Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
/Już jest zdecydowanie lepiej <3 aczkolwiek jeszcze raz przepraszam za zwłokę!
-Tak. Chyba jak nikt nie patrzy. – Przewróciła teatralnie oczami. Do najskromniejszych w mniemaniu Bexley, Steven nie należał, ale był przy tym niesamowicie przyjemny, no i był skromny. Nie najskromniejszy na świecie. Ale zdecydowanie skromny. Taki w sam raz. Chociaż czasami Bexley miała ochotę przywalić mu za to, że jednak umniejsza swoim zasługom. W końcu odwalił kawał dobrej roboty wychowując taką zgraję dzieci w pojedynkę. No i to nie tak, że wychował je na jakieś rozwydrzone bachory. Wszystkie dzieciaki miały różne charaktery, ale były przy tym ułożone i rodzinne. Bexley nie mogła sobie wyobrazić lepszego scenariusza na wychowanie dzieci.
-Uważaj czego sobie życzysz. – Wycelowała w niego groźnie palec. –Thor jest bardzo lubiany i wbrew pozorom opinia kogoś kto patrzy na niego z góry mogłaby ci nie służyć. – Puściła mu oczko. Wszyscy wiemy jacy zażarci byli fani Marvela. Za swoją ulubioną postać byli w stanie wskoczyć w ogień, a nawet i pewnie zamordować. Ameryka była na tyle posrana, że Bexley była pewna, że gdyby pogooglowali dostatecznie mocno to znaleźliby jakieś morderstwa, które były spowodowane przez nienawiść do ulubionej postaci z komiksu czy filmu czy serialu.
Zaśmiała się. –Chyba będziesz jedynym celebrytą, który zamiast całej ekipy i tysiąca asystentów wybierze przyjaciółkę z małej wsi w Australii, żeby pomogła mu dobrać garnitur. – Taka wizja była niesamowicie śmieszna. Już Bexley widziała siebie paradującą w luksusowym hotelu w starych, obszarpanych trampkach i doprowadzającą do stanu idealnego takiego Stevena. W sumie i tak pewnie łatwiej byłoby ogarnąć Stevena niż jakąkolwiek aktorkę. Kobiety to jednak miały przekichane ze wszystkim. Nawet na rozdania nagród musiały się dłużej i bardziej szykować.
Ponownie parsknęła śmiechem. Tak, zdecydowanie potrzebowała jego towarzystwa, bo nawet głupie żarty z jej potencjalnego rozwodu, którym się przejmowała, sprawiły, że się rozluźniła. –Oby tylko pani prawnik w przypływie sympatii do ciebie nie oskubała mnie ze wszystkiego. – Wystawiła mu język. Steven dużo już zyskiwał przy pierwszym poznaniu. Zawsze był pozytywnym i przyjacielskim facetem, którego nie sposób było nie lubić. Bexley uważała się za prawdziwą szczęściarę i wcale nie ubolewała nad tym, że poznała go w najgorszym momencie jego życia. Nawet wtedy robił wszystko żeby zapewnić swoim dzieciom dobre życie. Nie pozwalał sobie na smutki, ani na to, żeby te smutki wybiły go z rytmu i stanęły na drodze bycia wspaniałym rodzicem.
