25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
5.

W dniu odczytania treści testamentu Murphy nie chciała jechać zobaczyć lokum, w którym przez ostatni czas mieszkał jej szanowny tatuś. Ten sam, który okazało się, miał kolejną żonę i nawet nie raczył o tym fakcie poinformować rodziny – a no bo po co?... Susan czuła przede wszystkim rozczarowanie i lekki smutek. Swój żal i wyrzuty sumienia odepchnęła stanowczym gestem uwieńczonym butelką rudej wieczorową porą. To przykre, że stary umiał dokuczyć jej również zza grobu ale miała poważniejszy problem. Mianowicie gdzie jest pogrążona w zapewne ogromnym żalu wdowa? I kiedy wyciągnie łapska po spadek? Bo co do tego blondynka nie miała kompletnie żadnych wątpliwości.
Kolejnego dnia słońce nieśmiało przedzierało się przez chmury kiedy Susan starając się zapamiętać adres domu czekała na zamówioną taksówkę. Dzierżąc w dłoni pęk kluczy i telefon obejrzała się przez ramię na podążającego w jej stronę Christiana. – Jedziemy – wypuściła głośno powietrze z płuc wsiadając do auta z gadatliwym kierowcą, który już od początku zwrócił uwagę na akcent pasażerów. Większość konwersacji zmuszony był prowadzić Chris ponieważ Susan z nosem w szybie rejestrowała każdy zakręt i nazwę mijanej ulicy.
– To tutaj? – upewniła się gdy zostali sami tuż przed zamkniętą bramą. Aby nie strzelić żadnej gafy, po raz kolejny spojrzała na wyświetlacz telefonu. – Idź pierwszy – wcisnęła Chrisowi klucze do dłoni i w przypływie babskiej odwagi zajęła bezpieczną pozycję za jego plecami. Na tą chwilę nie było słychać żadnych psów ani miejmy nadzieję alarmu, który informował o potencjalnych złodziejach.
O ile brama faktycznie była zamknięta, tak furtka ustąpiła bez najdrobniejszego oporu. Widok jaki roztoczył się przed nimi był… – Wow – wydukała rozchylając delikatnie wargi. – Ale chata – stanęła ramię w ramie z mężczyzną nie będąc do końca pewną czy to co widzi jest realne.

Christian Isselhorst
towarzyska meduza
Susan Murphy
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Niepoprawny mruk i realista. Człowiek który kradnie tęczę i zamienia ją na kilka gramów ołowiu słanych w cel. W Stanach zajmował się całkowicie legalnym handlem bronią i strzelectwem na naprawdę długich dystansach.
Zdążył okrzepnąć po podróży. Chociaż odrobinę odespać. Nie miał nawet szans przygotować się na jetlag i "oszukać" swój mózg, więc było oczywistym, że będzie cierpiał. Wszystko wydawało się z jednej strony realne z drugiej - w pewien sposób inne. Krajobraz wybrzeża Australii bardzo przypominał Kalifornię, dalej od wybrzeża było podobnie to Arizony. Język też brzmiał bardzo "swojsko" jednak nie był to lektor NBC a raczej wieśniak z Alabamy wymagający pilnej konsultacji logopedycznej. Do tego cholerny "lustrzany" ruch który skutecznie powstrzymywał go od wynajęcia samochodu. Kto tak jeździ w cholernym XXI wieku?!
Do tego totalnie rozbita Sue. Nie ma co się dziwić - właśnie dowiedziała się, że jej ojciec nie jest do końca tym, za kogo go uważała. Poczuła się pewnie jak młody Luke Skywalker gdy dowiaduje się, że to Lord Vader jest jego ojcem. Sekretne życie, sekretne grzeszki... Desmond nie był święty, chyba nie polubił Christiana ale w tej chwili nie miało to wielkiego znaczenia.
Taksówkarz z tym swoim dziwnym akcentem mówił o tym, jak to jest inaczej niż w Stanach i że tutaj nikt do nikogo nie strzela, za to, żeby uważać na pająki. Mam za sobą trzy tury w Iraku i dwie w Afganistanie - założenie butów zawsze zaczynam od obrócenia i uderzenia w podeszwę. Uciął temat o "niebezpiecznym kraju".
