projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
To nie tak, że Leonie nie próbowała niczego załagodzić. Po prostu kompletnie blondynce to nie wychodziło. Zostawiła milion wiadomości na poczcie głosowej swojego męża, ale on na żadna nie odpowiedział. Nie odebrał żadnego z setek telefonów. Nie odpisał na żadnego z wielu smsów. Odciął się. Tak jak zapowiedział, tak faktycznie postąpił. Chciała go nie winić, bo przecież miał do tego pełne prawo, ale kiedy widziała stęsknione spojrzenie Tessie, nadzieję w oczach dziewczynki każdego ranka, popołudnia i wieczora, że może dziś tata przyjedzie to ciężko było to Leonie znieść. I wściekała się na to, że tak Winston zaniedbywał własne dziecko. Mógł sobie mówić co tam chciał, ona i tak wiedziała, przecież lepiej kto jest ojcem. Nie miała jednak nawet jak się kłócić, bo brakowało towarzysza do tej kłótni. Michael nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Zniknął. Wymazał się, jakby nigdy go nie było.
Kolejne popołudnie w domostwie Turner mijały w babskim gronie. Leonie, Tessie i pani Turner siedziały po turecku przy stoliku, układając puzzle, a w tle leciało radio z jakimiś klasycznymi utworami. Popijały lemoniadę, zajadając się tymi cudownymi motylkami, które miała z piekarni od... Cartera. Przeklętego Bancrofta, który zjawił się tu w momencie, w którym wszystko było nie tak. Leo jednak nie rozwodziła się na temat tego spotkania, nie zgadzała się z matką, że stał się jeszcze przystojniejszy niż w szkole i absolutnie nie chciała rozmawiać o tym miłym panu z córką. Była nieobecna. Cholernie nieobecna. Tak bardzo, że nie usłyszała dzwonka do drzwi, dopiero dźgnięcie matki nakazało jej oderwać się od tępego wpatrywania się w majaczący na stoliku wizerunek Małej Syrenki.
Blondynka nie miała pojęcia kogo tutaj przywiało, bo przecież nie spodziewały się gości, ale poszła. Według matki to kurier. Tessie czekała na ojca. A Leonie uznała, że to może Remi wpadł zobaczyć jak się mają. I cóż... Jedna z kobiet miała rację...
-Michael... - wydukała zaskoczona, bo nie uprzedził o tej wizycie. Ale widocznie czytał te wszystkie desperackie, błagalne wiadomości. Widział nieodebrane połączenia, może odsłuchał nagrania na poczcie... Nie zignorował ich kompletnie. Pojawił się. -Przyjechałeś.. - dodała jeszcze słabym głosem, ale nie zdążyła zrobić nic więcej, bo właśnie wtedy z ogromnym piskiem radości wpadła między nich przeszczęśliwa Tessie.
-Tatusiu, wróciłeś! - wrzasnęła uradowana, rzucając się blondynowi w ramiona. Tak bardzo za nim tęskniła. Tak wiele miała mu do opowiedzenia. -Mam nowe puzzle z Arielką, ukladam z babciom. I takie pyszne rogaliki mamy. Tu jest nowa piekarnia. Sprobuj, chodz - i już ciągnęła Winstona do środka, choć Leonie nawet nie miała pojęcia czy zamierzał wejść, zostać, a może jedynie rzucić czymś i uciec. Może się rozmyślić. Nie wiedziała. Ale miała tak samo błagalne spojrzenie, jak mała Tessie, kiedy czekały obie na to, co zrobi Michael.

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
[Chapter 3]


Potrzebował odpoczynki i to dosłownego odpoczynku, najlepiej od samej Leonie - wakacji na kilka miesięcy. Ale pech chciał musiał być w paru miejscach, więc został w Lorne Bay, chociaż i tak miał kilka lotów do Sydney na pewne spotkania, to też była niezła uciecha. Jak najdalej od męczącej żony, która nie umiała chyba pojąć słowa "czas" i "reset". Wysłał jej może z jednego smsa na odwalenie się właśnie w takim stylu, a ona dale dzwoniła i robiła swoje, co denerwowało na tyle, że często wyłączał swój telefon. Na szczęście praca wymagała mieć drugi pod ręką, z numerem dotyczącym ściśle jej, więc tam prędzej mogli go złapać wykonawcy czy kontrahenci, mniej już żona bo czy miała ten telefon, może ale on szybko sobie go zmienił, nawet poświęcając się z tymi wizytówkami, które miał i tak dalej, chaos ale jednak potrzebny gdy chce się mieć spokój. Postanowił, że on tu będzie rozdawał karty, a nie jego żona i stąd ta jego postawa, gdy milczał i nic nie przekazywał przez brata czy kogoś do Turner. Jednego dnia jednak coś mu się przypomniało, że ten okres jaki już minął jest za długi, ze obiecał się pokazać chociażby małej, albo no była jakaś konkretna data, która skłoniła go do odwiedzenia domu teściowej, gdzie to też jego cząstka rodziny się zatrzymała. Ciężko mu było iść tam, bo to trochę jak walka z trzema babami, chłop był na przegranej stopie, ale miał nadzieję, że ani matka ani sama Leo nie będą mu suszyć głowę o to wszystko, że pozwolą mu na chwilę z Tessie i tyle będzie z tego spotkania - przepłynie jakby nic, jakby właśnie wyszedł z jakiejś przepustki czy inne takie. No na pewno nie zastanawiał się już nad tym głębiej gdy się pojawił się pod domem, z małą mastką w kształcie może i syrenki, czy innej postaci którą mała kiedyś chciała i którą tak wielbiła. W końcu chociaż ją mógł jakoś uszczęśliwić i w ogóle przekupić, że jest w miarę okej i to nic złego, że mieszkają aktualnie osobno pod pretekstem jego wyjazdu i pracy i ogólnie kupy kłamstw, które weszły do tej rodziny.
