lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
30-letni właściciel siłowni, od urodzenia w Lorne Bay, mieszkający w bogatej dzielnicy i jeżdżący Lexusem. Pieniędzy nie żałuje na nic, zwłaszcza na przyjemności.
#1 + plażowa stylówka

Kellan ostatnio nie poznawał sam siebie, ale właściwie... chyba w pozytywnym sensie. Jakoś częściej się uśmiechał, częściej myślał o pozytywnych rzeczach, częściej też mógł spojrzeć sobie w oczy w lustrze. Był też spokojniejszy i rzadziej wykłócał się z przypadkowymi ludźmi. Coś chyba było na rzeczy, prawda? Nawet jeśli sam do końca nie wiedział o co konkretnie chodzi, to był pewien, że głównym winowajcą były jego spotkania z Merlinem. I nawet jeśli sam przed sobą wciąż udawał, że nie ma to nic wspólnego z jakimikolwiek ciągotami w kierunku facetów, to bliskość blondyna dziwnie kojąco działała na jego nerwy. Postanowił zaprosić go na krótki rejs motorówką, a koniec końców wylądowali na jakiejś ładnej plaży i mogli chociaż odrobinę zaczerpnąć promieni słonecznych (na tyle, na ile pozwalała akurat pogoda). Podczas rejsu prawdopodobnie rozmawiali o głupotach, więc podróż minęła im dość szybko. Właściwie nie wiedział co ten wypad miał oznaczać, ale w pewnym sensie chyba miała to być randka, nawet jeśli nie używał tego słowa ani razu w stosunku do ich znajomości. Merlin pewnie jednak doskonale wiedział jak interpretować jego zachowanie, nawet jeśli Kellan nie używał słów, które technicznie rzecz biorąc powinien doskonale znać jako trzydziestoletni facet.
- Jak tam dzieciaki w szkole? Już masz dość bycia belfrem? - posłał mu nieco ironiczny uśmieszek, przysiadając na piasku przy brzegu morza i wyciągnął otwieracz z kieszeni. Oczywiście, że mieli ze sobą piwo, bo jak to tak siedzieć o suchym pysku, skoro można wziąć parę łyków na zdrowie? Nie powinno mu to przeszkodzić w prowadzeniu motorówki, bo nie zamierzał się nachlać, a jedynie trochę rozerwać.

Merlin Monroe
powitalny kokos
Kellan Green
28 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Śmiesznie ułożyło się to jego życie. Przyjeżdżając do Lorne Bay nie miał innych planów niż odpoczynek. Chciał naładować baterie, odpocząć i obejrzeć świat, który dobrze poznał oczami dziecka. W końcu przyjeżdżał tu jako dzieciak, by pobyć trochę czasu z babcią i odpocząć od zgiełku wielkiego miasta, jakim było Sydney. Poza odpoczynkiem udało mu się jednak znaleźć pracę, której jednak nie potrzebował, lubił jednak uczyć dzieciaki, a także przyjaciół. Sporo ludzi znał z czasów dzieciństwa, jednak ograniczony czas, jaki tutaj spędzał nie działał pozytywnie na rozwój relacji, wiec na znajomości najczęściej się kończyło. Teraz jednak miał więcej czasu na zbudowanie porządniejszych więzi, co bardzo mu odpowiadało. Lubił towarzystwo innych, chociaż często czuł się przytłoczony i osaczony. Z Kellanem było jednak inaczej. Dogadywali się całkiem nieźle i spędzanie z nim czasu sprawiało mu przyjemność. Ich znajomość przebiegała jednak inaczej niż można sobie wyobrażać relację dwóch facetów. I o ile dla Merlina stawało się to coraz wyraźniejsze, tak dla Kellana chyba nie do końca. Jasnowłosy nie chciał jednak niczego mu uświadamiać, więc po prostu płynął z prądem rzeki, którą była ich relacja.
