właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
015.
Czasami miała wrażenie, że gdyby nie mieszkała w domu sama, to regularnie słyszałaby słynne traktujesz dom jak hotel regularnie, bo bywała tam ostatnio niezwykle rzadko. Osiągnięcie równowagi życiowej nadal jej do końca nie wychodziło, bo spędzała stanowczo za dużo swojego dnia w pracy, a potem próbowała też ogarniać życie towarzyskie — zawsze miała je dość intensywne i bujne, i teraz starała się z tego nie rezygnować, co wcale nie było takie łatwe. I skutkowało tym, że do mieszkania wpadała się wykąpać i przebrać, aby pójść gdzieś dalej. Zazwyczaj po to, aby dobrze się bawić i wrócić na tyle późno, że brała prysznic i szła spać, żeby wstać do pracy.
Dzisiaj również taki był pierwotny plan, jednak w ostatniej chwili — gdy już była praktycznie na miejscu — dostała wiadomość od swojej przyjaciółki, że zatrzymała ją nagła operacja w szpitalu i nie dotrze. Przyjaźnienie się z poważnymi ludźmi, wykonującymi poważne zawody takie właśnie było. Czasami czuła się przy nich trochę jak taki nieogarnięty dzieciak, który jeszcze na wszystko ma czas, chociaż do końca wcale tak nie było. Przemyślała przez moment sprawę i uznała, że nie ma ochoty na drinka w samotności, ani na ściąganie na szybko nikogo innego, szczególnie że nawet Freddie nie był dzisiaj na miejscu, żeby mogła pokazać bratu, jak bardzo wspiera jego karierę. Przez moment przeszła jej myśl, że mogłaby udać się w jedno konkretne miejsce, ale postanowiła być rozsądnym człowiekiem i po prostu wrócić do domu. I naprawdę miała zamiar to zrobić, gdy wychodząc dostrzegła znajomą twarz, więc przecież bardzo brzydko byłoby się nie przywitać. I bardzo niekulturalnie, a Salma mogła prowadzić nieco hulaszczy (piękne słowo) tryb życia, ale jednak pochodziła z dobrego domu, więc czasami jej dobre wychowanie się odezwało. No i najzwyczajniej w świecie lubiła Morgan, nawet jeśli nie znały się specjalnie długo i pracowały razem od niedawna, to już przy pierwszym dniu spędzonym razem w pracy Salma poczuła do niej duża sympatię, wierząc z miejsca praktycznie, że się dogadają. I jak na razie nic nie wskazywało na to, że się pomyliła.
Cześć, Morgan — uśmiechnęła się do niej szeroko, podchodząc bliżej. — Nie będę udawać, że jest to super zaskakujące spotkanie, skoro Lorne nie słynie ze zbyt dużego wyboru miejsc rozrywkowych — przyznała z lekkim rozbawieniem, ale nie było to przecież kłamstwo. — Jakie masz plany na wieczór? — zapytała, mając nawet na tyle taktu, aby od razu nie zapytać, czy przypadkiem nie ma ochoty na drinka w jej towarzystwie, podejrzewając że jednak ludzie zazwyczaj mają konkretne plany wychodząc z domu. Ona też w końcu miała, po prostu nie wyszło.

morgan adler
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
025.
Morgan bardzo szybko musiała pogodzić się z tym, że jej luźne życie właśnie się skończyło. Oczywiście, żeby nie było, nie ubolewała nad tym w żadnym stopniu. Miała dwie prace, które bardzo szybko polubiła. W sumie to nawet nie wiedziała, że odnajdzie się w takim miejscu jak zakład pogrzebowy i mogłaby tą pracę na luzie rzucić, żeby skupić się na pracy w siłowni, ale coś jej podpowiadało, że byłby to strzał w kolano. Potrzebowała czas popłakać sobie za pieniądze. Natomiast praca na siłowni dała jej poczucie pewności siebie, którego nigdy nie miała. Zawsze była co prawda otwarta na ludzi, ale były rzeczy, które ją ograniczały i nie była w stanie zagadywać do ludzi, którzy w jej mniemaniu byli lepsi od niej. A teraz musiała rozmawiać z atrakcyjnymi, wysportowanymi ludźmi i przychodziło jej to z niesamowitą łatwością.
Właśnie wracała sobie z pracy, gdzie w sumie nie pracowała już od kilku godzin, ale lubiła vibe domu pogrzebowego i siedziała tam czasami tak długo, że równie dobrze mogłaby sobie zamieszkać w jednej z trumien. Oczywiście nikomu się nie przyzna do tego, że lubiła ten vibe. Wiedziała, że było to trochę dziwne i nietypowe, a ostatnie czego chciała to być uznana za dziwaczkę.
- Hej! – Przywitała się z Salmą i z zachwytem przyjrzała jej się od stóp do głowy. – Wow. Wyglądasz nieziemsko. – Nie mogła sobie odpuścić komplementu jak widziała okazję do tego, żeby jakikolwiek sprezentować. Szerzyła dobre słowo i nie było to nic kościelnego. Jakby miała szerzyć to kościelne to pewnie musiałaby ludziom odcinać ręce, albo wydłubywać oczy. Pojebane. – Lorne Bay jest tak małe, że nawet się nie dziwię, że ludzie wierzą w to, że ziemia jest płaska. Jak zmrużysz oczy i spojrzysz w tamtą stronę w pogodny dzień to zobaczysz wieżę Eiffela. – Wskazała nawet odpowiedni kierunek, chociaż znając życie nie był to wcale odpowiedni kierunek i wskazała gdzieś na północ. Ale to nie ma znaczenia, bo ludzie wierzący w płaską ziemię uwierzą we wszystko. – Nie jestem jedną z nich! – Dodała szybko, żeby Salma sobie nie pomyślała, że Morgan jest kretynką. – Chyba, że ty jesteś… to wtedy ja też? – Zniżyła głos do szeptu i zmrużyła oczy próbując wyczuć vibe czy Salma wierzy w płaską ziemię czy nie. Miała jednak nadzieję, że nie. Na bank nie. Nie było takiej opcji.
