doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#4

Jak to się człowiekowi czasem w życiu dobrze układało. Ktoś żył, ktoś szukał mieszkania, ktoś umierał i chata stała pusta. Dobrze, że Henderson zaliczała się do ludzi, którzy zawsze trzymają rękę na pulsie i nie było takiej możliwości żeby przepuściła okazję do posiadania Sam jako sąsiadki. Widziała w tym oczywiście same pozytywy, bo co niby mogłoby być nie tak? Dla niej byłoby nawet super gdyby po drugiej stronie mieszkał jej brat, wtedy wszystkich istotnych dla niej ludzi miałaby pod ręką. Może to był jakiś plan i powinna pogadać z Williamem na ten temat? Byłoby jej mega miło. Od momentu śmierci ich rodziców jej brat był dla niej najbliższą osobą pod słońcem, nie wyobrażała sobie swojego życia bez niego, nawet jeżeli starała się jak mogła, by nie mieszać go w dramy związane z ich wujkiem, czy jej życiem osobistym. Wiedziała jak dużo ma na głowie i chciała mu tego oszczędzić.
Wiele też pewnie chciałaby ukryć przed Sam, żeby i jej było łatwiej żyć, ale z nią to było bardziej problematyczne, bo jednak tak czy inaczej byłaby się w stanie wszystkiego dowiedzieć. Nie miała więc przed nią żadnych sekretów, bo i po co? Trochę była podekscytowana wizją tego oglądania mieszkania. Czekała na Sam przed drzwiami własnego mieszkania z założonymi na piersiach rękoma. - Cześć - przywitała się z blondynką, gdy ta pojawiła się na klatce. - Administracja zostawiła mi klucze więc możemy sobie pooglądać do woli - albo przynajmniej do czasu aż będzie musiała te klucze zwrócić. - Mam nadzieję, że Ci się spodoba, bo w końcu bym miała sąsiadkę do rozmów przy kawie - zażartowała, bo wiedziała, że z Sam to nie takie numery i na dziwne ploteczki raczej się nie da namówić. W końcu podeszła do drzwi prowadzących do mieszkania obok i otworzyła je wpuszczając swoją ulubioną morderczynię do środka. - Aaaa... mam coś dla Ciebie - przypomniała sobie i włożyła rękę do kieszeni spodni, z której wyciągnęła telefon. - Masz tam tylko mój numer - skoro z nikim nie chciała mieć kontaktu to spoko, ale z nią musiała. O wiele łatwiej byłoby się jej umówić na oglądanie tego mieszkania, czy na cokolwiek innego.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
#3

Sam po spotkaniu z Zoyą ponownie zapadła się pod ziemię. Wybyła na południe Australii gdzie dostała niewielki, mało opłacalny kontrakt na grupkę przestępczą, która dopiero zaczynała się rozrastać, ale ktoś wyżej postawiony zadecydował, że zdusi sprawę w zarodku. No i pojawiła się Sam i w ciągu czterech dni rozwiązała sprawę, a piątek odebrała drugą część zapłaty. Kolejne dwa dni odpoczywała, tak jak pan Bóg przykazał. Posiedziała sobie trochę na plaży, pozwiedzała Mellbourne, ale że nie było tam nic ciekawego to wróciła do Lorne Bay. Pierwsze co zrobiła to udała się do jednej ze swoich ulubionych kawiarni, z której zrobiła sobie punkt odbioru poczty. Właściciele nie mieli z tym żadnego problemu, więc jak ktoś z prywatnego życia Sam, chciał się z nią skontaktować to właśnie tam zostawiał dla niej wiadomości. Sam zamówiła sobie kawę i czekając na napój przejrzała wiadomości. Jedną z nich była wiadomość od Henderson odnośnie chęci spotkania, które miało się odbyć dzisiaj, za dwie godziny. Dobrze, że Sam w porę wróciła do miasta. Wypiła sobie kawę, poczytała książkę, zjadła jabłko i spacerkiem poszła do mieszkania Henderson i szła tak wolno, że w sumie chwilkę się spóźniła.