   – Nie, bawię się wyśmienicie. Nie ma chyba lepszego widoku od przerażenia w oczach uczniów, gdy prosi się o wyciągnięcie karteczek – zaśmiał się. Nie był złośliwy. Nie robił kartkówek, gdy nie uważał tego za konieczne, ale pracę nauczyciela traktował poważnie, tak samo jak poważnie traktował to, by dzieciaki posiadały jakąś wiedzę. Niestety, nie dało się zachęcić uczniów do nauki dając im dobre oceny. Jeśli jednak zmusi się ich do nauki pod groźbą uzyskania złych ocen na koniec roku, to trudno. On sam doskonale pamiętał, jak nauczycielka biologii straszyła jego klasę podobnymi kartkówkami i to zmusiło go do większej nauki. I proszę jak się opłaciło! Gdyby ni eto, to pewnie nie miałby ponad miliona na swoim kącie.
   – Wiesz, że jedno piwo metabolizowane jest w organizmie przez osiem godzin? Chcesz tu siedzieć tyle czasu? – zaśmiał się. Nie rzucał ciekawostkami biologicznymi na prawo i lewo, ale uważał, że lepiej będzie, jeśli Kellan będzie zdawać sobie sprawę z tego, że Merlin nie wsiądzie na motorówkę, jeśli Kellan będzie pod wpływem alkoholu. Nawet z jednego piwa. On sam oczywiście, mógł sobie pić do woli, co też oczywiście ochoczo robił.

Kellan Green
powitalny kokos
Merlin
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
30-letni właściciel siłowni, od urodzenia w Lorne Bay, mieszkający w bogatej dzielnicy i jeżdżący Lexusem. Pieniędzy nie żałuje na nic, zwłaszcza na przyjemności.
Płynięcie z prądem rzeki to właściwie dobre porównanie - Kell czuł się podobnie, nawet jeśli nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co konkretnie czuł. Najważniejsze było, że spotkania z Merlinem poprawiały mu humor i że dzięki nim płynął przez życie, po prostu. Nie za szybko, nie na zbyt głębokiej wodzie, po prostu... płynął, bez trudu i bez zmartwień. Cóż, gdyby Merlin siedział mu teraz w głowie, to pewnie parsknąłby śmiechem słysząc jego myśli, no ale co miał poradzić?
Tymczasem jednak zerknął na Merlina (który, dzięki Bogu, wcale nie siedział mu we głowie i nie słuchał tych głupot o płynięciu przez życie) i zmarszczył lekko nos, a potem pogroził mu palcem, zupełnie jakby zamierzał strzelić mu naganę.
- Och ty, niedobry. Ale nie strzelaj im kartkówek co chwilę, bo cię znielubią - prychnął krótko i już miał otwierać sobie piwko, gdy usłyszał pogadankę (krótką bo krótką, ale jednak) na temat wpływu piwa na organizm i tego, że będzie się usuwało z jego krwiobiegu przez osiem godzin.
- Nie planowałem spędzić tutaj aż ośmiu godzin - odpowiedział po chwili, zostawiając jednak w spokoju kapsel swojej butelki, a po chwili namysłu wyciągnął sobie z torby podręcznej butelkę coli, odkręcił i upił parę łyków. Było ciepło, na tyle na ile może być ciepło podczas australijskiej zimy, a poza tym że potrzebował się ochłodzić to siedzenie o suchym pysku jakoś mu się nie uśmiechało; musiał się zadowolić colą, bo nic ciekawszego ze sobą nie brał.
- Jak wypiję to piwo to przez całą drogę powrotną będziesz mi robił wykład na temat tego jak ono działa na mój organizm, co? - trącił go zaczepnie w ramię i odchylił się do tyłu, patrząc w niego, z dłońmi opartymi za plecami.

Merlin Monroe
powitalny kokos
Kellan Green
28 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Czasami najlepszym wyjściem i rozwiązaniem w danych sytuacjach było po prostu pozwolenie im się rozwijać swoim tempem. Merlin doskonale wiedział, że pośpiech nikomu nie służy. Sam rzadko praktykował tę sztukę. Z pośpiechem przychodziły błędy i niedopowiedzenia, a te mogły na dłuższą metę stać się wyjątkowo szkodliwe. Należało wszystko starannie przemyśleć i pozwolić wszystkiemu wykiełkować. Jak roślinom. A Merlin miał obecnie sporo czasu na wszystko. Sam chciał odpocząć i nie przeszkadzało mu, czy odpoczynek ten będzie trwać rok czy cztery lata. Miał czas i zamierzał z tego skorzystać.
