lorne bay — lorne bay
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#1
Można by powiedzieć: dzień jak co dzień. Majtki jak majtki. Tylko dlaczego one są wszędzie? Co to, majtki i inne zjawiska pogodowe, czy jakiś inny nieśmieszny żart? Mógłby się zastanawiać, ale miał tak ogromnego kaca, że naprawdę nie było to coś, co chciałby teraz. Stał teraz w drzwiach swojego pokoju lustrując część, można by rzec, wspólną mieszkania, które wynajmował z siostrą. Że też oni się na to zgodzili. Że też nie pomyślał, że te majtki, będą naprawdę wszędzie! Jeszcze się nie zdarzyło, ale był stuprocentowo pewien, że on je któregoś dnia znajdzie na klamce od swojego pokoju. On nie wie jak one się tam znajdą. Był prawie pewien, że Presley również tego nie będzie potrafiła wytłumaczyć. Ale one tam będą. Wisieć i odstraszać potencjalne panie Prescott, jeżeli by jakaś się napatoczyła po którymś wieczorze na imprezie. Dobra, raczej by się tym nie przejęły, ale jednak!
To nie był jednak jeden z tych dni, kiedy by coś takiego się wydarzyło, zresztą, wrócił w środku nocy do domu na autopilocie i jakoś trafił do swojego łóżka. Najwidoczniej i jego siostra nie zamierzała zbyt wcześnie wstać, bo mimo tego, że był już dość późny poranek, to ta nadal nie opuściła swojej twierdzy, którą miała w pokoju. Ej, była jego siostrą, to by tam jej nie wparował, ale no... czasem go szlag trafiał!
Przeniósł się do kuchni/aneksu kuchennego, który mieli i zaczął ogarniać powoli rzeczy pod przygotowanie jakiegoś omleta. Nalał wody do szklanki i wypił to niemalże na raz. Uzupełnił szklankę drugi raz i już miał ją opróżnić, kiedy ze swojego pokoju niemrawo wyłoniła się ta zjawa, jego siostra w dresach. Obdarzył ją wielce nieprzychylnym spojrzeniem i rzucił jej prosto w twarz jej majtkami, które gdzieś po drodze wcześniej zgarnął.
— Te, gwiazdo spalonego teatru, ale te majty to mogłabyś chociaż raz na jakiś czas zbierać, wiesz? — Rzucił nie za głośno, bo kaca to cały czas miał, nie zniknął przecież i opróżnił szklankę z wody. Nawodnienie to podstawa!

Presley Prescott
sumienny żółwik
mkj
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
04.


Była bałaganiarą, musiała przyznać to przed samą sobą. Wszędzie rozrzucała swoje rzeczy, często przywłaszczała sobie te cudze (zwłaszcza bluzy i koszulki braci, jeśli akurat takowe wpadły jej w łapy), a ten syf, który wszędzie wokół zostawiała, nazywała pieszczotliwe ARTYSTYCZNYM NIEŁADEM. Presley po prostu nie miała czasu na takie rzeczy, doba była za krótka, a ona nie potrafiła być w kilku miejscach jednocześnie, a zawsze się spieszyła, żeby nie zapierdalać na ostatnią chwilę. Już i tak wystarczyło, że umawiała się z kilkoma osobami na ten sam dzień i na tą samą godzinę, a później musiała się z tego wykręcać. Może przyjdę - nie przyjdę. Dam ci znać - nie przyjdę. Jeszcze nie jestem pewna - jestem pewna, nie przyjdę. Spróbuję przyjść - nic nie będę próbować, nie przyjdę. Pomyślę o tym - nie pomyślę ani chwili, nie przyjdę.
A tego wieczoru trochę przybalowała (to ci nowość, doprawdy!) jakoś za bardzo i nawet nie słyszała, jak młodszy brat wbił na chatę. Wyłoniła się ze swojej jaskini dopiero, jak tłukł się po kuchni, ale to tak tłukł, tak łup łup, dudu, brzdęku brzdęku, normalnie jak ich matka w sobotę rano, która wojowała od wschodu słońca z odkurzaczem i szukała po ich pokojach fasolki w puszce, bo upierdoliła sobie w głowie, że zrobi wszystkim INGLISZ BREJKFEST. Dałaby sobie spokój, oni nawet nie mieszkali w Anglii, jaką tarantulę by upolowała, a nie angielskie śniadanie. Zresztą, które z nich zawinęłoby fasolkę w puszce do pokoju? Nienormalna jakaś.
