doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#2

Zdziwiła się, gdy wracając z pracy okazało się, że drzwi do jej mieszkania są otwarte. Była praktycznie pewna, że je zamykała, gdy dzisiaj rano wychodziła do biura. No, a może nie? Może coś jej się przewidziało, może była za bardzo zaaferowana zamknięciem miesiąca? Wszystko się teraz mogło zdarzyć, była naprawdę zmęczona, miała wiele na głowie i czy mogła mieć do siebie pretensje, że zapomniała zamknąć drzwi? Tak. Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło, zawsze była zorganizowana. Kogo to mogła być wina, że chodziła tak rozkojarzona? Pewnie Logana, bo kogo innego mogła winić, za swoje trudności ze skupieniem się. Nie była głupia, wiedziała, że jak idiotka pakuje się w relację, która nie była dla niej niczym dobrym, bo czuła, że z dnia na dzień zachowuje się coraz bardziej jakby była uzależniona. Jak pieprzona narkomanka… a przecież nie brała niczego jakoś wybitnie często. Raz na jakiś czas, tylko w weekendy.
Wściekła więc na siebie otworzyła te drzwi i weszła do środka, aż przeklęła pod nosem widząc, że nie jest tu sama. – Jezu… stara, nie dałam Ci kluczy po to żebyś się tak zakradała – powiedziała spoglądając na siedząca w salonie blondynkę. – Już myślałam, że coś jest ze mną nie tak i zapomniałam zamknąć drzwi – westchnęła ściągając jeszcze buty, które pierdolnęła gdzieś na środku salonu, bo nogi ją bolały od całego dnia chodzenia w szpilkach, więc wyjebane. – Dopiero wróciłaś? – zapytała rozsiadając się na kanapie. – Masz magnes? - oczywiście to było mega istotne, bo miała już całą lodówkę w magnesach z różnych miejsc świata.
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
#1

Sameen dopiero co wróciła z Turcji. Dosłownie. Wysiadła z samolotu i uznała, że przyjdzie do Zoyi. Nie miała telefonu więc ciężko było jej się zapowiedzieć. Klucza do mieszkania przyjaciółki również nie miała przy sobie. Nie zawsze go ze sobą nosiła. Żeby dostać się do mieszkania przyjaciółki musiała użyć wytrychów. No i to nie było tak, że wyjęła sobie z włosów pierwszą lepszą wsuwkę i jej użyła. Bujda, nie da się tak otworzyć drzwi. Poza tym Zoya nie była głupia. Nie miała zamontowanych tanich i lamerskich drzwi jakie zazwyczaj są montowane w mieszkaniach czy apartamentach. Nie miała też jednak drzwi, które dla Sameen tworzyłyby jakieś wyzwanie. Po wejściu do mieszkania skierowała się do kuchni. Rzuciła swoją skórzaną torbę podróżną na ziemię. Podeszła do zlewu i umyła ręce. Rozejrzała się po pomieszczeniu i próbowała ocenić, kiedy ostatni raz Zoya tu była i kiedy może się jej spodziewać. Dobrze, że należała do osób cierpliwych i nawet jakby miała czekać do rana to niespecjalnie by to odczuła. Kucnęła przy torbie, chwilę w niej pogrzebała i wyjęła małe zawiniątko. Ostrożnie je rozłożyła i wyjęła magnes z Turcji. Przez kolejne kilka minut układała magnesy na lodówce tak, żeby ten najnowszy znajdował się na środku. Chciała, żeby Zoya od razu zauważyła prezent. W razie gdyby jednak Sameen nie chciała czekać. Resztę posegregowała alfabetycznie. Jak już stała przy tej lodówce to do niej zajrzała. Wzięła sobie jakąś sałatkę i butelkę wina.
Zdążyła zjeść sałatkę i wypić pół wina i zająć się jabłkiem, kiedy usłyszała za drzwiami kroki. Rozpoznała, że to Zoya. Znała ją tak długo, że była w stanie rozpoznać ją tylko i wyłącznie po chodzie. - Nie miałam klucza. - Przyznała się. Na szczęście nie uszkodziła zamka, więc nie musiała się obawiać Zoyi. Nie żeby ta w ogóle kiedykolwiek ją przerażała. Chyba. - To byłoby niemądre. W mieście jest zabójca. - Wysiliła się na marny żart, ale nie potrafiła za bardzo używać intonacji, więc równie dobrze mogła mówić o jakimś innym zabójcy. Albo zabójczyni. Kto wie. Skinęła głową. - Wylądowałam trzy godziny temu i od razu przyszłam tu. - Odkroiła sobie nożem kawałek jabłka, bo w towarzystwie jabłka jadła tak jak robili to starzy ludzie. Odkrajając sobie po kawałku. Na pytanie o magnes wskazała głową na lodówkę. - Otworzyłam wino i dopiero jak zaczęłam pić to zauważyłam, że to Domaine Leroy Clos de la Roche Grand Cru. - Miała nadzieję, że przyjaciółka nie będzie miała jej za złe za to, że otworzyła jej butelkę drogiego wina zupełnie bez okazji. - Gdzie byłaś? U swojego mężczyzny? - Zapytała ciekawa odpowiedzi i też się rozsiadła na kanapie. Na początku usiadła jak facet, rozkraczając się brzydko. Zaraz jednak uznała, że usiądzie tak jak Zoya, więc siedziała dokładnie w takiej samej pozycji jak przyjaciółka.