-Cześć. - Odpowiedziała i trochę zmarszczyła brwi, bo Zoya nigdy jej tak na klatce nie witała. Pewnie w mieszkaniu skrywała Larry'ego. -Oh, okej. Nie doczytałam tej części wiadomości, bo ktoś w kawiarni zalał moją pocztę. - Wyjaśniła i trochę nieładnie, ale pozwoliła sobie wejść do mieszkania przyjaciółki i zostawiła na jakimś stoliku książkę, żeby z nią nie łazić. Zaraz dołączyła do przyjaciółki. -Też mam nadzieję, że mi się spodoba. - Powiedziała, a na wzmiankę o rozmowach przy kawie parsknęła śmiechem. -Albo będę do ciebie wpadać pożyczać szklankę cukru! - Bo przecież to takie filmowe, a obie dobrze wiemy, że Sam nie będzie miała nawet szklanki, ani potrzeby na cukier. Sam weszła do środka i obrzuciła mieszkanie wzrokiem i nie wiedziała co powinna robić dalej, ale na szczęście Zoya odwróciła jej uwagę. -Telefon. - Uśmiechnęła się szeroko i wzięła ten telefon do ręki i odblokowała go, żeby rzeczywiście sprawdzić czy jedynym kontaktem jest Zoya. -Dziękuję. - Pobawiła się sekundę telefonem i nachyliła się, żeby przytulić Zoyę w stylu Lord Voldemorta i Malfoya, bo inaczej nie potrafiła. Schowała telefon do kieszeni i wróciła wzrokiem do mieszkania. -Okej, czyli jak jest z tym mieszkaniem? - Zapytała i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. -Będzie moje? W sensie twoje, ale moje w sensie, że będę mogła z nim zrobić co chcę? - Wolała dopytać, bo już miała pewne plany. Zaczęła pukać po ścianach i po panelach na ziemi szukając idealnego miejsca na ukryte szafki.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Kontakt z Sameen zawsze był dla Zoyi prawdziwą przeprawą, żeby się z nią skontaktować to czuła się jakby brała udział w jebanej ekspedycji na Mount Everest. Musiała pisać listy! Kto w XXI wieku robi takie rzeczy!? No, ale starała się jak mogła i po takim czasie znajomości już się do tego trochę przyzwyczaiła. Co nie zmieniało faktu, że nie było to ani wygodne, ani efektowne. Nie wiedziała nawet czy wiadomość do Sam dotarła, co też ją trochę stresowało i całe szczęście, że mieszkanie było obok niej, bo by się nieźle wkurwiła czekając na nią w jakiejś innej dzielnicy, a tu klops, bo akurat nie było jej w kawiarni. Ostatnimi czasy Zoya ogólnie chodziła trochę poddenerwowana więc było ją łatwo wyprowadzić z równowagi.
- Ech, gdybyś tylko miała komórkę - wywróciła oczami, bo takie rzeczy, by się jej nie zdarzały, gdyby była bardziej skomunikowana. Okej, ktoś jej mógł telefon też zalać, ale pewnie nie uszkodziłoby go to aż tak mocno jak kartkę. Zoya nie miała nic przeciwko żeby przyjaciółka jej właziła do mieszkania, nie ukrywała tam innych zabójców, żeby miała być zazdrosna czy cokolwiek. - Ooo! Totalnie tak... jak się wprowadzisz to przywitam Cię ciastem - pewnie nawet nie ukrywała, że to raczej nie ona, by to ciasto piekła, bo chyba nie miała takich zdolności... nie wiem, nie pamiętam co pisałam w karcie.
- Jakby co to jak naciśniesz zieloną słuchawkę to odbierasz, z czerwoną to odrzucasz - poinstruowała ją żartując sobie trochę w ten sposób, bo obstawiała, że Sam miała już do czynienia z takim sprzętem. - Miałaś kiedyś w ogóle telefon? Taki swój, prywatny - no była ciekawa, bo sama nie kojarzyła czegoś takiego, ale Sam była skrytą osobą więc kto wie. Henderson pewnie była zdziwiona tym dziwnym przytuleniem i poklepała ją po plecach i uśmiechnęła się.
- Tak, możesz z nim robić co chcesz, jeżeli Ci odpowiada... administracja myśli pewnie, że chcę sobie dojebać wielkie drzwi na dzielnej ścianie i mieć większą chatę, więc jest to dobra przykrywka - w sumie to nie byłby taki głupi pomysł, ale z drugiej stronie na chuj jej takie wielkie mieszkanie i tak w nim była sama. - Kuchnia jest spoko, sprzęt dość nowy... typ co tu mieszkał umarł w gościnnym, ale pewnie Ci to nie przeszkadza - westchnęła i przez chwilę patrzyła jak Sam bije ściany, ale jej się znudziło więc usiadła sobie na kanapie, bo całe mieszkanie nie było puste. - Rzeczy stąd zabiorą jak sie zdecydujesz - bo te były tylko tu wystawione pod potencjalnych klientów. - Podoba Ci się? - Zapytała patrząc na przyjaciółkę.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Ważne, że Zoya się przyzwyczaiła do takiego stanu rzeczy i ostatecznie rzeczywiście zaczęła pisać do Sam listy, albo i notatki. Właściwie to bardziej notatki, bo przecież nie zaczynała swoich wypowiedzi "Ukochana Sameen, tegoroczna zima dała nam w kości, mały Jonathan zmarł na grypę". Były to konkretne i krótkie informacje, z którymi Sam po prostu się zapoznawała i do nich dostosowywała. Nie było więc tak źle. A wszyscy dobrze wiemy, że telefony komórkowe łatwo było namierzyć. A Sameen nie mogła zostać namierzona.
