about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Baby if you fucking want it
You never fucking own it
hangar w Carins, kilka dni temu
You never fucking own it
Oh I'm not playing any games
♪ hangar w Carins, kilka dni temu
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Minnie Goldberg
about
Tyleż naiwna, ile kłamliwa, tyleż urocza, ile wulgarna, równie skora do mrocznych dąsów, jak do różanej radości.
13.
Były miejsca, których unikała i była pewna, że nigdy ich nie odwiedzi. Ale były też takie, które chciała odwiedzić tak po prostu z ciekawości, aby przekonać się, czy plotki są prawdziwe, a najlepiej sprawdzić na samej sobie. Dlatego też wraz z koleżanką postanowiły spędzić wieczór w jednym z hangarów w Carins, gdzie krążyły informacje, że rozgrywają się nielegalne walki. Ciekawość była zbyt duża, aby tak po prostu zrezygnować z takiej okazji! Nieważne, że widok krwi bardzo często przyprawiał ją o mdłości i musiała odwracać swój wzrok.
Wiedziała, że nie jest to miejsca, w których powinna pojawiać się drobna blondynka, ale gdy zauważyła, że jednym z zawodników jest mężczyzna, który odwiedzał jej ojca, decyzja była już przesądzona. Nie była przyzwyczajona, kiedy ktoś ją ignorował, bądź nie reagował na jej flirt, wręcz jej się to nie podobało. A teraz, dzięki przypadkowemu spotkaniu, znała tajemnicę Lorenzo, którą mogłaby kiedyś wykorzystać w najmniej oczekiwanym momencie. Z koleżanką rozdzieliły się dość szybko, zapewne gubiąc się w tłumie osób, ale ani trochę to nie przeszkadzało niewysokiej blondynce. Kręciła się po hangarze, trzymając w dłoni butelkę z piwem, w którą wsuniętą miała słomkę i co jakiś czas popijała alkohol małymi łykami. Zignorowała, nawet kiedy usłyszała jak ktoś ją woła, odgarniając długie blond włosy na plecy i kierowała się w nieznaną sobie stronę. Czuła na sobie wzrok innych osób, słyszała zaczepki, kierowane pod jej adresem, ale umiejętnie ignorowała, najczęściej odchodząc w drugą stronę, aby jeszcze bardziej nie kusić losu.
W jednym momencie zmarszczyła swój nosek, czując męską, silną dłoń na swoim przedramieniu i zmuszona była się odwrócić.
- Oh, to Ty! Nie spodziewałam się spotkać Cię w takim miejscu. Nawet nie wiedziałam, że tutaj jesteś - pierwsze kłamstwo, które wypowiedziała tak swobodnie, przecież widziała go kilka minut temu Uniosła przy tym swój wzrok, skupiając go na mężczyźnie i lekko się wzdrygnęła, widząc kilka ran na jego twarzy. Słysząc kolejne pytanie, odgarnęła kosmyk włosów za ucho i pomimo dość dziwnej sytuacji, jej kąciki ust uniosły się ku górze w uroczym uśmiechu, może nawet zbyt uroczym. - Hm... Jak na razie piję piwo i rozmawiam z Tobą, a poza tym, przyszłam zobaczyć to miejsce, czy jest tak interesujące, jak mówią - podniosła nawet dłoń z butelką, aby mu pokazać.
- Ty tutaj? Jesteś strasznie poobijany, to dlatego, tak często potrzebujesz leków od mojego taty... Ale tak, gratuluję wygranej walki - w ogóle, nie przejmowała się tym, że Lorenzo nie był w humorze, a wręcz można było stwierdzić, że był zły, gdy zobaczył nastolatkę w takim miejscu. - Spokojnie, tata nie wie, gdzie jestem, nic mu nie powiem, może to być nasza taka mała tajemnica. Poza tym jestem już dorosła i mogę chodzić, gdzie chcę - tym samym, narażać też swoje życie na niebezpieczeństwo, bo bywam zbyt naiwna. Tego na całe szczęście, nie wypowiedziała na głos, a jedynie przesunęła słomkę do ust, upijając kolejny raz piwo. Uważała, że i tak, to miejsce nie jest dla niej zbyt przyjemne. - Hej, nie denerwuj się, zaraz masz kolejną walkę, a dużo lepiej Ci bez tej zaschniętej krwi na twarzy - nieważne, jak bardzo chciałaby to ignorować, widziała to po jego minie. - A jak wygrasz, możesz mi postawić kolejne piwo - zapewne irytujący uśmiech, nie schodził z jej ust, kiedy w końcu przestała mówić, całkiem ignorując osoby, które mogły ich obserwować.
Lorenzo Thompson
Były miejsca, których unikała i była pewna, że nigdy ich nie odwiedzi. Ale były też takie, które chciała odwiedzić tak po prostu z ciekawości, aby przekonać się, czy plotki są prawdziwe, a najlepiej sprawdzić na samej sobie. Dlatego też wraz z koleżanką postanowiły spędzić wieczór w jednym z hangarów w Carins, gdzie krążyły informacje, że rozgrywają się nielegalne walki. Ciekawość była zbyt duża, aby tak po prostu zrezygnować z takiej okazji! Nieważne, że widok krwi bardzo często przyprawiał ją o mdłości i musiała odwracać swój wzrok.
Wiedziała, że nie jest to miejsca, w których powinna pojawiać się drobna blondynka, ale gdy zauważyła, że jednym z zawodników jest mężczyzna, który odwiedzał jej ojca, decyzja była już przesądzona. Nie była przyzwyczajona, kiedy ktoś ją ignorował, bądź nie reagował na jej flirt, wręcz jej się to nie podobało. A teraz, dzięki przypadkowemu spotkaniu, znała tajemnicę Lorenzo, którą mogłaby kiedyś wykorzystać w najmniej oczekiwanym momencie. Z koleżanką rozdzieliły się dość szybko, zapewne gubiąc się w tłumie osób, ale ani trochę to nie przeszkadzało niewysokiej blondynce. Kręciła się po hangarze, trzymając w dłoni butelkę z piwem, w którą wsuniętą miała słomkę i co jakiś czas popijała alkohol małymi łykami. Zignorowała, nawet kiedy usłyszała jak ktoś ją woła, odgarniając długie blond włosy na plecy i kierowała się w nieznaną sobie stronę. Czuła na sobie wzrok innych osób, słyszała zaczepki, kierowane pod jej adresem, ale umiejętnie ignorowała, najczęściej odchodząc w drugą stronę, aby jeszcze bardziej nie kusić losu.
W jednym momencie zmarszczyła swój nosek, czując męską, silną dłoń na swoim przedramieniu i zmuszona była się odwrócić.
