uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Jeszcze kilka miłych, wspólnie spędzonych chwil i okaże się, że w sumie mogli już od dawna się przyjaźnić. Wiadomo, nigdy nie jest tak, że można zgodzić się z kimś w stu procentach, więc pewnie i w ich przypadku nie miałoby to miejsca, jednak generalnie łączyło ich na pewno o wiele więcej niż którekolwiek by się spodziewało. Poza tym, Emily patrzyła na Damiena zupełnie inaczej niż kiedykolwiek wcześniej — nie odważyłaby się powiedzieć, że jej się podobał albo coś do niego czuła, ale zobaczyła w nim przystojnego i fajnego chłopaka, a nie wroga, jak dotychczas. To coś nowego, ale z każdym dniem taka myśl przerażała ją w sumie coraz mniej.
Nie musieli na razie definiować swojej relacji. Do niczego nie było im to potrzebne. Grunt, żeby sytuacja samoistnie się wyklarowała, a co będzie później? Wszystko wyjdzie w praniu. Starała się nie zastanawiać zbytnio nad tym, dokąd ich to wszystko doprowadzi. Po co zaprzątać sobie tym głowę? Bez sensu martwić się na zapas (chciałabym nauczyć się wychodzić z takiego założenia, hehe).
Nie zamierzała być dla niego złośliwa ze względu na Hannah. Była o nią zazdrosna, ale jednocześnie wiedziała, że nie ma do tego prawa i że to totalnie głupie. Wyżywanie się na Damienie zakrawałoby o żałość, a ona sama z pewnością wiele straciłaby w oczach Blanca — i jeśli chociaż trochę udało jej się w nich ostatnio zyskać, to niestety wszystko szybko wróciłoby do normy. Właśnie dlatego wolała nie robić zbyt wiele w celu rozwoju ich relacji.
Skłamałaby, mówiąc, że wcale nie poczuła lekkiego topnienia serduszka, gdy wspomniał o całym tym bronieniu. No, niby zdawała sobie sprawę z tego, że w pewnym sensie się z niej naigrywał, ale jednak! Zaśmiała się nieco nerwowo w odpowiedzi na jego pytanie.
Biorąc pod uwagę, że ostatnio przysporzyłeś mi sporo zmartwień i pierwsze siwe włosy… — uśmiechnęła się, pozostawiając go bez skonkretyzowanej odpowiedzi. A co, niech on też się trochę pozastanawia i zobaczy, jak to jest! A jednak, nie mogła zaprzeczyć temu, że rzeczywiście czuła się przy nim ostatnio zaskakująco bezpiecznie. Nie wiedziała, z czego to wynikało, ale zawsze brakowało jej w życiu poczucia bezpieczeństwa, więc było to całkiem przyjemną odskocznią od codzienności.
Nie sil się na ironię, wiem, że serio o tym marzysz. Nie da się ukryć, że ostatnio przestałeś mnie nienawidzić. W sumie z wzajemnością — stwierdziła i upiła łyk wódki, głównie po to, żeby się rozgrzać. Nie zależało jej na szumie w głowie i uczuciu rozluźnionego ciała; w pewnym sensie bała się takiego stanu, będąc u boku Damiena. Ostatnim razem nie wyszło z tego nic dobrego. Nie chciała przekonywać się, czy teraz będzie inaczej.
Ja sama nie wiem. Z jednej strony bezdennie głupie i bezsensowne wydaje mi się to, że po śmierci cię odcina i nie ma już nic, koniec. Z drugiej… No jednak wieczne życie i tego typu rzeczy też wydają mi się mało prawdopodobne. Chyba nie uwierzę w nic, dopóki sama nie zobaczę — odparła w zamyśleniu. — Ale moja babcia opowiadała mi kiedyś swoje historie, które trudno logicznie wyjaśnić… Jak kiedyś spotkamy się w mniej upiornym miejscu i nie w środku nocy, to ci opowiem. Chyba że będziesz się bał.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uwaga
lokacja podwyższonego ryzyka
Siedzieliście wspólnie na uboczu, nie przejmując się resztą towarzystwa, która z wami przebywała na imprezie. Niektórzy jak wy, podzieleni na grupki prowadzili gdzieś mniej lub bardziej pijackie pogawędki, inni jeszcze wlewali w siebie alkohol, a spora część gości po prostu spała, nie mogąc już dłużej uczestniczyć w zabawie. Świt jeszcze nie nadszedł, ale ciemność nie była już nieprzenikniona i właśnie w takiej niby nocnej, ale już widnej scenerii dotarły do was głośne jęki. Najpierw niezrozumiałe, bo tak szybko, jak usłyszało je towarzystwo, tak szybko też jakieś dziewczyny zaczęły głośno piszczeć i zerwane na nogi rozbiegały się we wszystkie strony. Dopiero po chwili zrozumieliście co się dzieje - jeden z imprezowiczów obudził się, a jego ciało było powykrzywiane pod dziwnymi kątami, oczy wywrócone wgłąb czaszki jawiły się jedynie bielmem, a z ust jego wydobywał się gardłowy głos, składający się na słowa, których nie mogliście zrozumieć, jakby posługiwał się nieludzkim językiem. Wykrzywionym paluchem wskazał jedną z dziewczyn, która błagając go, żeby przestał, rzuciła się biegiem do ucieczki. Jedno jest pewne, już nikt na tej imprezie nie spał.
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Cóż za ironia by to była, gdyby okazało się, że ze wszystkich znajomych dookoła najwięcej wspólnego mieliby ze sobą, a nie z kimś innym. Tak, zasługiwało to na miano ironii, żartu spłatanego przez nikczemny los oraz powodu do żartów – ale to pewnie dopiero gdzieś w przyszłości, bo na pewno na takie żarty było jeszcze między nimi za wcześnie. Chociaż oczywiście zmiana postrzegania Emily przez Damiena tutaj również nastąpiła. Było to równocześnie spowodowane rzecz jasna właśnie przez zmianę ich relacji – i to dość drastyczną zmianę! Jednakże i on teraz widział w Emily całkiem atrakcyjną dziewczynę, z którą mógł pogadać i nie czuł się, jakby gadała z nim tylko dlatego, że był popularny, czy przystojny, czy z jakiegokolwiek innego mało znaczącego powodu. O ironio to z osobą, która go nie cierpiała czuł się z kimś, kto go faktycznie teraz lubi przez to jaki rzeczywiście jest. Może było to trochę wyolbrzymione, ale naprawdę tutaj ta różnica względem ich poprzedniej relacji była na tyle spora, że było to tutaj bardzo mocno odczuwalne. Dlatego też jest tak ciągle to tutaj podkreślane na każdym kroku.

