płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
#4+ outfit

Sameen nie miewała zbyt wielu uczuć. Lata psychicznego znęcania się i prania mózgu zrobiły swoje. Odkąd jednak zaczęła pracować na kontrakty i zlecenia, które sama sobie wybierała, zauważyła, że zaczęła odzyskiwać kontrolę nad swoim ciałem i umysłem. Myślała, że nigdy do tego nie dojdzie i że już zawsze będzie maszyną do zabijania, która nie potrafi kontrolować swoich emocji. W związku z tym, że parę dni temu, omyłkowo wypiła Zoyi dosyć drogie wino, uznała, że jej to wynagrodzi. Zrobiła w Internecie research, żeby popatrzeć jakieś wina. Nie widziała sensu w tym, żeby sprowadzać jakieś wina zza granicy. Jasne, mogła to zrobić, miała na to pieniądze, ale skoro na nowo odkrywała siebie, a także jak się okazuje miejsce swojego urodzenia to zdecydowała, że powspiera lokalnych przedsiębiorców.
Wybrała winnice i nawet usiadła wieczorem do komputera, żeby sprawdzić właścicieli i historię. Mogła ich poznać od podszewki, miała do tego odpowiednie środki. W końcu tak sprawdzała swoje ofiary. Tym razem jednak spasowała uznając, że to nie jest praca tylko jej widzimisię. A skoro planowała zaznać normalnego życia to nie mogła każdego traktować jak swoją potencjalną ofiarę. Zamiast tego przejrzała ich oficjalną stronę internetową i zadzwoniła do winiarni i pozadawała jakieś głupie pytania i dostała również informację o tym, że akurat na jutro jest zaplanowana wycieczka, więc jeśli chce się dowiedzieć więcej to może dołączyć. No i Sam się zapisała, bo czemu by nie?
Następnego dnia przyjechała do winiarni czarnym Lexusem LX, którym jeździła w tym tygodniu. Dołączyła do grupki ludzi, którzy w swoich sandałach i bermudach wyglądali na typowych turystów z Europy, zgarnęła po drodze jakieś ulotki i do momentu rozpoczęcia wycieczki zajęła się ich czytaniem. Około pół godziny po rozpoczęciu wycieczki znaleźli się wśród drzewek gdzie zostali zaproszeni do degustacji. Sam wzięła papierowy kubeczek i odsunęła się od grupy, z którą nie chciała być identyfikowana. Zamiast tego przyglądała się winoroślom. Między gałązkami dostrzegła mężczyznę, z którym skrzyżowała spojrzenia. -Jesteś właścicielem. - Rozpoznała go, bo jednak jego zdjęcie było widoczne na stronie internetowej. -Zawsze ukradkiem dołączasz do wycieczek? - Zapytała i podeszła do niego korzystając z okazji, że nikt poza nią go nie rozpoznał. Poza tym kto lepiej jej o wszystkim opowie. Dodatkowym atutem było to, że patrzyło się na niego przyjemniej niż na przewodniczkę.

Jamie Rockwell
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
002
Często to robił. Chował się w tłumie i nawet nie musiał zakrywać twarzy. Mało kto go rozpoznawał, a on za każdym razem wysłuchiwał opinii o winie i winogronach od potencjalnych klientów. Nie musiał nawet pytać, sam zazwyczaj nie wyrażał swojej opinii, kiedy pojawiał się na tych małych wycieczkach. Wsłuchiwał się w ludzi, popijał z nimi wino i podwijał rękawy swojej koszuli za każdym razem podziwiając widoki i rozprzestrzeniające się przed nim połacie winogronowych szczepów. Był z siebie dumny i z tego jaką decyzję podjął. Obawiał się, że gdyby nie tragiczna śmierć rodziców i rodzeństwa to nigdy nie byłby w stanie zarządzać tym miejscem. Musiałby robić wszystko tak, jak chciał tego ojciec, a on nie wyobrażał sobie tej ciężkiej fizycznej pracy. Nie chciał pomocy, nie chciał maszyn ułatwiających życie. Właśnie to go wykończyło, a właściwie bardziej jego biedną matkę, która po prostu puściła wszystko z dymem. Szczególnie że to miejsce nigdy nie było zadłużone, tak jak plotkowali mieszkańcy Lorne Bay. Ona po prostu miała dość ciągłego zapieprzania za ekologiczną ideą. On połączył to wszystko i dalej było to bardzo ekologiczne miejsce. Ilość przefiltrowanej wody czy sposób nawadniania szczepów. Wszystko schowane pod ziemią, wspierające naturę, a nie ingerujące w nią. On nawet butelki na wino robił na miejscu, żeby mieć kontrolę nad procesem. Ta firma była jednym, wielkim prawie samowystarczalnym mechanizmem. Jedyne co mógł robić to trzymać rękę na pulsie i rozwijać to miejsce. Ewentualnie modlić się, żeby winogrona za każdym razem obradzały na tyle, by móc przez resztę roku utrzymywać się tylko ze sprzedaży butelek tego pysznego trunku.
