gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nigdy nie próbowała wykorzystywać tego, kim był Soriente, ale w tej chwili pierwszy raz pomyślała, że należy jej się coś więcej w związku z tym, z kim się spotykała.
- Jakie na widownię? Chyba jako dziewczyna producenta i prowadzącego, należy mi się jakieś lepsze miejsce, nie? - zauważyła, bo tyle razy jej powtarzał, że w jego wytwórni ma czuć się swobodnie, a teraz sugerował, że miałaby być tak traktowana, jak inni goście studia. Oczywiście też mogła sobie wyobrażać podobne spotkanie, ale pewnie gdyby rzeczywiście do niego doszło, strasznie by się speszyła.
- Głupi jakiś ten kolega - rzuciła z przekąsem, unosząc przy tym nieco podbródek, aby dodać sobie odrobiny wyniosłej nuty. Tylko, że na niewiele się to zdało, bo już po chwili poczuła, jak cała się rumieni przez niego. - Ej! - szturchnęła go nawet w ramię, więc ten jego pocałunek w nos niedługo trwał. - Nie żartuj sobie tak ze mnie - dodała, chociaż... skłamałaby mówiąc, że nie cieszy ją to, że działa w jakiś sposób na Remigiusa. W końcu kiedyś wcale ten tego nie okazywał, co budziło w Lisie ogrom frustracji. Aktualny układ, jaki panował między nimi o wiele bardziej jej się podobał.
- Obiecujesz? - nie chciała nikogo zawieść. Wiedziała, że i tak wiele osiągnęła, ale mimo to czuła, że mogłaby zrobić więcej, gdyby się bardziej przyłożyła. I naprawdę nie liczyła na żadne złoto. Realistycznie oceniając sytuację - nie miała na to żadnych szans. Mimo to ludzie i tak stale patrzyli na nią, jakby miała sięgać po to złoto, co budziło w niej wiele sprzecznych emocji.
- Z naszej dwójki tylko ty lubisz chodzić do kina. Ja tam mogę sobie obejrzeć sama, któregoś wieczora, jak będę u siebie - wzruszyła ramionami, bo no aż tak łatwo nie było jej podejść. Poza tym faktycznie chodzenie do kin nie było jej największą bajką, ale i tak odkąd była z Remigiusem kilka razy tam się znalazła, prawdopodobnie pobijając swój wcześniejszy, życiowy rekord. - Właśnie tak takie niezdrowe jedzenie przyciąga... żebyś potem nie płakał, bo ja ciebie ostrzegałam - rzekła tonem mentora, bo chociaż nie chciała, by jadł coś takiego, nie chciała mu też zabraniać. Był dorosłym człowiekiem, więc jeśli będzie miał ochotę, to i tak zje więcej frytek, nie ma co się oszukiwać. - Żyję z tym - zerknęła na ich połączone dłonie. - Ale chyba muszę przestać na przykład wylegiwać się w łóżku. Kiedyś budziłam się o szóstej bez budzika - przypomniała, bo na początku ich znajomości nie do pomyślenia dla niej było pozwolić sobie na relaks w pościeli po pobudce. - No i nie wiem, jak będę u ciebie zostawać, a ty będziesz czymś zajęty, to też skupię się na ćwiczeniach - już sobie to wszystko w głowie układała, wierząc, że ten plan uda jej się zrealizować zaraz po powrocie do kraju. Przy okazji oglądała jakąś zawodniczkę z Wielkiej Brytanii i skrzywiła się nieładnie. - Patrz teraz! - aż drgnęła, by skupił uwagę na występie, a kilka sekund po tym, jak Lisa nakazała mu czujność, znajdującej się tam gimnastyczce piłka spadła poza obszar. Naturalnie szybko podali jej nową, przygotowaną na rogach maty, ale i tak wiadomym było, ile taki błąd będzie ją kosztować. - Dało się to przewidzieć, zrobiła za duży zamach i jest nieco poza rytmem - wzruszyła ramionami, patrząc dalej na występ.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Uniósł brwi zaskoczony oburzeniem Lisbeth. Nigdy wcześniej nie wykazywała większego zainteresowania jego pracą, co poniekąd lekko go zawodziło, bo miał wrażenie jakby jego życie stanowiło odrębną część ich związku, gdy on Lisą interesował się całkiem mocno. Nauczył się jednak, że to nie ignorancja Westbrook, a jej trudności w odnalezieniu się w jego świecie, sprawiały, że raczej unikała wszystkiego co związane było z filmem.
- Na fotelu obok mnie? - Zapytał rozbawiony. - Przez twoje ożywienie zaczynam być coraz bardziej podejrzliwy... Do tego LA lecisz dla mnie, czy liczysz na spotkanie z nim podczas bankietu po gali? - Dodał kolejny żarcik, może lekko podszyty zazdrością, ale to chyba dobrze świadczyło o ich związku. Póki nie przybierała ona jakiś niezdrowych form, póty wszystko było dobrze. No może poza tym, że Soriente zanotował, by zapytać asystenta o obecność Goslinga podczas tej całej imprezy.
-Czy ja wiem... Wiele w życiu widział, więc czasem się go słucham - uśmiechnął się podle, bo on też lubił grać Lisie na nerwach. I oczywiście robił to często, ale nie często przyjmowało to lekkie i przyjemne formy. W ostatnim czasie zdecydowanie za dużo ciężkich i męczących tematów wypływało między nimi, a ten był milą odmianą. - Nie żartuję - oznajmił z mocą, a zaraz potem pochylił się by ponownie cmoknąć Lisę w nos. - Obiecuję - zapewnił, by wiedziała, że każde z jego słów było prawdą.