Ale pomijając to, w końcu mu otwarła drzwi, a on pewnie nie zdążył się nawet odezwać bo całą uwagę zabrała mała, która przyleciała znikąd, jakby dobrze wiedząc co nadchodzi. Miały nosa te dzieci czasami..
Przykucnął przy niej z uśmiechem na ustach, wysłuchuując co ma mu do powiedzenia, wydawała się być taka szczęśliwa, jakby ją nie dotyczyło żadne zło świata czy problemy rodziców.
- No po malutku, bo się wywalisz, taka jesteś żywa.. - mruknął, pewnie ją do siebie na moment przytulając po czym, wręczył jej misiaka i dał się poprowadzić, za ten mały palec, czy też kciuk u ręki, do pokoju gdzie jak mówiła młoda, wszystko miała rozłożone i świetnie się bawiła. Mick wahał się czy to dobry pomysł, ale widok Tessie chyba go wyraźnie zmiękczył i to być może był moment dla samej drogiej małżonki. Mogła mu mówić i robić co chce, przecież logiczne że przy małej nie powie nic złego i nie zrobi przede wszystkim, bo ta zmarszczyła czoło i przekręciła głową naburmuszona, gdy nie zobaczyła drobnego przytulasa między rodzicami. - Nie myśl sobie, że robię coś dla Ciebie. Ona. Jest najważniejsza. - wyszeptał do jej ucha, gdy tak na niby ale też całkiem serio - musnął delikatnie jej pocałunek. Jej włosy go smyrały i wciąż odczuwał tak dobrze znane sobie jej perfumy, ale to nie mogło go zgubić w tej chwili, szybko musiał sobie przypomnieć, że to nie jest przyjemna schadzka czy pojednanie. To było tylko spotkanie między nim a córką, które chciał odbyć akurat dzisiaj i akurat o tej porze..

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Zignorował ją. Kompletnie olał, nie zaszczycając nawet głupim "cześć". Leonie naprawdę rozumiała, że postąpiła cholernie źle, ale w tej chwili Michael chyba też przesadzał. Milczał, bo tak chciał. Przychodził, bo tak chciał. Akurat teraz. Nie odzywał się do niej, bo też tak chciał. Czy teraz tak będzie wyglądać ich codzienność? A może raczej krótkie chwile, w których zachce mu się ruszyć tyłek i przypomni o Tessie? I tak, miał farta, że mała blondyneczka tak szybko go wyczuła, przejmując rolę głównego gospodarza, bo dla Turner to wszystko było po prostu... Nie do pojęcia, nie do zaakceptowania. Zdecydowałaby się na awanturę stulecia, gdyby mogła. Ale nie mogła, bo była Teresha. I przynajmniej w jednym się zgadzali - mała jest w tym wszystkim najważniejsza.
To cholernie trudne zadanie, sprawić, by dziecko nie odczuło problemów dorosłych. Na razie im się udawało, zadziwiająco dobrze. Całkiem możliwe, że ich dotychczasowa dynamika życia oraz dość sporo wyjazdów obojga rodziców pomagało tuszować nieco tę nieobecność wywołaną czymś innym niż zawodowymi sprawami. Leonie nie wiedziała, jednak jak długo jeszcze może wmawiać Tessie, że tata dzwonił, kiedy ona spała.. Mimo całej bezczelności tych odwiedzin, pozwoliły one Turner odetchnąć z ulgą, przynajmniej na ten moment. Tym bardziej, że nawet pamiętał o drobnym prezencie... Może jednak jakieś tam wyrzuty sumienia miał, że tak po prostu zapomniał o Tessie?
-To ja zrobię herbaty - mruknęła dość obojętnie teściowa, obrzucając swojego zięcia chłodnym spojrzeniem. Absolutnie nie wiedziała co zaszło między jej córką, a Michalem, ale i tak mimo wszystko trzymała stronę blondynki. To w końcu jedyne dziecko pani Turner. I choć była wścibska, to najwidoczniej tak zrażona po swoim nieudanym małżeństwie, problemami w związkach, ze postanowiła się nie mieszać. Farciarz z tego Winstona.
Nie spodziewała się, że pod naciskiem dziewczynki, Michael ugnie się do tego stopnia, że obdarzy ją jakąkolwiek czułością. Protest małej też nie był jakiś długi, podobnie jak i pocałunek. Czy dał Leo choć namiastkę nadziei? Tak. Szybko, jednak Winston to odebrał swoimi słowami, nie pozwalając nawet dobrze pogłębić pocałunku, za którym, jak teraz sobie blondynkę zdała sprawę, tak bardzo tęskniła. Tak samo jak za zapachem blondyna, szorstkim dotykiem jego skóry niedługo po zgoleniu zarostu. Tęskniła, nie tylko ze względu na Tessie. On jednak, jak słychać, nie. -Jasne - wymamrotała cicho, odsuwając się na bok. Dała małej opowiedzieć historię o wizycie w piekarni, na co mimowolnie Turner się zarumieniła. Może Tessie, jak i Carter pozostawali nieświadomi, ale ona dobrze wiedziała kim dla siebie byli. I zwyczajnie zrobiło się jej głupio, kiedy przysłuchiwała się jak mała opowiadała z wypiekami na twarzy jaki ten pan był fajny. Dlatego też ewakouwała się do kuchni po tę przygotowaną przez matkę herbatę, dodatkowo zabierając matczyny doping, by nie poddawała się w walce o swoją rodzinę - bardzo motywujące... Niemniej wróciła, postawiła im herbatę, usiadła gdzieś z boku i odzywała się oraz angażowała w zabawę, tylko wtedy, gdy Tessie tego chciała. Pozwalała Winstonowi korzystać z tego czasu, tak jak sobie życzył. Tak długo, jak tylko mała była zadowolona. No, bo w końcu to ona była tu najważniejsza, tak?