Wzruszyła ramionami. – W sumie to żadne. – Nie była jakąś imprezową osobą. Lubiła gdzieś wychodzić, ale miała ograniczone grono znajomych (na co też nie narzekała!). – Planowałam wrócić do domu i sprawdzić czy Cece jest i jakby jej nie było to poszłabym nakarmić kury. Kupiła kurnik, ale powiedziała mi, że mam tam na razie nie chodzić. A ja jestem ciekawa, bo nie widziałam nigdy żywej kury na żywo. – Pewnie Cece nie chciała jej zaufać z żywym zwierzakiem, który nie był jej własnym psem. Albo dwoma, bo przecież ostatnio przygarnęła kolejnego psa uznając, że Cece nie będzie miała nic przeciwko skoro ma wielką farmę. – A co tam? Ty masz jakieś plany? Chcesz poczilować razem? – Zaproponowała całkiem na luzie, bo przecież ostatnio wypaliła swojego pierwszego skręta i nawet przeżyła, więc uznała, że teraz może wyjść na luźną osobę.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Wyzwania rzucane pod nogi bywały niesamowicie trudne. Ale im więcej one wymagały od człowieka, tym większa satysfakcja była, gdy udało się je przeskoczyć i wyjść na prostą, mimo że często zdawało się, że to ten moment, w którym cały świat się dosłownie zawali i nie będzie co zbierać. A tu proszę, nagle mogła wyjść z tego jeszcze silniejsza — jakkolwiek banalnie i sztampowo brzmi — mają dwie prace, zupełnie różne, pozwalające jej osiągnąć niezależność. A jak wiadomo, niezależność była bardzo przyjemną sprawą, do której warto było dążyć. Szczególnie gdy okazywało się, że za bardzo nie ma już co liczyć na wsparcie od kogokolwiek, na kim do tej pory się polegało. I jakkolwiek egoistycznie by to nie zabrzmiało, Salma całkiem cieszyła się, że sprawy poukładały się tak (a raczej Morgan poukładała je tak, bo raczej nie wierzyła w jakieś zrządzenia losu i inne przeznaczenia), że na siebie trafiły. Zdążyła ją bardzo polubić, co było sporym plusem, skoro miały razem pracować i Salma liczyła, że będzie to się rozwijać.
Dzięki — uśmiechnęła się szeroko na ten miły komplement. Co prawda teoretycznie nie założyła na siebie nic niezwykłego, ale nie miała w zwyczaju odrzucać komplementów. Całkiem radziła sobie z ich przyjmowaniem. — Ty też. Co masz na naszyjniku? — zapytała z zaciekawieniem, zerkając na błyskotkę na jej bluzce. Gdyby nie była jej szefową i znałyby się lepiej, to pewnie by podeszła sama, żeby sobie zobaczyć, co takiego na nim było, ale jednak miałą jakieś zasady i odrobinę taktu, więc w takiej sytuacji no nie wypadało.
Widziałaś ją na trzeźwo? Mnie się nigdy nie udało, chyba muszę odwiedzić okulistę… — westchnęła, jakby co najmniej poczuła, że przegrała życie. Albo jakby zobaczenie wieży Eiffela miało oznaczać wieczne szczęście, czy coś. Rozbawienie jednak było widoczne na jej twarzy i tylko się pogłębiły, gdy usłyszała jej kolejne słowa. — Nie, ja też nie jestem jedną z nich. Podoba mi się koncepcja chodzenia po gigantycznej kuli — daleko było jej do kogoś, kto negował odkrycia naukowe i uważał, że jest mądrzejszy od tych wszystkich ludzi, którzy całe swoje życia spędzali ślęcząc nad badaniami, pomiarami, mapami i innymi takimi mądrymi rzeczami, aby określić, jak wyglądał ich świat.
To prawie, jakbyśmy wszyscy byli tym cyrkowcem, który chodzi na piłce. Był taki, nie? — już nie była pewna, ale w jej głowie tak to wyglądało. — Dla lepszego efektu można grać tylko na bębenku albo trąbce, ale wyobraź sobie, jakie życie byłoby straszne, gdyby wszyscy tak robili… — aż się wzdrygnęła. Albo jakby wszyscy przebrali się za klauny. Świat był dość szalonym miejscem i bez takich dziwnych wybryków. — Szaleństwo — podsumowała, bo to jedyne słuszne określenie. Na to, co właśnie na poczekaniu wymyśliła w swojej głowie tak właściwie, ale nie miała z tym problemu. Lubiła, że nie było w niej nudno.
Kury? — uniosła brwi zaskoczona. — Masz w domu kury, do których nie wolno Ci zaglądać? Twoja przyjaciółka boi się, że zrobisz z nich rosół, czy że Cię zaatakują? — nie znała się za bardzo na kurach, więc nie miała pojęcia, czego jeszcze można się obawiać.
Moja przyjaciółka mnie wystawiła, bo robi ważne rzeczy i ratuje ludzkie życia, więc miałam wrócić do domu. Ale jeśli masz czas i ochotę, to chętnie z Tobą poczilluję — podobał się jej ten plan. Jak Morgan była taka wyluzowana to już w ogóle.

morgan adler
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Przez to jak wszystko pięknie jej się ułożyło to Morgan chodziła z uśmiechem na ustach i wierzyła, że całe dorosłe życie jest takie proste. Biedna, naiwna dziewczyna, nie musiała jeszcze kupować podpasek i tamponów, bo na razie żerowała na tym co Cece miała w domu. Zaraz jednak przyjdzie jej kolej i zobaczy jakie to wszystko jest drogie i zmieni zdanie na temat tego jak łatwe jest życie. Zwłaszcza w świecie, w którym jesteś kobietą.
Złapała się odruchowo za naszyjnik. Nie żeby go ukryć czy coś, może i był to pierścionek, ale nie była Frodo, Frodem. Nie wiem czy się odmienia. A Salma z pewnością nie była ani Nazgulem ani Gollumem. Chociaż pewnie wyglądałaby zajebiście w szacie Nazgula. W przepasce Golluma pewnie też. Ładnemu we wszystkim ładnie. – Obrączka. Mojego męża. W sumie nie wiem czy miałam ci okazję powiedzieć, ale miałam męża. Zmarł. Jak mówiłąm to przepraszam. – Machnęła ręką. Nie chciała, żeby zaraz wyszło, że wspomina o tym cały czas, bo chce zrobić z siebie ofiarę, albo szuka współczucia. Po prostu chciała mieć Leo przy sobie. Swoją obrączkę pochowała z nim, żeby on też ją miał przy sobie. A jego zostawiła. No i nosiła i udawała, że ją niesie do Mordoru, a dla niej Mordorem była po prostu śmierć. I to nie tak, że tej śmierci szukała na siłę. Po prostu dla niej to będzie moment, gdzie znowu się zjednoczy z ukochanym.