- Myślę, że powinnaś ze mną zamieszkać - rzucił niby w formie żartu i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego jak te słowa wybrzmiały. Oczywiście nie miałby nic przeciwko, gdyby Lisa się wprowadziła. Właściwie i tak spędzali każdą wolną chwilę razem a gdyby była obok może mógłby jej szybciej pomóc uporać się z problemami, ale z drugiej strony czy to nie za szybko, by podejmować takie decyzje? Może mogliby chociaż spróbować... - Wiesz.. Wtedy nie byłabyś sama wieczorami i nie miała okazji, by oglądać filmy z nim - wyjaśnił, wypowiadając ostatnie słowo z lekkim przekąsem. - Ale tak na serio to... To nie miałbym nic przeciwko jakbyś bywała u mnie częściej... W sensie może to nie taki zły pomysł? - Nie spodziewał się, że ich rozmowa jakim cudem dotrze do tego punktu, ale z drugiej strony czasem takie spontaniczne decyzje wychodziły mu na dobre o wiele bardziej niż te długo planowane.
- Lisbeth, wiem, że ci cholernie zależy na karierze i wspieram ciebie w tym całkowicie, ale nie chcę byś zataciła siebie w tym wszystkim, bo kiedyś to - tutaj zrobił zamaszysty gest dłonią wskazując na otoczenie. - Się kiedyś skończy, a ty nadal będziesz sobą... Musisz też na tym się skupiać -dodał zaraz, bo sam bywał pracoholikiem, ale starał się dbać także o to by dostarczać sobie przyjemności i wypoczywać.
- Dobra jesteś - oznajmił z dumą. - Pewnie myślałaś już tym, aby kiedyś trenować przyszłe reprezentantki, co? - Dodał przekonany, że Lisbeth poza dbaniem o swoją karierę teraz, także myślała o tym co przyniesie przyszłość, a przecież obydwoje wiedzieli, że przyjście na "emeryturę" w gimnastyce przychodzi o wiele wcześniej niż w innych sportach.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Spojrzała na niego z politowaniem, kiedy tak sobie z niej żartował. Oczywiście, że na fotelu obok niego by nie usiadła, ale gdzieś za kulisami? Stamtąd mogłaby i wszystko widzieć i może po wszystkim faktycznie z Soriente, jak i z jego gościem porozmawiać.
- Zgodziłam się tam lecieć, zanim rozmawialiśmy o nim - przypomniała mu z przekąsem, bo wiedziała, że sobie z niej żartuje, ale nadal była sobą - nieco markotną, mocno zblazowaną pannicą, która miała problem z wyrażaniem pozytywnych emocji.
- Chyba też muszę sobie poszukać takiego kolegi - burknęła pod nosem, w odpowiedzi na te jego dowcipkowanie. Wiedziała niby, że chciał ją rozdrażnić, ale cóż... nie potrafiła mu w tym przeszkodzić i faktycznie zwycięstwo było po jego stronie. - Zawstydzasz mnie - wytknęła mu jeszcze w momencie, gdy pocałował ją w nos, ale ostatecznie odetchnęła z ulgą, skoro obiecał, że niezależnie od wyniku, nie będzie zawiedziony. Skupiła się na występie i trochę też myślała o swoim własnym mającym miejsca na dniach, dlatego ta jego nagła propozycja, zadziałała na nią ze zdwojoną siłą. Nie miała pojęcia, czy sobie z niej żartował, czy nie, ale serce już zaczęło jej bić szybciej, z emocji, jak i przez stres.
- Mówisz serio? - kompletnie nie spodziewała się takiego tematu, a raczej nie teraz. Jego tłumaczenia też niekoniecznie do niej trafiały, bo nie na tym chciała się skupić, a na fakcie, czy propozycja była prawdziwa, czy znów tylko sobie z niej żartował. - Przecież nie lubisz takich zobowiązań - jak zwykle podchodziła do tego mocno zdrowo rozsądkowo, ale była bardzo skołowana. Kochała go, wiedziała, że bez niego nie wyobraża sobie życia i miała też świadomość tego, że zwyczajnie się od niego uzależniła, ale to wszystko dotyczyło jej. Jak na to patrzył Soriente? Miała świadomość, że i on ją darzył uczuciami, ale nie chciała, by dla niej robił coś wbrew sobie. - Mieszkałeś kiedyś z jakąś kobietą? - wymsknęło jej się, ale nie cofnęła tego pytania. Naprawdę była ciekawa jego odpowiedzi. Powiodła też spojrzeniem po otoczeniu, gdy rozpostarł swoje ramię i skrzywiła się nieładnie. Wiedziała, że większość zawodniczek kończy karierę w wieku około dwudziestu czterech lat, ale nie lubiła o tym myśleć. Na ten moment gimnastyka była całym jej życiem i wiedziała, że bez niej... jest po prostu nikim.