- Te, spierdalaj - rzuciła na powitanie, gdy Jeff uczepił się jej bielizny. - Chyba nie spadła ci korona z głowy, jak się po nie schylałeś, co? No właśnie. Daj żyć, człowieku. Wiesz która jest godzina? - zapytała retorycznie, a potem przetarła rękawem rozciągniętej bluzy zaspane ślepia. - Właściwie która jest? Zajebię się, jeśli znowu jestem spóźniona. Oni mnie zajebią. I ciebie przy okazji, tak rykoszeeeetem - ziewnęła głośno, siadając przy stole i łypiąc na brata spode łba. A omlet dla nie? Halo, kurwa. O siostrę trzeba dbać, kiedy ma się tylko jedną i w dodatku taką fajną. Lepsza nie mogła mu się trafić, no nie było w ogóle co dyskutować.

Jeffrey Prescott
towarzyska meduza
.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie było z drugiej strony tak, że on był jakimś szefem porządku. Ba, w swoim pokoju miał rozrzucone ubrania, jakiś brudny talerz i w ogóle, ale trzymał to w pokoju, okej? Był za to zwolennikiem tego, by skoro już ze sobą mieszkają, nie wbijać z butami na kanapę! Dobra, to akurat można i pewnie niejednokrotnie go zjebała za to, ale wiadomo o co chodzi, tak? On swoich bokserek nie rozrzucał gdzie popadnie! Jeszcze trochę i znajdzie jej majtki w omlecie. Którego dopiero zaczął przyrządzać! Tego raczej chciałby uniknąć. Mimo wszystko.
Doba była za krótka i on by się też pod tym stwierdzeniem podpisał wszystkim, rękoma, nogami... wszystkim czym trzeba. On nie umawiał się co prawda na kilka spotkań z różnymi osobami w tej samej chwili, ale to tylko dlatego, że jednak chyba miał trochę lepszą organizację tego co robił i w ogóle. No a jego siostra... no nie. Ale on tego nie oceniał, w życiu, niech sobie robi co chce, byle niech nie rozrzuca tych majtek! Jezu, jak on tego nie mógł przeboleć.
Presley to chyba nawet nie pamiętała, że się poprzedniego wieczoru widzieli, przelotnie, ale jednak. W końcu Lorne nie jest takie duże i wszystkie drogi prowadzą do Shadow!
Starał się być cicho, ale w kuchni się no kurwa nie da. Tu coś wyjmiesz, tu po coś sięgniesz, to przesuniesz, tutaj potrzęsiesz, tutaj stukniesz no i harmider sam się robi. Tak działa fizyka, on naprawdę nie może nic na to poradzić! A i tak mogłoby być gorzej.
— Nie, bo na stówę nie przypilnujesz omleta i nam chatę spalisz. — puknął się w czoło, czego mocno pożałował. Nalał wody do szklanki i podstawił taką na blacie stołu, przy którym była, woda na kaca zawsze spoko!
— Korona mi nie spadła, za to Tobie chyba spadają te majtki jak tak łazisz, że wszędzie leżą. Któregoś razu wrócę i drzwi nie otworzę, bo będą zabarykadowane majtami. — Prychnął i popatrzył na zegarek. No, a przynajmniej taki plan miał, bo zegarka na dłoni nie miał. Popatrzył więc na ten zegarek przy kuchence, czy coś.
— Zaraz jedenasta. Chcesz omleta? — Uśmiechnął się złośliwie, bo jeżeli miała dzisiaj do pracy, to... pewnie już była spóźniona. I on się tego rykoszetu nie obawiał! On był bezpieczny, w robocie miał pójść dopiero na popołudnie na parę godzin bo nie miał umówionego nic w ciągu dnia. Był przygotowany i dlatego właśnie pozwolił sobie zabalować.
Niektórzy mówią, że nie można chlać jak ma się obowiązki, ale to nieprawda. Można, ale trzeba wstawać rano. To się nazywa odpowiedzialność!

Presley Prescott
sumienny żółwik
mkj
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Ale co ona mogła poradzić, że była jaka była? Jak nie akceptował jej, kiedy była najgorsza to nie zasługiwał na nią, jako na siostrę, kiedy był najlepsza! A tak całkiem serio, to syfiara była z niej niezła i tyle. No nie trzymał się jej porządek ani trochę. Starała się, wylewała z siebie siódme poty, dopóki coś jej nie rozproszyło. Pewnie już była blisko podniesienia tych galotów z podłogi, ale ktoś do niej napisał wiadomość i musiała odpisać, a potem konwersacja nieco się przedłużyła, a ona na śmierć zapomniała o bieliźnie w salonie. To nie jej wina, że wciąż ktoś czegoś od niej chciał, okej? Nawet własny brat zawracał jej dupę jakimiś pierdołami, kiedy ona nie było niczemu winna!
