doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#1

- Czy ja tu wszystko muszę robić sama!? – To było pytanie retoryczne. Wiedziała, że tak. Musiała dopilnować wszystkiego, bo inaczej ci pracujący tu nieudacznicy puściliby tą firmę z dymem, a wiele poświeciła, by znaleźć się w tym miejscu, w którym była. Chyba powinna kogoś zwolnić, bo najwyraźniej ludzie poczuli się zbyt pewnie. Całkiem prawdopodobne, że to zrobi, była impulsywna, wystarczyła jedna źle zrobiona rzeczy, by ktoś wyleciał z hukiem. Zoya nie dawała nikomu drugiej szansy, bo sama żadnej w życiu nie dostała. Wszystko miało być idealne, musiało być. Nie było tu miejsca na pomyłki, czy to w dziale finansów, czy w HR, czy nawet w jebanej kafeterii. – Daj mi te dokumenty – Warknęła do swojej młodej asystentki, a gdy dostała odpowiednią teczkę to na szybko przejrzała czy wszystko się zgadza. Uff mieli dzisiaj szczęście. – Fantastycznie, możecie iść pograć w piłkarzyki – dzieci trzeba było nagradzać.
Szła korytarzem trzymając dokumenty pod pachą. Odgłos jej szpilek odbijał się echem gdy dumnie i z zadziwiającą pewnością kroczyła przed siebie. Weszła do windy, wcisnęła odpowiedni guzik i gdy tylko ruszyła to z głośników zaczęła wydobywać się jakaś przyjebana melodyjka, której Zoya nienawidziła. – Kurwa – jęknęła pod nosem, bo naprawdę nie mogła tego słuchać. Całe szczęście przejazd nie trwał długo i po chwili uwolniła się od tych nieznośnych dźwięków. Kilka kolejnych kroków i już stała przed drzwiami, do których zapukała i weszła dopiero gdy do środka wpuścił ją znajomy głos. – Dzień dobry – powiedziała na wstępie widząc, że Logan nie jest sam. – David – skinęła głową witając się z mężczyzną, który pracował tu jako kierownik mechaników, bo skoro byli firmą transportową to ktoś się musiał ich autami zajmować. – Możesz nas zostawić? – Zwróciła się grzecznie do mężczyzny – Proszę – dodała bardziej akcentując swoje słowa i dopiero wtedy David ruszył się z miejsca i wyszedł, a wzrok Zoyi zatrzymał się na sylwetce jej szefa. – Przyniosłam Ci dokumenty do podpisania, zrób to proszę teraz, bo czas nagli – powiedziała podchodząc bliżej i wręczyła mu teczkę do rąk cały czas przyglądając się jego twarzy. – Wyglądasz na zmęczonego, mechanicy nie dają spokoju? – Zapytała unosząc brew, była ciekawa czego David chciał.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
#1

Logan już jakiś czas temu, przy pomocy jednego z głównych mechaników zauważył, że dziwnym trafem ich sprzęt transportowy zaczynał się szybciej psuć, a transport między wodny często był anulowany. Wiedział, że to nie przypadek. Wiedział, że konkurencja nie śpi. Tym bardziej, że najczęściej “ofiarami” były sprzęty znajdujące się w południowej części miasta. Spotykał się raz na jakiś czas z mechanikiem, który zdawał mu raporty z tego jakie koszta ich czekały w związku z naprawami, czy muszą wstrzymywać niektóre transporty i czy w uszkodzeniach występuje jakiś wzór, który pomógłby w zlokalizowaniu sprawcy. Logan wiedział, że w tym przypadku nie będzie mógł liczyć na pomoc policji. Zaczęliby za bardzo węszyć, a on nie potrzebował kolejnego zmartwienia na głowie.