Zdefiniowanie ich relacji nie było im potrzebne. Chociażby dlatego, że takie ponowne jej odkrywanie było... po prostu przyjemne. Jak widać, byli w stanie spędzać miło czas i mimo, że był to dziś tak naprawdę pierwszy raz, kiedy siedzieli razem nie będąc do tego zmuszeni jakimiś okolicznościami, takimi jak pilnowanie Emily, czy się gorzej nie poczuje, czy niezręczna cisza po seksie, która w jakimś stopniu się im już przydarzyła. Dzisiaj siedzieli i nawet pili razem alkohol – chociaż Emily tutaj się wyraźnie ociągała – bez żadnego powodu. Wybrali własne towarzystwo, bedąc w pełni świadomymi tego co robią. No, a przynajmniej na tyle na ile mogli być świadomi po określonej ilości alkoholu – zwłaszcza Damien.

Tak, gdyby Emily była złośliwa wobec niego i gdyby połączył fakty, że byłoby to spowodowane przez Hannah, byłoby to... no słabe. Chyba czułby się nawet w tej sytuacji zawiedziony, czy Emily straciłaby wtedy w jego oczach? Zdecydowanie. Dobrze więc, że jednak się od tego powstrzymała, bo to, to mógł nawet szanować.

— No, ja siwych włosów nie mam, ale też pewnie mam teraz bliżej do tego, żeby się pojawiły. — Odparł, i tutaj chyba mimo wszystko może był delikatnie zawiedziony, że nie uzyskał twierdzącej odpowiedzi. Co prawda sobie żartował, ale... chyba jednak trochę chciały coś takiego usłyszeć. Ej, dla faceta to naprawdę przyjemne uczucie i tyle.

— No właśnie z tego co mówisz, to mam wrażenie, że to chyba Ty o tym zaczęłaś marzyć. — Odparł, również tutaj nie udzielając jej odpowiedzi, która wyraźnie by zaznaczyła, że po jego stronie coś takiego się nie pojawiło. Cóż, chyba teraz wjechali na etap, który był znamionowany ogromną ilością niedomówień, tylko tym razem z innego powodu – strachu przed przyznaniem się do własnych uczuć, jakiekolwiek by nie były.

Było nad czym myśleć, ale zawsze wychodził jakoś z założenia, że nad kwestiami życia po śmierci to będzie się zastanawiał, jak będzie już stary i nie będzie mieć nic innego do roboty. Może niekoniecznie było to bardzo zdrowe podejście, ale jednak dawało mu swoiste uczucie swobody. No i zawsze mógł liczyć na to, że później dojdzie do jakichś konkretnych wniosków, bo teraz to jest młody i głupi, nie?

Chciał coś powiedzieć, ale wtedy na farmie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Najpierw do ich uszu dotarły głośne jęki – i to nie takie, które mogłaby wydawać osoba, której przydarzył się jakiś lepszy wieczór i ktoś zadbał o to, by te jęki były spowodowane przyjemnością. Nie, to od razu można było uznać za jęki spowodowane czymś innym. Cóż, faktycznie sporo osób spało, a ciemność panująca w okolicy była rozświetlana przez co najwyżej deliaktne światła lampek, które przecież sami musieli tutaj przynieść, bo jednak elektryczności na tej farmie to raczej nie można było znaleźć. A, że było już bliżej ranka, niźli środka nocy, to część z tych przygotowanych przez nich świateł już po prostu nie działała, pogrążając pomieszczenia, w których byli w półmroku. I samemu Damienowi po plecach przeszły ciarki, bo jednak... no dziwnie się zrobiło i zarówno on jak i Emily pewnie nagle ucichli.

Dość ciężko było im zlokalizować skąd dochodziły te dziwne dźwięki, ale sam Damien powoli podniósł się na nogi, by zobaczyć co się dzieje – a nie ukrywajmy, uciekające w popłochu i z piskiem dziewczyny raczej nie pomagały mu ogarnąć sytuacji. No i do tego alkohol, który miał we krwi również spowalniał czas jego reakcji i ogarniania czegoś, czego po prostu nie ogarniał. No ale w końcu udało mu zlokalizować źródło tego zamieszania i... no dobra, wystraszył się. Mógł udawać, ze go to nie ruszyło, ale... chyba nawet nie potrafił, aż rozchylił lekko usta z wrażenia obserwując jak znajoma mimo wszystko osoba zachowywała się... no strasznie, jak wyjęta z horroru. Stał teraz jak zamurowany i na chwilę skupił się na tym co ten chłopak mówił, ale no nie szło go zrozumieć. Nie dziwił się dziewczynie, która była osobą, do której te... dźwięki – bo dla niego ciężko było nazwać to coś słowami – zerwała się i uciekła.

—Spierdalamy — Powiedział, a już w połowie tego słowa złapał rękę Emily – niezależnie od tego czy też wstała, czy zbliżyła się do ściany, czy schowała za nim i od razu prędkim krokiem skierował się do wyjścia – które było względnie niedaleko. Nie zastanawiał się nawet nad tym, czy powinni tej osobie teraz pomóc, bo chyba nie odważyłby się na to, by w ogóle do niej podejśc.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Gdy już uda im się do siebie zbliżyć — zakładając, że rzeczywiście tak się stanie! — być może pożałują, że stało się to dopiero teraz. Mieli mnóstwo punktów zapalnych, które z łatwością mogły doprowadzić ich do karczemnej awantury i na pewno powinni mieć to na uwadze, ale w ostatnim czasie przekonali się już, że przy odrobinie chęci mogą się dogadać. Emily była całkiem zadowolona z takiego rozwoju wydarzeń, bo miała już dość ich wiecznych wojenek i kłótni, ale żałowała trochę, że aby doszli do tego punktu, musieli iść ze sobą do łóżka. No, samego czynu nie żałowała, ale przerażała ją jej własna reakcja; podobało jej się i gdyby miała cofnąć czas… Postąpiłaby dokładnie tak samo. Nic dziwnego, że liczyła, iż ich relacja rozwinie się w pozytywnym kierunku, a kolejne niesnaski zwyczajnie nie będą miały miejsca. Problem w tym, że zupełnie nie potrafiła rozgryźć Blanca, więc bała się zrobić cokolwiek, by przypadkiem nie wystawić się później na pośmiewisko.