- Już, bo od razu spalę - burknęła pod nosem, od niechcenia wiążąc włosy w nieuporządkowanego (jak salon wśród majtek) koka. - Dlaczego ty się mnie tak wiecznie czepiasz, co? - zapytała, a w jej głos wdarła się istna dramaturgia. - Co jak ci takiego zrobiłam? Jak nie podoba ci się taka siostra, to sobie ją zmień - jedno było pewniejsze niż fakt, że po każdej nocy przychodzi dzień - Presley lubiła wyolbrzymiać. Lubiła być w centrum uwagi i robić z siebie ofiarę losu. Wykorzystywała to już od dziecka, kiedy nabierała rodziców na udawany lament, zalewając się rzewnymi łzami. Teraz też spojrzała na Jeffa z nietęgą miną, wlepiając w niego przeszklone ślepia, żeby po chwili wzruszyć lekceważąco ramionami. Prawda była taka, że nic nie robiła sobie z tego bałaganu, który pozostawiała po sobie w całym mieszkaniu. Nie umiała uporządkować własnego życia, więc czego on od niej w ogóle wymagał?
- Dobra, weź nie pierdol - dodała już swoim zwyczajnym tonem. - Wrócę dziś wieczorem z pracy to posprzątam chawirę. Jak bum cyk cyk - nawet przyłożyła sobie rękę w miejsce, gdzie powinno znajdować się serce, ale zapewne Pres go nie miała, bo była lodowata niczym styczniowa Moskwa.
Ściągnęła nieznacznie brwi. Jedenasta? Pracę zaczynała o czternastej, czyli za jakieś niecałe trzy godziny godziny powinna stawić się na plaży przy Pearl Lagune. Matematyka nigdy nie była jej mocną stroną, musiała wiele razy coś przekalkulować w głowie, żeby chociaż po części się jakoś zgadzało.
- Chcę - skinęła głową, bo przymierała już trochę z głodu, a jednak Jeffrey to dobre te omlety robił. - A ty jakie masz plany na dzisiaj? W ogóle gdzie wczoraj balowałeś, że na ciebie nie wpadłam? Gdzie cię poniosło? - nie było co ukrywać, że brat wyglądał jak siedem nieszczęść. Presley nawet trochę mu współczuła. Ale tylko trochę, jak to wśród rodzeństwa. Miło było zobaczyć, że tym razem to nie ona się potyka.

Jeffrey Prescott
towarzyska meduza
.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ależ oczywiście, że akceptował! Ale równocześnie też lubił sobie ponarzekać, bo narzekanie jest fajne, póki to on narzeka. On siostrę kochał, ok? Wiedział, że był w stanie znieść jej zachowania - mimo wszystko jednak chwilę razem mieszkali w życiu! Co prawda szybko się z rodzinnego domu wyniosła, ale ej, on wcale lepszy nie był, bo przecież też kiedy tylko mógł to wyprowadził się do Sydney, zresztą... no nie był tam jedyny z ich rodziny, bo siostra o ironio, trafiła na tę samą uczelnię co i on! No ale narzekał, wiadomo, że to robił, bo te majtki mogłyby na przykład walać się u niej w pokoju, nie po całym mieszkaniu. Zresztą, co to za rodzina, jeżeli by się nie kłócili, czy też jeśli właśnie na siebie nie narzekali? Jedno wiem na pewno - słaba!
— No już, już Prescott, nie wymieniłbym Cię na inną. — Wzruszył ramionami.
— Rodzice nie powiedzieli, że jest taka opcja, więc chyba się nie da. — Dodał po chwili, żeby nie pomyślała sobie, że on to taki miły jest, bo co to to nie!
— Wiesz jaka jest zależność tego czepiania się? — Zapytał, popijając wodę, a następnie wlewając masę jajeczną na rozgrzaną patelnię. — Są majtki, to się czepiam. Nie będzie majtek, to będą skiety i dalej się czepiam. Kurwa, jakbyś miała kutasa to bym zbierał po tobie kondomy, jestem tego pewien. — pokręcił głową i popatrzył na nią spode łba.
— No, no, jak bum cyk cyk. Wrócę wcześniej, żeby to zobaczyć, to twoje bum cyk cyk. — Prychnął i wzruszył ramionami. Skoro się jej nie spieszyło, to mogli sobie zrobić bardzo miłe rodzinne śniadanie ze szczyptą złośliwości w omlecie.
— To se zrób, co ja, gosposia Twoja? — Odparł, chociaż oczywiście jej tego omleta zrobi, bo dobry młodszy brat z niego był, o.
