właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Ileś tam

Gdy Blackwell dostała dość dziwny telefon od jakiejś kobiety, o której nigdy wcześniej nie słyszała. Poza tym babka dzwoniła na jej prywatny numer, a Gin zapomniała zapytać skąd w ogóle go ma. No ale trudno! Jak ktos chciał kupić jabłka to Ginevra była jak najbardziej za. Co prawda nikt nigdy nie chciał od niej aż 10kg jabłek na raz, ale myślała, że dziewczyna ma jakąś cukiernie czy coś i robi jakąś wyprzedaż na szarlotki. Różnie to przecież bywało. Nie Gin to oceniać. W każdym razie umówiła się z kobietą na konkretną godzinę, nie żeby miała coś innego do zrobienia. Mogłaby się iść dalej narzucać Williamowi żeby ogarnął swoją dupe, ale miała go dość, bo byl dla niej niemiły i żadne potencjalne próby samobójcze jego żony tego nie usprawiedliwiały.
Blackwell wyszła przed drzwi gdy usłyszała jakiś hałas na podwórku i zobaczyła pewnie jakies wypasione auto, które zlustrowała wzrokiem, tak samo zresztą jak jego właścicielkę. Dobra dupa, aczkolwiek nie wyglądała jak ktoś kto ma cukiernie. Nie była gruba. - Dzień dobry - przywitała się, chociaż wiadomo, że dla Gin żaden dzien nie był dobry. - Pani po jabłka? - A po co innego? Gin się skarciła w głowie, bo czasem to było jej samej siebie żal. - Gin Blackwell - przedstawiła się podchodząc do kobiety z wyciągniętą ręką, żeby się przywitać.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
47. + outfit klasyk, jak z ava :tear:

Sameen dotychczas chodziła do supermarketu i tam kupowała jabłka. Najczęściej brała te pakowane w worki, ale największą ilość jaką mogła kupić to było 2,5 kg. A wszyscy bogowie mitologii greckiej wiedzieli, że dla Sameen to jest posiłek na jeden dzień. Albo na dwa dni jeśli dłużej spała w ciągu dnia, albo jak nie było jej w domu. No, ale tak sobie ostatnio rozkminiała, że skoro wspiera lokalnych dostawców i regularnie kupuje wina z winiarni u Rockwella to równie dobrze może sprawdzić okoliczne sady i zacząć kupować jabłka prosto od rolników. Czy jak tam się nazywali ludzie sprzedający owoce. Nie wiem. Tak czy siak zadzwoniła do pierwszego sadu jaki wydał jej się legitny i nawet umówiła się na spotkanie z jakąś kobietą. Odniosła wrażenie, że jest zbyt młoda na to, żeby jej powiedzieć co nieco o historii owoców, a wiadomo, że Sameen lubiła słuchać takich rzeczy. Uznała jednak, że zaryzykuje i się z kobietą spotka.
Umówionego dnia przyjechała swoją zajebistą furą (jeszcze Lincolnem) do sadu Blackwell i wyciągając kluczyk ze stacyjki dotarło do niej, że znała to nazwisko i że ta kobieta musi być siostrą tego kretyna, za którym tak, z jakiegoś popierdolonego powodu, szalała jej Zoya. Zamknęła drzwi nieco za mocno trzaskając, ale trudno. Wkurwiła się. –Good day. – Przywitała się i gdyby miała kapelusz to by nim skinęła jak rasowy kowboj. –Tak. Aczkolwiek to się jeszcze okaże. – No bo nie kupi byle czego. Musiała spróbować towaru i jak będzie trzeba to opierdoli całe drzewko. Całą jabłonkę. –Sameen Galanis. – Nie wymyśliła sobie nowej tożsamości, bo nie chciało jej się produkować. Uścisnęła dłoń kobiety i spojrzała w stronę drzew. –Mogę liczyć na degustację? – Zapytała wprost. Specjalnie przyszła z pustym brzuszkiem.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Cale szczęście Ginevra miała w dupie życie uczuciowe jej braci, bo wtedy musiałaby zrobić i krzywdę za to jak traktują kobiety. Loganowi to już szczególnie. Zoye zresztą poznała, bo przyjaźniła się z jej bratem. Zresztą, miała na głowie swoje problemy, nie miała czasu na zajmowanie się problemami rodzeństwa. Byli dorośli. Blackwell spojrzała na kobietę z konsternacją, bo zdecydowanie miała specyficzny sposób witania się. Nie przeszkadzało jej to jednak, bo większych dziwaków już na swojej drodze spotkała, gdy pracowała w barze