-Nie, nie. Nie, nie. Nie. Nie zmieniamy tego! – Zaprzeczyła z uśmiechem. Nie dlatego, że nie chciała pić, bo nadal miała ochotę na drinka, ale naprawdę obawiała się tego, że Steven złapie zgona i to Bexley będzie odpowiedzialna za to, żeby wciągnąć go do swojego auta. Ona też pewnie dzieciakom będzie musiała wytłumaczyć następnego dnia dlaczego ich tatuś wygląda tak jak wygląda! –No jak nie ja to kto zrobi z siebie pajaca w twoim towarzystwie? – Posłała mu szeroki uśmiech i jak już się relaksowała w tańcu to dotarło do niej, że i tego potrzebowała. Nawet barman podgłośnił muzykę i nikt ich nie zrugał za to, że tańczą w miejscu gdzie tak naprawdę nie ma miejsca do tańca. Kątem oka dostrzegła nawet jakąś kobietę namawiającą swojego partnera do tańca. –Sugerujesz, że powinniśmy zacząć teraz śpiewać? – Zdjęła gumkę z włosów i okręciła się kilka razy pozwalając sobie na pełen luz. W sumie to nawet nie potrzebowała alkoholu do dobrej zabawy! –Walić to! – Powiedziała do niego i w pewnym momencie zaczęła nawet śpiewać. Początkowo pod nosem, do siebie i do niego, ale, że zaraz na „parkiet” dołączyli inni ludzie to zaczęła śpiewać głośnej i odważniej.

Steven Langley
ambitny krab
alemalpa#7279
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
rolnik sam w dolinie, samotny ojciec czwórki dzieci, który dopiero otrząsa się z żałoby po zmarłej żonie, prowadzi sklep rolniczy i stara się z uśmiechem iść przez życie
/ sooorki za obsuwę, przeprowadzka + choroba = masaakra
Steve uważał się za człowieka przeciętnego - no bo w gruncie rzeczy nie różnił się za wiele od takiego pana Zbyszka stojącego za nim w kolejce po bułki. Zrobił to, co musiał zrobić, bo taka była sytuacja. Nie ma się co rozczulać. Znaczy sam Langley czasem się jeszcze rozczulał, bo nie miał serca z kamienia. Właściwie można powiedzieć, że trochę taki z niego wrażliwiec, zawsze gdy zmuszał swoje dzieci do oglądania Króla Lwa, ukradkiem ocierał uronioną ku pamięci Mufasy łzę.
- Faktycznie, to może pójść w dwie strony - no o tym nie pomyślał, że przez coś takiego wyleje się na niego fala hejtu i szalone fanki Władcy Pioruna piorunem popędzą, żeby go zlinczować. A przecież świat nie był jeszcze gotowy pożegnać się z Langleyem. On nie był w stanie powiedzieć adios! Przecież było jeszcze tyle rzeczy, których nie zrobił, miejsc, których nie odwiedził, dań, których nie spróbował. A to byłoby naprawdę smutne, umrzeć wcześniej nie próbując ostryg.
- Show biznes to brutalna branża, trzeba się czymś wyróżniać - taki ludzki celebryta, to by było coś. Taki co w sumie do końca dba oto, czy jego garnitur jest od Gucciego czy Prady, o ile w ogóle te marki produkowały garnitury, bo w sumie nie bardzo orientował się w tym temacie, zwyczajnie nie było go na to stać. Może prowadził sklep i farmę, ale no milionerem jeszcze nie był. Jeszcze! Bo w sumie nigdy nic nie wiadomo, może będzie pierwszym milionerem w Lorne, który wybił się na sprzedawaniu słonecznika i przerzucaniu gnojówki.
Cieszył się, że na jej twarzy pojawił się uśmiech, nawet kiedy poruszyli temat rozwodu. Nie mogło to być dla niej łatwe, ale czasem najtrudniejsze tematy należało wziąć śmiechem, bo najczęściej nic innego już nie pozostawało. - To może powinniśmy jednak iść do pana prawnika - niby to było jakieś wyjście, ale każdy wiedział, że facet to świnia i może jeszcze poczułby solidarność plemników i skończyłoby się to jeszcze gorzej? Dla odmiany Steven wolał, aby poznali się w nieco innych okolicznościach, ale może scenariusz, który sobie wyobrażał pozbawiony był tego jednego dnia, który przesądził o następnych pięciu latach. Jasne, może nie był najgorszym rodzicem, ale Anne zawsze była dla niego wsparciem. Przystanią, do której bardzo chętnie wracał.
