lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
#4

Corvo miał za sobą trochę zalatany tydzień i potrzebował totalnego odmóżdżenia się. A jak miał się odmóżdżać to najlepszym towarzyszem do tego był jego najlepszy przyjaciel William. Nie wiem w sumie czy nasza relka rzeczywiście stanęła na byciu BFF, ale widocznie już nie mamy wyboru, bo postanowiłam. Męska decyzja, zupełnie jak ta męska gra. Już wczoraj w trakcie pracy Corvo powymieniał kilka smsków z Williamem i umówili się, że dzisiejsze popołudnie i wieczór spędzą razem. Zaplanowali typowe aktywności dla dorosłych facetów. Wspólne gotowanie, picie browarków, a później układanie puzzli. Corvo już dawno temu miał poprosić przyjaciela o to, żeby ten zdradził mu jakieś fajne tipy, które pomogą mu w przygotowywaniu jakiś niezapomnianych potraw. A przydałoby mu się skoro się zaręczył i powinien być mega fajnym przyszłym mężem.
-Dobra, to zaplanowałeś już co będziemy jeść? - Zainteresował się, bo nie będę kłamać, był fanem jedzenia. Wszedł do domu kumpla i położył na blacie w kuchni reklamówkę pełną browarów. Dzisiaj szykował się poważny chill. -Kupiłem takie puzzle. - Pokazał mu jakąś dziwną, przesadnie kolorową fantazję, która przedstawiała trzy galopujące konie. -O ja nie mogę. To jednorożce! - Zaśmiał się i pokazał Willowi rogi na pyskach koni. -Ale jaja. - Pokręcił głową i odłożył pudełko z puzzlami, a sam zajął się wkładaniem browarków do tej takiej przenośnej lodówki wypełnionej lodem. -A może po prostu zrobimy grilla? - Zapytał, bo tęsknym wzrokiem spojrzał na ogródek i zobaczył, że Will, jak typowy facet miał grilla. -Ale to ty gotujesz więc nawet nie będę się czepiał jak mi przyrządzisz pieczeń! - Szybciutko dodał, żeby nie wyszło, że Will ma coś zaplanowane, a tu wpada Corvo i co chwilkę mu te plany zmienia. Nie na tym miało polegać dzisiejsze popołudnie i wieczór.

william henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
#2

A William miał za sobą ciężki tyd…. mies…. pół rok…. no tak w sumie to ostatni rok był dla niego niezbyt fajny, mógłby być zdecydowanie o wiele lepszy. A teraz, z rozwodem na głowie, ostatnie czego potrzebował to rozmowy i myślenie o nim. Zamiast tego wolał się zrelaksować, uciec myślami i no kto jest lepszym towarzyszem w tym celu, niż właśnie najlepszy przyjaciel? Chociaż łatkę bycia najlepszym przyjacielem powinien chyba jednak dostać William tutaj, skoro akceptował jego związek, a potem rozstanie z jego siostrą. Nie żeby jakoś super się poczuł, jak się dowiedział o tym, ale… no dość szybko przeszedł z tym do porządku dziennego. W końcu Corvo wiedział doskonale, że jak skrzywdzi jego siostrę, to Will wie jak dobrze ukryć jego ciało, tak żeby nigdy nigdy go nie znalazł, hehe.
- Tak, jagnięcinę, sos z żurawinową nutą i ziemniaczki hasselback, wszystko pełne aromatycznych przypraw - wyjawił - mam też zimne piwo do kompletu - dodał, bo co to za męski wieczór bez alkoholu? Tradycji musi stać się zadość! Zadość to takie dziwne słowo, swoją drogą. - Mięsko już się przygotowuje, właśnie kroję ziemniaczki. A z czym te puzzle? - zapytał, bo chwilowo się skupiał, żeby dobrze pokroić. I tak, mógł dać sporo porad przyjacielowi, chociaż często działał trochę na wyczucie. - No wiesz, jak mogłeś nie zauważyć różnicy? To prawie jak pomylić osła i zebrę - rzucił, marszcząc brwi. Czy przyjaciel był tak rozkojarzony z konkretnego powodu? Will zdecydowanie był ciekaw, z jakiego!
- Możemy je tam zjeść. A poza tym jak ci się dom podoba? - zapytał, bo dopiero niedawno się tutaj wprowadził, po tym jak zostawił poprzedni dom swojej… żonie. I skoro zaczęli sprawę rozwodową, nie wiedział czy wciąż powinien tak o niej myśleć.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Gdyby to zależało tylko i wyłącznie od Corvo, to to MacLerie byłby już parę lat po ślubie z siostrą Williama. Kochał Zoyę do szaleństwa i planował z nią całe życie i wierzył, że była jego jedyną. A teraz jedyne co mu zostało to po prostu stwierdzać, że Zoya jest jego the one that got away. Kiedy się rozstawali to wzajemnie łamali sobie serca wierząc, że podejmują najlepszą decyzję dla każdego z nich. Związek na odległość nie miał prawa bytu. Nie kiedy oboje byli jeszcze młodzi i musieli się ograniczać dla drugiej osoby, która tkwiła na innym kontynencie w innej strefie czasowej. Nawet nie potrafili utrzymywać relacji telefonicznych, bo zawsze ktoś musiał się poświęcać i zarywać nockę, żeby pogadać z drugą osobą dłużej niż 15 minut.
