lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
four

Z uwagi na fakt, że zbliżał się termin oddania projektu, Lachlan miał całą masę pracy. Spędzał w biurze długie godziny i dopieszczał wszystkie wizualizacje, by pokazać swój projekt z jak najlepszej strony. Nie obawiał się o to, że budynek mógłby się nie spodobać klientowi. Zbyt długo ustalali wszystkie szczegóły, by teraz mogło dojść do takiej kuriozalnej sytuacji.
Dzisiejszego dnia musiał ponownie poprawić mniej wymagające wizualizacje, które miała zrobić nowa dziewczyna – praktykantka świeżo po studiach. To nie pierwszy raz kiedy, zdaniem Harwooda, robiła coś nie tak, jak należało. Terminy goniły, więc mężczyzna postanowił zrobić poprawki własnoręcznie, dzięki czemu będzie miał pewność, że wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik.
W oczekiwaniu na wyrenderowanie się wizualizacji o wysokiej rozdzielczości, siedział ze słuchawkami na uszach i wybijał palcami rytm jednej ze swoich ulubionych piosenek. Dopiero zerkając na zegarek zorientował się, że było naprawdę późno – powinien skończyć pracę prawie półtorej godziny temu. W procesie dopieszczania wizualizacji nie zorientował się nawet, że inne osoby już dawno opuściły biuro. Pośpiesznie dokończył ostatnią rzecz, a potem zaczął zbierać się do domu. To nie pierwszy raz, gdy Lachlan robił nadgodziny: bardzo często zdarzało się, że w sytuacji, w której był naprawdę dumny ze swojego projektu potrafił pracować do późna i wcale nie odczuwał zmęczenia.
Wsiadł w samochód i zanim ruszył, napisał sms’a do narzeczonej. W jego treści zawarł, że już wraca i wysunął propozycję, że może dzisiejszego dnia zrobią sobie wieczór przy filmie i dobrym jedzeniu z ich ulubionej restauracji. Nie czekając na odpowiedź, odłożył telefon na siedzenie pasażera i ruszył do domu. Droga zajęła mu chwilę, lecz wreszcie zapakował auto na podjeździe, zgarnął swoje szpargały i przekroczył próg ich domu.
– Marceline? – rzucił w przestrzeń. Nie słysząc odpowiedzi, ruszył w głąb domu. Pierwszym miejscem, w które się udał był salon i to właśnie tam zastał swoją kobietę, która wydawała się spać. Ukucnął obok niej i delikatnie pogładził jej policzek. – Hej. – przywitał się, delikatnie muskając jej usta. Posłał narzeczonej szeroki uśmiech, a potem podniósł się i poszedł do kuchni, by napić się wody. – Widziałaś mojego smsa? – zapytał, otwierając lodówkę, z której wyjął butelkę. Nalał sobie wody do szklanki, a później wypił praktycznie całą jej zawartość. Odstawił szkło do zlewu i zaraz znów był przy Marceline. Usiadł na kanapie i podłożył sobie ręce pod głowę, bo dopiero teraz odczuwał zmęczenie związane z pracowaniem do późna.

Marceline Rockwell
sumienny żółwik
-
grafik komputerowy — gdzie bądź
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
nie potrafiąca usiedzieć na tyłku graficzka zajmująca się głównie reklamą i PRem; kolejny raz wróciła do miasta po latach włóczenia się po świecie
001.

Była coraz bardziej zmęczona niemalże ciągłym siedzeniem w domu i pracą z najwygodniejszej kanapy na świecie - wspólnie wybranej przez ich dwójkę kanapy; owszem, jeździła często na spotkania dotyczące kolejnych zleceń i kampanii, jednak większość jest zleceniodawców stanowiły zagraniczne marki, z którymi rozpoczęła współprace jeszcze podczas tułania się po świecie dogrywała najistotniejsze szczegóły jedynie mailowo i podczas telekonferencji. A z każdym dniem spędzonych na pracy w czterech ścianach czuła jak coraz bardziej zaczynał doskwierać jej osiadły tryb życia - nie przywykła do spędzania większości czasu w Lorne Bay i zapewne gdyby Lachlan mógł pracować poza biurem na dłuższą metę zrobiłaby wszystko byleby tylko wyrwać się z miasta na kilka długich miesięcy, które spędziliby na przykład w Europie. Może dlatego ostatnio bywała trochę zbyt nerwowo reagowała na najdrobniejsze spięcia pomiędzy nią a Harwoodem.