- Nie lubię mówić o końcu kariery sportowej - ścięła temat bez ostrzeżenia, zginając jedną nogę, tak by piętą zahaczyć o siedzenie na trybunie, a głowę oprzeć na kolanie w mocno zamkniętej postawie. Wzruszyła ramionami, w tych okolicznościach niekoniecznie ciesząc się z komplementu. - Pewnie tak będzie. Taka jest kolej rzeczy... będę mogła robić to, albo zostać pijakiem, statystyki pokazują, że to dwie najczęstsze opcje - kolejny raz wzruszyła ramionami, jakby chciała w ten sposób pokazać, jak błahy jest ten temat. Wcale nie był, ale cóż... nie lubiła o tym mówić, po prostu. Już teraz trenowała czasem najmłodsze zawodniczki, z jednej strony to lubiła, a z drugiej... może była w niej zawiść, bo one miały jeszcze przed sobą tyle czasu?

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Mruknął niby zgadzając się z tym co mówiła o ich wspólnym wylocie, ale przy tym dość teatralnie spoglądał w jej stronę.
- Masz takiego kolegę - rzucił, po czym nachylił się by dodać konspiracyjnym tonem. - Bo ja kłamałem, wiesz? Mówiłem o sobie - wyszeptał i wyszczerzył się zadowolony, pocierając przy tym kolano Lisbeth.
Z początku żartował, ale im dłużej rozprawiał na temat ich wspólnego mieszkania, tym bardziej przekonywał się do tego pomysłu. Owszem, Lisa miała rację, bał się zobowiązań, ale stwierdzenie to przestało być prawdą od czasu, gdy związał się z nią. Wiedział bowiem, że Westbrook w jego życiu nigdy nie mogłaby odegrać roli przygody.
- Nie lubiłem - poprawił więc Lisbeth, bo posiadała nieaktualne informacje na temat jego osoby. - Wszystko się zmieniło w ostatnim czasie - dodał uśmiechając się i spoglądając na nią znacząco. - Nie mówię, że masz zostawić wszystko za sobą i postawić życie na jedną kartę, ale... Mogłabyś podnająć komuś swoje mieszkanko, a zaoszczędzone pieniądze zainwestować w siebie - podszedł do sprawy racjonalnie. - W końcu i tak śpisz tam niezwykle rzadko, a i nawet większość twojej garderoby znajduje się już u mnie, więc... - Westchnął, po czym złapał za rękę Lisy i potarł z czułością jej drobne palce. - Lubię powroty z pracy, gdy wiem, że na mnie czekasz... Chciałbym, aby tak było zawsze, ale zrozumiem jeśli nie chcesz się z niczym spieszyć - oznajmił, a po krótkim pocałunku złożonym na jej dłoni, ponownie spojrzał na występującą przed nimi gimnastyczkę. - Mieszkałem przecież z Margot... I właściwie to nawet ją wychowywałem przez te trzy lata - rzucił, bo przecież Margot uczęszczała do liceum w Lorne tylko z powodu Remigiusa. Podobnie jak i on, pokochała Australię, ale rodzice nie chcieli się zgodzić na to by przyleciała tutaj szybciej. Jednak uszanowali jej miłość do Antypodów i dlatego jej nagrobek pozostał w Lorne, mimo iż poza Remym i Lisą nie miała tutaj nikogo.
- Nie mówię o jej końcu, bo nawet jeśli przestaniesz występować w narodowych barwach jako zawodniczka to nadal możesz mieć niezwykły wpływ na osiągnięcia Australii jako trener, prawda? - On patrzył na to wszystko bardziej racjonalnie i przyszłościowo. Nawet jeśli Soriente wydawał się być lekkoduchem i niepoprawnym optymistą, jeśli chodziło o ścieżkę zawodową zawsze podejmował rozsądne i dobre decyzje. - Nie przepadasz za alkoholem i masz słabą głowę, wiec niestety, ale z opcji zostania pijakiem musisz zrezygnować - rzucił lekko, aby zaraz potem pokręcić głową z niedowierzania. - Co ja z tobą mam, Lisku - mruknął i objął ją ramieniem przyciągając do siebie i tym samym nie pozwalając na to, aby jej "zamknięta" poza trwała zbyt długo.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Spojrzała na niego koso, gdy kwestia tego kolegi stała się już jasna.
- Chodziłeś na striptizerki? - zapytała bez przemyślenia, ale szybko doszła do wniosku, że to nie o to chciała zapytać w pierwszej kolejności. - Nadal chodzisz? - poprawiła się więc, chcąc zabrzmieć tak, jakby ten temat nie robił na niej żadnego wrażenia, ale wiadomo, że było całkiem inaczej. Przemawiała przez nią niepewność, zawstydzenie i potencjalna zazdrość, gdyby nie zaprzeczył.
Sama nie wiedziała, jak podchodzi do kwestii przeprowadzki. Uwielbiała spędzać z nim czas, ale też... często, gdy się kłócili po prostu zwiewała przed rozmową, a gdzie miałaby zwiać, gdyby z nim mieszkała. Poza tym bała się, że gdy będzie jej więcej w jego otoczeniu. Remigius jednak się nią znudzi, tylko, że o tym nie mogła mówić na głos, bo wiedziała, jak podobne tematy go denerwują. Ostatecznie też zrobiło jej się naprawdę miło, poczuła się wyjątkowo, znów widząc w tym dowody na to, że nie jest jedynie przygodą, ale wiedziała, że musi podejść do tematu racjonalnie. Nie mogła po prostu poddać się swoim uczuciom i z miejsca powiedzieć, że zaraz się wprowadzi. Co jeśli to był jakiś test? Niby Remy jej nie testował, ale Lisa zawsze doszukiwała się podwójnych znaczeń we wszystkim.
