lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
przewodniczka — park wodny
22 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Studiuje, pracuje jako przewodniczka. Zbyt dużo czasu, przeznacza na plażę niż na coś zupełnie innego.
Zakupy są ważne, na tyle aby latać po zaliczonej sesji i szukać odpowiedniego ubrania dla Lily. Przez to wszystko, wypadło mi z głowy, że obiecałam uszyć na swoje nawet dobre możliwości strój. Występ był dość ważny, co ja mówię, każdy jej występ jest ważny i nawet jeśli mam zajęcia, zwalniam się z nich i lecę do na nie. Byłam jedyną ciocią, która tak jest obecna na wszystkim występach. Nie ważne czy tylko mówi krótki wierszyk, tańczy lub trzyma plakat. Nawet bukiecik kwiatków kupowałam, była moją ulubienicą i jedyną dziewczyną na świcie, która zasługiwała dosłownie na wszystko.
Nie lubiłam chodzić sama na zakupy, dlatego jak tylko mogła napisałam do dziewczyn a grupie. Zawsze jest szansa, że któraś wybierze się z mną. I miałam jednak wielkie szczęście, Holly zgodziła się pójść. Chociaż tak szczerze, nie napisałam po jakie dokładanie zakupy mi chodzi i co będziemy musiały szukać, to uważam że jednak we dwie damy radę. Tak samo nie uważam, że wypad do tego sklepu będzie idealne. My damy drugie życie jakieś sukience lub bluzce, którą będę musiała przerobić na dosłownie jeden raz. Ponieważ nie sądzę, żeby mała potem będzie chciała w tym chodzić. Zwłaszcza po tym, że najbardziej z tego wszystkiego ogarniam tylko i wyłącznie zaszycie lub przyszycie zawieszki. Być może jak ładnie poproszę przyjaciółkę, uda się nam stworzyć, prawdziwy strój dzwoneczka? I nie będzie jakiegoś wielkiego wstydu? Usiadałam na ławce przed sklepem, czekając aż się pojawi Washington. Nie często jednak obie zabieramy się takie sprawy, bardziej idziemy obie na łatwiznę i kupujemy gotowy strój przez Internet. Tak jak reszta rodziców, ale nie tym razem. Dziewczynka wszystkim powiedziała, że będzie mieć własnej roboty ubranie, to takie dostanie. Nawet jeśli będzie to wyglądać - źle. Kto wie, może jeszcze coś znajdziemy tam dla siebie?


holly washington
wystrzałowy jednorożec
Martyna
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Never regret anything that made you smile.
#2

Spóźniłam się. No co? Zdarzało się, tak? Poza każdy wiedział, że Stella - moja urocza, blond przyjaciółka, której pomagałam ratować żółwie - mi to drobne spóźnienie wybaczy. Swoją drogą, czekała na mnie przed wejściem do Chapo. Często tu bywałam, w końcu byłam tylko biedną asystentką w klinice weterynaryjnej i próbowałam oszczędzać na studia. A przynajmniej tak sobie wmawiałam, bo moje konto oszczędnościowe i tak było wyczyszczone do zera. Nie planowałam wielkich zakupów, ponieważ w tym miesiącu wykorzystałam już budżet przeznaczony na ubrania (kupiłam sobie na przykład tę białą sukienkę z wiązaniem na szyi, którą założyłam na randkę z Haydenem - kosztowała, cholera, majątek), ale - jak to się mówi - przyjaciółce zakupów się nie odmawiało, zwłaszcza, że Esther napisała, że później może do nas dołączy. Pewnie i tak dziś skończymy w mieszkaniu którejś z nas, plotkując, wspominając licealne czasy i pijąc wino prosto z butelki. Znaczy, ja będę piła wino prosto z butelki, Stella z kieliszka, a Esther ze szklanki albo w ogóle. — Uważaj, próg — mruknęłam pod nosem, wchodząc do secondhandu. Ręką wskazałam na dwa stopnie przed drzwiami. Uwielbiałam Stelkę i nie chciałam, żeby ta słodka łamaga rozkwasiła sobie nos na środku ulicy, okej? Zaciągnęłam Cowen w głąb sklepu i zaczęłam przeglądać ciuchy na wieszakach. — Szukasz czegoś konkretnego? — zagadnęłam i posłałam jej ciekawskie spojrzenie. — Dla Jasona? — dodałam konspiracyjnym szeptem i zaśmiałam się cicho. Wtedy w oko wpadła mi błyszcząca, brokatowa, różowa sukienka. Mini. Taka... zdzirowata i zupełnie nie w stylu Stelli, ale nie byłabym sobą, gdybym nie podsunęła jej przyjaciółce pod nos. — Może mu się spodoba — parsknęłam śmiechem, wciskając sukienkę do rąk Stelli.