- Wejść. - Rzucił w stronę drzwi na tyle głośno, żeby osoba po drugiej stronie usłyszała komendę. Rzucił szybkie spojrzenie w stronę Zoyi, zaraz jednak wrócił do zanotowania dwóch rzeczy. Będzie musiał przesłuchać ochronę, załatwić więcej ludzi do tego sektora i prawdopodobnie będzie musiał zainwestować pieniądze w większą flotę. Uśmiechnął się nieznacznie widząc jak posłusznie prośbę kobiety wykonał David. Kiedyś reagowali tylko i wyłącznie na jego komendy, na jego skinienia głowy. Widział jak Zoya zyskiwała sobie szacunek ekipy, jego zresztą też, widział też jak wspinała się i była coraz wyżej w hierarchii. - Dziękuję, Davidzie. - Pożegnał mężczyznę i poczekał aż wyjdzie zanim zwrócił się bezpośrednio do Zoyi. - Mam czas na przeczytanie tego czy mi wyjaśnisz? - Nie, żeby jej nie ufał. Po prostu chciał się z nią podroczyć. Złożył dokumenty, które wcześniej dostarczył mu David i odłożył je na kupkę wstydu, którą miał się zająć jeszcze dzisiaj. - Coś w tym rodzaju. - Odparł i wziął od niej teczkę, którą od razu otworzył. Patrzył na dokumenty, ale ich nie czytał. - David w zeszłym tygodniu zgłosił, że nasze ciężarówki ulegają dziwnym zniszczeniom, które uniemożliwiają transport. Dzieje się to dosyć regularnie i tylko w południowych dokach. - Ufał jej, nie miał przed nią tajemnic, przynajmniej zbyt wielkich i po prostu liczył na to, że spojrzy na sytuację świeżym okiem.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Bycie psychologiem wiele jej pomagało w relacjach z innymi ludźmi. Wiedziała jak ich podejść, co im powiedzieć, żeby się ucieszyli i grzecznie pracowali. Nie miała też problemu z tym, żeby w razie potrzeby się na kogoś wydrzeć. Różni ludzie, potrzebowali różnych motywacji. Niestety jej studia nie pomogły jej w tym, by potrafiła sama nad sobą zapanować, a charakter miała wybuchowy i co gorsza była tego w pełni świadoma. Może to i lepiej, że koniec końców związała się bardziej z HR, a później z rachunkami, bo kto by chciał przychodzić do wybuchowej terapeutki. Mało kto. Może David wiedział co nieco na temat jej temperamentu i dlatego nie chciał się z nią wykłócać, chociaż Zoya była praktycznie pewna, że chyba jeszcze nie była dla niego niemiła.
- Podsumowanie miesiąca, spis przychodów, podatki, koszty, faktury, nudne sprawy – stosy cyferek, tabelek, w których musiała zamknąć zarówno te legalne jak i mniej legalne przychody firmy. Starała się jak mogła, by w papierach wszystko było jak najbardziej legalne, tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś się chciał dopierdolić i zarządzić jakieś kontrole. – Hmm, dziwne – Przyznała kiwając głową. – Podejrzewasz kogoś konkretnego? - Zapytała i zrobiła kilka kroków w stronę stolika, gdzie było coś do picia, bo w takich biurach zawsze coś takiego jest. – Myślisz, że to konkurencja? – Dopytała nalewając sobie wody. – To by było zbyt proste, logiczne, że podejrzewalibyśmy konkurencję – tak, sama sobie odpowiedziała, bo była taka mądra. – Kto najwięcej zarabia na naszych awariach? Nie nasza konkurencja, nie nasi mechanicy, ale od kogoś kupujemy części do sprzętu, wydajemy kasę, oni zarabiają, wydajemy więcej, oni zarabiają więcej – powiedziała i napiła się tego co tam sobie nalała, a później odwróciła się w jego stronę. – No, albo to ktoś, kto chce żebyśmy się spóźniali z dostawami, bo wtedy może się kłócić i nie płacić – nikt nie chciał w końcu dostawać transportów z opóźnieniem. – A akurat znam kogoś kto nie chce płacić – przyznała podchodząc do Logana i wskazując mu na jedno z nazwisk, które pojawiło się w przyniesionych przez nią dokumentach. – Russo, próbował się wykręcić z opłaty za ostatnie dwa przejazdy – pokazała mu dokładnie o co chodziło, a później usiadła sobie na jego prezesowym krześle. – Ale co ja tam wiem, nie znam się na tym kompletnie, może to rzeczywiście konkurencja – no przecież nie była żadnym śledczym ani nic, nawet nie była mechanikiem, nie znała się na ciężarówkach. Wiedziała tylko to co ma robić w swojej pracy. Ciekawa jednak była co on o tym myśli więc czekała na jakiś komentarz pijąc sobie wodę.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Pokiwał głową. Mógł się spodziewać, że akurat od Zoyi dostanie tego typu papiery do podpisania. - Na teraz? - Musiał się upewnić. Nie da się ukryć, że miał trochę inne sprawy na głowie na chwilę obecną. Zamiast jednak kwestionować potrzeby Zoyi ponownie otworzył teczkę i zabrał się za podpisywanie dokumentów. Wiedział, że gdyby nie zrobił tego teraz to równie dobrze mógłby się nastawić na jakieś kąśliwe uwagi z jej strony.