- Oh, to Ty! Nie spodziewałam się spotkać Cię w takim miejscu. Nawet nie wiedziałam, że tutaj jesteś - pierwsze kłamstwo, które wypowiedziała tak swobodnie, przecież widziała go kilka minut temu Uniosła przy tym swój wzrok, skupiając go na mężczyźnie i lekko się wzdrygnęła, widząc kilka ran na jego twarzy. Słysząc kolejne pytanie, odgarnęła kosmyk włosów za ucho i pomimo dość dziwnej sytuacji, jej kąciki ust uniosły się ku górze w uroczym uśmiechu, może nawet zbyt uroczym. - Hm... Jak na razie piję piwo i rozmawiam z Tobą, a poza tym, przyszłam zobaczyć to miejsce, czy jest tak interesujące, jak mówią - podniosła nawet dłoń z butelką, aby mu pokazać.
- Ty tutaj? Jesteś strasznie poobijany, to dlatego, tak często potrzebujesz leków od mojego taty... Ale tak, gratuluję wygranej walki - w ogóle, nie przejmowała się tym, że Lorenzo nie był w humorze, a wręcz można było stwierdzić, że był zły, gdy zobaczył nastolatkę w takim miejscu. - Spokojnie, tata nie wie, gdzie jestem, nic mu nie powiem, może to być nasza taka mała tajemnica. Poza tym jestem już dorosła i mogę chodzić, gdzie chcę - tym samym, narażać też swoje życie na niebezpieczeństwo, bo bywam zbyt naiwna. Tego na całe szczęście, nie wypowiedziała na głos, a jedynie przesunęła słomkę do ust, upijając kolejny raz piwo. Uważała, że i tak, to miejsce nie jest dla niej zbyt przyjemne. - Hej, nie denerwuj się, zaraz masz kolejną walkę, a dużo lepiej Ci bez tej zaschniętej krwi na twarzy - nieważne, jak bardzo chciałaby to ignorować, widziała to po jego minie. - A jak wygrasz, możesz mi postawić kolejne piwo - zapewne irytujący uśmiech, nie schodził z jej ust, kiedy w końcu przestała mówić, całkiem ignorując osoby, które mogły ich obserwować.
Lorenzo Thompson
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Minnie Goldberg
about
Tyleż naiwna, ile kłamliwa, tyleż urocza, ile wulgarna, równie skora do mrocznych dąsów, jak do różanej radości.
Nie powinien, zastanawiać się jak tutaj weszła, im mniej wiedział, było bezpieczniej. A Minnie, chociaż była bardzo młoda, była kobietą, wiedziała jak wykorzystać swoje atuty, aby zostać wpuszczona, nawet poza kolejką. Wejść pilnowali mężczyźni, do których niekiedy wystarczyło się ładnie uśmiechnąć, pokazać kawałek ciała, aby nie było można oderwać wzroku i nie musiała się martwić i czekać na swoją kolej.
Wzruszyła delikatnie ramionami na jego pierwsze słowa, kompletnie się nimi nie przejmując, a już po chwili delikatnie pokręciła przecząco głową, odgarniając przy okazji kosmyk włosów za ucho, który wpadł jej wprost na twarz.
- Nie, nie jestem na tyle głupia, aby przychodzić w takie miejsca sama - a może jednak była? Przyszła z koleżanką, żadna z nich w najgorszym wypadku, nie potrafiłaby się obronić i musiałaby liczyć na pomoc innych osób. I jak widać, bardzo szybko się rozdzieliły i małe prawdopodobieństwo, że szybko na siebie wpadną. Minnie, przestała nawet myśleć co robi i gdzie jest, mając jedynie nadzieję, że nic jej nie jest. - Hm... - zamyśliła się na moment, nie spuszczając swoich niebieskich oczu z Lorenzo i ponownie napiła się piwa, zanim cokolwiek odpowiedziała. - Jestem chyba za krótko, aby wyrobić sobie odpowiednie zdanie, ale podoba mi się tutaj, chętnie zobaczę, co te miejsce ma do zaoferowania - wiedziała, że swoją odpowiedzią i pewną siebie postawą, może go jeszcze bardziej zirytować. I oczywiście, że robiła to z pełną premedytacją, chcąc mu pokazać, że nigdzie nie ma zamiaru stąd wychodzić. Nieważne, jak widok krwi ją przerażał i sprawiał, że musiała co chwilę odwracać swój wzrok, aby nie zrobiło jej się słabo.
Nie znali się prawie w ogóle, byli dla siebie wręcz obcymi osobami. Falcone niekiedy przychodził do jej ojca po leki, a Minnie kilka razy otworzyła mu drzwi i na tym ich znajomość się zatrzymała. Gdyby nie ciekawość blondynki i chęci prowokacji, nawet nie spotkaliby się tutaj dzisiaj. Przecież z daleka było widać, że takie miejsce do niej w ogóle nie pasuje. Grzeczna, niewinna dziewczynka, która tylko stwarzała takie pozory, ale on przecież jej nie znał. Zacisnęła swoje usta, jakby czekała na reakcję mężczyzny. Ciekawa była, czy zostawi ją, ryzykując, że może wpaść w złe towarzystwo, czy zaryzykuje swoją walkę, aby jej przypilnować. Jedna i druga opcja, była dość interesująca, musiała przyznać.
- Mhm - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, potwierdzając, że nie zmieniła miejsca zamieszkania, za wygodnie było jej mieszkać w rodzinnym domu. - Wiesz, że tym samym, mógłbyś narazić się mojemu tacie? Sam fakt, że nie zabrałeś jego córki z tak okropnego miejsca, gdy tylko mnie zobaczyłeś? Nie chcesz tego robić - kolejny raz, uroczo się do niego uśmiechnęła, opuszczając dłonie wzdłuż ciała, nadal jednak trzymając butelkę z piwem w jednej dłoni. Zagryzła wargę, jakby się nad czymś bardzo zastanawiała i zmarszczyła swój nosek na krótką chwilkę. - Przed chwilą, mówiłeś, że nie każesz mi wracać do domu. Nie zachowuj się jak jakiś emeryt, noc jest jeszcze młoda. Możesz postawić mi piwo i możemy tutaj jeszcze zostać. I nie, nie martw się, nie przyszłam tutaj z żadnym chłopakiem, więc mogę później wyjść z Tobą i razem wrócić do domu - ostatnie słowa, brzmiały dość dwuznacznie. I chociaż, przez chwilkę Minnie się zastanawiała, czy nie wskazać jakiegoś randomowego faceta, pokazując palcem, że to z nim właśnie przyszła, tak postanowiła tego nie robić. Może obawiała się reakcji Lorenzo, a może nie chciała, aż tak bardzo ryzykować, że komuś mogłaby stać się krzywda.
Nie uszło jej uwadze, jak jego spojrzenie się zmieniło, a nastolatka przez moment naprawdę szczerze się uśmiechnęła zadowolona. Pieprzyć nawet to, że będzie musiała umiejętnie odwracać wzrok, czy przymykać powieki.