- Zainwestować w siebie? Brzmi, jakbym była jakimś obdartusem - mruknęła, trochę sobie z niego żartując, a trochę na poważnie. trudno było ją wyczuć w takich chwilach. Poza tym z domem w Tingaree nie było tak łatwo, ale może mogłaby je oddać Tilly na czas, który przyjaciółka miała spędzić w Lorne? - Bez przesady... mam u ciebie kilka bluz, kilka leginsów, jedną parę butów, piżamę i trochę bielizny... u mnie jeszcze została reszta strojów sportowych, buty... sukienki, czapki, poza tym cały mój sprzęt sportowy. No i koce... u ciebie brakuje koców i poduszek, twoja sypialnia jest strasznie męska, Remy - wymieniła mu to wszystko, bo dla niego to chyba była kwestia jednej torby, a Lisbeth naturalnie podchodziła już do tematu z większym rozmachem. Może i chodziła często w kilku rzeczach na zmianę, ale miała ich więcej i bardzo lubiła swoje złote dodatki i przytulne wnętrze, czego o wielkiej, nowoczesnej willi Soriente, mimo, że niezwykle pięknej i stylowej, nie dało się powiedzieć. Nie pociągnęła jednak tematu dalej, bo wspomnienie Margot nieco ostudziło jej entuzjazm. Nie chciała zabierać niczego zmarłej przyjaciółce. - Nie to miałam na myśli... rodzina się nie liczy, z resztą... nieważne - już nie chciała się tlumaczyć, bo przyłapała się na tym, że znów skupiła się na nim, zapominając o Margot. Była okropna.
- Pewnie tak... ale możemy nie myśleć jeszcze o końcu mojej kariery? Póki co mam dwadzieścia jeden lat, nie mam kontuzji na koncie i ze swoją sylwetką nie muszę myśleć o emeryturze - burknęła, bo naprawdę wolała nie myśleć o tym, co będzie kiedyś. nie było to zdrowym podejściem, bo powinna mieć plan b, ale cóż... na ten moment, gdyby miała zrezygnować z kariery, nie wiedziałaby co ze sobą zrobić. - Słaba głowa to nie problem... tańszy kosztem się upiję - mruknęła, ale zaraz zachwiała się lekko, gdy Remy ją do siebie przyciągnął. Zerknęła na niego niby niezadowolona od dołu, ale i tak poprawiła się, by wtulić się mocniej w jego ciało, przymknąć na moment powieki i cieszyć się bliskością mężczyzny. W zasadzie to była całkiem zmęczona. - Szczęście masz ze mną - wymamrotała w odpowiedzi na to jego retoryczne pytanie. - Cieszę się, że tutaj jesteś... - dodała, przytulając się jeszcze bardziej. W zasadzie nie w smak było jej to, że siedzieli na trybunach, bo najchętniej usiadłaby mu na kolanach, niwelując resztki dystansu. Stęskniła się za nim i mimo, że nie sprawiała takiego wrażenia, była z niej prawdziwa przylepa.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Przez moment milczał, wpatrując się w jej oczy i zastanawiając jak bardzo się zezłości znając prawdę. Oczywiście był rozbawiony tym jej pytaniem, ale też nie mógł przepuścić okazji, by zwyczajnie Lisy nie podenerwować.
- One wchodziły na mnie - poprawił ją pod nosem. - No byłem w kilku klubach, kiedyś, czasem... - Dodał znacznie głośniej i wzruszył ramionami jakby przyznał się do podjadania przed snem. Chociaż pewnie taka wiadomość wstrząsnęła by Westbrook równie mocno.
Całe szczęście rozmowa o wspólnym mieszkaniu mogła zatrzeć nieco ten nieprzyjemny (jak dla kogo) temat z przed kilku minut. Remy jednak nie umiał wyczuć Lisy. Z jednej strony wydawała się być szczęśliwa, a z drugiej odnosił wrażenie, że usilnie szukała powodów, dla których nie powinna zrobić tego, na co ewidentnie miała ochotę.
- Chodziło mi o jakieś marzenia, na które mogłabyś odłożyć pieniądze - wyjaśnił i westchnął teatralnie, ale nie dopowiedział nic więcej tylko wymownie potarł Lisę po kolanie kręcąc przy tym głowa na boki. - Bo może mieszkałem w niej sam? Jak do tej pory... Zmień to, Lisa - zaproponował. Sam nie lubił swojego domu. Kupił go krótko przed śmiercią Margot, bo wcześniej mieszkali w apartamencie, który sprzedał. Niestety tragedia spotkała ich zanim zdazyli chociażby rozpakować wszystkie pudła i część z nich nadal stała w zamkniętym pokoju Margot, albo w schowku w piwnicy, do którego Remy nie zaglądał. - Naprawdę chciałbym, abyś zamieszkała ze mną, ale decyzja zależy od ciebie. Przemyśl to - dodał i zdawało mu się, że wie do czego Lisa się odnosiła, ale uznał, że lepiej nie poruszać tego tematu. - Nie, nie mieszkałem nigdy z nikim, ale też nigdy nikogo nie kochałem... Tak naprawdę, więc... Kiedyś musi być ten pierwszy raz, prawda? - Rzucił lekko.