-Oj przestań. - Machnęła ręką z uśmiechem. Już sobie nawet wyobrażała jak jest w trakcie mordowania kogoś, albo jakiejś obserwacji, a Zoya do niej pisze i to jeszcze o Loganie, albo w ogóle wysyła jakieś przypałowe fotki czy coś. W sumie... brzmiało to normalnie i przyjemnie, ale tak bardzo gryzło się to z tym jaką osobą była Sam, że nie mogła po prostu tego do siebie przypasować. Tak bardzo chciała normalności, a chyba ta normalność przerażała ją tak mocno, że po prostu jej unikała. -Naprawdę? - Uniosła brwi, bo oczywiście odebrała to jako poważną deklarację. -Bardzo lubię sernik z brzoskwiniami. - Podpowiedziała przyjaciółce, bo przypał jakby Zoya przyniosła sernik z rodzynkami.
Zaśmiała się. -Spadaj. Potrafię pilotować helikopter, poradzę sobie z telefonem komórkowym. - Pokręciła głową. -Miałam. Kilkaset. Ale to takie typowe jednorazówki, które musiałam zniszczyć po wykonaniu misji. Był okres, że tak się ze mną kontaktowali. Miałam skrytkę na poczcie i co 5 dni wrzucali mi tam telefon, na którym był wszystkie potrzebne informacje. Oczywiście do telefonu był załączony list z matematyczną łamigłówką, która po rozwiązaniu dawała ci pin. - Wyjaśniła i przewróciła oczami wspominając czasy jak dostawała konkretne zlecenia, które musiała wykonywać czy jej się to podobało czy nie.
-Brzmi super. - Skinęła głową. -Nie podoba mi się kolor ścian. - Wskazała na nie palcem. Zastanawiała się czy jej znajomy od załatwiania sprzętów, będzie w stanie załatwić jej kogoś kto zamontuje odpowiednie szuflady i skrytki w tym mieszkaniu. -A chciałabyś większą chatę? - No, bo w sumie może Zoya miała plany co do tego mieszkania, a teraz Sam jej się wpraszała.
Zajrzała do kuchni. -Jak umarł? - Wróciła do Henderson, bo to akurat było serio ciekawe. Liczyła na to, że został zamordowany. -Sprzęt z kuchni może zostać. Resztę mogą zabrać. - Meble jej nie interesowały. Ona już miała plany co do zagospodarowania przestrzeni.
-Podoba mi się. - Potwierdziła z uśmiechem i usiadła obok Zoyi. -Na pewno nie będzie przeszkadzać ci to, że będziesz miała mnie za ścianą? - Wolała się upewnić.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
No bez przesady! Zoya była dorosłą kobietą, w ogóle mało wysyłała smsów, bo jednak była jedną z tych, co wolała szybko sprawę załatwić przez telefon, niż pisać przez pół godziny. No chyba, że to były takie smski, których nikt nigdy zobaczyć nie powinien, to wtedy co innego. Nie była tez jedną z tych co w kółko wysyłały zdjęcia śmiesznych kotków czy piesków, Henderson zupełnie nie ma mojego charakteru. Może jak kupi sobie tego pieska to będzie inaczej i wtedy rzeczywiście Sameen będzie mogła sobie w czasie strzelania do ludzi patrzeć na to jak Zoya rzuca szczeniakowi piłkę, a ten ją przynosi merdając ogonkiem.