- Jeszcze nie. - Przyznał niechętnie. Nie lubił wyciągać pochopnych wniosków, wolał zdecydowanie sprawę zbadać dokładnie, wszystko przemyśleć i sprawdzić. Wiedział, że w takim biznesie jaki prowadził bardzo ciężko o lojalnych sojuszników. Nie chciałby w tym momencie oskarżyć byle kogo tylko po to, żeby zakończyć swoje problemy. A nie oszukujmy się, oskarżenie byle kogo niczego by nie rozwiązało, a raczej stworzyło nowe problemy. - To naturalnie była moja pierwsza myśl i tego się trzymałem. - Dla niego naturalne było to, że czymś takim zająłby się ktoś komu szkodzą jego interesy. Mógł więc wyliczać w nieskończoność. Przerwał podpisywanie jej dokumentów i wyprostował się, żeby uważniej słuchać tego co miała do powiedzenia. Właśnie tego potrzebował. Świeżego spojrzenia na tą sprawę. Czegoś na co on by nie wpadł. - To ma sens. - Znowu nachylił się do papierów, które mu przeniosła i zaczął je przerzucać, aż w końcu trafił na faktury. Najwięcej rzeczywiście było z warsztatu, z którego kupowali części. Wyjął wszystkie te faktury i podsunął jej je pod nos. - Czy ostatnimi czasy pojawiło się więcej faktur z tych miejsc? - Zapytał. Jak ktoś miał wiedzieć coś takiego to tylko ona.
- Pierdolony Russo. - Warknął i uderzył pięścią w stół. - Wiedziałem, że będą z nim problemy. Jeszcze jak robił u twojego wuja był pierdolonym sprzedawczykiem. - Zaczął się gładzić po zaroście myśląc o tym co powinien zrobić z Billym. Miał do niego sentyment, ale ten sentyment zaczął szkodzić interesom Logana. Nie mógł sobie na to pozwolić. - Masz na to więcej dowodów? - Wyrwał się z zamyślenia i spojrzał na nią. Przyglądał jej się dłuższą chwilę i z każdą sekundą jego twarz łagodniała coraz bardziej. - Wiesz, że cię uwielbiam, nie? - Uśmiechnął się.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Na wczoraj – odpowiedziała, bo nie miała czasu żeby później się tym zajmować. Nie chciała spędzać w pracy całego wieczora, a wiedziała, że i tak będzie musiała zostać po godzinach. Nie żeby jej to jakoś wybitnie przeszkadzało, bo nie raz i nie dwa się to zdarzało. Na dzisiaj jednak miała inne plany. Umiejętność wstrzymania się przed za szybkim osądem była dość dobrą cechą charakteru, której niestety brakowało Zoyi. Ona była szybka, łatwo zapalała i później było jej trochę głupio jak musiała kogoś przepraszam, chociaż nie ma się co oszukiwać, nie robiła tego za często. Miała jednak inna cechę charakteru, lubiła dostrzegać inne sposoby rozwiązania spraw, a nie iść po najniższej linii oporu. – Może masz rację – westchnęła, bo nie znała się na tym, mogła tylko podzielić się swoją opinią, która była jaka była. – Niewiele więcej – przyznała – ale zobacz na kwoty, myślałam, że podnieśli ceny tak po prostu, albo to wpływ inflacji, teraz mam co do tego pewne wątpliwości – gdyby wiedziała wcześniej o tych problemach ze sprzętem to może szybciej połączyłaby fakty ze sobą. Lepiej jednak teraz niż za późno. – To może być przypadek Billy jest jaki jest, ale to jeden z naszych większych klientów. Jeżeli mamy go o cokolwiek oskarżać będzie trzeba więcej dowodów niz moje przypuszczenia. – Powiedziała, a gdy zadał jej kolejne pytanie to tylko pokręciła przecząco głową. – Oprócz jego pierdolenia to nie koniecznie – wolałaby mieć, ale niestety, nie będzie go okłamywać. Nie taka byla jej rola. Uśmiechnęła się słysząc jego słowa, a później wstała z fotela odkładając szklankę na biurko i podeszła do niego. – Mogę sprawdzić czy mamy inne ceny części niz konkurencja – to nie był problem wciąż miała kontakty w firmie wujka. No i w najgorszym wypadku mogła poprosić o pomoc Sam, a ona potrafiła wyciągnąć informacje z każdego. – Ty się zajmij Billym, wykluczyły te dwie opcje i na spokojnie będziemy mogli wrócić do oskarżania konkurencji – powiedziała kładąc swoje dłonie na jego klatce piersiowej i lekko się uśmiechnęła. – Dokumenty – przypomniała, bo wszystkich jej jeszcze nie podpisał, a to było dla niej istotne. – Chyba będę musiała się ubiegać o podwyżkę – rzuciła jeszcze uśmiechając się szerzej.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Mruknął sobie coś pod nosem. Absolutnie nie kwestionował jej kompetencji i nie miał pretensji o to, że przychodzi do niego z czymś co powinien zrobić już dawno. Przecież opóźnienie nie wynikało z jego winy, prawda? Odpowiem sobie sama: prawda. Jasne, wolałby, żeby nie przeszkadzano mu kiedy omawia tak istotne kwestie z Davidem, ale jednocześnie Zoya była jego soft spot. Nie mógł jej odmówić, nie miał serca jej pogonić. Wręcz pragnął, żeby przebywała w tym samym pomieszczeniu co on. Pragnął ją nawet bardziej wiedząc, że nie powinien.