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zoya pewnie też chciałaby sobie pojechać na jakieś wakacje, ale wiedziała, że na razie nie jest to możliwe patrząc na to co działo się w firmie. Nie chciała Logana zostawiać z tym całym syfem samego, w sumie to w ogóle nie chciała Logana samego zostawiać, miała nadzieję, że kiedyś będą mogli zupełnie przypadkowo wziąć urlop w tym samym czasie i wyjechać gdzieś razem, nawet jeżeli byłoby to tylko kilka dni, albo chociaż jakiś dłuższy weekend. Trochę jednak nie była pewna, czy powinna mu coś takiego proponować, może lepiej nie? Zresztą teraz to i tak nie wchodziło w grę. – Co? Jak to? – Zapytała i aż się cofnęła żeby sprawdzić drzwi. – Teraz to się będę bała, że każdy mi będzie mógł tu tak wejść – no, bo może było więcej osób z takimi umiejętnościami jak jej przyjaciółka. Miała nadzieję, że nie. – Mam się obawiać tego zabójcy? – zapytała unosząc brew, chociaż dobrze wiedziała, że nie. Nie musiała. – Trzeba było dzwonić – westchnęła – kupię Ci telefon na urodziny – bo na dłuższą metę ten brak kontaktu z nią był dość męczący. Co jakby się jej coś stało i potrzebowałaby się z nią zobaczyć? Znaki dymne? Sowa? Gołąb pocztowy? – Spoko, nie gniewam się, ale nalej mi też jak już je otworzyłaś – chętnie się napije czegoś dobrego po ciężkim dniu w pracy. Uśmiechnęła się słysząc pytanie przyjaciółki i pokręciła lekko głową z rozbawieniem. – Ma na imię Logan i nie wiem czy jest moim mężczyzną – bo taka prawda, nie wiedziała jak określić ich relację, a trochę się bała zapytać, bo nie wiedziała czy jest gotowa na odpowiedź. – Ale byłam w pracy z Loganem – no dziwne żeby nie, skoro u niego pracuje. – Mamy tam mały kryzys, który trzeba rozwiązać – przyznała i przejechała sobie dłonią po włosach nieco je też w ten sposób rozczesując. To był ciężki dzień, zdecydowanie to wino jej się przyda.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
W przypadku Sameen naprawdę ciężko tutaj mówić o wakacjach. Jasne, pospacerowała sobie po Turcji, opierdoliła jakieś dobre kebaby z baraniny, napiła się tureckiego czaju, ale robiła to tylko wtedy kiedy akurat obserwowała swój. Gdyby Sam wiedziała, że Zoya odmawia sobie wakacji z powodu jakiegoś frajera to by ją spoliczkowała tak mocno, że straciłaby pamięć na dwa tygodnie.
Pokręciła głową. - Nie. - Wycelowała nożem w drzwi. - To dobre drzwi. Ciężkie do sforsowania i do otworzenia wytrychem też. Ja mam po prostu wprawę. Nie musisz się bać. - Machnęła ręką. Pewnie ktoś z jej doświadczeniem, albo na przykład z doświadczeniem tajemniczej blondynki, na którą ciągle wpadała, mógłby to zrobić. Na szczęście jak jest wspomniane w mojej kp, Sameen obiecała sobie, że nigdy nie pozwoli na to, żeby cokolwiek się stało Zoyi. Umrze chroniąc ją. Dlatego była pewna tego, że Henderson nie powinna obawiać się tego, że każdy będzie mógł tu wejść. - Nie, Zoya. To ja. Ja jestem tym zabójcą. - Wskazała na siebie, bo oczywiście nie pomyślała o tym, że przyjaciółka ogarnęła jej żart i że wiedziała, że chodzi o nią. Bo przecież mogło chodzić o tajemniczą blondynkę. Chociaż było mało prawdopodobne, żeby ta dotarła za Sameen aż tutaj. Do Australii, do takiego niepozornego miasteczka. - Nie trzeba. Znam twój numer. Zadzwoniłabym. - Ludzie chętnie pozwalali jej dzwonić ze swoich telefonów. Istniały też jeszcze działające budki telefoniczne. - Mam pieniądze. - Poczuła się trochę urażona, że Zoya sugeruje, że Sam nie ma hajsu, żeby kupić sobie telefon. - Ale mam do ciebie inną prośbę. - Przypomniało jej się, więc w sumie jak już poruszały takie kwestie to i tą Galanis mogła poruszyć.
Posłusznie wstała z kanapy i poszła do kuchni po kieliszek. Postawiła go przed Zoyą i nalała jej wina. Zachowywała się przy tym jak profesjonalna obsługa. Wyuczony nawyk. - Po co ci takie drogie wina w domu jak i tak wszystkie smakują tak samo? - Zapytała nalewając sobie też i dopiero później zajęła miejsce na kanapie i ponownie przyjęła taką samą pozycję jak przyjaciółka.
- Ughhh. Mówiłam ci. Jest beznadziejny. - Przewróciła oczami i przysunęła się bliżej Zoyi. Zbliżyła swoją twarz nienaturalnie blisko do jej. - Zasługujesz na bycie królową, a jego możesz mieć co najwyżej za nadwornego błazna. - Odsunęła twarz i upiła łyczka wina. - Co to za kryzys? Mogę w czymś pomóc? - Niechętnie pomogłaby Loganowi, ale już Zoyi mogłaby pomóc bezproblemowo. Logan musiałby zapłacić, usługi Sam kosztowały. I to niemało.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Tak? Czyli nikt inny się do mnie nie włamie? No okej, ufam Ci Sam – powiedziała celując w blondynkę palcem, bo w tej chwili były tylko trzy osoby, którym rzeczywiście mogła zaufać. Jej brat, Logan no i właśnie Sam. Pewnie jak się dowie, że w mieście mieszka psychopatka, która chce zrobić Sam na złość to na bank zamontuje tu o wiele więcej środków bezpieczeństwa. Postawi sobie Sam przed drzwiami, bo inny ochroniarz i tak nie miałby szans. – Tak wiem, że to Ty… to była ironia, pamiętasz już rozmawiałyśmy o tym kiedyś – pewnie ją Zoya uczyła jak odróżniać takie rzeczy, ale jak widać chyba była beznadziejną nauczycielką.
