lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Kiedy jeszcze pracował dla wojska nie mógł się już doczekać kiedy w końcu pójdzie na swoje i wreszcie zacznie zarabiać sam na siebie, a nie na jakimś gównianej umowie z własnym państwem. Miało być prosto, łatwo i bezboleśnie. Przynajmniej tak to wyglądało dla typowego młodego kapitana. Helikoptery oraz mercedesy miały się same stawiać na wezwanie, jednak nic bardziej mylnego. Własny biznes, zwłaszcza w sektorze militarnym, gdzie usługą były umiejętności ludzkie był strasznie ciężką harówką. Wydawać by się mogło, że kiedy już ogarnie się wszystkie pozwolenia, wykupi kawałek ziemi na hangar i koszary to wszystko będzie już proste. Zabawa dopiero się dla niego zaczynała i czasami trochę go to przerastało. W świecie, gdzie kontakty decydowały o tym, czy dostanie się kontrakt czy nie, nie można było się zatrzymać. Graham większość dnia wisiał na telefonie albo umawiając sobie nowe spotkania, podpisania kontraktów albo gasił jakieś pożary kiedy któryś z jego kolegów zamiast zachowywać się jak na najemnika przystało, rozkwasił komuś nos, bo mu podskakiwał. Tak to było kiedy wysyłało się nabuzowanych żołnierzy po froncie na ochranianie jakiegoś milionera w Dubaju. Cholerne matoły.
Jak zwykle nie miał zbytnio czasu wyskoczyć nigdzie na lunch. Otworzył sobie biuro w dość mocno średniej dzielnicy miasta korzystając z niższego czynszu oraz faktu, że zawsze blisko było do portu, gdzie czasami przychodziło mu odebrać jakieś zamówienie. Poza tym przepadał nawet za tymi loftowymi klimatami. Nie potrzebowały tak dużo urządzania, a wyglądały całkiem w porządku. Skorzystał z aktualnej mody. Klientom też to pasowało, więc wszyscy byli zadowoleni. Nie miał dzisiaj czasu żeby trwonić go na wyjazdy, więc po prostu zamówił sobie coś z okolicznej pizzerii. I tak wszystko przepali na siłowni po pracy, więc mógł sobie pozwolić na wszystko, na co miał ochotę.
Oczekując na dostawę wykonał jeszcze kilka telefonów. Powydzierał się na kolegów, którzy nie potrafili się dostatecznie dobrze zachować grożąc im obcięciem wypłat albo przydziałem na jakimś zadupiu jeśli się nie ogarną. Słysząc pukanie do drzwi trochę się zdziwił. Frank zawsze wiedział, że może po prostu wejść. Halifax akurat wisiał na telefonie, więc podszedł żeby otworzyć drzwi. Wtedy okazało się, że to wcale nie jego znajomy dostawca, a jakaś dziewczyna. Przyjrzał jej się przez chwilę szukając w jej dłoniach jakiegoś ciepłego kartonowego pudełka. Cóż, najwyraźniej nie była nowym dostawcą, na klientkę też nie do końca wyglądała, ale koniec końców po prostu wzruszył ramionami i skinięciem głowy zaprosił ją do środka.
- Nie, nie Eric. Jak cię jeszcze raz przyłapią ze służbą to mówię ci, że pozwolę im cię wsadzić i będziesz mieć celibat, więc dobrze się zastanów. Nie Grahamuj mi tutaj, tylko weź sobie po prostu podwiąż i skup się na tym za co ci płacą. No… No… Gówno zrobisz, a nie wygrasz u mnie w pokera. No. Na razie. – westchnął kończąc połączenie i odrzucając telefon na stół.
- Jesteś pewna, że dobrze trafiłaś? Tutaj jest biuro Halifax’s Corps. Militaria, te sprawy. Mogę w czymś pomóc? – oparł się o kant biurka krzyżując ręce na piersi.