- Nie widziałam jej nawet po pijaku. – Uśmiechnęła się. Nawet jak ostatnio zjarała swojego pierwszego skręta, to nie widziała wieży Eiffela. Chociaż spalenie skręta, to i tak mocna przesada. Wzięła parę buchów, a pierwszy to ją prawie doprowadził do grobu. Więc jedyne co widziała to światło w tunelu i może Boga. – Lepiej od razu iść do jakiegoś sklepu sportowego i sobie kupić porządną lornetkę. Wtedy to zobaczysz ludzi na szczycie. – Nie miała niestety zielonego pojęcia czy można tam wejść na szczyt. Ona najwyżej gdzie była to na dziesiątym piętrze jakiegoś bloku mieszkalnego w Cairns. Nawet teraz jak o tym myśli to kręci jej się w głowie. Takie miała to swoje ciekawe życie.
- CO NIE!??!?! – Ale się podekscytowała tym tematem. – Wiem, że grawitacja i przyciąganie i w ogóle, ale to jednak śmieszne, że chodzimy po kuli i z niej nie spadamy. – Ona to jednak powinna zacząć jarać, bo miałaby rozkminy. Chociaż może nie, skoro na trzeźwo i tak nie jest z nią dobrze. – Tak. Tak. Totalnie. – Widziała to oczami wyobraźni. Ludzi chodzących po piłce. – To zobacz jaką incepcję odwalają ci ludzie co rzeczywiście w cyrku chodzą na piłce. Są na wielkiej piłce i na tej piłce mają mniejszą piłkę i po niej chodzą. – Aż się załapała za skronie, bo zaczęła odbierać sygnały od ludzi, wierzących w płaską ziemię, niczym profesor Xavier. Przymknęła nawet na chwilę oczy, żeby się skupić na odrzuceniu tych sygnałów. Nie chciała mieć z nimi do czynienia. Chciała być cool jak Salma i wierzyć w naukę i to co jest potwierdzone dowodami. A mianowicie fakt, że ziemia, rzeczywiście jest kulą. Morgan była pewna, że jakby Salma wpadła na wykład płaskoziemców, to zmieniłaby zdanie wszystkich.
- Kury. – Potwierdziła. – Ale nie w domu! – Szybko dodała, żeby Salma nie pomyślała, że Morgan żyje w jakimś wielkim syfie jak ten doktor co gadał ze zwierzętami. Albo jakby zaczęła z Cece grać w Jumanji. – Mieszkam na farmie i Cece tam adoptuje zwierzęta i się nimi zajmuje. – Tak naprawdę to je kradnie i się dowiedziałam o tym niedawno. Morgan pewnie nie wie, wierzy, że Cece jest normalna. A przynajmniej w miarę normalna. – No i kupiła kurnik i dwie kury. Emanuelę i Madlyn. – Nawet zapamiętała jak kury się nazywają. – Chyba po prostu boi się, że one mnie zaatakują. Zdecydowanie. – Morgan nie zrobiłaby rosołu z kury, bo pewnie bałaby się kurę zabić. Oczywiście jadła mięso i rozumiała, że taka kolej rzeczy, ale jakby miała coś zabić samodzielnie to pewnie nie dałaby rady. – Mamy też trzy psy i świnię. Świnia nazywa się Królowa Elżbieta. – Uznała, że to zabawna ciekawostka, więc podzieliła się tym z Salmą.
- Nie wierzę, że wybrała ratowanie ludzkich żyć, a nie spędzanie czasu z tobą! Oburzające! – Nawet udawała to oburzenie. Ale udawała. Rozumiała, że ludzkie życia są jednak ważniejsze. Chociaż… czy na pewno? Czy znała tych ludzi? Raczej nie, bo jakby znała to nie mogłaby ich ratować. Ja tam bym wybrała Salmę. W dupie z ludźmi. I tak wszyscy umrzemy. – Ekstra! To na co masz ochotę? Poleżeć na plaży i obserwować czy jest rekin czy na przykład wolisz iść pograć w bilard albo rzutki? Albo może porzucać toporem? Nigdy tego nie robiłam. Nawet nie wiem czy w Lorne jest możliwość czegoś takiego. – Zaczęła się zastanawiać czy ona w ogóle robiła, którąkolwiek z tych rzeczy. – Wiesz co, ja nawet nigdy nie grałam ani w bilard ani w rzutki. Toporem też nie rzucałam. – Nawet na farmie. Cece z jakiegoś powodu nie ufała jej z takimi narzędziami i zamykała je w szopie.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Życie bywało kurwą, nie ma nawet co przebierać w słowach. A to kobiece niestety raczej zbierało jeszcze więcej minusów i wydatków, których faceci nie rozumieli, bo jedyne co często potrafili powiedzieć o okresie to jakiś żenujący żart o PMSie, także szkoda na nich nawet język strzępić. Na siłowni na pewno miały różową skrzyneczkę, która wcale nie była różowa, więc w razie czego jest to jakiś ratunek na życiowe wyzwania.
Stylówka Nazgula była zdecydowanie godna czerpania z niej inspiracji. Życie w gorącej Australii niestety nieco to utrudniało, podobnie jak stylizowanie się na dementora. Nie znaczyło to jednak oczywiście, że należało z tego w pełni rezygnować. I zamiłowanie do takiego modowego kierunku też nie równało się z tym, że planowała jej ukraść pierścionek jakimś podstępem. Jej zainteresowanie nie było podszyte żadnym drugim dnem, chociaż gdy usłyszała wyjaśnienie, to zrobiło jej się odrobinę głupio. I trochę ją nawet serduszko zabolało, no bo co jest nie tak z tym światem? Nawet nie wiedziałaby od czego zacząć, bo przecież to kompletnie na fair i najzwyczajniej w świecie chamskie ze strony… Sama nie wiedziała czego, trochę to kłóciło się z jej brakiem wiary w los i siłę wyższą, no ale. Bardzo nie fair i chamskie ze strony życia było to, że ktoś taki fajny, jak Morgan, zgarniał tyle ciosów. Na które nie mogła oddać i się przed nimi bronić, nawet jeśli ogarniała sztuki walki i na pewno wyglądała cholernie zajebiście z łukiem. Salma nadal pewnie tego nie widziała, ale trochę żałowała. A może i nie, bo głupio podrywać pracownicę, a mogłoby ją ponieść.