-William... rozpieszczasz mnie. - Aż się złapał za brzuch i tym bardziej nie mógł się doczekać tego jedzonka. Sam sobie nigdy nie przygotowałby jagnięciny. -Nawet najlepsza randka nie przebije towarzystwa kumpla, dobrego jedzenia i zimnego piwa. - Dobra, pewnie trochę przesadzał, ale naprawdę cierpiał na niedosyt męskiego towarzystwa. A jego kumple z pracy do takich się nie zaliczali, bo to takie dziwne chlejusy, którzy pewnie zdradzają swoje żony przy każdej nadającej się okazji. -Pewnie mnie jakieś światło oślepiło w sklepie. To wszystko przez tą folię. - Zaczął zdrapywać folię z opakowania puzzli. Pewnie szukał wymówki, bo to jednak przypał pomylić konia z jednorozcem. Albo jednorożca z koniem. No bylo mu przykro. -Powiem ci, że mi się podoba. Jak dobrze wiesz jestem bardziej fanem mieszkania na łodzi, ale taki domek jest mega spoko. - Oczywiście Corvo cały czas trąbi o tym, że musi zainwestować w mieszkanie skoro już się zaręczył. No, ale wiadomo, kochał swoją łódź tak bardzo, że ciężko było mu zrezygnować. -Później chcę obejrzeć ten taras u góry! - Wycelował w kumpla palec i podszedł do niego. -Jak się ogólnie trzymasz? - Zapytał zatroskany.

william henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Plany sobie można robić, a w życiu… no w życiu to bywa różnie, Will coś o tym wiedział. Zawsze jak sobie coś poukładał i zaplanował, to… no trochę to trafiał szlag. I może i mógł winić w tym przede wszystkim siebie, zwłaszcza jak był młody, ale… zawsze o wiele łatwiej było winić cały świat. Swoją młodzieńczą złość, swoje głupie decyzje i wszystkie głupie zachowania zwalał na śmierć rodziców, na niezrozumienie przez społeczeństwo, na… no na ludzi. Ale skoro latka leciały, to musiał trochę zmądrzeć i przyjąć na klatę to ile spieprzył. I to, że najwyraźniej nie zamierzał się na tych błędach i wpadkach uczyć, skoro pozwolił aby jego małżeństwo się rozpadło. Corvo nie powinien szukać u niego porad, nie dostanie też u niego osądów. Nigdy nie wnikał kto dokładnie był winien, nigdy nie wymagał od nich żeby jakoś to przetrwali. To było ich życie. Mógł tylko uszanować ich decyzje.
- Kogoś muszę - rzucił, z lekkim uśmiechem. Oczywiście własnej żony już nie mógł, a… a o romansie z Effie jeszcze nikomu nie mówił. To była jedna noc, sam nie wiedział jak to właściwie powinien określić. I co z tym dalej będzie.
- Jeszcze trochę takiego chwalenia, a zacznę myśleć, że poderwałeś nieodpowiedniego Hendersona - rzucił, z lekkim rozbawieniem. Ale tak naprawdę to za tym tęsknił. Jakoś w ostatnim roku porzucił bardziej ambitne gotowanie, popadł w rutynę prostych posiłków i przestał się starać. I teraz wiedział jak wiele tracił. Czy to samo poczuje po rozwodzie, jak już podpiszą papiery?
- Chciałem koniecznie z balkonem, a ten ogród to dodatkowy plus. Poprzedni najemca zadbał o trawkę - pokiwał z lekkim rozbawieniem głową. To zaskakujące jak dobry humor miał w tym momencie, ostatnio nieustannie był ponurakiem. Chyba Corvo miał na niego sposoby, albo… .no albo to te jednorożce tak zadziałały.
- I nie nudzi ci się ta łódź? Nie brakuje ci takiego ogródka? W którym, swoją drogą, możesz nam zacząć przygotowywać talerze i sztućce. Pierwsza szuflada, a talerze są w tej szafce po lewej - wyjaśnił, bo cóż, trochę musiał popracować, zanim zjadł! I jak wiadomo, od pracy jest tylko lepszy apetyt.
Uśmiech jednak dość szybko zniknął z jego ust, kiedy usłyszał kolejne pytanie. Skończył obrabiać ziemniaczki i włożył je do piekarnika, myjąc zaraz potem ręce. - Może lepiej zobaczmy ten taras, co? - zaproponował, gotów żeby pójść na górę i pokazać przyjacielowi resztę domu.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Odwzajemnił uśmiech i przyglądał się przyjacielowi. Wszystkie związki, zerwania i złamane serca w życiu Corvo nie mogły się równać z tym przez co przechodził William. Decyzja o rozwodzie poprzedzona stratą dziecka to całkiem inny, wyższy poziom złamanego serca. Nigdy nie potrafił znaleźć słów, które mogłyby przynieść Willowi chociaż trochę otuchy.