Dzisiaj wyjątkowo nie miał żadnych spotkań na miejscu więc miał na sobie tylko prosty tshirt oraz jeansy. Nie wyglądał jakoś nieprzyjemnie, chociaż ton mógł mieć dość szorstki po tej rozmowie. Nawet się lekko uśmiechnął, a z oczy wcale źle mu nie patrzyło. Było można po prostu stwierdzić, że to ciężki dzień w pracy. Poza tym, jak człowiek głodny to zły, prawda?

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Ile zajęło jej czasu aby pogodzić się z faktem odejścia byłego żołnierza? Bardzo, bardzo dużo. Ponoć każda ciężka sytuacja w życiu ma kilka etapów począwszy od szoku, a kończąc na akceptacji. Murphy niewątpliwie właśnie przechodziła ostatni stan, w którym nie żywiła już urazy do ex'a ale z jakiegoś powodu chciała się dowiedzieć dlaczego zostawił ją z dnia na dzień. Wszystko wydawało się równie proste co skomplikowane bo z jednej strony ulotnił się niczym kamfora, a z drugiej kompletnie nie miał ku temu powodów. Owszem, łączyło ich wiele wspólnego ale najwidoczniej to zbyt mało aby podjąć decyzję o wspólnej przyszłości, życiu, rodzinie... z dnia na dzień Susan został zupełnie sama i chociaż unosząc głowę ku górze twierdziła, że jest ponad to, to ciągle gdzieś w myślach kotłowało się pytanie "dlaczego"... aby móc przejść do kolejnego działu swego życia postanowiła zgłębić zagadnienie zaczynając od najniższego szczebla. Jej były był weteranem wojennym, odznaczonym, emerytowanym żołnierzem w stanie spoczynku co nie było jednoznaczne z tym, że na stałe porzucił zawód. Właśnie idąc tym tokiem rozumowanie Murphy postanowiła zacząć swe prywatne śledztwo od lokalnego przedsiębiorstwa.
Właściciel miał coś wspólnego z żołnierzami. Struktura zatrudnienia nie była jej znana ale samo słowo "żołnierz" jasno wskazywało na dobry kierunek śledztwa. Idąc tym tropem pojawiła się pod drzwiami firmy odziana w zwykłe dżinsy, top i czapkę z daszkiem, chcąc zachować chociażby pozory anonimowości. Nadal uważała temat za zamknięty a wszelkie informacje to zwykłe uzupełnienie jej wiedzy.
Serio, tylko o to chodziło...
- Wiem gdzie jestem - odparła "zaproszona" do środka w dość niezwykłych okolicznościach. Rozejrzawszy się po pomieszczeniu, zsunęła z głowy czapkę. Najwyraźniej mężczyzna, z którym chciała rozmawiać stał przed nią i niestety nie traktował jej poważnie. Szczerze tego nie cierpiała. Ten cały męski świat, w którym nie liczysz się jeśli nie masz penisa między nogami. Niestety przywykła i podobne sceny nie drażniły jak kiedyś. On potrzebował chwili aby przetrawić kobietę na swoim samczym terytorium... więc ją dostał.
- Właściwie nie wiem czy dobrze trafiłam ale skoro już tu jestem - zadarła głowę ku górze aby odszukać spojrzenie mężczyzny. - Poszukuję żołnierza ... Christian Isselhorst. Pracuje dla Pana? - szybko, bezpośrednio, zwięźle i na temat - cała Murphy w sytuacjach niekomfortowych, stresujących, kiedy spięcie odgrywało główną rolę...