- Mam najlepsze jablka w okolicy, na pewno będzie Pani zadowolona - nie miała pojęcia czy ma najlepsze jabłka w okolicy, ale chuj tam. To tak jak każdy właściciel zwierzaka mówił, że ten jego jest najmądrzejszy. Ginevra działa na podobnej zasadzie z sadem. - Miło mi poznać - kiwnęła głową. - Jasne, zapraszam... mam owoce w pomieszczeniu gospodarczym, ale jak chcesz to możesz też spróbować prosto z drzewa. - Powiedziała wskazując reka na sad, a później zaprowadziła tam blondynkę. - Wolałabyś bardziej słodkie czy kwaśne? Mam kilka różnych odmian - nie wiedziała, które chciałaby spróbować, bo naiwnie sądziła, że nie wszystkich! - Można je tez sobie samodzielne zrywać, w razie gdybyś miała ochotę - mniej roboty dla niej oczywiście. Gin umiała o siebie zadbać, z było czasem kilka takich świrów, którzy calymi rodzinami przyjeżdżali żeby w ramach rozrywki pozrywać sobie jabłka z drzew.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-No na to właśnie liczę. – Odparła całkiem poważnie, ale szybko zdała sobie sprawę z tego, że mogła wyjść na nieco chamską, albo oschłą, więc posłała kobiecie uśmiech. Nawet taki ładny. Takim w którym można było się zakochać. Nawet jak się zakładało, albo planowało postać heteroseksualną, to zawsze wejdzie element bi. Zawsze. Pozdro. –Ten sad to jakiś rodzinny biznes czy raczej twój pomysł na interes? – Przeszła sobie bez ogródek na ty, bo albo były w zbliżonym wieku, albo Gin była młodsza i w sumie Sameen nie miała zamiaru bawić się w jakieś tytuły. Wyjebane w to. Wyznawała zasadę korpo gdzie wszyscy byli do siebie na ty.
-Właściwie jeśli to nie problem to bardzo chętnie spróbowałabym prosto z drzewa. – Teraz to się nawet szczerze uśmiechnęła. Zaimponowało jej coś takiego. Aż przypomniała jej się jej pierwsza wizyta na farmie u Jamiego, gdzie po godzinie rozmowy już go prawie ruchała w piwniczce, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Ciekawe czy z Gin będzie się całować pod drzewkiem. –Nie miałam okazji próbować prosto z drzewka. – Dodała jeszcze i szczerze jarała się tym pomysłem. Aż nie mogła się doczekać. –Będą jakieś drabiny po drodze czy będę musiała się wspinać po drzewach? – nie miała z tym problemu. Była ciekawa na co powinna się nastawić. –Co do smaku to w sumie nie mam konkretnych preferencji. Najbardziej zależy mi na tym, żeby jabłko było soczyste, ale jednocześnie, żeby było twarde i chrupkie. Lubię ten dźwięk kiedy wgryzam się w owoc. – Wyjaśniła i nawet gestem udawała, że wgryza się w jabłko. –Fantastycznie. – Nie mogła się doczekać wpierdolenia wszystkich jabłek.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
- Rodzinny - kiwnęła głową - należał do moich dziadków, poświecili większość swojego życia żeby zbudować to miejsce i wyhodować odpowiedniej jakości owoce - wiadomo, musiała zachwalać swoje produkty. - Niedawno zmarli, a sad dostałam ja - dodała jeszcze, bo nie miała problemu z rozmową o tym. Nic wielkiego. Ludzie umierali, szczególnie starsi. Nie było jej z tym oczywiście jakoś super, bo kochała swoich dziadków, ale no nie oszukujmy się, takie już jest życie.
