architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
j e d e n a ś c i e
Arielle miała przed sobą długi i pracowity dzień. Przez kilka ostatnich dni pracowała z poziomu kanapy, ponieważ nie czuła się najlepiej z powodu porannych mdłości. Dziś musiała wybrać się do biura, ponieważ czekało ją spotkanie z ważnym klientem. Najpierw zajęła się papierkową robotą, a później udała się na miejsce spotkania. Wszystkie sprawy zostały załatwione pomyślnie, co bardzo ją ucieszyło. Czuła, że reszta dnia też będzie cudowna. Wielkimi krokami zbliżały się walentynki, które w tym roku planowała świętować wyjątkowo hucznie, ponieważ nareszcie mogła celebrować prawdziwą miłość. Po pracy dość niespodziewanie natknęła się na byłego swojej siostry. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mężczyzna na co dzień mieszkał w Brisbane. Kiedy wyszła z kawiarni, ruszyła na rutynowe zakupy, a na nich natknęła się na swojego ojca. Widząc go, zaniemówiła. Nie miała pojęcia, jak powinna się zachować. Finalnie stchórzyła i uciekła, zanim mężczyzna zdążył ją zobaczyć. To spotkanie było dla niej bardzo emocjonalne. Od lat nie kontaktowała się z ojcem, on z nią też nie. Z marketu wyszła lekko zapłakana, przez chwilę siedziała w aucie i usiłowała się uspokoić. Ach, te cholerne hormony! Po paru chwilach trochę się uspokoiła. Wzięła kilka głębszych wdechów i wyruszyła w drogę do domu.
Przekręciła klucz w drzwiach i zdjęłą niewygodne buty. Wyglądała na wyraźnie nieswoja. Właściwie dopiero po krótkiej chwili zorientowała się, że nie jest sama. W oddali dostrzegła Colina, z tej perspektywy nie widziała jeszcze kota.
— Cześć — rzuciła na powitanie i wysiliła się na delikatny uśmiech. Choć miała fatalny dzień, cieszyła się, że go widziała. — Nie wiedziałam, że jesteś w domu. Myślałam, że byłeś umówiony z Rosie — przyznała i podeszła do niego, aby się przytulić. Spojrzała na kanapę i dostrzegła małą, puchatą kulkę. — Czy to kot, co on tu robi? — spytała wyraźnie skonsternowana. WTF?

Colin Donoghue
sierżant policji — LORNE BAY POLICE STATION
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miejscowy sierżant, który czasem bywa dupkiem, ale to tylko z poczucia obowiązku, tak naprawdę jest super facetem, któremu wreszcie udało się złożyć wszystko w całość razem z Arielle w ich mieszkaniu, gdzie niedługo pojawi sie dziecko, ale mają już małe zoo.
Colina dzień nie wygląda inaczej niż zazwyczaj. Wstał bardzo wcześnie rano, aby wykonać codzienną dawkę ćwiczeń, które tak mu weszły z krew, że po prostu jego organizm już wiedział, o której godzinie ma się obudzić, więc młody policjant nie potrzebował od kilku dobrych lat budzika. Oczywiście ufał swojemu organizmowi, ale budzik zawsze miał ustawiony, ponieważ nie chciał zaspać, bo bardzo nie lubił się spóźniać. Uważał, że jest to brak szacunku do człowieka czy pracy, jeśli spóźniamy się przez swoje lenistwo.
Kiedy wrócił do domu wziął szybki prysznic, zjadł pożywne śniadanie bez którego nie ruszał się z domu. Odżywia się zdrowo, ale przede wszystkim jego dieta jest bardzo zbilansowana, aby dostarczyć swojemu cielsku wszystko co potrzebne. Taka maszyna musi chodzić dobrze naoliwiona, aby była mocna i zdrowa przez co będzie długo służyć, a przecież o to chodzi. O wszystko trzeba zadbać!
Dzisiaj miał do Arielle pewną niespodziankę.
Razem z Rosie stwierdzili, że kociaki trzeba przebadać, aby się upewnić czy z nimi jest wszyatko s porządku. Lepiej dmuchać na zimne. W trakcie dnia Rosie napisała mu, że może odebrać kociaka, ponieważ reszta bardzo szybko znalazła nowe domy, z czego bardzo się cieszył. Do domu zabrał że sobą kociaka, który miał cudowne niebieskie oczy. Był ciekaw jak się zachowa. Na szczęście nie było problemu z Yogi, która delikatnie pokazywała zainteresowanie nowym domownikom.