- Ale co jak ja będę chciała zadzwonić do Ciebie? Jak jednak ktoś się będzie włamywał do mieszkania… no przecież nie zadzwonię wtedy na policję – bez przesady, te koniowały pewnie nie byłyby w stanie dojechać na czas. – Jaką? – zapytała, bo prośby od Sam się często nie zdarzały więc aż się dziewczyna zaintrygowała. Nie wiedziała w czym może się jej przydać, w końcu nie potrafiła robić zbyt wielu rzeczy, które dla Sam mogłyby być przydatne.
- Nie smakują tak samo, niektóre podaje się z innymi daniami i na inne okazje i w innych kliszkach – bo pewnie Sam nalazła czerwonego do kieliszków na białe, ale całe szczęście Zoya nie była aż taką snobką. – Nie jest beznadziejny, nie znasz go po prostu – na pewno nie tak jak znała go Henderson. – Dziękuję to bardzo miłe – powiedziała z rozbawieniem, bo cieszyło ją to, że ktoś uważa, że powinna być królową, chciałaby być. – Myślisz, ze powinnam z nim porozmawiać na ten temat? – Zapytała potrzebując jakiejś rady, a Sam mogła ufać w każdej kwestii. – Ktoś psuje nam sprzęt dostawczy, próbujemy ogarnąć kto i w sumie mamy już jakieś przypuszczenia, ale nie możemy nikogo obwinić nie mając większej ilości dowodów – westchnęła, bo szczerze myślała, że szybciej uda im się zamknąć tą sprawę, ale niestety trochę to trwało. Trochę za długo.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Pokręciła głową. - Nie. Chyba, że ten ktoś miałby szkolenie podobne do mojego. A takich ludzi już nie ma. - Była co do tego pewna, bo jak już zabiła swoich przełożonych to zajęła się wytropieniem każdego dziecka, które kiedykolwiek trenowali i pozabijała ich. Wiedziała, że jeśli ona tego nie zrobi to zrobi to któreś z nich. Chciała być pierwsza. No i udało się. Nie sądziła, żeby jej nowa koleżanka czuła potrzebę włamywania się do Zoyi. Nie wiedziała też czy byłaby zdolna sforsować taki zamek.
- Tak. Tak. Teraz pamiętam. Ironia i kontynuowanie żartów. - Wycelowała w Zoyę palec. - Pamiętam nauki, ale jeszcze zapominam o używaniu tego w normalnych rozmowach. - Pewnie gdyby była teraz na misji szpiegowskiej i miała kogoś zbajerować to nie miałaby z tym problemu. Byłaby biegła w ironii i sarkazmie. Niestety nie wiedziała jak używać tego naturalnie. - Nie wiem. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą. - No tak. To ma sens. - Pokiwała głową i spuściła wzrok. Nie pomyślała o tym, że nie zawsze będzie w stanie obronić Zoyę. - Co jak nie będzie mnie w mieście? - Zapytała i nawet zrobiła to smutnym głosem. I to nie takim wymuszonym tylko naturalnym. - Okej. Czekaj. Wiem. - Wstała i wyzerowała cale swoje wino co nie było zbyt kulturalne, ale wyjebane. Poszła do kuchni po swoją torbę i wróciła z nią. Rzuciła ją na stolik do kawy. - Kurde. Nie zauważyłam. - Mruknęła do siebie i próbowała zdrapać zaschnięte kropelki krwi ze swojej skórzanej torby. Grzebała w niej chwilkę i w końcu wyciągnęła pistolet. Upewniła się, że jest zabezpieczony i wręczyła go Zoyi. - Tak na wszelki wypadek, Zo. Jak nie będzie mnie w mieście, albo w kraju. - Wyjaśniła. - To na razie. Później kupię ci ładniejszy. - Uśmiechnęła się delikatnie. Westchnęła przed rozwinięciem myśli na temat prośby. - Chciałabym żebyś kupiła mi mieszkanie. - Wypaliła w końcu. - Dam ci pieniądze, chcę tylko żebyś ty była właścicielką, bo wiadomo... ja nie istnieję. - Wzruszyła beztrosko ramionami i ponownie zaczęła grzebać w torbie i zaczęła z niej wyciągać pliki banknotów. - Nie wiem ile trzeba, ale resztę dostarczę później. - Sama nie wiedziała ile było tutaj pieniędzy, ale wyjęła jeszcze kilka plików.