Nie mówiłaś — zapamiętałby coś takiego na pewno. Nie tylko dlatego, że to bardzo przykra sprawa stracić męża zapewne bardzo szybko, bo przecież Morgan nie mogła mieć piętnastoletniego stażu małżeństwa. Ale też dlatego, że Salma zawsze miała jakieś szokujące spotkanie z rzeczywistością, gdy słyszała o tym, że ktoś z ludzi, których zna wziął ślub. W jej wieku albo nawet młodszych. No szaleństwo, przypominało jej się wtedy, że właściwie to miała bliżej do czterdziestki niż trzydziestki i w sumie to była dorosła. Wow. — A nawet jakbyś mówiła i chciałabyś mówić jeszcze raz to się nie krępuj. Przykro mi — dodała i to szczerze. Nie poklepała jej jednak pokrzepiająco po ramieniu ani nie planowała wypytywać z przesadną troską o to, jak sobie radzi albo co gorsza o szczegóły tego wszystkiego, udając współczucie.
No nie wiem, jeszcze ktoś pomyśli, że na przykład obserwuję ptaki… — stwierdziła, marszcząc nos, rozważając opcję lornetki. — Nie, żebym miała coś wielkiego do ptaków, niektóre są całkiem ładne. I zabawne, ostatnio czytałam o pigeonie kereru, który wcale nie jest taki beznadziejny jak inne gołębie. Tylko jest wielki, niezdarny i czasami lata pijany, bo je owoce, które fermentują w upale — pochwaliła się tą ciekawostką, w sumie nie do końca wiedząc dlaczego. Ale czuła się przy Morgan na tyle swobodnie, że uznała, że mogła. — W każdym razie: obserwowanie ptaków wymaga cierpliwości i siedzenia cicho, to nie dla mnie — nie zgubiła puenty jakimś cudem.
Ciekawe czy to jest powodem, dla którego to robią. Wiesz, wszyscy idą do cyrku się bawić, dzieci się śmieją na występach, a oni mają taką misję i jakiś klub tajny ludzi, którzy chodzą na piłce chodząc po piłce — mało chwytliwa nazwa, no ale wszystko inne, co jej przyszło na szybko do głowy brzmiało dość dwuznacznie. Uznała więc, że nie będzie ryzykować, że zza rogu wyskoczy zaraz jakiś płaskoziemca, który jej powie, że Ci co wierzą w kulę to dewianci i nie należy im ufać.
Och, to wspaniałe, Cece brzmi jak ktoś o dobrym serduszku — aż jej się milej zrobiło, żę Morgan miała taką super współlokatorkę troskliwą. — Królowa Elżbieta chodzi dostojnie po swojej zagrodzie? — okej, Salma nie znała się za bardzo na życiu świnek. Mogła jej lepiankę zrobić i zbudować dom na pustyni, ale jednak nie wiedziałaby nawet, co jej dać do jedzenia bez sprawdzenia tego w internecie. — Jak na imię mają psy? — zapytała jeszcze, bo jak na psiarę przystało, te futrzaki ją interesowały najbardziej.
To życia tych małych ludzi, które wszyscy kochają, więc co ja mogę, nie będę jej wypominać. Poza tym, nie narzekam na to, jak się to poukładało ostatecznie — uśmiechnęła się do niej pięknie, bo oczywiście mówiła o tym, że na siebie wpadły.
O, też nigdy nie rzucałam toporem… — stwierdziła, marszcząc brwi i zastanawiając się, czy byłoby gdzie to zrobić w mieście. — W bilard jestem beznadziejna, więc nic Ci nie wytłumaczę, ale rzutki są proste i pewnie byłabyś w nie super, skoro masz doświadczenie w trafianiu w cel — no z większych strzał niż te rzutki śmieszne. — Więc możemy iść porzucać, jeśli chcesz zdobyć nowe doświadczenie życiowe — zaproponowała. — A jak nie to plaża, drinki i szukanie rekinów też brzmi dobrze — w sumie stosunkowo mało bywała na plaży odkąd wróciła do Australii i uważała to za trochę żenujące. Nadal też nie dotarła tam po to, aby popływać na desce, co już w ogóle zasługiwało na wysłanie jej na marsz wstydu niczym Cersei z tą przerażającą zakonnicą.

morgan adler
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Pewnie na noc na luzie można byłoby się wystylizować na Nazgula albo Demontora. Noce pewnie nie były aż tak ciepłe. Dodatkowo, po zmroku, taki strój nabrałby fajnego charakteru. No, ale na szczęście, albo nieszczęście dla Salmy, zawsze zostawała po prostu stylówka na Golluma. Przepaska na biodra i można szaleć. Pewnie ludzie chcieliby to oglądać. Moje piętnaście multi na pewno. Morgan nigdy nie miała normalnego życia, więc w sumie już zdążyła się do tego wszystkiego przyzwyczaić. Jak za długo jest za dobrze, to to ją stresuje i przeraża. Na przykład ostatnimi czasy jej życie układało się naprawdę dobrze. Mieszkała sobie prawie za darmo na farmie Cece, miała dwie prace, które kochała, była zdrowa, nawet jakaś martwa staruszka przepisała jej piętnaście tysięcy dolarów, do miasta wrócił jej brat, który przez cały czas myślała, że po prostu sobie uciekł, żeby się od niej odciąć… nie mogła na nic narzekać. I właśnie przez to życie zaczęło ją przerażać. Bała się, że zaraz coś jebnie.
- Przepraszam. – Nie wiedziała czemu właściwie przeprasza, ale czuła, że musi. Za to, że wcześniej nie powiedziała Salmie i za to, że musi o tym mówić teraz. Wiedziała, że ludzie nie lubią słuchać o cudzych problemach. A ona nie chciała wyjść na typiarę, która ciągle opowiada o swoim tragicznym życiu. Pewnie gdyby miała chociaż jedną pozytywną historię to opowiadałaby ją do znudzenia. A przecież nie będzie Salmie chwalić się tym, że dostała pracę, bo dosłownie Salma jej tą pracę dała. Byłoby to trochę dziwne. Ale mogłyby to potraktować jako jakiś dziwny roleplay. Nie, nie mogła tak myśleć o Salmie. To dopiero było dziwne. – Dziękuję. Kiedyś na pewno ci powiem. To piękna historia ze smutnym zakończeniem. – Dobra, nie była jakaś wybitnie piękna, ale Morgan lubiła mówić o Leo. Chociażby po to, żeby utrzymać wspomnienie o nim nadal jako coś co żyło. Nie chciała o nim zapomnieć. Rozmowa o nim nie była już tak bolesna, nie chciało jej się płakać tak jak na początku, więc mogła rozmawiać. Pewnie praca w zakładzie pogrzebowym nieco jej pomogła.