Siedział właśnie na kanapie z kotkiem i psem przytulonymi do niego.
- Cześć! - powiedział z uśmiechem Colin i kiedy Arielle usiadła obok niego zgarnął ją w swoje ramiona. Nie zauważyła jeszcze kota, a on, typowo dla siebie totalnie nic się nie odzywał. - No tak, byłem, ale już wróciłem - odparł po prostu, bo taka była prawda. - To jest nasz nowy członek rodziny, ładny? - zapytał pokazując małego kociaka, a właściwie kotkę.

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Arielle zdążyła przywyknąć już do porannej rutyny Colina. Musiała przyznać, że bardzo imponowała jej jego zawziętość. Sama ćwiczyła regularnie, ale wieczorami. Rano wolała dłużej pospać, bo nie była typem porannej osoby. Kiedy jej ukochany wychodził pobiegać, ona dalej smacznie spała. Ostatnio potrzebowała więcej snu, niż zazwyczaj. Ciąża dawała jej w kość. Ciągle chodziła zmęczona, no i te okropne mdłości. Chociaż czasem nie czuła się najlepiej, nigdy na nic się nie skarżyła. Robiła swoje. Starała się stosować do zaleceń lekarza. Dużo odpoczywała i częściej pracowała z domu. Musiała dokończyć najpilniejsze projekty zanim uda się na urlop macierzyński.
Nie sądziła, że Colin przygotował dla niej jakąś niespodziankę. Kiedy zobaczyła kota, była zachwycona. Arielle bardzo przepadała za kotami. Kiedy rozstała się ze swoim narzeczonym, przeprowadziła się tu razem z kotem. Nie miała więc nic przeciwko, aby w ich życiu pojawiła się kolejna puchata kulka. Uśmiechnęła się nieco szerzej, patrząc na Colina.
— Jest wspaniały! — pisnęła z radości. Była naprawdę bardzo podekscytowana. — Jak go nazwiemy? Tak właściwie to on czy ona? — zapytała i delikatnie zmarszczyła brwi. Uważnie przyjrzała się kociakowi, który był przesłodki. Skradł jej serce od pierwszego wejrzenia, trochę tak jak Colin. Arielle ostrożnie podniosła kota i usadowiła go na swoich kolanach. Maluch początkowo nie był zachwycony, ale kiedy pomiziała go za uszkiem, spodobało mu się.
— Jak zareagował mój kot? Nie próbował atakować tego cudownego malucha? — zapytała wyraźnie zainteresowana. Yogi wyglądała na zachwyconą nowym członkiem rodziny, ale Yogi to Yogi. Arielle nigdy wcześniej nie spotkała tak łagodnego zwierzaka.
— Myślałam, że nic nie uratuje tego okropnego dnia, a jednak byłam w błędzie — przyznała i ułożyła dłoń na jego ramieniu. Colin jak zwykle poprawił jej humor.

Colin Donoghue
sierżant policji — LORNE BAY POLICE STATION
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miejscowy sierżant, który czasem bywa dupkiem, ale to tylko z poczucia obowiązku, tak naprawdę jest super facetem, któremu wreszcie udało się złożyć wszystko w całość razem z Arielle w ich mieszkaniu, gdzie niedługo pojawi sie dziecko, ale mają już małe zoo.
Colina organizm już się przyzwyczaił do takiego rodzaju postepowania i po prostu sam budził. Powtarzanie tych samych czynności wprowadza nasz organizm w rutynę, tyczy się to zarówno złych jak i dobrych nawyków. U Colina jest to drugie. Wiele osób bardzo często popada w te złe nawyki, jak na przykład przyjmowanie za dużej ilości leków, jakichkolwiek przez co ciało nie włączy i wie, ze w momencie kryzysu otrzyma leki, aby je wspomóc. Colin oczywiście nie jest przeciwny lekom, bo sam je stosuje, kiedy występuje taka potrzeba, ale kiedy nie jest to nic poważnego stara się radzić bez pomocy farmakologicznej, aby organizm sam sobie radził. Dostarcza mu dużo składników odżywczych i witamin, aby był silny. Widzi tego efekty, bo bardzo rzadko choruje, co go cieszy.