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Tak wyszło, że nie zaplanował tych odwiedzin, po prostu był w okolicy, a że sama Leo mu truła tak ten tylek, dał już spokój i przyjechal. Musiał to zrobić, pojawić się chociaż na moment, dla małej. Nie żeby coś ale chyba dobrze by było aby go zobaczyła i upewniła się, że jest w miarę okej - że nieobecność Micka spowodowana jest tylko i wyłącznie pracą. Rosła jak na drożdżach i też nie była głupim dzieckiem nawet jeśli była jeszcze mała, za długie rozstanie pewnie by nie zniosła, a i Winston potrzebował takiego bodźca. Chociażby po to aby mieć argumenty za tym aby wybaczyć Turner, poztanowic jej wybaczyć czy jakoś to poprawadzic w miarę. Nawet jeśli zachował się jak kutas i ja trochę olał, tak już dalej w las miało być inaczej, ciut lepiej w końcu mała zawsze wydawała się scalać ich razem. Uśmiechnął się widząc radość wymalowana na twarzy dziecka, ale też zauważył krzywe spojrzenie teściowej. Nie miał pojęcia czy wie czemu tak to wszystko wyglądało, czy Leo wyznała jej prawdę? Miał nadzieję, że tak bo nie chciał uchodzić za tego najgorszego - tego winnego takiego stanu rzeczy. Na szczęście sama kobieta tudzież jego teściowa w końcu się zmyla, zostawiając ich samym na szczęście. Wolał aby problemy rozwiązywali sami bez świadków czy matczynej ręki, to nigdy nie wróżyło nic dobrego. Co do jego zachowania to po prostu chyba tak wyrażał jakieś emocje, może to było na pokaz ale hej tam gdzieś w środku jakieś uczucia nadal się tliły, nie zgasły jak kiepskie ognisko w lesie, chociaż mogły bo momentami Mick rozglądał się za innymi paniami. Wodzony na pokuszenie jednak wciąż nie uległ albo inaczej jeszcze tego nie zrobił.
- Fajny Pan? Mhmm.. to bardzo ciekawe co mówisz. - chłodne spojrzenie jakie posłał swojej małżonce, chyba mówiło więcej niż tysiąc słów. Co prawda nie miał pojęcia o kogo to się rozchodzi ale sama myśl o jakiś flirtach jej jeszcze z typem w piekarni - wolały o pomstę do nieba. Olał to jednak zabierając się za herbatę która się pojawiła i pewnie też puścił małą gdy tak siadła mu w tamtej chwili na kolanach gadając swoje, cała relacje z ostatnich dni i ogólnie tego co tam układała. Kiwał głową i się śmiał, ale w końcu dał jej ruszyć spowrotem do zabawek czy czego tam miała akurat pełno pod nosem. Chwilę milczał i nic się nie odzywał, chociaż bardzo go kusiło podpytać szanowną żonę, co tam słychać było u niej, w tym czy już znalazła prawdziwego tatuska - bo Winston był ciekawy a i chętny do obicia ryja.
- Co tam u Ciebie, jak Pan z piekarni. Huh? Nada się na "nowego" tatuska czy może nie? A może masz nowy cel na radarze jeszcze..- szeptał to w jej stronę z nieco jadem w środku ale skąd miał wiedzieć jak blisko trafił z tym kogo to spotkała na zakupach. Aż by chyba pęknął ze śmiechu na samą informacje, że to właśnie Carter jest tym trafionym zatopionym, a przecież chłop tańczył na ich weselu, podobno.

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Nie podobało się Leonie to podejście pełne złości Michaela do jej osoby. Zdawała sobie sprawę, że na to zasłużyła, ale atmosfera była tak gęsta... Można było ją dosłownie ciąć patyczkiem, bo i nóż niepotrzebny... Krzywiła się na jego komentarze, ale postanowiła sobie jedno - nie da się sprowokować, nie przy Tessie. Doskonale blondynka pamiętała kłótnie rodziców ze swojego domu i to ostatnie, co miała zamiar fundować własnemu dziecku. Nieważne jak źle między nią, a Winstonem będzie, nie mogło to znacząco wpływać na Tereshę. Po prostu nie.
-Nie teraz - wysyczała więc jedynie, wywracając oczami, choć te bzdurne gadanie Michaela bolało. I stawiało ją w niekomfortowym położeniu. Raz, że pan z piekarni był o wiele ważniejszy niż komuklwiek, by się wydawało, a dwa, że najwidoczniej po informacji o zdradzie Michael miał ją za zwykłą dziwkę, albo i gorzej... To też bolało. Te wszystkie sugestie... Usiadła więc blisko Tessie, pomagała dziewczynce układać puzzle, a kiedy przyszedł czas, oznajmiła, że idą się kąpać. Tatuś został poproszony o przeczytanie bajki na dobranoc, na co przystał. Turner i mała Winston dość szybko uwinęły się z kąpielą, zupełnie jakby mała blondyneczka, obawiała się, że tata ucieknie, jak tylko spuści go z oczu... Michael jednak czekał na nie w pokoju, który babcia już dawno zamieniła w małe królestwo Tereshy. Leo zostawiła ich samych, a sama... Próbowała przygotować się na rozmowę z Winstonem, choć dobrze wiedziała, że nie dało się tego zrobić. Nigdy w pełni. Ani nawet odrobinę.