Spojrzał na kwoty, o których wspomniała. Tego Logan nie był w stanie wyłapać. Nie zajmował się finansami, nie interesował się tym za bardzo. Od tego miał Zoyę. - Mogłabyś przejrzeć poprzednie faktury i zobaczyć kiedy to się zaczęło? - Spojrzał na nia. Najchętniej to by poprosił, żeby została dłużej w pracy, wtedy i on by miał wymówkę, żeby zostać dłużej. Nie mógł jej jednak o to prosić. Przynajmniej nie tak bezpośrednio. - Najszybciej jak się da, ale w granicach rozsądku. - Zasugerował mając nadzieję, że nie wymaga od niej zbyt wiele, albo czegoś niemożliwego. - Będę musiał wysłać kogoś na przeszpiegi i sprawdzić czy podnieśli stawki standardowe u siebie w warsztacie czy tylko mnie robią w chuja. - To powiedział bardziej do siebie, nadal gapił się na kwoty na fakturach, które w sumie niewiele mu mówiły. On tylko składał podpisy. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że może powinien być zły na nią, za to, że nie wyłapała tych podwyżek cen wcześniej.
- To nie będzie problem. - Nawet się nie zawahał. - Jeszcze dzisiaj mogę zorganizować grupę ludzi, którzy przeprowadzą odpowiednie śledztwo. I albo znajdziemy dowody na to, że Billy leci z nami w chuja, albo znajdziemy dowody na jego niewinność. - Podniósł telefon i zaczął przeglądać kontakty zastanawiając się kogo wziąć do tej grupy zorganizowanej. - Matthias i Jesper będą idealni. Szkoda, że Frank jest na wakacjach z rodziną. - Westchnął zirytowany. Najlepsi pracownicy zawsze są na urlopie wtedy kiedy są najbardziej potrzebni w pracy. Nie miał jednak serca ściągać Franka specjalnie do pracy. Wiedział, że Matthias i Jesper sobie poradzą. - Zajmij się tym proszę. - Nie miał zamiaru odmówić pomocy, którą oferowała. Odwzajemnił uśmiech kiedy do niego podeszła. Położył dłoń na jednej z jej dłoni. - Będziesz je miała na wczoraj. - Odpowiedział żartobliwym tonem. - Jestem pewien, że jak się ładnie uśmiechniesz do szefa to dostaniesz podwyżkę. - Nie miałby z tym najmniejszego problemu. Odwalała naprawdę dobry kawał roboty. Gdyby nie ona to już dawno by się pogubił.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Na dzisiaj? – Zapytała unosząc brew. Czy chciała zostać dłużej i przeglądać papiery? Nie. No, ale chyba nie miała innej możliwości, wiedziała że trzeba tą sprawę rozwiązać i najlepiej tak szybko jak to będzie możliwe. – Dobrze, przejrzę je i dam Ci znać – czego się nie robi dla dobra firmy, Henderson wolała myśleć, że poświęca się dla pracy, a nie dla Logana, bo jako niezależnej kobiecie to byłoby jej mega głupio, gdyby było inaczej. Wolała to załatwić i mieć z głowy, a dodatkowo lubiła się czuć potrzebna i móc sie wykazać. – Tak, ale najlepiej nikogo kto mógłby być z firma w jakkolwiek sposób powiązany – bo przecież miasto duże nie było, ludzie się tu trochę znali, bardziej lub mniej ale jednak. Całe szczęście było tu dużo turystów, których można było zawsze poprosić o mała przysługę w zamian za hmmm darmową lekcje nurkowania. Zoya mogła to załatwić skoro razem z bratem była właścicielką całej sieci tego typu placówek.
