właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
#4

Will pewnie nie powinien tego robić, skoro jego rozwód nawet się jeszcze nie rozpoczął…. ale chyba wrócił do życia w podobnym trybie co nastoletni Will. Nie przejmował się tym co robi, ani kogo zrani. Żył sobie tak, żeby to on był zadowolony, żeby chociaż na chwile ta pustka po utracie rodziców zniknęła. I na krótką metę to działało. Na dłuższą, złość i frustracja bardzo szybko wracały. I chyba tutaj była największa różnica między Willem w przeszłości, a Willem teraźniejszym. Bo jako dzieciak był pełen emocji, a teraz był z nich po prostu wyprany. I chyba tamtej nocy w barze po prostu uznał, że… to jest jakiś sposób, na odzyskanie tego. Na powrót emocji, na które z jednej strony nie do końca był gotowy, a z drugiej, których mu bardzo brakowało. Wiedział jakie to jest niezdrowe i wyniszczające, dać się pochłonąć frustracji, pozwalać żeby ból i smutek cię przepełniał, a potem wybuchał w postaci złości, awantur i bójek. Ale chyba bardziej niezdrowa była jednak ta obojętność, która mu towarzyszyła przez ostatnie miesiące i która i tak zabiła jego małżeństwo. Ciężko było mu powiedzieć, kiedy tak naprawdę się poddał. Czy to było już po teście ciążowym z dwoma kreskami, czy może bliżej USG z ciszą, zamiast bicia serca płodu. Może i nie był lekarzem, ale dobrze wiedział, że poronienia się zdarzają, dlatego... no dlatego zastanawiał się, czy to aby na pewno to zabiło ich małżeństwo, czy może jednak coś innego było na rzeczy.
Ale teraz na pewno nie chciał o tym myśleć. Nie kiedy się przebudził, wczesnym porankiem, a obok leżała naga kobieta. Ani na jej palcu, ani na jego nie tkwiła obrączka, on mieszkał w innym domu niż jego (wciąż) żona, rozwód był w przygotowaniu. Więc chyba nie powinien czuć się winny, ale... no właściwie nie wiedział jak nazwać to uczucie. Wstał ostrożnie z łóżka, nakładając na siebie czyste bokserki i zauważył, że kobieta się rusza i już nie śpi - nie chciałem cię budzić. Kawy? Śniadanie? - zaproponował, nie wracając jednak póki co do łóżka. Wypadało być takim w miarę ogarniętym gospodarzem, zwłaszcza że... naprawdę potrzebował poprzedniej nocy. To akurat dobrze wiedział.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
31 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Miała być malarką, ale z racji niepowodzeń, zdecydowała się zostać pielęgniarką w tutejszym szpitalu.
W sieci wciąż krąży filmik, na którym ucieka sprzed ołtarza, a jej wszystkie dotychczasowe związki... No cóż, nie udały się.
Niesamowita z niej niezdara, ale za to z wielkim sercem.
Rozdział 2

Była pewna, że czas który poświęciła na zbudowanie idealnego pancerza, był wystarczający. Wszak składał się on z niezdrowego jedzenia w ilościach przyprawiających o zawał, wzmocnionego niezliczonymi litrami alkoholu, a jak wiadomo ten również potrafi zdziałać szkody (pech tylko, że wcale nie w organizmie przeciwnika) i pozornej obojętności, a ta miała zabezpieczyć ją na każdym możliwym froncie, przed złamaniem się i wylaniem z siebie całej góry frustracji, która zdążyła już zebrać swoje żniwo. A mimo to było jej wstyd. Miała wrażenie, że nie tylko policzki zaczynają ją palić (a wielki, czerwony rumienieć jeszcze to uwypuklał), ale i wnętrzności. Trzewia skręcały jej się, sugerując, że może jednak powinna wykorzystać chwilę nieuwagi. Krzyknąć "ej, patrz Pamela Anderson!" (ale jak to tak nagle miałaby się pojawić w jego mieszkaniu, może przez okno?) i czmychnąć, podkulając swoje tchórzliwe nogi pod kolana, w szaleńczym biegu. Ale nie mogła być tchórzem. Nie znowu, nie tak jak na niedoszłym ślubie i nie tak jak na przykład wtedy co na dyskotece szkolnej Willowi powłóczyste spojrzenia puszczała i już, już myślała, że to do niej pomachał, ale to kolega jakiś był, a ona stchórzyła jak zawsze. Nie byłaby wtedy Effie. A chociaż od dłuższego czasu miała wrażenie, że straciła na którymś ostrym zakręcie poczucie samej siebie, równocześnie ta relacja dawała jej poczucie dziwnej pewności, że może wreszcie nadszedł ten moment, w którym otworzył się nowy rozdział.
Bo któż by pomyślał, że Effie, ta sama co koty bezdomne ratowała, a chłopakom swym i mężom byłym bądź niedoszłym zawsze śniadanie pakowała (pierwsze i drugie, bogate w białko i błonnik), na coś takiego się odważy i to w dodatku po kilku lekcjach nurkowania, zarzekając się, że niczego od tego nicponia nie chce, bo na pewno złamie jej po raz kolejny serce.