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Graham nie był do końca tym typowym żołnierzem, który tylko potrafi wykonywać rozkazy i jest przekonany o swojej wyższości nad damską częścią oddziałów. Wręcz przeciwnie. Kilka razy na froncie zdarzyło się tak, że to właśnie kobieta, albo cały oddział uratował mu tyłek pod ostrzałem. W swojej firmie nie dyskryminował. Zatrudniał zarówno kobiety oraz mężczyzn. Najważniejszy był ich stosunek do pracy, klienta, pracodawcy, a przede wszystkim lojalność. Tak naprawdę nawet wolał czasami współpracować z kobietami. Były mniej konfliktowe i nie miały jakichś debilnych pomysłów jak Eric żeby zacząć sypiać ze służbą u jakiegoś bogatego starucha tylko dlatego, że mu na to pozwolił. Często lepiej wykonywały rozkazy od facetów, więc jego ton przy przyjmowaniu gościa naprawdę nie miał żadnego związku z tym, że ją lekceważył. Po prostu był w tym biznesie na tyle długo by być w stanie ocenić, że tak naprawdę nową klientką nie jest. Dziewczyny w tym wieku, jeśli się tutaj pojawiają to w eskorcie jakiegoś swojego lokaja, kierowcy, czy kogokolwiek innego, kto teoretycznie powinien zapewniać im bezpieczeństwo. Są odstawione i aż śmierdzi od nich pieniądzem. Ona wydawała się bardziej zwyczajna, ale nie w złym tego słowa znaczeniu. Chyba podciąłby sobie żyły nożem do masła, gdyby dzisiaj jeszcze wbiła mu tutaj taka cizia prosząc o przydzielenie jakiegoś przystojnego ochroniarza po służbach specjalnych. Niestety, coś najbliższego prowadziło tę firmę i on już nie uczestniczył w terenie.
W każdym razie już teraz wiedział, że jeśli nie jest tutaj by kogoś od niego wynająć to przychodziła tutaj ponieważ czegoś od niego potrzebowała. To była kolejna słaba strona prowadzenia własnego biznesu z tej kategorii. Był odpowiedzialny za swoich pracowników i zdarzało się już tak, że kobiety szukały swoich amantów, którzy na przepustce obiecywali im gwiazdy z nieba oraz życiowe zaangażowanie, a później znikali na kolejnym przydziale. Najgorzej jak jeszcze zaciążyły, wtedy zaczynały się jazdy, na które dzisiaj nie miał siły, więc będzie mu musiała wybaczyć ten sceptycyzm i nieco szorstki ton.
Kiedy w końcu usłyszał jaki jest cel jej wizyty nie mógł się powstrzymać i przeciągle westchnął. Więc jednak chodziło o jakiegoś żołnierza i nawet jeśli nie kojarzył w tej chwili nazwiska już teraz wiedział, że jeśli znajdzie jego akta to zrobi mu z dupy jesień średniowiecza. Przyjrzał się dziewczynie i musiał stwierdzić, że miała dość silny charakter. Nie każda potrafiłaby tu tak po prostu wejść żądając od niego jakichś odpowiedzi. Przy okazji bardzo konkretna, więc tutaj również zapunktowała.
- Nawet jeśli, to dane moich pracowników są poufne. Jeśli powiesz mi o co chodzi, mogę być skłony sprawdzić swoje akta. I przy okazji fajnie by było gdybyś się przedstawiła żebym wiedział z kim rozmawiam albo kto szuka moich pracowników. - spojrzał na nią trochę zmęczony, lecz na tyle stanowczo by wiedziała, że bez jakichś personaliów się nie obejdzie.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
każdym krokiem w kierunku biura poziom zażenowania szybował niebezpiecznie w górę. Z jednej strony zaspokojenie ciekawości powinno przynieść jej ulgę lecz z drugiej miała świadomość, że zbłaźni się już na wstępie. Powinno ją to obejść. W końcu Lorne nie było wioską z 5 domami na krzyż i wielce prawdopodobne, że już nigdy nie spotka tego kogoś. Najpewniej ta ostatnia myśl przyświecała jej gdy stanęła przed drzwiami.