Zamknęła komputer lekko trzaskając ekranem i zerknęła na wyciągniętego nieopodal jej biurka Batmana. Podniosła się z fotela doskonale wiedząc, że nie powinna spodziewać się punktualnie Lana w domu, dlatego też przebrała się w coś luźniejszego i zabrała psa na krótką przebieżkę. Pięć mil w towarzystwie dalmatyńczyka w pełnym słońcu wymęczyło ją wyjątkowo mocno - po powrocie do wciąż pustego domu wzięła jedynie szybki prysznic i przywdziewając jego starą, mocno spraną festiwalową koszulkę wyciągnęła się na kanapie… Nie doczekując powrotu narzeczonego z pracy. Dopiero wyrwana ze snu delikatną pieszczotą, rozchyliła powieki dostrzegając mężczyznę kucającego przy miękkiej kanapie i uśmiechnęła się zaspana.
- Dzień dobry - wymruczała wprost w jego usta odwzajemniając pocałunek i podciągając się na dłoniach do góry, oparła się plecami o materiałowy zagłówek. Przez moment powiodła wzrokiem za Lachlanem, który skierował swoje kroki do kuchni nim nie zajął miejsca zaraz obok niej. - Nie? - sięgnęła niemalże natychmiast po telefon, odczytując wiadomość. Uśmiechnęła się pod nosem i wyprostowała nogi wciskając je bezczelnie na jego uda, dzięki czemu mogła umościć się jeszcze wygodniej.
- Zamknąłeś w końcu tamten nieszczęsny projekt osiedla? - zapytała szczerze zainteresowana - uwielbiała słuchać jak zaangażowany w swoją pracę Lan opowiadał jej o zaplanowanych inwestycjach, gotowych wizualizacjach i czasem narzekał na współpracowników… Ale też chociażby dlatego, że wtedy ona i Batman odzyskaliby go niemalże na wyłączność. Albo przynajmniej poświęciłby im choć trochę więcej czasu.

Lachlan Harwood
wystrzałowy jednorożec
:>
może kiedyś 8)
lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
Lachlan również od jakiegoś czasu myślał o tym, by wyjechać na wakacje. Co prawda kilkumiesięczna podroż nie wchodziła w grę, bo wciąż musiał pracować, jednak 2-3 tygodnie wydawały się być dobrym kompromisem, który pozwoliłby wyrwać się z miasteczka. Harwood od dawna marzył o tym, by wyjechać do Europy i odwiedzić Portugalię. Kraj wydawał mu się być idealną przystanią do odpoczynku i złapania oddechu przed powrotem do codzienności w Lorne Bay, która obfitowała w przygotowania związane ze ślubem oraz pracę w biurze architektonicznym.
Uśmiechnął się szeroko i deliktnie pstryknął Marceline w nos. Zaraz potem skupił swoją uwagę na Batmanie, bo zwierzak domagał się czułości od właściciela. Pogłaskał psa i nie miał nic przeciwko temu, gdy Batman zaczął lizać go po rękach. Lan miał świadomość, że przez ostatnie dni nie poświęcał psiakowi tyle czasu, ile by chciał, jednak nie do końca miał na to wpływ. Wiedzial, że musiał dopiąć wszystko na ostatni guzik w pracy, więc jego czas wolny skurczył się do minimum.
– Koniecznie musisz go zobaczyć. – odparł wesoło. Gdy tylko narzeczona wyciągnęła swoje nogi, zaczął gładzić je ręką. Naprawdę lubił drobne czułości i cieszył się, że dzisiejszego dnia było dobrze. Ostatnie spięcia sprawiły, że chodził naprawdę zestresowany, więc odetchnął z ulgą na samą myśl o tym, że mieli spędzić wieczór przyjemnie. – Może jakieś burgery? – zapytał, utkwiwszy wzrok w kobiecie.