- No teraz już tak - zaśmiała się, bo no skoro lubiła sernik to spoko, przyniesie jej sernik z brzoskwiniami. - Ale nie łódź się, że sama go upiekę, bo nie mam takich zdolności - wzruszyła ramionami, bo jeszcze okej, mogłaby próbować gdyby miała czas, a tego też jej trochę brakowało, bo całe dnie siedziała w pracy. Co prawda trochę zmniejszyła liczbę nadgodzin w firmie, bo wolała nie ryzykować, że się nie powstrzyma i kiedyś wypali do swojego szefa z pytaniem wprost o to, czy jest taki zjebany, czy tylko udaje. Trochę więc mniej czasu spędzała z nim, ale to nie znaczy, że sobie odpoczywała w domu. Jechała wtedy do drugiej firmy, gdzie pomagała bratu, była tam teraz trochę częściej, bo wiedziała, że William przechodzi ciężkie chwile i chciała mu pomóc jak tylko mogła. - O naprawdę? A to zaskoczenie - żartowała sobie dalej. - Serio potrafisz pilotować? To kiedyś mnie musisz zabrać na przelot... - totalnie, by chciała sobie polatać helikopterem. Jeszcze jej się nie przytrafiła do tego okazja. - Możemy zmienić kolor... poproszę kogoś i przemalujemy - może nie ekipę remontową, bo jednak im mniej osób tu było tym lepiej. Będzie musiała pomyśleć o kimś zaufanym do pomocy. - A po co mi większa? Nie mam i tak co zazwyczaj robić z drugim pokojem, bo tylko Ty tam czasem śpisz - no i ewentualnie jak ktoś z jej znajomych się nawalił u niej i już nie chciał wracać do domu, ale nie było to dość częste.
- Z tego co wiem to bez większych ekscesów, chyba miał zawał... ale trochę to straszne, bo znaleźli go dopiero po tygodniu, a ja spałam za ścianą - aż się skrzywiła. Co gdyby jej się też coś stało i umarłaby w domu całkiem sama i też, by ją znaleźli dopiero po tak długim czasie jak William, by się zaniepokoił, że nie ma wieści od siostry. Wstrząsnęło nią to. - Dobra, to tak im powiem - kiwnęła głową i uśmiechnęła się gdy przyjaciółka powiedziała, że mieszkanie jej odpowiada. - Oczywiście, że nie. Będzie mi bardzo miło. - Nie miała nic przeciwko, czułaby się nawet pewniej wiedząc, że będzie mieć obok kogoś takiego jak Sam. - Słuchaj skoro już mówimy o trupach... to chyba będę mieć do Ciebie prośbę - powiedziała w końcu z ciężkim sercem i usiadła bokiem na kanapie żeby móc patrzeć prosto na kobietę. - Ciągle myślę o tym, co powiedziałaś mi ostatnio o Loganie i... nie wiem, ale chyba zaczyna mi odbijać i nie uspokoję się dopóki nie będę znała prawdy... głupi mi Cię o to prosić, ale nie mam wyjścia. Potrzebuje dowodu Sam, jeżeli dalej się z nią spotyka... muszę to wiedzieć - Czuła się w tej chwili jak idiotka, ale trudno. Życie. Niczego nie była już pewna, bo te kilka dni była święcie przekonana, że to Sam się pomyliła, ale dziki słowom blondynki Zoya zaczęła zwracać uwagę na takie drobne szczegóły, jak np sprawy biznesowe... a przecież dobrze wiedziała, że podobnymi wymówki Logan się wymigiwał od spotkań ze swoją dziewczyną, gdy zaczynali swój romans. Potrzebowała więc pewności i twardego, niepodważalnego dowodu.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
To w sumie trochę szkoda, że Zoya nie lubiła wysyłać śmiesznych obrazków. Trochę liczyłam na to, że teraz skoro Sam ma telefon to będą sobie wysyłać śmieszne obrazki. Albo na przykład zrobią z obrazków jakiś szyfr. Coś w stylu: „jeśli wyślesz mi zdjęcie szarego kotka to oznacza to, że potrzebuję twojej natychmiastowej pomocy”. Chociaż jestem też pewna, że Sam nie widziałaby nic interesującego w takich obrazkach.
Zachichotała. –Dobrze. Nie będę oczekiwać tego, że sama mi go upieczesz. Ale poważnie zjadłabym sernik z brzoskwiniami. – Aż uśmiechnęła się smutno sama do siebie, bo nie pamiętała kiedy ostatni raz jadła coś tak dobrego jak sernik z brzoskwiniami. Spojrzała też na te sprzęty w kuchni. Fajnie, że są, ale Sameen doskonale wiedziała, że z nich nie skorzysta. Jak kiedyś Zoya przyjdzie do niej na kawę to pewnie przejdą do mieszkania Zoyi.