-Tylko nie mów nic mojej ukochanej. – Zaśmiał się i w sumie na chwilę pomyślał o Zoyi, której w sumie nie widział od czasu ślubu Willa. Chciał go nawet o nią zapytać, ale uznał, że nie powinien się interesować. Will nie wspominał o niej w rozmowach z Corvo co dla niego było sygnałem, że u niej wszystko w porządku i nie ma co się denerwować. Poza tym MacLerie miał narzeczoną i to na niej powinien skupiać swoje myśli. Nie na byłych miłostkach, które nie wypaliły. Chociaż dobra, Zoya nie była jakąś byle jaką miłostką. Po prostu nie wypaliło.
-No wydaje mi się, że to trochę głupota w dzisiejszych czasach kupować dom bez ogródka albo balkonu. Albo mieszkanie bez balkonu. – Pewnie Corvo był fanem suszenia prania na zewnątrz, bo jednak takie pranie pachniało świeżością. –Ten dom to strzał w dziesiątkę. Trochę ci go nawet zazdroszczę. – Uśmiechnął się i rozejrzał po pomieszczeniu. Szkoda, że jego narzeczona nie była typem osoby, która chciałby swoje dorosłe życie po ślubie spędzić na łodzi. Corvo trochę przerażał fakt szukania mieszkania czy nawet domu. Może jednak stresowało go to, że już niedługo miał wziąć ślub.
-Nie. – Pokręcił głową. –Prawda jest taka, że jeszcze zanim się oświadczyłem to planowałem kupić sobie nieco większą łódź, a tą sprzedać. Wiesz… żeby móc wypływać na głębsze wody jak najdzie mnie ochota. - Corvo raczej traktował łódź jako dom i rzadko kiedy nią wypływał. A jak już wypływał to niezbyt daleko. –Jasne. – Zabrał się za szykowanie sztućców i talerzy i zaniósł je na ogródek. –No mam moje obozowisko, które trochę jest dla mnie jak taki duży ogród. – Był dumny z tego, że był właścicielem tego obozowiska. Gdyby nie to, że kochał swoją pracę to poświęciłby się temu całkowicie.
Uśmiechnął się smutno. –Ale i tak mi później odpowiesz na to pytanie. – Wycelował w niego palec. –Ale tak. Zobaczmy ten taras. – Zgodził się.

william henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
William starał się robić dobrą minę do złej gry przy przyjacielu. I chyba generalnie, na co dzień starał sie nad sobą nie użalać, skupiać na tym że ludzie dookoła rozwodzą się cały czas i świat się nie zatrzymuje. I nawet jeśli czuł się z tego powodu paskudnie, wiedział że to uczucie w końcu przejdzie, zwłaszcza jak będzie unikać rozmów o tym co boli. Tak jak po śmierci rodziców, unikał i unikał, aż w końcu minęło tyle lat, że był w stanie znowu wejść do wody i zająć się ich firmą. I to że sam z własnej woli zgłosił się do pracy jako podwodny łowca trupów, to przecież… no normalna sprawa, nie ma nic wspólnego z traumą z dzieciństwa i nieprzepracowanymi emocjami. Dlatego nie rozmawiał o tym na terapii, bo to przecież całkiem nie ma związku ze sobą!
- Twoja tajemnica jest u mnie bezpieczna - zapewnił go. Jak każda. Tak samo jak tajemnice Zoyi. Nie rozmawiał z nimi o nich, bo nie zamierzał się wtrącać. I za bardzo nie wiedziałby co powiedzieć, ewidentnie nie był żadnym autorytetem w kwestii związków i relacji międzyludzkich.
- Tak, Twój ogródek też jest całkiem spory, tylko trochę mało prywatny. Jak zostawisz na nim grilla na noc albo meble ogrodowe, możesz ich rano nie znaleźć - zauważył z półrozbawionym uśmiechem. Uważał że mieszkanie na łodzi to fajna przygoda, ale.. no tak na wakacje. Ale nie będzie mówić przyjacielowi co ma robić. Mógł co najwyżej zawsze oferować mu swój pokój gościnny, jak przyjdą jakieś sztormy i huragany, bo skoro wzburzone morze już zabrało mu rodziców i to obu za jednym zamachem, to Corvo chyba nie będzie go narażać na taką samą utratę przyjaciela. Byłby kiepskim psiapsiem gdyby tak zrobił!