Obrócił się, słysząc głos blondynki za plecami i poprawiając ponownie rękawy koszuli uśmiechnął się: - Złapałaś mnie – wzruszył tylko ramionami, bo nie miał nic na swoje usprawiedliwienie.
Pociągnął łyk białego wina, które również miał w kubeczku. – Regularnie przyłączam się do wycieczek, żeby wysłuchać opinii nie musząc zadawać pytań. – Było to bardzo cwane z jego strony, szczególnie że właśnie wtedy najczęściej był w stanie usłyszeć prawdę: - Smakuje? – Dłonią wskazał jej kubek, na który zerknąłby zaraz przenieść wzrok na jej oczy. Oczy, które w jego mniemaniu widziały w życiu zbyt wiele. Przynajmniej takie odniósł pierwsze wrażenie, słuchając się swojej intuicji, która rzadko go zawodziła. Chwała babce, że zawsze kazała mu z niej korzystać. Cholerna Aborygenka.

Sameen Galanis
ambitny krab
cattitude#5494
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Uśmiechnęła się pod nosem. Oczywiście, że go złapała. Była latami trenowana do tego, żeby wyłapywać ludzi, którzy nie pasowali do otoczenia. A jednak Jamie, jak na kogoś kto chciał się wtopić w towarzystwo, trzymał się od tego towarzystwa w bezpiecznej odległości. Zupełnie jak ona. Oczywiście miała tutaj przyjść jak normalny człowiek, miała zachowywać się jak każdy, a i tak nie potrafiła się pozbyć odruchu, który sprawiał, że czuła się jak na jakiejś misji. Musiała sobie jak mantrę, powtarzać w głowie "przyjechałaś tutaj kupić wino, ogarnij się". Nie było łatwo. W końcu jak całe życie wmawiano ci, że wszystko jest wojną, to właśnie tak się zachowujesz.
-Interesujący sposób. - Pokiwała głową z uznaniem. -Masz szczęście, że ludzie przed wizytą tutaj nie przeglądają zbyt intensywnie waszej strony internetowej. - Zdradziła tym samym w jaki sposób ona rozpoznała jego. -No i nie umieszczasz swojej twarzy na ulotce. - Klepnęła się w pośladek gdzie schowała ulotki, które wcześniej wzięła i zdążyła je przeczytać. -Chociaż może to być też minus. - Puściła mu oczko i uśmiechnęła się kącikiem ust. Zdawała sobie sprawę z tego, że współczesne kobiety bywają powierzchowne. Twarz Rockwella na spokojnie mogłaby reklamować jego winnice i ludzie, a zwłaszcza kobiety, kupowałyby jego wina tylko i wyłącznie ze względu na przystojną twarz, która je reklamuje. Tak samo było przecież z produktami, które reklamowali celebryci. To twarz gwiazdy zachęcała, sam produkt niekoniecznie. Upiła łyk wina z kubeczka i posłała mu uśmiech. -Dobre, ale za wcześnie rozlane. Powinno postać otwarte nieco dłużej. - Nie była wielką fanką alkoholu. Nigdy nie była pijana i nie pragnęła być pijaną. W jej profesji musiała mieć zachowany czysty umysł w każdej chwili. W końcu nawet teraz ktoś mógł mieć ją na celowniku.
Przyglądała się przez chwilę wycieczce, która ruszyła powoli do kolejnego miejsca docelowego. Sam jednak została przy Jamiem. Założyła włosy za ucho i spojrzała na niego. -I rzeczywiście sugerujesz się ich opiniami i komentarzami? - Zainteresowała się. Grupa, z którą dotychczas przebywała Sameen nie sprawiała wrażenia jakby mieli jakiekolwiek pojęcie o winach. Szanowała jednak pomysł i ambicje Rockwella. Fajnie, że wychodził do ludzi i przebywał wśród nich. Nawet jeśli robił to incognito. Lepsze to niż słuchanie anonimowych opinii z Internetu. -Jakie jest twoje najlepsze wino? - Jeśli miała kupić Zoyi skrzynkę wina to miała zamiar kupić jej najlepsze.

