lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Jak to się stało, że ona i Echo się przyjaźniły? Były drastycznie różne i jednocześnie takie same. Znały się jednak od dzieciaka i tak już wyszło, że się zaprzyjaźniły i trzymały przez całe kilkanaście lat. Znały się jak łyse konie, miały swoje za uszami, ale Shelby spokojnie mogła nazwać Echo przyjaciółką, którą może i chciała czasami zamordować ze specjalnym okrucieństwem, ale życie by za nią oddała. Była frajerem, ale jej frajerem! Nie dziwiła się jednak kiedy ludzie zadawali pytania jakim cudem wciąż ze sobą wytrzymują, ale kiedy przebywało się z nimi nieco dłużej dało się zauważyć całą masę podobieństw, zwłaszcza jak chodziło o poczucie humoru. Dodatkowym spoiwem była Chiara, która była ich trzecim muszkieterem. Również nieco popaprana i kompletnie różna… każda z innego świata, a jednak łączyła ich dziwna więź, której nie dało się złamać.
Przynajmniej do teraz tak było.
Jako, że znały się od lat, oczywistą oczywistością było, że wszelkie aktywności często robiły razem. Lilith nie skakała co prawda ze spadochronem bo panicznie bała się samolotów, nawet tych małych, ale jak chodziło o jazdę konną, to często zabierała przyjaciółkę na wspólne przejażdżki. Hodowla koni jej rodziców nie składała się tylko i wyłącznie z klaczy rozrodowych i ogierów rozpłodowych, ale posiadali też konie prywatne, które nie były na sprzedaż. Były to zaledwie cztery osobniki - jeden należący do jej matki, drugi do ojca, trzeci do niej i był jeszcze czwarty, który… o dziwo, był trzymany głównie ze względu na Echo. Kevin był wałachem American Quarter Horse na którym od zawsze jeździła dziewczyna i tylko ze względu na nią nie był sprzedawany dalej, bo jej rodzice traktowali Echo jak drugą córkę. Co się dziwić, jak jej rodziców nigdy nie było, dziewczyna siedziała przede wszystkim u Shelbych, a to mocno zbliżyło ich wszystkich do siebie. I teraz? Teraz była częścią rodziny czy tego chciała, czy nie. A Kevin był tego dowodem!
Brakowało jeszcze, aby miała swój pokój.
Dzisiaj umówiła się z przyjaciółką na kolejną przejażdżkę. Wczesnym południem, po ogarnięciu się i przebraniu w strój do jazdy, ubrała jeszcze czarną czapkę z daszkiem pod którą schowała włosy, po czym skierowała się w kierunku małej, prywatnej stajni gdzie znajdowały się cztery jeździeckie perełki jej rodziny. Przywitała się ze swoim ukochanym Quarterem o umaszczeniu blue roan - Nocturnem, ku chwale smoka z jej ulubionej książki, a potem poszła do Kevina, aby zobaczyć w jakim jest nastroju. Konie stały tuż obok siebie w boksach i wydawały się już chcieć iść biegać. Pogłaskała po wyciągniętym na korytarz pysku jednego i drugiego, a potem zerknęła na swojego smart watcha, który wskazywał, że Echo powinna niedługo się pojawić.
Weszła do boksu swojego konia, przeciągnęła dłonią po jego szyi i chwyciła go za kantar, aby wyprowadzić na korytarz, gdzie miała więcej miejsca na oporządzenie go. Nawet nie musiała go przywiązywać, chłopak zawsze był grzeczny i nie bał się praktycznie niczego. Pracowała z nim przez długi okres czasu, aby wyzbyć u niego lęk przed płachtami, siatkami i wszelkimi innymi, strasznymi przedmiotami, teraz ufała mu całkowicie. Sięgnęła więc po szczotki i zaczęła czyścić jego sierść, aż do pojawienia się dziewczyny. Słysząc kroki, stanęła na palcach i wyjrzała zza grzbietu konia, aby zlustrować przyjaciółkę spojrzeniem.
- Kevin ma już focha. Musisz go ułaskawić za swoje spóźnienie. - rzuciła do niej i opadła na stopy, aby dalej oporządzać konia. - Co tam? Doprowadziłaś już dzisiaj kogoś do płaczu czy jest jeszcze za wcześnie? - spytała, uśmiechając się złośliwie pod nosem, ale nie patrząc w jej kierunku. No co? Nie żeby uważała Echo za bezczelną i głośną, ale no czasami nie szczędziła w słowach, ok? Była bardzo charakterystyczną postacią! A jak ktoś nastąpił jej na odcisk, to klękajcie narody… jak dobrze, że miała ją zwykle po swojej stronie!