-Poczekaj, chodź, musimy... Porozmawiać - powiedziała, łapiąc odruchowo blondyna za dłoń. Poprowadziła go na taras, którego drzwi dobrze przymknęła. Wiedziała, że to jedyne miejsce, którym mogą się wydzierać na siebie w razie co, a dźwięki nie dotrą do uszu Tessie. W końcu Leonie znała ten dom aż za dobrze, -Nie szukam dla Tessie nowego tatusia. Ma jednego. Ciebie. I ona nie wyobraża sobie, żeby ktoś miał cię zastąpić, cholernie za tobą tęskni więc proszę cię. Znajdź dla niej trochę więcej czasu, ok? - wyrzuciła wręcz rozkazującym tonem, mając gdzieś jak brzmi. Powiedzieli już, przecież sobie, że Tessie jest w tym wszystkim najważniejsza. Leo jednak na tym nie skończyła, wzięła głęboki oddech i kontynuowała, o wiele mniej pewnie: -A po za tym... Musimy... Znaczy ja... Mimo wszystko... Cholera - zagryzła wargę i uciekła na chwilę wzrokiem od Michaela. To jednak nic nie da. Musi to powiedzieć. Może więc szybko będzie mniej boleśnie? -Myślę, że powinnam powiedzieć biologicznemu ojcu Tessie o tym, że ma córkę. Mimo wszystko. Nie wiem co to zmieni i cokolwiek, ale powinien wiedzieć. Zasługuje na to. To dobry człowiek. I... Skoro ty jesteś... Tym prawdziwym. Od zawsze... To chciałam, żebyś wiedział, co planuję, bo... No nie wiem... Może masz coś przeciwko, ale chyba... Tak trzeba zrobić.. - skończyła, nie będąc pewna czy tak trzeba było. Pominęła też kompletnie kwestię ich bycia razem, jakichkolwiek powrotów... Co mogło dać kompletnie błędny sygnał Michaelowi, ale mieli skupić się na małej, nie na sobie. -A... Co z nami? Jest w ogóle jeszcze my? - i mimo wszystko nie wytrzymała, dorzuciła to pytanie, kończąc je żałosnym westchnięciem załamanego głosu. Oczy miała szklane. Podejrzewała, że to za dużo informacji dla Michaela. Ale to nie jej wina, że tak długo jej unikał. Po za tym nie mieli czasu - Tessie rozumiała naprawdę wiele. Choć rany były świeże, to potrzebowali dobrego planu działania... Czy tego chcieli, czy nie... Musieli działać już. I uporządkować ten cały syf, który narobiła głównie Leonie. I to wszystko oczywiście dla dobra małej, prawda?

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Był świnią, a może gnojkiem? Gdy tak sobie perfidnie z nią pogrywał od pierwszego dnia, wpędzając pewnie w niezły kąt - ale no cóż zasłużyła sobie to jasne. Winston może nie był typem mściwego człowieka, ale po prostu aktualne w taki sposób łatwiej było trafić niektóre fakty. A te były no cóż na nie cały czas, stąd cisza z jego strony i brak odzewu na dosyć chaotyczne telefony i smsy z jej strony. Na pytanie i jego słowa, strasznie się obruszyła a jej mina wykrzywiła się w dziwny sposób, na co on się po chamsku uśmiechnął, taki z niego cwaniak. Zaczekał więc na kontynuacje tej rozmowy, bo był ciekawy co też może się dowiedzieć od Turner, a w tym czasie starał się zajął małą jak najlepiej. Może nie była jego, ale te cztery lata dały mu inne odczucia, stąd ta jego wizyta, nie olał jej i nie wmawiał sobie że nie jest ojcem. Geny czasami nijak się mają do tej prostej miłości między dzieckiem a rodzicem. Ile par adoptuje dzieciaki, ile par żyje osobno, bo coś się stało z drugą połówką, ale dają rady. Czy i oni dadzą, nie miał pojęcia ale też nie zastanawiał się nad tym. Miał zamiar zając się Tessie, sprawić aby poczuła że jest w miarę normalnie, żeby zasnęła po bajce, którą uwielbiał jej przedstawiać, za każdym razem na inny sposób. Gdy wróciła z kąpieli odstawił ten im dobrze znany rytuał, z uznaniem przyznał że nieźle jej babcia słodziła - skoro miała taki nowy pokój, inny niż ten w "domu". Ale wolał nie wkraczać na te tematy, grzecznie opowiedział jej historyjkę, potem zaczekał aż zaśnie i ostatecznie się zebrał aby wyjść na tą konfrontacje. Nie miał zamiaru wyjść tak szybko jak wszedł, ale też nie miał pojęci czy ta rozmowa z Leo, nie przyniesie jakiś niekorzystnych rezultatów w postaci na przykład głośnej kłótni, które ostatnio im najlepiej wychodziły.
- Hmm? Co też masz mi do powiedzenia. - zapytał ciekawie, zakładając ręce na piersi w nieco bojowej postaci. Ale mimo wszystko, kiwał głową gdy mówiła i nawet mu nakazała aby spiął ten tyłek i częściej się spotykał z małą, co po części rozumiał - pozory normalności pasowało zachowywać.