Stella Cowen
niesamowity odkrywca
milo#6233
przewodniczka — park wodny
22 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Studiuje, pracuje jako przewodniczka. Zbyt dużo czasu, przeznacza na plażę niż na coś zupełnie innego.
Kiedy próbuję być dobra w paru rzeczach, wychodzi to naprawdę źle. Teraz może być moja podzielność uwagi, która teraz popisała się swoim ogarnięciem. Wydusiłam ciche podziękowania, dla swojej przyjaciółki. Pewnie gdyby nie ona, teraz wyglądałabym jak siedem nieszczęść. A w moim zawodzie, chociaż trochę trzeba dobrze wyglądać, jeszcze Jason by się odkochał i co ja bym biedna z tym wszystkim zrobiła?
- Obiecałam dla Lily, że zrobię sama strój dzwoneczka - Przerwałam na chwilę, sam początek nie brzmiał zbyt dobrze, zwłaszcza z moimi umiejętnościami z szyciem oraz ogarnięciem materiału. Chociaż podobno praktyka czyni mistrza.
- Taki totalnie odwalony strój, nie jakiś gotowiec - Skończyłam, wiedziałam że przepadałam i jedyną deską ratunku, w tej sprawie jest Holly. Ona bardziej miała oko do ubrań, wiedziała w jakim stopniu da się coś zmienić i poprawić. Mi tego niestety brakowało, nie nadawałam się do takich zadań. Nie muszę wspominać, że maluszek pochwalił się całej swojej grupie, co nie? - Ona nawet nie zakryje mi tyłka, raczej spodoba mu się jak będziemy sami. W większym gronie, raczej nie byłby zadowolony - Nie jest to mój styl, chociaż miałam ciało normalnej nastolatki, która nie ma problemów z odżywianiem ani nic z tych rzeczy, tak jednak czułam się często nie pewnie, zwłaszcza w takich sukienkach. Miałam za gruby tyłek i często było ciężko zaleźć coś, co naprawdę nie wygląda zdzirowato. A naprawdę, czasem były piękne sukienki tylko u mnie wyglądało to źle. Odwiesiłam sukienkę, rany nawet ładna. Ale nie mój styl, nie ten krój. - Myślisz, że damy radę coś znaleźć? Nie tylko dla malucha, ale dla nas? - Jestem gotowa szukać sukienki, bluzki lub innej potrzebnej rzeczy, aby coś zdobyć. Lubiłam takie sklepy, zwłaszcza że często są tutaj oryginalne ciuszki, nawet nie używane z oryginalną metką.
- Taki odcień zieleni pasuje na sukienkę? - Miałam na myśli tą co Dzwoneczek nosił. Ale tamta chyba była bardziej neonowa, a ta jest jak mech, który rósł koło domu Shreka. Więc na bank nie trafiłam, czemu to nie może być łatwe? Poszukałabym stroju w necie i po sprawie, ale nie! Musiałam dodać swoje pięć groszy i mam. - A jak idzie Ci Collins'em?

holly washington
wystrzałowy jednorożec
Martyna
22 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Never regret anything that made you smile.