Prawda była taka, że mimo całej sympatii, jaką w ostatnich tygodniach żywiła do Damiena, nie czuła się przy nim tak do końca pewnie. Lata mniejszych i większych konfliktów sprawiały, że trudno było jej zaufać dobrym intencjom chłopaka. O nieporozumienia między nimi niestety nie było trudno, więc oboje nieustannie stąpali po niepewnym gruncie. Przed nimi chyba długa droga, a całego procesu nie ułatwiał fakt, że nie mieli z kim o tym pogadać. Poza sobą nawzajem, a to niestety słaba opcja, jeśli nie chcieli jeszcze odkrywać się ze swoimi uczuciami. Em nawet nie była ich pewna.
W każdym razie, musiała trochę spuścić z tonu z komentarzami na temat Hannah, bo to właśnie był punkt, który mógł doprowadzić prosto do kolejnego konfliktu. Na tym etapie zdecydowanie nie potrzebowali takich atrakcji, dlatego lepiej było po prostu spędzić wieczór na rozmowach — nawet tych o strasznym zabarwieniu, choć pewnie później będzie bała się sama spać.
Dlaczego nie zdecydowała się udzielić mu odpowiedzi, której wyraźnie od niej oczekiwał? Chyba ze wstydu, bo jednak nie przywykła do mówienia mu miłych rzeczy. Było to nowe i dziwne, jeszcze wciąż mocno nienaturalne.
Nie mogę powiedzieć ci, o czym marzę, bo się nie spełni — zauważyła całkiem bystrze. Nie, żeby była jakaś mocno przesądna, ale tym razem po prostu wygodnie było jej skorzystać z takiej wymówki. Jeśli kiedyś jej życzenie się spełni, może go o tym poinformuje!
Zanim zdążyli zagłębić się w temat ewentualnego życia po śmierci, w domku zaczęło dziać się coś dziwnego. Początkowo nie ogarnęła o co chodzi i chociaż jęki były upiorne, chciała je zignorować. Zaraz jednak podniosło się larum, więc kiedy Damien wstał z karimaty, poszła w jego ślady, choć stanęła nieco za nim. Bała się, owszem, ale zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że to na pewno jedynie głupi żart jednego z chłopaków. Sytuacja nie zaczęła się jednak uspokajać, tylko zdecydowanie pogarszać. Pozwoliła Blancowi wyciągnąć się z domku, przez ramię wciąż patrząc na sprawcę zamieszania. Na zewnątrz szybko stłoczyli się wszyscy imprezowicze i chyba nikt nie zamierzał wracać do środka — trudno im się zresztą dziwić.
Wokół nich panował harmider: niektóre osoby płakały, inne panikowały, a Emily czuła się trochę, jakby wszystko to działo się gdzieś obok niej. Dopiero po upływie chwili puściła rękę Damiena i zrzuciła ze swoich ramion jego kurtkę, by zaraz wcisnąć mu ją w dłonie.
Idę zobaczyć, co się dzieje. Pewnie się naćpał, nie powinien zostawać sam. Zadzwoń po pogotowie, chyba się przyda — poleciła i odwróciła się na pięcie z zamiarem ponownego wejścia do środka.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Jakby nie patrzeć, to już udało im się do siebie zbliżyć, a przynajmniej w jakimś stopniu. Oczywiście, mogli zbliżyć się jeszcze bardziej, ale teraz już pytanie dla nich nie powinno brzmieć czy się zbliżą, tylko jak. Oczywiście była też ewentualność, że jak się do siebie zbliżą, to skończy się jak spotkanie Ikara ze słońcem. Jednak jeżeli chcieli faktycznie pozwolić rozwijać się tej relacji i nie pozwolić jej wybuchnąć, w negatywnym tego zwrotu znaczeniu, to musieli wystrzegać się właśnie tych zapalników, których mieli z pewnością wiele. Część była całkowicie inna, część była taka sama, ale jednak efekty mogłyby być w obu przypadkach równie druzgocące.
Mimo wszystko ich relacja momentami mogła wydawać się być taką balansującą na linii między powrotem do nienawiści, a czymś całkowicie przeciwnym, do czego chyba żadne z nich aktualnie nie odważyłoby się przyznać.
Oczywiście i Damien nie czuł się nagle prześwietnie w obecności Emily, chociaż i tak to jak się czuł z nią było już teraz czymś całkowicie innym, niż kiedyś. Nie użyłby określenia prześwietnie, ale już na przykład niespodziewanie dobrze? To by już pasowało, chociaż i tak bałby się to powiedzieć na głos.
Mimo wszystko lata tych konfliktów nie tylko oddziaływały na to, że Hawkins bała mu się całkowicie zaufać, tak i on w pewnym stopniu nie był w stanie zaufać zarówno sobie, jak i jej. Sobie, bo nie wiedział na czym stoi i co do końca mu teraz w duszy gra, a Emily? No bo to była Emily. I ich przeszłość chyba wyjaśniała to na tyle dobrze, że nie trzeba było znowu tutaj tego roztrząsać.
Dobrze by było mieć z kimś o tym porozmawiać, ale chyba nie mieli dobrych kandydatów, czy też kandydatek do takich zwierzeń, co zmuszało ich do kotłowania tych myśli w głowie i przejmowania się tym wszystkim bez niczyjego wsparcia. Cóż, było to dość patowa sytuacja.
Rozmawianie - o dziwo! - przychodziło im bez żadnego trudu i nawet dobrze im się rozmawiało, mimo faktu, ze tematy na które teraz zeszli, tj. te duchy i tak dalej, nie były zbyt przyjemnym tematem, ale na pewno ciekawym!
Wstyd, tak, to z pewnością był czynnik, który też w znacznym stopniu wpływał na to, ile mogli przed sobą teraz powiedzieć. Bo jeżeli jeszcze jakiś czas temu byli w pewnym zakresie bezwstydni wobec siebie – w zakresie obrażania się nawzajem – tak teraz… no w znacznym stopniu jednak uważali na to co mówią, co było zdecydowaną nowością w ich relacji.