- Mało mnie obchodzi co szukasz, ale co do małej to rozumiem aluzję. Wpadać będę po nią, zabierać gdzieś i może jakiś grafik uda nam się wymyślić. - odpowiedział, w sumie to rozkładając się na jakimś meblu jeśli tam był, krzesło jaki fotel do wypoczynku, no jak to na tarasie czy co tam miała ta jej matka. Tak czy inaczej dal jej kontynuować, bo spodziewał się że sporo czasu jej zajmie się wysłowić do rzeczy, no w teorii nigdzie się nie spieszył, ale lubił konkrety jak to on - dobrze go poznała przez lata więc za pewne to wiedziała. - Pytasz mnie o przyzwolenie, czy co w tej chwili? Myślę, że to twój interes, zrobisz co uważasz. Jak dla mnie to możesz go nawet przeruchać jeszcze raz, jeśli Ci się spodoba albo potrzebujesz faceta. - czy był za ostry? Może tak, ale wściekał się na samą myśl konfrontacji z tym typkiem, z resztą chyba nadal nie wiedział kto to mógł też być. Miał co prawda kilka typów, ale nic szczególnego, może jej przyjaciel? Kojarzył go i mijał czasami, ale nie miał aż tyle jaj aby podejść do niego i wygarnąć kawę na ławę, a może znów by wyszedł też na debila? Najpierw lepiej sprawdzić info niż bazować na przepuszczeniach i spuścić komuś łomot.
Na jej łzawe wręcz pytanie, podrapał się po czole w skupieniu, szukając jakiegoś tekstu dobitnego ale w sumie to już jeden walnął, więc dla równowagi pasowało się hamować, chociaż trochę i może odpuścić? W końcu nieco szkoda było Turner gdy robiła takie smutne wręcz miny, przez chwilę miał tam jakieś wyrzuty, że ją kara niesamowicie ale z drugiej strony - rany nadal były za świeże aby myśleć o tym co dalej. - Nie mam pojęcia i nie mam dla Ciebie żadnej odpowiedzi w tym momencie. Czas pokaże, ludzie, sytuacje. - wzruszył ramionami bo tak na prawdę nie miał pomysłu ani jakiś sprecyzowanych ruchów, chociaż kusiło go coś niesamowicie. Mianowicie w takim wypadku rzeczy gdzieś jemu lżej było obejrzeć się za jakąś młodą laskę i tak jakoś niespecjalnie miał wyrzuty, że mu się to podoba. Nie wiedzieć czemu, chyba miał taki etap, a może też kryzys wieku średniego, że zaczynały się kotłować pewne myśli w głowie.

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Każde wypowiedziane przez Winstona słowo, sprawiało, że Turner miała coraz mniej złudzeń odnośnie ich mglistej przyszłości. Szorstkość jaką obdarzał kobietę, nie dawała jej żadnej nadziei. Obojętność. Pogarda. Brzmiał dosłownie tak, jakby nie chciał mieć z nią nic więcej wspólnego. Tak też deklarował. Wiedziała, że zasłużyła, ale to wciąż bolało... Bolało, że pomimo tak wielu idealnych lat, po prostu ją wykreślał... Za jedną głupotę... Chciał wypracować grafik? Zabolało. Poczuła jakby ktoś wbijał tysiąc szpil w drobne ciało, jednocześnie, zabierając całe powietrze... Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, przytakując jedynie Mikowi kiwnięciem głowy. Bo co jej więcej zostało? Niby nic.
Dość jednak Leonie miała tych wszystkich obrzydliwych oszczerstw, które tak bez mrugnięcia okiem jej serwował odkąd dowiedział się o jednej nocy... Do tego przed ślubem, kiedy oboje mogli mieć wątpliwości. Wiadomo, że to nie było istotne, ale to nie zmieniało też tego, że przez wszystkie lata była mu wierna. Nie oglądała się za nikim, nie flirtowała, wybierała i zawsze wracała do niego. Nawet po tamtej nocy wróciła do niego... Czy musiał więc traktować ją jak niepotrzebną, brudną szmatę? Tak się czuła. I źle to znosiła. Cała drżała, nie mogła powstrzymać łez, które bezgłośnie spłynęły po jej twarzy. Wiedziała, że postąpiła okropnie, ale też nie rozumiała jak można tak łatwo od miłości przejść do całkowitej nienawiści.
-Okej - wydusiła jedynie na te jego bzdury. Wiedziała, że powinna na niego nakrzyczeć. Może go też uderzyć w twarz. Nieważne co zrobiła, nie zasługiwała na takie traktowanie. Na takie słowa. Blondynka zraniła szatyna czynami, on za to wbijał jej boleśnie nóż za każdym razem, gdy decydował się jej odezwać. Nie musiał robić nic więcej - juz byli kwita. O ile nawet nie wygrywał w tej ich małej wojence, która chyba wyniszczała oboje.
Kiwnęła głową, nie wiedząc co powiedzieć dalej. -Będziesz mnie teraz testował? - zapytała mimo wszystko z niedowierzaniem. Lekkim oburzeniem. -Może masz już gotową serię konkurencji? - dodała kpiąco, ale dalej z niedowierzaniem. Kolejne łzy spływały po policzkach blondynki, a ona coraz bardziej zaczynała się tego wstydzić. Dlatego odwróciła się gwałtownie, żeby Michael nie mógł dłużej napawać się swoimi małymi zwycięstwami. Każde ich starcie wygrywał on. Chyba naprawdę był mistrzem i odkrył tę magię jak przejść od miłości do nienawiści... Właściwie szło mu to tak dobrze, że Turner zastanawiała się czy kiedykolwiek naprawdę ją kochał...