-Zoya, przestań. – Wyszczerzyła się do przyjaciółki i dała jej kuksańca w bok. –Serio. – Potwierdziła. –Jak mieszkałam w Grecji to miałam nawet swój własny. Ale musiałam się go pozbyć, bo to była wiekowa maszyna. – Pewnie jak ją szkolili to błagała swoich pracodawców, żeby dali jej helikopter w prezencie. Albo po prostu było to jakieś fałszywe wspomnienie, które Sam sobie stworzyła. Miała tyle razy wyprany mózg, że bardzo często gubiła się w tym co było prawdą, a co fikcją. –Jasne. Dowiem się czy w okolicy jest coś do wynajęcia. – Uśmiechnęła się i poklepała Zoyę po kolanie. W sumie to chciałaby się pochwalić Zoyi swoimi zdolnościami. A lepiej takimi niż tymi stricte związanymi z jej zawodem. –Okej. Super. Dzięki. – Sam jeszcze sobie przemyśli sprawę tych ukrytych skrytek i dopiero poinformuje o tym Zoyę. –Niektórzy ludzie lubią przesadnie wielkie mieszkania. – Wzruszyła ramionami. Mówiła tu o jej Loganie, ale nie powiedziała tego na głos. Typ samotnie mieszkał w dojebanej willi. Ale pewnie potrzebował miejsca na swoje ego.
-Szkoda. Nudy. – Machnęła ręką. –Nie czułaś smrodu rozkładającego się ciała? – Zmarszczyła brwi i sama zaczęła intensywniej węszyć. –W sumie odwalili niezłą robotę, bo ja też nie czuję. – Pokiwała głową z uznaniem.
Posłała przyjaciółce uśmiech w podziękowaniu. Nikt nigdy nie zrobił dla niej tak wiele jak właśnie Zoya. Miała szczęście mając taką przyjaciółkę jak ona.
-Okej… – Zmartwiła się, bo to brzmiało jakby Zoya miała dać jej zlecenie na zamordowanie kogoś, a wiadomo… Sam nie chciała mieszać Zoyi w tą część świata przestępczego. Wystarczyło, że robiła machlojki dla Logana. Galanis zrobiła to samo i usiadła bokiem zwracając się twarzą do Henderson. Odetchnęła z ulgą dowiadując się, że chodzi o coś takiego. Złapała Zoyę za dłonie. –Zrobię to, Zoya. – Oznajmiła. –Chcesz żebym zabiła go bezboleśnie czy ma cierpieć? – Wolała dopytać, bo biedna nie ogarnęła, że chodzi o zwykły stalking. –Jesteś bardzo dzielna. – Dodała i nachyliła się, żeby Zoyę przytulić.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Możemy później iść do kawiarni i kupić - bo co za problem, pewnie gdzieś w okolicy mają takie wypieki, a Zoya i tak nie miała na dzisiaj jakiś wielkich planów, oprócz oglądania tego mieszkania. - Kurwa, teraz mój motor brzmi super nudno - ale no bez przesady, na helikopter nie było jej stać. Zarabiała sporo, ale nie aż tyle. Żal, że Zoya nie była jebaną milionerką. - Super! Jaram się już, ogólnie lubię latać, więc nie mogę się doczekać - autentycznie tak było! Henderson wyzbyła się lęku przed lataniem, gdy zaczęła studiować w UK, w tamtym okresie dużo czasu spędziła w przestworzach i na lotniskach. Teraz jak wiadomo trochę żałowała, że nie przeniosła się do Sydney, gdy miała taką możliwość, kto wie, jakby teraz wyglądało jej życie, gdyby zrezygnowała z Oxfordu. Może byłaby już szczęśliwą żoną pewnego hiszpańskiego Szkota.
- Duże mieszkania są bez sensu, kto, by je później sprzątał - chociaż Zoya miała pewnie sprzątaczkę Anezkę, bo nie miała na tyle czasu, żeby jeszcze ganiać ze szmatą po apartamencie. - Na studiach nam mówili, że ludzie w dorosłości sobie rekompensują straty emocjonalne i jednym z takich przypadków jest kupowanie niepotrzebnych rzeczy, żeby w ten sposób leczyć sobie jakieś kompleksy, albo zaburzenia emocjonalne wynikające z niedowartościowania - była psychologiem więc wiedziała takie rzeczy, ale nie miała pojęcia, że Sam miała na myśli Logana.
- Nie, nie czułam... wszędzie jest klima - no byłoby słabo mieszkać w apartamencie w Australii bez klimatyzacji. Ugotowałaby się. - Jaki to zapach? - Sama nie wiedziała po co zapytała, to było silniejsze od niej. Może jej się kiedyś przyda tak na przyszłość.