— Czyli w sumie mogę założyć, że faktycznie o tym marzysz, tylko nie chcesz zapeszyć. — Tak, złota logika, która mogłaby prowadzić do takich wniosków i potwierdzenia czegokolwiek tylko by się chciało, w tym przypadku marzenia Emily o tym, by wwydarzyło się coś romantycznego, albo przynajmniej by taka romantyczna atmosfera tutaj zapanowała.
Jak się okazało jednak do romantyzmu to im było teraz tutaj daleko.
Kiedy byli na zewnątrz, to ze sporym zdziwieniem przyjął – trochę poniekąd będąc do tego zmuszonym – swoją kurtkę. Z trochę tępym spojrzeniem patrzył jak Emily obróciła się na pięcie i ruszyła z powrotem w kierunku budynku, ale w następnej chwili on sam już oprzytomniał. Może i przez nią przemawiał rozsądek, a u niego pojawiła się teraz troska.
Szybko zbliżył się do Emily i popatrzył i zatrzymał ją, łapiąc ją stanowczo za przegub dłoni.
— Zwariowałaś? Przecież nie wiesz co mu strzeli do głowy, sama tam nie pójdziesz, jeżeli chcesz tam iść to idę z Tobą, ale według mnie to zły pomysł. No i pogotowie też słabo, bo większość tu pijana albo coś brała. — Zauważył. No, wezwanie jakichkolwiek służb tutaj było… raczej średnim pomysłem, biorąc pod uwagę, że raczej ciężko byłoby im się stąd zmyć przed raczej szybkim ich przyjazdem. Może i faktycznie było to potrzebne, ale przemawiało teraz przez niego po prostu dbanie o swój własny tyłek. Chociaż pewnie ktoś na zewnątrz słyszał jak Emily mówiła o wezwaniu pogotowia, to może ktoś by się zdecydował to zrobić?

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Krótko mówiąc, raczej nie mogli w tej kwestii niczego zaplanować. Skoro żadne z nich nie chciało podjąć działań, by porządnie pchnąć ten wózek do przodu, pozostało im czekać. Pozostawienie tego losowi i rozwojowi wydarzeń było w sumie całkiem rozsądne, ale wymagało sporo cierpliwości. Emily zdecydowanie wolałaby, żeby sprawy rozwikłały się już, teraz, natychmiast, ale jeśli nie miała wyjścia, to pewnie zdoła uzbroić się w cierpliwość. Szczególnie wtedy, gdy pogrąży się we wspomnianych wcześniej marzeniach.
W obecnej sytuacji nie mogli liczyć na romantyzm. Mogli domyślić się tego wcześniej, bo sceneria nie należała do randkowych (chociaż na pewno istniały osoby, dla których randka na opuszczonej farmie byłaby spełnieniem marzeń). Em utwierdziła się jednak w tym przekonaniu dopiero wtedy, gdy zaczęły dziać się te wszystkie dziwne rzeczy. Gdyby zdecydowała się tej nocy na inne używki niż alkohol w niewielkich ilościach, pewnie pomyślałaby, że ma halucynacje, ale jednak inni też to widzieli. Bała się, jak chyba każda ze zgromadzonych tu osób, ale być może zadziałał fakt, iż była jedną z najtrzeźwiejszych. A może to, że całkiem poważnie rozważała zostanie lekarką? Jakikolwiek miała powód, wiedziała, że nie mogą zostawić kolegi samego w takim miejscu. Powoli wracał zdrowy rozsądek, który pomógł zarzucić jej myśl o nadnaturalnych mocach i teraz była niemal pewna, że chodziło o narkotyki lub inne dopalacze. Nie chciała ryzykować i sprawdzać, co więcej mogło się stać. Nie mieli na to czasu. Gdy więc Damien zatrzymał ją, zaciskając palce na jej nadgarstku, posłała mu pełne irytacji spojrzenie.
Złym pomysłem jest też zostawienie go tam samego i czekanie, aż na przykład się udusi. Nie będę stać z założonymi rękami tylko po to, żeby chronić bandę kretynów, która nie umie bawić się bez kresek — powiedziała, chyba trochę za głośno, bo parę osób obrzuciło ją pełnym pretensji spojrzeniem. Wiadomo, nie chciała nikomu robić problemów, ale stojąc pomiędzy tym a ratowaniem życia, wybór był dla niej oczywisty.
Troska Damiena trochę zbiła ją z tropu i uświadomiła jej, że sytuacja naprawdę nie jest bezpieczna. Zawahała się przez moment, przypominając sobie wszystkie straszne filmy o opętaniach, ale w końcu zabrała rękę z uścisku Blanca. Nie umiała nawet skupić się na tym, że jego zmartwienie całkiem jej schlebiało. Ponieważ jednak nie była pewna, co wydarzy się w środku, nie do końca chciała, by szedł z nią i się narażał. No ale z drugiej strony, sama po prostu się bała. Podeszła do niego bliżej, jakby chciała dać sobie dodatkowy czas na zastanowienie się, ale zamiast tego po prostu cmoknęła go w kącik ust. Tym razem zupełnie nie przejęła się tym, czy ktoś to widział.
Najpierw zadzwoń po pogotowie, bo naprawdę trzeba to zrobić, a na nich nie liczę — wskazała głową na grupkę osób za jego plecami. Nie zabroniła mu więc iść z nią, ale przesunęła jego dołączenie w czasie, postanawiając iść na pierwszy ogień. Trochę jak w jakimś horrorze z nutą dramatu, ale dla nich to jednak było, niestety, samo życie.