W jednej chwili trzymałam w dłoni brokatową kieckę, a w następnej... uroczą spódniczkę w kratę, która totalnie skradła moje serce i gdyby nie Stella i jej wzmianka o Lily, pewnie już dawno znalazłabym się w przymierzalni. Obiecałam dla Lily, że zrobię sama strój Dzwoneczka. Dzwoneczka? Kim był Dzwoneczek? Trybiki w mojej głowie w końcu zaskoczyły i skojarzyłam, że chodziło o postać uroczej blondyneczki z bajki o Piotrusiu Panie. Nie wiem, jak mogłam o tym zapomnieć - w końcu Piotruś Pan był moją ulubioną postacią, odkąd skończyłam pięć lat. Przystojny, kapryśny, wolny... Z takim dorosłym Piotrusiem Panem można było wsiąść na motocykl i odjechać ku zachodzącemu słońcu, a potem spędzić dziką noc w hotelowym łóżku na końcu kraju. Jednak na razie powinnam skupić się na celu - miałyśmy znaleźć materiał na sukienkę dla Lily. Dzikie przygody łóżkowe poczekają. — Na nasze szczęście, Dzwoneczek nie jest fanką jakiejś wystrzałowej, ekstrawaganckiej mody. Znajdźmy miły w dotyku, zielony materiał. Może coś stamtąd? — kiwnęłam głową w kierunku wieszaków z sukienkami. To był nasz szczęśliwy dzień, bo moje oko od razu wypatrzyło kilka zielonych sukienek - musiałyśmy tylko dobrać kolor. — W miarę możliwości wybierzmy jakąś dłuższą, to tym samym materiałem obszyjemy balerinki — dodałam i zmarszczyłam brwi, bo właśnie zaczęłam wertować ubrania. Za ciemny. Za jasny. Zbyt szorstki. Nie wiedziałam, że szukanie czegoś odpowiedniego może zająć aż tyle czasu, ale bez słowa dalej przeglądałam damskie sukienki. Zerknęłam w stronę Stelli, gdy pokazała mi jedną z sukienek. — Nie za ciemna? A co do Jasona... może zajdziemy później do bieliźnianego? Chyba wybiorę też coś dla siebie — rzuciłam pod nosem, z lekkim uśmiechem na ustach. Uśmiechałam się nie tylko z powodu nowej bielizny, ale też z powodu Collinsa, o którym wspomniała moja przyjaciółka. Spotkaliśmy się już trzy razy, a ja czułam, że... Czułam, że nie tylko bieliznę mogłabym mu pokazać, gdyby tylko nie był takim dżentelmenem. Cholera. Jak on to robił? Wiedziałam, że mu się podobam, a jednocześnie nie rozbierał mnie wzrokiem. Swoją drogą, był chyba jedynym mężczyzną, któremu chciałam na to pozwolić. — A Collins jest... ach, uroczy — uśmiechnęłam się delikatnie, nie mówiąc nic więcej. A może powiedziałam tak tylko dlatego, że jeszcze nie było o czym opowiadać? W końcu o swoich jednodniowych przygodach opowiadałam Stelli od razu, a nie wiedziałam, czy chciałaby wysłuchiwać opowieści o wspólnym wpatrywaniu się w gwiazdy i takiej... romantycznej atmosferze? To zupełnie do mnie nie pasowało, ale Collins totalnie mnie zauroczył i jakoś nie potrafiłam z tym walczyć. A może nie chciałam? — O, a ta bluzka? Rozciągliwa, jasnozielona! — zawołałam, pokazując Stelli swoją zdobycz i umiejętnie zmieniając temat.

Stella Cowen
niesamowity odkrywca
milo#6233
przewodniczka — park wodny
22 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Studiuje, pracuje jako przewodniczka. Zbyt dużo czasu, przeznacza na plażę niż na coś zupełnie innego.