Zoya wcale nie odetchnęła z ulgą, gdy powiedziała przyjaciółce o swojej prośbie. Czuła się głupio, jak pojebana. Kolejna sprawa w jej relacji z Loganem, która sprawiała, że Zoya zrobiła coś, czego nigdy wcześniej, by nie robiła. W życiu, by jej nawet przez głowę nie przyszło, żeby szpiegować swojego faceta, bo każdego darzyła zaufaniem. Z tym, że tamte jej związki zaczynały się normalni, a nie od zdrady. Nic dziwnego, że teraz była na tym punkcie przeczulona, bo jak wiadomo karma is a bitch. - Że co? Nie, Sam... nie chcę żebyś go zabijała! - Powiedziała stanowczo, bo zupełnie nie o to tu chodziło. - Przynajmniej jeszcze nie - no bo nie wiedziała jak się sprawa potoczy, więc nie mogła obiecać, że nigdy tego chcieć nie będzie. Życie było pełne niespodzianek. - Masz się tylko dowiedzieć, jeżeli ma kogoś to zrób im zdjęcie i mi o wszystkim powiesz - tylko tyle potrzebowała. Lekko się jednak uśmiechnęła dopiero gdy przyjaciółka ją przytuliła. - Odważna? Czuje się jak rozchwiana emocjonalnie nastolatka, bo jaka normalna kobieta chce śledzić typa, z którym sie spotyka - chociaż właśnie, nawet nie wiedziała czy się ze sobą spotykają i chyba to ją zaczynało powoli męczyć, taka destabilizacja nie była dla niej.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Myślisz, że będą taki mieli? – Zapytała i zawiesiła się na chwilę i posmutniała. –Wydaje mi się, że jak byłam mała to moja mama piekła taki sernik z brzoskwiniami. U góry miał kruszonkę. Nie wiem czy to prawda i czy takie istnieją czy sobie coś wymyśliłam. – Powiedziała cicho, bo nie lubiła się dzielić swoją przeszłością. Zwłaszcza tą, która dotyczyła jej dzieciństwa i tego co jej się wydawało, że pamiętała. Zaczęła nerwowo skubać jakąś nitkę przy swoich spodniach. –Nie no co ty. Motory są spoko. Możemy się kiedyś wybrać na jakąś wycieczkę. Na parę dni czy coś. – Zaproponowała, bo w sumie fajnie byłoby się tak przejechać po Australii, jeszcze w tak zacnym towarzystwie. –Dobra. To jak wrócę to coś zorganizujemy. – Obiecała, a wiadomo, jak Sam coś obiecuje to obietnicy dotrzymuje. Mogę ci zaspojlerować, że tak, gdyby Zoya wtedy zrezygnowała ze studiów i wróciła do Australii to rzeczywiście byłaby żoną pewnego hiszpańskiego Szkota. Mieliby już nawet dzieci o hiszpańsko, szkockiej i australijskiej krwi. No i miałaby legalną pracę i byłaby szczęśliwa.
-No ja tam też tego nie czaję. – Tym bardziej, że jednak Sam wystarczał materac i mini lodówka. Po co miałoby być jej wielkie mieszkanie. Chyba na zrobienie sobie składziku, co w sumie planowała zrobić z tym apartamentem. Szkoda tylko, że nie będzie mogła parkować tu motoru. –Poważnie? – Zainteresowała się i od razu skojarzyła fakty jak Zoya mówiła, że Logan ma małego penisa. Czy coś tam. Tak to kojarzyła, więc wszystko na razie miało sens.
-Ciężko mi to porównać do czegokolwiek. Śmierdzi taką typową chemią, ale jednocześnie zgniłym mięsem i wszystkim… uwierz mi, jakby się rozkładał to byś to poczuła. Podejrzewam, że nadal byśmy to czuły w tym mieszkaniu. Więc chyba znaleźli go w porę. – Rozejrzała się jeszcze po mieszkaniu. Miała okazję kilka razy czuć rozkładające się ludzkie ciało i za każdym razem walczyła z wymiotami. Parę razy nawet nie wytrzymała i wymiotowała.
-Oh, to wybacz. Źle zrozumiałam to wszystko. – Zaczęła tutaj machać rękoma. Zoya zaproponowała jej robotę dla prywatnego detektywa, dlatego nie ogarnęła. Ona zajmowała się zabijaniem. –Okej. Nie ma problemu. Poobserwuję go kilka dni i wrócę do ciebie z informacjami. – Nie mogła odmówić przyjaciółce. A przy okazji będzie mogła sobie też czymś zająć umysł. Pogładziła Zoyę po główce na pocieszenie.