Zapewne miała rację między byciem śmiesznie pijanym a zalanym w trupa była bardzo cienka granica i lepiej było jej nie przekraczać. Znaczy pijany Steven był innego zdania, ale raczej nie był teraz w stanie, w którym można było uznać go za rozsądnego człowieka. - Eee, tam, ale marudzisz - trochę smutno pić samemu, ale ostatecznie wcześniej mu to nie przeszkadzało, prawda? Poza tym zaraz miał to wytańczyć, bo kalorie spalały się od samego patrzenia na energiczne, niekontrolowane ruchy wykonywane przez Langleya. Nie ma co, talentu tanecznego Reggie na pewno po ojcu nie odziedziczył. Może nie było z nim tak źle, po palcach nie deptał, ale tańce solowe to już inna sprawa. - Jesteś na to skazana Bex - rzucił wzruszając ramionami, bo wcale nie było mu aż tak przykro z tego powodu. No i tak się rozkręca imprezę! - No, a co innego! - jakieś głupie pytania Bex zadawała, oczywiście, że to był czas na karaoke, o które nikt nie prosił, ale wszyscy go potrzebowali. A kiedy Bex w końcu się odważyła i zaczęła śpiewać coraz śmielej, Steven był oczywiście jej największym hypemanem. Aż mu się od tego skakania i darcia się zrobiło niedobrze, ale przecież show must go on! - Dajesz!! YOU ARE A DAANCING QUEEEEN - zaintonował w całym tym imprezowym szale.

Bexley Sadlier
ambitny krab
nikt
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
/ nie ma problemu, cieszę się, że wróciłaś i mam nadzieję, że już wszystko okej <3
-No właśnie. – Pokiwała głową z lekkim uśmiechem. –Aczkolwiek jestem pewna, że będziesz miał całą drużynę ludzi z PR, którzy zawsze będą ci szeptać do ucha co powinieneś zrobić, albo powiedzieć. Nie będziesz nawet prowadził swoich kont na social media. W obawie, że wiesz… możesz wstawić coś rasistowskiego, albo poruszysz temat, który na przykład w krajach bliskiego wschodu jest dosyć drażliwy. – Ciągle się przecież słyszało o tym jak jakiś celebryta coś źle zrobił, coś powiedział, wypowiedział się na temat, na który nie powinien się wypowiadać. Wieczne spiny o to, że ktoś ma swoją opinię, że za bardzo się angażuje w politykę, że nie angażuje się w nią dostatecznie mocno. Nieważne co znani ludzie zrobią, zawsze znajdzie się ktoś, komu nie będzie to odpowiadać.
-Pomyśl tylko jak chcesz się wyróżniać i czy nagroda jest warta ceny, którą przyjdzie zapłacić. – Ona to doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że życie w świetle reflektorów nie byłoby dla niej. Wolała sobie prowadzić takie trochę pustelnicze życie. Może nawet to i dobrze, że nigdy nie wyszło jej z Chandlerem. Teraz musiałaby prawdopodobnie być żoną gwiazdy telewizyjnej, która wiecznie spotyka się z kimś nowym. No bo nie oszukujmy się, Chandler do najwierniejszych nie należał. Chociaż kiedy byli razem to Bexley nie mogła mu nigdy zarzucić niewierności. Może to też kwestia bycia z odpowiednią osobą i oni byli odpowiedni dla siebie.
-Hmmm. – Zamyśliła się na chwilę. –Właściwie to może poczytam w Internecie czy lepszym prawnikiem do rozwodów jest kobieta czy mężczyzna. Albo podpytam Williama, bo też się akurat rozwodzi. – Zmarszczyła brwi. –Jego przyszła była żona jest prawnikiem od rozwodów, ale nie wiem czy powinnam iść do niej, żeby mnie reprezentowała. – Zaśmiała się trochę pod nosem, bo to brzmiało tak abstrakcyjnie, że nawet nie śmiałaby rozważyć tego, że serio mogłaby iść do Primrose i prosić ją o reprezentowanie.