- O tym nie pomyślałam. – Zawsze ją fascynowało jak ludzi fascynowało obserwowanie ptaków, bo wydawało się to nieco nudne. – Co ty mówisz? Nie wiedziałam, że coś takiego jest możliwe. – Ona o ptakach nie wiedziała absolutnie nic. Potrafiła tylko rozpoznać gołębia i wróbla. – Ja raz tylko widziałam jak mewy zaatakowały dziecko na plaży, bo dzieciak jadł frytki. Pewnie powinnam pomóc, ale jednak wolałam się śmiać. – Inni pewnie też się z tego śmiali. No może poza matką dzieciaka, która była przerażona tym, że jej dziecko może zostać zadźgane przez mewy. – Dla mnie też. Jestem pewna, że jakbym miała iść na obserwacje ptaków to wzięłabym ze sobą rozkładane krzesełko i lornetkę i zasnęłabym po tym jak rozłożyłabym krzesło. – Co prawda Morgan czasami lubiła zmarnować dzień na całodzienne spanie, ale ostatecznie preferowała bycie w ruchu. Bała się, że jak się za bardzo rozleniwi to nie będzie w stanie później wrócić do formy. A teraz, ze względu na pracę, musiała trzymać formę.
- Cece jest… bardzo specyficzna. – Pokiwała głową. – Jest dobra, ale jestem też pewna na sto procent, że mogłaby jednym zdaniem zrujnować komuś życie. Czasami mnie przeraża. Cieszę się więc, że jestem po jej stronie. – Wiadomo, że Morgan z tą swoją nieistniejącą pewnością siebie to szybko zostałaby zmieciona z planszy przez taką Cece, gdyby były wrogami. Przez jakiś czas nie odzywały się do siebie przez kłótnie. Żadna jednak nie pamiętała o co poszło, a nie było co tego roztrząsać skoro już się dogadują na nowo. – Królowa Elżbieta mieszka z nami w domu. – Oznajmiła co mogło być w sumie dziwne. – Ale tylko na parterze, bo wyżej nie wejdzie. Gdzieś mam jej fotkę. – Uśmiechnęła się i wyjęła nawet telefon z kieszeni, żeby wyszukać fotografię. W końcu pokazała Elżbietę Salmie. – Jest… przerażająca i głośna. Zwłaszcza jak je, albo jest głodna. – Sama zerknęła na zdjęcie i się lekko skrzywiła, bo jednak nie ma co kłamać, Królowa Elżbieta była naprawdę paskudnym okazem. Adler jednak już się do niej przyzwyczaiła. Pamiętała też, żeby swojego mniejszego, nowego psa trzymać z dala od niej. – Jednego nadal nie nazwałam. Jak byłam bezdomna to się do mnie przyczepił, więc już go adoptowałam, ale nie mam pomysłu na imię więc… po prostu żyje bez imienia. – Pokazała psa jak już trzymała telefon w ręku to równie dobrze mogła pokazać wszystkich. – A to Katniss. – Pokazała też najnowszą zdobycz. Było jej trochę głupio, że pokazuje przy okazji swoje selfie, ale co mogła zrobić? Absolutnie nic. – Tęskniłam za strzelaniem z łuku jak ją adoptowałam. – Wyjaśniła imię, bo czuła, że musi. – Ty masz jakieś zwierzaki? – Wyobraziła sobie jak Salma chodzi mając na smyczy ze trzy dobermany. Tak, to byłby piękny widok. Fantazje, których Morgan w ogóle nie powinna mieć, ale same jej wpadały do głowy.
- Może chamsko, ale ja w sumie też nie narzekam, że ostatecznie cię wystawiła. – No bo w innym przypadku by się nie spotkały i Morgan musiałaby iść sama na jakiś plac zabaw i samotnie bujać się na huśtawce. A tak to mogła iść z Salmą i albo popchałaby Salmę na huśtawce, albo Salma ją.
- Ejjj… – Spojrzała na Hemmings oburzona. – Nie pomyślałam o tym, że byłabym dobra w rzutki. Rzeczywiście. – Pokiwała głową i w sumie to poczuła się bardzo miło w związku z tym, że Salma zapamiętała o niej coś takiego. Zwłaszcza, że Morgan sama o tym nie pomyślała. – Dobra. To zróbmy tak. Chodźmy do sklepu. – Wskazała jakiś market, który wiedziała, że jest parę kroków stąd. –Kupmy te obrzydliwe, gotowe drinki i chodźmy na plażę póki jest ładna pogoda. A później, jak starczy nam sił i nie będziemy zbyt pijane to pójdziemy na te rzutki, co? – Zaproponowała, bo Morgan była człowiekiem słońca i mimo, że upały były męczące to wierzyła, że trzeba spieszyć się je kochać, bo zaraz zacznie się australijska jesień i zima i nie będzie tak fajnie.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Fakt, gdy jest ciemno na pewno prezentuje się to lepiej. A jeśli w Lorne się jednak to nie sprawdzi, zawsze może pojechać na jakąś pustynię na Burning Mana, czy inny edgy szajs, a na miejscu pozostanie jej Gollum. Niby o tym nie myślała, ale kim ona jest, aby rozczarować aż 15 multi? Byłoby to z jej strony żenujące zachowanie. A póki ma krótkie włosy, to może ktoś się domyśli, co było inspiracją.
Bardzo dużo przepraszasz — zauważyła, przekrzywiając lekko głowę. — Dlaczego? — czasami nie zastanawiała się nad tym, czy zadawane przez nią pytania nie są odrobinę nie na miejscu. W przypadku Morgan powinna chyba jednak bardziej zwracać na to uwagę, bo podobno relacja przełożona-pracownik powinna być jakaś taka bardziej profesjonalna, co było oczywiście zrozumiałe, tylko niestety absolutnie nie w stylu Salmy. Daleka była na szczęście od tego szefa, który chodził i powtarzał, że wszyscy są jedną, wielką rodziną, ale nie bez powodu nigdy nie rozważała kariery w jakimkolwiek korpo. Sztywne ramy nigdy po prostu nie były dla niej, co było dość łatwe do zauważenia, ale nie chciała też przez to naruszać cudzych granic za bardzo i sprawiać, że mogło być niekomfortowo. — Ugh, teraz to chyba ja powinnam przeprosić. Przepraszam, nie musisz mi wcale na to odpowiadać, po prostu… Nie musisz mnie przepraszać — zapewniła ją, uśmiechając się trochę przepraszająco. Ani dlatego, że wspomina o tym, ani dlatego, że jej o tym nie mówiła. Ani za nic innego tak właściwie, bo jak na razie Salma nie potrafiła wskazać nic, co by mogło sprawić, że oczekiwałaby przeprosin od Morgan. — Możesz mówić to, na co masz ochotę i na co jesteś gotowa — zapewniła ją. Jeśli będzie chciała jej odpowiedzieć historię pięknej miłości ze smutnym zakończeniem, to chętnie posłucha. Mogłaby pewnie też odpowiedzieć jej swoją, ale chyba nie miała aż takiego romantycznego podejścia do tych kwestii. A może jednak wynikało to przede wszystkim z tego, że jednak ona po prostu była zakochana, a nie deklarowała komuś miłość aż po grób. To jednak wnosi sprawę na zdecydowanie wyższy poziom zaawansowania.