- No a co teraz? Wesele na niej? - zapytał, zaintrygowany. Niby się rozwodził, ale nie chciał żeby przyjaciel myślał, że słowo na ‘ś’ albo ‘w’ nie może paść między nimi. Wręcz przeciwnie, czekał na to oficjalne zapytanie o bycie świadkiem, co nie. Bo chyba jeszcze go nie dostał…
- A co z łazienką, która się nie kiwa na falach i z łóżkiem, którego trudno spaść? - dopytał jeszcze, bo to też były ważne elementy wygodnego życia we własnym domu. No i możliwość prostowania się, bez obaw że się uderzy w sufit, wygodniejsze schody do schodzenia, kuchnia w której można gotować i nie obawiać się rozlania… niby jak łódka jest przycumowana to jakąś tam stabilność ma, ale nie taką samą, jak dom na twardym podłożu.
- Najpierw mnie upij - poprosił ładnie, zaglądając do tego jak się robi ich jedzonko, sprawdzając czas, a potem prowadząc go na górę. - Tutaj zostaje pokój gościnny i łazienka dla gości, nie będę tego zmieniać, więc jak ci się znudzi kołysanie do snu, zawsze możesz wpaść na odpowiedni nocleg - przyznał, a potem wskazał ręką na szklane drzwi - a tu jest mały balkon, jeszcze nie wiem czy zrobię tu miejsce do picia kawy w trakcie deszczu, czy jednak jakąś siłownię na dworze - przyznał, pokazując mu jak ten balkon wygląda. Do tarasu dojdą za moment. I póki co Will nie planował dużej parapetówki, bo… no nie wydawało mu się to zbyt odpowiednie, skoro się rozwodził.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Uśmiechnął się w podziękowaniu. William był dla niego jak rodzina. Napisałabym, że jak brat, którego nigdy nie miał, ale tak się składa, że Corvo będzie miał brata. Ale no Corvo nie zamieniłby Willa na nikogo innego. Poza rodziną nie miał nikogo mu bliższego. Mógł mieć tylko nadzieję, że Will żywi w stosunku do niego te same uczucia. A wierzył, że tak jest, bo jednak mimo rozstania z Zoyą, Will kontynuował bycie jego przyjacielem. Nie porzucił go tak jak Zoya. Chociaż Zoya też go nie porzuciła. Oboje doszli do wniosku, że związek na odległość jest zbyt męczący dla każdego z nich.
-Słuchaj… kiedyś sobie wywiesiłem pranie na mojej łodzi. Dosłownie było na terenie mojej łodzi. Moje gacie. A ktoś w nocy i tak mi to podpierdzielił. – Oczywiście wykluczył opcję, że mógł zawiać mocniejszy wiatr i po prostu jego gacie wylądowały w wodzie. Łatwiej się zakładało, że ktoś je po prostu podwędził. Dodatkowo Corvo miał z tego małą anegdotkę, którą zawsze mógł się podzielić. –Jak mieszkasz na łodzi to cały świat jest twoim ogródkiem. – Podzielił się jakąś posraną mądrością. Równie dobrze mogło się to odnosić do ludzi bezdomnych co nie do końca było w sumie śmiesznym żartem, no ale Corvo nie zawsze miał dobre wyczucie. No i jasne, że skorzysta z sypialni gościnnej kumpla jak będzie groźba jakiegoś sztormu. Nigdy w życiu nie naraziłby Willa na stratę przyjaciela.
Spojrzał na Hendersona unosząc brwi. –Dobra… nigdy o tym nie pomyślałem, ale ślub na łodzi brzmi zajebiście. – Oczywiście tylko dla niego. Rowan, jak każda kobieta, wolałaby mieć ładny ślub, a nie jakąś dziwną ceremonię na łódce przyszłego męża, który ma na jej punkcie dziwną obsesję. –Rowan na bank się nie zgodzi. – Dodał, bo znał ją na tyle, żeby wiedzieć, że nie wchodziło to w grę. –W przyszłym tygodniu będziemy coś oglądać. – Wyjaśnił, żeby nie było, że będzie namawiał swoją przyszłą żonę na mieszkanie na łajbie. I tak, Corvo jeszcze nie poprosił Willa o bycie świadkiem, ale oczywiście, że to zrobi. Pewnie głupio założył, że WIll wiedział, że będzie jego świadkiem.
-Taki jest cel dzisiejszego spotkania. Upijmy się. – Uniósł swoje piwko w toaście i nawet upił parę łyków. Zajrzał do pokojów, które pokazywał mu przyjaciel. –Szczerze? Już mam ochotę się tutaj położyć. – Wszystko wyglądało bardzo przyjemnie i nawet Corvo się ucieszył, że Will zaproponował mu coś takiego. To miłe. –Wiesz, że jak zrobisz tutaj siłownie to wtedy wyjątkowo często będę korzystał z tego pokoju gościnnego. – Corvo lubił dbać o swoje ciało, lubił ćwiczyć, więc jakby Will zapraszał go na wspólne treningi to nie odmówiłby ani razu.

william henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Will na pewno nie byłby aż tak wylewny w słowach, bo on generalnie nie należał do wylewnych i otwartych ludzi, ale doceniał przyjaźń Corvo! I prawdę mówiąc to chyba Will po prostu był taką osobą, która miała bardzo ziomków i kumpli, ale takich prawdziwych przyjaciół niezbyt wielu. W większości przez to, że po prostu nie był otwartym, ciepłym typem, a właśnie zamkniętym w sobie facetem, który miał za sobą sporo buntowniczych lat, zwłaszcza nastoletnich. Więc dopiero jego związek z Zoyą i konieczność spojrzenia na niego jak na potencjalnego przyszłego członka rodziny, trochę go otworzyła na nową przyjaźń. A jak już dał mu szansę i się zaprzyjaźnił, to szkoda marnować okazję i ten cały wysiłek! I tak został w jego życiu jako bardzo ważny bro. I tak, on brata nie miał, więc odkrył zastępstwo i widocznie mu się spodobało.
- Pewnie jakiś pijany człowiek się kąpał i pomylił ze swoimi - zauważył, a potem przechylił lekko głowę w bok - myślałem że słyszysz że ktoś ci chodzi po łodzi… jesteś pewien, że ci tych spodni nie zwiało, albo jakiś zwierz ich nie porwał? - zapytał, bo to jednak Australia, różne dziwne stwory tam mieli. I pająki, które też były sporych rozmiarów, więc na spokojnie by się w takie spodnie zmieściły, heh. I dlatego Will wolał spać w miejscu, gdzie ma siatki w oknach, a nie otwartą łódkę, na którą wszystko może wejść.
- Tak, co prawda wielu gości się tam nie zmieści, ale hej, skromne wesele też jest fajne. Albo takie z młodymi na łodzi, świadkami i najbliższą rodziną, a resztą gości na brzegu. Można zacumować w jakiejś malowniczej okolicy, przyozdobić pomost, rozpalić ognisko na plaży… - wymienił bo cóż, sam się hajtał kilka lat temu, jeszcze pamiętał różne opcje i scenariusze, które wtedy przeglądali i rozważali. Chociaż oni nie szaleli z takim ślubem na wodzie akurat.
- Może jakoś ją przekonasz - dodał, bo kto wie? Może go ukochana zaskoczy? Tak samo jak Corvo jak wiadomo miał dla niej różne niespodzianki, heh.
- I co, moją dzielnię też rozważasz? Słyszałam że jest kilka wolnych domów w okolicy - dodał, ciekaw czy przyjaciel o tym myślał, czy jednak woli się gdzieś inaczej zadomowić. Inna sprawa, że nie zaszkodzi zobaczyć co tutaj mają, zawsze mogą wybrać inną okolicę.
- To są właśnie zalety mieszkania w miejscu, które się nie buja na fali - wyjaśnił z rozbawieniem, a potem pokiwał głową. - Może kiedyś zamówię jakiegoś projektanta żeby to odnowić, ale teraz nie chce mi się bawić w generalne remonty - przyznał szczerze. - Zrobiłem kuchnię i już to mnie zmęczyło - dodał, mrużąc lekko oczy. Stara była brzydka i niefunkcjonalna, a tak nie można żyć, zwłaszcza jak się jest kimś, kto jednak lubi gotować.
- Jeszcze trochę i się do mnie wprowadzisz, a nie wiem czy Rowan to ucieszy - rzucił z rozbawieniem, a potem przeszedł po schodach i otworzył drzwi na taras, który był wisienką na torcie w tym domu. On i balkon to główne powody przez które się Will na to lokum zdecydował.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Corvo miał dokładnie tak samo. Spędzał po pracy czas ze znajomymi z pracy, ale to byli zwykli koledzy czy ziomkowie, z którymi czasami się wychodziło na piwo. Jeśli chodziło jednak o prawdziwych przyjaciół to miał ich niewielu. Właściwie to William był takim, który zasługiwał u Corvo na bezgraniczne zaufanie. Często nawet żałował, że nie zostali braćmi i że związek Zoyi i Corvo nigdy nie wypalił. W sensie, oboje dobrze wiedzą, że ten związek by wypalił, ale pokonała ich po prostu odległość, z której żadne z nich nie potrafiło zrezygnować.
Zmrużył oczy zastanawiając się czy wyjaśnienie Williama mogło mieć sens. –No cóż… przynajmniej były to czyste gacie. – Chyba bardziej martwiące byłoby gdyby ginęła mu brudna bielizna. Pewnie wtedy zmieniłby nawet miejsce postoju swojej łodzi, albo po prostu by ją sprzedał. Chociaż to drugie było bardzo mało prawdopodobne. –Mieszkając na łodzi nie możesz być pewien niczego. Nigdy. – To było takie trochę niebezpieczne i sam Corvo pamiętał jak musiał się przyzwyczaić do spania przy dziwnych dźwiękach. Woda i skrzypienie łodzi nie pomagało przy zasypianiu. Nawet jak się było dosyć odważnym facetem. Nawet jakby Corvo odpłynął sobie gdzieś dalej od portu to i tak bałby się tam spać i musiałby się przyzwyczajać.