- K-kawy - wydusiła z siebie, zaspane oczy przecierając dwukrotnie, jakby z jakiegoś ważnego dla nich powodu, wcale nie miały zamiaru się rozkleić. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że kawy na czczo nie wypije, a więc i śniadanie było nienajgorszym pomysłem. - I może jakiegoś tosta? - zabrzmiało to co najmniej jakby o przyzwolenie prosiła, w głowie zastanawiając się czy wypada tak zostawać po nocy, czy może faux pas popełniła, nie nastawiając budzika na piątą i nie wyślizgując się z jego objęć nad ranem. Ale jedno spojrzenie na nagi tors sprawiło, że ta część, która odpowiadała za nieracjonalne decyzje, była wyjątkowo zadowolona z tej, postanowionej poprzedniego wieczora.
- Która to godzina, że jeszcze nie słychać tej zgrai dzieciaków co ostatnim razem prawie wysadziła Ci podwórko? - jasne, że przesadzała. Wszak rzucanie balonami wypełnionymi wodą, nijak się miało do nalotu na Pearl Harbour.

william henderson
ambitny krab
nick
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Z tymi pancerzami to jest trochę śliska sprawa. Człowiekowi czasem się wydaje, że ma już opanowane budowanie go, zabezpieczanie przed wszystkimi podstępnymi wpływami i… i potem jednak wszystko się wali. Nagle okazuje się, że jest jakaś dziura w tym całym opancerzeniu, że ktoś sie może przecisnąć i narobić jeszcze więcej bałaganu. Tak w końcu było z Prim. Przecisnęła się między jego zabezpieczeniami, zadomowiła w środku, a potem przyszły komplikacje i jeszcze więcej bólu. Nie chciał myśleć o poronieniu, ale to też była kolejna sprawa, z którą sobie nie radził, tylko wokół której wybudował kolejny mur. I tak, można go w tym momencie porównać do jakiegoś zamku. Po śmierci rodziców wybudował fosę dookoła i wielkie mury, a teraz zamykał także w środku różne komnaty na siedem spustów, odgradzając emocje w samotnych i zapomnianych wieżach. Tylko czekać, aż z tego całego zamykania i izolowania powstaną jakieś zjawy i duchy, które będą go nawiedzać przy każdej możliwej okazji. Czyż to nie malownicza przyszłość? Trochę bajkowa, tyle że nie prosto z obecnych bajek Disney’a, a tych oryginalnych historii, w których rzeczy miały się zupełnie inaczej, niż w znanych wersjach.
Nie miał pojęcia o jej nastoletnich uczuciach, bo w tamtym czasie nawet jego własne go nie interesowały. Prawdę mówiąc to ledwo Effie pamiętał z tamtego okresu i nie rozpamiętywał wspomnień, wolał skupić się na tu i teraz. Sam już nie był tamtym samym dzieciakiem, nie chciał też za bardzo wracać do tego okresu. Obecny był tak samo kiepski, więc… wolał patrzeć w przyszłość i nie myśleć o niczym. A czy jest na to lepszy sposób, niż alkohol i seks? Chyba nie.
- Wolisz na słodko, czy na słono? - zapytał, bo mógł im coś zrobić od razu, sam też pewnie zaraz poczuje głód. Póki co wciągnął na tyłek spodnie i uśmiechnął się lekko.
- Może muszą opatrzyć rany po tamtej wielkiej bitwie, pochować poległych i zamówić amunicję - rzucił w tym samym stylu, wzruszając lekko ramionami. - Pamiętasz gdzie jest łazienka, będę czekać na dole - dodał, żeby wiedziała że ma czas się ogarnąć na spokojnie, a śniadanie będzie na nią czekało na dole. Zszedł na dół, zostawiając ją samą. Nastawił ekspres, rozgrzał toster i przygotował kilka sztuk dla siebie i dla niej. I kiedy zeszła na dół, sam już wypił kilka łyków swojej, siedząc przy stole, przy przygotowanym śniadaniu i gazecie wyświetlonej na tablecie.
- Wyspałaś się? - zapytał, jak już się zjawia, zaczynając od small talk. Jakoś rozmowy o byle czym były najłatwiejsze w świetle dnia.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
31 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Miała być malarką, ale z racji niepowodzeń, zdecydowała się zostać pielęgniarką w tutejszym szpitalu.
W sieci wciąż krąży filmik, na którym ucieka sprzed ołtarza, a jej wszystkie dotychczasowe związki... No cóż, nie udały się.
Niesamowita z niej niezdara, ale za to z wielkim sercem.
Nigdy nie była najlepsza w budowaniu pancerzy. Musiała to w końcu przyznać. To było domeną jej starszych braci, nawet siostry, ale nie Eff, która z sercem na dłoni zawsze leciała na ratunek. Jej zbroja była zbudowana ze zbieraniny starych kawałków metalu, pordzewiałych, a w dodatku przeciekała. Najlichszy wicher był w stanie sprawić, że rozleciałaby się na kawałeczki, choć usilnie próbowała ją trzymać przy sobie, ciasno oplatając się rękami. Dość już niekończących się wyrzutów i zażaleń pod jej adresem. Dość nieodebranych połączeń i smsów pod tytułem "zawiodłam się na Tobie" (dzięki mamo). A przede wszystkim dość kolejnych zawodów miłosnych, jakby coś było z nią nie tak. Jakaś źle zaprogramowana się urodziła, z wgranym trybem sabotowania własnych związków.
A gdzie się podziało "dziękuję Effie"? Wystarczyłoby jedno słowo. Jedno spojrzenie, które doceniłoby jej starania, ale nie. Zupełnie jakby wszyscy uznali, że po to właśnie się urodziła. Żeby być "w razie czego". O tak, na zawołanie, do pomocy, na ratunek. I cholera. Trzeba przyznać, że była.