Jamie Rockwell
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
Lubił te wycieczki, wtedy miał wrażenie, że chociaż coś się tutaj dzieje. Jego rodzice nie wpuszczali obcych ludzi tak chętnie, on bardziej otworzył to miejsce. Nie wiedział, czy rodzice, a szczególnie ojciec nie przewracają się właśnie w grobie przez to, co wyczynia z rodzinnym spadkiem. Jeszcze go żadne duchy nie nawiedzały, a jak już jego babka Aborygenka postanowiła sobie odpuścić to stwierdził, że poszedł dobrą ścieżką. Nowoczesność połączył z wieloletnią tradycją i ekologicznym podejściem jego ojca.
- Jeszcze trochę i zniknę z tej strony. Mam w planach odrobinę odświeżyć brand i pokazywać to miejsce jako coś o wielopokoleniowej tradycji. W tym roku ta winnica będzie obchodzić setne urodziny. Jest o czym opowiadać – przyłożyła usta do kubeczka, żeby pociągnąć kolejny łyk wina. Doglądał tego miejsca, ale nie był jak ojciec, nie zbierał niczego osobiście i jeździł traktorem zdecydowanie rzadziej niż on. – Mówisz, że mogę stracić, rezygnując z promowania tego miejsca własnym wizerunkiem? – Odrobinę parsknął śmiechem, nie uważał się za przystojną twarz tego miejsca, ciągle czuł się jak ten typowy chłopak z farmy, z którym nie uganiały się dziewczyny, bo wiecznie dziwnie pachniał. Poruszał się rowerem, a ojciec rzadko pożyczał mu pick-upa, chociaż nigdy nie narzekali na brak pieniędzy. Postawili jednak na edukację, on jak i jego brat opuścili Lorne Bay, żeby się edukować gdzieś indziej.
Obserwował ją, kiedy oceniała wino. Patrzył czy nie ma zamiaru go okłamać, ale docenił szczerą opinię. Zmarszczył brwi, zastanawiając się na moment nad jej słowami i sam pociągnął łyk. Kwaskowaty smak świadczył właśnie o zbyt wczesnym rozlaniu. Mogła mieć rację. Pokiwał jednak tylko głową, jakoby w geście zgody i ostatnim łykiem dopił wino, nie rozwodząc się nad tym zbytnio.
- To ludzie, którzy są potencjalnymi klientami. Niektórzy naprawdę się na tym znają, na wycieczki po winnicach przychodzą ludzie, którzy zazwyczaj wiedzą, chociaż co im smakuje a co nie. To pomocne, w końcu produkuje nie tylko jedną linię, marek jest kilka. Sprawdzam co smakuje niektóre zostają na dłużej, bądź krócej a inne wycofuje. – Nie było to żadną tajemnicą, że z jednego szczepu robił różne opcje. Nie chodziło o same owocne winogrona, skupiał się na beczkach, w których się fermentowały innych składnikach.
- Myślę, że mam coś, co mógłbym ci pokazać. – Uśmiechnął się i wskazał drogę w przeciwnym kierunku niż tam, gdzie właśnie szła wycieczka. Miał zamiar pokazać jej miejsce, które mogą obejrzeć nieliczni.
Przeszli spokojnie, a Jamie odprowadził wycieczkę wzrokiem. Zaraz znaleźli się w głównym pomieszczeniu, gdzie wycieczka się zaczynała. Wśród beczek mieszczących hektolitry alkoholu. Przeszli na tył, drzwi były ukryte i w pierwszym momencie nie rzucały się w oczy. Puścił kobietę przodem i nacisnął przycisk instalacji, a pomieszczenie zalała fala chłodnego światła z jarzeniówek. W pomieszczeniu było jakieś szesnaście stopni, nie było to duże miejsce, ale można było się poczuć jak w bibliotece. Tyle tylko, że bez książek, bo kilka rzędów regałów wypełniały butelki z przeróżnymi rocznikami czerwonego wina. Tutaj było tylko i wyłącznie czerwone.