-Absolutnie mi to nie przeszkadza. – Wyszczerzyła się i dała się ponieść tańcu. Nie uważała się za jakoś wybitnie utalentowaną w tej dziedzinie, ale nigdy też nie krępowała się przed publicznym tańczeniem. Gibała się w rytm muzyki i nawet nie myślała o tym, że ktoś mógłby ją obserwować i komentować. Czuła się dobrze, potrzebowała tego. –YOUNG AND SWEET ONLY SEVENTEEEEEN!!! – No przecież, że nie pozwoli mu zdzierać sobie gardła w pojedynkę. W pewnym momencie nawet przestała tańczyć i spojrzała na stolik, bo tak bardzo kusiło ją wejście na niego i tam tańczenie. Po chwili jednak zdała sobie sprawę z tego, że jest trzeźwa i absolutnie nie wypada jej odjebać coś takiego.

Steven Langley
ambitny krab
alemalpa#7279
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
rolnik sam w dolinie, samotny ojciec czwórki dzieci, który dopiero otrząsa się z żałoby po zmarłej żonie, prowadzi sklep rolniczy i stara się z uśmiechem iść przez życie
/powoli staję na nogi, takze jeszcze raz przepraszam za zwłokę </3

Nie był taki do końca pewien, czy życie jako marionetka PRowców by mu odpowiadała. Jednak jako rolnik z Lorne Bay cenił sobie swoją wolność. Owszem, jako, że odpowiadał za rodzinny biznes i wychowanie czwórki dzieci nie miał tej wolności zbyt wiele, to jednak nagranie jego, pijanego i tańczącego do hitów ABBY nie wywoła sensacji wśród globalnej społeczności. Co najwyżej kilka zgorszonych spojrzeń starych moherów, ale do tego już się przyzwyczaił. - A daj spokój, to jednak chyba nie dla mnie te wariactwa - no bo co? On pewnie byłby głównym źródłem wszelkich spoilerów, taki australijski, wyższy Mark Ruffalo. Tak całkiem poważnie to Steven cenił sobie swoją normalność I wolał, żeby tak zostało. Chyba nawet taka góra pieniędzy, jaką wyciskają za jeden marvelowski film nie byłaby go w stanie przekonać do porzucenia swobody, jaką obecnie dysponował.
- Jeżeli mam się wyróżniać utrzymywaniem znajomości z czasów, kiedy sam stałem w kolejce po bułki, to zdecydowanie jest to gra warta świeczki - skwitował jakże bohatersko, chociaż tak naprawdę żadne z nich nie mogło mieć pewności czy w obliczu słaby tak zwana sodówka nie uderzyłaby im do głowy. Jest to w końcu potwierdzone naukowo - a przynajmniej tak wydawało się Langleyowi - że pieniądze potrafiły bardzo zmienić człowieka i to nawet nie trzeba mówić o milionowych sumach. Nagle zaczniesz zarabiać więcej niż najniższa krajowa i już masz się za boga. Trochę smutne, jeżeli już ktoś pytał o jego zdanie. Z pewnością, gdyby Bex została sławną żoną, to Steve by jej mocno kibicował i skutecznie sprowadzał na ziemię, jeżeli taka by zaszła potrzeba.