   – Nie obchodzi mnie, czy będą mnie lubić, czy nie. Interesuje mnie, by wyszli z tej szkoły przygotowani na to, co będzie ich czekać w przyszłości – powiedział. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że nie każdy uczeń jest fanem biologii. Nie każdy musiał. Niemniej jednak nie mógł traktować uczniów wybiórczo i dzielić ich na tych, którzy chcą związać się z naukami biologicznymi i na tych, którzy mają je gdzieś. Niestety, osoby które nie lubiły biologii miały pecha. Na szczęście łatwo było dowiedzieć się, kto poważnie do biologii podchodził. Merlin nie wierzył również w zbieranie dobrych ocen tylko dla samego faktu. On sam nie był dobrym matematykiem, angielski również nie szedł mu wyśmienicie. Skupiał się na biologii i chemii, bo te dwa przedmioty go interesowały najbardziej i z nich chciał mieć dobre oceny. Reszta się nie liczyła. Nigdy nie miał świadectwa z wyróżnieniem, ale jak widać nie przeszkodziło mu to w osiągnięciu niemałego sukcesu.
   – Nie mówię, co masz robić, tylko uświadamiam – zaśmiał się. Oczywistym było, że Merlin również nie chciał siedzieć tutaj aż osiem godzin, bo miał ważne rzeczy do zrobienia w mieszkaniu, jak chociażby nakarmienie i wyprowadzenia swojego czworonoga. No i sam raczej nie byłby w stanie prowadzić motorówki, bo nie miał odpowiednich umiejętności. Kellan pijany, czy też nie, musiał bezpiecznie odstawić jasnowłosego do domu. Nie było innej opcji.
   – Nie przez całą, mogę to skrócić do trzydziestu minut – odpowiedział, puszczając mężczyźnie oczko, po czym pociągnął kilka łyków swojego piwa.

Kellan Green
powitalny kokos
Merlin
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
30-letni właściciel siłowni, od urodzenia w Lorne Bay, mieszkający w bogatej dzielnicy i jeżdżący Lexusem. Pieniędzy nie żałuje na nic, zwłaszcza na przyjemności.
Przyjrzał się chłopakowi z nieco niepewnym uśmiechem, po chwili wahania kładąc dłoń na jego plecach. Czasem go dotykał, o ile można to tak nazwać, w bardzo różnych momentach, ale zwykle wtedy, gdy byli sami; chyba nie miał jeszcze odwagi na jakieś większe posunięcia, nawet jeśli powoli zaczynało do niego docierać, że Merlin nie jest tylko zwykłym kumplem, z którym lubi wyjść na piwo i się rozerwać. A że docierało to do niego naprawdę powoli, to pewnie jeszcze chwilę mu zajmie, zanim odważy się wypowiadać jakoś sensownie na temat tego co ich łączyło.
- Rzadko słyszę nauczyciela, który w taki sposób mówi o swojej pracy. Mam nadzieję, że zostanie ci tak jak najdłużej, bo cholernie miło słyszeć, że komuś zależy na dzieciakach - pogłaskał (albo poklepał, coś pomiędzy) go po plecach, chwilę później zabierając jednak rękę i skupiając się na skubaniu etykiety na butelce.
- Wiem jak działa na mnie piwo i wiem, że mogę po nim na spokojnie prowadzić motorówkę - uśmiechnął się do niego, po chwili zastanowienia znów sięgając po otwieracz i napił się trochę piwa ze swojej butelki. - Auta nie prowadzę, chociaż chyba z raz albo dwa mi się zdarzyło. Motor zawsze na trzeźwiutko - wyszczerzył zęby, ale w sumie ciężko stwierdzić, czy się przez Merlinem popisywał, chwalił czy co właściwie robił. No cóż, być może się popisywał, bo jednak gdzieś tam w podświadomości zależało mu na tym, żeby chłopak go lubił, nawet jeśli nie do końca sam ogarniał temat.