- Okej! Miejsca VIP brzmią super, ale pod warunkiem, że również się ze mną napijesz? Nie chcę pić sama. Chyba nie odmówisz damie? - chwilami do damy, sporo jej brakowało, ale czy to było ważne. Kokietowała go swoim uśmiechem, odgarnięciem kosmyka włosów za ucho, czy zakręcenie kosmyka na palcu, przez ten cały czas nie spuszczała z niego swoich niebieskich oczu. - I naprawdę, chcesz dla mnie zrezygnować z walki? Oh, nawet nie wiem, co na to odpowiedzieć, ale w takim razie prowadź na te miejsca - zagryzła delikatnie wargę, robiąc krok do przodu i zmniejszyła tym samy odstęp pomiędzy nimi.
Lorenzo Thompson
Wzruszyła delikatnie ramionami na jego pierwsze słowa, kompletnie się nimi nie przejmując, a już po chwili delikatnie pokręciła przecząco głową, odgarniając przy okazji kosmyk włosów za ucho, który wpadł jej wprost na twarz.
- Nie, nie jestem na tyle głupia, aby przychodzić w takie miejsca sama - a może jednak była? Przyszła z koleżanką, żadna z nich w najgorszym wypadku, nie potrafiłaby się obronić i musiałaby liczyć na pomoc innych osób. I jak widać, bardzo szybko się rozdzieliły i małe prawdopodobieństwo, że szybko na siebie wpadną. Minnie, przestała nawet myśleć co robi i gdzie jest, mając jedynie nadzieję, że nic jej nie jest. - Hm... - zamyśliła się na moment, nie spuszczając swoich niebieskich oczu z Lorenzo i ponownie napiła się piwa, zanim cokolwiek odpowiedziała. - Jestem chyba za krótko, aby wyrobić sobie odpowiednie zdanie, ale podoba mi się tutaj, chętnie zobaczę, co te miejsce ma do zaoferowania - wiedziała, że swoją odpowiedzią i pewną siebie postawą, może go jeszcze bardziej zirytować. I oczywiście, że robiła to z pełną premedytacją, chcąc mu pokazać, że nigdzie nie ma zamiaru stąd wychodzić. Nieważne, jak widok krwi ją przerażał i sprawiał, że musiała co chwilę odwracać swój wzrok, aby nie zrobiło jej się słabo.
Nie znali się prawie w ogóle, byli dla siebie wręcz obcymi osobami. Falcone niekiedy przychodził do jej ojca po leki, a Minnie kilka razy otworzyła mu drzwi i na tym ich znajomość się zatrzymała. Gdyby nie ciekawość blondynki i chęci prowokacji, nawet nie spotkaliby się tutaj dzisiaj. Przecież z daleka było widać, że takie miejsce do niej w ogóle nie pasuje. Grzeczna, niewinna dziewczynka, która tylko stwarzała takie pozory, ale on przecież jej nie znał. Zacisnęła swoje usta, jakby czekała na reakcję mężczyzny. Ciekawa była, czy zostawi ją, ryzykując, że może wpaść w złe towarzystwo, czy zaryzykuje swoją walkę, aby jej przypilnować. Jedna i druga opcja, była dość interesująca, musiała przyznać.
- Mhm - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, potwierdzając, że nie zmieniła miejsca zamieszkania, za wygodnie było jej mieszkać w rodzinnym domu. - Wiesz, że tym samym, mógłbyś narazić się mojemu tacie? Sam fakt, że nie zabrałeś jego córki z tak okropnego miejsca, gdy tylko mnie zobaczyłeś? Nie chcesz tego robić - kolejny raz, uroczo się do niego uśmiechnęła, opuszczając dłonie wzdłuż ciała, nadal jednak trzymając butelkę z piwem w jednej dłoni. Zagryzła wargę, jakby się nad czymś bardzo zastanawiała i zmarszczyła swój nosek na krótką chwilkę. - Przed chwilą, mówiłeś, że nie każesz mi wracać do domu. Nie zachowuj się jak jakiś emeryt, noc jest jeszcze młoda. Możesz postawić mi piwo i możemy tutaj jeszcze zostać. I nie, nie martw się, nie przyszłam tutaj z żadnym chłopakiem, więc mogę później wyjść z Tobą i razem wrócić do domu - ostatnie słowa, brzmiały dość dwuznacznie. I chociaż, przez chwilkę Minnie się zastanawiała, czy nie wskazać jakiegoś randomowego faceta, pokazując palcem, że to z nim właśnie przyszła, tak postanowiła tego nie robić. Może obawiała się reakcji Lorenzo, a może nie chciała, aż tak bardzo ryzykować, że komuś mogłaby stać się krzywda.
Nie uszło jej uwadze, jak jego spojrzenie się zmieniło, a nastolatka przez moment naprawdę szczerze się uśmiechnęła zadowolona. Pieprzyć nawet to, że będzie musiała umiejętnie odwracać wzrok, czy przymykać powieki.
- Okej! Miejsca VIP brzmią super, ale pod warunkiem, że również się ze mną napijesz? Nie chcę pić sama. Chyba nie odmówisz damie? - chwilami do damy, sporo jej brakowało, ale czy to było ważne. Kokietowała go swoim uśmiechem, odgarnięciem kosmyka włosów za ucho, czy zakręcenie kosmyka na palcu, przez ten cały czas nie spuszczała z niego swoich niebieskich oczu. - I naprawdę, chcesz dla mnie zrezygnować z walki? Oh, nawet nie wiem, co na to odpowiedzieć, ale w takim razie prowadź na te miejsca - zagryzła delikatnie wargę, robiąc krok do przodu i zmniejszyła tym samy odstęp pomiędzy nimi.
Lorenzo Thompson
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Minnie Goldberg
about
Tyleż naiwna, ile kłamliwa, tyleż urocza, ile wulgarna, równie skora do mrocznych dąsów, jak do różanej radości.
Całkiem zignorowała fakt, że Lorenzo w jednym momencie zaczął traktować ją jak dziecko i może tym samym, chciał wyprowadzić ją z równowagi. Jedyne co zrobiła, to wywróciła teatralnie oczami, kiedy wspomniał o podstawówce i na moment zacisnęła swoje usta. Wytykanie jej młodszego wieku, troszkę zaczęło ją irytować, ale nie chciała dać po sobie tego poznać, w każdej chwili może zagubić mu się w tłumie osób. Poza tym cieszyła się z młodego wyglądu i tego, że mało kto dawał jej więcej lat niż ma, raczej go zaniżali.
- Chętnie bym Ci opowiedziała, ale nie wiem, czy nadążysz. Wiesz, smartfony, instagram, tiktok, zapewne zatrzymałeś się na czasie, kiedy facebook był na topie, teraz już nikt tego nie używa - odgryzła się z uroczym uśmiechem na ustach i tylko wzruszyła bezradnie ramionami. Troszkę jej to nie pasowało, próbował ją umoralniać, odesłać do domu, a sam spędzał czas w takim miejscu. Lekka hipokryzja, czy naprawdę się o nią martwił, bo wiedział, do czego były zdolne osoby, które tutaj bywały? Szkoda tylko, że nastolatka raczej się o tym tak szybko nie dowie, jeśli w ogóle.