- To dobrze, ale niech będą dyskretni – w razie co lepiej nie denerwować strategicznego partnera. – Matthias zawsze mnie zadziwia, jaki cudem ktoś tak długi może stać – rzuciła rozbawiona, bo jednak Matthias był dużym człowiekiem i też obiektywnie rzecz ujmując przystojnym mężczyzną. – Jasne, popytam starych znajomych – niektórzy pewnie nie będą chcieli tak szybko mówić, ale Zoya wiedziała jak ich przekonać... zazwyczaj wystarczyły pieniądze. Ludzie jej wujka nie byli wybitnie lojalni, albo po prostu lubili Zoye, nic dziwnego kto by jej nie lubił. – Dobrze, chociaż wiedzę, że sobie niezła kupkę gnoju zrobiłeś – przyznała zerkając na jego biurko, gdzie trochę dokumentów miał. – Yhymm czyli teraz szef rozdaje podwyżki na ładne oczy – rzuciła śmiejąc się cicho i wspięła się na palce chcąc go pocałować, ale jednak się rozmyśliła i tylko przygryzła dolna wargę. Dotarła do niej pewna myśl, która chciała się z nim podzielić, bo trochę się obawiała odpowiedzi. – Myślisz, że mój wujek może być w to zamieszany? – Zapytała patrząc na niego z dołu, musiała mocno zadzierać głowę do góry , bo jednak była dużo od niego niższa. Miała nadzieję, że jej rodzina nie sabotażuje firmy Logana bo byłby przypał ma maksa.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Zamyślił się na chwilę. - Niekoniecznie. - Nie chciałby jej zmuszać do tego, żeby siedziała na nadgodzinach. No chyba, że siedziałaby z nim, w jego biurze. On pracowałby nad swoimi papierami, ona nad swoimi. Czasami by się oderwali od roboty, żeby zamienić ze sobą kilka słów. Zamówiliby coś do jedzenia, ostatecznie przestaliby pracować i po prostu siedzieliby sobie razem ciesząc się swoim towarzystwem. Wiedział jednak, że Zoya mu odmówi. Niczego więc nie proponował. - Dziękuję. - Powiedział łagodnie doceniając jej poświęcenie.
Pokiwał głową zgadzając się z nią kompletnie. - Zatrudniłem ostatnio kilka nowych osób. Myślę, że mógłbym ich przetestować wysyłając ich w teren. To dosyć błaha misja. Nie potrzeba do niej specjalnych umiejętności. - Podrapał się po skroni. Dzięki temu nowi ludzie mogliby pokazać swoją wartość i udowodnić Loganowi lojalność. Na razie nigdy nie mógł narzekać na swoich ludzi. Wbrew pozorom byli lojalni. Zapewne dlatego, że ostatecznie Logan był fair wobec nich. Wiedział, że w dzisiejszych czasach ciężko o lojalnych ludzi. Dlatego doceniał tych, których miał.
- Oczywiście, że będą dyskretni. To moi najlepsi ludzie. - Poczuł się nawet lekko urażony, że nie wierzyła w Matthiasa i Jespera. Pracowali dla niego bardzo długo i nawet był moment, w którym Logan myślał o tym, żeby z któregoś z nich zrobić swoją prawą rękę. Zapewne to by się nawet wydarzyło gdyby nie to, że w życiu Logana po raz kolejny zawitała Zoya. Teraz o niej myślał jak o swojej prawej ręce chociaż jeszcze nie wykonał żadnego oficjalnego kroku w związku z tym. Chyba trochę stresował tym, że mógłby dzielić z kimś swoją firmę. CIężko było ot tak komuś zaufać. Zwłaszcza w kwestii, która dla niego była najważniejsza. - Tylko... bądź ostrożna. Nie chcemy się na razie z tym wychylać. - Nie chciał siać paniki wśród konkurencji i wśród swojego zespołu. Nikt nie chciał być podejrzany o bycie oszustem. Logan nie mógł sobie pozwolić na to, żeby wybuchły jakieś zamieszki. - Zbliża się koniec miesiąca. - Wyjaśnił. Raczej nie dopuszczał do tego, żeby jego kupka wstydu urosła do tego poziomu. Po prostu bardziej się skupił na tych zniszczonych pojazdach no i wyszło jak wyszło. Ale trudno, zrobi po prostu nadgodziny. Czasami nawet on musiał zostawać w pracy dłużej. - Nie każdemu. - No bo przecież tak nie było. Nie każdy mógł sobie przyjść i prosić o podwyżkę. Chociaż Logan też nie był jakimś beznadziejnym szefem. Dobrze płacił swoim ludziom. A to, że jej dałby podwyżkę rzeczywiście za ładne oczy to już inna sprawa. Zbliżył się trochę do niej, bo jednak też chciał ją pocałować. Kiedy jednak się wycofała to uśmiechnął się lekko. - Nie sądzę. Nigdy nie mieszał się w takie rzeczy. A przynajmniej nie ze mną. Nie wiem czemu miałby zrobić to teraz. - Nie przepadał za jej wujkiem, ale dotychczas panowała między nimi cicha umowa świadcząca o tym, że ze sobą nie zadzierali. - Chociaż może powinienem go sprawdzić? - Zapytał i ułożył dłonie na jej policzkach i przyglądał się jej twarzy.