- Trzydzieści minut narzekania jakoś przeżyje - parsknął śmiechem, upijając kolejnego łyka i zerkając na Merlina z iskierkami w oczach; pewnie gdyby widział te iskierki w lustrze to trochę by się zawstydził, że w ten sposób patrzy na chłopaka, ale na szczęście ich nie widział.

Merlin Monroe
powitalny kokos
Kellan Green
28 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Dotykanie było dość ryzykowną sprawą. Oczywiście nie zawsze znaczyło coś nieodpowiedniego. Merlin był strasznie afektywny i lubił tykać ludzi. Często zamiast się odzywać, żeby zwrócić czyjąś uwagę, to szturchał kogoś w plecy albo klepał po ramieniu. Uważał, że nie było w tym nic złego, co więcej dotyk powodował wydzielanie serotoniny, która jest hormonem odpowiadającym za przywiązanie, a więc dzięki takim niewielkim zabiegom budowała się trwała i szczera relacja między dwojgiem ludzi. Oczywiście były takie miejsca, których nie należało dotykać. Z Kellanem często klepali się po plecach, więc gesty takie nie robiły na nim większego wrażenia, nie zdając sobie sprawy z tego, co znaczą dla mężczyzny.
   – Zależy czy nie, to mój obowiązek wpoić im wiedzę. Poza tym nie chcę, by później mieli pretensję, że nikt ich tego nie nauczył, wiem sam po sobie – powiedział. O ile może to dziwnie zabrzmieć, to najmilej wspominał tych nauczycieli, którzy najwięcej od niego wymagali i przez których chodził zestresowany. To co przez nich musiał się nauczyć zostało z nim na długie, długie lata. Był im więc za to wdzięczny, o ile faktycznie czasami miał pretensję o metody, jakimi się posługiwali. On sam starał się być wymagający, ale nie despotyczny. Jeśli komuś źle poszła kartkówka albo odpowiedź, to zawsze pozwalał na konsultacje i poprawkę. Nie chodziło mu bowiem o to, by karać uczniów za ich niewiedze, ale żeby zmotywować do nauki.
   – Rzeczywiście masz powody do chwalenia się – zaśmiał się. Nie pochwalał prowadzenia jakichkolwiek pojazdów pod wpływem alkoholu. On sam tego nie praktykował, ale oczywiście obaj byli dorosłymi ludźmi, a Merlin doskonale wiedział, jak działał ten świat. Poza tym niewielka ilość alkoholu we krwi nie wpływała jeszcze na zdolności kognitywne i motoryczne, by uniemożliwiać jazdę. Prawo było jednak prawem. – Chyba musi ci ktoś wybić z głowy takie zachowanie – uśmiech mu się poszerzył. Oczywiście miał nadzieję, że Kellan nie odbierze tego jako nagany ale żart.
   – Nie narzekania, tylko trzydzieści minut ciekawego wykładu o wpływie alkoholu. Mogę jeszcze porozmawiać z tobą o wątrobie i tym jak radzi sobie z alkoholem – pokiwał głową. Merlin był olbrzymim pasjonatem biologii i wszystkiego co z nią związane, więc mógł o tym rozmawiać przez cały czas. Teraz jednak chciał odpocząć, więc usiadł na piasku obok Kellana, by móc popatrzeć się w spokojną wodę.
Kellan Green
powitalny kokos
Merlin
30 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
30-letni właściciel siłowni, od urodzenia w Lorne Bay, mieszkający w bogatej dzielnicy i jeżdżący Lexusem. Pieniędzy nie żałuje na nic, zwłaszcza na przyjemności.
Coś w tym było - że dotyk budował trwałą i szczerą relację między ludźmi. Kellan też to widział, nawet jeśli nie znał się tak bardzo na wszelkich biomedycznych aspektach - coś tam jednak wiedział, w końcu skończył sport i fizjoterapię na AWFie, a więc jakkolwiek na ludzkim ciele się znał. Bardzo na mięśniach, tkankach i innych takich, ale właściwie ich kierunki studiów w pewien sposób były ze sobą powiązane. Może w pewnym sensie dlatego tak dobrze się dogadywali? Chociaż nie tylko pokrewne kierunki ich łączyły - miał wrażenie, jakby się znali od lat i mogli porozmawiać o wszystkim. Tak chyba powinno być pomiędzy przyjaciółmi, czyż nie?
