niewiasta, to JJ siedział już od jakiegoś czasu na kanapie, z kubkiem herbaty w dłoniach i w samych bokserkach (w jakieś różowo-białe paseczki) i oglądał jakąś telewizję śniadaniową. Wiadomo, przed południem niczego ciekawego nie puszczali, a on jakoś lepiej funkcjonował, gdy do porannej herbatki zapuścił sobie jakiekolwiek gadanie, choćby najgłupsze i najbardziej mózgotrzepiące. A każdy wie jak to jest z telewizją śniadaniową... Człowiek obejrzy parę minut i już jest głupszy mądrzejszy o kilka ciekawostek. Uśmiechnął się pod nosem na widok dziewczyny, a gdy ta przysiadła się do niego i zakazała mu głośnego oddychania parsknął śmiechem, nie mogąc się powstrzymać.
- Bejb, myślisz że ja kontroluje głośność swojego oddechu? Że jakikolwiek normalny człowiek to robi? - rechotał jeszcze przez ładną chwilę, kręcąc głową, a gdy się trochę uspokoił upił parę łyków z kubka, odstawił herbatkę na stolik i objął dziewczynę pocieszająco za ramiona. - Co, przeholowałaś z procentami? A braciszek ci mówił, żeby uważać z drinkami, bo czasem trafiają po jakimś czasie, ale potem dłuuuugo męczą kacem gigantem - westchnął teatralnie i przytulił ją do swojego boku, typowo dla siebie, czyli jak na przybranego starszego brata przystało. - Dużo wypiłaś?

Adore Visage
powitalny kokos
babyboy#0093
Uczennica — szkoła
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
I’m fucking Libra
Dobrze, że biedna Adore należała do tego typu ludzi, którzy dobrze wyglądali nawet w tak okropnym stanie. Kac nie był dla dziewczyny niczym nowym, bo już nie raz i nie dwa udało jej się za mocno zabalować, ale za każdym razem bolał równie mocno. – Myślę, że jakbyś się postarał to mógłbyś spróbować, normalnie się ludzie nad tym nie zastanawiają, aczkolwiek pewnie jest to możliwe – wywróciła oczami, ale i to ją bolało. Gdy objął ją ramieniem to zrobiło jej się bardzo miło i nawet sama się też do niego przytuliła lekko się uśmiechając… chociaż uśmiech też ją bolał. Życie ją w tej chwili bolało bardziej niż zazwyczaj, ale musiała przyznać, że przy JJ było nawet znośnie. Nie miała w swoim otoczeniu dużej liczby osób, która, by się nią w jakikolwiek sposób opiekowała i gdyby miała wskazać na kogoś, kto się nią zajmował i przy kim czuła się bezpiecznie to zdecydowanie byłby to jej przyjaciel. Wiedziała, że może na niego liczyć, zresztą on na nią też i wcale nie przeszkadzało jej to, że kanapa stała się nagle zajęta przez jego szanowne cztery litery. Mógł u niej pomieszkiwać tak długo jak tylko chciał, a jej to było na rękę, bo przynajmniej miała do kogo się odezwać i nie czuła się tak samotna pośród tych czterech ścian. – Już zapomniałam jaki jesteś przemądrzały – prychnęła i spojrzała na niego wymownie na znak tego, że nie musi jej tu prawić morałów. – Nie mam absolutnie kurwa pojęcia. Straciłam rachubę jakoś w połowie imprezy. Na pewno była tequila, ale co jeszcze to bóg jeden wie – czy tam szatan, jak kto woli. – No, ale żal było nie korzystać jak stawiali, nie wiadomo kiedy się powtórzy taka okazja – dodała siląc się nawet na uśmiech. Gdyby sama miała sobie kupować alkohol to na pewno wróciłaby do domu dość trzeźwa. – Zrobiłbyś mi dobrej herbaty albo coś… elektrolity na przykład, a nie tu siedzisz i się wymądrzasz – mogła też spróbować wypić klina i leczyć się tym czym się struła, ale chyba na tak ryzykowane zagrania nie była gotowa. – A jak Tobie minął wieczór? – Była w opór ciekawa dlaczego jest w stanie o wiele, wiele lepszym niż mała, biedna Adore.

JJ Phoenix
ambitny krab
cyc
ODPOWIEDZ