Doskonale wiedział, że Arielle kocha koty, on również nie miał nic przeciwko tym zwierzakom, bo są naprawdę fajne. Inaczej nie zdecydowałby się przynieść kociaka do ich mieszkanie, ale z drugiej strony na pewno by go nie zostawił, więc chyba i tak po prostu by przyniósł tego kota do domu, tak na to wychodzi.
- Wiedziałem, że ci się spodoba - powiedział z uśmiechem. - To kotka, Rosie ją zbadała, aby się upewnić czy wszystko z nią okey, na szczęście jest zdrowa - odpowiedział Colin. Jedno wiedział na pewno – nie zostawi tego tak i znajdzie osobę, która w tak bestialski sposób obeszła się z bezbronnymi maluchami. Winny dostanie karę. - Był zainteresowany tym kogo przyprowadziłem do domu, ale kotka elegancko została zlana, więc chyba będzie dobrze - zaśmiał się Colin patrząc na Arielle.
- Coś się stało? - Zapytał zmartwiony, po czym poprawił się na kanapie, ponieważ Yogi sobie stwierdziła, że to czas na mizianie i bezceremonialnie władowała się Colinowi na kolana, aby ten dał jej więcej uwagi, co od razu zrobił.

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Arielle ceniła to, że Colin zawsze był bardzo konsekwentny w swoich działaniach. Cieszyła się, że może iść przez życie z osobą, która ciągnie ją w górę, a nie w dół. Podobnie spoglądali na świat i mieli wiele wspólnych zainteresowań. Arielle także uwielbiała aktywność fizyczną. Była stałą bywalczynią miejscowej siłowni. Często uczęszczała na zajęcia grupowe, ale nie tylko. Lubiła też gotować, chociaż zauważyła, że finalnie to Colin częściej szykował dla nich jedzenie. Nie miała nic przeciwko, ponieważ Donoghue naprawdę dobrze gotował. Czasem zastanawiała się, jakim cudem znalazła takiego faceta. Zdecydowanie wygrała los na loterii! Colin nie był ideałem, miał swoje wady (wygląd zdecydowanie nie był jedną z nich, hehe), ale Arielle wiedziała, że zawsze mogła na nim polegać. Znał ją lepiej, niż ktokolwiek inny.
Słysząc jego słowa, uśmiechnęła się szeroko. Uszczęśliwiał ją, tak po prostu.
— Trzeba przyznać, że dobrze mnie znasz — odparła, a w międzyczasie zajęłą się kotem, który chyba ją polubił, ponieważ zaczął wydawać z siebie charakterystyczne pomruki. Był absolutnie przesłodki. Zastanawiała się, jak będzie wyglądał, kiedy urośnie. — To dobrze, niech dalej rośnie zdrowo — rzuciła, kiedy Colin wspomniał o badaniach. Wiedziała, że zwierzę to odpowiedzialność.
Jego pytanie sprawiło, że jej ust wymknęło się ciężkie westchnienie. Nie miała ochoty o tym rozmawiać, ale chciała, żeby Colin znał sytuację. Powinien wiedzieć o tym, co miało miejsce kilka godzin temu.
— Miałam dziś dzień dziwnych spotkań, najpierw natknęłam się na byłego narzeczonego Molly, a potem… na mojego ojca. Zobaczyłam go w sklepie i wiesz, co zrobiłam? Uciekłam — oznajmiła i przetarła oczy. Stchórzyła, choć tak naprawdę nie była pewna, czy w ogóle chciała z nim rozmawiać. W końcu od lat nie mieli kontaktu, a ich relacja zaliczała się do tych trudnych i skomplikowanych.

Colin Donoghue
sierżant policji — LORNE BAY POLICE STATION
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miejscowy sierżant, który czasem bywa dupkiem, ale to tylko z poczucia obowiązku, tak naprawdę jest super facetem, któremu wreszcie udało się złożyć wszystko w całość razem z Arielle w ich mieszkaniu, gdzie niedługo pojawi sie dziecko, ale mają już małe zoo.
Colin to uparty człowiek, czasem pewnie za bardzo staje przy swoim, ale nie przeszkadzało mu to, ponieważ taki właśnie jest, jednak z drugiej strony nie jest upartym typem, który uparcie stoi przy swoim, chociaż pewnie czasem się tak wydaje. On po prostu nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać, to wszystko. Miał sporo wad, doskonale o nich wiedział. Nigdy nie uważał się za człowieka idealnego, ponieważ takich nie ma i nie było. Uwielbiał zdrowy tryb życia, który naprawdę pozytywnie odbił się na jego wygląda, nie ma zamiaru na to narzekać, ale w tym wszystkim ma naprawdę kilka zalet – jest opiekuńczy, ciepły i troskliwy. Coś jeszcze pewnie by się znalazło, jednak nie wmawia sobie czegoś na siłę, bo i po co tracić energię, prawda? No właśnie – bez sensu.