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Im szybciej tym lepiej, będzie z głowy i sytuacja się trochę rozjaśni – no i wtedy oboje będą mieć mniej stresu i mniej nerwów, a to też było istotne. W końcu stres nie służył dobrze nikomu, a oni przy takiej pracy i tak mieli go już wystarczająco dużo. Pewnie gdyby jej zaproponował wspólną pracę to nad tym, by się zastanowiła, ale koniec końców dobrze wiedziała, że nie byliby wystarczająco produktywni, a co za tym idzie, robota i tak byłaby nie zrobiona. Wolałaby poszukać sobie motywacji proponując spotkanie, gdy z tym wszystkim się już uporają. – Myślę, że to dobry pomysł, niech się wykażą. Co to za nowe osoby? – Zapytała, bo skoro to ona tu trzymała rękę na finansach i wypłatach to powinna wiedzieć. No chyba, że nie były to osoby, które rzeczywiście miały być tak normalnie zatrudnione, a raczej ludzie od tak zwanej brudnej roboty. Kiwnęła głową, bo skoro on ufał tym dwóm mężczyznom to i ona to mogła zrobić. – Czyli to nie ich pierwsze rodeo, bardzo dobrze – rzuciła jeszcze pod nosem trochę już sobie żartując żeby załagodzić nieco sytuację. Miała nadzieję, że nie rządzi się tu za bardzo, bo w końcu nie była to jej firma, nawet jeżeli inwestowała w nią wiele swojego czasu, umiejętności i też trochę narażała swoją niewinność tuszując często różne nie do końca legalne rzeczy. – A kiedyś nie byłam? – Zapytała unosząc brew, bo teraz to już się zaczęła zastanawiać, czy kiedyś zrobiła coś nie tak. Miała nadzieję, że nie, bo zawsze się starała i próbowała trzymać swoje nerwy na wodzy nawet w momencie, w którym ktoś próbował ją mocno irytować… nie zawsze się co prawda to udawało. W pracy jednak starała się być najbardziej profesjonalna jak to jest możliwe, oczywiście pomijając jej romans z szefem. – Oh koniec miesiąca to zawsze same fajne rzeczy - rzuciła ironicznie, bo sama miała do zrobienia w ciul rzeczy, a teraz jeszcze doszło jej sprawdzenie faktur. No, ale jak miała niby odmówić? Nie mogła. – No nie każdy ma ładne oczy – uśmiechnęła się, bo wiadomo, że ona miała najładniejsze, tego była w pełni świadoma. Trzeba przyznać, że ciężko było się jej powstrzymać przed całowaniem się z nim, dobrze, że jednak miała w sobie jakieś pokłady asertywności. – Hmm to w sumie dobrze – nie chciałaby brać udziału w tym sporze, bo musiałaby się znów tłumaczyć bratu dlaczego nie stanęła po stronie wujka. Już i tak na rodzinnych obiadach bywało dziwnie, bo jednak zdradziła rodzinną firmę i zaczęła pracować dla Logana zabierając ze sobą kilku dość istotnych klientów. Z drugiej strony wujek nie mógł podskakiwać, bo tylko Zoya wiedziała o jego licznych romansach i nieślubnym dziecku, które porzucił. Uśmiechnęła się, gdy poczuła jego dłonie na swojej twarzy, z automatu też sama swoje ręce położyła na jego talii, bo akurat tam pewnie dosięgała ze swoim małym wzrostem. – Wolałabym nie, ale jeżeli będzie trzeba to trudno – odpowiedziała patrząc mu w oczy, wiedziała, że Logan nie może sobie pozwolić na żadne sentymenty i nie wymagała tego od niego. – Podpisz dokumenty – przypomniała mu uśmiechając się, bo chociaż bolało to jednak trzeba było pracować. – Chcesz dzisiaj do mnie przyjechać po pracy na drinka… albo dwa? – Zapytała, bo skoro oboje będą się najwyraźniej bardzo przepracowywać to powinni mieć możliwość drobnego relaksu po pracy.

Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
Zacisnął szczękę. - Może i tak, ale w takim przypadku jednak wolę do wszystkiego podejść na spokojnie. Korzystając z czasu, który jednak mamy. - Nie chciał niczego zrobić pospiesznie tylko dlatego, żeby szybko mieć tą sprawę z głowy. Nie lubił nikogo oskarżać o coś do czego nie miał stuprocentowej pewności. Cały czas, na cotygodniowych spotkaniach z ekipą powtarzał im jak bardzo ważne jest dla niego to, że są lojalni i to, że on jest lojalny w stosunku do nich. Nic innego się tak naprawdę nie liczyło dopóki on mógł ufać im, a oni jemu. Dbał o nich i o ich rodziny.