Ja też nie, ale nie znalazłam tego na szczęście w podejrzanej części Instagrama, więc wierzę, że to prawda — zapewniła ją z przekonaniem. — W podejrzanych częściach Instagrama mam ostatnio dziwne rzeczy — dodała marszcząc brwi. Sama nie wiedziała, czy powinna się z tego śmiać, w sumie to pewnie nie powinna, ale czasami jej się zdarzało. Wtedy czuła się trochę źle sama ze sobą, ale jednocześnie rozbawiona. Głupia sprawa.
Tak długo, jak to nie Twoje dziecko, to nie Twój problem — sama się zaśmiała na samą myśl o tym, jak mogło to wyglądać. — Też bym się śmiała, widziałam tylko mewy, które wyciągają resztki jedzenia ze śmietników — a to już nie było wcale zabawne, bo jednak pospolity to widok. I to w dodatku pospolity w różnych zakątkach świata (rzecz jasna tych, gdzie były mewy). — Co nie? Tak samo, jak na rybach. Jest fascynujące, że ludzi uspokaja czekanie na coś, co może się nie zdarzyć i w dodatku muszą siedzieć cicho i najlepiej bez ruchu — no totalnie szalone, pewnie jeszcze ktoś uważał, że medytacja naprawdę działa. Ona próbowała kilkakrotnie, nigdy się nie udało.
Cece brzmi jak fantastyczny człowiek, skoro tak — pokiwała głową z uznaniem i szerokim uśmiechem na ustach. Szanowała to. — Cieszę się, że masz taką przyjaciółkę i mam nadzieję, że nie zajdziesz jej za skórę… — zażartowała sobie trochę, bo jednak szanujmy się. Nie sądziła, aby Cece była aż tak szalona, że po jakimś jednym większym przewinieniu będzie chciała zadźgać Morgan widelcem we śnie. Oby, bo Salma bardzo lubiła Morgan.
Mam nadzieję, że Ty mieszkasz na piętrze, skoro tak — spojrzała na nią z lekkim przerażeniem. — Nie wiem, czy ona patrzy na mnie tak dziwnie, bo czasami jem mięso, czy jednak po prostu jest przerażająca… — z jakiegoś powodu ściszyła głos, gdy to mówiła. — Jest przerażająca. I w jakiś sposób majestatyczna, nic dziwnego, że jest królową — pasowało do niej to imię.
Och, to słodka historia — przyznała. — Na tyle, na ile słodka może być historia o bezdomności, ta część jest gówniana, ale psy to super wsparcie. On do mnie przemawia bardziej niż Ela — przyznała z lekkim rozczuleniem patrząc na psiaka. — I ta kruszynka też — tak, Salma była psim człowiekiem, nie ma co nawet próbować się oszukiwać w tej kwestii.
Nie, nie mam. Chciałabym mieć kiedyś psa, ale jeszcze niedawno nie mieszkałam nigdzie dłużej niż trzy miesiące, a teraz mam dom i swój biznes, i stałą pracę, i ludzi, którzy mają u mnie stałą pracę, więc dużo się dzieje, musi się uspokoić, żebym miała czas na psa — mogła być nieco szalona i nieodpowiedzialna w swojej kwestii, ale w kwestii psa zamierzała być bardzo odpowiedzialna i rozsądna, bo na to zasługiwał. Każdy. — Masz nadal swój łuk? — zapytała jeszcze, nawiązując rzecz jasna do tęsknoty za tym.
Ach widzisz, czasami jestem wróżką, która daje dobre wskazówki — uśmiechnęła się do niej promiennie. — Wspaniały plan, podoba mi się — zgodziła się bez wahania i ruszyły w odpowiednim kierunku. — Jak nie wyjdą nam rzutki dzisiaj, to mamy tarczę na siłowni, leży i się kurzy, możemy zacząć trenować i zrobić zawody integracyjne — czemu nie, byli sportowym miejscem pracy, to chyba były takie rzeczy wskazane.

morgan adler
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Otworzyła usta, żeby znowu przeprosić za to, że za często przeprasza, ale w odpowiedniej chwili się wstrzymała. W końcu wyszłoby na to, że znowu przeprasza.
- W takim razie… – Zacięła się na chwilę, żeby przemyśleć swoje kolejne słowa. – Uprzejmie proszę o wybaczenie w związku z nadmiernym przepraszaniem? – Zmrużyła oczy wyczekując reakcji Salmy. Musiała wiedzieć czy udało jej się odkupić. Nawet biedna nie wiedziała, że tak ciągle przepraszała. Pewnie miało to związek z tym, że jednak czuła się jak bezwartościowe gówno, które nie miało swojego miejsca na tej planecie i przez to, że rodzice nigdy jej nie przekonywali, że ma błędne myślenie. – Po prostu… nie wiem. – Wzruszyła ramionami, bo nie chciała na Salmę zrzucać swojego traumatycznego dzieciństwa i życia, bo znowu musiałaby zacząć przepraszać. – Może dlatego, że ludzie czasami nie przepraszają wcale więc próbuję nadrobić za nich? – Zaproponowała, co w sumie w jej opinii też nie było kłamstwem. Ludzie nie przepraszali. Byli chamscy. Zaśmiał się lekko i machnęła ręką. – Ty nie masz za co przepraszać. Chętnie o tym opowiem, ale też… zabije nastrój. – Wyjaśniła. Pewnie jak już będzie po trzecim browarze czy drinku to wpadnie w ten nostalgiczny mood, który łapie pijanego człowieka i będzie bardziej wylewna na takie tematy. Teraz jednak chciała utrzymać pozytywną atmosferę. – Napijemy się i opowiem. – Obiecała. Była to historia, która byłaby ładnym filmem, ale jednocześnie ludzie nienawidziliby tego filmu, bo nieważne jak podejdziesz do tej historii to i tak zawsze będzie miała smutne zakończenie. Idealny film do płakania i nienawidzenia go. Ciekawe kto by ją zagrał. Pewnie Hailee Steinfeld.