— Pokonam kaca, odpocznę i do roboty potem, mam jakieś przeglądy potem zaplanowane. — Powiedział, delikatnie odwracając omlet na drugą stronę. — Ty na starość już problemy z pamięcią masz. Wiesz, że się widzieliśmy w Shadow, nie? — Popatrzył na nią, po czym po chwili położył przed nią talerz z omletem, obsypany jakimiś szczypiorem, skrojonym pomidorem iii niech będzie listek bazylii, klasa kurde.
Wrócił do aneksu, żeby zabrać się za omlet dla siebie.

Presley Prescott
sumienny żółwik
mkj
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Studia wspominała jako jeden z najlepszych okresów w swoim życiu - dużo się piło i mało się spało, a rano trzeba było zapierdalać na bieżni albo nurkować w basenie, jak to już bywa na sportowym kierunku. Presley poznała wtedy mnóstwo świetnych ludzi, a z tymi mniej fajnymi wdawała się w standardową pyskówkę. Plus był taki, że miała przy sobie młodszego brata, który niekiedy prezentował się niczym rasowy dres, więc mogła chować się za jego plecami albo nasyłać go na typów, którzy próbowali ją zaczepiać. A zaczepiali, bo miała niewyparzony język. I dobrze, nikt nie mógł bezprawnie macać jej po tyłku, jeśli nie wyrażała na to zgody!
Uniosła rękę i wystawiła do Jeffrey'a środkowy palec. A to wstrętna szumowina! Pres była przekonana, że brat, gdyby tylko mógł, w dzieciństwie sprzedałby ją za worek ziemniaków.
- Nie zapominaj, że to ty jesteś adoptowany - uśmiechnęła się do niego zadziornie, z tym łobuzerskim błyskiem w oku. Jak byli mali, to Pres wielokrotnie wmawiała młodszemu bratu, że rodzice zlitowali się i wzięli go z bidula, bo nikt go nie chciał. Lubiła mu o tym przypominać w najmniej oczekiwanych momentach. Na przykład, kiedy stresował się przed jakimś ważnym sprawdzianem albo przed szkolnym przedstawieniem na dzień matki. Biedaczek, pewnie nie mógł w nocy przez to śmiać. Oczywiście im był starszy, tym coraz mnie wierzył w te pomówienia - za bardzo był podobny do ojca, a i w sumie, jak tak się całą trójkę rodzeństwa postawiło obok siebie, to jednak można było dopatrzeć się pewnych podobieństw.
- Pewnie tak, bo jakbym miała kutasa, to przeleciałabym więcej lasek niż ty - odparła, odnoście zbieraniu rzekomych gumek. - W sumie to i bez niego zaliczyłam ich więcej - poruszyła fikuśnie brwiami, ale chyba ciężko byłoby tutaj porównać statystyki. - Weź już ze mnie zejdź. Mówię, że posprzątam to posprzątam. Czego nie rozumiesz? Mam to przełożyć na hiszpański? Yo limpiaré, hijo de puta - no coś tam się hiszpańskiego w szkole i na studiach liznęło, nie?
Wiedziała, że Jeff jednak zrobi jej tego omleta, po prostu musiał sobie wpierw popierdolić. Presley zagryzła w zamyśle dolną wargę, gdy brat uraczył ją informacją, że widzieli się zeszłego wieczoru. Niby coś tam kojarzyła, ale nie za specjalnie.
- Ej, rzeczywiście - pstryknęła palcami, jakby ją co najmniej oświeciło. - Kompletnie wyleciało mi to z głowy. Ale fajną muzę wczoraj puszczali. Potem zawinęliśmy się na pomosty przy plaży. A ty długo tam gościłeś czy zmieniliście w końcu z chłopakami miejscówkę? - z Prescottami było tak, że niby różnica wieku między nimi była żadna, ale w głównej mierze mieli innych znajomych i tylko czasem ich ekipy łączyły się w większe grono, żeby wspólnie imprezować. A co do omleta, to był mega spoko, za co Pres podziękowała skinieniem głowy. Musiał się tym zadowolić, przecież nie będzie kładła mu się w podzięce do stóp, no bez takich.

Jeffrey Prescott
towarzyska meduza
.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Powiedzmy, że i jego studia były udanym okresem, nawet, jeżeli finalnie nie ukończonym, bo przecież w końcu te studia rzucił. Zresztą, czym miał się wtedy przejmować? Finalnie i tak bardziej zajął się imprezowaniem, jaraniem i jakimiś wszelakimi dodatkowymi robótkami. To nie tak też w sumie, że teraz to wszystko wyglądało inaczej, ale jednak... trochę było. Wtedy przecież była Daisy, wokół której poniekąd wszystko się dla niego kręciło, mimo najróżniejszych niesnasek, które... no delikatnie mówiąc miały miejsce bardzo często.