Z jakimś zapasem pewności siebie wyprostowała plecy i zgrywając mocny charakter zaczęła konwersacje z typem, któremu nie chciałby zajść za skórę. Powinna spuścić z tonu i raczej prosić niż wymagać, zwłaszcza, że udzielanie takich informacji nie jest na porządku dziennym.
Czego innego powinna się spodziewać ?
– Przepraszam – uciekła spojrzeniem gdzieś w bok a jej wewnętrzna odwaga właśnie dała dyla pozostawiając po sobie zmieszanie i nutkę wstydu. Świetna kompozycja dla kogoś w takim miejscu jak to.
Serio…
– Susan Murphy – przez moment chciała dodać aby „zaczęli od nowa” ale finalnie zrezygnowała. Imię i nazwisko to podstawa w kontaktach z innymi, obcymi ludźmi. Panna Murphy dawno się nie stresowała i takie są skutki. Wyszła na zupełnie niewychowaną.
Strzał w kolano…
– Chris był, mam nadzieję, że nadal jest, że nic mu się nie stało – już na początku swojej wypowiedzi zaplątała się w faktach bowiem mówienie o żołnierzu w czasie przeszłym wydało się wielce niestosowne. To tak jakby nie żył, a przecież mimo wszystko mu tego nie życzyła. – Zawodowym żołnierzem. Brał udział w kilku zagranicznych akcjach. Właściwie teraz już miał status weterana. Przyjechaliśmy ze stanów jakieś pół roku temu. – najwidoczniej cała historia nie była dla niej obojętna bo mówiąc kolejne zdania błądziła wzrokiem po pomieszczeniu aby przypadkiem nie spojrzeć w tęczówki mężczyzny. Najwyraźniej bardzo się wstydziła.
– Po kilku dniach wyleciał aby dograć jakieś sprawy i już… nie wrócił – wzruszyła ramionami siląc się na delikatny uśmiech, który musiał ją wiele kosztować. Robienie rzeczy na pokaz nigdy nie było łatwe. Tym bardziej, że Su nie była mistrzem udawania, oj nie.
– Sądziłam, że firmy takie jak ta mają dostęp do akt, albo możliwość weryfikacji czy dany żołnierz bierze udział w kolejnej akcji ale chyba się bardzo wygłupiłam –
I właśnie zmarnowałam Twój czas…
Dodała w myślach czując, że jej policzki zaczynają przybierać kolor różu. Przecież zawsze mogło być gorzej. Mogła wspólnie wziąć ogromny kredyt, albo właśnie szykować mały, słodki pokoik dla dziecka, które już na starcie będzie w połowie sierotą.
Ostatecznie jedynie się wydurniła i to nie pierwszy i nie ostatni raz więc głowa do góry…


Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Na jej przeprosiny tylko przytaknął głową przyjmują je bez słowa. Nie miał jej niczego za złe. Po prostu próbował trochę ostudzić jej zapał. Nawet przepadał za kobietami z silnym charakterem, ale w tym przypadku lepiej było do wszystkiego podejść na spokojnie. Nie miał w zwyczaju wyjawiać żadnych personaliów swoich pracowników. Nie tylko dlatego, że byli w większości jego przyjaciółmi albo chociaż znajomymi, ale przede wszystkim dlatego, że każdy wojskowy coś w swoim życiu przeskrobał. Mniejszego albo większego i w końcu przychodziło spłacić dług. Wolał wiedzieć z czym przyjdzie mu się uporać jako jego bądź jej pracodawca zanim zjawi się w jego biurze jakiś stróż prawa czy inny przedstawiciel rządu, albo co gorsza jakiś prawnik. Z tymi to już w ogóle się nie dogadywał.
- Graham Halifax. Od razu przyjemniej, nie? - uśmiechnął się do dziewczyny całkiem pogodnie w końcu dając trochę złagodnieć rysom swojej twarzy.