-Kurde. To brzmi jak dobrze, że mam ochotę cię zaprosić na moje spotkanie z Rowan, żebyś jej przedstawił tą wizję. – Pewnie Corvo jakby miał powtórzyć słowa przyjaciela to zacząłby się gubić i przedstawiłby to tak, że Rowan musiałaby się nastawić na wizję brzydkiego i tandetnego wesela. Ale to co powiedział Will brzmiało ładnie. –Kurczę. Nawet jakbym miał tam być tylko ja, Rowan, ty oczywiście jako mój świadek i ktokolwiek byłby świadkową Rowan. Dla mnie byłoby to wesele idealne. – Nie potrzebował tabunu gości, chociaż wiedział, że Nina i Neville chcieliby tam być. Tak samo rodzice Corvo. –Może mi się uda. – Zmarszczył brwi, bo nie był co do tego pewien. W ostateczności użyje argumentów, że ten ślub jest też dla niego, a nie tylko dla niej. Chociaż też nie sądził, żeby Rowan była jakąś bridezillą.
-Tak. Myślałem o twojej dzielnicy. – Pokiwał głową. –Zwłaszcza teraz jak miałem też okazję obejrzeć jeden z domów od środka. Podoba mi się. – Pewnie Corvo myślał też trochę o tym, że będą się starać o jakieś dziecko. A taki domek, z niewielkim ogródkiem wydawał się być spoko miejscem do wychowywania dziecka.
-Tak gadasz, a jestem pewien, że chciałbyś zobaczyć jak to jest mieszkać na łodzi. – Wycelował w niego palec i upił trochę piwa. –Ale spoko, jak już kupię coś na lądzie to pozwolę ci skorzystać z mojej łodzi. – Klepnął kumpla w plecy. Corvo wierzył, że naprawdę każdy facet powinien spróbować mieszkania na łodzi. Czemu? Nie wiedział. –No nie dziwię się. Ale kuchnia to jednak priorytet, jeszcze jak ty lubisz gotować to chujnia jakbyś miał brzydką, albo mało funkcjonalną kuchnie. – Poza tym nie pasowało do Williama mieszkać w jakimś brzydkim domu.
-Pewnie nie byłaby tym zachwycona. – Bo pewnie Rowan nie była nawet zachwycona tym, że są już narzeczeństwem, a jeszcze nie mieszkają razem. –O kuźwa… coś pięknego. – Skomentował taras i zaczął się nad nim rozpływać i przechadzać.

william henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
To prawda, jeśli znajdzie się takiego brata albo taką siostrę z innego rodzica, to trzeba się go trzymać. Will pewnie właśnie jego wybrał jako świadka na swoim ślubie, no i będzie miał nadzieje, że jego rozwód nie jest jakąś złą wróżbą dla niego i Rowan. Oczywiście ni chuja nie wierzył w takie przesądy i nawet mu takiej głupoty nie podpowie, no ale wiadomo, chodzi o to że życzył im szczęścia, bo wydawali się razem właśnie szczęśliwi. A co jak co, ale zarówno jemu jak i Zoyi życzył szczęścia, tylko.. no wierzył, że jak raz coś nie wyszło, to nie ma co tego naprawiać. Nie bez powodu się rozwodził bez chociaż próby odbudowania małżeństwa, co nie.
- Chyba nie chcę kontynuować tej rozmowy… - rzucił po chwili, bo jednak zastanawianie się kto i jak nosi jego stare i brudne gatki.. to chyba było za dużo na męską przyjaźń! I pokiwał powoli głową, bo tak, zdecydowanie nie chciał się w to zagłębiać. I tak, gubienie brudnych gaci byłoby bardziej kripi. Jeszcze kwestia tego, że pewnie na łódce nie miał pralki, więc ktoś by je musiał kraść z kosza albo z pralni…
- Ale to całkiem niezła przygoda. Czasami się zastanawiam nad dłuższym rejsem, ale… - pokręcił głową. Nie musiał mówić “ale co”, bo Corvo doskonale wiedział jak zginęli jego rodzice i że taka podróż byłaby trudna dla niego, jak i dla jego sióstr.
- O nie, to ty masz tutaj zgrywać romantycznego narzeczonego, ja ci mogę co najwyżej podpowiadać do ucha - zauważył z lekkim rozbawieniem i pokiwał głową, bo hej, od ślubów lepiej jak się będzie trzymać z daleka, skoro swojego nawet porządnie nie zakończył.
- Wielkie wesela są przereklamowane. Żałuję że miałem takie duże - przyznał szczerze i westchnął. - Ale wiesz jak to jest, pierwsze w rodzinie od długiego czasu, więc każdy chciał się wybrać, a te dwie nie odpuszczały i chciały się bawić na dużym weselu - wywrócił oczami, mając na myśli oczywiście swoje siostry. Will tam miał niewiele do gadania przy weselu, większość ogarniała Prim, a kiedy pytała go o zdanie, to je wyrażał. W końcu to powinien być dzień panny młodej, a pan powinien się jak najmniej wtrącać. I za wszystko płacić, co mu nie przeszkadzało.