- Oczywiście, miałaś jakieś wątpliwości? - Zapytał Colin, a na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech. Colin uwielbiał zwierzaki i nie miał nic przeciwko temu, że ich mieszkanie zamieniało się powoli w małe zoo.
Yogi wykorzystując to, że Colin aktualnie nie miał małego kota zaczęła go zaczepiać, aby po raz kolejny poświęcił jej uwagę, bo przecież nie może być tak, że jej ukochany pan o niej zapomniał! Niezwłocznie okazał jej uwagę!
- Reszta maluchów też był zdrowa na szczęście, więc znaleźliśmy ich w odpowiednim czasie - dodał jeszcze Donoghue. Pracował jako policjant naprawdę długo, ale bywały takie momenty, że się po prostu dziwił co może siedzieć człowiekowi w głowie.
Przytulił Arielle.
- Wiesz może to i lepiej, że tak zrobiłaś, zdenerwowałabyś się bardziej rozmowa z ojcem, a teraz taki stres nie jest ci potrzebny - powiedział głaszcząc ją po ramieniu. - A narzeczony Molly to kto to? - zapytał patrząc uważnie na ciemnowłosą. Nie bardzo się interesował życiem uczuciowym innych, ale czasem miał taki moment, że chciał wiedzieć.

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
— Oczywiście, że w to nie wątpię, w końcu jestem miłością swojego życia, ale twoje uczucia są odwzajemnione — odparła bez jakiegokolwiek zawahania. W jej głosie można było wyczuć pewność. Odkąd do siebie wrócili, Arielle bardzo otwarcie mówiła o swoich uczuciach. Chciała, żeby Colin wiedział na czym stoi. Oboje starali się pracować nad ich relacją i na razie chyba dobrze im szło. Arielle czuła się szczęśliwa. Przez długi czas to uczucie było jej obce. Na całe szczęście wszystko samo się ułożyło.
Adams nie przypuszczała, że spotkanie z ojcem tak bardzo wyprowadzi ją z równowagi. Mężczyzna przez lata nie był obecny w jej życiu. Arielle nie myślała o nim za wiele. Nie zaprosiła go nawet na swój własny ślub. Nie mieli kontaktu, więc nie wydało jej się to konieczne.
— Wiem, że masz rację. Kiedy go zobaczyłam, poczułam się dziwnie. Nigdy nie chciałabym stać się takim rodzicem — przyznała zgodnie z prawdą i odchyliła głowę do tyłu, zasłaniając twarz dłońmi. Ten temat wyraźnie ją dręczył. Teoretycznie lata temu pogodziła się z odejściem swojego ojca, ale teraz była szczególnie wrażliwa.
— Były narzeczony Molly to James Amart, nie jest miejscowy, prowadzi sklep meblarski. Jego rodzina to potęga w biznesie meblarskim. Pochodzi z Brisbane — odparła. Arielle całkiem nieźle znała Jamesa, ale nigdy nie była z nim bardzo blisko, ponieważ mieszkali w różnych miastach i nie spędzali ze sobą tyle czasu. Dotyk Colina sprawił, że stała się spokojniejsza. Jego obecność tak na nią działała. Cieszyła się, że otwarcie mogła mu opowiedzieć o swoich problemach. Kiedy spotykała się z Nicholasem, nie było to dla niej takie oczywiste. Mężczyzna zawsze mówił, że przesadza.

Colin Donoghue
sierżant policji — LORNE BAY POLICE STATION
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miejscowy sierżant, który czasem bywa dupkiem, ale to tylko z poczucia obowiązku, tak naprawdę jest super facetem, któremu wreszcie udało się złożyć wszystko w całość razem z Arielle w ich mieszkaniu, gdzie niedługo pojawi sie dziecko, ale mają już małe zoo.
Colin uśmiechnął się głupkowato.