Spojrzała w stronę baru, a następnie uniosła swoje spojrzenie na mężczyznę. Przez moment, jej usta ułożyły się w szczery uśmiech, aby zaraz spoważniała, a jej brwi podniosły się ku górze.
- Do księcia dużo Ci brakuje, a ja mówiłam o sobie, a nie o lekach, które załatwia Ci mój ojciec. Powinieneś zacząć mnie bardziej doceniać, lepiej byś na tym wyszedł - odezwała się, tym razem nie kryjąc swojego niezadowolenia i zniesmaczenia. Hej, to ona była kobietą, a on myślał tylko o przeciwbólowych. Powstrzymała się, przed powiedzeniem, że sama również ma do nich dostęp i wcale, nie było to takie trudne, gdy jest się ukochaną i jedyną córką swojego ojca, który zrobiłby dla niej wszystko. Lepiej, nie zdradzać wszystkich swoich tajemnic w tak krótkim czasie.
Rozejrzała się po hangarze, w którym aktualnie się znajdowali, a w czasie, kiedy Lorenzo brał dla nich alkohol, na moment skupiła swój wzrok na walce, która odbywała się w niedalekiej odległości od niej. Trwało to dość krótko, bo zaraz odstawiła pustą butelkę na blat za sobą i odebrała kolejną, wkładając w nią słomkę, bo inaczej przecież się nie napije. Posłała też uroczy uśmiech do barmana i podążyła za swoim dzisiejszym opiekunem, który prowadził ją w nieznanym kierunkiem.
Cicho się zaśmiała na jego słowa, a następnie weszła jako pierwsza po dość niebezpiecznych dla niej schodach, a już na pewno nie weszłaby na nie, gdyby wypiła o dwa piwa więcej, bądź zdecydowałaby się na mocniejszy alkohol. Szpilki, w takim miejscu, również nie były za najlepszym pomysłem, przez co tylko głośno westchnęła, robiąc to aż za bardzo teatralnie.
- Nie zabije Cię, a poza tym, chyba potrafisz kłamać? - spytała, zanim zajęła miejsce obok niego i napiła się łyka gorzkiego piwa. Skupiła na Lorenzo swoje niebieskie oczy. - Wymyślisz bajeczkę, że jakaś napalona fanka, zaciągnęła Cię do łazienki, a Ty nie mogłeś jej odmówić i całkiem straciłeś poczucie czasu. Kłamstwo idealne - uśmiechnęła się delikatnie i odgarnęła niesforny kosmyk włosów za ucho. Przez chwilę, nie wiedziała, czy udawać, że naprawdę patrzy, czy lepiej patrzeć na mężczyznę, który siedział obok niej. Chociaż dla niej, wybór był dość prosty, widok krwi nie był zachęcający. - Z koleżanką, poszłam po piwo, a ona gdzieś zniknęła - jak widać było po Minnie, nie przejęła się zbytnio tym, że się rozdzieliły i nawet nie wie, gdzie teraz jest. Oparła swoje dłonie na udach, pochylając się delikatnie do przodu.
- Miałeś rację, te miejsca są dużo lepsze, od tych na dole. Może zacznę częściej tutaj wpadać - jej usta ułożyły się w zadziorny uśmiech. W końcu jeszcze przed chwilą, namawiał ją do wyjścia, a blondynka stwierdziła, że ten widok ją ciekawi. Nie było wiadomo, czy powiedziała to poważnie, czy chciała go troszkę jeszcze zdenerwować. - Jest w tym coś... co sprawia, że chcę odwrócić wzrok, ale też jestem ciekawa - wyznała dość szczerze. Wiedziała jak wygląda, jak słodka, idealna dziewczynka, która nie pasuje do takiego miejsca, ale nawet i ona, miała swoje mroczne tajemnice. - Bijesz się dla zabawy, poczucia adrenaliny, czy to Twój sposób na życie? I może faktycznie, powinniśmy iść później do tej łazienki, aby zmyć z Ciebie zaschniętą krew - ponownie, przeniosła na niego swój wzrok i uważnie się patrzyła, starając się ignorować ślady pobicia, za to, uroczo się do niego uśmiechając.
Lorenzo Thompson
- Chętnie bym Ci opowiedziała, ale nie wiem, czy nadążysz. Wiesz, smartfony, instagram, tiktok, zapewne zatrzymałeś się na czasie, kiedy facebook był na topie, teraz już nikt tego nie używa - odgryzła się z uroczym uśmiechem na ustach i tylko wzruszyła bezradnie ramionami. Troszkę jej to nie pasowało, próbował ją umoralniać, odesłać do domu, a sam spędzał czas w takim miejscu. Lekka hipokryzja, czy naprawdę się o nią martwił, bo wiedział, do czego były zdolne osoby, które tutaj bywały? Szkoda tylko, że nastolatka raczej się o tym tak szybko nie dowie, jeśli w ogóle.
Spojrzała w stronę baru, a następnie uniosła swoje spojrzenie na mężczyznę. Przez moment, jej usta ułożyły się w szczery uśmiech, aby zaraz spoważniała, a jej brwi podniosły się ku górze.
- Do księcia dużo Ci brakuje, a ja mówiłam o sobie, a nie o lekach, które załatwia Ci mój ojciec. Powinieneś zacząć mnie bardziej doceniać, lepiej byś na tym wyszedł - odezwała się, tym razem nie kryjąc swojego niezadowolenia i zniesmaczenia. Hej, to ona była kobietą, a on myślał tylko o przeciwbólowych. Powstrzymała się, przed powiedzeniem, że sama również ma do nich dostęp i wcale, nie było to takie trudne, gdy jest się ukochaną i jedyną córką swojego ojca, który zrobiłby dla niej wszystko. Lepiej, nie zdradzać wszystkich swoich tajemnic w tak krótkim czasie.
Rozejrzała się po hangarze, w którym aktualnie się znajdowali, a w czasie, kiedy Lorenzo brał dla nich alkohol, na moment skupiła swój wzrok na walce, która odbywała się w niedalekiej odległości od niej. Trwało to dość krótko, bo zaraz odstawiła pustą butelkę na blat za sobą i odebrała kolejną, wkładając w nią słomkę, bo inaczej przecież się nie napije. Posłała też uroczy uśmiech do barmana i podążyła za swoim dzisiejszym opiekunem, który prowadził ją w nieznanym kierunkiem.
Cicho się zaśmiała na jego słowa, a następnie weszła jako pierwsza po dość niebezpiecznych dla niej schodach, a już na pewno nie weszłaby na nie, gdyby wypiła o dwa piwa więcej, bądź zdecydowałaby się na mocniejszy alkohol. Szpilki, w takim miejscu, również nie były za najlepszym pomysłem, przez co tylko głośno westchnęła, robiąc to aż za bardzo teatralnie.