- I jest cicho, jest mniej dzieciaków niż w Fluorette i nie zauważyłem żeby było specjalnie imprezowo u sąsiadów. Nie ma też krokodyli, trochę pająków, ale da się przeżyć. Za to koale i kangury zostawiają nas w spokoju, zbyt ciasne zabudowania dla nich - dodał, tak w ramach dobrej reklamy. Nie narzekałby z przyjacielem kilka domów dalej. Właściwie to.. chyba tego potrzebował. Dopiero co się tutaj wyprowadził, a wcześniej mieszkał ciągle z Prim. Przed związkiem z nią też miał dłuższy związek, więc musiał się uczyć od nowa życia solo. I wypełniania ciszy w czterech ścianach.
- Chyba przegapiłem swój moment na zostanie szalonym marynarzem. Albo dopiero nadejdzie… - rzucił, mrużąc lekko oczy - no wiesz, rozwód, rozstanie, zapuszczenie brody i zamieszkanie na łodzi brzmi jak klasyczne rozwiązanie - dodał, gdyby nie wiedział o czym mówił. A wyprowadzenie się do domu powinno być kolejnym krokiem do wyjścia z… no żałoby trochę. I pożegnania się z bólem po rozstaniu. A tego chyba jeszcze Will do końca nie czuł, więc może nie wszystko jest stracone i dopiero wpadnie w mode smutnego żeglarza.
- Chyba zrobię też taki kącik na ogrodzie, z dużym grillem i kamiennym piecem do pizzy - przyznał, mrużąc lekko oczy. Tak, musiał to urządzić po swojemu, a im więcej miał do urządzania, tym mniej myślał o problemach. Same plusy!
- Jak już się zdążyłeś pozachwycać, to możemy iść jeść, bo zgaduję że już powinno być dobre - przyznał i zszedł na dół żeby się upewnić.
happy halloween
-
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Beauty doesn’t die, it is forgotten. Our love will never die because what was once beautiful will always be. However, I refuse to let it be forgotten.
Corvo również nie wierzył w takie przesądy. Nie chciał być tutaj też jakiś niemiły twierdząc, że wszystkiemu winna jest Prim, ale no tak gdzieś troszkę sądził. Głównie dlatego, że jednak to William był jego przyjacielem i nawet nie musiał się stawiać po którejś ze stron. Naturalne było to, że zawsze stanąłby po stronie Hendersona. Nawet jakby to Will był wszystkiemu winny to Corvo stałby przy nim i pomagał kumpla wybronić i wybielić. Tak bardzo kochał Williama. Pewnie regularnie wysyłał Willowi mmsy z memami z Szybkich i Wściekłych, że najważniejsza jest rodzina.
MacLerie wybuchnął śmiechem i klepnął kumpla w plecy. –Dobra, zobaczymy jak już się trochę upijemy. – Aczkolwiek sam Corvo liczył na to, że nikt do tego tematu nie wróci. Nie chciał gadać z kumplem o brudnych gaciach. Nawet męskie przyjaźnie miały swoje limity.
-Wiem. – Odparł trochę przygnębiony i zaczął nienawidzić siebie za to, że pierdolił o swojej łódce nie myśląc o tym, że rodzice Williama, Zoyi i Sinead zginęli właśnie w takich okolicznościach. –Porzućmy ten temat. – Zaproponował, bo jednak nie chciał, żeby ten wieczór był wieczorem przygnębień. Mieli się dobrze bawić!
-Dobra. Takie rozwiązanie mi pasuje. – Lepsze to niż nic. A Corvo nie chciałby pierdolnąć czegoś nieodpowiedniego. Jeszcze Rowan by z nim zerwała i nie doszłoby do żadnego ślubu.
-No ja to bym właśnie wolał takie mega skromne. Chociaż wiem, że moja szkocka część rodziny raczej by na to nie poszła. Pewnie tylko czekają na okazję, żeby przylecieć do Australii, a mój ślub jest idealną okazją. – Skrzywił się trochę. Część rodziny od strony taty była potężna i wszyscy byli dosyć mocno ze sobą związani. Nawet jak ze sobą nie gadali. Dobrze, że poza rodzicami swojej matki, Corvo nie poznał hiszpańskiej części rodziny. Jeszcze tego by brakowało, żeby i oni zwalili się do Australii. Ludzie, których nie znał, a którzy na pewno się obrażą o brak zaproszenia na ślub. O ile oczywiście istnieli. –Ja tam też dobrze się bawiłem na twoim weselu. – Powiedział smutno. Przykro było patrzeć na to, że Will i Prim się rozeszli kiedy jeszcze niedawno byli tacy szczęśliwi.