A pewnie, sprzedałby ją i to nawet za taki pełen do połowy. Z drugiej strony też mimo tego, że był młodszy to nie miał problemu z tym, by jak siostra mu powiedziała, albo widział jakąś słabą sytuację, to wyjaśnić jakimś frajerom, że nie chcą kontynuować swojej rozmowy, albo, że ich ręce mogą zaraz zmienić swoje położenie we wszechświecie, jak się nie odpierdolą.
— Przestałem w to wierzyć już dawno temu, Elvis. — Odparł. Tak, kiedyś nawet w to wierzył i mimo pytań zadawanych rodzicom czy na pewno nie jest adoptowany, nawet wtedy, kiedy to potwierdzali to jakoś nie potrafił uzyskać takiej stuprocentowej pewności. No, a przynajmniej do czasu, kiedy trochę urósł, bo wiadomo, ze jak był trochę większy i starszy, niż wtedy kiedy miał może dziesięć lat to nie było go już tak łatwo wkręcić. A to, że była starsza? Pff, mała różnica!
— Chciałabyś. — Odparł, nie był może Giacomo Casanovą, ale jakieś tam powodzenie miał, co też swojego czasu właśnie było kłopotem, biorąc pod uwagę to, że... czasem bywał w związku. I dobrze wiedział, że jego siostra wcale nie miała lepszego podejścia do miłości, niż on, przez co faktycznie, mogliby walczyć ze sobą statystykami, ale żadne z nich ich nie prowadziło... prawda?
— Kurwa, kiedy Ty się taka wrażliwa zrobiłaś? — Pokręcił głową.
— Si, si — Wiedział, co powiedziała, ale to tylko dlatego, że znał obrazy po hiszpańsku, bo oglądał mecze i często potem widział co tam mówili na boisku a i takie słowa tam padały! Z drugiej strony jednak nie znał go na tyle, by nawet ułożyć jakiekolwiek składne zdanie - no chyba, że wiązanka przekleństw.
— A nie, to my tam zostaliśmy do końca prawie z chłopakami. Studnia obok i muzyka dobra, to co mieliśmy zmieniać miejsce? Chociaż w sumie nie wiem, potem już na autopilocie leciałem i nawet nie wiem jak wróciłem.— Zauważył. Nic więcej tam im nie trzeba było i tak się świetnie bawił. W sumie, wszystko jest możliwe i może gdzieś później wyszli, ale nie pamiętał. Autopilot to zawsze dobra sprawa, póki się trafia do domu.
W końcu i jego omlet był gotowy, więc usiadł obok dziewczyny, tyłkiem ją nawet trochę odpychając, bo się rozsiadła jak królowa na tronie, a to była kanapa i musieli się tu razem pomieścić.
— Suń dupę, grubasie. — Warknął, robiąc sobie miejsce, no bo ej, co to ma być, nie dość, że robi jej żarło to mu jeszcze nie zrobi miejsca? Chamstwo w domu. Patologia.

Presley Prescott
sumienny żółwik
mkj
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Ona, w przeciwieństwie do brata, studia skończyła. Jakimś cudem, w ostatnim odpowiednim do tego momencie, tak rzutem na taśmę. Lekko nie było i to głównie z tymi sprawnościowymi testami, bo w teorii, z racji tego, że durna nie była, radziła sobie całkiem nieźle. Tylko niewystarczająca ilość snu i imprezy w tygodniu sprawiły, że brakowało jej sił, więc samo podciągnięcie się na drążku było niemałym wzywaniem. Na szczęście wzięła się w garść, bo szkoda byłoby przerwać studia tuż przed obroną. Głupio mieć kilka lat w plecy, kiedy dotarło się już tak daleko.
- Elvis żyje - wymierzyła w brata palcem, a potem wykonała gest, jakby uderzała palcami o strony niewidzialnej gitary. Co do tego sypiania z ludźmi, to Presley nie puszczała się z połową miasta, bez przesady. No dobra, może na studiach zdarzało jej się zaszaleć, ale teraz szła do łóżka wyłącznie z kimś, kogo znała, a nie z jakimś pierwszym lepszym fajfusem z ulicy. Szanujmy się.
- Nie jestem wrażliwa, to ty masz kaca i chyba średnio cokolwiek dzisiaj kumasz. Pewnie nie poznałbyś sarkazmu, nawet jeśli stanąłbyś z nim twarzą w twarz - zaśmiała się, wbijając widelec w omleta, po czym wpakowała sobie spory kawałek do buzi. - No ne fem po so zmieniaś mesce - powiedziała z pełnymi ustami i chwilę potrwało, zanim przełknęła to, co miała w gębie. - W pewnym momencie jakoś tłoczno się zrobiło, nie było gdzie usiąść, więc ktoś rzucił hasło, że idziemy. No to poszłam. Wszystko mi jedno, gdzie pijemy, byle alkoholu nie brakowało - wzruszyła ramionami i niechętnie przesunęła się na kanapie, robiąc Jeffrey'owi miejsca. Nie mógł usiąść gdziekolwiek indziej? Na przykład na podłodze, gdzie było jego miejsce.
