grafik komputerowy — gdzie bądź
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
nie potrafiąca usiedzieć na tyłku graficzka zajmująca się głównie reklamą i PRem; kolejny raz wróciła do miasta po latach włóczenia się po świecie

Była zmęczona, tak po ludzku zmęczona tym wszystkim co działo się dookoła niej - ślubem czy raczej przygotowaniami do niego, kolejnymi sprzeczkami z Lachlanem o totalną, nieistotną bzdurę, które coraz częściej urastały do rangi gigantycznych problemów czy goniącymi deadline’ami projektów wiszących nad jej głową. Nie marzyła o niczym innym jak wyjeździe z miasta by wreszcie złapać odpowiednią perspektywę, wziąć głęboki oddech i nie dawać się tak prosto sprowokować o byle co. A może powinna nazywać rzeczy po imieniu? Marzyła o ucieczce od problemów - dokładnie tak samo jak osiem lat temu, gdy znacząca część rodziny Rockwellów zginęła w pożarze, a mimo to starała się zachować jak dorosły człowiek i stawić czoła wyzwaniom, które oferowało jej życie… Tylko po co? Czy to wszystko było tego warte?
Korzystając z zakończonego międzynarodowego projektu, który udało jej się wysłać jeszcze przed weekendem - ale także tego, że Lachlan finalizował projekt osiedla, spędzając w biurze długie godziny - domknęła także projekt, o który prosił ją najstarszy z rodzeństwa związany z rodzinnym biznesem. Odstawiła filiżankę z kawą na dębowy blat biurka, po czym odwróciła w jego kierunku wyświetlacz swojego macbooka, na którym wyświetliła kilka zaprojektowanych przez siebie etykiet w różnorakich wersjach kolorystycznych. Odchyliła się do tyłu na fotelu i wsuwając ręce pod głowę, przybrała na ustach iście łobuzerski uśmiech skierowany w stronę brata.
- Wiem, że obiecywałam, że będą szybciej, ale nie dałam rady. Zeszło mi się trochę dłużej z ostatnim projektem niż pierwotnie zakładałam - za to masz w gratisie etykiety na najdroższe butelki - mruknęła, sięgając po filiżankę z czarną kawą, która zdążyła już lekko wystygnąć nim w ogóle się za nią zabrała. Uniosła ją do ust i upiła spory łyk pozostawiając na jej krawędzi kolorowy ślad szminki, by po dłuższej chwili zadzierając głowę delikatnie ku górze przyjrzeć się bratu. Zastanawiała się jak wyczuć grunt, jak sprawdzić czy lód po którym stąpa jest jakkolwiek bezpiecznym i czy w ogóle powinna robić krok w przód.
Wzięła głębszy wdech i rozchyliła usta, chociaż jakikolwiek dźwięk wydobył się z jej gardła dopiero po dłuższej chwili. - Słyszałam, że Baby wróciła do miasta. Podobno się widzieliście? - uniosła brew ku górze w pytającym geście, obserwując uważnie reakcję Jamiego. Słodko nieświadomego jej wiedzy najstarszego z Rockwellów.

Jamie Rockwell
wystrzałowy jednorożec
:>
może kiedyś 8)
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
008
Jakby mu ktoś tydzień temu powiedział, że jego niedoszła żona postanowi opowiedzieć mu jakąś historyjkę z dupy odnośnie tego dlaczego postanowiła go kopnąć w dupę to kazałby mu się puknąć w czoło. Zawsze wydawało mu się, że panuje nad swoim życie. Na pewno nad tymi elementami, które kontrolować się dało. Nie narzekał na finanse, ani decyzję biznesowe, które podejmował. Nie narzekał na wybory kobiet na jedną i kilka nocy. Jednak życie za każdym razem rzucało mu pod nogi nie kłody, a chyba całe tamy i to nie robione przez bobry, ale raczej takie pokroju Zapory Hoovera.
Nie wiedział, czym sobie zasłużył na to, żeby mieć ciągle ten emocjonalny sajgon, ale najwidoczniej w tym życiu musiał posmakować akurat tego wszystkiego. Musiał z kimś pogadać, kimkolwiek kto był w temacie i kto nie będzie go oceniał. Padło na jego ukochaną siostrę, którą przy okazji miał pogonić ze wszystkim, co u niej zamówił akurat na stulecie winnicy. Wiedziała, że jest zarobiona, ale nie prosił jej przecież, żeby robiła to za darmo, więc na rodzinną taryfę ulgową to nie miała co liczyć. Przynajmniej na nie zbyt dużą.
Usiadł przy stole, przecierając zmęczone oczy i przez moment nie bardzo docierało do niego, gdzie jest i co właśnie robi. Dwóch ostatnich nocy nie mógł uznać za przespane, więc pozwolił sobie na to, żeby układać i mielić w głowie wszystkie myśli. Może niepotrzebnie, ale tego w tym momencie nie był w stanie stwierdzić.
- Podoba mi się to nawiązanie do pierwotnych i tych pierwszych, które zrobił ojciec – pokiwał głową z uznaniem. Ona dbała o wszystko, co brandował i miał do niej pełne zaufanie. W końcu jako Rockwell najlepiej czuła klimat tego miejsca, a przede wszystkim rozumiała ideę.
- W tym mieście nic się nie ukryje – skrzywił się i przeczesał dłonią włosy w nerwowym geście. – Jak ci zaraz powiem co mi opowiedziała to nie uwierzysz – westchnął i znowu potarł zmęczoną twarz dłońmi. Westchnął ciężko, kompletnie nieświadomy tego, że Marceline jest zamieszana w całą sprawę o wiele bardziej niż on zakłada.

Marceline Rockwell
ambitny krab
cattitude#5494
ODPOWIEDZ