Tak, tutaj. Sądząc po tym jak wyglądało w google maps. Oczywiście musiał sprawdzić zanim ruszyli w drogę. Kiedyś nazwałby to "rozpoznaniem". Na słowa "idź przodem" odruchowo szukał kabury nieistniejącego pistoletu - jakby co najmniej miał bronić ich przed jakimś niebezpieczeństwem. Fakt, mogło być nieprzyjemnie, ale raczej nie śmiertelnie groźnie.
Wygląda dobrze. Nawet bardzo dobrze. Mało która wielka posesja bywała w całości ogrodzona a tutaj widać, że właściciel nie żałował grosza na zabezpieczenie przed nieproszonymi gośćmi. Popatrzył na Susan ale nie złowiła jego wzroku. Wychodzi na to, że po śmierci jej ojca oboje poznają człowieka o istnieniu którego nie mieli pojęcia...
Już niebawem.
Susan Murphy
powitalny kokos
Chris
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Kogo by nie zapytać, każdy powie, że w jakimś stopniu Australia kojarzy mu się z pająkami. Początkowo Susan absolutnie o tym nie myślała, a nawet więcej… zapomniała o fakcie dopóki nie pchnęła furtki szczelnie oddzielającej teren wokół posiadłości od reszty świata. Teraz przystanęła zerkając ukradkiem pod nogi. Był dzień, było ciepło więc szanse na plagę atakującą ich stopy były zerowe ale dla pewności wolała obserwować nie tylko bryłę posiadłości ale także wszystko dookoła. – Uwierz, że ja od dziś przejmuje ten nawyk od Ciebie. Bo nie wiem czy Ci kiedyś mówiłam, pewnie nie… ale cholernie brzydzę się pająków – to nie był strach. Strach potrafi paraliżować i odcinać wszystkie zmysły a Susan najzwyczajniej darła się najgłośniej jak tylko umiała wzywając w ten sposób pomocy. Podstawowym narzędziem walki w Stanach był lakier do włosów. Doskonale sprawdzał się w starciu z drobnymi paskudami, które zastygały w zupełnym bezruchu umierając najpewniej w męczarniach. Szczerze nie dbała o to, a jej wyrzuty sumienia zmniejszyły się do minimum w chwili gdy wyczytała w internecie, że każdy w życiu połyka nocą kilka sztuk. Niech połykają inni – tylko nie ona.
– Dobrze to wyglądam ja jak się wymaluje i odpowiednio ubiorę. To tutaj jest zajebiste! – wypaliła z entuzjazmem wplatając palce w dłoń mężczyzny. Nieco szybciej niż planowała pociągnęła go w stronę tarasu na tyłach. Wielki oszklony salon, basen i kilka leżaków – wszystko wyglądało jak domek w pierwszej linii od plaży wynajęty na wakacje. Susan z zainteresowaniem rozglądała się na lewo i prawo nabierając coraz to większej ochoty na zwiedzanie. – Chodź od przodu – jakby to nie wybrzmiało, tym razem chodziło o nic innego jak front domu. – Wejdziemy do środka? – głupie pytanie, no jasne, że tak! Rola poszukiwacza odpowiedniego klucza spoczęła w dłoniach Isselhorsta naturalnie bo Murphy była zbyt rozemocjonowana aby wycelować odpowiednim kluczem w odpowiednią dziurkę. Jak każdy niecierpliwiec przebierała nogami tuż za plecami mężczyzny pytając ze 3 razy czy już i czy otwarte. Po niespełna kilkunastu sekundach zamek udało się przekręcić a oni mogli wejść do środka. Wewnątrz dom prezentował się równie dobrze co z perspektywy podwórka. – W życiu nie uwierzę, że ojciec kupił chociażby najmniejsza ozdobę. To wszystko dzieło tej baby – w jej głosie dało się wyczuć wyraźną nutę pogardy a i mina nie wyrażała zadowolenia gdy przesunęła palcem figurkę stojącą na szklanej komodzie. – Co o tym wszystkim sądzisz? Podoba Ci się tutaj? Chciałabym poznać Twoje zdanie – przycupnęła na sofie patrząc przez szklaną ścianę na spokojną wodę w basenie. Nie obejrzała sypialni ani toalet. Dlaczego? Najprawdopodobniej w obawie przed znalezieniem rzeczy, które ruszą jej wyobraźnię, wspomnienia i wyrzuty sumienia.

Christian Isselhorst
towarzyska meduza
Susan Murphy
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Niepoprawny mruk i realista. Człowiek który kradnie tęczę i zamienia ją na kilka gramów ołowiu słanych w cel. W Stanach zajmował się całkowicie legalnym handlem bronią i strzelectwem na naprawdę długich dystansach.