- W ogóle widziałaś ChiChi? Od czasu naszego… weekendu się do mnie nie odzywa z jakiegoś powodu. - i nie sądziła, że to dlatego, że to Lilith rozmawiała z niejakim Isaaciem z PTSD, a nie ona. W końcu zdała jej potem relację! Pewnie nie taką jakiej się spodziewała, no ale… musiała to przeżyć!

Echo Park
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
19 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wielka przeciwniczka systemu, miłośnik jednośladów i motocrossu, instruktorka skydivingu, królowa niepotrzebnego oszczędzania, człowiek-przypał i chodzące karaoke.
  Lilith woda, Echo powietrze. Ale jak jeździły konno to czasem jedna, czasem druga ewentualnie obie – ziemia. W sensie gleba. Gleby się zdarzały, nawet najlepszym. Tak czy siak jazda konna była wspólną pasją, jedną z wielu. Były rzeczy, które ich dzieliły – patrz: samoloty, ale były też takie, które je łączyły. Wolałaby co prawda konie mechaniczne, ale jednak to była też miła odmiana. Poza tym – kochała Kevina. Był jej super kumplem. Kochali się (w sensie platonicznym, wy zboczeńce). Temu też nigdy nie odmawiała przejażdżki. Poza tym znając ich szczęście – coś się pewnie odstawi. Zawsze coś się odstawiało. Połączenie Elith czy Licho (xD) miało spore pokłady pecha. I to rozumiała!
  — Niech będzie pochwalony! — przywitała się, wchodząc do stajni, modnie spóźniona.
  Usłyszawszy, że Kevin ma focha, weszła do boksu a potem zarzuciła dramatycznie ramiona na niego, przytulając się do łba konia. Pogładziła go po końskim policzku, niby w celach udobruchania go. Facet z fochem to przerąbana sprawa. Co prawda nie tak jak facetka, ale wiadomo.
  — Kevin, mój przystojny… chłopaku? — Zaraz potem obejrzała się na Lilith. — Chłopaku, nie? Jak nie ma jajek to dalej chłopak? — Potrzebowała konsultacji. Znaczy u koni to wiadomo: wałach. Ale ogólnie to czy facet bez jajek to dalej facet? Czy już nie do końca? Nie, żeby teraz włączyła jej się jakaś gruba rozkmina w temacie ucinania jąder, bo zaraz na nowo odwróciła się do konia. — No, mój ukochany! Jedyny, którego w ogóle chcę dosiąść! — Westchnęła, gładząc go po chrapach. — W każdym razie dzisiaj. — Dodała ciszej, a raczej wymruczała to bardzo niewyraźnie, ale przy tym wymownie. Chrząknęła, a potem jak gdyby nigdy nic zabrała się do oporządzania konia. Czego Kevin nie słyszy bądź nie rozumie to go na pewno nie zaboli.
  Wyprowadziła swojego rumaka z boksu i uwiązała go.
  — Co? Nie. O co ty mnie podejrzewasz? Jestem uosobieniem łagodności. Pomagam babciom przechodzić przez pasy i dokarmiam ptactwo. A pranie ustawiam zawsze w trybie eco. — Odpowiedziała, kładąc sobie jeszcze dłoń na piersi w dramatycznym, urażonym geście, bo przecież jak dziewczyna mogła ją o coś takiego podejrzewać. — Hehe, eco. Czaisz? Bo jestem eco. — Mistrzyni dowcipu, ot co. Powinna rzucić teraz swoją pracę, i tak jej niepotrzebną, a rozpocząć karierę w stand upie.
  Szur, szur. Czyściła swojego konia, prawie tak sprawnie jak robiła to Lilith. Musiała w końcu udobruchać tego swojego konika, podobno miał focha. Miała jeszcze dla niego przekąski, ale to jak faktycznie sobie zasłuży. Przekupstwa nie stosowała. Musiał polecieć po prostu na jej urok osobisty.