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Może sam wiedział, że jest za ostry w tym wszystkim i że sam nie wierzy w to co mówi momentami, ale co tam. Postanowił przyjąć bojową postawę od samego początku i nawet teraz nawet jeśli to nie była jakaś kłótnia, to na pewno można to śmiało nazwać gorzką wymianą słów. Skurwielem był, że tak ją traktował ale chyba było za co, albo inaczej to była forma obrony przed tym wszystkim, przed bólem i smutkiem, w końcu liczył na spokojne życie a potem starość. Kochał ją i niby myślał, że to co ma jest wystarczające, ale co mu było po tym? W najgorszym momencie miała chwilę zwątpienia i słabości, w chwili postanowiła sobie jeszcze użyć przed ślubem, który no w tej chwili wydawał mu się być czymś w ramach pociechy. Bo też nie miał obrazu co ona czuła do tamtego gościa i czy aby na pewno nie wybrała go bo był bezpieczną formą, albo ogólnie nagrodą pocieszenia. Niech się nie dziwi, że taki był wobec niej - miał tyle pytań, wątpliwości i ogólnie no, zaczynał mieć takie myśli w czym zawinił, albo był gorszy, że go wtedy postanowiła zdradzić. Inaczej by było gdyby nic z tego nie wynikło, ale jednak mała była owocem tej jednorazowej jazdy i to go podkurwiało, nawet jeśli nadal się mianował ojcem to jakoś to mu najbardziej leżało na duszy. Fakt, że jest jakiś typ i może mu nagle chcieć odebrać tą małą kruszynkę, o to się w sumie rozchodziło w tym wszystkim.
Ogarnął się ostatecznie i zamilkł, jedynie wystukując jakiś rytm na oparciu, bo po czasie spuścił jej wzrok, trochę się obawiając że nabierze się na jej triki, na jej smutek i ogólnie łzy. Bo trzeba to podkreślić, że taki widok, Leo w rozsypce i ogólnie takim jakimś dziwnym stanie, powodować mógł nieco poluzowanie batów z jego strony. Co prawda nie miał zamiaru jej pocieszać i przytulać, a najchętniej by się stamtąd ewakuował dla swojego i jej dobra, co by mieli chwilę oddechu a ona mogła uspokoić emocję.
No cóż, nie miał chyba co się łudzić, że to zostawi - albo się znów pokłócą albo rozmowa się zakończy trzaśnięciem drzwi, w wykonaniu Micka rzecz jasna. Nie miał ochoty, się wdawać w słowne potyczki dalsze, w końcu było w miarę dobrze do momentu aż mała nie zasnęła i nie zaczynali ciężkich skomplikowanych rozmów. Sam nie wiedział co od niego oczekuje, kliknięcia reset i dalszej sielanki? No niestety, spokój zaburzony, ciężko poskładać na powrót do kupy, bywa.
- Testuje? Ja? To ty nas poddałaś jednemu wielkiemu testowi. Na który się kurwa nie pisałem. Więc nie pieprz głupot. Po co takie gadki, znów chcesz się pokłócić dla rozrywki? - zapytał w miarę spokojny, nieco to ona. Była niestabilna emocjonalnie z każdej strony, bo raz że wyglądała jakby chętnie mu przyfasoliła w łeb, a dwa to bliżej jej było do ryku stulecia z potokiem łez.
- Dalsze gadanie nie ma sensu, bo tylko nie potrzebne najazdy sobie robimy. Za Twoim pozwoleniem, chętnie dopije herbatę, sprawdzę czy mała śpi i już mnie nie ma. - tak szybko jak usiadł, tak szybko wstał ze swojego miejsca i powoli się przemieścił w stronę wejścia do środka. Powoli bo jednak musiał ją zlustrować wzrokiem, za dobrze ją znał aby nie widzieć tej paniki, tych łez i ogólnego rozregulowania wachlarza emocji. Ale tak jakoś wyszło, że wolał uciąć to w dobrym momencie póki jeszcze byla szansa aby się ogarnęła przez matką i trochę przed nim. No wiadomo o co chodzi, a jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o zranioną miłość która zdawała się ulatniać z niego? Chyba.

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
O wiele prościej byłoby tej dwójce, gdyby wszystkie swoje wątpliwości, pytania, rozterki Michael zdecydował się wypowiedzieć na głos... Gdyby skierował te kwestie w stronę Leonie, a nie dusił w sobie wszystko, wymyślając własny scenariusz tego jak to wyglądało. On nie pytał o nic. A ona nie wierzyła, że w jego głowie nie działo się nic. Miała mu jednak wszystko na siłę wciskać? Naprawdę z całych sił Turner starała się szanować to czego Winston myślał, że potrzebuje, by przez to przejść, ale powoli... Powoli nie dawała rady i czuła, że się rozsypuje z każdą kolejna próbą, która końćzyła się katastrofą. Dziś nie było, przecież inaczej...