- Wiem. Ale jaki jest tego sens? - Akurat Sam wybrała poprawne kieliszki, bo pamiętaj, że nie raz pozowała jako kelnerka, musiała znać takie podstawy. - Naprawdę myślisz, że nie prześwietliłam typa, dla którego pracujesz? - Skrzywiła się, a że nie umiała się krzywić to wyszedł z tego jakiś dziwny grymas. - Żeby zrobił z ciebie królową? Jasne. Ale wiem, że jesteś w stanie osiągnąć to bez pytania go o zdanie. - Zdjęła torbę ze stolika i odstawiła ją na bok. Sama ponownie usiadła obok przyjaciółki i zaczęła równo układać pliki z banknotami. - Dlaczego ktoś miałby to robić? - Zmarszczyła brwi i spojrzała na Henderson. - Mogę tu zostać na noc? - Zapytała. Nie miała gdzie się podziać, a była zmęczona. - Muszę się umyć i jestem zmęczona. - Wyjaśniła i podniosła kawałek koszulki czy tam golfu, żeby pokazać przyjaciółce jakiegoś giga siniaka na żebrach. Nie wiem czemu myślała, że jak to umyje to będzie lepiej.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- To dobrze – chociaż Zoya wiedziała, ze nigdy nie można mówić nigdy. Ona mówiła, że nigdy nie będzie taka jak jej wujek, a teraz co? Hmm. No nie wyszło jej to ostatnio. Teraz znów była na dobrej drodze, ale ta hipokryzja w trakcie romansu z Loganem, aż ją bolała. Dobrze, że zerwała ze swoim chłopem, bo inaczej wyrzuty sumienia, by ją zjadły. Czyli może gdzieś tam w środku była miłym i dobrym człowiekiem. Uroczym cycem po dwóch piwkach. – Musisz się jeszcze wiele nauczyć mój młody Padawanie – tak, bo właśnie wyszło na to, że Zoya będzie fanką Star Warsów, ale nie będzie tego mówić wszystkim ludziom, bo jednak trochę przypał. Chciała być traktowana jak ta poważna osoba. – Zawsze mówię tylko z sensem, powinnaś się mnie częściej słuchać to byś dobrze na tym wyszła – wywróciła oczami, bo ludzie w końcu musieli zrozumieć, że Henderson ma zawsze rację, a przynajmniej zazwyczaj. Trochę się jednak zszokowała gdy Sam podała jej pistolet. – Ooo nie, dzięki – westchnęła i oddała jej broń. – I tak nie umiem się tym posługiwać, pewnie zrobiłabym sobie krzywdę zanim ktokolwiek, by zdążył mi zagrozić – to było całkiem prawdopodobne. Nie żeby była jakaś sierotą, ale nigdy nie miała kontaktu z bronią palną. Tak samo jak nie spodziewała się jej kolejnej prośby i aż zmarszczyła czoło. – Dobra, nie ma problemu, mogę to zrobić – kiwnęła głową, bo dlaczego nie? – A masz jakieś upatrzone? – zapytała zerkając ukradkiem na dziewczynę, gdy ta wyciągała tu hajs. – Wrzucisz mi to później do sejfu – bo Zoya wyglądała na taką, która miała sejf na chacie, gdzie trzymała jakąś bardziej kosztowną biżuterię i dokumenty związane z firmą.
- I co takiego na niego znalazłaś? – zapytała, bo to było ciekawe, może Sam wiedziała coś o czym nie wiedziała Zoya, chociaż miała nadzieję, że nie. – Ufam mu, a on mi, nie potrzebuje być królową… mogę być tylko hmmm cichą eminencją – rzuciła z uśmiechem, chociaż Zoya była ambitną niunią, ale też lojalną więc nie wygryzłaby Logana z jego własnej firmy, szczególnie, że go lubiła. – Tego próbuję się dowiedzieć, ale najwyraźniej ktoś nas bardzo nie lubi… albo chce na nas zarobić, albo jedno i drugie – westchnęła wywracając oczami. – Jasne, że tak. Możesz zostać ile chcesz, zaraz Ci przygotuje gościnną sypialnię – bo na bank Zoya miała takie coś. Miała szczęście, że akurat dzisiaj się nie umówiła na randeczkę z Loganem, bo wtedy byłby przypał. – Ręczniki wiesz gdzie są. Chcesz może coś zjeść? Sushi? – zapytała patrząc na blondynkę. – Mam chyba jakiś żel na siniaki – dodała jeszcze i wstała z kanapy żeby pójść do łazienki gdzie miała coś na kształt apteczki, którą przytargała do salonu żeby poszukać tego żelu czy tam maści.


Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
No jeśli Zoya myślała o sobie, że jest podobna do swojego wujka to bardzo się myliła. Jej wujek był okropny i Sam o tym wiedziała. Jak trzeba to Galanis może przyjebać przyjaciółce tak mocno, żeby wybić jej z głowy tak głupie myślenie. – He? - Zapytała absolutnie nie łapiąc kim jest Padawan, chociaż jestem pewna, że Zoya próbowałam przedstawić Sam świat Gwiezdnych Wojen. Niestety Sameen ciężko było polubić fantastykę, bo nie mogła jakoś przełamać się do uwierzenia we wszystkie niestworzone rzeczy. Miała zbyt brutalne życie, żeby wierzyć w istnienie małych, uroczych misiów z włóczniami noszących pomarańczowe kaptury. Poza tym gdyby Ewoki rzeczywiście były prawdziwe to Sam chciałaby jednego mieć. – Tak, tak. – Odparła krótko, bo już nie chciała przyjaciółce mówić, że ma dosyć życia, w którym musi kogokolwiek słuchać. Miała świadomość tego, że Zoya mówiła o innym słuchaniu, ale jednak Sam żyła z traumą, która trochę ją blokowała przed wieloma rzeczami.