Węże, pająki, kangury... Właściwie z tym, półpustynią i operą w Sydney kojarzy się Australia przeciętnemu Amerykaninowi. Nieprzeciętnie głupi nie odróżni Australii od Austrii i takie przypadki się zdarzają.
Rozumiem. Nie jest to zupełnie nieuzasadniony lęk. Tutejsze rzeczywiście potrafią paskudnie kąsać. Co prawda, nawyk wyrobiłem sobie przy skorpionach, ale działa to tak samo. W Stanach też żyły jadowite gatunki. Co prawda, tylko promil ukąszeń jest śmiertelny, ale oprócz śmierci istniało wiele działań które bez wątpienia były niepożądane. Od wysypek, przez skurcze aż po martwicę mięśni. Nic fajnego.
Nah, wciąż widok mniej epicki niż naga Susan Murphy. Czasem mówiło się, że ktoś wygląda jak "milion dolarów". Nie miał wątpliwości, że posiadłość jest warta więcej. Dużo, dużo więcej... Ale cóż - prawnicy w niektórych krajach dorabiają się niewyobrażalnych fortun a Stany Zjednoczone były jednym z krajów, gdzie taki sukces był możliwy. Jeśli ktoś ogarniał umowy międzynarodowe, gdzie USA było jedną ze stron - mógł zostać multimilionerem.
Wejdźmy. Pokazał gestem. W sumie mieli do tego prawo, prawda? A przynajmniej ona miała.
Równie dobrze mógł zatrudnić dekoratorkę. Albo dekoratora... Za odpowiednią opłatą dobiorą wszystko, łącznie z kolorem ręczników. Wszelkiej maści figurki i inne stylowe dodatki również wchodzą w zakres usługi. Oczywiście nie w nadmiarze, od lat modny jest minimalizm w różnych wariantach.
Czy powinni czuć się jak u siebie? Raczej nie. Co prawda, Sue ma duże szanse na otrzymanie dużej części spadku ale... Chris czuł, że coś jest nie tak. Mocno przytępiony zmysł weterana mówił mu, że coś nie gra, coś się stanie. Było to uczucie podobne do tego, które miewał przed wyjątkowo niebezpiecznymi patrolami.
Nie przywykłem do luksusów, więc czuję się obco. Nawet bardzo obco, ale to też wina innego kraju. Przeciągnął się i rozejrzał jeszcze raz po pomieszczeniu. Na bogato, nie ma co. To dla mnie obce miejsce i praktycznie obcy człowiek. Ty zapewne czujesz coś zupełnie innego i musi być to trudne. Objął ją lekko ramieniem, jak gdyby miał zaraz przytulić. Słońce całkiem przyjemnie grzało jak na środek zimy...
Susan Murphy
powitalny kokos
Chris
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Skojarzenia a namacalne zetknięcie się z czymś to dwa różne światy i historie bo jak do tej pory Susan widziała jedynie dobrze cmentarz i twarz ponurego adwokata, który odczytywał testament zupełnie jak za kare. A o wiele bardziej, jeśli ktoś dałby jej możliwość wyboru, wolałaby przyglądać się skaczącym kangurom, które tutaj śmigały po parkach jak wiewiórki w Seattle. Ciekawe, to fakt i zdecydowanie warte nadrobienia. Gdy wszystko już nieco ucichnie i Su uzna, że najgorsze bagno ma już za sobą, wtedy nadejdzie czas na wycieczki, bo właśnie tego najbardziej brakowało jej w tym związku – wspólnych wypadów. I nie ma znaczenia czy to do domku za miastem w okolicy sporego jeziora czy to na tydzień „na egzotykę”. – Łeeee – intensywny dreszcz obrzydzenia przeszył jej ciało powodując zabawny ruch ramionami. Zupełnie jakby chciała coś z siebie zrzucić. Dzięki Bogu nie było na niej nic co tego zrzucenia wymagało. W innym wypadku krzyczałaby niczym ktoś obdzierany żywcem ze skóry. Dziwne, że Christian nigdy nie załapał się na jej próbę zabicia pająka hałasem – to dość ciekawe zjawisko…