Mówienie o żołnierzu w czasie przeszłym było swego rodzaju tabu w tym fachu, aczkolwiek Susan szybko się poprawiła, więc nie zdążył nawet zmarszczyć czoła na ten nietakt. Z jej krótkiego nakreślenia sytuacji nie było trudno wydedukować, że przez razem ma się rozumieć nie przyjaciela, a faceta. Zatem jego początkowe przypuszczenia były słuszne. Chłop musiał coś przeskrobać skoro zniknął i pewnie miała rację myśląc, że po prostu dał nogę, a nie zginął na jakimś froncie. Niestety zdarzało się to o wiele częściej niż by się zdawało i zawsze na swój sposób go to dziwiło. Jak weterani mogli robić takie rzeczy swoim kobietom po tym, czego naoglądali się za granicą? Trochę trudno było mu to pojąć. Nie było też trudno zauważyć, że byłą trochę skrępowana opowiadając mu swoją historię.
- Powiem tak... Zazwyczaj tego nie robię, ale widzę, że ci zależy, więc w tym momencie mogę powiedzieć tylko tyle, że z imienia oraz nazwiska gościa nie kojarzę, aczkolwiek... - odbił się od blatu biurka by zaraz obejść je z prawej strony i usiąść przy komputerze - Mhm... Tak jak myślałem. To nie jeden z moich, chyba, że najął się pod fałszywym nazwiskiem na czyjejś rekomendacji, ale raczej byłbym tego świadom. - odpowiedział jej w końcu po kilku sekundach klikania wychylając się zza monitora - Przykro mi, że facet dał ci dyla. Wyglądasz na fajną dziewczynę, ale my wojskowi niestety zawsze mamy coś za uszami. - uśmiechnął się przepraszająco jakby za całą ich kastę.
- Słuchaj, jeśli bardzo ci zależy mogę popytać wśród znajomych, ale nie mogę niczego obiecać. W Stanach nie mam zbyt wielu przyjaciół w tej branży, ale zapytać mogę. Wiem, że to nietaktowne z mojej strony, ale nie zostawił ci dzieciaka, czy coś? - spojrzał na dziewczynę trochę skrępowany swoim własnym pytaniem - Jeśli tak trochę bardziej się postaram. - pozwolił sobie na delikatny uśmiech, chociaż zrobiło się trochę niezręcznie.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Silny charakter a zupełny brak taktu to dwie różne rzeczy ale zrzucając takie zachowanie na karb stresu można ją delikatnie usprawiedliwić. Prócz zażenowania Murphy czuła również żal i miała poczucie niesprawiedliwości bo jak inaczej nazwać fakt, że po roku sielanki została zostawiona sama sobie i to kiedy? W najgorszym momencie życia, kiedy przyszło jej się zmierzyć ze śmiercią ojca, jego kłamstwami i spadkiem, który w dużej mierze stanowił problem. I to nie tak, że była dzielna i nie poddała się bo minęło trochę nim zrozumiała, że stany depresyjne to coś, co się leczy. I znów… to nie był jej pierwszy raz. Ale podniosła się i chociaż aktualnie czuła, że jest na „kolanach”, to zawsze dawało nadzieję na pion. Brakowało jeszcze trochę, odrobinkę…
Gdyby znała prawdę, dostała jakiś okruch informacji… może to pomogłoby jej iść dalej. Jednak mino złudnych nadziei ciągle pozostawała realistką sądząc, że nawet gdyby odnalazła Christiana, to ten kazałby jej spadać. Rok to zbyt mało abp kogoś poznać na wylot. Życie w bańce wychodziło im świetnie natomiast gdy pojawiły się problemy – wtedy było już znacznie gorzej.
– Zdecydowanie – odparła czując się jak upomniana uczennica podczas lekcji. Ktoś właśnie przyłapał ją na żuciu gumy – nieładnie.