Może i nie było to najlepszym rozwiązaniem, pakować się w nieokreśloną relację z Willem, a tym bardziej pakować się do łóżka. Ale czy coś jeszcze mogłoby pójść nie tak? (Cóż...) Nie miało to większego znaczenia, dopóki czuła się wyzwolona. Ze wszystkich oczekiwań i spojrzeń pełnych zawodów. Pieprzyć się to.
Spojrzała na niego, jeszcze wpółprzytomnym wzrokiem. Przeważnie Euphoma Lovecraft jadała na śniadanie tosty z dżemem, naleśniki albo francuskie rogaliki. Z pominięciem, rzecz jasna, okresu w którym jej dieta głównie składała się z dań instant. Ale nie chciała być jak Euphoma Lovecraft.
- Na słono - zadecydowała z miną kogoś, kto postanowił zmienić całą swoją filozofię życiową. W brzuchu jej lekko zaburczało, kiedy podniosła się, zakrywając kurczowo kołdrą. Zupełnie jakby wczorajszego wieczoru nie zeskanował jej w całości.
- Może i racja. No i zabrzmię niemiło, ale trochę mam nadzieję, że więcej zostało poległych niż ocalałych - dodała, wykręcając usta w minę człowieka, który wcale nie liczył na to, że wciągu jednego dnia, dzieci z sąsiedztwa magicznie wyparują. Skinęła głową i zaczekała aż wyjdzie. W międzyczasie pozbierała rozrzucone po podłodze ubrania, zastanawiając się czy wczoraj podświadomie je rzucała na prawo i lewo, szykując coś w rodzaju spaceru wstydu.
Nie tym razem.
Woda do reszty zmyła jej wyrzuty sumienia, a przy okazji częściowo kaca, pozwalając na pokazanie się w nowym, świeżym wydaniu.
- O dziwo, chociaż starałeś się żebym nie spała tej nocy w ogóle, nie czuję się jakaś specjalnie zmęczona, a Ty? - zapytała, powoli przesuwając się w jego stronę. Włosy miała jeszcze wilgotne. Skręcały się w fale. Pożyczyła sobie jego podkoszulek, uznawszy, że sukienka, na którą wczoraj wylała przynajmniej ze trzy drinki, cuchnie jak gorzelnia, więc nie warto jej teraz przyodziewać.
ambitny krab
nick
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Może to mu się właśnie w niej spodobało? Że byli od siebie tak różni, tak inni? Coś w końcu chyba jest w tym powiedzeniu, że przeciwieństwa się przyciągają. I oczywiście, każdy może sobie wymyślić jakie tylko powiedzonko chce, przecież mówi się też, że ciągnie swój do swego. I kto miał rację? A może wszyscy? Może nikt? Może z jednej strony przyciągały się do siebie przeciwne cechy, a z drugiej także podobieństwa do siebie lgnęły? William nie był zbyt dobry w takie rozkminy i prawdę mówiąc to nie chciał analizować czemu wybrał akurat Effie i czemu zdecydował się z nią pójść do łóżka. Rodziło to zbyt wiele pytań na które nie chciał znać odpowiedzi. Albo nie chciał sobie uświadomić, że je zna.
I lepiej żeby ona też tego nie wiedziała, skoro takie myśli i obawy chodziły po jej głowie, bo raczej nie spodobałaby jej się rzeczywistość.
Zresztą, bardziej sensowne było zajęcie się śniadaniem, niż własnymi uczuciami i potrzebami. I nawet to miało jakieś biologiczne usprawiedliwienie, bo przecież piramida potrzeb najpierw domaga się zaspokojenia głodu i poczucia bezpieczeństwa, a dopiero potem jakichś olśnień i filozofowania. A właśnie tym dla Willa było zastanawianie się co właściwie czuje i o co mu chodzi w życiu. I nigdy nie był fanem filozofii. Wiedział czemu powstała, miało to sens, ale no… nie był fanem i tyle.
- No nie? W takich chwilach ma się nadzieje na taką szybką atomówkę, nawet jeśli sąsiedzi wokół będą musieli pić lugolę - rzucił, bo co prawda historia Australii interesowała go bardziej niż Europy, to jednak tamtą wypadało znać.
- Prawdę mówiąc liczyłem że w tej okolicy nie będzie w ogóle dzieci, ale przynajmniej jest ich mniej niż w Fluorite - dodał, czując że powinien zmienić temat. Bo nad tym też się nie chciał zastanawiać, co by było gdyby Prim nie poroniła? Czy byłby teraz ojcem? Czy by to lubił? Czy znienawidził….
Więc dobrze że stamtąd poszedł, żeby przygotować tosty z tym co znalazł w lodówce. Wybrał kilka wersji, smakowych i kiedy się zjawiła na dole, miała już całkiem sporą górę tostów na stole. Większość przekrojona w połowie, tak żeby od razu można było zobaczyć co jest w środku.
- Nie sypiam ostatnio zbyt dobrze, ale tej nocy całkiem nieźle mi to wyszło - przyznał, zastanawiając się czy zapytać ją o to co jej spędza sen z powiek… ale za bardzo się obawiał, że zapyta go o to samo. - A coś konkretnego ci się śniło? Wierzysz w ogóle w symbolikę snów? - zapytał, uznając że takie bzdury to lepszy temat niż... no jakakolwiek poważna rozmowa.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
31 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Miała być malarką, ale z racji niepowodzeń, zdecydowała się zostać pielęgniarką w tutejszym szpitalu.