Sam przewróciła oczami. – Zoya. Nie. – Odpowiedziała po prostu i wzięła ten pistolet i wcisnęła go w ręce przyjaciółki. – To się nauczysz go używać. Ja cię nauczę. – Dodała tonem głosu, który nie znosił sprzeciwu. Przysiadła się bliżej Zoyi i ułożyła pistolet w jej dłoniach i wycelowała nim przed nie. – Nigdy nie miej do końca wyprostowanych rąk. Lekko zgięte w łokciach. – To mówiąc ugięła jej delikatnie łokcie. – Zawsze celuj w głowę. Zawsze. Jeśli jednak odległość jest troszkę większa i czujesz się niepewnie to celuj w klatkę piersiową. – Tutaj zaczęła wykonywać jakieś koliste ruchy nad swoją klatką piersiową, żeby pokazać jej gdzie ma celować. Zupełnie jakby Zoya nie wiedziała gdzie jest klatka piersiowa. Ale to może dlatego, że miała tak małe piersi, że nie mogła ich znaleźć. Okej, widzę, że już się zaczynają pociski postowe, eh. Trudno. – Jak nie weźmiesz tego pistoletu to zabiję twojego Larry’ego.– Zapomniała już jak nazywał się Logan, bo biali, heteroseksualni mężczyźni absolutnie nie zasługiwali na jej uwagę i szacunek. – Nie. – Pokręciła głową. – Dopiero w samolocie pomyślałam o tym, że może nadszedł czas… żebym miała coś swojego czy coś. Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. Niby miała gdzie mieszkać, bo na chama jest współlokatorką swojej nieświadomej siostry, ale czasami chciała wracać do miejsca gdzie mogła przeżywać swoje bezsenne noce na podłodze, w samotności. Skinęła głową na pytanie czy wrzuci do sejfu. Pewnie nawet jakby nie znała kombinacji to by ją złamała. Aczkolwiek nie będzie przecież okradała przyjaciółki z jej drogich korali z planet.
- Jest kurewsko nudny i swoim dwóm poprzednim dziewczynom zasponsorował operacje powiększenia biustu, więc… - Tutaj spojrzała bezczelnie na cycki Zoyi. – Szykuj się na kilka tygodni bolącej opuchlizny w okolicach klatki piersiowej. – Logan po prostu w jej mniemaniu był tępym chujem, który w żadnym stopniu nie zasługiwał na jej przyjaciółkę. – A jego obecna laska jest pusta jak karton po wypróżnieniu. Więc nie wiem po co próbujesz się w to bawić. – Podrapała się jeszcze po skroni. – Daj znać jak będziesz potrzebowała pomocy. Na razie jestem na parę dni w mieście. – Jeśli Zoya będzie jej potrzebowała to Sam się pojawi i jej pomoże. Przy okazji zepchnie Logana ze schodów czy coś. Podziękowała jej za to, że może u niej zostać. – Zjadłam sałatkę. – Wskazała na pustą miskę, bo nawet nie przekładała niczego na talerz czy mniejszą miskę. Po prostu wyzerowała wszystko z dużego naczynia. – Dzięki. – Krzyknęła za nią jak ta sobie poszła do tej łazienki. A jak wróciła i grzebała w tej apteczce to sam dłuższą chwilę jej się przyglądała, aż w końcu przysunęła się nieco bliżej i używając swojego skilla assassynki cicho wyciągnęła rękę i sięgnęła do włosów przyjaciółki. Zaczęła bawić się jej kosmykiem. – Lubisz pewne siebie kobiety? – Zapytała szeptem.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- OMG Saaaaaaaam, znowu muszę Ci pokazać Gwiezdne Wojny – westchnęła i pokręciła lekko głową. Zoya potrzebowała chyba w swoim życiu takiego małego yody, który by jej mówił co jest złe, a co jest dobre. Wtedy na bank, by się nie pakowała w jakąkolwiek relację z Loganem zanim nie miałaby stu procentowej pewności, że oboje są single and ready to mingle. Omijałaby też te nielegalne biznesy i spotkanie się z gangsterami, jezu jaką by była dobrą osobą wtedy. Może byłaby takim Obi Wanem, bo jak na razie to raczej, by się skłaniała ku Anakinowi, ale to nic, bo Christensen jest wciąż trochę hot, a gdy grał w Star Warsach to był nawet bardzo. Zoya miała crusha. – Sam, to nie jest dobry pomysł – westchnęła i wywróciła oczami, gdy blondynka zaczęła jej pokazywać jak się strzela. Zoya pewnie nawet, by nie wiedziała jak odbezpieczyć taki pistolet, ani jak go naładować. To nie było takie proste jak się mogło wydawać. – Dobrze, głowa albo klatka piersiowa – kiwnęła głową. Była pewna, że nie dałaby rady do kogoś strzelić. Była mocna w gębie, ale chyba nie w aż tak drastycznych czynach. – Dobrze wiesz, że ma na imię Logan – no skoro go sprawdzała to musiała wiedzieć nie tylko jego imię, ale i nazwisko. Zoya była bardzo wdzięczna przyjaciółce za to, że się tak o nią martwiła, chyba nikt tego, aż tak nie robił. To było mega urocze. – Oww ktoś tu chyba dorasta i chce zapuścić korzenie – rzuciła nieco rozbawiona, bo kto, by się spodziewał, że Sam będzie chciała takie rzeczy robić! No na bank nie Zoya. Oczywiście nie miała najmniejszego problemu żeby przyjaciółce w tym pomóc. – Dobrze to umówię się na spotkanie z agentem nieruchomości i pójdziesz ze mną, razem coś wybierzemy – uśmiechnęła się do niej, bo chciała dla kobiety jak najlepiej, uważała, że zasługuje na wiele dobrego, po tym wszystkim co musiała przeżyć.