- To, że chcesz ich czegoś nauczyć, a nie sprawiasz, żeby odechciało im się nauki, to już coś. Uwierz mi, trafiałem na wielu nauczycieli, których życiowym celem było gnojenie dzieciaków - wywrócił oczami. On sam nie wyobrażał sobie, że mógłby nauczać kogokolwiek czegokolwiek; kompletnie nie miał zdolności nauczycielskich. Szanował ludzi, którzy potrafili przekazać swoją wiedzę innym.
- Nie chwalę się, po prostu... no dobra, trochę się chwalę - wyszczerzył zęby, jakoś dziwnie rozbawiony tą sytuacją i rozmową, którą przeprowadzali. Pociągnął kilka kolejnych łyków z butelki i zerknął na Merlina. - Jak chcesz to możesz mi to wybić z głowy - poruszył brwiami, chichocząc. - Możesz zacząć już teraz, niekoniecznie dopiero po drodze. No dalej, wypróbuj na mnie parę swoich nauczycielskich sztuczek, Monroe.

Merlin Monroe
powitalny kokos
Kellan Green
28 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Jak Można się domyślać, Merlin mógł snuć najróżniejsze dywagacje o ludzkim ciele. Uważał je bowiem za idealnie działającą maszynę, która była jednak niezwykle delikatna i drobne rozregulowanie jednego z jej elementów mogło doprowadzić do całkowitej rozsypki całego organizmu. Było to z jednej strony niesamowicie piękne, a z drugiej pokazywało, że nie trudno było o nieszczęście, jeśli odpowiednio się o siebie nie dbało. Z Kellanem nie chciał jednak dyskutować o biologii. Owszem, wiele ich pod tym względem łączyło, skoro niektóre z zagadnień na pewno poruszali podczas swojej edukacji, które się ze sobą pokrywały. Niemniej jednak nie sądził, by były to odpowiednie tematy do nawiązywania i rozwijania znajomości. Wbrew pozorom nie znali się wcale tak długo, zaledwie kilka miesięcy, kiedy to Merlin przeprowadził się do Lorne Bay. Na całe szczęście zdążyli się odpowiednio zapoznać i przypaść sobie do gustu. Inaczej nie siedzieliby teraz wspólnie.
   – Wiem jak to jest, gdy nauczyciel gnoi uczniów, nie prowadzi to do niczego, a przyznam się szczerze, że nie chcę wchodzić z nimi na wojenną ścieżkę – zaśmiał się. Nastolatkowie we współczesnych czasach byli wyposażeni w narzędzia Internetu, gdzie mogli wypisywać na jego temat najróżniejsze rzeczy. Wolał więc być neutralny w stosunku do nich, bo jednak nie chciał, by nieprzychylne opinie mogły zaważyć na jego wizerunku. Może i było to nieco egoistyczne, ale ciężko pracował na pozycję, w której się znalazł i nie mógł pozwolić sobie na uszczerbki.
   – Mogę? – uniósł lekko brew do góry, po czym pacnął, równie lekko, Kellana w tył głowy. W końcu miał mu wybić głupoty z głowy, więc od czegoś trzeba było zacząć. Nie chciał go jednak faktycznie bić. Ot, takie żartobliwe klepnięcie. – Mam nadzieję, że pomogło – zaśmiał się, pociągając kolejnych kilka łyków piwa.
Kellan Green
powitalny kokos
Merlin
30 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Będziemy mieli dziecko.