W sieci wciąż krąży filmik, na którym ucieka sprzed ołtarza, a jej wszystkie dotychczasowe związki... No cóż, nie udały się.
Niesamowita z niej niezdara, ale za to z wielkim sercem.
Szkopuł w tym, że Effie też nie była fanką zastanawiania się co sama czuje, z tym że powód był zgoła inny, bardziej interesowało ją co czują inni. Dobrze więc, że i on jeszcze o tym się nie dowiedział, bo być może sielanka rozprysłaby się jak ściana z cienkiej warstwy lodu. Ale nie miała zamiaru przeprowadzać psychoanalizy ani jemu, ani komukolwiek innemu. Tak było dobrze, było lekko, a nadmierne przejmowanie się innymi, ciążyło jej przez ostatnie miesiące aż w końcu jej barki nie były w stanie udźwignąć więcej. Pękła jak gałąź, na której ktoś zawiesił huśtawkę i eksploatował ją przez lata tak mocno, że wystarczył jeden, opadający listek żeby wszystko runęło.
Uśmiechnęła się, pamiętając, że jeszcze do nie tak dawna, jej sąsiedzi mieli ochotę wrzucić granat albo podłożyć bombę pod jej mieszkanie, kiedy na przykład w wyniku rozkojarzenia dwukrotnie zalała rodzinie z piętra niżej kuchnię albo raz zasnęła przy włączonym telewizorze, a że sen po dwóch butelkach wina miała wyjątkowo twardy, tylko ona nie słyszała rozkręconego na full głośnika. Grunt to wyrozumiałość. Albo dobre zaplanowanie cudzej śmierci eksmisji.
- Moja babcia do tej pory jest od tego uzależniona - odparła ze śmiertelną powagą, ale drżący kącik jej ust ją zdradził. Choć to akurat była prawda. Babcia Lovecraft, o słowiańskich korzeniach, rodowita Europejka, przeżyła swoje po wybuchu elektrowni w Czarnobylu i do tej pory twierdziła, że to Rosjanie i ten wstrętny Gorbaczow, zatuszowali sprawę, a świat wciąż jest narażony na niebezpieczeństwo. I dobrze, że Effie mieszka aż w Australii, bo może spać spokojnie, bez obaw, że jej przyszłym dzieciom powtrastają ogony.
- Mniejsza z tym, zawsze możemy się zaopatrzyć w karabiny na kulki i je wystrzelać jak kaczki, bo okolica sama w sobie jest tego warta - zawyrokowała, widząc jego nietęgą minę. Dzieci były najmniejszym minusem. Dzięki temu ma przynajmniej pomysł na jakiś ewentualny prezent na rocznicę, hm, pierwszej jajecznicy? Słuchawki wygłuszające. Świetna sprawa i nikt nie będzie musiał pijać lugoli.
- Wow, chcesz żebym została na śniadanie, czy to taka sugestia żebym dokończyła resztę tostów na obiedzie? - zapytała w żarcie, przybierając niższy, grubszy ton, jakby naśladowała jakiegoś komika albo wczuwała się w jego rolę, ale kiedy dokończyła, miała wrażenie, ze nie było to ani seksowne, ani nawet zabawne. Może dlatego przyjaciele jej powtarzali "tego, który będzie śmiał sie z Twoich dowcipów, bierz od razu na męża".
Chciała zapytać, dlaczego nie sypia ostatni zbyt dobrze, ale czy nie miała zaprzestać nadmiernych analiz? W ostatniej chwili ugryzła się w język chociaż ją bardzo korciło.
- Dzisiaj akurat nie, ale czasem... Mam wrażenie, że mogłabym napisać z tego książkę. Jakąś naprawdę porypaną książkę. I niby wiem, że sny to nasza podświadomość, ukryte lęki i tak dalej... Ale jak śni mi się but albo ząb, to wiem że będzie nieszczęście. Chyba jestem jednak trochę zabobonna, a Ty? - przeniosła wzrok znad tostów na niego. I tak, zdecydowanie za często śniły jej się te pieprzone buty.
ambitny krab
nick
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Will cóż… no był zamkniętym człowiekiem. Nie myślał o swoich uczuciach, nie analizował ich, więc oczywiście uczucia innych też zostawiał w sferze domysłów, uważając to za prywatną sprawę. Ale prawda była taka, że po prostu nikt go nie nauczył tego jak sobie radzić z własnymi emocjami, a co dopiero emocjami innych ludzi. I nie wiedział jak rozmawiać, jak pytać, jak pocieszać i jak… no właściwie to jak handlować z innymi osobami. W teorii skoro się ożenił, to ten związek powinien go jakoś otworzyć na te sprawy, ale… bardzo możliwe, że to właśnie jego zamknięcie i upośledzenie emocjonalne zabiło to małżeństwo. I pewnie rozwaliło każdy poprzedni związek i ostatecznie rozwali też ich relację.
- Łał…. - uniósł brwi, bo nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Oczywiście wyłapał jej uśmiech i posłał jej rozbawiony półuśmiech, ale nie dodawał nic więcej. Niektóre żarty powinny zawisnąć w powietrzu i już tam zostać, w przeciwieństwie do cząsteczek radioaktywnych. Te niech się lepiej trzymają z dala od tlenu i ludzi.