– Byłam gotowa na taką odpowiedź – ale gdyby się tutaj nie zjawiła to ciagle zadawałby sobie pytanie, czy może jednak i tu powinna zajrzeć. Rozczarowanie nie zawsze było aż takie złe. Jej przyniesie pod pewnym względem ulgę.
Obserwowała krzątaninę mężczyzny będąc wdzięczną, że nie wyprosił ją za drzwi tuż na starcie tej rozmowy. Kiwając głową dała do zrozumienia, że wszystko przyjęła do wiadomości. Do czasu aż padło pytanie.
– Czas najwyższy się z tym pogodzić – i schować dumę w kieszeń, przejść ostatni etap pogrzebania żołnierza w myślach po to, aby móc znów zacząć od nowa. Który to już raz? Trzeci. Tak, do trzech razy sztuka.
– Mmmmm – zaczęła marszcząc brwi. – W Stanach mieliśmy kota i nie… nie mam dziecka ani nie jestem w ciąży – w sumie to kotów było więcej bo podrzucone zwierze okazało się samicą z brzuchem więc sprawa była bardziej skomplikowana ale ciągle przegrywała z dzieckiem. I aż trudno uwierzyć ale jedna z ich ostatnich rozmów dotyczyła właśnie potomstwa oraz tego, że „oboje tego chcą”. Na całe szczęście Murphy nie zaszła bo to już całkiem by ją podłamało.
Czas podjąć dorosłą decyzję.
– Nie, nie trzeba. To koniec moich poszukiwań. Dziękuje za chęć zaangażowania ale pora porzucić ten dziwny temat – skoro już zadeklarowała chęć wkroczenia na nową drogę życia, bez Christiana I. w tle, to czas najwyższy zmykać do domu aby przetrawić wstyd i porażkę. – Dzięki za pomoc. Za chęci – zrobiła dwa kroki do tyłu czując, że tak musiało być i już…



Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Posłał jej ciepły uśmiech na rozładowanie atmosfery po tym, jak w końcu się sobie przedstawili. Nie mogło być jej łatwo przychodzić do niego szukając swojego byłego. To dość krępujący temat. Przyznać się komuś obcemu, że gość dał dyla bez żadnej wiadomości. To w sumie ironiczne, że faceci walczący na froncie, strzelający do siebie, ryzykujący swoje życie, a nie mają na tyle jaj żeby powiedzieć swoim kobietom, że odchodzą. On przynajmniej zawsze był ze swoimi szczery i od razu mówił, że nie mają raczej co liczyć na coś większego. Zawsze był dość wolnym duchem, nie pozostawał w jednym miejscu na zbyt długo. Chyba dopiero teraz w Australii zagnieździł się na więcej niż rok czy dwa. Firma na razie prosperowała, rząd nie był najgorszy. Nie było co na nowo wprowadzać jakichś zmian. W pracy miał wystarczająco dużo wyzwań żeby jeszcze samemu sobie je dokładać.
- Zatrudniam w większości swoich przyjaciół albo ludzi z ich polecenia, więc jeśli kogoś nie kojarzę od razu, marna szansa, że rzeczywiście zakopał się w aktach. - dodał od siebie gwoli wyjaśnienia jakby to miało w jakiś sposób polepszyć jej sytuację. Głupota.
Nie można powiedzieć by było mu dziewczyny do końca żal. To by wymagało od niego jakichś większych uczuć niż takich całkiem prymitywnych, ale nawet on nie potrafił być na jej sytuację całkowicie obojętny. Jeśli wojny czegoś go nauczyły to głębokiego szacunku dla kobiet oraz ich problemów, zwłaszcza w państwach islamskich. Od tej pory inaczej patrzył na ich krzywdy i choć tutaj przynajmniej nie było dzieciaka w drodze ani nawet jakiegoś zwierzaka, takie zachowanie ze strony innego wojskowego działało mu na nerwy. Najwyraźniej konflikty zbrojne niektórych tylko bawią, a nie koniecznie uczą.