-Według mnie to całkiem normalne, Zoya. W sensie… nie jest to normalne, ale masz obawy i chcesz się upewnić czy masz rację czy nie. Jeśli tego nie zrobisz to oszalejesz. – A widać było po Zoyi, że biedna cierpi i ciągle o tym myśli. Kto wie… może nawet nie sypia przez Logana nocami i to nie w tym dobrym sensie.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Możliwe, ale wiesz co... myślę, że powinnam się jednak nauczyć piec jakieś ciasta, więc może warto zacząć od tego - powiedziała, gdy już usłyszała historię o dzieciństwie Sam, co nie zdarzało się wybitnie często więc Zoya doceniała każdą taką informację, bo wiedziała jak ciężko jest się blondynce otworzyć. No i chciała, żeby to wspomnienie z sernikiem było kontynuowane jako coś miłego, więc postanowiła, że się nauczy go piec żeby sprawić przyjemność przyjaciółce. No, bo wbrew pozorom Henderson była dobra i uczuciową kobietą. - Możemy, ale jak już sobie kupię ten nowy - bo tego jeszcze nie zrobiła, nie miała głowy żeby się tym zająć. Coś innego, a raczej ktoś inny, zaprzątał jej myśli. - Dobrze, będę czekać na... TELEFON - bo teraz już mogła do niej zadzwonić więc to dość spore urozmaicenie ich relacji i ułatwienie dla Zoyi. Biedna Zoya, dopiero za niedługo sobie uświadomi co straciła i będzie musiała sobie kupić bardzo dużą ilość maści na ból dupy. Zamówi więcej, bo później się pewnie przyda Loganowi.
- W ogóle to, planuje sobie kupić psa - powiedziała, bo to też się tak wpasowywało w temat mieszkań, bo jednak lepiej nie zamykać dużego psa w kawalerce. Henderson miała duże mieszkanie, ale nie na tyle wielkie żeby sobie nim leczyć kompleksy. - No tak nam mówili - nie pracowała w zawodzie tak naprawdę chyba nigdy więc też nie była pewna. W ogóle Zoya zastanawiała się czasem, czy nie powinna chociaż trochę się bardziej przyłożyć do tego swojego pierworodnego wykształcenia. Od zawsze chciała być psychologiem, a przynajmniej od momentu, w którym poznała Sameen, może więc warto coś było zrobić w tym kierunku.
- Obrzydliwe, to dobrze, że go nie czuć - westchnęła marszcząc nos, bo jednak wolałaby nie sprawdzać jak śmierdzi rozkładające się ciało, bo sam opis Sam jej w stu procentach wystarczył. - Dobrze, dziękuję bardzo, to wiele dla mnie znaczy - powiedziała ciesząc się, że przyjaciółka zechciała jej pomóc. - I Sam... on ma się nigdy o tym nie dowiedzieć - przynajmniej nie do czasu dopóki Zoya mu sama tego nie powie, a raczej nie powie. - Niby tak, ale wiesz, w normalnych relacjach powinno się ufać drugiej osobie. Czy ufałam moim byłym? Tak. Czy ufam Loganowi? Tak myślałam, ale teraz mam co do tego większe wątpliwości. - Westchnęła i chyba musiała się komuś wygadać, a wiedziała, że Sam może to zrobić, bo ona jej nie będzie oceniać. - Nie chcę być jedną z tych, którym później ktoś wytyka głupotę i mówi "a co Ty sobie myślałaś, przecież skoro zdradzał inną z Tobą, to jasne, że Ciebie też zdradzi" - i to pewnie powiedziała parodiując jakiś akcent, zapewne brytyjski, bo z nim się osłuchała, gdy była na studiach więc przez chwilę mogła być Penny. - Ale nieważne, załatw to po prostu jak najszybciej - dodała kończąc temat, bo tego już było za wiele.


Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Skąd będziemy wiedziały, że to ten? – Zapytała i trochę się wyprostowała, bo już poczuła nutkę nadziei, że może jak spróbuje takiego sernika to odżyją wspomnienia, które okażą się prawdą, a nie wymysłami stęsknionego dziecka. Równie dobrze mogłaby podpytać Audrie, Raine czy Prim. Musiałaby jednak długo posiedzieć na tym, żeby wykminić taki tok rozmowy, żeby skończyło się na tym konkretnym cieście. Mogła również zagadać samą mamę, ale jeszcze z nią bała się oficjalnego spotkania. Podejrzewała, że mama mogłaby ją szybko rozpoznać. W końcu była rodzicem, który stracił dziecko i jeszcze gdzieś liczył na jego powrót. Dziewczyny były małe, albo jeszcze nie było ich na świecie jak Sam została uprowadzona.
-Tak. Pamiętam! – Pamiętała. Naprawdę. Zaśmiała się na wzmiankę o telefonie. –Kurde. Będę musiała pamiętać, żeby rzeczywiście go używać. Dla mnie to nowość. – Wyjęła z kieszeni telefon, żeby jeszcze raz na niego zerknąć. Co najmniej jakby już oczekiwała nieodebranych połączeń i wiadomości tekstowych.