– Christian – spiorunowała go spojrzeniem zaciskając usta w wąską kreskę. Rzadko zdarzało jej się przywoływać go do porządku a właściwie to chyba pierwszy raz. – Mój ojciec zmarł niecały tydzień temu, jesteśmy w jego domu a Ty… wiesz co? Opanuj się – teraz zahaczyła o lekką pogardę czując niesmak kierunkiem w jakim podążał tok męskiego myślenia. Z drugiej strony jeśli wcieli swój plan zamieszkania tutaj to co? Będą spać oddzielając się deską do prasowania bo „to dom po ojcu”? Faktycznie powinna wrzucić na luz i przestać do tego tak podchodzić ale pierwsza wizyta w zupełnie obcym miejscu nie działała na nią mega pozytywnie. Chciała poczuć się tutaj jak u siebie ale to wcale nie było proste. – Ten mruk i dekoratorka. Już to słyszę: „a po co to komu”, ”sam wybiorę jakieś pierdoły”, „nie lubię obcych w domu”… - westchnęła głośno bo przecież wiedziała jaki ojciec był. Nie dość, że wiecznie obrażony, to jeszcze wybitnie narzekający. Jeśli ktoś podjął taką decyzję to była to ta wstrętna baba. – Problem polega na tym, że jedyne co czuje to rozczarowanie. W końcu nie ma to jak wypieprzyć na drugi koniec świata, przygruchać sobie jakąś laskę, ożenić się z nią i nie powiedzieć o tym nawet rodzinie. A na końcu dostać zawału – oczywiście co do ostatniego wyboru chłop nie miał ale Susan rzuciła to w ramach uszczypliwości. – Chciałbyś… inaczej, mógłbyś tutaj mieszkać? Myślisz, że moglibyśmy spróbować skoro już wszystko potoczyło się tak a nie inaczej? – zadarła głowę do góry wsuwając dłoń w kieszeń na pośladku mężczyzny. Drugą podparła bok nie mogąc oderwać wzroku od tej oszklonej ściany. Z jednej strony była cudowna ale z drugiej… kto to będzie mył?


Christian Isselhorst
towarzyska meduza
Susan Murphy
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Niepoprawny mruk i realista. Człowiek który kradnie tęczę i zamienia ją na kilka gramów ołowiu słanych w cel. W Stanach zajmował się całkowicie legalnym handlem bronią i strzelectwem na naprawdę długich dystansach.
W sumie tak. Przepraszam. Miewam wojskową wrażliwość... czyli niewielką. Przeszło mu przez myśl. Najwidoczniej oswoił się ze śmiercią tak bardzo, że mu spowszedniała i nawet gdy powinien być zdecydowanie bardziej delikatny - nie potrafił. Żołnierz w tym samym miejscu je, śpi, pracuje, czasem umiera. Czasem trzeba załatwić różne potrzeby w miejscu, gdzie zginął lub został ranny kolega. Pewnie, takie miejsca mogły przywoływać wspomnienia, jednak nie wolno było ich "sakralizować". Tak samo potraktował ten dom. Może wymienią łóżko, może wyrzucą część rzeczy. A może Susan zadecyduje, że chce go sprzedać, bo będzie się jej "kojarzył". Jakby nie było - uszanuje jej wolę.
W sumie ty go znałaś. On prawie wogóle. Zapamiętał głównie jego "mało ci było Nate'a?" Skierowane w stronę Susan. Chociaż wiesz jak to jest z bogatymi ludźmi - czasem chcą się pokazać i niekoniecznie noszą, kupują i eksponują to co lubią, tylko to, co wyraża ich pozycję. Nie wierzył, że spędzanie 7 dni tygodniu w garniaku jest super komfortowe. Nie mogło być, nie ma szans. Tego nikt nie projektował pod zdrowie albo ergonomię.
Chyba rozumiem. Powinnaś jednak uwzględnić, że to nie przeciwko tobie, a raczej dla jego ego. Zrobił to bo mógł, młoda partnerka to wyznacznik luksusu, ale i typowo męskie zachowanie. Wiesz - biologia, szansa na potomstwo i takie tam. W końcu z kobietą w jego wieku nie byłoby na to szans z drugiej strony skazywanie się na samotność po pięćdziesiątce... Dość straszna wizja, biorąc pod uwagę, że średnia długość życia amerykanina to 75 lat. Czyli ćwierć wieku, albo około 1/3 życia w samotności...