- Nie powiem ci, bo nie zdążyłem się jeszcze nauczyć ich imion i biografii. Pracują tu coś ponad dwa tygodnie. - Ich teczki leżały w jego kupce wstydu. Jasne, poznał ich i z nimi rozmawiał, ale jednak nie był jakoś specjalnie odpowiedzialny o to, żeby bezpośrednio z tymi ludźmi spędzać czas. Miał od tego ludzi. Pewnie Zoya mogłaby być kimś takim skoro miała doświadczenie w HR. - Oczywiście, że nie. Nie wysłałbym świeżaków do tak ważnej misji. A przynajmniej nie bez towarzystwa kogoś z doświadczeniem. - Oczywiście, że nowi musieli się uczyć i Logan był na to nastawiony. Niestety nie mógł sobie pozwolić na to, żeby nowi uczyli się bez doświadczenia i obstawy starszych kolegów. Wiadomo, że jakieś symulacje wcale się nie sprawdzą. Do nauki czegoś takiego trzeba po prostu przy tym być. Akurat tego nauczył się od jej wujka. - Nie. Ale nie zaszkodzi przypomnieć o ostrożności. - Uśmiechnął się delikatnie. Nie mógł na nią narzekać. Spisywała się, dotrzymywała terminów, była przyjemna dla oka. No i lubił ją. Jako współpracownika, ale też prywatnie. Była inteligentna, dogadywali się, mieli podobne zdanie na różne tematy. A nawet jak się odnośnie czegoś nie zgadzali to Zoya nie miała problemu z powiedzeniem tego na głos. Podobało mu się to jak bezpośrednia była. Każdy innych robiłby wszystko, żeby mu się przypodobać, a ona po prostu robiła swoje i była sobą i zyskiwała tym samym najwięcej sympatii z jego strony.
Zaśmiał się. - Koniec miesiąca to najgorszy okres. - On tam nie lubił papierkowej roboty. Powinien sobie zatrudnić kogoś na jego stanowisku, ale ze zdecydowanie mniejszą wypłatą i mniejszą mocą decyzyjną. Po prostu kogoś kto będzie się zajmował podpisywaniem tych wszystkich bzdur.- Prawda. - Zgodził się patrząc w jej oczy i myśląc o tym, że jej były zdecydowanie piękne.
Tematu wujka nie kontynuował. Nie lubił o nim mówić. Wystarczała mu świadomość tego, że jest z nim na neutralnym gruncie. Nie wchodzili sobie w drogę i Logan liczył na to, że nigdy sobie w drogę nie wejdę. I tak już czerpał sporą satysfakcję w związku z tym, że Zoya wybrała jego, a nie swoją rodzinę z krwi i kości. W sumie dziwne, że nigdy nie przeszło mu przez myśl, że ona może być po prostu szpiegiem swojego wujka. Co za ślepe zaufanie. - Okej. - Sprawdzenie jej wujka w takim razie będzie ostatecznością. - Jasne. - Przewrócił oczami, ale posłusznie wrócił do swojego biurka, usiadł sobie i zajął się podpisywaniem dokumentów. Zerkał na nie przelotnie. Oderwał się na chwilę od papierów i odłożył pióro. - Chętnie. Mogę nawet wpaść na trzy. - Uśmiechnął się. - Ale nie bezpośrednio po pracy. Muszę coś załatwić, więc dołączę do ciebie później? Nie powinno mi to zająć zbyt długo. - Pewnie obiecał już swojej dziewczynie, że dzisiaj się z nią zobaczy i powinien dotrzymać słowa. Chociaż wolałby od razu jechać do Zoyi.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Dobrze – kiwnęła głową i wzięła głęboki oddech nie chcąc się sprzeczać. Ona oczywiście wolałaby jak najszybciej to ogarnąć żeby nie mieć większych strat, to jednak nie były jej pieniądze, tylko jego więc ostateczną decyzję i tak Logan musiał podjąć, a skoro taka ona była to Zoya się dostosuje i nie będzie się spieszyć z fakturami. – Dobrze, jak skończysz z nimi to daj mi ich papiery żebym mogła ich dodać do rozliczeń wypłat – o takich rzeczach powinna wiedzieć, tak samo jak o jakiś rekrutacjach skoro zajmowała się HR, więcej się jednak w tej sprawie nie odzywała. Musiała tylko dostać to czego potrzebowała żeby dokumenty się zgadzały w razie gdyby wystąpiła tu jakaś kontrola. Kiwnęła głową na jego kolejne słowa, bo na tych ich akcjach się nie znała, więc nie wtrącała swojego nosa w te sprawy, przynajmniej jeszcze nie, jak się kiedyś dowie co dokładnie się robi na takich przeszpiegach to będzie się mogła wypowiadać. Może powinna spróbować? - Nie musisz mi o takich rzeczach przypominać, wiem co robię – odpowiedziała może trochę oschle, ale to też nie było jej pierwsze rodeo. Da sobie radę. Jak zawsze, nie było innego wyjścia. Wiedziała, że sobie poradzi, bo bardzo jej zależało na tym, by każdą część swojej pracy wykonywać najlepiej jak potrafiła i oczywiście tłumaczyła to swoim zaangażowaniem w rozwój firmy, a nie słabością do Logana. – Przynajmniej nie można się wtedy nudzić – koniec miesiąca zawsze równał się z dużą ilością roboty, niestety, tak to już bywało w życiu. Pewnie, by się jej bardzo miło zrobiło gdyby jej wprost powiedział, że ma ładne oczy, a nie tak jakoś pokrętnie.