-To ty chcesz się kłócić! - wrzasnęła zła, bo nie mogła być spokojna. Właściwie denerwowało blondynkę to, że szatyn potrafił być tak obojętny, kiedy wbijał jej szpilę za szpilą, serwował obrzydliwe komentarze i dawał uwłaczające pozwolenia. Roznosiło ją od środka, nad czym przestawała panować i właśnie to co działo się wewnątrz, wylewało się też tu. Nie było już z nimi Tessie, mogli darować sobie wszelkie pozory. Moze to coś wreszcie im pomoże. -Zachowujesz się jakbym była największą zdzirą w okolicy! Ty chcesz się w ogóle dogadać czy po prostu czekasz aż ja powiem, że to nie ma sensu?! - zapytała z wyrzutem, wbijając w niego rozgoryczone spojrzenie. Jednocześnie właśnie ta reakcja była odpowiedzią na to czy mógł sobie pójść - nie, nie mógł. Miał się z nią tu dogadać i określić, a nie bawić w jakieś chore podchody. Jeżeli chciał coś wiedzieć, powinien zapytać. Powinien też wiedzieć czego chce. Moze, gdyby nie było tessie, mogliby zachwoywać się jak dzieci w piaskownicy, zabierać sobie grabki, tłuc się po głowie i czekać bóg raczy wiedzieć na co, ale... Tessie istniała. A oni dla jej dobra nie powinni przeciągać tej patowej sytuacji. Powinni się określić, oboje. W końcu Leonie to już zrobiła, zarówno, kiedy prawda wyszła na jaw, jak i dziś, kiedy odetchnęła z ulgą na widok Winstona. To on ciągle nie wiedział... Czego chciał. Ani co robił... Działał po omacku, a jedynym jego celem było ranić Leo, tak się czuła. I bała się, że nie będzie żadnych prób pojednania, ale... Wolała to po prostu wiedzieć. Bo w końcu niewiedza to najgorsze przekleństwo w takich konfliktowych sytuacjach.

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
Musiał jej mówić i tłumaczyć? Chyba sama powinna sobie uzmysłowić, że jest mu bardzo ciężko w zaistniałej sytuacji i że potrzebuję czasu i spokoju. A ostatnio wiadomo było słabo ona swoje wciskała znów i to go chyba jeszcze bardziej irytowało. Chciała już na teraz odpowiedzi i deklaracji których nie mógł jej dać akurat teraz, także stąd takie a nie inne zachowanie z jego strony. Czy dało się inaczej? Na pewno. Ale wątpliwości w jego głowie i kilka kwestii w tym ta czy jest sens kotłowały się i przeważały się raz na dobrą stronę mocy a raz na tą złą. Czyli w skrócie chyba sam wystawiał na próbę to czy wrócą do siebie, o ile w ogóle. Jej wybuch wcale nie pomagał wręcz przeciwnie to raczej pogarszało sytuację bo pokazywała jaka jest niestabilna emocjonalnie i sfrustrowana. Ciekawiło go z jednej strony jak ona by się poczuła gdyby to on coś takiego odwalił, aż go korciło sprawdzić ale to może wkrótce.
Kiedy wstał i praktycznie miał zamiar wejść do środka zatrzymał go jej głos wściekły, który odpaliła tak nagle. Myślał że to na tyle z ich rozmowy ale Leo nie dawała za wygraną. Jego wyjście było przemyślanym ruchem który miał zapobiec takiej dalszej gadce, przeciąganie liny i jakieś wyrzuty. A potem może stękanie jaki to Winston jest okropny i bezduszny. Na szczęście wziął głęboki oddech który pomógł mu w wybuchnięciu ponownym, niech ma tyle z tego - on już nie zamierzał drzeć się i tłumaczyć ze swoich słów i czynów. Proste, ro co chciał to robił i tak to widział ostatecznie, a jej pytanie czy stwierdzenie dalsze powodowało, że chyba serio potrzebował się zastanowić co on tak naprawdę chce. Wiecznie nie mógł kręcić się w koło i stwarzać jakieś tam pozory przy spotkaniu z małą i tam ogólnie tłumaczenia czemu nie mieszkają teraz razem itd. No wiadomo o co chodzi, a jak nie to się może sytuacja prędzej czy później rozjaśni. - Zdziwiona? Bo mnie dziwi, że nie rozumiesz mojego zachowania. Skoro mówię, że nie chce się widywać przez jakiś czas to chyba logiczne. Zresztą po części może i masz rację - nie wiem co ja chce aktualnie. Nie wiem czy chce to naprawiać. Nie wiem czy to co stworzyliśmy było na prawdę czy z wygody. - wyznał szczerze w odpowiedzi chyba nieco rozjaśniając swoje spojrzenie na sytuację. Może to było brutalne ale wolał nie obiecywać jej nic z góry ani też nie czarować ze jest git, że jeszcze trochę i mu przejdzie ten foch. W tej chwili chyba nie był przekonany czy życie razem ze świadomością tej niestabilności z jej strony, może też lęk że odnajdzie się prawdziwy tatusiek i ogólnie Turner poleci do niego - no to wszystko powodowało że on nie widział sensu. Z góry zakładał kapitulacja, bo może też sam chciał się wyrwać z tego stanu, klatka, rodzina - a w głowie już i jemu się pojawiły dziwne myśli gdy widział jakaś laskę na ulicy, młoda i zgrabna. Może oceniał ja po tym co zrobiła a sam miał nie poprawne myśli które prędzej czy później dajmy na to jego by wypuściły w maliny. Wtedy to on wyszedł by na tego najgorszego pewnie i wtedy to ona by się znalazła na jego miejscu teraz z podobna gonitwa myśli i sprzecznych emocji.