- Z Ciebie to taka trochę brutalna kobieta, co? - zapytał z lekkim rozbawieniem, bo od balonów na wodę przeszła do kulek, a to jednak dość bolesna amunicja. Niby tylko małe kuleczki, ale rozpędzone potrafią nabić siniaczka! - To awersja do wszystkich dzieci, czy tylko tych hałaśliwych? - zapytał zaintrygowany, ale nie oceniał. Był na tyle dorosłym facetem że wiedział, że niektórzy ludzie nie lubią i nie chcą mieć dzieci. I jest to w stu procentach w porządku sprawa.
- Później będę musiał wyskoczyć do pracy, ale… to nie jest ostatnie śniadanie na które możesz wpaść. Jeśli taki układ panu pasuje - rzucił po chwili zastanowienia. I tak, powiedział “panu’ przez ten jej niższy ton, skoro chciała się popisywać. I tak, nie było to seksi ani zabawne, ale… Will od niej tego nie oczekiwał, ani teraz, ani w nocy. No dobra, w nocy była całkiem seksi, generalnie oczekiwał od niej więcej rzeczy, które nie wymagały używania słów, więc mu to nie przeszkadzało.
- Nie, nie wierzę w zabobony, zbyt wiele widziałem w swojej pracy - przyznał cicho. - Poza prowadzeniem szkoły jestem też ratownikiem, jeśli ktoś zaginie na morzu albo koło rzeki, sprawdzam czy pod wodą nie ma jego zwłok. I znajduje różnych ludzi, wierzących, niewierzących, stosujących się do zasad i łamiących je. Nie ma zasady w życiu, to tak nie działa - przyznał, kręcąc powoli głową. - A przynajmniej ja tego nie zauważyłem - dodał ciszej, oceniając czy tym wyznaniem kobietę odstraszył, czy jednak wyławianie trupów nie robi na niej wrażenia.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
31 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Miała być malarką, ale z racji niepowodzeń, zdecydowała się zostać pielęgniarką w tutejszym szpitalu.
W sieci wciąż krąży filmik, na którym ucieka sprzed ołtarza, a jej wszystkie dotychczasowe związki... No cóż, nie udały się.
Niesamowita z niej niezdara, ale za to z wielkim sercem.
Gdyby kiedyś wpadło im do głowy rozmawiać o dysfunkcjach jakie zbierają im się na koncie, mogliby to robić długimi godzinami. Rodzina Lovecraftów niemal na każdym etapie życia, dokładała jakąś cegiełkę, którą Effie mogła zbierać na swoim koncie upośledzeń w interakcjach społecznych. Może i obchodziły ją ludzkie uczucia, ale czasami za bardzo, a najbardziej na świecie nienawidziła w sobie tego, że była zbyt miła i dobroduszna. Bo co innego usłyszeć o sobie "fajna laska, można się z nią pośmiać i pojechać stopem na drugi koniec świata", a co innego kiedy do Twoich uszu dociera ten zwykły, uprzejmy ton, co wyłącznie z kurtuazji napomyka, że "Effie? A no, bardzo miła jest, uśmiechnięta, jak ładnie poprosisz to weźmie Twoją zmianę". Czy to nie jest po prostu ładniejsze określenie miana "frajerka"?
Wysunęła podbródek odrobinę do przodu, nie pozwalając żeby rozpierająca ją duma, stała się zbyt widoczna, bo przecież żart nie był jakiś ultra wysokich lotów, a Effie wolała być luzaczką, fajną Effie, a nie Effie frajerką.
- Na każdą brutalność trzeba zasłużyć - nie zaprzeczyła. Podobała jej się wizja odrobiny brutalności w całym tym sercu na dłoni. Zresztą, w gruncie rzeczy potrafiła zawalczyć o swoje. Mając dwóch starszych braci i siostrę ćpunkę-alkoholiczkę, oprócz wiecznego opiekowania się i krycia sobie nawzajem dupy, należało również zatroszczyć się o własne cztery litery, na przykład kiedy na gorącym uczynku przyłapała starszego brata na wydłubywaniu jej oszczędności ze świnki-skarbonki. Wtedy nauczyła się, że jak już łapiesz za kij od mopa i celujesz w łeb, należy omijać okolice twarzy, bo łatwo złamać nos.
- Hmmm... To nie tak, że do wszystkich czy hałaśliwych. Znaczy... Nie przepadam specjalnie za dziećmi, ale to dlatego, że ludziom trochę sodówa do głowy uderzyła i chyba nie do końca wiedzą co to znaczy "wychowywanie bezstresowe" i zasłaniają się tym za każdym razem, kiedy ich bąbelek skacze po Tobie, pluje albo na przykład wybija Ci szybę w samochodzie, a dla nich to przecież żaden problem. A potem wiesz, wyrastają z nich tacy mali bandyci i nie zdziwię się jak za kilkanaście lat, zamiast gangsterów, rozbojów będą dokonywać nastolatkowie z pistoletami na kulki - w jej głosie rzecz jasna dało się słychać odrobinę przekory, bo to nie tak, że w rzeczywistości twierdziła, że niebawem światem zawładną gangi bąbelków, ale na własnej skórze, prowadząc lekcje plastyki, przekonała się, że dzieci potrafią być wyjątkowym utrapieniem. A jeśli nie hukniesz, nie gruchniesz to istnieje spore ryzyko, że jako miła nauczycielka skończysz przywiązana do krzesła skakanką z gumą do żucia we włosach. Ale czy sama dzieci mieć nie chciała? Jasne, że chciała. Ale jej życie uczuciowe nie układało się tak jakby chciała.