  — Widziałam. Ale czy chciałam widzieć? Otóż: nie. Całowała się z plakatem. — Odpowiedziała wzruszając ramionami. Może gdyby oduczyła się wchodzić do domów przyjaciółek bez pytania to by tego uniknęła, ale tak? No sama sobie była winna. — Mówiła coś, że jest zła na ciebie za tego Wietnamczyka z tego zespołu k-poopowego. Jak on tam się nazywał? Genghis Khan? — Naprawdę nie słuchała za bardzo przyjaciółki wtedy. Chociaż powinna bo to była jakaś drama, a ona lubiła dramy. Bo można było się z nich pośmiać. — W sensie, że coś tam bla-bla to mój crush, bla-bla to ja mam bloga, bla-bla powinna mi opowiedzieć wszystko i dać z nim porozmawiać, bla-bla że myślała, że się przyjaźnicie i takie tam. — Zdała bardzo szczegółową relację z tego, co usłyszała. Teoretycznie powinna w tym momencie powiedzieć, żeby Lilith sama sobie wyjaśniła to z dziewczyną – jedną albo drugą zachęcić do szczerej rozmowy, ale… no tak by się zachowała dojrzała osoba, która wiedziała, że konflikty to ludzie powinni sobie załatwiać między sobą. Jednak była to Echo, nie miała skończonej psychologii i nawet nie zamierzała podejmować takiego kierunku. O ile w ogóle planowała podejmować studia.
  Może rzuci wszystko i też zostanie gwiazdą k-poopu?
  Pogłaskała Kevina po jego szyi, a zaraz potem wyciągnęła z kieszeni telefon, żeby zrobić sobie selfie. Znaczy nie tylko sobie, ale sobie i Kevinowi. Zaraz potem wrzuciła to na story z instagrama, żeby wszyscy wiedzieli, że ona dzisiaj będzie dosiadać. Wysłała z zadowolonym wyrazem na twarzy, a zaraz potem odwróciła się do Lilith, bo w czasie wymyślania śmiesznego opisu to jej nawet nie słuchała. O ile tamta coś mówiła.
  — No ale to w sumie co z tym Chińczykiem? Ładny jest chociaż? Będziecie się całować? — Pytanie jak najbardziej od czapy, zwyczajnie złośliwe bo przecież Lilith z nim tylko gadała. Echo chyba nawet aż tak bardzo nie dociekała o czym. Znaczy ziomek spoko, ma wbić, to niech chociaż ten ich alkohol przywiezie. No i ma wypić szklankę wódki bo ostatnio je podpuścił, z tą całą grą. Echo nie zrozumiała i naprawdę obaliła szklankę. Wódki. Jej mama
powitalny kokos
Gunslinger#1632
lorne bay — lorne bay
18 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
My heart is in two different places, I got you in my life and I wanna do right but it's hard to let it go...
Niech będzie pochwalony!
Na wieki wieków!
Na widok Echo zwykle się uśmiechała. Była jej najlepszą przyjaciółką, sister from another mister, wulkanem energii i największym ekstrawertykiem jakiego znała. Wystarczyła tylko jej obecność, aby Shelby dostawała zastrzyk z motywacją i pozytywnym nastawieniem. Jak wiadomo, każdy ekstrawertyk musiał adoptować swojego własnego introwertyka i chociaż Lilith nie była mocno wycofana społecznie, to jednak uważała się za takiego. Tworzyły więc zgrane duo chociaż różniły się w wielu sprawach dość drastycznie, ale nigdy ich to nie podzieliło. Przynajmniej nie na stałe.
Prychnęła nieco rozbawiona pod nosem słysząc słowa przyjaciółki do Kevina, jej prywatnego konia na którym jeździła tylko ona. No, czasami tata a niego wsiadał jak Echo nie miała czasu, ale tak to był ujeżdżano głównie przez nią. Teraz jednak chłopak się chyba obraził!
- No… tak. - odpowiedziała z lekkim zachwianiem, ale nie dlatego, że zastanawiała się nad odpowiedzią, ale dlatego, że kminiła czy Echo pyta na poważnie! W końcu urodził się facetem, penisa dalej posiadał, po prostu jądra mu ucięli! I przez to nie może się rozmnażać i już mu tak hormony nie szaleją na widok dziewczyn! Ale dalej był bardzo męski, no wystarczyło na niego spojrzeć!
Jedyny, którego w ogóle chcę dosiąść. Sure.
- Uważaj bo jeszcze uwierzy.. - rzuciła do dziewczyny, przechodząc na drugą stronę swojego konia. Tak mu słodziła, że gdyby Kevin był faktycznym chłopem, to pewnie by jej uwierzył! Dobrze, że Lilith nie słyszała tego pomruku, bo wtedy to by też go skomentowała. Jakby nie było, dzień dopiero się zaczynał! Niech nie będzie taka pewna, bo może po drodze spotkają kogoś super przystojnego i chętnego, i co? Zmieni zdanie i złamie Kevinowi serducho?