Ale tym grubasem, to jednak ją uraził, bo Presley można było zarzucić wiele - syfiarstwo, niesystematyczność, spóźnialstwo, zapominalstwo, pijaństwo. Do najpiękniejszych może i nie należała, ale daleko było jej do bycia grubą.
- Pożyczyłbyś mi samochód na weekend? - zapytała znienacka, bo tak jej się przypomniało, że miała wybrać się z kumplem gdzieś na dzikie plaże, który znajdował się spory kawałek od Lorne. Warto wspomnieć, że Pres nie była najlepszym kierowcą, o czym Jeff z pewnością doskonale zdawał sobie sprawę, ale jakoś tam sobie za kółkiem radziła. A że nie miała własnej fury i zwykle poruszała się po mieście rowerem, to musiała prosić braci, żeby któryś użyczył jej brykę.

Jeffrey Prescott
towarzyska meduza
.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, może była po prostu bardziej konsekwentna w tym co robiła, wbrew pozorom, które mogły powstać na początku dzisiejszego poranka. Mogła to być jednak też kwestia tego, ze jednak nie miała tak konkretnego wydarzenia, które jednak wpłynęło na chłopaka, który jednak czym prędzej postanowił wtedy opuścić to miasto. Czym prędzej po momencie, kiedy dowiedział się, że nie będzie mógł zrobić nawet jednej ostatniej wizyty w szpitalu. To nie było tak, że się poddał, ale... był bezsilny i naprawdę nic nie mógł zrobić. Bo co miał zrobić? Zmusić kogoś do wpuszczenia go? No to raczej nie jest rozwiązanie a też nie chciał nikogo krzywdzić, ani wymuszać na nikim decyzji, których ewidentnie nie chciano podjąć.
Inną kwestią tutaj też było jego poczucie winy, bo jednak czuł się winnym całej tej sytuacji, mimo wszystkich towarzyszących temu okoliczności. Skoro chciał się rzucić w wir imprez, to mógł to zrobić równie dobrze tutaj, w Lorne Bay, nie musząc się spotykać z tymi samymi twarzami, które tak bardzo poniekąd przypominałyby mu o fakcie, że Daisy już obok nie ma, a przynajmniej nie tak jak wcześniej. Była to też kwestia tego, że nie chciał widzieć u innych współczucia, a to... no niestety się pojawiało, chociaż też kilka osób widziało w nim winnego, tak jak on sam.
— Tak, ale raczej na jakimś innym kontynencie. — Rozłożył bezradnie ręce - na pewno nie żył w niej, ups!
— Zależy jak ten sarkazm byłby ubrany. — Wzruszył ramionami, niekoniecznie przejmując się tym, że może faktycznie coś łapał w zły sposób. Miał kaca, ok? Wybaczyć mu proszę, bo widziała, że to nie była jego najlepsza forma dzisiaj.
— W domu Cię nie nauczyli, że z pełnymi ustami się nie gada? — Zapytał, bo nie był do końca pewien co chciała powiedzieć. Znaczy, mniej więcej się domyślał, ale... miał delikatne wątpliwości!
— No spoko, jak wyszliście to pewnie dla nas już było wystarczająco miejsca. — Zauważył, bo w sumie jeżeli jej grupa opuściła lokal, to się automatycznie tego miejsca zrobiło więcej. A to, że mieli wcześniej swoją lożę zajętą i nie musieli się takimi rzeczami przejmować to całkowicie inna sprawa!
Pokiwał głową, przyznając jej rację. Bo jeżeli jest alkohol, to jest wszystko co potrzeba. A wracając trochę, oczywiście Jeffrey nie uważał, że jego siostra się nie szanowała, bo wiedział, że nie była to prawda i tak na dobrą sprawę nigdy nie chciałby jej tak poważnie urazić, tak samo jak gadaniem o jej tuszy - również przecież nie uważała, że była gruba. Ba, nawet uważał, że jak na jego siostrę, to była całkiem atrakcyjna!
Zresztą, sam się też nie uważał za jakiegoś bożyszcza ani nic takiego, więc tym bardziej nie miał pola do oceniania innych.