Ruszyła w kierunku budynku, starając się być przygotowaną na każdą okoliczność. Zapaliła latarkę w telefonie, oświetlając sobie drogę i nasłuchując, z nadzieją, że nie usłyszy już tych dziwnych dźwięków, a kolega jest cały i zdrowy.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Cierpliwość jest cnotą. Czy coś takiego. Może i pozostawienie tego rozwoju, by ten rozwój wyszedł sam z siebie był rozsądny, ale faktycznie tej cierpliwości to na pewno wymagało. Jednak nie tylko to było im potrzebne, bo mimo wszystko musieli też przy okazji nie działać sobie na nerwy – a przynajmniej nie na tyle, by to wszystko po prostu zepsuć. Można to określić pewnie na kilka sposób, a jednym z najtrafniejszym byłoby wyrzeczenie się złośliwości, które nawet jeżeli milej spędzało im się czas, to nadal nasuwały się na język. Sam Damien wielokrotnie już w tym względnie krótkim okresie czasu złapał się na tym, że powstrzymał się od rzucenia jakiegoś docinku, czy po prostu od bycia złośliwym. Jakby nie patrzeć to te lata, podczas których nie byli dla siebie najmilsi, delikatnie ujmując, przyzwyczaiły ich mózgi do tego, by w swojej obecności produkować te złośliwości. Dlatego teraz też naturalnie te im przychodziły do głowy – a na pewno samemu Blancowi, który musiał się kontrolować w towarzystwie Emily. Może nie tylko ze względu na te przychodzące mu do głowy złośliwości, ale między innymi przez nie.
Ludzi jarają różne rzeczy, więc na pewno znaleźliby się też tacy, którym sceneria opuszczonego starego budynku by sprzyjała i po prostu odpowiadała, wzbudzając w nich motylki w brzuchu i po prostu chęć spędzania tak czasu. No… najwidoczniej ani Damien, ani Emily nie widzieli w czymś takim niczego romantycznego i jeżeli chcieliby mieć romantyczny wieczór, to zdecydowaliby się na coś bardziej klasycznego. Oczywiście, gdyby czegoś romantycznego chcieli, a jak świetnie zdajemy sobie z tego sprawę, to żadne z nich się do tego nie przyznawało. A na pewno nie wprost.
Bycie najtrzeźwiejszą osobą na imprezie jest męczące – widzi się wtedy rzeczy, których nie widzą inni i w takiej sytuacji jak mieli teraz to właśnie osoba, która miała najmniej alkoholu we krwi (albo wcale), była osobą, która powinna była zareagować. Jak się okazało, tą osobą dzisiaj była Emily, która zdecydowała się też teraz po prostu zareagować.
Zacisnął mocno wargi, gdy dość mocno zareagowała na jego słowa, ale miała rację, przez chwilę milczał i nic nie mówił – tak jakby to były dwie różne rzeczy -, ale po chwili westchnął i kiwnął głową, potwierdzając to co powiedziała. No bo miała po prostu rację.
Jeżeli jego troska zbiła ją z tropu, to nie będzie pewnie żadnym zaskoczeniem, że jej zachowanie wcale nie było w tym przypadku lepsze. Można by było zacząć teraz, że Damien sam nie wiedział, dlaczego akurat tak zareagował, w sensie tą troską, ale… wiedział. Martwił się i raczej nie chciałby, by coś panience Hawkins się stało, co też było powodem dla jego reakcji, kiedy złapał ją za rękę. I do ostatniej sekundy nie spodziewał się, że poczuje dotyk jej miękkich warg na kąciku ust. Zamrugał tylko kilkukrotnie obserwując ją, ale nic nie mówiąc. Zaniemówił, nie wiedział co ma zrobić i… w sumie to nic nie zrobił. Tak po prostu stał, dopóki nie powiedziała co ma robić.
—Okej. — Odparł tylko krótko i sięgnął do kieszeni po telefon, by od razu wybrać numer alarmowy i wyjaśnić szybko co się działo, co spotkało się z niezadowoleniem tłumu, który był obok, ale nikt nie odważył się zareagować, bo podświadomie chyba jednak zdawali sobie sprawę z tego, że Damien robi dobrze. Nawet fakt, że Emily go cmoknęła przy wszystkich jakoś tak przeszedł bokiem, bo nikt jakoś bardziej na to nie zareagował.
Kiedy podał wszystkie dane, szybko się rozłączył i włączył w telefonie latarkę, by od razu wejść do budynku zaraz za Emily, może nie tak od razu, ale długo to jednak nie zajęło. Wszedł więc, kierując swoje kroki po deskach, z których była zrobiona podłoga, a które teraz były oświetlone przez latarkę jego telefonu, by wejść też do pomieszczenia, w którym wcześniej był ich znajomy, a teraz miała tam być tam również właśnie jego… koleżanka, jak i ten dziwnie zachowujący się jegomość.

Emily Hawkins Bunyip
przyjazna koala
mkj
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uwaga
lokacja podwyższonego ryzyka
Większość imprezowiczów w popłochu wybiegła na zewnątrz, a w tym i wy. Jedni klęli w niebogłosy, inni płakali, a jeszcze spora część uznała, że wystarczy im wrażeń i zabrała się z terenu opuszczonej farmy. Emily zdecydowała się wejść do budynku jako pierwsza, ale przed Damienem jeszcze kilka osób, być może kierując się rozwagą, a być może z ludzkiej niemocy, zdecydowali się wezwać służby ratunkowe. Kiedy więc Blanc przeszedł przez wejście za swoimi plecami usłyszał jakieś niezadowolone "Kurwa, idiotko, na chuj wzywałaś psy?! Chcesz, żeby nas wszystkich zamknęli?!"
Emily otaczała głównie cisza, ale ta nie miała potrwać długo. Wystarczyło kilka kroków, by nagle, znikąd wręcz wyłonił się ten sam chłopak, który był przyczyną całego zajścia. Znów z jego gardła wydobywały się niezrozumiałe słowa, ale zamiast na dłużej skupić się na Hawkins, po prostu cisnął ją na ziemię, jakby stała mu na przeszkodzie i biegiem popędził w stronę wyjścia. Całe szczęście Damien nie miał takiego pecha i koło niego winowajca całego tego wyjścia po prostu przebiegł, wydostając się na zewnątrz, gdzie jego pojawienie się wywołało kolejną salwę krzyków paniki. Wyglądał nadal tak samo źle, ale Damien dostrzec mógł, że jakiś osiłek, niewiele myśląc po prostu sprzedał mu silny cios w szczękę, po której przedstawienie ucichło.
- Coś ty mu zrobił? - zawołała jakaś dziewczyna, patrząc na leżącego na ziemi, nieprzytomnego poszkodowanego.