- Pasuje, o ile w pakiecie znajdzie się też kolacja, co to śniadanie poprzedzi - tym razem odpuściła sobie ton, który nie był ani zabawny, ani seksi, na poczet czegoś bardziej kobiecego i przypominającego poprzednią noc, żeby nie zapadła mu ta nieudana próba niewiadomoczego w pamięci.
- Myślę, że masz rację i w zasadzie to jedno z drugim się łączy. To jest, podświadomość ma na to wszystko największy wpływ, bo są pewne sygnały, które daje Ci otoczenie i może świadomie czasem nie chcemy ich zauważać, ale podświadomość je wyłapuje i na przykład podczas snu ubiera je w takiego buta, bo wie, że but kojarzy Ci się z jakimś apogeum co ma nadejść. Ale czy rzeczywiście w tych wszystkich zabobonach jest odrobina magii? Nie sądzę. Inaczej lata temu dostałabym list z Hogwartu, Salem albo innej szkoły magii, ale jedyne sowy jakie widziałam to te w telewizji - nie wiedziała jak mogłaby się odnieść do trupów, to znaczy wiedziała, ale czy do niej należało klepanie go po ramieniu? Chyba nie. Chyba tego by nie chciał. Przemilczała więc fakt. A czy zrobiło to na niej wrażenie? Chyba nie. Wciąż w głowie miała incydent sprzed kilku miesięcy, kiedy na pogrzebie ojca, bracia się pokłócili, a w wyniku czego urna z prochami roztrzaskała się na dywanie. Śmierć przybiera różne oblicza i żadne z nich nie jest przyjemne, ale z czasem w wyniku kolejnych tragedii, przestaje wywierać tak ogromne wrażenie.
- Jak sobie z tym radzisz? - podniosła w końcu głowę i wpatrzyła się w niego, zadając wreszcie to pytanie, które nie dawało jej spokoju. Czy i on zobojętniał po czasie? Czy może każda, kolejna śmierć ubrana w posiniałe zwłoki, odciska na nim jakiegoś rodzaju piętno?
ambitny krab
nick
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
To prawda, mieliby o czym rozmawiać, ale Will zdecydowanie tego nie chciał. Nie należał do osób, które szybko się zmieniają, czy… no w ogóle się zmieniają. A już od nastoletnich lat miał tendencję do dość toksycznych zachowań, więc cóż, musiałby się nieźle napracować nad własna głową, żeby nadrobić te wszystkie lata. A jednak nie robił się młodszy, bardzo możliwe że by po prostu nie był w stanie nawet na terapii sobie wszystkiego przypomnieć, żeby to przepracować. Musiałby wrócić do dzieciństwa, a… no nie myślał o tym nigdy, więc jak miał cokolwiek dobrze pamiętać? A raczej nie wierzył w jakieś sięganie do podświadomości, hipnozy i inne takie bzdury.
- Mam wrażenie że ludziom po prostu brakuje dzisiaj cierpliwości. Widzę to w szkole nurkowania i… w innych miejscach też - rzucił, mając na myśli również swoją drugą pracę. Chociaż nie ma co wymagać cierpliwości od ludzi, którzy myślą że ich bliscy się mogli utopić. I chyba też trochę mówił o swojej siostrze i o sobie, bo ewidentnie nie miał cierpliwości żeby jakoś ratować swoje małżeństwo…
- Jakieś dziecko wybiło ci szybę w samochodzie? - zapytał jeszcze, bo był to jednak dość dosadny przykład, może miała jakiegoś dzieciaka w okolicy, który niszczył jej życie w ten sposób? Czy raczej własność. A to się nadaje do zgłoszenia policji przecież. Bo miała rację, przyzwalanie na przemoc w dzieciństwie owocowało przemocą w życiu dorosłym. Ale.. no przemoc rodziców też rodziła przemoc. I właśnie dlatego dzieci to powinna być rzeczy tylko dla wybranych, a nie dla każdego. Tak samo zwierzęta.
- Myślę że da się to załatwić - przytaknął lekko, bo trzeba mieć siły do działania, prawda? Nie chciał żeby mu zemdlała w trakcie. I on też jednak musiał dbać o regularne posiłki, w końcu nigdy nie wiedział kiedy dostanie telefon i będzie musiał zejść pod wodę, żeby szukać zaginionych.
- I to by cię interesowało? Zajęcia z eliksirów, ale bez matmy żeby wiedzieć jak dobrze je odmierzać? - zapytał, mrużąc lekko oczy. Hogwart był trochę niepraktyczny pod tym względem, no nic dziwnego, że się potem te wszystkie czarownice przypadkiem wysadzały w powietrze. Albo że zaklęcia rzucali sami na siebie, jak nikt ich logiki nie nauczył.
- Nijak właściwe - przyznał, nie do końca pewny czy naprawdę chciała poznać odpowiedź na to pytanie. Nie byli w końcu blisko, raczej nie liczyła na wielkie wyznania. - To jedna z tych pracy, którą ktoś musi wykonywać - dodał, unosząc lekko kącik ust, żeby wiedziała że nie wymagał od niej słuchania historii życia i wielkiej psychoanalizy swojego zawodu i jego… mrocznych stron.
- Ty w swojej pracy też nie masz na co dzień łatwo - zauważył, bo jednak pielęgniarki też patrzą na ból, smutek i cierpienie. I na śmierć.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
31 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Miała być malarką, ale z racji niepowodzeń, zdecydowała się zostać pielęgniarką w tutejszym szpitalu.