- Jasne, masz przed sobą jeszcze wiele lat kariery, ale musisz też pomyśleć o tym co będzie potem... Ale dobrze, jest jeszcze na to czas - uznał, że nie warto rozgadywać się o czymś, o czym Lisa ewidentnie mówić nie chciała. To miał być przyjemny dzień. - I ja też się cieszę, że tutaj jestem... Nawet nie wiesz jak bardzo - mruknął wtulając usta w czubek jej głowy. - Kocham cię - wyszeptał cicho i jeszcze mocniej przytulił jej drobne ciało do siebie, przymykając przy tym oczy i czerpiąc z tej chwili tyle ile się dało.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Usłyszała to jego burknięcie, przez które skrzywiła się nieładnie, ale postanowiła już tego tematu nie ciągnąć... przynajmniej na razie, bo okoliczności temu nie sprzyjały, ale co się odwlecze...
- Nie mam żadnych takich marzeń... - przyznała zgodnie z prawdą, nawet się nad tym nie zastanawiając. Nigdy nie była człowiekiem wielkich marzeń, chyba, że tych związanych z jej karierą sportową, ale na to nie musiała odkładać pieniędzy. Teraz jednak nie miało to znaczenia, bo słowa Remigiusa jasno znaczyły, że nie żartował z tym wspólnym zamieszkaniem i cóż, kiedy tak prostolinijnie powiedział, żeby zmieniła jego dom, naprawdę poczuła, jak dziwne ciepło rozlewa się po jej brzuchu.
- Mogłabym spróbować... ale to się wiąże z rozmowami... no i zaangażowaniem... finansami pewnie też - zaczęła niepewnie, co było dla niej charakterystyczne, ale i tak jak na nią wyszła do niego ze sporą propozycją, opierającą się na wspólnych planach. Po prostu z reguły była tchórzem. Doceniała jednak to, że Remy jej nie pospieszał, bo osobą spontaniczną nigdy nie była i raczej już nie będzie. - Tak po prostu pytam - zawstydziło ją nieco jego nagłe wyzwanie, przez które zaraz spąsowiała. Te wielkie i trudne sprawy lepiej było odłożyć na kiedy indziej, szczególnie, że powinna mieć teraz czysty umysł.
Obejrzeli do końca występ, a po nim udali się na spacer po okolicy, po którym Lisbeth musiała wrócić do swojej grupy, z czego niekoniecznie była zadowolona. Nie była socjalną osobą, unikała integracji z zawodnikami, a teraz, kiedy wiedziała, że Remy jest niedaleko, jeszcze bardziej nie chciała spędzać czasu we własnym pokoju. Zabawne, nigdy nie lubiła z nikim plotkować o sobie i o swoim związku, ale tym razem dzielące z nią pokój zawodniczki nie dawały za wygraną, wypytując o to, kim jest Soriente. Przyłapała się na tym, że nawet miło było jej opowiadać o swoim chłopaku, a co ważniejsze, nie wiedzieć kiedy, inne zawodniczki uznały, że Lisa powinna się do niego wymknąć. Cóż, nie żeby sama nie chciała, ale zaskoczyło ją zaangażowanie innych. Najwyraźniej każdej zawodniczce brakowało w życiu emocji, nie tylko Lisbeth, a przynajmniej tak to sobie tłumaczyła. Kilka razy koleżanki z drużyny zapewniły ją, że wszystkiego dopilnują, dzięki czemu ubrana w czarną bluzę z kapturem i czarne spodnie Lisa mogła opuścić nie tylko swój pokój, ale i cały budynek, łapiąc na ulicy taksówkę, a raczej riksze - pieszo jeszcze by się zgubiła. Już wcześniej pytała Remigiusa o numer pokoju, tak z czystej ciekawości i teraz była naprawdę wdzięczna sobie za to, że to zrobiła, bo raczej na recepcji nikt by jej nie wpuścił do Soriente. W sumie i bez tego dziwnie się na nią patrzyli, ale zanim ktoś ją zaczepił, zniknęła już na klatce schodowej, wierząc, że tylko w windzie ktoś mógłby ją złapać. Wspinaczka swoje trwała, bo oczywiście Remy nie mógł jak człowiek zarezerwować czegoś na pierwszym piętrze, ale ostatecznie znalazła się pod odpowiednimi drzwiami - zgrzana i zmęczona, ale dumna z siebie. Zapukała, nadal chowając się pod kapturem i kiedy w końcu drzwi się otworzyły, odetchnęła z ulgą, od razu wpychając się do środka, jakby się bała, że zaraz ktoś ją złapie i wygoni.
- Cześć - w sumie ulga to jedno, ale nie miała pojęcia co ma mu powiedzieć. Aż tak dobrze tego nie przemyślała. - Masz może szklankę wody? - no cóż, tylko to przyszło jej do głowy, a faktycznie chętnie by się czegoś teraz napiła. W końcu wspinała się po tych wszystkich piętrach, jednocześnie walcząc ze strachem, że zaraz ktoś na nią nakrzyczy.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Trochę spontanicznie zaproponował Lisbeth wprowadzenie się, ale z drugiej strony był przekonany o tym, że właśnie tego chce. Sęk w tym, aby Westbrook także była gotowana na taki krok. Dlatego Soriente nie nalegał z odpowiedzią, wręcz przeciwnie dał jej czas do namysłu i postanowił, że do tematu wróci dopiero po olimpiadzie, by nie zaprzątać nim myślami Lisy. Dziewczyna powinna być skupiona na sobie i na postawionym sobie celu, a nie życiu prywatnym, które chociaż najważniejsze, na ten moment musiało zejść na drugi plan.