Wzięłam do ręki kolejną zieloną tunikę, tym razem bardziej w jej rozmiarze. Tylko problem był taki, że była za ciemna. A z tego co pamiętam jej garderoba była bardziej zielona, wpadała w jasne i neonowe odcienie zielonego. Jeśli z nieba nie spadnie mi ubranie dzwoneczka, postanowię naprawdę się poddać i zamówić, najlepszy strój, nawet jeśli musiałabym wydać większość swojej wypłaty na to, aby ona odpowiednie wyglądała.
- Ma tylko w sumie zwykłą zieloną tunikę, urocze baletki z pomponem? - Wydukałam, na szybko sobie przypominając, w co była ubrana malutka wróżka, która sprawiała że inne dzieciaki potrafiły latać. Nie do końca pamiętam, ale był tam Piotruś? Chyba jak byłam w wieku Lily, uważałam, że powinien wrócić z Wendy i być razem. Ale to tylko bajka, a Piotruś nigdy nie chciał dorosnąć, tak jak i ja.
Kiwnęłam głową, kurczę a da się to jakoś przykleić na ciepły klej? To chyba jest łatwiejsze niż takie szycie na balerinkach. Chociaż szczerze to nie mam zielonego pojęcia, nigdy nawet nie bawiłam się gorącym klejem, a co dopiero szyciem i przyszywaniem czego do butów. Raz w życiu, przy użyciu Żelaska udało mi się jakoś nakleić jakiś nadruk i tyle z mojej zabawy. Pominę szczegół, że prawie spaliłam tą koszulkę.
- Bielizna na kuszenie? Kiedyś może osiągnę dzięki temu, jakiś cel? W sumie nie jest to zły pomysł, ale może jednak jakiś kostium kąpielowy? - To nie tak, że nie chciałam kupić bielizny czy coś. Ale te tematy nadal sprawiają, że jest mi w sumie głupio. I zazwyczaj jak do czegoś ma dojść, przerywam to. Być może nadal czekam na odpowiedni momenty, nie jestem też z tych dziewczyn, co lecą do łóżka z osobą co czują to co ja do Jasona. Musze na serio poczuć, że to ten moment. Bo jednak jak nie wyjdzie nam, za nim będzie ślub to będę z tym się źle czuła. - Uroczy, normalnie jak moje początki z Jasonem - Pokazałam język, uśmiechając się do przyjaciółki. Dobrze słyszeć, że jest uroczy niż coś gorszego na ten temat. Jestem pewna, że jakby było zupełnie inaczej, powiedziałaby to. Moje stare ruchy z lekcji karate dalej znam, a jak nie ja to jest jeszcze Atlas, on by to pewnie inaczej załatwił.
- A gdy dodamy ten paseczek żółty, stanie się przepaską. Bo chyba ona coś miała na talii? Czeka nas jeszcze cięcie dołu i zrobienia z tego sukienki dla mniejszego dziecka, ale pasuje! - Ulżyło mi kiedy, Holly znalazła odpowiednią tunikę. Może będzie trochę za dużo pracy, ale to naprawdę cud. Przytuliłam przyjaciółkę, poruszając ustami w geście podziękowań. - Mamy Lily, więc teraz szukamy czegoś dla nas?

holly washington
wystrzałowy jednorożec
Martyna
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
rolnik sam w dolinie, samotny ojciec czwórki dzieci, który dopiero otrząsa się z żałoby po zmarłej żonie, prowadzi sklep rolniczy i stara się z uśmiechem iść przez życie
#3

W życiu każdego mężczyzny przychodzi taki moment, kiedy staje przed swoją szafą i musi przyznać, że nie ma już absolutnie w co się ubrać. Zatem po krótkiej walce z samym sobą i swoją niechęcią do zakupów odzieżowych, zapakował dupsko w samochód. Tak oto znalazł się pod Chapo. Zdecydował, że jak ma robić zakupy to hurtowo, a o ile sobie nie umiał nigdy nic wybrać, to często zwoził do domu jakieś lumpeksowe zdobycze dla swoich pociech. Niekoniecznie spotykały się one z aprobatą dzieci. Cóż, przynajmniej najmłodszy pięciolatek nie narzekał.