- Kurwa, sam się prosił! - bronił się osiłek, też tym wszystkim przejęty. Pochylił się ostrożnie i chyba jako jedyny chciał się zbliżać do chłopaka, którego zdecydowana większość uznała za opętanego, a który teraz leżał bez ruchu na brudnej ziemi. - Oddycha - dało się usłyszeć wyraźną ulgę, jednak ta nie miała trwać za długo, podobnie jak cisza. Co prawda już nie przeraźliwe jęki i niezrozumiałe zdania przerywały ciszę, ale te dźwięki, które do was dotarły również nie były przyjemne.
- Cholera! Psy! - zawołał jakiś innych chłopak, którego ta cała sytuacja nie mogła otrzeźwić na tyle, by przestał bełkotać. Złapał jednak za rękę jakąś dziewczynę i zaczął ją szybko ciągnąć przed siebie. - Oni się nim zajmą, ale jak nas spiszą, to wszyscy będziemy mieli przesrane! - podzielił się swoją opinią z otoczeniem i ta dość szybko zaczęła się cieszyć dużym uznaniem ze strony imprezowiczów. Pytanie tylko, czy i wy dołączycie do uciekinierów? Czy w ogóle uda wam się zbiec, skoro Emily tkwiła znacznie głębiej w budynku?
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Byli jeszcze młodzi i mieli przed sobą całe życie — niekoniecznie wspólne, ale i tak mieli całe mnóstwo czasu. Wcale nie musieli spieszyć się z poprawą swoich relacji, bo z robienia takich rzeczy na siłę zazwyczaj nie wynika nic dobrego. Jeśli wszystko potoczy się własnym tempem, istnieje większa szansa, że będzie trwalsze i silniejsze. Poza tym, po tylu latach wzajemnej antypatii głupio było nagle wyrywać się z jakimś przesadnym byciem miłym. Jasne, Emily chciała, żeby wszystko nabrało tempa, ale jednocześnie okropnie bała się, że coś zepsuje i że Damien nie podchodzi do tego tak, jak ona. Naprawdę nie chciała się zbłaźnić. Na pewno nie przed nim.
Może i opuszczona farma nie należała do topowych miejsc na randkę, ale jednak wiadomo, że jeśli ma się u boku odpowiednią osobę, to miejsce schodzi na drugi plan. Zwłaszcza, że Em nie była romantyczką; jasne, randki spoko, ale nie oczekiwała od potencjalnego chłopaka, że będzie ją regularnie zabierał na kolację przy świecach i codziennie kupował kwiaty. Doceniała takie rzeczy, ale nie do przesady. Za dużo słodyczy to nie za dobrze i nie do końca rozumiała swoje koleżanki, które chciałyby, żeby tak wyglądało sto procent czasu ich związków.
Emily dość często była najtrzeźwiejszą osobą w towarzystwie, więc nieobce było jej ogarnianie znajomych. Nigdy wcześniej nie znalazła się jednak w takiej sytuacji jak dziś i nie da się ukryć, że była po prostu przestraszona. Niemniej, nie wyobrażała sobie, żeby uciec i zostawić kolegę na pastwę losu — nie zaliczał się do grona jej najbliższych przyjaciół, ale gdyby coś mu się stało, bo ona postanowiłaby olać sprawę jak reszta, wyrzuty sumienia dręczyłyby ją do końca życia. Adrenalina pozwoliła jej jednak ujarzmić nieco strach, dzięki czemu rzeczywiście postanowiła wejść do środka, raz jeszcze zerkając przez ramię na lekko zbitego z tropu Damiena.
Światło latarki wprawdzie rozświetlało jej nieco pomieszczenie, ale jednocześnie nadawało groźny wygląd, rodem z horroru. Skłamałaby, gdyby powiedziała, że wcale się nie bała i nie przebiegł jej po plecach nieprzyjemny dreszcz. Usłyszała za sobą kroki, ale nie obejrzała się przez ramię, no bo wiadomo, to musiał być Damien. Poza tym w domku panowała absolutna cisza… Przez chwilę, bo zaraz znowu pojawiły się upiorne odgłosy wydawane przez dziwnie zachowującego się kolegę. Wyciągnęła w jego kierunku rękę, chcąc go zatrzymać, ale chwilę później chłopak ją popchnął — czego mogła się spodziewać, ale jednak ją to zaskoczyło — i wylądowała na ziemi. Sycząc z bólu, jaki poczuła w barku, powiodła za nim jeszcze wzrokiem, ale nie zdołałaby go już dogonić. Przesunęła wzrok na leżący obok telefon, którego latarka oświetlała teraz sufit, po czym zerknęła w kierunku Damiena. Gdy mówił, że nie powinna tu wchodzić, miał rację, ale nie zamierzała mu jej przyznać.
Zaraz jednak pojawił się problem w postaci policji, bo chociaż sama chciała ją wezwać, miała wrażenie, że samotne przebywanie w domku działa na ich niekorzyść. Na dodatek nie miała pojęcia, co działo się na zewnątrz, ale krzyki nie zwiastowały raczej niczego dobrego. Skoro nie mogli już w niczym pomóc, może lepiej było się ulotnić?
Jest stąd jakieś tylne wyjście? — rzuciła do Blanca, wciąż trzymając się za bark. — Nie możemy nic więcej zrobić, więc nie zamierzam dać się wpakować w problemy przez ćpających idiotów.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Całe życie przed nimi, a przecież już wtedy dzieciaki potrafią się zamartwiać rzeczami, jakby tego życia wcale tak dużo przed nimi jeszcze nie było. Zresztą, ich młodość trwała w najlepsze i nawet ten etap ich życia miał przed sobą przynajmniej jeszcze kilka lat. Mieli przed sobą to życie, ale niekoniecznie musieli też je już teraz rozplanowywać, Damien z pewnością nie był typem osoby, który jakoś bardzo to życie sobie do przodu rozplanowywał. Znaczy, wiedział, że pewnie będzie chciał jakoś kontynuować swoją edukację na przykład, ale nie wiedział jeszcze jak i dlaczego. Taka ucieczka od tematu, że nie myślał tez o tym, czy będzie się z kimś zaraz wiązać. Zresztą, żaden z jego związków nigdy długo nie trwał i uważał, że po prostu za bardzo się do tego nie nadawał.