I oczywiście Remigius był pogodzony z tym faktem, więc niemałą niespodziankę zrobiła mu Lisbeth, gdy wieczorem znalazła się pod drzwiami e jego hotelowym pokoju. W zasadzie Remigius miał zamiar wyjść na miasto, może przejść się rozświetlonymi ulicami Tokio i pomyśleć o miejscach, do których mógłby później zabrać Westbrook. Wiedział bowiem, że póki co nie może rozpraszać jej podczas zawodów. Przekonany był przy tym, że ona sama sobie tego życzy i zdecydowanie nie będzie wolała wypocząć przed kolejnym dniem, a niżeli szlajać się gdzieś po nocy. Chociaż... Soriente bardziej miał świadomość tego, że jej trenerzy by tak chcieli, a Lisa już niekoniecznie, jednakże z nią to nigdy nic nie wiadomo, zresztą jak widać.
- Hej - rzucił kompletnie zszokowany. Zaraz też uniósł lekko jedną brew w geście zdziwienia i zlustrował wzrokiem zdyszaną brunetkę. - Biegłaś tu? - Zapytał, a potem wyjrzał na korytarz, jakby miał tam dojrzeć kogoś, kto ją tutaj zagonił. - Czemu nie użyłaś windy? - Dopytał, bo zdążył się domyślić, że jej zadyszka nie wiązała się z przebiegnięciem po korytarzu.
Oczywiście wpuścił ją do środka swojego pokoju. Chociaż bardziej trafnym określeniem byłoby "apartamentu", gdyż Soriente nie oszczędzał na tym wyjeździe. Pomieszczenie, w którym obecnie się znajdowali było swego rodzaju salonem z wyjściem na wielki taras. Na prawo znajdowały się wielkie, przeszklone drzwi, a za nimi łóżko i łazienka.
- Co ty tutaj robisz, tak w ogóle? - Zapytał, a że wiza wyjścia na miasto opuściła już jego głowę to zdjął z siebie skurzaną kurtkę i niechlujnie rzucił na piękną, chabrową sofę. - Nie powinnaś wypoczywać przed jutrzejszymi zawodami, mała? - Dodał jeszcze, ale korzystając z tego, że Lisa już tutaj była, zaraz podszedł do niej i ułożył swoje ręce na jej tali. - Co jest? - Mruknął, a niecierpliwe dłonie przesunęły się po jej ciele, aż do twarzy, której policzki muskały z czułością.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Pokiwała tylko głową na jego pytanie, nadal nie wiedząc za bardzo co ma mu powiedzieć. Bardziej interesowała ją kurtka, którą przy niej ściągnął. Wracał skądś? Sam? Patrzyła na ten element garderoby przez chwilę, marszcząc przy tym nos. Dopiero gdy zapytał o windę, ponownie na niego spojrzała, nie kryjąc politowania i może też niedowierzania.
- Serio? - zapytała z lekką nutą prześmiewczości, ale ona już tak po prostu miała. Jej ton i postawa często wskazywały na znacznie gorsze emocje, niż te, które faktycznie jej towarzyszyły. - Zdajesz sobie sprawę kim jesteś? - burknęła, robiąc dwa kroki w głąb apartamentu. - Zapytaliby mnie do kogo jadę, skoro nie mam karty i jakbym podała imię i nazwisko sławnego producenta, z którym formalnie nie mam nic wspólnego, totalnie jakiś miły pracownik hotelu wskazałby mi drogę - rzuciła ironizując, bo niestety, ale takie były realia. Ochrona wywaliłaby ją szybciej, niż zdołałaby wymówić "Soriente". Rozejrzała się po pomieszczeniu, widząc, że jak na krótki pobyt, to nie przebierał w środkach. Swoją drogą... okazały apartament, jak na miejsce, w którym miał być sam. Nie, żeby Lisa mu nie ufała, ale też skłamałaby mówiąc, że jest wspaniałomyślną i pozbawioną czynnika zazdrości dziewuszką. Przyglądała się właśnie widocznej przez szyby sypialni, gdy Remy znalazł się obok niej i ponownie kupił sobie jej uwagę. Zarumieniła się delikatnie przez jego pytania.
- Nie cieszysz się na mój widok? - odwróciła kota ogonem, pakując dłonie w kieszenie czarnej bluzy. - Po prostu uznałam, że skoro jesteś w pobliżu, to może... spędzimy ten mój czas wypoczynku wspólnie - burknęła, bo zażenowanie przybierało na sile. Nie potrafiła patrzeć mu w oczy, więc jej spojrzenie ponownie zatrzymało się na jego kurtce. No właśnie, miała do tego wrócić. - Byłeś gdzieś? Albo może miałeś jakieś plany na wieczór? - chciała, aby zabrzmiało to nonszalancko, jednak kompletnie jej to nie wyszło. Przygryzła dolną wargę, co tylko podkreślało to, jakie odpowiedzi sama już sobie ułożyła w swojej głowie. Może miał plany z kimś innym i teraz był zawiedziony, że Lisa przyszła? W sumie... cała ta akcja była idiotyczna, dlatego nie pomyślała wcześniej? Wcale nie wyglądał, jakby się cieszył na jej widok. No idiotka. - W sumie to... przyszłam zobaczyć, czy wszystko ok, ale jak ok, to spona i no, nara, czy coś - wywaliła więc z siebie natychmiast, zła na samą siebie i w jednej chwili odwróciła się na pięcie, by pociągnąć za klamkę drzwi i wysunąć się na korytarz. Przynajmniej teraz ochrona może już ją wywalić.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Przekręcił głowę do boku wysłuchując monologi Lisbeth z wielką uwagą. Po pierwsze nie umknęło jego uwadze to, że nie pamiętał kiedy ostatni raz wypowiedziała tyle zdań za jednym razem, a po drugie jej tłumaczenia, może i nawet miały jakiś sens, ale zawierały też spore luki.