- Teraz jestem trochę zaintrygowana twoimi algorytmami. O czym musiałaś rozmawiać i co musiałaś oglądać, że wyskakują ci pijane gołębie. – Parsknęła śmiechem. Jej algorytm to pewnie zwierzęta, cycki, Dua Lipa i Katniss Everdeen.
- Dokładnie! – Nie po to Morgan nie miała dzieci, żeby sobie z cudzych dzieci robić swój problem. Dzieci były spoko, ale na maks godzinę w tygodniu. Dłużej to spora przesada. – Wiesz… mewy przy śmietnikach są waleczne. Jak żyłam na ulicy i sama jadłam ze śmietnika, to musiałam raz z dwiema walczyć. Na szczęście to było bardzo wcześnie rano i nikt nas nie widział. A przynajmniej mam taką nadzieję. – Jak już odzyskała godność i dostęp do Internetu to nawet wpisywała frazy o dziewczynie walczącej z mewami, bo chciała się upewnić, że nikt tego nie nagrał i nie widział. Na szczęście albo nikt tego nie widział, albo ktoś się zlitował i oszczędził jej wstydu. – Ja na ryby mogłabym z kimś iść jakby się okazało, że od tygodni cierpię na bezsenność i potrzebuję dobrej drzemki. – Cisza, otoczenie natury, prawdopodobnie na łódce. Czego więcej chcieć, żeby porządnie się wyspać. W takim otoczeniu to nawet dźwięk kołowrotka wydawał się bardzo przyjemny.
- O tak, tak. Muszę, bo Katniss jest mała i prawdopodobnie bardzo szybko stałaby się pożywieniem dla Elżbiety. A tego nie chcemy. – Uśmiechnęła się. Pewnie jakby Katniss zaginęła to Morgan nawet by jej nie szukała domyślając się, że osobą odpowiedzialną za jej zaginięcie byłaby Królowa Elżbieta. Powinny z Cece zainstalować przy schodach taką osłonę, żeby Katniss nie schodziła na dół. Elżbieta na górę nie wejdzie nawet jakby chciała. Była zbyt ociężała. – Jest przerażająca. – Zerknęła na Elżbietę na tym zdjęciu. – Czasami jak sobie spałam na kanapie w salonie to budził mnie dźwięk tego jej chrumkania. Bałam się, że mi zje twarz podczas snu. – Skrzywiła się. Cece wykazywała się potężną odwagą decydując się na trzymanie takiego bydlaka w domu. I Morgan nie myślała tutaj o sobie. – Do mnie też. – Uśmiechnęła się. Też była dog person. Podobało jej się to jak bezimienny pies nie opuszczał jej boku odkąd stali się nierozłączną parą. Oprócz tego momentu, gdzie nie miała go ze sobą, bo wiadomo, że nie będzie targała ze sobą psa wszędzie. Chociaż chciałaby. Katniss też.
- Cieszę się, że planujesz zostać na stałe. – Już nawet nie chodziło o to, że gdyby Salma wyjechała to Morgan prawdopodobnie straciłaby pracę. Polubiła Salmę na tyle, że zniknięcie jej z życia Morgan złamałoby jej serce. I to tak porządnie. – Myślę, że powinnaś kupić, albo adoptować dużego psa. Takiego dobermana. Pasowałby do ciebie. Albo te takie psy co wyglądają jak Anubis. – Nie pamiętała jak się ta rasa nazywa. Ja też nie, ale wychodzi na to, że to jest po prostu rasa pies faraona. Co ma sens. Wow.
- Oczywiście, że tak. – Umarłaby z tym łukiem. – Jedyna rzecz, której nie mogłam sprzedać jak sprzedawałam wszystko co miałam. – Posprzedawała nawet puchary i medale za wszystkie zawody gdzie zdarzało jej się zwyciężać. Nie były warte zbyt wiele, ale jednak lubiła mieć na półce wizualizację czegoś w czym była dobra. Takie potwierdzenie, że może nie była kompletną stratą powietrza. – Chciałabyś kiedyś postrzelać? – Zapytała, bo w sumie sama chętnie by postrzelała, a przy okazji mogłaby pokazać Salmie jak dobrą zabawą może być strzelanie do łuku. Pobawiłyby się w Igrzyska Śmierci. Jedna byłaby Katniss, a druga Peetą, żeby żadna nie umarła. Zajebiste rozwiązanie.
- To jest fantastyczny pomysł! – No i zdecydowanie przyjemniejsze miejsce niż jakiś zakurzony i duszny pub.
Dobra, to zakładam, że weszły sobie do tego sklepu i Morgan od razu skierowała się do działu z alkoholem. – To co? Stawiamy na przesadnie słodkie drinki czy pijemy browary? – Zapytała i stanęła przy kolorowych drinkach, których o dziwo było bardzo dużo. Najróżniejsze kolory i jeszcze różniejsze smaki. Wow. – No i chyba kupimy coś do przekąszenia, co nie? – No bo tak pić na pusty żołądek? Żeby zrobiła sobie siarę i zaliczyła zgona za szybko.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Zaśmiała się rozbawiona, kręcąc przy tym lekko głową. Nie było to jednak wyśmiewanie, proszę nawet tak nie myśleć (wyśmiewać to mogę jedynie siebie, skoro odpisuję po tak żenującym czasie). Można chyba nawet uznać, że było to takie lekko rozczulone rozbawienie, bo Morgan była przeurocza w tym wszystkim.
Nie muszę Ci nic wybaczać, nawet jeśli bardzo dużo przepraszasz, to jesteś wspaniała — zapewniła ją zgodnie z tym, co uważała. — Hm, coś w tym jest. Ale chyba nie ma co na siebie brać naprawiania błędów innych, szczególnie tych, którzy nie bardzo się starają, aby ich nie popełniać — Ci, którzy się starali unikać krzywdzenia innych i bycia chamskim też niejednokrotnie coś spieprzyli, i Salma i Morgan zapewne też, więc lepiej chyba skupić się na tym, co robiło się samemu nie tak, wyciągać wnioski na przyszłość i żyć trochę lepiej, przynajmniej w jakimś zakresie. Naprawianie błędów innych było wykańczające. I niestety nie przynosiło to chyba zbyt dużych efektów, bo wtedy tacy ludzie tym bardziej się nie uczyli. Po co, skoro inni chcieli ogarnąć to za nich.