W sieci wciąż krąży filmik, na którym ucieka sprzed ołtarza, a jej wszystkie dotychczasowe związki... No cóż, nie udały się.
Niesamowita z niej niezdara, ale za to z wielkim sercem.
W kwestii gadania o sobie, u Effie było dwojako. Przeważnie to ona była świadkiem wylewanych łez, a przede wszystkim dobrym słuchaczem. Słuchała jak najstarszy brat toczył batalie w trakcie rozwodu i jak ten młodszy planuje ucieczkę, i swojej młodszej siostry, co wlewała w siebie całą tablicę Mendelejewa, a potem przyrzekała, że to ostatni raz był i żeby Eff nic nie mówiła rodzicom prosiła. A. I jeszcze kłótni rodziców słuchała, ale przy akompaniamencie tego, całe rodzeństwo Lovecraftów chodziło spać. Nic nadzwyczajnego ponoć, ale Effie nie raz chciała komuś powiedzieć, wygadać się, że to złe jest. Że nie powinno się tak przy dzieciach robić, i że uwagi dostatecznej nie zwracają, i że Effie Lovecraft niestrudzenie całemu rodzeństwu matkuje i ojcuje, a jej z kolei nikt nie ojojuje.
Ale nie mówiła. Nie było potrzeby. Silna była, choć amplituda miłosnych wzlotów i upadków czasami potrafiła dać jej w kość. Jak na przykład z tą ucieczką sprzed ołtarza i dlatego milczała. Niespieszno jej było do terapii i wyciągania brudów, więc dobrze było tak wspólnie pogadać o wszystkim tym co nie było ważne.
- Chyba masz rację - westchnęła, od razu przed oczami mając państwa Lovecraftów, co narobili sobie dzieciaków, a cierpliwości do wychowywania ich za grosz nie mieli, więc to ona przejęła pałeczkę rodzica. - Ja może gdybym miała więcej cierpliwości, sprzedawałabym teraz ludziom obrazy, zamiast zmieniać pieluchy starszym ludziom - skrzywiła się nieco, bo te słowa wypowiedziane na głos zabolały. Kiedyś wierzyła, że zostanie drugą Fridą Kahlo, tylko bez zrośniętej brwi, a finalnie niedaleko jej było do siostry Betty, tylko jeszcze z głową miała w miarę w porządku.
- Nie, ale to byłoby nawet dobre. Może wreszcie zmusiłabym się do wymiany tego grata - miała na myśli swojego land rovera, co to lata świetności zapomniał już w momencie, w którym go otrzymała. - Chodzi o to, że dzieci są głośne, nie słuchają się, plują, kopią, depczą i nawet jak im zwrócisz uwagę, to to całe bezstresowe wychowanie sprawia, że i tak mają Cię w dupie - mruknęła, przypomniawszy sobie ostatni incydent z pociągu z udziałem właśnie takiego nieposłusznego malca, którego miała ochotę udusić gołymi rękoma.
- Kiedyś tak, a teraz... To i tak na to za późno - jak na wszystko inne, z czego zaczęła sobie powoli zdawać sprawę, wpadając w naprawdę paskudny nastrój. Niekoniecznie teraz, ale na przełomie ostatnich miesięcy, kiedy to dywagowała nad tym ile czasu zmarnowała.
Skinęła głową. Nie chciała go ciągnąc za język. Może kiedyś. Ten moment nie wydawał się być zbyt odpowiedni do słuchania na temat życiowych traum, przy stygnących tostach i w samej bieliźnie.
- Prawda, chociaż myślałam, że to będzie nieco inaczej wyglądać. Więcej pomocy, ratowania życia, dodawania otuchy, a czasami mam wrażenie, że całe dnie potrafię spędzić wśród pieluch i gówna - nie było tak kolorowo jak na filmach. Mniej sensacji, więcej... Życia. - Pardon - dodała z głupawym uśmieszkiem, reflektując się nie w porę, że temat fekaliów może nie być najlepszym kompanem do jedzenia śniadania.
ambitny krab
nick
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Przy Williamie jej umiejętności raczej nie pozna, bo… no nawet na terapii niewiele mówił o tym co go gryzło, a co dopiero w jakichś innych warunkach. Will żył w przekonaniu, że lepiej się tym nie zajmować i skupić na pracy, a tej mógł zapewnić sobie dość sporo, jeśli chciał. Jeśli się jest szefem, zawsze jest coś co można sprawdzić, spróbować ulepszyć lub generalnie czegoś doglądnąć. Jedyna różnica między nim a Eff była taka, że do niego mało kto się zwracał ze swoimi problemami, chyba tylko Corvo. Nawet jego siostry trzymały swoje sprawy dla siebie.
- To też zadanie, które ktoś musi robić - przyznał, chociaż potrzebował chwili na odseparowanie tego co powiedziała od tego, co się działo dzisiaj w nocy. Do tej pory jedyne o czym myślał o niej i o ściąganiu spodni przy niej, oscylowało wokół seksu, a teraz cóż, trochę rozbiła fantazję.
- Dlaczego przestałaś malować? - wiec zapytał, nieco uciekając od swojej wizji, a no też nieco ciekaw. Niewiele o niej wiedział i jej pobudkach, a raczej nie chodziło o to, że trzeba było przy sztaludze siedzieć i malować. Nie był detektywem, ale tak mu się wydawało.