- Hmm.. A nie pomyślałaś o tym, że mogłabyś mnie po prostu poinformować, że jesteś w lobby? - Zapytał wprost, po czym roześmiał się pod nosem. - I sama zapominasz kim jesteś, Lisku... Myślę, że gdybyś okazała legitymację olimpijską to obsługa nie miałaby problemów, aby do mnie zadzwonić, ale... Coś czuję, że chciałaś mi zrobić po prostu niespodziankę, prawda? - Podszedł ją troszkę, ale no w zasadzie całkiem spodobała mu się taka myśl.
Jakby nie patrzył Lisbeth była dość oschła w okazywaniu swoich uczuć. I chociaż Soriente wielkim romantykiem nigdy nie był to w ostatnim czasie nie zauważał, aby to Lisa wykazywała jakąkolwiek inicjatywę, a ta wizyta właśnie to naprawiła.
- Nie - odpowiedział poważnie i westchnął. - Zajebiście mocno się cieszę, że ciebie widzę, mała - dodał nim pokonał dzielącą ich odległość. - Mmmm... Podoba mi się taki scenariusz, ale nie wiem, czy myślimy o takim samym sposobie wypoczywania - oznajmił zaraz, bo dla niego jakby wszystko było jasne.
Po pierwsze byli w hotelu, a to już same przez siebie znaczyło wiele. Po drugie Lisbeth sama tutaj przyszła, a więc dała Remigiusowi jednoznaczny sygnał na co może liczyć, a po trzecie jej pytanie tylko utwierdziło go w przekonaniu, że tej nocy nie będą odpoczywać. Dlatego też poddał się chwili i już miał zamiar sięgnąć ustami do szyi Westbrook, gdy tak wycofała się nagle. Zdekoncentrowany spojrzał na nią, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Chciałem się przejść, ale skoro tutaj jesteś to żadna inna atrakcja nie ma szans przy tobie - odpowiedział zgodnie z prawdą, ale Lisa wpadła już w tryb "uciekiniera". Całe szczęście nie pierwszy raz Remy widział ją w takim stanie, więc szybko połączył kropki i złapał nadgarstek brunetki nim ta zdążyła podejść do drzwi. - Ej, ej, ej... Co ty wyrabiasz? - Zapytał wprost, ale odpowiedź jakby była wymalowana na twarzy Westbrook. - I serio? "...nara, czy coś?" - Uniósł lekko kącik ust i spojrzał na dziewczynę podejrzliwie, bo ten tekst był nad wyraz sztuczny i kompletnie nie pasujący do ich relacji. - Coś ty już tam sobie powymyślała, co? - Westchnął, ale nie czekając na odpowiedź Lisbeth, po prostu przyciągnął ją do siebie unieruchamiając w uścisku. - Myślisz, że ciebie stąd od tak wypuszczę? Narobiłaś mi już nadziei, więc teraz musisz z tym handlować, mała - oznajmił bez ogródek, bo jak widać musiał przypomnieć Lisie, że nie ma do czynienia z jakimś młokosem, którego może sobie wodzić za nos, a z facetem, który także ma swoje oczekiwania i jedno z nich właśnie wprost jej oznajmia.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Nawet nie miała przy sobie żadnej legitymacji, w sumie wzięła tylko portfel z głównymi dokumentami, żeby nie szlajać się po nocy, tylko też wynająć taksówkę, kiedy będzie do niego szła, a raczej rikszę, którą tu podjechała. No, ale jakby ta kwestia jej podchodzenia do lobby nie była na tyle ważna, aby ją teraz wałkowała. Zgłupiała zwyczajnie przez tą jego kurtkę i swoje obawy, jak i niepewność w podejmowanych działaniach. Jakby nie patrzeć, uciekanie z wioski olimpijskiej nie było w jej stylu. Zwykle należała do tych dziewcząt, które słowa trenerów brały sobie do serca i ani myślały się im sprzeciwiać. Dlatego też próbowała zwiać, ale zamiast to zrobić, pisnęła, gdy poczuła, jak Remy ponownie ciągnie ją w tył.
- No... nara czy coś - powtórzyła jeszcze raz, delikatnie wzruszając ramionami, jakby nie wiedziała o co mu chodziło. Mimo wszystko nigdy nie należała do najbardziej elokwentnych osób, o niezwykle lotnym sposobie wypowiedzi. No, ale tak... wiedziała, że nawet jak na siebie przesadziła. Przygryzła więc na moment wargę, nie wiedząc co i jak. - Wcale nie chcę stąd iść - przyznała zgodnie z prawdą, bo to ona tutaj przyszła, więc to na jej warunkach powinno przebiegać to spotkanie, prawda? - Ale pomyślałam sobie, że pewnie miałeś plany, może z kimś... to irytujące, ale jak mniemam, w Tokio też masz pewnie jakiś znajomych - burknęła z nieco obrażalską manierą, jakby miała problem z jego popularnością. W sumie, może nawet miała? Ale tylko malutki, bo ostatecznie wiedziała kim on jest i kochała go w takim wydaniu, chociaż faktycznie nie zawsze dobrze to okazywała. No, ale dla niego wymknęła się spod oka swoich trenerów, a to już wiele znaczyło.