Ucieszyła się, jak zgodził się do niej przyjść. – Mogą być trzy, chyba jakoś to przeżyje – uśmiechnęła się i podeszła do biurka, żeby sobie na nim usiąść, bo głupio tak rozmawiać siedząc daleko od siebie, a ona zdecydowanie wolała być bliżej Logana nić dalej. – Jasne, będę czekać, może nam zamówię coś do jedzenia? Masz na coś ochotę? – Zapytała przyglądając mu się z uśmiechem. – Mam dziwną ochotę na watę cukrową, ale tego chyba nie dowożą – westchnęła, bo jakoś tak od kilku dni za nią ten przysmak chodził. Może będzie musiała się przejść na plażę żeby sobie kupić.


Logan Blackwell
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
It isn’t the whole process of falling in love that scares me. No, it’s the worry that I’ve fallen for the wrong person again that does.
- Możesz je wziąć – Wskazał na teczki, ale w sumie ogarnął, że ten jego stosik jest całkiem spory, więc musiałaby się przerzucać przez wszystko. Sięgnął więc po ten stos i zaczął go przeglądać i wyciągać odpowiednie teczki. – Nie jest to dla mnie priorytet na chwilę obecną, żeby ich analizować. Aczkolwiek jak będziesz mogła to odeślij mi proszę kopię. Jak już mi się poluźni to tak czy siak będę musiał to zrobić. – Pewnie Logan był też człowiekiem, który co jakiś czas lubił się indywidualnie z każdym pracownikiem spotkać, żeby omówić jak ta osoba się czuje w firmie czy coś. Takim był dobrym i troskliwym szefem. No i musiał wybadać czy ludzie są zadowoleni, czy może pracują u niego jakieś dzbany, albo ludzie, którzy kompletnie się nie nadają. Teraz jednak miał sprawy, które były ważniejsze niż to. Hajsy powoli przestawały się zgadzać, a to absolutnie mu się nie podobało.
- Uuuu… co to za ton głosu? – Zauważył jak się zrobiła oschła, ale uznał, że nie pozwoli, żeby jej ton głosu zepsuł im obecną atmosferkę. Uśmiechnął się więc do niej, a jak już była bliżej to nawet ją lekko szturchnął. – Wiem, że wiesz co robisz, ale i tak będę ci przypominać, żebyś była ostrożna. Dbam o ciebie. – Miał nadzieję, że to ją troszkę udobrucha. I żeby nie było. Absolutnie nie kłamał. Naprawdę o nią dbał i się troszczył. I to nie tak jak o swoich pozostałych pracowników. Trochę bardziej i mocniej. Wiedział, że wchodziła też na cienki lód badając tą sprawę, nie chciał żeby coś się jej stało w razie gdyby ktokolwiek odkrył, że Zoya zaczęła drążyć temat. Chociaż wiedział, że ma przyjaciółkę, która była bardziej niebezpieczna niż cała konkurencja Logana razem wzięta. – Chcesz mi powiedzieć, że przez resztę miesiąca się nudzisz? Bo jak chcesz to mogę ci znaleźć jakieś dodatkowe zadania. – Zamachał brwiami. Pewnie żaden szef nie chciał słyszeć o tym, że jego pracownicy się nudzą. Oczywiście to co powiedziała Zoya traktował jako żart i miał nadzieję, że to rzeczywiście był żart.
- Możesz zamówić. Jestem pewien, że zgłodnieję. – Położył dłoń na jej kolanie. Skoro była już tak blisko to głupotą byłoby tego wszystkiego nie wykorzystać. – Jest mi wszystko jedno. – Nie był wybredny Typowy, prosty w obsłudze mężczyzna. Spojrzał na nią unosząc brwi. – Watę cukrową? – Zapytał rozbawiony. Nie wyglądała na kogoś kto przepadałby za watą cukrową, albo w ogóle cukrem. – Jest w mieście wesołe miasteczko. – Przypomniało mu się. Raczej nie wchodziło w grę to, żeby pojawili się tam publicznie razem, wśród ludzi, ale Logan mógłby wykorzystać znajomości i pieniądze. – Jak bardzo masz ochotę na tą watę cukrową? – Zapytał i nawet odłożył pióro, bo już w jego głowie zaczął się układać pewien plan. A wiadomo, niczego tak nie pragnął jak tego, żeby zadowolić panną Henderson.

Zoya Henderson
sumienny żółwik
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