- Nie zabije Cię, a poza tym, chyba potrafisz kłamać? - spytała, zanim zajęła miejsce obok niego i napiła się łyka gorzkiego piwa. Skupiła na Lorenzo swoje niebieskie oczy. - Wymyślisz bajeczkę, że jakaś napalona fanka, zaciągnęła Cię do łazienki, a Ty nie mogłeś jej odmówić i całkiem straciłeś poczucie czasu. Kłamstwo idealne - uśmiechnęła się delikatnie i odgarnęła niesforny kosmyk włosów za ucho. Przez chwilę, nie wiedziała, czy udawać, że naprawdę patrzy, czy lepiej patrzeć na mężczyznę, który siedział obok niej. Chociaż dla niej, wybór był dość prosty, widok krwi nie był zachęcający. - Z koleżanką, poszłam po piwo, a ona gdzieś zniknęła - jak widać było po Minnie, nie przejęła się zbytnio tym, że się rozdzieliły i nawet nie wie, gdzie teraz jest. Oparła swoje dłonie na udach, pochylając się delikatnie do przodu.
- Miałeś rację, te miejsca są dużo lepsze, od tych na dole. Może zacznę częściej tutaj wpadać - jej usta ułożyły się w zadziorny uśmiech. W końcu jeszcze przed chwilą, namawiał ją do wyjścia, a blondynka stwierdziła, że ten widok ją ciekawi. Nie było wiadomo, czy powiedziała to poważnie, czy chciała go troszkę jeszcze zdenerwować. - Jest w tym coś... co sprawia, że chcę odwrócić wzrok, ale też jestem ciekawa - wyznała dość szczerze. Wiedziała jak wygląda, jak słodka, idealna dziewczynka, która nie pasuje do takiego miejsca, ale nawet i ona, miała swoje mroczne tajemnice. - Bijesz się dla zabawy, poczucia adrenaliny, czy to Twój sposób na życie? I może faktycznie, powinniśmy iść później do tej łazienki, aby zmyć z Ciebie zaschniętą krew - ponownie, przeniosła na niego swój wzrok i uważnie się patrzyła, starając się ignorować ślady pobicia, za to, uroczo się do niego uśmiechając.
Lorenzo Thompson
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Minnie Goldberg
about
Tyleż naiwna, ile kłamliwa, tyleż urocza, ile wulgarna, równie skora do mrocznych dąsów, jak do różanej radości.
Poczucie winy? Minnie bardzo rzadko je miewała, a już na pewno do osób, które znała tylko z widzenia, czy z jednej rozmowy, tak jak było z Lorenzo. Chociaż, jak widać było, potrafiła zostawić koleżankę i nie martwić się co się z nią dzieje, zachowując się jakby przyszła tutaj sama. Nie lubiła zaprzątać sobie głowy rzeczami, na które nie miała wpływu, uważając, że zachowanie innych, nie jest jej problemem. Dość egoistyczna postawa, ale jak na razie sprawdzała się u niej bardzo dobrze i nie miała zamiaru, nic w tym kierunku zmieniać.
Była dobra w wymyślaniu kłamstw, bo tym te słowa były o napalonej fance, prawda? Nie wzdychała na jego widok, ani też nie próbowała za wszelką cenę zaciągnąć do łazienki, a miejsce, w którym teraz się znajdowali, mogło być po części równie interesujące i co najważniejsze, sprzyjające rozmowom. Przyszła tutaj z zamiarem, aby go sprowokować, pokazać, że jej się nie odtrąca, nawet jeśli był to wtedy tylko niewinny flirt z jej strony.
- Czyli, była to częsta Twoja wymówka? - zainteresowała się bardziej, nie odwracając swojego wzroku, który miała skupiony na twarzy Lorenzo. Nawet gdyby skłamał, zapewne już zdążyłaby swoje dopowiedzieć, a skoro bywał w takich miejscach, musiał robić już i inne, nielegalne rzeczy. Ciekawe, jak wiele rzeczy jeszcze się dzisiaj o nim dowie i jak bardzo interesujących. Delikatnie się uśmiechnęła, bo przyznał się, że szedł skupiony tylko na niej, a to bez wątpienia mogła odebrać jako komplement. - Spokojnie, aby uwiarygodnić Twoje kłamstwo, możemy na chwilę tam również zniknąć, aby trener Cię zobaczył - zagryzła delikatnie dolną wargę i napiła się małego łyka piwa przez słomkę, zanim odpowiedziała na dalszą część pytania. - Osiemnaście - nie groził mu żaden prokurator, w Australii była legalna, chociaż nadal była uroczą i młodziutką nastolatką. Wręcz, cieszyła się z nastu lat i przechodził ją nieprzyjemny dreszcz, gdy dochodziła do niej myśl, że za niedługo stanie się kobietą, zwłaszcza wiekowo.
Ciężko miała wybrać miejsce, gdzie chciała skupić swój wzrok. Walki, nigdy jej nie interesowały, przez całe swoje życie nikogo nie uderzyła, nie oglądała nawet filmów akcji. A teraz, patrząc na to wszystko z góry, było coś, co ją ciekawiło i niekoniecznie chciała przegapić jakiś moment. Chociaż, gdy pojawiała się krew, prawie w momencie odwracała głowę, patrząc znów na Lorenzo, który na ten moment skupił jej całą uwagę. Przytaknęła delikatnie głową, na wspomnienie że się dogadają i już mogła sądzić, że po części zmienił swoje podejście do niej. Może wystarczyło, że uroczo się uśmiechnęła i zadziałało to, jak na większość mężczyzn? Wiedziała, jak inni na nią patrzą, jak niekiedy odwracają się na jej widok i zrobiliby wiele, aby spędzić czas w towarzystwie blondynki.
Teraz jednak, słuchała jego słów, siedząc prosto na krześle, a w dłoni trzymając butelkę z niedokończonym piwem. Ponownie przytaknęła delikatnie głową. Nie chciała mu przerywać ani tym bardziej wchodzić w jakieś szczegóły z życia Enzo, uważając, że gdyby chciał, zapewne sam by się tym podzielił. A skoro nie chciał, nie musiało być to na tyle ciekawe, aby wiedziała o tym Minnie. Widziała, jak odwrócił wzrok, gdy tak uważnie mu się przyglądała i pierwszy raz, chyba to wszystko zrozumiała. Walka dawała adrenalinę, poczucie władzy nad drugą osobą i nie było tam żadnych ograniczeń. A kto jak kto, ale ona nie lubiła, gdy ktoś jej czegoś zabraniał, bądź czegoś nie mogła. Zagryzła swoją wargę od środka, nadal milcząc, jakby nad czymś bardzo się zastanawiała.