Dziwnie się czuł, prawdę mówiąc to raczej rzadkością było, aby inny farmer lat prawie czterdzieści mieszał w koszach z używanymi rzeczami. Steven jednak dzielnie przebierał w koszach i uważnie skanował każdy wieszak. Co prawda jak do tej pory w koszu miał jedynie kilka dziecięcych koszulek dla Eliotta oraz coś, co pewnie będzie próbował wcisnąć Reggiemu. No, ale to nie jego wina, że najstarszy syn ciągle chodził w jakichś podartych portkach. A nawet jakby nie chodził, to jego ojcowskim obowiązkiem było zadbanie o odpowiednią garderobę swoich dzieci, o!
Nie powinien się dziwić, że spotkał tu Lizzie. W końcu jej obecność tu była raczej bardziej prawdopodobna niż jego. Uśmiechnął się do niej nieznacznie, jakby lekko zakłopotany. Zawsze głupio zachowywał się w towarzystwie blondynki, dlaczego? Czy to dla zabawy, czy z jakiegokolwiek innego, nieznanego mu powodu, Lizzie czasem próbowała flirtować z Stevenem (a przynajmniej tak mu się wydawało, nie był do końca pewien, bo istniała możliwość, że mu się to tylko wydaje co sprawiało, że te przypadkowe spotkania były jeszcze bardziej niezręczne dla niego), co nie kończyło się dobrze. To nie tak, że nie lubił Lizzie. Blondynka wydawała się naprawdę sympatyczną dziewczyną, poza tym jako jedna z niewielu osób rozumiała kunszt i kultowość konkursu europejskiej piosenki. - O, cześć Liz - przywitał się uprzejmie, bo przecież z niego był poczciwy chłopina, a nie żaden niekulturny, durny cham.

Lizzie Blackford
ambitny krab
nikt
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
#10


Ostatnie kilka dni sprawiły, że miała totalny mętlik w głowie i chciało jej się płakać z nadmiernej ilości myśli i emocji. Musiała się pożegnać z Corvo, bo przecież "spotykanie się" z zajętymi facetami jest złe i nie powinno mieć miejsca, raz już to przerabiała i nie chciała powielać tego błędu po raz kolejny. Z drugiej strony tak strasznie ją kusiło żeby jednak pójść za ich ulubionym tekstem, który brzmiał "jebać to wszystko" i wrócić na jego łódkę by udawać, że ich ostatnia rozmowa nie miała miejsca. Wiedziała jednak, że nie powinna tego robić i wtedy myślała o tym, czy nie zadzwonić do swojego byłego kochanka, żeby znów móc spędzić z nim trochę miłego czasu tak jak ostatnio na strzelnicy. Zdawała sobie sprawę, że tego też nie powinna robić, bo już wystarczająco mu w życiu narozrabiała przez laty, a Viggo zdecydowanie sobie na to nie zasłużył.
Koniec końców postanowiła po prostu pobyć ze sobą sama i znaleźć jakieś zajęcie, które pomogłoby jej jakoś oczyścić głowę. Zakupy brzmiały jak całkiem niezły pomysł, który postanowiła zrealizować. Zresztą, miała niedługo w planach namówić przyjaciółkę na zapozowanie jej do kilku zdjęć i potrzebowała do tego jakiś ciekawych kreacji, a gdzie różne perełki można wypatrzeć i wyszperać? Oczywiście w lumpeksie! Dlatego tam się wybrała i przeszukiwała jakieś wieszaki, gdy jej wzrok powędrował na sylwetkę mężczyzny, którego już dość dobrze kojarzyła. No i może rzeczywiście trochę go podrywała, ale ona juz tak miała. Robiła to bardziej lub mniej świadomie, lubiła po prostu sobie z ludźmi flirtować, szczególnie jeżeli byli to przystojni, dojrzali mężczyźni. - Dzień dobry - przywitała się podchodząc do znajomego przyglądając mu się bardzo dokładnie. - Na Twoim miejscu wzięłabym coś większego, bo rozmiar tak średnio trafiony - rzuciła zerkając do tego co ma w koszu. Oj, była trochę wścibska, trudno. - Rozglądasz się za czymś konkretnym? - Zapytała, bo cóż, miała dość sporo doświadczeniach w lumpeksowych przygodach i mogła się nim podzielić ze Stevenem.