leonie turner
sumienny żółwik
Mick Winston
projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Ale nie było inaczej. To grzech Leonie wyszedł na jaw, a jak widać na załączonym obrazku wcale się nie przedawnił. Pomimo pełnej szczerości Turner co do swoich przewinień, wcale nie posuwali się w żadną stronę, a jedynie trwali w zawieszeniu, tocząc wojnę najczęściej bez słów, trochę na przetrzymanie. Ranili siebie, ale o wiele bardziej tę małą kruszynę, która nieświadoma niczego zasnęła na górze.... Mogliby spróbować chociaż dla niej.... Tego chciała Leonie, ale widziała coraz bardziej, że Michael tego nie rozważał. A przynajmniej nie na serio.
Turner nie ukrywała tego, że biologiczny ojciec Tessie istnieje. Wspomniała, przecież nawet w ich dzisiejszej rozmowie, że jest w Lorne i chciałaby mu powiedzieć prawdę, że mają dziecko. Nie bardzo sama Leo wiedziała, co miałoby to zmienić, bo przecież jak miałaby to tłumaczyć teraz wszystko pięcioletniej dziewczynce? Nie wiedziała. Czuła jednak, że nie mogła tego ukrywać. Raz już przemilczała jedną sprawę i wcale dobrze na tym nie wyszła. Tak więc ogólnie... Gdyby Winston próbował rozmawiać ze swoją żoną, może udałoby im się coś ustalić. Problem polegał na tym, że im ta konwersacja w żaden sposób nie wypalała od dawna... I dusili się od złych emocji, każde od swoich własnych żali...
-W takim razie porozmawiam z Tessie... Powiem, że to nie jest na chwilę, a chyba na dłużej, ale to nie jej wina. Chyba, że chcesz powiedzieć jej ze mną, Michael. Zapewnić, że nic się nie zmieniło między wami, chociaż mama i tata mają problem. Czy... Tessie też nie chcesz widywać? - zapytała z drżącym głosem, bo bała się cholernie, że tak samo jak Michael chciał wykreślić ją, tak samo chciał wykreślić dziecko, które przecież jego nie było. Pamiętała tę gwałtowną reakję mężczyzny, kiedy prawda wreszcie wyszła na jaw. Nie obwiniała go o nią. Dziś jednak, kiedy tu przyszedł, dla małej.... Miała nadzieję, że mają jeszcze szansę. Że zależy mu na niej.... Teraz jednak nie była pewna już niczego.... Dosłownie niczego.

Mick Winston
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont
Deweloper — Wszędzie i nigdzie
39 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
39 i pół puka do mych dróg, prowadzących do niby szczęścia jak Cię żona tak wkręca, że wychowujesz od początku nie swojego bachora. Głowa na karku, w budowania fachu i dachu, przy sprzedawaniu strachu.
leonie turner

Mógł do tego podejść inaczej ale wybrał taki styl odparcia tego wszystkiego co się dzialo w ostatnim czasie między nimi. Gdyby to było mocne, uczcie między nimi to z marszu by jej wybaczył albo chociaż by był bardziej przystępny. A tu takie miał różne stany, raz słabsze czy raz mocniejsze ale wciąż miał problem i wściekał się na nią jak pies. Chyba dobitnie to wskazywało na to, ze ma problem i póki co nie miał zamiaru zmienić swoich przekonań, a może chciał zaszaleć? Kto wie, skoro nagle mu spasowało to samotne życie przez kilka dni gdy nawet się nie odezwał do żony czy młodej. Teraz jednak się pojawił właśnie dla tej małej istoty, chociażby właśnie z powodu tego że miał względem niej czyste uczucie. Chociaż bolała go świadomość co i jak to jednak przez te lata był ojcem z krwi i kości i chyba nie widział aby miało się to zmienić. Nawet jeśli Leo miała w planach poinformować prawdziwego tatuśka to Mick się gotował na samą myśl, że taki obcy kolo nagle się pojawi w ich życiu. Bo to nie tylko było otoczenie małej, ale także ich - w tym jego. A z racji emocji i tego, że świeżą ta sprawa to chyba by nie umiał się zachować w kulturze, tylko no doszłoby do rękoczynów. Nie wiedział co ma jej powiedzieć w sumie, to było i wciąż jest dla niego świeży i niezręczny temat. Potrafił jednak trochę odpuścić z tonu i nieco zaprzestać chwilowo tej dziwnej walki na słowa jaka toczyli. Może jej łzy trochę na niego zadziały bo zatrzymał się i przytakiwał jej głowa na znak, że rozumie i przyjmuje do wiadomości jej plan.
- Musimy razem pogadać z nią, niech czuje ze nie jest tak źle, no i nie chce wyjść na tego złego, co ma to w dupie. No a co do niej to przecież jasne, że chce ja widziec i zabierać chociaż na spacer. Wkrótce Halloween, wiem że miała plany robic z wami te ciastka, a potem ze mna ten kostium i dynie. Nie martw się, wpadnę wtedy albo wy do mnie. W sensie możesz ja podrzucić, mogę Ci adres podać gdzie aktualnie mieszkam. - podsumował po części, zanim nie wszedł do środka. Chwila ciszy, skinął jej głową i wszedł aby dokończyć tą kawę czy herbatę co miał. Upewnił się, że mała śpi jeszcze i pocałował ją w czoło, zanim się pożegnał i wyszedł od Turner. Trochę złagodniał po tej wizycie, być może widok Tessie na to miał wpływ, ale to i tak było malo - wciąż w głowie miał gonitwę myśli i worek pełny wątpliwości co dalej z jego rodzina, tudzież małżeństwem.

/zt x2
sumienny żółwik
Mick Winston
ODPOWIEDZ
cron