Tutaj? Wyrwała go z rozważań. Prawdę mówiąc nie brałem pod uwagę, ale mieszkałem już w różnych miejscach, łatwo się dostosowuję, jeśli mówią po angielsku. Ale, że w tym domu? Kto to będzie ogarniał? Albo inaczej - czy będą robili coś poza sprzątaniem? Przecież przy tym zapyleniu to ma potencjał na istną stajnię Augiasza... Jakoś zupełnie odruchowo złapał ją za rękę. Właściwie przykrył dłonią jej dłoń...
W sumie czemu nie. Jak to mawiają słowianie - tam dom twój, gdzie serce twoje. A moje stoi obok i uśmiecha się lekko zakłopotane. Albo przemęczone? Dodał w myślach.
Susan Murphy
powitalny kokos
Chris
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Okej, nie przepraszaj – machnęła ręką karcąc samą siebie za ten przesadny ton głosu. Uniosła się, to z resztek nerwów, które ciągle w jakimś tam stopniu nią miotały. Teraz było lepiej ale pierwsze oględziny tak dużego hangaru ze świadomością, że właśnie tutaj spędził ostatnie miesiące swojego (miejmy nadzieję szczęśliwego) życia ojciec, były mało komfortowe. Gdyby tak zablokować część mózgu odpowiedzialną za świadomość co to jest za miejsce, wówczas musiałaby przyznać, że to bardzo przyjazna chata. Duża, otwarta przestrzeń, brak zbędnych i ciężkich mebli, dobre wyczucie stylu, które faktycznie przypadło do jej gustu. Tak, mogłaby się tutaj odnaleźć. Nie miałaby problemu aby całkowicie porzucić życie w Stanach i przeprowadzić się na wioskę. Kto wie, może jeszcze dla żartu kupi kawałek pola? Christian zabiłby ją śmiechem gdyby miał możliwość podsłuchania myśli Susan.
– Nie wiem czy ja go znałam. Okazuje się, że chyba średnio skoro dowiaduje się, że ma żonę. Znaczy miał – poprawiła się szybko dość ponuro. Odetchnęła głęboko i mimo tego, że nie powinno źle się mówić o „nieobecnych”, tak ona miała ochotę wszystko wyrzucić w stronę Chrisa. Nie był niczemu winny ale musiał ktoś słuchać Susan. Był kimś dla niej najbliższym i ten przykry obowiązek leżał w jego zakresie.
Niestety.
– O nie… brniesz zbyt daleko kochanie. Ja nie mam zamiaru słuchać takich rzeczy. Jakie potomstwo?! – skrzywiła się kolejny raz wręcz oburzona pomysłem mężczyzny. To tak jak ze świadomością, że nasi rodzice uprawiają „jeszcze” seks. Niby mogą, bo czemu nie? Ale o tym się nie myśli a tym bardziej się o tym głośno nie mówi. – Nigdy nie wspominaj już o tym bo coś mi się dzieje – odszukała zrozumienia w jego oczach. Odnalazła je? Miejmy nadzieję. Isselhorst bywał szorstki w obyciu ale przy tym niezwykle szczery co Su od czasu do czasu dobijało. Najwyższy czas się przyzwyczaić, że były żołnierz nie będzie jej opowiadał wierszy i nie obsypie pąkami róż przy pierwszej lepszej okazji. – Powiedzmy, że mówią – i to określenie było w punkt. Kobieta musiała mocno się skupić gdy słuchała kogoś kto z natury mówił bardzo szybko i mało wyraźnie. Jej akcent również zdradzał obce pochodzenie ale jak do tej pory nikt nie prosił o powtórzenie wypowiedzi więc dawała sobie radę. – Najbardziej poważna i spontaniczna decyzja staruszku. Zostajemy? – potrzebowała teraz odpowiedzi kogoś kto nosi spodnie i utwierdzi ją w pomyśle, który w zasadzie nie był przecież zły. – Damy radę – objęła go przytulając mocno. – Wymienimy łóżko na nowe i zatrudnimy panią do sprzątania dwa razy w tygodniu. Sprzedam dom i zakład w Seattle a za kasę kupisz strzelnice. A może otworzysz sklep z bronią? – Widziała Isselhorsta w takim sklepie. Pasował do niego tylko czy taki interes będzie miał racje bytu na takim zadupiu?

Wizja życia wyrwanego prosto z bajki, która nie miała pewności realizacji...
Koniec.

Christian Isselhorst
towarzyska meduza
Susan Murphy
ODPOWIEDZ