Steven Langley
przyjazna koala
catlady#7921
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
rolnik sam w dolinie, samotny ojciec czwórki dzieci, który dopiero otrząsa się z żałoby po zmarłej żonie, prowadzi sklep rolniczy i stara się z uśmiechem iść przez życie
Relacje międzyludzkie to jednak skomplikowana sprawa i jedno, czego nauczył się Steve to to, że nic nie jest czarno-białe. Chociaż sam raczej nie pakował się w nieoczywiste relacje o grząskim gruncie to wiedział, że różne przypadki chodzą po ludziach i czasem zrobienie tego, co wypadało niekoniecznie współgrało z tym, czego chciało serce. Gdyby wiedział w jakim położeniu znalazła się Lizzie z pewnością by jej współczuł. Sam Steve próbował jakoś nie zwariować w tej codzienności i z niechęcią musiał przyznać przed samym sobą, że samotność coraz bardziej mu doskwierała. Znaczy nie do końca samotność bo teoretycznie farma Langleyów była pełna ludzi i trudno było znaleźć miejsce, w którym nikt nie zakłócałby jego spokoju. No, ale w pewnym sensie sam niósł na barkach trud wychowania dzieciaków i oprócz oczywistej tęsknoty za zmarłą żoną, tęsknił też za dzieleniem codzienności z drugą osobą. Chyba człowiek nie był stworzony do samotnej egzystencji.
No, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, przecież garderoba sama się nie uzupełni. Zapewne zrobiłby zakupy online, ale z tymi zakupami miał taki problem, że najczęściej te rzeczy nie pasowały i trzeba to było odsyłać, a z tym tyle pitolenia się było, że Langley już sobie odpuścił. Problem był taki, że nie wiedzieć czemu czuł się trochę skrępowany, kiedy tak przebierał w koszach, w sumie do końca nie wiedząc czego szukał i wrzucał do kosza co popadnie. - To? To nie dla mnie, dla syna - odparł, jakby czuł silną potrzebę wytłumaczenia się z zawartości swojego koszyka, chociaż nie miał tam nic, czego powinien się wstydzić. - W sumie to nie, przyszedł czas na uzupełnienie braków w szafie - poinformował zgodnie z prawdą, a spomiędzy gęstej brody wyłonił się delikatny uśmiech.

Lizzie Blackford
ambitny krab
nikt
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Lizzie patrząc na to jakie miała do tej pory doświadczenie w kontaktach miedzy ludzkich, a szczególnie damsko-męskich, to powinna napisać jaki poradnik tego czego nie powinno sie robić. Później powinna go sama przeczytać i się stosować. Może wtedy nie popełniałaby w koło i w koło tych samych błędów? No, albo ktoś mógłby jej załatwić takiego świerszcza jak miał Pinokio i ten robal, by jej mówił co jest dobre, a co złe, skoro sama nie potrafiła, a może i nawet nie za bardzo chciała, wybrać właściwej drogi. W kwestach rodzinnych Lizzie też orłem nie była, bo ze swoją starszą siostrą woli nie rozmawiać. Nie cierpi tej kobiety. Bardziej nie lubi pewnie tylko Donalda Trumpa. Nikt jej tak nie działał na nerwy jak Rowan i blondynka naprawdę się bardzo cieszyła, że odkąd wróciła do miasta udało jej się tylko raz wpaść na tą rudą, rozpieszczoną księżniczkę. Trochę pewnie zazdrościła innym rodzinom tej normalności, której Lizzie nigdy nie miała. Jej ojciec był przemocowcem, wyładowywał stres związany z pracą zarówno na swojej żonie jak i dzieciach. Matka, wiecznie w depresji, chociaż dla świata odgrywała rolę idealnej żony, która z uwielbieniem wpatruje się w męża. Dopiero gdy rodzice sie rozwiedli, trochę normalności zagościło w rodzinnym życiu Blackfordów. Mogła tylko zazdrościć jego synowi, że ma ojca, który tak mocno się o niego troszczy żeby szukać ciuchów w lumpie, zamiast mieć wszystko w dupie i zamówić jakieś przez neta.