-Serio? – Zainteresowała się. –Jakiegoś małego i potulnego jak ty czy raczej wielkie bydle, które będzie cię bronić jak mnie nie będzie w pobliżu? – Sam znała zwierzęta tylko z tego, że czasami musiała zabić psy, które strzegły terenów, które ona musiała zinfiltrować. Wolała się tym jednak nie chwalić przyjaciółce. –Kupić czy adoptować? – Podobno to było bardzo istotne, bo są ludzie, którzy byli przeciwni kupowaniu. Tyle Sam zdążyła się dowiedzieć z Cosmopolitana, który kiedyś wpadł w jej ręce. –No nie chciałabyś tego poczuć. – Dodała na zakończenie rozmowy.
-Zoya… dobrze wiesz, że jestem dyskretna i niezauważalna. Zupełnie jakbym nie istniała. – Co jest prawdą. Nie istniała. Nawet ostatnio poszła na cmentarz obczaić swój grób, ale nie miała siły podejść bliżej. Nie była na to gotowa. –On nawet nie wie jak wyglądam. – Tego była akurat pewna. Nie pragnęła też, żeby Logan dowiedział się jak Sam wygląda. Jasne, jak będzie trzeba to mu się pokaże, ale na razie nie miała tego w planach. Nie lubiła się ujawniać nikomu. A już na pewno nie chciałaby, żeby w Lorne Bay żyła kolejna osoba, która jest w stanie powiązać jej zawód z jej twarzą. Miała już Zoyę, a to i tak bardzo dużo.
-Ja cię rozumiem, Zoya. Ale też miej na uwadze, że normalne związki raczej się rozpoczynają kiedy obie strony są singlami. Z wami tak nie było, więc naturalnie, że masz ograniczone zaufanie, bo nie jesteś pewna tego czy Larry nie robi tego samego tobie co robił swojej poprzedniej dupie. – Tak przynajmniej widziała to Sam, a wszyscy dobrze wiemy, że ona ma zerowe pojęcia o związkach. Ma w sumie tylko jeden stały romans, a i tak jest to dla niej dziwne. –Załatwię to i dam ci znać jak najszybciej. – Zapewniła psiapsię. –Myślisz, że twoja sprzątaczka będzie mogła od czasu do czasu przyjść tutaj i umyć mi łazienkę? – Zmieniła temat, bo widać jak Zoya nie chciała kontynuować tematu.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Spróbujesz i będziesz mówić czy Ci smakuje czy, czy to jednak nie to... weźmiemy kilka przepisów, zrobimy odpowiednią tabelkę i będziemy oceniać smak, konsystencję i wygląd, a później zobaczymy który będzie najbardziej zbliżony do tego, który pamiętasz z dzieciństwa - Zoya żyjąc teraz w wielkim stresie i tak nie mogła za bardzo się skupić na niczym poważnym, wiec może takie cukiernicze zawody, by jej pomogly trochę przewietrzyć głowę i odciągnąć uwagę od ponurych myśli.
- Będę do Ciebie dzwonić i pisać żeby sprawdzić czy używasz - rzuciła rozbawiona i niby to mógł to być mały żart, ale też nie koniecznie, bo Henderson lubiła wiedzieć, że jej prezenty się nie marnują. - Uważasz, że jestem mała i potulna?? - Zapytała chociaż w sumie coś w tym mogło być, bo pewnie bardziej przypominała głośnego ratlerka niż wielkiego wilka. - Kupić, chciałbym owczarka niemieckiego, żeby mnie bronił jak Ciebie nie będzie - powiedziała korzystając z jej słów. Henderson była raczej zwolennikiem dużych psów, niż jakiś małych pierdkow. Jakby chciała małe zwierze to kupiłaby sobie kota, albo chomika...
- Wiem, ale zawsze warto się upewnić... - tak żeby mieć stu procentową pewnośc. - Wiesz, że jestem trochę control freakiem - szczególnie w jej pracy było to widać, ale o tym Sam nie wiedziała, albo wiedziała... blondynka miała w końcu możliwość zebrania informacje o wielu różnych rzeczach.
- Masz rację, jak kiedykolwiek będę chciała się pakować w coś takiego jeszcze raz to musisz mi zabronić - niech ja zamknie gdzieś, aż ochłonie, albo wrzuci pod zimny prysznic. - Nigdy więcej romansów z zajętymi facetami - sama sobie to obiecała, ale dobrze wiemy, że umrze przez to z bólu po spotkaniu ze swoją stara miłością. - Jasne, myślę, że nie będzie problemu, Anezka daje rade- powiedziała, a później sobie pogadały, Sam się zdecydowała na mieszkanie więc Zoya zaczęła załatwiać dokumenty.

2xzt
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