- Stare samochody mają swój urok, ale nowe są bez wątpienia bezpieczniejsze i bardziej ekologiczne - zauważył z lekkim rozbawieniem, chociaż sam się pewnie nie kierował argumentem ekologiczności, jak wybierał swoje. A bardziej tego jaką moc potrzebował, miejsce i w ogóle, styl. Styl miał znaczenie, był szefem, musiał się jakoś prezentować, bo gdyby jego auto się rozpadało, to ludzie mogliby się bać, że w jego firmie sprzęty do nurkowania tak samo się rozsypują…
- Najlepiej nie mieć ich wcale - zgodził się z nią, bo właściwie… chyba nie powinien ich mieć. Nie był na tyle ciepłym i otwartym człowiekiem, więc i tak pewnie byłby beznadziejnym ojcem.
- A co z tym gadaniem, że trzeba chwytać życie, szanse i nigdy nie jest za późno? - złapał jej depresyjny tok myślenia i zdecydował, że trzeba trochę podrążyć. Zwłaszcza, że cóż… co jeśli sam też powinien jeszcze ratować swoje małżeństwo, a nie sypiać z innymi kobietami?
- To chyba bardziej robią ratownicy - przyznał, kiwając powoli głową. - A nie myślałaś o zmianie na jakąś… nie wiem, jakiś kurs rehabilitacji? Fizjoterapii? Albo praca w rejestracji pacjentów, zamiast w opiece nad nimi? - zaproponował, odkładając tosta na bok, bo jednak… no trochę apetyt ucieka przy takich tematach! Nie żeby zwykle miał jakiś super apetyt, ostatnio nie miał zbyt dobrego nastroju.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
31 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Miała być malarką, ale z racji niepowodzeń, zdecydowała się zostać pielęgniarką w tutejszym szpitalu.
W sieci wciąż krąży filmik, na którym ucieka sprzed ołtarza, a jej wszystkie dotychczasowe związki... No cóż, nie udały się.
Niesamowita z niej niezdara, ale za to z wielkim sercem.
Może to i lepiej, że ich relacja różniła się od tych wszystkich dotychczasowych. Nie musieli iść utartym szlakiem i zmuszać się do czegoś na co ochoty nie mieli, bo choć Effie jak matka Teresa, wysłuchać każdego chciała i potrafiła, to czasem dobrze było od tych problemów uciec, choć na chwilkę i zapomnieć, ze życie codziennie w kość daje, a jutro nie zawsze jest lepiej. Równocześnie chcąc mu ulżyć jakoś, do gadania jednak nakłonić, coś z odmętów jaźni mówiło jej, że to nie najlepsza pora i być może taka w sam raz nie nadejdzie nigdy, ale o tym już Williamowi decydować, a nie jej, co się do łóżka mu wprosiła.
- Czasem maluję, ale bardziej dla siebie, tak rekreacyjnie. Lepsze obrazy wystawiam na sprzedaż i zdarza się, że ktoś kupi za parę dolców, a resztę seniorom i seniorkom oddaję, niech się ich pociechy potem martwią co z tym fantem odziedziczonym w spadku zrobić - wytłumaczyła, uśmiechając się zadziornie odrobinę, odgoniwszy smród pieluch z poprzedniej konwersacji. Przynajmniej taką miała nadzieję, bo ani to seksowne, ani apetyczne. - A przestałam bo... Nie wiem. Może pijarowiec ze mnie kiespki, a może malarka, ale nie sprzedawały się te obrazy, a mieszkanie samo się nie opłaci i.... Nie chciałam chyba ryzykować, bo im dłużej bym czekała, tym większe ryzyko, że skończyłabym na kasie w Wallmartcie czy coś - wyznała nieśmiało, oczy kierując na chwil kilka ku dołowi, jakby wstyd jej było, że tak szybko się poddała, no i znówże nastrój popsuła.
- Nie wiem czy bardziej sentyment, czy lenistwo sprawia, że jeszcze go mam - albo i to, że się nie znała, i być może powinna zasięgnąć rady eksperta, ale bała się, że potem wyjdzie z jakimś porsche albo ferrari, które będzie spłacać przez resztę życia. Cóż, akurat Effie była konsumentem idealnym, taką rybką co łykała wszystko co ładne i dobrze brzmiało. Jej zmora życiowa. Wystarczyło do sklepu po bułki i mleko wyjść, a wracała z jakimś wegańskim słoikiem, w etykietę zachwalającą wyborny smak substytutu spaghetti ubraną, a potem takie coś na patelnię wrzucała i tak paskudne było, że w koszu od razu lądowało. I zero nauczki, czy wyciągania wniosków.
- No bo to i racja, trzeba chwytać życie i w ogóle, ale co jeśli ja już się tyle nachwytałam, a i tak jak zwykle przez palce mi pouciekało? - pod włos go wzięła, bo co on teraz na to? Nie chciała wyjść na taką co się użala nad własnym losem, ale rozmowa zaczęła na niebezpieczne tory uciekać.
- Albo ratownika medycznego! - przyklasnęła aż w ręce, bo normalnie facet był genialny. Nie była co prawda jeszcze pewna, czy byłaby w stanie zmierzyć się z ludzką śmiercią, co defacto było nieodłącznym elementem tej pracy, ale równocześnie było to ekscytujące i mogła ludziom pomagać w znacznie większy stopniu.

william henderson
ambitny krab
nick
ODPOWIEDZ