— Czekaj, czekaj, czekaj. — Uniósł palec i aż się odsunął, żeby spojrzeć na nią z delikatnie większego dystansu. — Chcesz pożyczyć mojego mustanga? — Upewnił się, żeby wiedzieć, że dobrze zrozumiał co ma na myśli. Ej, dla niego to auto było niemalże świętością, jego Mustang był dla niego członkiem rodziny i nie wybaczyłby, jeżeli ktokolwiek by mu coś zrobił. Nie wychodził co prawda z założenia, że Presley mu ten samochód uszkodzi, ale... zawsze miał opór przed pożyczaniem go. Komukolwiek.
Westchnął ciężko, dając jej do zrozumienia, że to nie jest łatwa decyzja. Lubił jednak wprowadzać też taki suspens, po prostu. Dramaturg z niego, a co!

Presley Prescott
sumienny żółwik
mkj
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Była ostatnią osobą, która mogłaby oceniać brata. To było jego życie i miał pełne prawo popełniać mniejsze i większe błędy. Co najwyżej matka mogła nie być zadowolona z postępowań i wyboru swoich dzieci. Ta kobieta miała pierdolca na punkcie tego, co ktoś może powiedzieć, a ojciec często jej się podporządkowywał, jakby zupełnie nie miał własnego zdania. Co jest z tymi chłopami? Lubili być pod pantoflem, czy jaki chuj? Presley to chciałaby poznać takiego, który ją opierdoli, jeśli będzie trzeba i przygasi tą porywczość, jaką w sobie miała. Albo taką. Byle druga osoba nie była równie szurnięta, bo przecież się pozabijają.
Machnęła tylko ręką, kiedy brat zaczął ją umoralniać. Może i rodzice coś tam wspominali, że pies nie szczeka jak je i takie tam inne, ale teraz mieszkali na swoim (okej, wynajętym, ale jednak) i Jeff serio nie musiał jej matkować. Dałby sobie chłopak spokój, bo jojczył jak stara baba. Nic w nim luzu nie było, napięty był jak guma w gaciach, które Presley porozrzucała po mieszkaniu.
- No to, czym tam jeździsz - nie znała się na markach samochodów i chociaż miała prawko, to kierowcą była fatalnym. Nikła była u niej cała ta podzielność uwagi, przyciszała radio, żeby lepiej widzieć, a parkowanie równoległe to już w ogóle graniczyło z cudem. Trzeba przyznać, że Pres stwarzała niemałe zagrożenia na drodze i lepiej zastanowi trzydzieści razy, zanim pozwoli jej się usiąść za kółko. - Albo, nie wiem, jakiekolwiek inne auto. Może macie coś tam w tym warsztacie? Byle miało cztery koła, jeździło i nie było rowerem - większych wymagań nie miała, po prostu musiała jakoś dostać się poza miasto, a swoją różową, dwukołową strzałą, to na miejsce dotrze na wieczór. - Bo inaczej będę musiała złapać stopa, pewnie trafię na jakiegoś psychola, który mnie wywiezie w pizdu i zamorduje, a moje zwłoki przy dobrych wiatrach zostaną odnalezione i zidentyfikowane dopiero po kilkudziesięciu latach - uraczyła brata swoim czarnym scenariuszem, żeby wiedział, że jeśli coś takiego się przytrafi, to będzie miał ją na sumieniu, bo nie pożyczył jej tego swojego Mustanga. A niech ma świadomość, jak to może się skończyć. Czy Presley właśnie uskuteczniała szantaż? Owszem. Czy miała z tego powodu jakieś poczucie winy? Nie, wyrzutów sumienia nie odnotowano.

Jeffrey Prescott
towarzyska meduza
.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tutaj to się nawet zgadzali, bo i on sam nie był osoba, która była jakkolwiek chętna do oceniania innych, a tym bardziej swojej siostry. Znaczy, to tym bardziej może nadawać tutaj jakiegoś negatywnego wydźwięku, ale on po prostu wierzył w swoją siostrę. Chociaż niekoniecznie to pokazywał na każdym kroku, bo był kutasem i tyle.
Cóż, idealnym przykładem faceta, który nie wzorował się na ich ojcu, był... Jeffrey. W końcu będąc w związku w Sydney był... no daleko od bycia dobrym facetem. Zresztą, gdy kiedykolwiek z jakąkolwiek dziewczyną się spotykał dłużej niż na jedną noc, to szybko dawał do zrozumienia, że: "hej, chcesz mnie kontrolować to spadaj, robię co chcę i siema". Oczywiście nie uważał, że jest to dobre, ale... nie uważał się też przecież za materiał do związku, ok?
Nie umoralniał jej, wręcz przeciwnie, niech sobie robi co chce, przecież on się z nią droczył i nie miał zamiaru jej matkować, ani się do tego nie nadawał, ani nie miał jakichkolwiek predyspozycji do tego, by uczyć innych odpowiedzialności, czy... w zasadzie czegokolwiek związanego z kulturą, odpowiednim zachowaniem, czy czymkolwiek pochodnym od tego.