- Hmm, no tu faktycznie mógłby się pojawić mały konflikt interesów, więc może jednak omińmy tę, której imienia nie będziemy wymawiać szerokim łukiem - podsumował całkiem poważnie, żeby parsknąć pod nosem, bo naprawdę byłoby to abstrakcyjne, gdyby zaszli do biura Primrose. Całe szczęście, że Bexley nie zostawiła go samego, bo może Steven nie miał problemu z robieniem z siebie durnia w miejscu publicznym, ale po pewnym czasie taki obrazek zamiast bawić mógłby jedynie smucić. Na szczęście nie był już sam, a niechciana impreza w barze rozkręciła się na dobre. - Uff, to kamień z serca - wyznał na jej zapewnienie. Dobrze wiedzieć, że nie był jedynym człowiekiem po trzydziestce, który nadal lubił gibać się do największych hitów jakie słyszała ludzkość. Oj, gdyby tylko umiał czytać w myślach, to już teraz podnosiłby Bexley, żeby postawić ją na tym stoliku. Na ich szczęście albo nieszczęście Steven takiej umiejętności nie posiadał. Zamiast tego złapał ją za dłoń i okręcił ją wokół własnej osi, po czym podparł jej plecy dłonią i wygiął do tyłu, tak jak to się robi w tych wszystkich tanecznych filmach, a co wujkowie nieumiejętnie próbują odtworzyć na każdym weselu. - YOU CAAN DAAANCE, YOU CAN JIIIVEEE - rozdarł się, po czym okręcił ją po raz kolejny. - Ej Bex, wiesz co to jive? - zagadnął, bo w sumie nigdy się nad tym nie zastanawiał.

Bexley Sadlier
ambitny krab
nikt
Latarnik — Latarnia
34 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
/ bez stresu <3

Zaśmiała się. –Jeśli mam być szczera to wydaje mi się, że takie życie nie pasuje do takich ludzi jak ja czy ty. Za bardzo cenimy sobie spokój. – Ona absolutnie nie mogłaby być sławną osobą. Byłaby taką, która wychodziłaby ze swojej jaskini tylko przy okazji promocji jakiś nowych projektów czy może gali rozdań nagród, a na co dzień byłaby nieuchwytna. Albo jest też druga opcja, trochę gorsza. To ta gdzie Bexley byłaby najwredniejszą osobą na świecie, bo warczałaby na ludzi za naruszanie jej prywatności i przestrzeni osobistej. Także zdecydowanie nie byłoby to dla niej. Nie potrafiłaby pogodzić życia prywatnego z pracą i jeszcze z byciem na świeczniku.
-To też ostatecznie mogłoby być kłopotliwe. – Wzruszyła ramionami. Mimo szczerych chęci, zapewne utrzymanie stałego kontaktu byłoby niemożliwe. Steven podróżowałby po świecie promując nowe filmy i kręcąc je w jakiś egzotycznych miejscach. A w tym czasie Bexely ciągle byłaby zakotwiczona w Lorne Bay gdzie czekała na nią rzeczywistość i nudna praca. Ostatecznie spotkania stałyby się coraz rzadsze i jednocześnie nieco niezręczne. W końcu skąd ona miałaby pewność, że może go traktować jak Stevena, którego znała od zawsze? Może powinna się przestawić na traktowanie go jako sławnego. Nigdy nie wiadomo.
-Omijamy i zapominamy! – Wyrzuciła ręce w powietrze, bo absolutnie nie miała żadnego problemu z tym, żeby wyprzeć istnienie Prim z głowy. Przecież to nie tak, że kiedykolwiek się z nią przyjaźniła. Miały pozytywne relacje tak długo jak Prim i Will byli szczęśliwi. Teraz jednak nie było żadnej presji skoro ta dwójka się rozstawała.
Bexley była w szoku z jaką gracją przyszło im to tańczenie. Ona była malutka, a Steven wielki i w dodatku wstawiony. Mimo wszystko wykonywali niesamowicie zgrany taniec, którego nie powstydziliby się zatwardziali weselnicy. Nawet nie czuła żadnej obawy kiedy okręcał ją wokół własnej osi i kiedy ją wyginał. Czuła się swobodnie i bezpiecznie. No i pierwszy raz od tylu miesięcy była tak bardzo zrelaksowana. Zaśmiała się słysząc jego pytanie. –Jive to taniec. W sumie podobny do tego co właśnie robimy. Chyba. – Wzruszyła ramionami, bo w sumie nie była znawcą sztuki tańca. Znała kilka rodzajów z nazwy i na tym jej wiedza się kończyła. No i potrafiła rozpoznać tango, a wszystko inne było takie same.

Steven Langley
ambitny krab
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