- Jesteś uosobieniem czego?- spytała, podnosząc wymownie brew i zerkając przez ramię w jej kierunku. Nie żeby uważała, że Echo to miała też subtelność rozpędzonego tarana, ale miała. Przechodzenie na pasach do chyba na czerwonym świetle, a dokarmianie ptaków to arszenikiem. No dobra, nie uważała jej za aż taką wredotę, ale była złośliwa. Z kim przystajesz takim się stajesz czy coś. - Ale z ciebie śmieszek, eco. Kariera komika stoi przed tobą otworem. - dodała z uśmiechem. Miała tylko nadzieję, że dostanie bilety na stan dupy i miejsca w pierwszym rzędzie. No i wejścia na backstage! To był dopiero prestiż.
Skończyła czyścić Nocturne’a szczotą i zgrzebłem, więc podeszła do pudełka ze sprzętem i wrzuciła je do niego akurat w momencie jak usłyszała co takiego wyprawiała Chiara. Na chwilę się zatrzymała i zerknęła na Echo z takim „well…” na mordzie.
- …to już chyba trochę straszne, że mnie to w ogóle nie dziwi. - mruknęła, po czym schyliła się, aby sięgnąć po kopystkę i przystąpić do czyszczenia pierwszego kopyta. Koń już był taki wyuczony, że sam podawał nogi! Dzielne dziecko.
Słuchała dziewczyny w milczeniu, ale brew jej szła do góry bezwarunkowo, kiedy słuchała o „Wietnamczyku” i „Genghis Khanie”.
- Koreńczyka. Isaac Moon. - poprawiła spokojnie, nawet nie podnosząc wzroku, bo teraz kończyła czyścić pierwsze kopyto! Odstawiła je po chwili i przeszła do kolejnego podanego bez pytania. Nie mogła jednak wywrócić oczami słysząc powody dla których Chiara była na nią zła. - I na co mi to było? Jak ja nawet gościa nie znam, na co się tak wkurza, przecież nie zamierzam go wyruchać i odebrać jej crusha czy kogoś tam…- westchnęła zmęczon umęczon. Naprawdę tego nie planowała. Jeszcze tego jej brakowało, aby samej złapać crusha na jakimś idolu nastolatek. Życie jej było miłe, a i problemów nie potrzebowała. - I może jakby nie zachowywała się jak dwunastoletnia, napalona, namolna fanka, to sam by chciał z nią pogadać. - dodała ciszej, kręcąc głową z niedowierzaniem. No bo widziała w zachowaniu chłopaka, że jak tylko schowała się za drzwiami, to poczuł się chyba jakby… luźniej. Plus sam przyznał, że lepiej jest rozmawiać z kimś, kto nie jest fanem, a Chiara swoim zachowaniem nie przedstawiła się z najlepszej strony. Lilith na przykład była zażenowana. Jakby Echo ją wtedy widziała powiedziałaby dokładnie to samo!
Skończyła wszystkie cztery kopyta i kiedy stwierdziła, że chłopak jest gotowy do siodłania, poszła po ogłowie wiszące przy boksie, aby bez większego problemu założyć je na konia. Zamarła jednak w połowie, kiedy usłyszała pytanie przyjaciółki.
- Co? Ugh, Echo, nie. - odpowiedziała momentalnie. - Jest w porządku, I guess. Całkiem przystojny. W przeciwieństwie do ciebie czy do mnie, jest bardzo ułożony i grzeczny. Przynajmniej taki się wydaje podczas rozmów, może twarzą w twarz i bez kamer jest bezczelny i roszczeniowy. - wzruszyła ramionami. No co? Był idolem, który był szkolony do tego, aby zdobyć sympatię innych, więc cholera go wiedziała czy był sobą, czy tylko udawał. Lilith wolała podchodzić do niego z rezerwą, chociaż podświadomość jej podpowiadała, że wcale nie udawał. Nawet wyraz twarzy miał łagodny.
Przeszła po siodło westernowe wraz z czaprakiem i zaraz potem usadziła je na koński grzbiet.
- Przyjemnie się gadało, ale no nie zakochałam się, nie mam crusha, nie zauroczył mnie i przede wszystkim nie odbija mi jak Chiarze. Jeśli kiedykolwiek zacznie to strzel mi z liścia i mnie opamiętaj. - i to była prośba i przyzwolenie w jednym! Jak kiedyś zacznie piszczeć z zachwytu, wzdychać i się trząść z ekscytacji na widok jego czy kogokolwiek innego, to Echo miała pełne prawo na to, aby jej przywalić. Byle mocno i skutecznie!
I wanna tell you it's over, that I ain't thinking of him
I wanna really mean it, that I want you to see it
That I'm really trying to leave him behind.

Obrazek
And I'm trying not to make you cry
I wanna tell you that I ain't playing games
And I'm dedicated to receive a change.
towarzyska meduza
Kaided
ODPOWIEDZ