- Jak ktoś się dowie, że tu byłam, to będzie przypał - zauważyła, a jako, że nadal była w tym swoim dość niepewnym stanie, to nawet jak na siebie, sięgała po wyjątkowo dużą liczbę słów, które wierzyła, że brzmią nonszalancko, a chyba raczej dawały odwrotne efekty. No, ale nieważne... Lisa bardzo chciała pokazać, jaka jest cool i wyluzowana, szczególnie w chwilach, w których tak bardzo się stresowała. Odchyliła też głowę do tyłu i rozejrzała się dookoła. - Dobrze, że przyszłam... szkoda wynajmować taki fajny pokój dla jednej osoby - w sumie, jak to powiedziała, to znów zerknęła na niego niepewnie. - Bo tylko ja tutaj jestem gościem, co nie? Poza tobą? - mruknęła niby swobodnie, ale wiadomo, że czuła się niepewnie i nie wiedziała, czy ma być o kogoś zazdrosna. Zawodniczki już i tak gadały o obecności Soriente na zawodach, przez co Lisbeth tym bardziej czuła potrzebę pilnowania Remigiusa. W końcu był tutaj tylko dla niej, prawda? Dlatego też, skoro i tak już stała blisko, podskoczyła lekko i oplotła mu nogi dookoła bioder, czepiając się go, jak mały koala. Tak po prostu, bez żadnego powodu, czy słowa wyjaśnienia.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Westchnął głośno i wymownie, bo wytłumaczenia jakie serwowała mu Lisbeth, po prostu przekraczały wszelkie pojęcie. Remigius przywykł do specyficznych zachowań swojej pannicy i tego, że czasem jej nastrój zmieniał się jak w kalejdoskopie, ale czasem przechodziła samą siebie.
- No to nie idź... Też nie chcę byś mi gdziekolwiek znikała - mruknął, a przy tym kontynuował spacer swoich dłoni po ciele brunetki. Póki co niby tylko muskał jej ramiona, co jakiś czas zahaczając o włosy i policzki, ale zdecydowanie był to dopiero początek wycieczki, w którą miał zamiar się udać w niedalekiej przyszłości. - Z kimś? - Powtórzył niedowierzając jak szybko Lisa doszła do tak absurdalnych wniosków. Rozumiał zazdrość, nawet lubił, gdy Lisa niekiedy mu ją okazywała, ale miał nadzieję, że dażyła go też zaufaniem, a co za tym idzie nie podejrzewała o bycie gnojkiem przy każdej możliwej okazji. - Mam kilku, ale akurat miałem zamiar wybrać się na samotny spacer - wyjaśnił póki co powstrzymując się jeszcze od komentarza. Za to zaśmiał się, gdy Westbrook wspomniała o swoim "przypale". Rozumiał, że sportowców obowiązywały pewne zasady, a raczej trenerzy ich na nie nakładali. Miał więc nadzieję, że występek Lisbeth nie stanie się przyczyną jakichkolwiek problemów. Skoro więc powinien pozostać w tajemnicy, to Soriente dołoży wszelkich stań aby tak było. W zasadzie Lisa zaimponowała mu tą swoją samowolką i buńczuczną ucieczką.
- Więc lepiej by nikt poza nami o tym nie wiedział, mała - mruknął cicho i nachylił się, aby skosztować jej szyi. Tylko, że gdy on był w nastroju na skorzystanie z hotelowego pokoju, Lisa była w nastroju na szukanie dziury w całym. - Bardzo dobrze, że przyszłaś - kontynuował, ale kolejne słowa Westbrook sprawiły, że zaprzestał dalszych działań. W zamian za to wyprostował się i spojrzał na dziewczynę ze swego rodzaju powagą wyrzutem wymalowanym na twarzy. - Serio? - Zapytał marszcząc przy tym brwi. Nie był zły ani rozdrażniony, a bardziej zmęczony, bo wolałby czas z Lisą spędzić bardziej intymnie, a nie marnować go na zbędne tłumaczenia. - Przyleciałem za tobą na drugą półkulę i myślisz, że w tym samym czasie sprowadzam sobie tutaj jakieś panienki? - Zapytał retorycznie, taką przynajmniej miał nadzieję. - Nikt poza mną tutaj nie mieszka... - dodał i pokręcił głową na boki. - Eh Lisku, co ja z toba mam - powtórzył ponownie tego dnia po tym jak wskoczyła w jego ramiona. Nie pozostało mu nic innego jak objąć ją mocniej i pokierować się w głąb pokoju, a właściwie w stronę sypialni i dopiero tam pozwolić Lisbeth uwolnić się z uścisku, gdy ułożył ją na miękkim materacu. - Wiesz, że istnieje taka niepisana, związkowa zasada odnośnie pokoju hotelowego? - Zapytał samemu wchodząc na materac, po tym jak przygasił światła i zadbał o to, aby nikt im już dziś nie przeszkodził.


Lisbeth Westbrook
ODPOWIEDZ