- Cudownie, głupio bym się czuł, gdyby moje uczucia nie był odwzajemnione - powiedział lekko ironicznie, ale taki właśnie jest Colin. Nie wstydzi się mówić otwarcie o uczucia, nie jest typem facet, który wstydzi się mówić o tym co czuje. Jest to dla niego bez sensu, a poza tym po Colinie wiele rzeczy widać – zwłaszcza jak jest mocno zdenerwowany, wtedy jego oczy mogą ciskać gromy, ale nie wstydzi się tego co czuje, wiele razy powtarzał to Arielle i swoim bliskim, jednak wiadomo, że słowa bardzo często nic nie znaczą, starał się im to również pokazywać, nawet najmniejszymi gestami.
- Może to zabrzmi źle, ale to samo myślałem o swoich rodzicach. Wiem, że wiele mi poświęcili, ale nie chce wychowywać swoich dzieci wedle ich tradycji, więc można powiedzieć iż wiemy jakich błędów mamy nie popełniać, a w zasadzie jaką drogą nie iść, kiedy nasz maluch się pojawi - mówił zgodnie z tym co uważał. Jego kontakty z rodzicami się trochę ochłodziły po tym jak porzucił rodzinne wierzenia, ale nie żałuje tego. Nie chciał żyć wbrew sobie, chociaż swoim rodzicom nie ma nic do narzucenia, bo wychowali go dobrze, choć pewnie oni uważali zupełnie inaczej.
Zamyślił się na chwilę.
- On prowadzi sklep w naszym miasteczku? - zadał kolejne pytanie, bo trochę kojarzył to nazwisko, ale nie miał bladego pojęcia, że mężczyzna był narzeczonym siostry Arielle, bo niby skąd miał coś takiego wiedzieć? Nie bardzo go to interesowało. - Ale coś złego wyniknęło z tego spotkania? - zadał kolejne pytanie chcąc poznać sytuacje.
Dla niego rozmowa o swoich wzajemnych problemach jest czymś normalnym, a nie jakaś przesada. Nie rozumiał dlaczego ludzie tak uważają. Przecież kiedy jest się w związku to trzeba się wspierać.
Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Colin był specyficzny, ale Arielle była tego świadoma. Kochała go pomimo jego wad, w końcu nikt nie był ideałem. Razem przeszli przez wiele życiowych zawirowań. Wierzyła jednak, że tym razem sobie poradzą. Nareszcie patrzyli w tym samym kierunku i pragnęli tych samych rzeczy. Arielle czuła się trochę przytłoczona wszystkim, co wydarzyło się na przestrzeni ostatnich tygodni. Była szczęśliwa, ale wszystko działo się w zastraszającym tempie. Nie planowała tak szybko zachodzić w ciążę. Chciała najpierw przepracować pewne rzeczy razem z Colinem, ale cóż, stało się. Nie zamierzała robić z tego wielkiej sprawy. Byli dwójką dorosłych ludzi, która była w stanie dobrze wychować dziecko. Kochali się i Arielle wiedziała, że stworzą razem wspaniałą rodzinę.
— Pragniemy dla naszego dziecka tego, co najlepsze, a to dobrze o nas świadczy — przyznała, a jej twarz trochę się rozpromieniła. Świat nie był idealny, często rodzicami zostawali ludzie, którzy w ogóle nie powinni mieć dzieci. Na całe szczęście Colin i Arielle nie zaliczali się do tej grupy.
— Chyba tak, ale nie jestem pewna. To świeża sprawa, dopiero przyjechał tu z Brisbane, do tej pory tam zajmował się biznesem — przyznała z delikatnym uśmiechem. Arielle nie dopytywała o szczegóły. James sam powiedział jej, że planuje zostać w miasteczku na dłużej.
— Nie, samo spotkanie było normalne, tylko trochę dziwne. Ciekawe, czy Molly wie, że jest w miasteczku, ale nieważne. To nie moja sprawa. Lepiej powiedz mi, jak nazwiemy naszego nowego kota, bo zmieniliśmy temat? — Arielle odetchnęła głęboko, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Chciała skupić się na tym, co było tu i teraz, na Colinie i na nich nowym kocie. Była bardzo szczęśliwa. Czuła, że znalazła się w odpowiednim miejscu. Pogłaskała kotka, zastanawiając się, jak powinni dać mu na imię.