Czy mogło być coś lepszego, a jednocześnie gorszego w jego sytuacji, niż tych kilka słów, które od kilkunastu dni nie były w stanie opuścić jego głowy? Wymiana wiadomości z Bailee sprowadziła go na ziemię. Po spędzonym razem czasie, zrozumiał, że popełnił błąd chcąc kosztem swojego małżeństwa odzyskać kobietę, która nie tylko go zostawiła, ale również dorobiła się dziecka z innym mężczyzną, chociaż była w związku z nim. Złamała mu serce. Kolejny już raz. Sprawiła, że zwątpił w siebie nie rozumiejąc, jak mógł zdradzić Birdie i dać się ponieść uczuciom, które już dawno powinny wygasnąć. Było mu źle z samym sobą. Wciąż ją kochał, a jednocześnie zdał sobie sprawę z tego, że musiał walczyć o to, co miał pod samym nosem. O kobietę, której z trudem patrzył w oczy, bojąc się, że z jego własnych zdoła wyczytać, jak wiele miał na sumieniu.
Musiał coś zmienić.
Kiedy udało mu się załatwić dwutygodniowy urlop w pracy, nie zastanawiał się, jak powinni to spożytkować. Pierwsze dwa dni przesiedział z żoną w domu, za jej plecami kombinując nad randką, która na nowo miała obudzić w tym związku uczucie.
W sobotni poranek, pojawił się w kuchni z tajemniczym uśmiechem. Obwieścił jedynie, żeby przygotowała się do wyjścia, nie chcąc zdradzać swoich planów na to popołudnie. Gdy już oboje byli gotowi do wyjścia, zgarnął przygotowaną za plecami Birdie torbę, w której znalazło się miejsce dla koca, małych poduszek i drobnego prowiantu i wraz z nią udał się do samochodu, nie chcąc zdradzać do samego końca, gdzie właściwie ją zabierał. Dopiero po dotarciu na miejsce i zaparkowaniu, postanowił uchylić rąbka tajemnicy.
- Stawiam cię przed faktem dokonanym, ale myślę, że pora nadrobić czas, który poświęciliśmy pracy i zabrać cię na randkę - przyznał. Nie była to randka z prawdziwego zdarzenia, a raczej taka totalnie spontaniczna, ale miał to gdzieś bo liczył się efekt. Efektem miało być to, że spędzą we dwoje czas, że skupią się tylko na sobie, a nie na problemach, na telewizorze czy wiecznych telefonach od znajomych i pracodawców. To miał być ich dzień. - Chodź, mamy kawałek drogi do przejścia - dodał, opuszczając samochód i po wyciągnięciu z bagażnika sportowej torby, którą przewiesił sobie przez ramię, złapał dłoń Birdie, splatając swoje palce z tymi jej.
- Jesteśmy - odezwał się, gdy po przejściu kilkudziesieciu metrów dotarli na odosobniony kawałek plaży, gdzie mogli cieszyć się tylko swoim towarzystwem. - Zabrałem koc i poduszki, żeby było wam wygodnie. Mamy trochę jedzenia i kupiłem bezalkoholowego szampana, zamiast wina - wyjaśnił, wyciągając poszczególne rzeczy z torby i uśmiechając się, zaczął wszystko rozkładać na piasku, układając koc i poduszki w taki sposób, by Birdie było jak najwygodniej.
sumienny żółwik
martin
27 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
Ma męża, ale kocha swojego przyjaciela. Chciałaby mieć swoje dziecko, ale na razie opiekuje się tymi nieswoimi. Chciałaby żyć pełnią życia, ale choruje na serce.
https://i.pinimg.com/originals/db/aa/d2 ... ddf816.jpg

Wstała dość wcześnie. Poranki były dla niej naprawdę trudne. Wiecznie było jej niedobrze i choć nie mogła zwymiotować, miała wrażenie, że zaraz to nastąpi. Tego poranka nie było inaczej. Wstała o wiele wcześniej od męża Wykąpała się, ubrała w ciuchy z którym pewnie niedługo będzie musiała się pożegnać. A potem w końcu zeszła do kuchni gdzie robiła sobie miętową herbatę. Musiała sobie jakoś pomóc. Kiedy Martin zszedł na dół uśmiechnęła się do niego lekko i upiła łyk herbaty. Do wyjścia... okej. Chętnie wyjdzie z domu i nieco się przewietrzy. Przelała herbatę do termicznego kupka, ogarnęła się nieco do wyjścia i... wsiadła do samochodu nie bardzo wiedząc co kombinuje jej mąż. Mogła się jedynie domyślać co kombinuje, ale na pewno nie wpadłaby właśnie na to.