- Lubisz być wolnym i nie mieć żadnych ograniczeń? - odezwała się w końcu po krótkiej chwili ciszy. Mogłoby łączyć ich sporo rzeczy? Ominęła nawet fakt, że było to nielegalne. - Bez przeszkód, możesz pobić drugiego faceta, nie mieć żadnych wyrzutów sumienia i jeszcze na tym zarobić - może i zrozumiała to na swój, troszkę opaczny sposób, ale dla niej było to najmniej ważne. Na początku jej wyraz twarzy nic nie wyrażał, teraz tylko delikatnie się uśmiechnęła.
- Mhm - mruknęła tylko pod noskiem, gdy ich spojrzenie się spotkało i na dłuższy moment zatonęła w oczach Lorenzo. Gdyby nie krzyki innych osób z łatwością, zapomniałaby o walce, która odbywała się kilka metrów pod nimi. Zgodnie z jego poleceniem, przeniosła swój wzrok i aż się wzdrygnęła, gdy pojawiło się jeszcze więcej krwi, a przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. - Lubię wolność, lubię też rzeczy, które z góry uważane są za nielegalne, czy nieodpowiednie dla mnie - nie wiedziała, czy mówi to sama do siebie, czy do mężczyzny siedzącego obok, skoro nadal patrzyła się na walkę, która odbywała się w klatce. Lubiła wolność, fakt, że nie odpowiada za swoje czyny, chociaż w jej wypadku wystarczyło się ładnie uśmiechnąć. Tak jak i wszystko, co było dla niej zakazane, a chciała tego spróbować. Miała jakieś dziwne przeczucie, że cała ta rozmowa zostanie pomiędzy nimi, a jej ojciec, nigdy się o tym nie dowie.
Mógł zauważyć, jak nastolatka kilkukrotnie się wzdrygnęła, na jej twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia, czy nawet zasłoniła na moment oczy dłońmi, gdy jeden z mężczyzn upadł na podłogę.
- Wow - wymsknęło jej się w jednym momencie, kiedy wszystko już się mogło skończyć, a oni nadal się nie poddawali. Coś, co na początku ją zniechęcało, teraz sprawiało, że w jej oczach pojawił się dziwny błysk. Może i nie będzie to ulubiony sposób spędzania wolnego czasu, ale warto było wiedzieć, że coś takiego istnieje. Odstawiła piwo obok, oparła łokcie na udach, podpierając brodę o dłonie i siedząc pochylona do przodu. Na moment, wszystko przestało istnieć, czerwone plamy na podłodze, ledwo stojący na nogach zawodnik. Jeśli będzie miała koszmary w nocy, to wina Lorenzo!
- Na tym to się kończy? Czy teraz on - bezwstydnie wskazała palcem na mężczyznę, który jako jedyny stał o własnych nogach, chociaż jego twarz była cała poobijana, a z nosa ciekła krew. - będzie się bił z kolejnym? - wystosowała się, zabierając piwo, którego się napiła i tym razem, już patrzyła swoimi niebieskimi oczami na mężczyznę.
Lorenzo Thompson
Była dobra w wymyślaniu kłamstw, bo tym te słowa były o napalonej fance, prawda? Nie wzdychała na jego widok, ani też nie próbowała za wszelką cenę zaciągnąć do łazienki, a miejsce, w którym teraz się znajdowali, mogło być po części równie interesujące i co najważniejsze, sprzyjające rozmowom. Przyszła tutaj z zamiarem, aby go sprowokować, pokazać, że jej się nie odtrąca, nawet jeśli był to wtedy tylko niewinny flirt z jej strony.
- Czyli, była to częsta Twoja wymówka? - zainteresowała się bardziej, nie odwracając swojego wzroku, który miała skupiony na twarzy Lorenzo. Nawet gdyby skłamał, zapewne już zdążyłaby swoje dopowiedzieć, a skoro bywał w takich miejscach, musiał robić już i inne, nielegalne rzeczy. Ciekawe, jak wiele rzeczy jeszcze się dzisiaj o nim dowie i jak bardzo interesujących. Delikatnie się uśmiechnęła, bo przyznał się, że szedł skupiony tylko na niej, a to bez wątpienia mogła odebrać jako komplement. - Spokojnie, aby uwiarygodnić Twoje kłamstwo, możemy na chwilę tam również zniknąć, aby trener Cię zobaczył - zagryzła delikatnie dolną wargę i napiła się małego łyka piwa przez słomkę, zanim odpowiedziała na dalszą część pytania. - Osiemnaście - nie groził mu żaden prokurator, w Australii była legalna, chociaż nadal była uroczą i młodziutką nastolatką. Wręcz, cieszyła się z nastu lat i przechodził ją nieprzyjemny dreszcz, gdy dochodziła do niej myśl, że za niedługo stanie się kobietą, zwłaszcza wiekowo.
Ciężko miała wybrać miejsce, gdzie chciała skupić swój wzrok. Walki, nigdy jej nie interesowały, przez całe swoje życie nikogo nie uderzyła, nie oglądała nawet filmów akcji. A teraz, patrząc na to wszystko z góry, było coś, co ją ciekawiło i niekoniecznie chciała przegapić jakiś moment. Chociaż, gdy pojawiała się krew, prawie w momencie odwracała głowę, patrząc znów na Lorenzo, który na ten moment skupił jej całą uwagę. Przytaknęła delikatnie głową, na wspomnienie że się dogadają i już mogła sądzić, że po części zmienił swoje podejście do niej. Może wystarczyło, że uroczo się uśmiechnęła i zadziałało to, jak na większość mężczyzn? Wiedziała, jak inni na nią patrzą, jak niekiedy odwracają się na jej widok i zrobiliby wiele, aby spędzić czas w towarzystwie blondynki.
Teraz jednak, słuchała jego słów, siedząc prosto na krześle, a w dłoni trzymając butelkę z niedokończonym piwem. Ponownie przytaknęła delikatnie głową. Nie chciała mu przerywać ani tym bardziej wchodzić w jakieś szczegóły z życia Enzo, uważając, że gdyby chciał, zapewne sam by się tym podzielił. A skoro nie chciał, nie musiało być to na tyle ciekawe, aby wiedziała o tym Minnie. Widziała, jak odwrócił wzrok, gdy tak uważnie mu się przyglądała i pierwszy raz, chyba to wszystko zrozumiała. Walka dawała adrenalinę, poczucie władzy nad drugą osobą i nie było tam żadnych ograniczeń. A kto jak kto, ale ona nie lubiła, gdy ktoś jej czegoś zabraniał, bądź czegoś nie mogła. Zagryzła swoją wargę od środka, nadal milcząc, jakby nad czymś bardzo się zastanawiała.
- Lubisz być wolnym i nie mieć żadnych ograniczeń? - odezwała się w końcu po krótkiej chwili ciszy. Mogłoby łączyć ich sporo rzeczy? Ominęła nawet fakt, że było to nielegalne. - Bez przeszkód, możesz pobić drugiego faceta, nie mieć żadnych wyrzutów sumienia i jeszcze na tym zarobić - może i zrozumiała to na swój, troszkę opaczny sposób, ale dla niej było to najmniej ważne. Na początku jej wyraz twarzy nic nie wyrażał, teraz tylko delikatnie się uśmiechnęła.