- Ile ma lat? - Zapytała z ciekawości, bo obstawiała, że musiał być naprawdę mały skoro tato kupował mu ciuchy. Lizzie kochała swoją mamę, ale nie dałaby jej możliwości kupowania sobie ciuchów, bo wyglądałaby paskudnie, a blondynka jednak zawsze chciała prezentować się ładnie. Nigdy nie wiadomo jakiego przystojniaka można napotkać na ulicy, czy w lumpeksie. - Nie widzę żadnych braków - odpowiedziała korzystając z okazji, by obciąć go wzrokiem, bo czemu nie? Tylko faceci tak mogą robić? Nie. - No chyba, że braki są w miejscach, których nie widać na pierwszy rzut oka - dodała i przeszła sobie obok niego. - Chociaż nie polecam kupowania bielizny w lumpeksie - dokończyła swój żart puszczając do mężczyzny oczko, a później zaczęła przeglądać jakieś wieszaki z męskimi koszulami. - Tą powinieneś przymierzyć - powiedziała ściągając wieszak z taką koszulą, bo jest naprawdę fajna.

Steven Langley
przyjazna koala
catlady#7921
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
rolnik sam w dolinie, samotny ojciec czwórki dzieci, który dopiero otrząsa się z żałoby po zmarłej żonie, prowadzi sklep rolniczy i stara się z uśmiechem iść przez życie
Jeżeli Steven miał swojego zwierzęcego przewodnika, pewnie przypominał on bardziej Mushu niż świerszcza z Pinokia. W dziewięćdziesięciu procentach sytuacji to właśnie jego rady wprowadzały go w najbardziej żenujące i niewygodne sytuacje, a okazjonalnie krzyczał coś o dyshonorze dla świerszcza (pewnie tego z Pinokia) i krowy, tej, którą prawdopodobnie miał wydoić zanim jeszcze wyszedł na jedną z randek ze swoją, jak się potem okazało, żoną. W sumie to nie próbował randkowania, aż do teraz. Sam nie wiedział jakim cudem dał się namówić na randkę w ciemno, ale skoro już się powiedziało a to też wpadało powiedzieć b, później jeszcze ewentualnie c, żeby nie było, że alfabetu nie umie. To był właściwie główny powód, dla którego pojawił się dzisiaj w lumpeksie. Zdał sobie sprawę, że nie miał co na siebie włożyć na randkę z panną Barlowe, a nie chciał pozostawić kwestii swojego stroju w całości w rękach swoich córek, bo to mogłoby się skończyć poważnymi brakami na jego koncie. Miał nadzieję, że coś sensownego uda mu się wygrzebać przy okazji. Może powinien być wdzięczny za to przypadkowe spotkanie z Lizzie? Zawsze to jakiś powiew świeżości, takie młode spojrzenie na modę?