Słysząc pytanie narzeczonej, pokręcił przecząco głową. – Dopiero powoli kończę wizualizacje. Dzisiaj musiałem zostać trochę dłużej, bo praktykantka, która miała dopracować rendery pomyliła warstwy w Photoshopie. Jak to zobaczyłem, to się trochę podłamałem, bo mamy naprawdę mało czasu do spotkania z klientem, a jestem bardziej niż pewien, że nie byłby zadowolony z tego, jak to teraz wygląda. Takie wizki raczej odstraszyłyby mieszkańców. Z resztą, pokażę ci to. – powiedział, wyciągając telefon. Odnalezienie odpowiedniego zdjęcia zajęło mu chwilę, lecz gdy w końcu mu się to udało, podsunął telefon Marceline. – Chciała zostać i mi pomóc, ale wysłałem ją do domu, bo wydawało mi się, że będzie z niej więcej problemów niż faktycznej pomocy. Jak dasz w lewo, to możesz porównać z tym, jak to poprawiłem. – dodał, uśmiechając się niepewnie. To nie pierwszy raz, gdy radził się ukochanej, czy podobały się jej dane wizualizacje. Czasami spędzał nad czymś zbyt dużo czasu przez co patrzył na projekt tylko z jednej perspektywy. Lan miał świadomość, że nie do końca powinien dzielić się renderami ze swoją narzeczoną, ale przecież był bardziej niż pewien, że ukochana nie sprzeda go konkurencyjnej firmie; gdyby ona miała jakiś problem w swojej pracy Harwood starałby się jej doradzić, a nie jej zaszkodzić, bo tak właśnie działał związek.
Uświadomiwszy sobie, że się trochę rozgadał, posłał Marceline przepraszający uśmiech. – Jak ci minął dzień? – zapytał, układając się wygodniej na kanapie. Najchętniej wcale by się z niej nie ruszał, bo był padnięty.

Marceline Rockwell
sumienny żółwik
-
grafik komputerowy — gdzie bądź
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
nie potrafiąca usiedzieć na tyłku graficzka zajmująca się głównie reklamą i PRem; kolejny raz wróciła do miasta po latach włóczenia się po świecie
Trzy tygodnie w podróży wydawały się Celii zaledwie mrugnięciem oka, jednak z pewnością przyjęłaby nawet ten krótki urlop z wdzięcznością. Szczególnie, gdyby dzięki temu mogliby poświęcić sobie sto procent uwagi - nie myśleć o ślubnych przygotowaniach, liście gości czy kolejnych projektach związanych z pracą - zwiedzić (być może portugalskie wybrzeże) kawałek Europy, posurfować czy powylegiwać się na sypkim piachu pozwalając by słońce zostawiło po sobie ślad na wciąż bladej skórze Marceli w asyście dobrej książki.
Przyglądała się przez moment merdającemu radośnie Batmanowi, który dawno nie widział swojego właściciela, by wreszcie sięgnąć po telefon i nadrobić wszelkie zaległości. - Właściwie… Czemu nie. Masz jakieś konkretne preferencje, czy to co zawsze? - uśmiechnęła się pod nosem, wyszukując w aplikacji ich ulubionej burgerowni by zamówić coś na kolację i przeglądając stronę w poszukiwaniu tego, na co mogłaby mieć ochotę, uważnie słuchała Lachlana i opowieści dotyczącej kluczowego ostatnio projektu osiedla.
- Pomyliła warstwy w photoshopie? Chcesz mi powiedzieć, że ktoś taki niedługo zacznie pracę na etacie jako specjalista? - zapytała z lekkim niedowierzaniem w głosie. Zawsze słynęła z mówienia tego co myśli, nawet wtedy gdy sytuacja wymagała ugryzienia się w język… Ona mówiła na głos to, co przynosiła jej na język ślina. Zresztą - była zawsze pedantką w tym co robiła, albo robiąc coś na sto dziesięć procent albo nie robiąc tego wcale. Nie uznawała półśrodków, ani w życiu uczuciowym ani w pracy. - Dasz radę, zobaczysz. Jeszcze zostanie ci trochę czasu w zapasie - uśmiechnęła się ciepło w kierunku narzeczonego i pochyliła się do przodu by pogłaskać go po karku, a po chwili wpleść szczupłe palce w gęste, ciemne włosy. Ceniła w nim ten perfekcjonizm, który nie pozwalał mu na zaprezentowanie klientowi niedopracowanego projektu, nawet jeśli równało się to z mniejszą ilością czasu poświęcanego jej samej. Wiedziała jak to jest - sama dopracowywała wszystko w najmniejszym szczególe nie pozwalając sobie na jakiekolwiek potknięcie.