- Mhm - mruknęła tylko pod noskiem, gdy ich spojrzenie się spotkało i na dłuższy moment zatonęła w oczach Lorenzo. Gdyby nie krzyki innych osób z łatwością, zapomniałaby o walce, która odbywała się kilka metrów pod nimi. Zgodnie z jego poleceniem, przeniosła swój wzrok i aż się wzdrygnęła, gdy pojawiło się jeszcze więcej krwi, a przez jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. - Lubię wolność, lubię też rzeczy, które z góry uważane są za nielegalne, czy nieodpowiednie dla mnie - nie wiedziała, czy mówi to sama do siebie, czy do mężczyzny siedzącego obok, skoro nadal patrzyła się na walkę, która odbywała się w klatce. Lubiła wolność, fakt, że nie odpowiada za swoje czyny, chociaż w jej wypadku wystarczyło się ładnie uśmiechnąć. Tak jak i wszystko, co było dla niej zakazane, a chciała tego spróbować. Miała jakieś dziwne przeczucie, że cała ta rozmowa zostanie pomiędzy nimi, a jej ojciec, nigdy się o tym nie dowie.
Mógł zauważyć, jak nastolatka kilkukrotnie się wzdrygnęła, na jej twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia, czy nawet zasłoniła na moment oczy dłońmi, gdy jeden z mężczyzn upadł na podłogę.
- Wow - wymsknęło jej się w jednym momencie, kiedy wszystko już się mogło skończyć, a oni nadal się nie poddawali. Coś, co na początku ją zniechęcało, teraz sprawiało, że w jej oczach pojawił się dziwny błysk. Może i nie będzie to ulubiony sposób spędzania wolnego czasu, ale warto było wiedzieć, że coś takiego istnieje. Odstawiła piwo obok, oparła łokcie na udach, podpierając brodę o dłonie i siedząc pochylona do przodu. Na moment, wszystko przestało istnieć, czerwone plamy na podłodze, ledwo stojący na nogach zawodnik. Jeśli będzie miała koszmary w nocy, to wina Lorenzo!
- Na tym to się kończy? Czy teraz on - bezwstydnie wskazała palcem na mężczyznę, który jako jedyny stał o własnych nogach, chociaż jego twarz była cała poobijana, a z nosa ciekła krew. - będzie się bił z kolejnym? - wystosowała się, zabierając piwo, którego się napiła i tym razem, już patrzyła swoimi niebieskimi oczami na mężczyznę.
Lorenzo Thompson
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Minnie Goldberg
about
Tyleż naiwna, ile kłamliwa, tyleż urocza, ile wulgarna, równie skora do mrocznych dąsów, jak do różanej radości.
Była pełna sprzeczności i mało kto, poznał ją tak naprawdę, bo rzadko komu na to pozwalała, było to ryzykowne, że kogoś bardziej polubi, a na to nie chciała sobie pozwolić, gdyby bardziej się otworzyła. Z jednej strony, potrafiła być taką niewinną dziewczynką, w której głowie tylko różowy kolor, jednorożce i kolejne zakupy, kokietującą mężczyzn na wygląd typowej lolitki. Bywały też momenty, że była tą naburmuszoną, egoistyczną księżniczką, która umiała tupnąć nóżką i nie pozwalała, aby coś poszło nie tak, jak sobie zaplanowała. Zazwyczaj, zostawała przy tej pierwszej wersji, która stanowczo bardziej pasowała do jej wyglądu i charakteru, a co najważniejsze przychodziła jej to w sposób bardzo naturalny. Jednak, skoro pojawiła się w takim miejscu, nie uciekła przy pierwszej polanej się krwi, Lorenzo zapewne sam, mógł dostrzec, że jej niewinność jest tylko pozorna, a bardzo często jest tylko grą, aby więcej zyskać. Lubiła gry, nie tylko te słowne, w których nieraz prowokowała tę drugą osobę, a finał bywał bardzo różny, często też zaskakujący.
Na początku, przyszła tutaj z myślą, aby go właśnie sprowokować, spróbować okręcić wokół palca i wyjść z całkiem innym mężczyzną, sądziła, że będzie to takie proste, jak wydawało jej się to w myślach. I może nawet takie by było, gdyby nie siedziała z nim teraz na trybunach i dość otwarcie rozmawiała o całym otaczającym ich środowisku, o podejściu do życia. Akurat tego, kompletnie nie miała w planach, ale też najwidoczniej, nie miała nic przeciwko. Było wręcz pewne, że gdyby nie zignorował blondynki, przy ich pierwszym spotkaniu, mało prawdopodobne, że pojawiłaby się w takim miejscu. A ona, nie patrzyłaby chwilami z zainteresowaniem na walkę, która odbywała się w klatce.
Przeszło jej przez myśl, że skoro Lorenzo stracił walkę, równała się z tym utrata sporej wygranej, z którą mógłby wrócić do domu. W żadnym razie nie czuła wyrzutów sumienia, bo dzięki niej, nie dorobił się kolejnych siniaków, połamanych kości, czy krwawych ran, które jak już zdążyła zauważyć, pojawiają się bardzo często. Tutaj, nie było żadnych reguł i chyba to, tak bardzo podobało się Minnie, że każdy mógł robić, co chciał, a im bardziej nieczyste było zagranie, tym głośniejsze krzyki dało się usłyszeć z trybun.
- Mhm... - zamyśliła się na moment nad jego słowami. - Zarabiacie tylko wy, czy też osoby, które wpłaciły na walkę? - nie wiedziała, jak to wszystko funkcjonuje. Nigdy nie kupiła nawet zdrapki, aby cokolwiek wygrać, a obstawianie takich walk, wydawało jej się być, aż za bardzo nieprzewidywalne. Fakt, na pewno, była jeszcze większa adrenalina, niż patrzenie na to wszystko z góry, ale tego, Minnie już nie chciałaby wypróbować. Zwłaszcza że jej ojciec miał podgląd do jej wydatków z karty. Na pewno, nie przemyślała tego, że w grę wchodzi tylko gotówka, a nie przelewy.
Zacisnęła usta w tym samym czasie, odgarnęła też kosmyk włosów za ucho, gdy wszystkie głosy ucichły, zawodnicy wyszli z klatki, bądź zostali zniesieni, a blondynka ponownie swój wzrok skupiła na Lorenzo. Przez chwilę, zastanowiła się, jak najlepiej ubrać to wszystko w słowa.