- Na pewno? To dla mnie tylko kilka telefonów, a może się czegoś dowiesz? - spojrzał na nią pytająco chcąc się upewnić, że podejmuje właściwą decyzję ponieważ dla niego to naprawdę nie było jakoś cholernie problematyczne.
- Hej, zaczekaj... - wstał zza biurka podchodząc do niej bliżej - Skoro gość był frajerem i tak cię zostawił, może dasz się zaprosić na randkę? Ktoś musi uratować honor wszystkich innych wojskowych, którzy nie zostawiają panienek na lodzie. - uśmiechnął się do niej rozbrajająco z wesołym błyskiem w oku.
Jak mu tutaj odmówić?

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Jasne, rozumiem – firma zrzeszała paczkę kumpli mających kilka/kilkanaście lat stażu w zawodzie i na dobrą sprawę Chris musiałby być totalnym głupcem zatrudniając się tutaj, na miejscu. O wiele trudniej było go zlokalizować za granicą i już ten sam fakt powinien dać Murphy sporo do myślenia. Uciekł, zwiał, przepadł jak kamień w wodę. Su nie życzyła mu źle, absolutnie… ale jedno było dla niej jasne – nie miał czego u niej szukać. Przez pewien czas próbowała nawet usprawiedliwiać mężczyznę jego zaburzeniami psychicznymi i tym, że podczas akcji nabawił się zespołu stresu pourazowego, lecz z drugiej strony każdy atak, dołek, kiedyś mija. Jego trwał do tej pory lub poznał kogoś innego.
Było, minęło.
– Nie. Naprawdę. To już nie ma dla mnie znaczenia – posłała mężczyźnie wymuszony uśmiech, który w tych okolicznościach wyglądał dość szczerze. Jak inaczej zamaskować kotłujące się w środku emocja, a zwłaszcza wstyd? Postawa porzuconej, drobnej blondyneczki o złamanym sercu wystarczająco maskowała obraz laski szukającej łajdaka, uciekiniera.
Obróciła się na pięcie wodząc wzrokiem w kierunku drzwi. Dość już na dziś upokorzeń i wstydu. Plan na najbliższe godziny? Może jakaś samotna wyprawa do galerii, tam przynajmniej są ludzie, nie będzie sama. Zakupy zawsze poprawiały jej nastrój choć tak naprawdę nie potrzebowała niczego. W Lorne pogoda była wspaniała więc to może dobra okazja do rozszerzenia asortymentu bikini? Tak, kupi sobie jakiś dwuczęściowy strój i zabierze Rose nad wodę. Może dokupi do tego jakiś zabawny materac? I chociaż wiadomo, że narzędziem do pompowania jest mężczyzna, to tym razem dokupi pompkę – z tym pomysłem wykonała zaledwie dwa kroki.
– Tak? – obróciła głowę, a chwilę później całe ciało o 90 stopni w kierunku właściciela firmy, który wystartował w jej kierunku.
– Mmm… - zagryzła wargi od środka lustrując całą postawę faceta.
„Murphy, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeczki. To przecież były wojskowy a oni mają z pewnością pogrywanie we krwi. Pobawi się Tobą i znów zostawi. Znowu będziesz cierpiała i znowu zaliczysz depresję. Serio chcesz się w to ładować? Daj sobie spokój, odmów i idź do tej cholernej galerii kupić ten pieprzony strój kąpielowy. I nazwał Cię panienką! Nie daj się w to wkręcić…”
– Okej – przekrzywiła głowę nieco w bok a jej głos wcale nie był czymś, co można uznać za pewność siebie.
Masochistka.
– Pearl Lagune 415, bądź o 21. Tylko się nie spóźnij – z premedytacją nie proponowała żadnych miejsc. Od dawna nikt nie robił jej żadnej niespodzianki, nikt jej nie zaskoczył. Tego chyba potrzebowała.

z/t x 2

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
ODPOWIEDZ