Sięgnęła po jego telefon, przez krótką chwilę przyglądając się wizualizacjom wykonanym przez Lachlana i porównując je z tymi spieprzonymi przez praktykantkę. - Są świetne, jak zawsze zresztą. Nie wiem tylko czy nie wykorzystałabym trochę jaśniejszego wykończenia tych drewnianych elementów fasady… Inwestor miał jakieś konkretne wytyczne w kwestiach kolorystycznych? - zapytała, oddając narzeczonemu komórkę. Wizualizacje były dobre, nawet bardzo dobre - jednak to wcale nie zdziwiło Rockwell. Zdarzało jej się mieć uwagi, często mało istotne i związane z doborem kolorystyki projektu czy drobnych szczegółów uchwytnych dla grafika i reklamowca, kogoś znającego marketingowe triki. Zaczepnie uniosła brew ku górze i uśmiechnęła się szelmowsko na pytanie o to dzisiaj robiła. - Umierałam z tęsknoty za mężczyzną, który uznał wyższość pracy nad domem… - roześmiała się dźwięcznie, odgarniając kosmyk blond włosów za ucho. - Szukałam biletów… Pomyślałam, że moglibyśmy się stąd wyrwać na kilka dni… Albo tydzień czy dwa… - rzuciła nieśmiało, jeszcze nie przyznając się do tego, że zaplanowała im małą wycieczkę-niespodziankę.

Lachlan Harwood
wystrzałowy jednorożec
:>
może kiedyś 8)
lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
Zastanowił się chwilę, a potem pokręcił głową. – To co zawsze. Strzelam, że znając moje szczęście nie najadłbym się żadnym eksperymentem. – rzucił wesoło. Nie raz, nie dwa zdarzało się, że Lachlan postanowił zaryzykować i zamawiał jakąś nową, niesprawdzoną pozycję przez co potem wychodził z restauracji nienajedzony. Na co dzień lubił odkrywać nowe smaki, jednak dzisiaj potrzebował pewniaka – tak, by móc spędzić wieczór z Marceline bez żadnych niespodzianek. Klasyczny burger z serem wydawał się być idealnym rozwiązaniem. – Może dorzucimy do tego onion rings? – zaproponował, spoglądając na swoją kobietę.
Wybieranie jedzenia było o wiele przyjemniejszym tematem od skarżenia się na stażystkę, która ewidentnie nie posiadała odpowiednich kompentencji do pracy w biurze architektonicznym. Oczywiście Harwood miał świadomość, że dziewczyna była nowa i że niektóre sprawy należało traktować z przymrużeniem oka, bo wciąż się uczyła, jednak nieumiejętność operowania na warstwach w Photoshopie była dla Lachlana praktycznie błędem niewybaczalnym. – Tak. – westchnął. – Z jednej strony to tylko wizualizacje, ale z drugiej to aż wizualizacje. Nieważne jaki dobry będzie projekt, jeśli będzie źle to wyglądało na planszach, to przecież deweloper będzie kazał nam to poprawiać albo, co gorsza, podziękuje i poszuka sobie innego biura. – mruknął. W tej kwestii byli naprawdę zgodni – również Lachlan podchodził do wszystkiego wysoce profesjonalnie. Nie wyobrażał sobie oddać półprodukt lub niedopracowany projekt, bo takie zachowanie sprawiało, że czuł się źle. – Najwyżej zamieszkam na kilka dni w kancelarii. – zażartował i wyciągnął się, by skraść Marceline buziaka. Pod wpływem jej dotyku przymknął oczy, a na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech. Uwielbiał ten rodzaj czułości i gdyby tylko mieli wystarczającą ilość czasu, na pewno prosiłby ukochaną, by robiła to ciągle.
Cieszył się, że jego kobieta była w stanie mu doradzić. Bardzo często brał pod uwagę jej sugestie, bo pozwalały mu one spojrzeć na wszystko ze świeżej perspektywy. Wziął telefon, by dokładnie przypatrzeć się fasadzie. Na szybko starał się sobie zwizualizować, jak projekt wyglądałby z jaśniejszymi, drewnianymi elementami. – Może masz rację? – zastanowił się, przybliżając zdjęcie. Zaraz potem oddalił je, by spojrzeć na całą kompozycję. – Spróbuję je rozjaśnić, może faktycznie będzie to wyglądało lepiej, bo chyba nie miał żadnych konkretnych wymagań. Po prostu chciał, żebyśmy użyli drewna. – pokiwał głową. Najchętniej sprawdziłby to już w tym momencie i musiał się naprawdę powstrzymywać, by nie pójść po swojego laptopa. Odrzucił ten pomysł tylko dlatego, że usłyszał jej kolejne słowa. Uśmiechnął się szeroko, a potem jeszcze raz nachylił się nad narzeczoną i połączył ich usta. – Yhym, więc teraz masz tego mężczyznę na wyłączność. – powiedział, kradnąc jej kolejnego buziaka.