- Nie lubię krwi, zawsze mnie przerażała - zaczęła troszkę od końca, co mogło wyjaśnić, dlaczego odwracała wzrok, bądź wzdrygnęła się na samym początku, gdy ujrzała czerwony ślad na twarzy mężczyzny. - Dlatego, ten fakt akurat mnie zniechęcał - to było jak z horrorami, których Minnie sama nigdy by nie obejrzała. Oglądała je niekiedy w towarzystwie i chociaż, bardzo ją przerażały, nie mogła się powstrzymać, aby nie patrzeć. - Ale jest w tym wszystkim jakaś adrenalina i... Nie wiem, ale wiesz? Naprawdę to mi się podoba. Patrzeć na całkiem obcych mężczyzn, wybrać sobie jednego, który w moim przekonaniu powinien wygrać i widzieć, jak po kilku minutach upada bezsilnie na podłogę. Poza tym im bardziej będziesz mówił, że coś jest dla mnie nieodpowiednie, to pokażę Ci, że tak nie jest - wzruszyła delikatnie ramionami, aby po chwili, uroczo się do niego uśmiechnąć w swój naturalny, wcale nie wyuczony sposób. Był też jeszcze jeden powód, w takich miejscach, nie było zbyt wiele kobiet, a jak były to nie wyglądały tak jak Minnie, więc dostała dzisiaj bardzo dużo uwagi, nawet więcej, niż mogłaby się tego spodziewać.
- Zabierzesz mnie na kolejną walkę? - nie spuszczała z niego spojrzeń swoich niebieskich oczu, wręcz przeciwnie, uważnie mu się przyglądała, czekając na jakąś reakcję, zmianę w mimice twarzy, czy na zmarszczkę na czole, gdy będzie się zastanawiał. - Nie odmówisz mi chyba? A ja się potrafię odwdzięczyć - przygryzła delikatnie wargę, bawiąc się kosmykiem blond włosów, który zakręcała na swój palec. Akurat odwdzięczenie się, mógł interpretować na różny sposób, może załatwi mu leki przeciwbólowe od tatusia, albo będzie miał okazję, aby spędzić z nią więcej czasu. Chociaż, Minnie uważała, że była dużo bardziej kusząca, niż jakieś pastylki.
Lorenzo Thompson
Na początku, przyszła tutaj z myślą, aby go właśnie sprowokować, spróbować okręcić wokół palca i wyjść z całkiem innym mężczyzną, sądziła, że będzie to takie proste, jak wydawało jej się to w myślach. I może nawet takie by było, gdyby nie siedziała z nim teraz na trybunach i dość otwarcie rozmawiała o całym otaczającym ich środowisku, o podejściu do życia. Akurat tego, kompletnie nie miała w planach, ale też najwidoczniej, nie miała nic przeciwko. Było wręcz pewne, że gdyby nie zignorował blondynki, przy ich pierwszym spotkaniu, mało prawdopodobne, że pojawiłaby się w takim miejscu. A ona, nie patrzyłaby chwilami z zainteresowaniem na walkę, która odbywała się w klatce.
Przeszło jej przez myśl, że skoro Lorenzo stracił walkę, równała się z tym utrata sporej wygranej, z którą mógłby wrócić do domu. W żadnym razie nie czuła wyrzutów sumienia, bo dzięki niej, nie dorobił się kolejnych siniaków, połamanych kości, czy krwawych ran, które jak już zdążyła zauważyć, pojawiają się bardzo często. Tutaj, nie było żadnych reguł i chyba to, tak bardzo podobało się Minnie, że każdy mógł robić, co chciał, a im bardziej nieczyste było zagranie, tym głośniejsze krzyki dało się usłyszeć z trybun.
- Mhm... - zamyśliła się na moment nad jego słowami. - Zarabiacie tylko wy, czy też osoby, które wpłaciły na walkę? - nie wiedziała, jak to wszystko funkcjonuje. Nigdy nie kupiła nawet zdrapki, aby cokolwiek wygrać, a obstawianie takich walk, wydawało jej się być, aż za bardzo nieprzewidywalne. Fakt, na pewno, była jeszcze większa adrenalina, niż patrzenie na to wszystko z góry, ale tego, Minnie już nie chciałaby wypróbować. Zwłaszcza że jej ojciec miał podgląd do jej wydatków z karty. Na pewno, nie przemyślała tego, że w grę wchodzi tylko gotówka, a nie przelewy.
Zacisnęła usta w tym samym czasie, odgarnęła też kosmyk włosów za ucho, gdy wszystkie głosy ucichły, zawodnicy wyszli z klatki, bądź zostali zniesieni, a blondynka ponownie swój wzrok skupiła na Lorenzo. Przez chwilę, zastanowiła się, jak najlepiej ubrać to wszystko w słowa.
- Nie lubię krwi, zawsze mnie przerażała - zaczęła troszkę od końca, co mogło wyjaśnić, dlaczego odwracała wzrok, bądź wzdrygnęła się na samym początku, gdy ujrzała czerwony ślad na twarzy mężczyzny. - Dlatego, ten fakt akurat mnie zniechęcał - to było jak z horrorami, których Minnie sama nigdy by nie obejrzała. Oglądała je niekiedy w towarzystwie i chociaż, bardzo ją przerażały, nie mogła się powstrzymać, aby nie patrzeć. - Ale jest w tym wszystkim jakaś adrenalina i... Nie wiem, ale wiesz? Naprawdę to mi się podoba. Patrzeć na całkiem obcych mężczyzn, wybrać sobie jednego, który w moim przekonaniu powinien wygrać i widzieć, jak po kilku minutach upada bezsilnie na podłogę. Poza tym im bardziej będziesz mówił, że coś jest dla mnie nieodpowiednie, to pokażę Ci, że tak nie jest - wzruszyła delikatnie ramionami, aby po chwili, uroczo się do niego uśmiechnąć w swój naturalny, wcale nie wyuczony sposób. Był też jeszcze jeden powód, w takich miejscach, nie było zbyt wiele kobiet, a jak były to nie wyglądały tak jak Minnie, więc dostała dzisiaj bardzo dużo uwagi, nawet więcej, niż mogłaby się tego spodziewać.
- Zabierzesz mnie na kolejną walkę? - nie spuszczała z niego spojrzeń swoich niebieskich oczu, wręcz przeciwnie, uważnie mu się przyglądała, czekając na jakąś reakcję, zmianę w mimice twarzy, czy na zmarszczkę na czole, gdy będzie się zastanawiał. - Nie odmówisz mi chyba? A ja się potrafię odwdzięczyć - przygryzła delikatnie wargę, bawiąc się kosmykiem blond włosów, który zakręcała na swój palec. Akurat odwdzięczenie się, mógł interpretować na różny sposób, może załatwi mu leki przeciwbólowe od tatusia, albo będzie miał okazję, aby spędzić z nią więcej czasu. Chociaż, Minnie uważała, że była dużo bardziej kusząca, niż jakieś pastylki.
Lorenzo Thompson
about
‘Cause what we need is what we once had
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
Time won’t stand still
Just say you will
Because I need you there
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
/zt x2
Minnie Goldberg