- Oczywiście, że nie - uśmiechnęła się, bo w sumie to nawet próbowanie z drzewa było jej na rękę. Przynajmniej mniej zbierania na później. Doceniała mniejszą ilość pracy. Nie była dobrą barmanką i sadownikiem też najwyraźniej. Tylko w tańcu się spełniała. - Spokojnie, będą drabiny - nie kazałaby przecież się swoim klientom wdrapywać na drzewa. Nie miała przecież pojęcia o tym, że Sameen jest wysportowana i dla niej nie byłby to pewnie za duży problem. - To cieszę się, że akurat u mnie będziesz mieć swój pierwszy raz - powiedziała posyłając kobiecie szerszy uśmiech. - Trzeba będzie je tylko przetrzeć, albo przemyć... zaraz przyniosę jakąś wodę - no bo o ile dla Blackwell nie było problemem wpierdolenie takiego jabłka przetartego swoją własną bluzką, to nie miała pojęcia jak na to zapatruje się Sameen. - Hmmm no to w takim razie myślę, że mam dla Ciebie coś idealnego - no i mówiąc to zaprowadziła ją do pierwszego drzewa. - To jest nowa odmiana Cosmic Crisp, opracowana przez hodowców w Waszyngtonie. Jest krzyżówką Enterprise i Honeycrisp. - Powiedziała wskazując na dość dorodną jabłoń, pod którą stała mała drabina, wystarczająca żeby sięgnąć do owoców. - Chcesz czynić honory? - Zapytała, bo nie wiedziała czy Sameen chce sobie zerwać sama, czy to powinna zrobić ona.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Fantastycznie. – Odparła bez zastanowienia. Lubiła jak takie miejsca miały historię i były rodzinnym biznesem. Zaraz jednak się zreflektowała co powiedziała, więc spojrzała na Gin przepraszająco. –Oczywiście mam na myśli to, że jest to rodzinny biznes, a nie to, że twoi dziadkowi zmarli. – Wyjaśniła, żeby nie wyjść na jakąś nieczułą chociaż absolutnie nie lubiła współczuć ludziom straty, bo jednak jak się rodzisz to naturalne było to, że kiedyś umrzesz. Nie było w tym zaskoczenia i niespodzianki. A jak już miała współczuć nieznanym ludziom to w ogóle nie wiedziała za bardzo co robić, no ale cóż. Miała zamiar właśnie nawiązać współpracę, więc musiała się starać być bardziej ludzka niż się do tego przyznaje.
-Super. – Ucieszyła się, bo jak nie miałaby problemu ze wspinaniem się po drzewach tak nie do końca chciała to robić na jabłoniach. Niektóre wydawały się tak delikatne, że Sameen nie chciałaby ich zniszczyć swoim ciężarem. No i zawsze bezpieczniej na drabinie. –W porządku, nie trzeba. – Szybko powiedziała, żeby nie robić kobiecie problemu. –Zakładam, że nie pryskacie jabłek żadną chemią, której używają w sklepach, więc wystarczy mi przetarcie owocu. – Oczywiście, że Sameen nie potrzebowała wody i mytego jabłka. Po to szła i kupowała prosto od sadownika, żeby mieć właśnie pewność, że owoc będzie gotowy do zjedzenia zaraz po zerwaniu.
Pokiwała głową, bo cieszyła się, że Gin była kompetentna na tyle, żeby znaleźć coś co posmakuje tak wymagającej klientce jaką była Galanis. Ruszyła za nią do pierwszego drzewka i jak się zatrzymały to splotła sobie palce u dłoni na pośladkach i tak stojąc obserwowała drzewko i słuchała Blackwell. –Z przyjemnością. – Ucieszyła się, że Gin jej na to pozwalała, więc rzeczywiście skorzystała z okazji i wspięła się na drabinę, żeby znaleźć odpowiedni owoc. Po kilku sekundach znalazła idealne jabłko, zeszła z drabiny i przetarła je o koszulkę, którą miała pod golfem. Zanim wgryzła się w owoc to zamknęła oczy i obracając jabłko w dłoni zaczęła je wąchać delektując się na początek zapachem świeżego owocu. Robiła tak w milczeniu przez prawie minutę, aż w końcu ugryzła jabłko ze satysfakcjonującym chrupnięciem. –Jest zajebiste. – Przyznała jak już przemieliła pierwszy gryz.

Gin Blackwell
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
- W porządku - nie odebrała tego w żaden negatywny sposób także zdecydowanie Sameen nie musiała się przejmować. Dla Gin to nie było już nic wybitnego. Tak się stało, dzięki temu ma rozwalającą się farmę na głowie, bo niestety jej bracia byli bardziej "udani" niż ona, wiec mieli swoje firmy, albo gasili zajebiste pożary, a ona? Musiała sie użerać z robakami wpierdalającymi jabłka i przeciekającym dachem. Jak zwykle, chujowo po całości.