Słysząc propozycję Marceline, pokiwał głową z uznaniem. – Masz jakieś konkretne miejsce? – zapytał. Lachlan naprawdę uwielbiał podróżować, więc nie mógł odmówić. Co prawda akurat teraz nie był to dobry czas, ale tuż po ustabilizowaniu się, był bardziej niż chętny. – Właściwie to teraz nie bardzo mam czas i pewnie nawet nie dostałbym urlopu, bo kończymy projekt, ale zaraz potem poproszę Tony’ego o wolne, bo naprawdę potrzebuję jakiegoś wyjazdu. – przyznał szczerze.

Marceline Rockwell
sumienny żółwik
-
grafik komputerowy — gdzie bądź
34 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
nie potrafiąca usiedzieć na tyłku graficzka zajmująca się głównie reklamą i PRem; kolejny raz wróciła do miasta po latach włóczenia się po świecie
Uśmiechnęła się na samo wspomnienie kilku wspólnych wizyt w restauracjach, kiedy wyjście spoza własnej strefy komfortu i zamówienie kilku nowości kończyło się domawianiem burgerów w pobliskim fast-foodzie by zapełnić żołądki czymś, co potrafili przełknąć bez większych protestów. Skinęła głową i dodała do zamówienia jeszcze krążki cebulowe i ulubiony ostry sos, zapłaciła by odłożyć po chwili telefon na kanapę skupiając całą swoją uwagę na narzeczonym. - Będą do czterdziestu minut - rzuciła z lekką dezaprobatą… Dla swojego żołądka, który na samą myśl o jedzeniu zaprotestował, wyraźnie zaznaczając swoją obecność.
Usprawiedliwianie braku doświadczenia i przymykanie oka na pewne niedoróbki było logiczne… Do pewnego momentu, pod warunkiem, że nie chodziło o elementarne umiejętności. Zapewne gdyby dziewczyna pracowała pod Marceline, nie dałaby jej żyć dopóki nie poprawiłaby tego tak jak należy (z właściwymi radami oczywiście) - w końcu poprawianie za nią niczego by jej nie nauczyło, prawda? - Przecież akurat komu jak komu, ale mnie nie musisz tego tłumaczyć. Mam świadomość ile daje dobra grafika i reklama, Lan - mruknęła rozbawiona. Przecież sama pracowała nad projektami, od których często zależała skuteczność marketingu danej firmy - musiała orientować się w aktualnych trendach i dopasowywać się do wymagań klientów - dokładnie tak samo jak Harwood. Słysząc o zamieszkaniu w biurze na kilka dni by dokończyć ze spokojną głową projekt w terminie. Sunąc dłońmi po jego skórze, obserwowała uważnie reakcję mężczyzny, chłonąc wymalowaną na jego twarzy przyjemność płynącą z prostych gestów Marceline.
Widziała po nim jak bardzo ciągnęło go do wypróbowania podsuniętego mu pomysłu - już, teraz, zaraz. Uśmiechnęła się rozbawiona gdy zrezygnowany poprawił się na kanapie, przyznając, że jest teraz tylko jej choć jego ciało niemalże krzyczało, że głowa Harwooda jest zupełnie gdzie indziej niż tutaj z nią. - Idź po tego laptopa, przecież się nie obrażę - rzuciła, chichocząc pod nosem widząc jego wyraźnie… Zdziwioną minę? - No idź, zobaczymy na żywo jak to będzie wyglądać, może wymyślimy jeszcze coś żeby ją podrasować - uśmiechnęła się, zabierając nogi z jego kolan i sięgnęła po Batmana, układając go na swoich nogach zaczęła drapać dalmatyńczyka za uchem.
- Myślałam o Maderze… - zaczęła delikatnie, dość niepewnie, zastanawiając się czy nie pośpieszyła się za bardzo… Tym samym chciała wyczuć jego nastrój i nastawienie, nim postawi go przed faktem dokonanym. - Właściwie… Kupiłam nam bilety… Na przyszły czwartek. Półtorej tygodnia - raczej nie starczy na dokończenie projektu i otrzymanie urlopu od Anthony’ego, dokończyła już w myślach, czekając na jakąkolwiek reakcję Lachlana, nastawiając się na najgorsze. Czy raczej kilka cichych dni między nimi i samotny wyjazd na malowniczą Maderę.