Aż sama zerknęła na swoje cycki, nigdy Logan jej nic nie mówił, że są złe czy za małe. – No raczej nie, nie jestem tak głupia, żeby się godzić na operację biustu dla jakiegoś faceta – nawet jeżeli był nim Logan. Nie było takiej możliwości żeby się dała na to narobić. - No chyba, że on, by sobie powiększył penisa – wzruszyła ramionami. Nie żeby Loganowi czegoś brakowało, ale skoro większe znaczy lepsze to cóż, Zoya mogłaby też tu negocjować. – I nie jest nudny – oburzyła się, nie spotykała się z nudnymi ludźmi. Logan ją fascynował odkąd się spotkali te kilka lat temu, jak jeszcze oboje pracowali u jej wujka. – Obecna laska? Musiałaś dawno robić ten research, już z nią zerwał jakieś dwa miesiące temu – bo wtedy mu po raz pierwszy powiedziała, że nie będzie się bawić dłużej w żadne romanse i trójkąty. Ufała mu i gdy jej powiedział, że zerwał ze swoją głupią dziewczyną to Zoya momentalnie mu uwierzyła, bo czemu nie? Nigdy jej nie okłamał, a przynajmniej nigdy go na kłamstwie nie złapała. – Dobra, to ja sobie za chwilę coś zamówię – i tak weźmie więcej, bo może się Sam rozmyśli i jednak będzie chciała coś zjeść. Gdy wróciła do salonu z apteczką to trochę jej zajęło szukanie odpowiedniego żelu, zdziwiła się też słysząc to pytanie Sam i jej zachowanie. – Hmm… tak, chyba tak. Nie lubię szarych myszek – przyznała, bo sama chyba taką nie była, starała się być twarda i pewna siebie, no i trochę nieustępliwa też. – A Ty? – No nie wiedziała jak na to zareagować więc po prostu odbiła pałeczkę. – Znalazłam, podnieś ta koszulkę – mruknęła wyciągając odpowiednie opakowanie, które otworzyła i wyciągnęła sobie trochę żelu na palce. – Może być trochę chłodne – ostrzegła blondynkę i posmarowała jej delikatnie to miejsce, gdzie miała siniaka.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zmarszczyła brwi. – Skoro już to widziałam i nadal nie załapałam to jest sens, żeby patrzeć na to raz jeszcze? – Trochę się zniecierpliwiła, bo dla niej to bardzo brzmiało jak strata czasu. – To ten z kosmosem? – Dopytała, bo wysiliła pamięć i próbowała dowiedzieć się, który to film. Nie powiem, nazwa była pomocna. Sam uznała, że gwiazdy są w kosmosie, więc to zdecydowanie musi być seria filmów, które oglądały, a których akcja działa się w kosmosie. – To nie jest dobry pomysł, Zo. Ja to wiem. Ale jeszcze gorszym pomysłem jest nie mieć żadnej broni. – Jak tak trzymała dłonie przyjaciółki układając jej palce odpowiednio to nawet robiła to w delikatny sposób. Czasami nawet wodziła opuszkami palców po dłoniach Zoyi. Niby tutaj chciała, żeby Henderson jak najlepiej była przygotowana do samoobrony, ale jednocześnie Sam sprawdzała czy potrafiłaby uwieść kobietę, która nie była jej celem. – W razie gdybyś kiedykolwiek znalazła się w sytuacji, że ktoś celuje do ciebie gdy ty celujesz do niego, to pomyśl po prostu o tym, że albo ty, albo oni. – Nie miała lepszej rady dla przyjaciółki jak poradzić sobie z tym, żeby do kogoś strzelić. Sameen mogła się tylko domyślać, że pierwsze zabójstwo jest zawsze najtrudniejsze. Sama o tym nie wiedziała, bo jednak miała tak wyprany mózg, że jej trzy pozostałe emocje w żadnym stopniu nie reagowały kiedy odbierała komuś życie. – Nie. Nie wiedziałam, że ma na imię Logan. – Odparła całkiem poważnie, ale za chwilę lekko się uśmiechnęła. Czekała na reakcję Zoyi, żeby obczaić czy udał jej się ten żarcik. Jeśli tak to będzie miała już siódmy udany żart w życiu. Tak, liczyła coś takiego, bo to były dla niej małe sukcesy. – Nie. No co ty. Nie. – Prychnęła i pewnie się lekko zarumieniła. – Nie mam gdzie trzymać moich gratów. – Powiedziała chociaż Zoya pewnie dobrze wiedziała, że Sam nie miała dosłownie nic. Nawet ciuchy, które miała na sobie wyrzucała i zastępowała po prostu nowymi. Miała wynajęty jakiś garaż czy składzik gdzie trzymała motor, auto i bronie. Ale nic poza tym. – Dobrze. Dziękuję. – Doceniała pomoc Zoyi, bo ona nawet nie pomyślałaby o tym, żeby zatrudnić agenta nieruchomości. Zapewne po prostu zaczęłaby ludziom wchodzić do domów i sprawdzać, który jej się podoba najbardziej.