- Randka? - powtórzyła jakby nie zrozumiała, a potem uśmiechnęła się... bo ten pomysł bardzo jej pasował. W ostatnim czasie oboje byli bardzo zapracowali. Mieli czas na wszystko i na wszystkich tylko nie dla siebie. Więc to odpowiedni czas, by nadrobić stracony czas. Martin był kochany, że o tym pomyślał. Ona ostatnio miała wyłączone myślenie. Myślała głównie o dziecku. Nie było to zdrowe, ale kiedy boisz się, że dziecko się nie narodzi... po prostu nie idzie inaczej. - Jesteś kochany, wiesz? - rzuciła z uśmiechem i odpięła pas, a potem złapała za swój kubek termiczny z herbatką i wyszła z auta. Czekał ich mały spacer, ale bardzo przyjemny. W tym czasie popijała herbatkę i opowiadała Martinowi o przedszkolu. Nie pracowała obecnie, ale dostawała od koleżanki całą masę zdjęć swojej grupy i wszystko musiała jej opowiadać. a Birdie... ona nie miała z kim dzielić się tymi opowieściami, więc męczyła nimi męża. Dzieci tęskniły za ukochaną ciocią. I miały dla niej już jakieś milion laurek.
Gdy dotarli na miejsce, a Martin rozłożył kocyk, ona dopiła swoją herbatkę, a potem zdjęła buty i usiadła sobie na kocyku. Odpięła guzik spodni, by było jej wygodnie, a potem spojrzała na to co przygotował. - I wszystko przygotowałeś za moimi plecami? - poczekała, aż usiądzie, a gdy to się stało ucałowała jego policzek.
ambitny krab
nemesis
30 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Randka - potwierdził, spoglądając na nią z ciepłym uśmiechem. - Dawno cię na żadną nie zabrałem, a te wszystkie wieczory przed telewizorem się nie liczą - dodał. Jedna randka nie mogła naprawić wszystkiego, ale miała być pierwszym krokiem ku lepszemu. Przed nimi było jeszcze wiele innych kroków, które musieli poczynić, ale Martin był dobrej myśli. Musiało się udać. Nawet jeśli jego złamane serce wciąż tęskniło za Bai i chciało się oddać jej w posiadanie.
- Staram się, jak mogę. W ostatnim czasie za bardzo cię zaniedbywałem - przyznał. Chciał jej to wszystko wynagrodzić a przy okazji chciał też nieco uciszyć swoje wyrzuty sumienia. Musieli popracować nad tym związkiem, póki była jakakolwiek szansa na to, żeby wyszli na prostą. To było ważne, zwłaszcza teraz kiedy oczekiwali dziecka, które powinno wychowywać się w pełnej i szczęśliwej rodzinie, a nie rozbitej. Jeszcze kilka dni wcześniej to samo myślał o Bai i Madds. Różnica polegała ale na tym, że Bai przyznała się do zdrady, a jego dobre chęci zapewnienia Maddie pełnej rodziny, uleciały niczym mydlana bańka na wietrze. Zrozumiał, jak wielki błąd popełnił i tym chętniej słuchał opowieści żony o przedszkolu, nie czując się w żadnym stopniu znudzonym. Miło było mu tego wszystkiego słuchać ze świadomością, że dzieci uwielbiały Birdie i bardzo za nią tęskniły. To utwierdzało w pewności, że będzie dobrą matką.
- Oczywiście, to że ciągle nie było mnie w domu, nie znaczy, że wyszedłem z wprawy z niespodziankami - odparł z rozbawieniem i wyciągnął z torby kanapki oraz owoce, które ułożył w zabranej z domu miseczce, podsuwając ją w stronę żony wraz z kanapkami, żeby się częstowała. - Tylko w policzek? - zagaił ją, wymownie stukając się palcem po wargach. W policzek to za mało. Powinna była pocałować go z większym uczuciem, ale nie dał jej czasu na reakcję. Pochylił się w jej stronę i złączył ich usta razem w pocałunku czułym i pełnym ciepłych uczuć, jakimi ją darzył.
sumienny żółwik
martin
ODPOWIEDZ