-Dobra. Zdecydowanie będę o tym gadał z Rowan. – Teraz jak już Will tak wszystko zareklamował to Corvo chciał tutaj mieszkać i nawet nie dopuszczał do siebie innej możliwości. Wiedział, że gdyby Rowan miała możliwość zamieszkania blisko jakiejś przyjaciółki to zrobiłaby to bez wahania. Corvo chciał mieć to samo. Chciał mieszkać niedaleko Willa.
-Mam nadzieję, że jednak do tego nie dojdzie. – Posłał mu lekki uśmiech. –Brzmi trochę jakbyś chciał się odseparować. I rozumiem to. Nie oceniałbym cię, ale… jednocześnie nie chciałbym żebyś został samotnym marynarzem. Może miejmy nadzieję, że klasyczne rozwiązanie nie jest dla ciebie, co? – Zaproponował.
-Zrób to, a będę się widywał z tobą częściej niż z Rowan. – Niby żartował, ale też tak trochę nie. Przychodziłby tutaj do Willa na pizzę i grilla. –Zdążyłem, ale będę wielbił wspomnienie tego widoku przez następne kilka tygodni. – Musiał zapamiętać ten taras, żeby sprzedać później ten pomysł Rowan. Zszedł zaraz za kumplem i patrzył czy może mu w czymś pomóc. –Pachnie zajebiście. – Złapał się za brzuszek.

william henderson
przyjazna koala
alemalpa#7279
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
To byłoby nie do końca na miejscu, gdyby wygłaszał jakieś wielkie przemowy, skoro przyjaźnił się z Willem mimo rozstania z jego siostrą. Czasami żeby przyjaźń dobrze działała, trzeba po prostu być obok tej drugiej osoby, nie oceniając jej wyborów romantycznych i nie wtrącać się, jeśli nie padła o to wyraźna prośba. A Will nigdy nie chciał, żeby ktoś wybierał strony, krytykował jego lub Prim. Był osobą skrytą i trzymał takie rzeczy dla siebie, unikając rozmów o tym nawet z własną siostrą. A przynajmniej póki co tak miał, W końcu po raz pierwszy się rozwodził i cóż, dotychczasowe złamane serca jednak przydarzały mu się w innych momentach w życiu, może tym razem inaczej zareaguje za miesiąc, albo rok. I Corvo musi poczekać i sprawdzić co się stanie za jakiś czas. A poza tym Henderson doceniał przyjaciela i jego memy.
- No - pokiwał głową, bo tak… nie musiał tego mówić na głos. I nie winił go. Tutaj każdy miał łódkę albo lubił na niej pływać. Will też w pracy czasem na jakiejś musiał się pojawić. Ale ignorował te wszystkie bolesne aspekty i udawał, że nic go nie rusza. Tylko przy przyjacielu nie chciał już udawać.
- Wiesz, najważniejsze pytanie czy ty ich chcesz. Wybierz tych, których lubisz, a potem zwal na Rowan ograniczenie ilościowe - zaproponował z rozbawieniem. Jeśli części tamtej rodziny i tak często nie widywał, to nie powinni oczekiwać jakichś wielkich zaproszeń. Zwłaszcza że to jednak Australia, trzeba mieć wizę, no i tyle kilometrów przelecieć, trochę słabo oczekiwać od tych wszystkich gości, że tyle wysiłku i kasy włożą w taki wypad. I w sumie Will dramatyzował, bo nie miał wielkiego wesela, było całkiem skromne, ale i tak uważał, że za duże. Nie było w jego stylu.
- Tylko te wszystkie przysięgi trochę… no nie wyszły - rzucił, bo chyba mu to nieco ciążyło. Skoro już się zadeklarował, że będzie ją kochać i szanować, i że jej nie opuści aż do śmierci.. a tak naprawdę poddał się po prostu po trzech latach to cóż.
- Po prostu przyznaj, że jeśli nie możesz być moim majtkiem na pokładzie, to nie chcesz żebym w ogóle był piratem - rzucił cicho, a potem pokiwał powoli głową. Niech Corvo doceni jego próbę obrócenia tego w żart, nawet jeśli w taki bardzo nieśmieszny.
- Wiesz że możesz zabrać ją tutaj ze sobą? Zaraz będziecie małżeństwem, zmienicie się w jedną osobę - pokiwał głową, unosząc brwi. Może i nie powinien o tym mówić w taki sposób, ale nieważne. - I wygląda, że jest gotowe - ocenił i zabrał się za nakładanie na talerze, oczywiście jak w fancy restauracji, bo wiedział dokładnie jak. - Pewnie też gotuję lepiej niż Twoja przyszła żona, więc jeszcze trochę i zamiast się wprowadzać po sąsiedzku, pewnie się tutaj spróbujecie rozgościć - zauważył, chociaż nie mógłby chyba tego hejtować! Z samą Rowan pewnie byłoby dziwnie na początku, ale pewnie też wolała mieszkanie ze współlokatorem, niż na łodzi. Zwłaszcza z takim jedzeniem, które właśnie Will postawił na stole.
happy halloween
-
ODPOWIEDZ