- Cieszę się, że tak mówisz. – Pogłaskała Zoyę po głowie. Sam nie ogarniała tych kobiet, które tak bardzo chciały się zmienić dla swoich mężczyzn. Albo jak się zmieniały, żeby jakiemuś się przypodobać. Bez sensu. Mężczyźni byli beznadziejni. Zmarszczyła brwi i spojrzała na Zoyę. – Chcesz mi powiedzieć, że jesteś z mężczyzną z małym penisem? – Zapytała zaskoczona. Teraz to już absolutnie nie wiedziała co kieruje Zoyą, że zainteresowała się nudnym typem z małym penisem. Nie mogło chodzić o hajs, bo Zoya sama nie należała do najbiedniejszych. Sam wiedziała, bo sprawdzała też Zoyę. – Jest. – No dla Sam to był nudny. – Kochasz go? – Nie znała pojęcia miłości, więc interesowała ją odpowiedź przyjaciółki. – Dlaczego w ogóle go polubiłaś i skąd wiedziałaś, że go lubisz? – Tutaj też dopytała, bo chciała wiedzieć czy to, że ona myśli o swojej rywalce jest czymś normalnym czy może Sam zaczęła rodzić uczucia do kogoś do kogo nie powinna ich mieć. Tym bardziej, że nawet nie wiedziała, że ma uczucia. – Hm… nie. – Podrapała się po głowie. – Dwa tygodnie temu wróciłam z Polski. Byłam tutaj parę dni, czekałam na potwierdzenie nowego zlecenia, więc sprawdzałam Larry’ego. No i obserwowałam go chyba trzy dni. Dostałam potwierdzenie i poleciałam do Turcji. Więc mój research jest sprzed dwóch tygodni. – Wiedziała, że prawdopodobnie Zoya nie chciała tego usłyszeć, ale lepiej, że usłyszała do od Sam niż jakby miała zobaczyć to sama na własne oczy. Pokazała przyjaciółce okejkę na to, że zamówi sobie jedzenie. Sam pewnie tak jak mówisz, albo od niej podje, albo jeszcze raz zrobi najazd na jej lodówkę.
- Chyba tak. O ile nie jest to przesadna pewność siebie. – Mówiąc to myślała o swojej nowej koleżance, która trochę była przesadnie pewna siebie, ale jakoś Sam nie bardzo to przeszkadzało. No i posłusznie Sam podniosła golf, ale uznała, że popodrywa Zoyę na ciało, więc zdjęła go całkiem, złożyła ładnie i odłożyła gdzieś obok. Ułożyła się też tak, żeby Zoyi było wygodnie nałożyć jej ten żel. Nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś opatrywał jej rany. Większość robiła sama. Po estetyce jej blizn można było rozpoznać, która byłą najstarsza. Im wcześniejsze blizny tym więcej wprawy Sam miała w zajmowaniu się sobą. Ufała jednak Zoyi kompletnie, w końcu to ona uratowała jej życie kiedy Sam była gotowa ją zabić.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Yhymm… to ten z kosmosem, no ale nieważne, kiedyś będziesz żałować, że się bardziej nie wczułaś w te klimaty – bo to jednak była spora część popkultury, mogło jej się to przydać do jakiejś kolejnej misji. Jestem prawie pewna, że Inej, by zabiła żeby móc kogoś zabić w stroju Chewbaccki, pewnie nawet zrobiłaby jego ryk na luzie. – Okej Sam, ale kto miałby mi chcieć zrobić krzywdę? Nie chodzę nigdzie sama, mam super opancerzone drzwi i wszędzie jeżdżę autem, a chyba nikomu nie zaszłam za skórę tak żeby chciał mnie zabić czy coś – oczywiście psycholi na świecie nie brakowało, ale to równie dobrze mogła wpaść na jakiegoś w sklepie, a tam broni, by i tak nie miała. Prawda była taka, że Zoya pewnie nawet nie zaczaiła co Sam robi z dłońmi, bo była zbyt zaaferowana trzymaniem pistoletu w rękach, takiego prawdziwego pewnie jeszcze nie miała okazji dotykać. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Kiwnęła głową na jej kolejne słowa, chociaż pewnie i tak nie byłaby w stanie tego zrobić, chociaż kto wie, w przypływie adrenaliny człowiek działał inaczej niż normalnie.
- Yhymmm – mruknęła tylko i wywróciła oczami, a później spojrzała na nią z lekkim niedowierzaniem unosząc przy tym brew. – Masz przecież swój garaż – nie z Zoyą takie numery. – Ale okej, ja Ci ogarnę chatę, a Ty mi pomożesz wybrać porządny motor, bo mój stary już jest beznadziejny – albo po prostu raczej się jej znudził i chciała coś nowego. Henderson nauczyła się jeździć na motorze jeszcze w liceum, gdy spotykała się z członkiem gangu, którego później zabiła Sam. Fun. – Emm nie? Nie ma małego penisa, ma normalnego penisa i nie musimy o tym rozmawiać – bo pewnie Zoya była też trochę taką dziwną cnotką to się po seksie zakrywała jak te wszystkie laski w serialach i filmach. No chyba, że nie była, tego jeszcze nie wiem. – Co? Dlaczego mi zadajesz takie pytania? – Na które nie koniecznie znała odpowiedź i musiała się chwilę zastanowić. – Nie, myślę, że go nie kocham – przyznała po chwili, bo to jednak było bardzo duże słowo i wielkie wyznanie, a skoro nie była na nie gotowa to pewnie jeszcze to nie było to. – Chociaż myślę, że jestem w nim zakochana, a przynajmniej zauroczona – bo może i różnice między tymi rzeczami były drobne to jednak bardzo istotne. – Po prostu wiedziałam, takie rzeczy się czuje wiesz? Lubiłam z nim spędzać czas odkąd się poznaliśmy, mamy podobne spojrzenie na świat, podobne ambicje. Dogadujemy się, flirtowaliśmy ze sobą praktycznie od pierwszego spotkania – aż się uśmiechnęła na samo wspomnienie – jestem z nas dumna, że wytrzymaliśmy tak długo i dopiero niedawno się ze sobą przespaliśmy – naprawdę! Była pod wrażeniem, że tyle lat się znali i tyle chemii było między nimi, a jednak nie wychodzili poza czysto profesjonalną relację, do czasu oczywiście. – Może to była jego siostra – tradycyjna wymówka, bo nie wierzyła w to, że miałby ją okłamać. – Powiedziałam mu ostatnio, że mam ochotę na watę cukrową więc zaproponował randkę w wesołym miasteczku żebym mogła sobie zjeść taką prawdziwą, to jest kurwa romantyczne… nie okłamałby mnie – teraz to się zaczęła zastanawiać, ale wolała odsunąć to gdzieś na tył głowy, bo nie chciała sobie psuć zbliżającej się randki, szczególnie, że miała to być ich pierwsza i oficjalna.