- Jeden ma dwadzieścia jeden, drugi pięć - wyjaśnił, uśmiechając się przy tym delikatnie, może nawet trochę dumnie? Tak jak dumnie uśmiecha się mama kura, wspominając swoje kurczątka. Przeważnie nie kupował sam rzeczy swoim dzieciom, ale gdy okazja przemawiała sama przez siebie to Steven nie umiał przejść obojętnie obok modowych perełek. Na ogół były to po prostu jakieś firmowe rzeczy w dobrym stanie, które zawsze się rozejdą jak ciepłe bułeczki. Zmarszczył nieco brwi. No to chyba jasne, że nie widziała braków, chyba nie zaglądała mu do szafy. No, ale długo nie musiał czekać na żarcik, który zmieszał go bardziej niż zmieszane martini, którego tak nie lubił James Bond. - Dobrze się kamufluję - rzucił, odzyskując rezon i pozwalając sobie nie komentować żarciku z majtasami, bo jednak jego majtasy to jego prywatna sprawa. Mimo wszystko wziął od niej ten wieszak i przyjrzał się koszuli krytycznie. - A mi wypada w takich liściach łazić? - zagadnął jak na starego zrzędę przystało. Ostatecznie jednak wcisnął ją do koszyka. Zaczął przerzucać wieszaki, kiedy w ręce wpadła mu kolejna zdobycz. - A co sądzisz o tym? - zagadnął, odwracając się w jej stronę i wskazując to właśnie cudo.

Lizzie Blackford
ambitny krab
nikt
fotograf — freelancer
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda pani fotograf, która niedawno wróciła do Lorne po studiach w Sydney i chce pomóc matce w remoncie chaty, a później wyjechać zwiedzać świat.
Lizzie sama dla siebie była Mushu. Sama siebie wprowadzała w kompromitujące i niezręczne sytuacje. Była z siebie dumna, że dzisiaj wybrała raczej coś spokojnego do zrobienia, niż jakąś głupotę w stylu telefony po wszystkich eks w okolicy, żeby poczuć się lepiej. Good for her. Może jednak Lizzie dorośleje. To byłoby bardzo dziwne. W randkach akurat miała trochę doświadczenia więc mogła mu co nieco doradzić, nie tylko w kwestii ubioru. Blackford zawsze pamiętała o zabezpieczeniu, bo nigdy nie wiadomo do czego może doprowadzić pierwsza randka.
- Dwadzieścia jeden to super wiek, studiuje? - Zapytała ciekawa. No, ona wtedy studiowała. Na małych dzieciach sie za bardzo nie znała, więc nie wiedziała nawet o co zapytać. Nie chciała palnąć czegoś głupiego w stylu "o to już potrafi chodzić?". To byłoby mega słabe. Nie miała też pojęcia, w co takie małe gnojki się ubierają, także miała nadzieję, że nie zapyta jej o radę akurat w tej kwestii. - Też lubią Eurowizję? - Wątpiła, bo pewnie dzieciaki to nie doceniają takich cudnych konkursów, tych pięknych stroi i całej, nieco kiczowatej, oprawy całego przedsięwzięcia. - A czemu miałoby Ci nie wypadać? - Zapytała unosząc lekko brew i szeroko się uśmiechnęła. - Nie masz sześćdziesięciu lat, a nawet jeśli to dobrze się trzymasz więc taka koszula Ci na bank nie zaszkodzi - no sądziła, że jest raczej młodszy niż jej mama, a nawet pani Blackford nie była taka stara. - Poza tym takie liście sa teraz modne, do jakiejś skórzanej kurtki będą jak znalazł, albo nawet do gładkiej marynarki - nie była jakąś wybitną faszonistką, po prostu wiedziała co jej się podoba, a co nie. - Grochy? Bardzo spoko. - Pokiwała głową. - W tym na pewno wypada chodzić - rzuciła z uśmiechem, bo wiadomo, ze starsze panie lubiły grochy. - Hmmm, a może tak "Lady in Red" - wyciągnęła z wieszaka jeszcze jedną rzecz, która bardzo jej wpadła w oko! - Powinieneś przymierzyć i dopiero wtedy ocenimy, które wyglądają najlepiej - powiedziała i złapała go za rękę żeby zaprowadzić go do przymierzalni.

Steven Langley
przyjazna koala
catlady#7921
ODPOWIEDZ