Jeśli będziesz miała ochotę i odpowiedni nastrój, to chętnie posłucham — nic na siłę. Może będzie miała okazję rozmawiać o największej głupocie, jaką zrobiła w liceum. Albo o tym, co jej się śniło dwa dni temu, albo o najlepszej rzeczy, jaką jadła. A może po prostu będzie wolała leżeć na plaży i słuchać fal, opcji było dużo i był to taki czas, gdy wszystko można, a wcale nic nie trzeba.
Często szukam dziwnych rzeczy, więc sama jestem sobie winna — nie było co kłamać, skoro tak się sprawy miały. — Czasami, gdy już położę się spać nagle przypomni mi się coś, co kiedyś gdzieś słyszałam i muszę sprawdzić, czy to prawda. Czasami okazuje się, że wcale tego nie słyszałam, po prostu mi się śniło i nie istnieje — była tym lekko rozbawiona, bo co innego jej pozostało? Była ciekawska, bardzo. Jakby nie mieszkała sama, co miało miejsce jeszcze w momencie tej gry, to zapewne zadawała te pytania na głos drugiej osobie. A tak pozostawało jej samodzielne szukanie i ewentualnie pisanie do Freddiego i przyjaciół z pytaniami abstrakcyjnymi, aby otworzyć dyskusję na temat tego, czy gdyby mogli wybrać, jaki kolor naturalnie miałaby woda, to byłby to niebieski, czy może jednak jakiś inny. — Albo po prostu pojawia się w mojej głowie jakieś randomowe pytanie, w stylu: czy bardziej popularne jest jedzenie naleśników zwiniętych w rulon czy złożonych w trójkąt. No i potem jest śmietnik — algorytmy szaleją, bo weź tu zrozum takiego człowieka, który w sumie to chciałby wiedzieć wszystko. Oczywiście na szczęście miała tam nadal dużo słodkich piesków, wydry i czerwone pandy, które kochała, pojawiały się też inne urocze zwierzątka, dużo sportu i gwiazdy, na które miałą crusha, ale no poza tym było tam też wszystko inne.
Mam ochotę Cię teraz przytulić — przyznała, gdy słuchała tego wyznania. Było to po prostu stwierdzenie, bez żadnego przesadnego roztkliwiania się, ale jednak uważała, że zasługiwała. Ale jeszcze była trzeźwa i wiedziała, że chyba nie do końca wypada, więc jej to tylko oznajmiła. — Cieszę się, że nie zrobił Ci jakiejś trwałej krzywdy. Niektóre mewy są ogromne — a dodać do tego agresję… Cóż, uczyły boksu obydwie i na zajęciach pojawiały się różne osoby. Również takie, które chciały w ten sposób poradzić sobie właśnie z agresją, więc doskonale wiedziały, co to znaczy narwany byczek ze skłonnością do agresji.
Zdecydowanie nie, mam nadzieję że Katniss będzie wystarczająco sprytna, aby unikać ewentualnego zagrożenia — oby, bo była słodziutka. A Elżbieta… No cóż, Elżbieta była sporych rozmiarów świnią. — Jak Twoja przyjaciółka postanowi powiększyć Wasze zoo o puchatą krówkę albo kozę, to wpadnę w odwiedziny — kozy były super, krowy były super. Zdecydowanie bardziej super niż świnki, sorka.
To brzmi jak lęk, który też mogłabym mieć — przyznała i nawet wzdrygnęła się lekko. Były to bardzo smutny koniec, a przecież świnki potrafią jeść wszystko. I stosunkowo szybko trawić, dlatego właśnie jak ktoś chce pozbyć się ciała, to warto mieć taką Elę na chacie…
Ja też, to przyjemna perspektywa — może robiła się stara, może była sentymentalna ostatnimi czasy, a może po prostu się zakochała australijski luz pasował bardziej do jej osobowości.
Moi współlokatorzy mieli dwa wilczarze irlandzkie, one są ogromne — aż wyciągnęła telefon, żeby znaleźć zdjęcie. — Często im pomagałam się nimi zajmować, bo potrzebowały sporo ruchu aktywności, chociaż byłam przy nich krasnoludkiem — te psy w kłębie miały więc cm niż połowa jej całej, także nic dziwnego. Mimo tego i tego, że zajmowały one większość miejsca w ich mieszkaniu, to mogli liczyć na jej pomocną dłoń. No bo w końcu to zwierzęta, trzeba się nimi opiekować.Uratowali z jakiegoś dziwnego miejsca, a one bardzo krótko żyją, więc należą im się godne warunki — to i wielkość tych psów sprawiały, że Salma nigdy nie zainteresuje się na poważnie posiadaniem jakiegokolwiek wilczarza. — Ale mogłabym rozważyć dobermana i uratować jakiegoś przed okropnymi ludźmi, którzy przycinają im ogony i uszy, żeby wyglądały na groźne… — było to obrzydliwe i okrutne. I aktualnie nielegalne, ale ludzie i tak znajdowali sposób, aby to zrobić. Zwyrole. Psy faraona były też piękne, wyglądały na takie dostojne. Co najmniej, jakby miały być na jakimś królewskim dworze, co za przypadek.
W sumie to chętnie — nawet nie musiała się nad tym specjalnie zastanawiać, bo była to super okazja i żeby spróbować czegoś takiego, i żeby spędzić więcej czasu z Morgan, co też było plusem. Bo nawet jeśli ona sama, co było bardzo przykre, uważała się za stratę powietrza, to Salma uważała, że była super i to w bardzo wielu aspektach. — Trzeba by tylko pomyśleć o jakimś odpowiednim miejscu — ale nie było w końcu rzeczy nie do zrobienia, wiadomo!
To ten moment, kiedy przyznaję się do tego, że nie piję piwa — lubiła tylko jedno, japońskie, które smakowało yuzu, a nie piwem. Więc chyba się nie liczyło. — Przesadnie słodkie drinki do mnie pasują bardziej, ale jeśli masz ochotę na browary i potrafisz dostrzec, że są dobre to śmiało — nie ma ograniczeń, wiadomo.
Oczywiście, niezdrowo jest pić alkohol na pusty żołądek. Zdrowe chipsy z ziemniaków? — zapytała, gdy już zdecydowały się na alkohol konkretny, a potem przeszły dalej. Wiadomo, że to najlepsza przekąska.

morgan adler
ODPOWIEDZ