Czy widział w tej chwili siebie i Emily jako kandydatów na parę? Raczej mu to nie przeszło przez myśl, ale też widział ich całkiem inaczej niż wcześniej. W końcu, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że jakiś czas temu nie wyobrażał sobie tego, żeby razem rozmawiali bez docinania sobie, żeby nagle zaczęli spędzać ze sobą czas, a co dopiero, żeby poszli ze sobą do łóżka! Dobra, kolejność zdarzeń była tutaj całkowicie odwrotna, bo przecież najpierw poszli do łóżka, potem zaczęli spędzać ze sobą czas, a dopiero teraz zaczęli ze sobą rozmawiać.
Blanc romantykiem nie był i sam fakt, ze nie nadawał się do związków w pewnym zakresie był tego dowodem. Na randki też raczej nie chodził i prędzej spotykał się z dziewczynami na jakichś domówkach, czy właśnie imprezach, co raczej koło randki by nie stało. A przynajmniej nie w takim tradycyjnym na to słowo spojrzeniu.
Kiedy ona ogarniała innych, kontrolowała ilość wypitego alkoholu, to on… robił wszystko na odwrót, pił więcej, czuł się jak młody Bóg i miał wrażenie, że może wszystko. To też pewnie było powodem wielu ich kłótni, kiedy Hawkins wybijała z głowy towarzystwu pomysły, które pewnie niejednokrotnie padały z usta właśnie chłopaka.
Faktem jednak było też to, że ta sytuacja, którą mieli tutaj teraz była inna. Tutaj faktycznie wyglądało to gorzej, działo się coś dziwnego i po prostu groźnego – a na pewno tak wyglądało z boku i Damien, który dzisiaj wypił mniej niż normalnie po prostu czuł się zobowiązany – może też z powodu Emily, by trochę ogarniać. Więc coś, co jeszcze jakiś czas temu by mu nie przyszło przez myśl – czyli zadzwonienie po pomoc – było teraz czymś, co po prostu zrobił. Co zresztą spotkało się z dezaprobatą ze strony otoczenia, ale najwidoczniej nie on jeden zdecydował się zadzwonić po służby, ale kłótnie rozgrywające się na zewnątrz już go nie interesowały, bo on wszedł do środka, starając się zlokalizować dziewczynę i dziwnie zachowującego się kolegę. Nasłuchiwał i niemal od razu usłyszał ruch i dźwięk uderzenia czegoś o podłogę, niewiele myśląc ruszył w tamtym kierunku, gdy znienacka przebiegł obok niego powód całego zamieszania, wydarzyło się to jednak znienacka i na tyle niespodziewanie, że nie zdążył go zatrzymać, a ten już zniknął mu z oczu. Ale…
— Emily — Powiedział sam do siebie, przeżywając moment olśnienia, przecież tu weszła, to ona tak uderzyła o podłogę? Wystraszył się trochę, że coś się jej stało. — Emily? — Podniósł głos, ale w sumie niepotrzebnie bo od razu skierował szybkie kroki w kierunku pomieszczenia, w którym się znajdowała i znalazł ją siedzącą na podłodze. Od razu doskoczył do niej, przyklękając na jednym kolanie i wyciągając rękę, by dotknąć jej barku za który się trzymała.
— Mówiłem, że to zły pomysł. — Powiedział z lekkim wyrzutem, ale i słyszalną troską w głosie. Nie miał zamiaru i było na pewno zarówno widać jak i słychać, że wypowiedziane przez niego słowa nie miały na celu wyśmiania jej, albo zauważenia, że to on miał rację, a nie ona. Chodziło bardziej o to, że mogła go posłuchać i nic by się jej nie stało.
— Bardzo boli? Dasz radę wstać? — Zapytał i jeżeli mogła, to z pewnością jej pomógł.
— Chyba widziałem jakieś drzwi, nie jestem pewien. No ale gdzie Ty chcesz stąd uciec? Jest ciemno, zanim się rozjaśni to jeszcze chwilę minie. — Zauważył, ale… dobrze wiedział o co jej chodziło i też nie chciałby się dać złapać.
— Możemy spróbować się schować, ale pewnie będą przeszukiwać budynek, to jak będziemy się chować to pewnie byłoby tylko gorzej. Dasz radę w ogóle iść? — Zainteresował się faktem, czy w obecnym stanie dziewczyna w ogóle nada się do ucieczki, a… no nie przeszło mu nawet przez myśl, by ją tu zostawić.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
uczennica — Lorne Bay State School
17 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Licealistka, która mieszka z mamą i unika ojca oraz jego nowej partnerki. Trochę zagubiona, jednak skrzętnie ukrywa ten fakt pod maską zołzy i duszy towarzystwa.
Emily również nie była przesadnie doświadczona w temacie związków. Nigdy jej to nie przeszkadzało i nie miała na tym punkcie jakichś kompleksów, ale w sytuacjach takich, jak ta, zdecydowanie żałowała, że nie posiada większej wiedzy. W przeciwieństwie do wielu koleżanek, nie potrafiła wyczytać myśli chłopaka z jego zachowania, a to zdecydowanie utrudniało sytuację i dawało jej poczucie, że niejako błądzi po omacku. Musiała jakoś się w tym wszystkim ogarnąć. Nie było to łatwe, ale na razie miała na głowie o wiele większe problemy, jak kolega żywcem wyjęty z horroru o egzorcyzmach oraz bolący bark. Miłostki zdecydowanie mogły zaczekać.
Związek z Damienem przeszedł jej przez myśl już kilka razy. Odkąd zaczęli się dogadywać i mogła śmiało powiedzieć, że go polubiła, takie myśli dość regularnie krążyły jej po głowie. Nie w takim sensie, że była szaleńczo zakochana i nie widziała poza nim świata — bardziej po prostu uważała, że o ile kiedyś nie chciała mieć z nim absolutnie nic wspólnego, o tyle teraz byłaby skłonna pójść w jakąś głębszą relację. Czy akurat związek? Nie wykluczała takiej opcji, ale też nie przyzwyczajała się za bardzo do tej myśli.
Nieważne, co działo się na jakichkolwiek innych imprezach. Dzisiaj działali razem, a jego wsparcie miało dla niej ogromne znaczenie. Gdyby została z tym wszystkim sama, wśród pijanych i naćpanych nastolatków, chyba totalnie by spanikowała. Ucieczka w ciemną noc nie jawiła się jako kusząca opcja po tym, co widziała na farmie. Gdyby w tym momencie Damien zapytał, czy czuła się przy nim bezpiecznie, nie miałaby wątpliwości — na pewno bezpieczniej niż sama w podobnej sytuacji.