— To czym jeżdżę? — Powtórzył po niej, aż odkładając widelec bo zachłysnął się powietrzem. Oddychaj, Jeff, ona po prostu się nie zna. To nie grzech.
— Z jednej strony nie dałbym Ci samochodu z warsztatu, bo bym się bał, że rozpierdolisz i będę musiał bulić hajs za to, z drugiej bym raczej nawet tego nie mógł wziąć i Ci dać do jeżdżenia. A z drugiej jeżeli boję się o cudzy, to danie Ci mojego Mustanga brzmi jak straszny żart. — Westchnął ciężko i kiedy ona go tak szantażowała, to on pałaszował swojego omleta, wiele sobie z tych jej czarnych scenariuszy nie robić. Pożyczenie auta to dla niego była bardzo poważna sprawa, więc takie tanie zagrywki by na niego nie działały, ale...
— Zostawię Ci kluczyki, ale ma wrócić cały i zdrowy, ok? Jak nie, to jedziemy razem na warsztat i mi go wypolerujesz na błysk, kapiszi? — Zapytał, prostując się na tej kanapie i obdarzając ją poważnym spojrzeniem. Nie, żeby się jej tam zdrowiem nie przejmował, bo oczywiście było dla niego ważne, by jej nic się nie stało. No ale jeżeli samochód wróci cały i nieuszkodzony, to i ona raczej będzie w dobrym stanie. Raczej. — No i oczywiście posprzątasz te majty najpierw. — Dodał, bo to też był jego warunek!

Presley Prescott
sumienny żółwik
mkj
instruktorka surfingu — surf shop
26 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
zamiast wciągać kreski, wolę głaskać pieski;
instruktorka surfingu, która w głowie ma wieczny melanż.
Głównie chodziło o to, czego Jeffrey by nie zrobił, Pres ubezpieczała go. Była jego plecami i stawał za nim murem, kiedy nastała taka potrzeba. W końcu była jego starszą siostrą, nie? Różnica wieku była żadna, przykład dawała mu znikomy, ale starała się służyć jakąś tam dobrą radą, o których nie miała najmniejszego pojęcia. Kurwa, taka siostra to prawdziwy skarb. W dupie była, gówno widziała, a jednak miała świadomość, że braci się nie traci. Poza tym od małego cierpiała na dziwny syndrom środkowego dziecka - rodzice nie ufali jej do końca (i słusznie, Presley nie ufała samej sobie) jak najstarszemu synowi i nie otaczali taką opieką, jak najmłodszego, bo z góry zakładali, że była bardziej zaradna. W pewnym momencie ten syndrom sprawił, że stała się trochę niewidzialna, a i tak przynosiła Prescottom największy wstyd i hańbę. Dobra, nie było aż tak źle, ale co złego, to zawsze Preska.
- Nie wiem czym jeździsz - powiedziała zgodnie z prawdą. To tak, jakby kazał jej wymieniać rasy koni, a na koniach też się nie znała. - Samochodem, okej? Zlituj się, Jeff, błagam - teatralna wywrotka oczami jako standardowa zagrywka, żeby w końcu dał jej spokój.
Chwila, moment... Czy on właśnie się zgodził? Nie, niemożliwe. Cholera, a jednak! Aż podskoczyła w ekscytacji na kanapie, ujęła jego twarz w swojego dłonie i sprzedała mu soczystego buziaka w policzek. MUUUUA! Najlepszy brat ever! Jeden z dwóch, żeby nie było, ale ewidentnie należał mu się teraz order z ziemniaka i dyplom z drukarki.
- Wiesz, że cię kocham, prawda? - zapytała, ale szybko uświadomiła sobie, że brzmiało to totalnie żałośnie, dlatego skrzywiła się i ostentacyjnie wytarła usta wierzchem dłoni. - Możesz napawać się tymi słowami, ale nie przyzwyczajaj się, bo nie powtórzę tego kolejny raz. I posprzątam, obiecałam przecież. Ale zanim wyjdę do pracy to... - schyliła się, odłożyła talerz po omlecie i wyciągnęła spod stolika dwa pady. - Łap - cisnęła jednym w Jeffa i rozjebała się wygodnie na kanapie. - Najpierw opierdolę cię w Fifę, dopiero później będę zdobywać fale - rzuciła braciakowi wyzywające spojrzenie i zafikała brewkami. To co, podejmie rękawice czy podda się walkowerem?

Jeffrey Prescott
towarzyska meduza
.
ODPOWIEDZ