Blackwell miała nadzieję, że Galanis będzie zadowolona i rzeczywiście kupi tyle tych jabłek ile powiedziała w pierwszej, telefonicznej rozmowie. Gin mogła jej nawet dorzucić kilogram ekstra, byle tylko pozbyć sie nadmiaru owoców, które przecież też mają jakiś swój termin przydatności. Mogła nawet do paczki dodać jej jeszcze cydr, na robieniu którego akurat Gin się dobrze znała i próbowała go już nie raz i nie dwa. Wyszedł zajebisty. Był to produkt, z którego była w opór dumna. Autentycznie. Gin przytrzymała blondynce drabinkę, gdy ta się wspinała, bo nie chciała żeby jej klientka spadła na ziemię i potłukła sobie tyłek, który miała całkiem niezły, to akurat Blackwell zauważyła jako rasowa nieheteroseksualna osoba. Nie potrzebowała do tego aż trzynastu lat. Trochę się zdziwiła patrząc jak Sam reaguje na jabłka i zastanawiała sie czy powinna ją zostawić z tym owocem sam na sam. Nawet zaczęła patrzeć w inną stronę żeby dać kobiecie trochę prywatności. Dopiero, gdy blondynka sie odezwała to ponownie spojrzała na jej sylwetkę. - Naprawdę? To cieszę się, ze posmakowało - uśmiechnęła się wesoło. - Chcesz spróbować jeszcze jakiś? - Zapytała, bo jeżeli to było dla niej idealne to nie było sensu ,a z drugiej strony, co jak gdzieś tam w dalszej części sadu czekało na nią coś jeszcze lepszego.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Ucieszyła się, że Gin się na nią nie obraziła. Nie zależało jej. Mogła się obrazić. No trudno, życie. Przecież nie przyszła tutaj zawierać nowych znajomości, ani nawet przyjaźni. Przyszła tutaj w biznesowej rozmowie. Domyślała się Gin też zależało na tym, żeby sad funkcjonował i żeby miała jakiś klientów i zyski. Także nawet jakby się na siebie obraziły i się nienawidziły to i tak nie stało to na przeszkodzie, żeby doprowadzić interesy do końca. No chyba, że Blackwell byłaby zawziętą pizdą i sprzedawała jej na przykład robaczywe jabłka. Wtedy Sameen, zrobiłaby z jej sadu jabłecznik i po prostu wszystko spaliła. Byłoby jej w chuj przykro, bo tak jak pisałam wcześniej, bardzo chciała wspierać lokalnych farmerów czy chuj wie kogo, więc takie spalenie czyjegoś sadu przeczyłoby temu co chciałaby zrobić.
-Nawet nie będę kłamać kiedy ci powiem, że to jedno z lepszych jabłek jakie jadłam. – Spojrzała na jabłko, które trzymała w dłoni. –Spójrz. – Podeszła do niej i pokazała na jabłko. W miejscu gdzie zęby Sameen wbijały się w owoc pojawił się sok. –Właśnie na tym zależy mi najbardziej. Żeby było twarde, chrupkie, ale jednocześnie soczyste. Fantastyczna odmiana. – Patrzyła jeszcze chwilę na ten sok i ponownie wgryzła się w jabłko i żując je zrobiła jakieś „Mhmmm” i chciała dodać nawet yaaass mama, ale absolutnie nie pasowało to do jej osoby. Widziała tylko Drag Race i zauważyła, że mężczyźni ubierający się jak kobiety tak właśnie robili. –Bardzo chętnie. Co masz jeszcze do zaoferowania? – Zapytała i kontynuowała jedzenie tego jabłka. Żaden owoc nie zmarnuje się w jej towarzystwie. W końcu po to przyszła tutaj z pustym żołądkiem. –Masz zielone jabłka? – Zapytała unosząc brwi i w międzyczasie wyzerowała to, które jadła i spojrzała na jakiś stolik. –Mogę? – Wskazała na ogryzek, nie będzie przecież chodzić z ogryzkiem, a nie chciała go chamsko rzucić na ziemię. Zostawi tutaj i sprzątnie jak będą wracać, albo Anezka Gin to posprząta. Nie wiedziała jakie zasady tu panowały.

Gin Blackwell
ODPOWIEDZ