- Myślisz, że mam przesadną pewność siebie? – zapytała chwilę później, bo w sumie zawsze dobrze było wiedzieć takie rzeczy. Starała się też jak najdelikatniej posmarować przyjaciółce tego siniaka, żeby jej niepotrzebnie nie bolało. Zerknęła też na te jej blizny i jedną jej nawet dotknęła opuszkiem palca. – Lubisz je? – Była ciekawa, czy ma jakiś sentyment do tych blizn, słyszała, że ludzie niektórzy takie rzeczy posiadają. – Bo jak nie to można je usunąć laserem – podrzuciła przyjaciółce pomysł, a później już odłożyła żel i poszła umyć ręce w zlewie.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- Może. Na razie jednak nie brzmi to jak zmartwienie. – Zacznie się martwić dopiero jak będzie chciała się podlizać komuś znajomością popkultury. Miała tylko nadzieję, że jej rodzeństwo nie należy do świata błaznów, którzy jarają się jakimiś wymyślonymi historiami. Jasne, chętnie się poświęci żeby ich poznać i być bliżej, ale oglądanie tych filmów było prawdziwą męczarnią. Chyba wolałaby mieć jeszcze raz wyprany mózg. – Mam. Ale nie lubię tam spać. – Pewnie sypiała w gorszych warunkach. Jasne, płaciła za mieszkanie, a konkretnie za pokój, gdzie mieszkała ze swoją siostrą, ale nie potrafiła tam spać. Było tam zbyt normalnie, zbyt domowo. Sam wolała surowy wystrój. – W przyszłym miesiącu będzie dostawa kradzionych w Nowej Zelandii. Chcesz coś takiego? – Sam pewnie sama sobie załatwiła motor właśnie z kradzionej partii. Były to wtedy jakieś egzemplarze kolekcjonerskie, albo odpicowane. – Sama zaczęłaś temat penisów, Zoya. – Parsknęła, bo zauważyła jak Zoya się oburzyła. Pokręciła tylko głową, bo skoro Logan miał normalnego penisa to tym bardziej Sam nie rozumiała idei zauroczenia, które jej przyjaciółka żywiła w stronę mężczyzny. – Jestem po prostu ciekawa skąd wiedziałaś, że to jest mężczyzna, któremu chcesz się poświęcić tak bardzo. – Sam pojęcie miłości i zakochania czy nawet zauroczenia było obce. Wyprali ją tak bardzo, że miłość była dla niej czymś co można po prostu sobie wymyślić, żeby wyciągnąć od kogoś odpowiednie informacje. Ile razy już tak robiła? Słuchała przyjaciółki uważnie i notowała sobie w głowie to wszystko. Wspólne pragnienia, ambicje, spojrzenie na świat. Flirtowanie od pierwszego spotkania. Brzmiało to dziwnie znajomo. – To dlaczego nie jesteście razem? – Zapytała, bo skoro mieli wszystko co wskazywałoby na to, że są idealnie dobranymi osobnikami rasy ludzkiej to dziwną sprawą jest to, że nie byli jeszcze parą. Skrzywiła się słysząc uwagę o tym, że to mogła być jego siostra. – Okej. Jeśli on tak dotyka i całuje siostrę to nie wiem czy powinnaś brać udział w tej relacji, Zoya. – Spojrzała na Zoyę jak wspomniała o tym wesołym miasteczku. Sam nigdy nie była w takim miejscu, myślała, że to jest dla dzieci. Żałowała, że nie ma kogo zabrać do takiego miejsca, żeby zobaczyć czy rzeczywiście jest tam tak fajnie. – To jest romantyczne? Wesołe miasteczko? – Nie pytała złośliwie. Czysta ciekawość. Dla Sam brzmiało to jak brak pomysłu na coś sensownego, ale tak jak mówiłam, Sam się nie zna.
- Myślę, że masz za małą pewność siebie. – Odpowiedziała bez ogródek. Tak, Zoya była pewna siebie, ale Sam wierzyła, że przyjaciółka mogłaby osiągnąć więcej. Po prostu coś tą Henderson trzyma za bardzo przy ziemi, gdzie powinna jednak sięgać gwiazd. – Hm? – Mruknęła i spojrzała na swoje blizny. Nie było ich zbyt wiele. Niektóre były już wyblakłe. Zastanawiała się nad odpowiedzią myśląc o tym jak mała część blizn powstała w wyniku tego, że była nieuważna i została zaatakowana. Ta większa część to wynik tortur i tego co z nią robiono. – Nie. – Za bardzo przypominały jej o wszystkim co przeszła. Zaraz jednak spojrzała na lewą dłoń i plaster, pod którym goiła się najświeższa rana, która z pewnością zostawi bliznę. – Jeszcze nie. – Dodała, bo kto wie… może właśnie na jej ciele powstawała nowa blizna, która stanie się jej ulubioną. – Dlaczego miałabym to zrobić? Szpecą mnie? – Zapytała, bo standardy piękna też były jej obce, a jak czasami patrzyła w lustro to nie była jakaś najbrzydsza.

Zoya Henderson
ODPOWIEDZ