Lachlan Harwood
wystrzałowy jednorożec
:>
może kiedyś 8)
lorne bay — lorne bay
29 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
obiecujący architekt, który lubi się bawić życiem, ma psa Batmana i szczerze nienawidzi swojej siostry bliźniaczki, Babycino. Przy okazji jest ślepy na uczucia swojej przyjaciółki, którą zamknął we friendzonie lata temu.
Zmarszczył czoło, ale ostatecznie uznał, że czterdzieści minut nie było najgorszym czasem. – Dobrze, że nie osiemdziesiąt, bo umieram z głodu. – to powiedziawszy, odetchnął z ulgą. Czekanie na jedzenie było dla Harwooda jedną z najgorszych rzeczy na świecie, bo choć na co dzień był naprawdę cierpliwy, to w przypadku jedzenia na dowóz nigdy nie mógł się doczekać.
Słysząc Marceline, pokiwał twierdząco głową. – Wiem, wiem. Chyba po prostu muszę się wyżalić. – rzucił, uśmiechając się niepewnie. Już w tym momencie wydawało się mu, że z praktykantką będą same problemy: oczywiście wiedział, że niektóre sprawy powinien brać z przymrużeniem oka, bo dziewczyna wciąż się uczyła, ale jego perfekcjonizm sprawiał, że chciał, by wszystko było idealnie.
Zachęcony słowami narzeczonej podniósł się z kanapy i ruszył po swojego laptopa. Wyciągnął go z torby, wrócił na kanapę i rozsiadł się wygodnie. Poczekał chwilę aż załadują mu się wszystkie wizualizacje i odpalił odpowiedni program, by zmienić kolor drewnianych elementów. Wyrenderowanie wizualizacji zajęło mu chwilę (zdecydował się zmniejszyć ustawienia, bo inaczej czekaliby kilka godzin) i aby ułatwić porównanie podzielił ekran na pół: na jednej połowie znajdowała się stara koncepcja, a na drugiej ta nowa, z ciemniejszymi elementami. – Chyba lepiej. – mruknął, mrużąc oczy. Dokładnie przyjrzał się zdjęciom, a potem spojrzał na Marceline. – Jesteś cudowna, wiesz? – rzucił, nachylając się nad nią, by połączyć ich usta w czułym pocałunku. – Co ja bym bez ciebie zrobił. – dodał, uśmiechając się promiennie. Jeszcze raz spojrzał na ekran laptopa, ale był praktycznie bardziej niż pewien, że zostawi ciemniejsze elementy.
Słysząc o Maderze, jęknął przeciągle. Już na pierwszy rzut oka było widać, że stara się coś dokładnie przeanalizować. – Nie da się tego przesunąć? – zapytał asekuracyjnie, zagryzając wargę.
Nie ulegało wątpliwości, że chciał pojechać. Potrzebował odpoczynku, więc wyjazd byłby dla niego ogromnym wybawieniem i oderwaniem się od szarej codzienności w Lorne Bay. Choć lubił miasteczko, to mimo wszystko czasami potrzebował odpoczynku. – Cholera, słyszałem, że o tej porze są tam zajebiste fale. – mruknął, po części sam do siebie. Lachlan uwielbiał surfować i Marceline kupiła go wybranym przez siebie miejscem. Wypuścił głośno powietrze, a potem popatrzył na swoją kobietę. – Muszę dokończyć analizę urbanistyczną i iść do urzędu po mapki do historycznej. Jak uda mi się ogarnąć te rendery do jutra do wieczora, to może zdążę? I w sumie mam jeszcze dokumentację, ale to nie jest aż takie istotne. – rzucił z nadzieją w głosie. Przynajmniej chciał zdążyć, dlatego podejrzewał, że będzie musiał zrobić wszystko sam – zero powierzania pracy praktykantce, która mogła mu coś popsuć. – Albo będę pracował z Madery, no trudno. – wzruszył ramionami, bo, prawdę powiedziawszy, w tym momencie nie wyobrażał sobie już nie jechać; obrazy dotyczące surfowania w nowym miejscu przysłoniły mu zdroworozsądkowe myślenie.

Marceline Rockwell
sumienny żółwik
-
ODPOWIEDZ