Colin Donoghue
sierżant policji — LORNE BAY POLICE STATION
33 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
miejscowy sierżant, który czasem bywa dupkiem, ale to tylko z poczucia obowiązku, tak naprawdę jest super facetem, któremu wreszcie udało się złożyć wszystko w całość razem z Arielle w ich mieszkaniu, gdzie niedługo pojawi sie dziecko, ale mają już małe zoo.
Colin nigdy nie udawał kogoś kim nie jest. Jest zdania, że ludzie polubią tylko prawdziwego ciebie, a nie jakieś dziwne odbicie czy coś takiego. Wiele osób niestety udaje kogoś kim nie są, aby przypodobać się społeczeństwu czy osobie, która im się podoba. Co jest totalnie bez sensu, dla niego oczywiście. On nie miał zamiaru nigdy czegoś takiego robić. Donoghue nie chciał potem czegoś żałować, chociaż stara się tego nie robić. Żyje z konsekwencjami podjętych decyzji i wyciąga wnioski, bo tak powinien robić każdy dorosły człowiek. On nikomu nie będzie życia układać, ani głaskać po główce ze słowami pocieszenia, jeśli ktoś sobie nie radzi w życiu, nie potrafi go sobie ułożyć, tylko wiecznie patrzy łapać uwagę drugiej osoby. To wszystko jest bez sensu i w końcu budzi się z ręką w nocniku, po co to? Chciał móc się cieszyć ze swojego życia i jak na razie mu się to udaje.
- Tak i tego się trzymajmy - powiedział Colin z uśmiechem. Wiedział jak ma nie wyglądać jego rola ojca, ale oboje wiedzą doskonale, że nie są w stanie uchronić się przed błędami, bo tak po prostu jest. Nie ma idealnych rodziców.
- Pewnie chce rozkręcić tutaj biznes czy coś. No cóż - powiedział tylko Colin wzruszając swoimi dobrze zbudowanymi ramionami. Nie kojarzył tego człowieka, ale jest dość odważny skoro przyjechał do Lorne Bay z dużego miasta, aby zając się interesem. Oby im się dobrze wiodło.
- Się okaże - odparł ciemnowłosy patrząc na swoją ukochaną. - Nie mam bladego pojęcia jak możemy ją nazwać nic nie przychodzi mi do głowy - zaśmiał się Colin patrząc na małego kociaka, który mruczał jak mały silnik.
Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Arielle była już za stara na to, aby udawać kogoś, kim nie była. Wiedziała, że nie była ideałem, ale przynajmniej zawsze starała się być sobą. Była w pełni świadoma swoich wad i zalet. Czasem popełniała błędy, ale w ostatecznym rozrachunku była tylko człowiekiem. Nawet w nie tak dalekiej przeszłości podjęła kilka niewłaściwych decyzji. Jedną z nich były zaręczyny z Nicholasem. Obecnie starała się za dużo nie myśleć o przyszłości. Nie mogła cofnąć czasu, aby podjąć inne decyzje. Chciała skupić się na teraźniejszości. Arielle budowała swoją przyszłość u boku Colina i była bardzo ciekawa, co przyniesie im życie. W niedalekiej przyszłości czekało ich wiele zmian, które wzbudzały w niej ekscytację.
— Pomimo tego, że to były Molly, dobrze mu życzę. James to dobry facet — przyznała zgodnie z prawdą. Arielle nie miała do niego żadnego żalu. Związki czasem się kończyli. Ludzie, którzy kiedyś kochali się na zabój, zmieniali się i każde z nich rozchodziło się w swoje strony. James zawsze traktował ją dobrze. Jej siostrę też, dlatego Arielle nie miała powodu, aby go nie lubić albo źle mu życzyć.
— Chyba też nie mam żadnego pomysłu, ale to nic. Lepiej ją poznamy i na pewno przyjdzie nam do głowy imię idealne — odparła, uśmiechając się przy tym nieco szerzej. Uśmiech na jej twarzy wywołało mruczenie kota, które wydawał dźwięki niczym stukilowy traktor. Był przesłodki i od razu skradł jej serce. Czuła, że zyskała nową przyjaciółkę. Bardzo ją to cieszyło. Resztę wieczoru Colin i Arielle spędzili w swoim towarzystwie. Poszli na spacer z Yogi, zjedli kolację, a czas upłynął im w dobrych nastrojach. Rozmawiali o wielu rzeczach, o nowym członku rodziny, o ich dziecku, o randce, na którą niebawem mieli się wybrać.

/ zt.

Colin Donoghue
ODPOWIEDZ