Nie stało jej się nic wielkiego, a ból jeszcze nie dawał o sobie zbyt uporczywie znać, co mogło być spowodowane adrenaliną. Przestraszyła się i nawet, jeśli chciała zgrywać nieustraszoną, to jednak jej mimika brutalnie zdradzała prawdę. Nie zdążyła odpowiedzieć, że żyje i ma się nienajgorzej, bo zaraz Damien pojawił się przed nią i sam mógł zobaczyć, co się wydarzyło.
Dam radę, nie jest tak źle — zapewniła go. Podała mu zdrową rękę i podniosła się z jego pomocą, zerkając jeszcze w kierunku, w którym uciekł kolega. Nie spodziewała się jego powrotu i choć była ciekawa, co się dzieje, to migające, niebieskie światła informujące o przybyciu policji nie zachęcały jej do wyjścia z domku.
A co, boisz się ciemności? — zapytała, chcąc nieco rozładować atmosferę. Cóż, ona sama na pewno by nie wyszła, nawet, gdyby miała dać się złapać, ale razem z Damienem? To co innego. Po wieczorze pełnym wrażeń pewnie odprowadziłby ją do domu, więc w sumie nie miała się czego obawiać.
Spokojnie, to bark, nie noga. Dam radę iść — uznała. Pochyliła się po swój telefon i złapała Blanca za rękę, ciągnąc go do kolejnego pomieszczenia. — Możemy uciec oknem.
Zostawiła jego dłoń i podeszła do okna, wcześniej zamykając za nimi drzwi. Okno wychodziło na stronę, gdzie akurat nie było nikogo, ale musieli jakoś jeszcze przedostać się na drogę i ruszyć do domów. Wcale nie było pewne, czy uda im się wyjść z opałów obronną ręką i w sumie miała pewne obawy… Ale zostać tutaj też strach.

Damien Blanc
przyjazna koala
scarlett
17 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Gra na gitarze, chodzi tutaj do szkoły i pochodzi z Paryża, żyje praktycznie sam, bo dziani starzy są wiecznie w podróży
Tak naprawdę, to Damien uważał związki za coś zwyczajnie niepotrzebnego. Ba, nawet za swoistą przeszkodę w życiu, w którym starał się wyznawać zasadę carpe diem. Nigdy raczej na ten temat z Emily nie rozmawiał ale raczej marzył o tym, by po szkole się wynieść z Lorne i uważał, że związek byłby czymś, co by mu tylko przeszkadzało w realizacji jego planu. Poza tym nie było nikogo, za kim by się oglądał i nie widział zbyt wielu kandydatek tutaj na miejscu, z którymi w ogóle potrafiłby siebie wyobrazić. Był nastolatkiem i raczej wyobrażał się w niedwuznacznych sytuacjach z co ładniejszymi koleżankami, ale raczej nie widział w nich kandydatek do czegokolwiek poważnego. Uważał zresztą, że on też nie dojrzał do czegoś takiego jak związek i nie podejrzewał, by prędko się to zmieniło.
Co do samej Emily… no ta też pewnie nagle się w jego myślach zaczęła pojawiać częściej, niż kiedykolwiek wcześniej. Przed ostatnimi wydarzeniami nie pojawiała się w jego myślach wcale, a jeżeli były jakieś wyjątki od tej reguły, to z pewnością nie miały one żadnych pozytywnych znamion. Czy uważał, że chciałby się z nią teraz nagle zaprzyjaźnić? Niekoniecznie, ale to chyba po prostu ze strachu przed tą zmianą podejścia. W życiu by się do tego nie przyznał, nie uważał, że tak jest, ale… mógł po prostu w tych myślach racji zwyczajnie nie mieć. Zwłaszcza, że teraz w jej towarzystwie czuł się dziwnie dobrze.
Konkretne wydarzenia, wspólne kryzysy potrafią łączyć ludzi i tak też chyba było w tym przypadku, chociaż ich w pewnym sensie to nie kryzys, a seks połączył. Chociaż z tego zbliżenia wyniknął kryzys, który zbliżył ich jeszcze bardziej, więc… jednak coś w tym było. W tej sytuacji jednak po prostu łatwiej było działać mi razem. Emily sama by się z pewnością bała, a on.. no bałby się o nią. Mimo, że najtrzeźwiejszy nie był.
— Nim się już nie przejmuj. — Powiedział. Nie miała się nim nie przejmować ze względu na to, że się nim zajął, tylko był pewien, że już zrobił ktoś to inny, nie widział co prawda, ale wątpił, by był dalej w budynku. A kazał się jej nie przejmować ze względu na to, że teraz to ona była ważniejsza. Uh, jak to brzmiało!
— Tak, bardzo. Będziesz musiała mnie potrzymać za rączkę. — odparł żartobliwie, wcale nie mając tego na myśli. I tak, z pewnością odprowadziłby ją do domu, ba, nawet planował później, jak już zejdzie z niej ta adrenalina, sprawdzić co z jej ręką, bo widział, że jednak widział, że ją trochę bolało.
— No dobra. — Odparł krótko, nie miał zamiaru jej matkować i jeżeli uważała, że da sobie radę, to wybierał świadomie zaufanie jej w tym aspekcie. Zresztą, ona była tutaj trzeźwiejsza, więc lepiej powinna potrafić ocenić tę sytuację.
Jeszcze przed chwilą mówił o trzymaniu za rączkę, a teraz go za dłoń złapała i zaprowadziła do następnego pomieszczenia, nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, który wypełzł mu na twarz, ale raczej było to niewidoczne, biorąc pod uwagę panujący półmrok.
— Dobra, wyjdę pierwszy i Ci pomogę. — Powiedział, i tak też uczynił, sprawnie przedostając się przez okno. Rozejrzał się, by sprawdzić czy nikogo akurat przypadkiem tutaj nie ma, a następnie pomógł jej przejść, cały czas ją oczywiście porządnie (i z bliska) asekurując, by w razie czego mogła się na nim podeprzeć.

Emily Hawkins
przyjazna koala
mkj
ODPOWIEDZ
cron