Sameen Galanis
ambitny krab
cattitude#5494
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Spojrzała na niego szczerze zdziwiona. Początkowo pomyślała, że może sprzedaje winnice i dlatego chce zniknąć z jej strony. No, a trochę pogooglowała i nigdzie nie widziała żadnych propozycji sprzedaży tego miejsca. –Przez chwilę pomyślałam, że całkowicie usuwasz się w cień i sprzedajesz to miejsce. – Jeszcze raz omiotła wzrokiem winorośle, którymi byli otoczeni. –Setne urodziny? To imponujące. No i zdecydowanie tej informacji zabrakło na stronie internetowej i w ulotkach. Także jako osoba postronna, która zrobiła porządny research zanim się tu pojawiła, powiem ci, że to jest bardzo dobry pomysł. Poza tym ludzie lubią miejsca, które mają tradycje i historię. Zwłaszcza te oparte na rodzinie. – Posłała mu nieco smutny uśmiech. Pomyślała o swojej rodzinie, której właściwie nie znała i której nawet nie mogła się objawić. Właściwie to mogła, ale po prostu nie chciała rujnować im życia informując ich, że przez ten cały czas żyła, ale wiodła tak popierdolone życie, że nawet nie chciałaby zatruwać ich umysłów opowieściami o tym. –Chętnie posłucham. – Dodała jeszcze i przyglądała mu się przez krótką chwilę. –Tak. – Uśmiechnęła się szeroko. –Masz ładny uśmiech, idealnie zarysowaną linię szczęki i świetne włosy. Masz też zadbane dłonie. Kobietom więcej nie potrzeba. – W sumie to ona absolutnie nie wiedziała czego potrzebują kobiety. Ona sama uważała, że jeśli facet ma zadbane dłonie i ładny uśmiech to mógłby skradać serca. –Na początku myślałam, że może jesteś tak naprawdę otyłym sześćdziesięciolatkiem, który wynajął modela do promowania winnicy. – No tutaj nawet nie kłamała. Poważnie tak myślała. Ale dobrze było wiedzieć, że Jamie był prawdziwy i że na poważnie angażował się w pracę.
Słuchała go i była pod wrażeniem tego jak bardzo liczy się z opinią takich maluczkich ludzi. –Zaimponowałeś mi. – Wyznała i odnalazła wzrokiem śmietnik gdzie wyrzuciła swój papierowy kubeczek. –Masz jakieś wino, które jest reklamą tej winnicy? Takie, które produkujecie rzeczywiście od tych stu lat? – Fajnie, że się nastawiali na zmiany, ale jednak ludzie kochali klasyki. –Miło słyszeć, że są jeszcze przedsiębiorcy, którzy liczą się z opiniami ludzi, którzy myślą, że ich opinia się nie liczy. Podoba mi się to jak tutaj działasz. – Sam była osobą, której ciężko było zaimponować, ale jednak Jamie poradził sobie świetnie.
-Brzmi fantastycznie. – Zapomniała już o tym, że przyszła tutaj z wycieczką. Prywatny seans z właścicielem winnicy brzmiał zdecydowanie lepiej. Ruszyła we wskazanym przez niego kierunku, co jakiś czas upewniając się, że mężczyzna idzie za nią. Pewnie gdyby była zwykłą kobietą to powinna jej się zapalić jakaś lampka, powinna przemyśleć czy chce się udać w takie miejsce z męzczyzną, którego znała kilka minut. Na szczęście Sam nie była zwykłą kobietą i serio interesowała ją ta winnica.
Przeszedł ją przyjemny dreszcz kiedy weszła do pomieszczenia. Lubiła takie klimaty. –Przyprowadzasz tutaj wszystkie dziewczyny? – Zażartowała sobie spoglądając na niego przez ramię. Weszła w głąb pomieszczenia i podeszła do któregoś z regałów i opuszkami palców dotykała delikatnie butelek. –Są na sprzedasz? – Zapytała.

Jamie Rockwell
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
Bawiła go jej dociekliwość. Miała w sobie jakiś sznyt ostrej babki w oczach ognie piekielne, ale kiedy słowa wypływały z jej ust, była dziwnie niewinna. Jakby nie do końca znała życie mimo tego, że nie była dzieckiem. Nie wiedzieć czemu Jamie momentalnie poczuł do niej nić sympatii. Miała swój dziwny urok, któremu on właśnie po prostu dawał się oczarować. – Mało brakło, a poszłoby kiedyś z dymem – jego oczy momentalnie posmutniały na wspomnienie rodzinnej tragedii. Matka tak znienawidziła rodzinną farmę i tę winnicę, że w dzikim i niekontrolowanym gniewie po prostu chciała puścić wszystko z dymem. To nie jest jednak historia, którą sprzedaje się to miejsce. Nie mniej jednak dla ciekawskich, każdy miejscowy wiedział, co się wydarzyło. Niektórzy dorzucali pikantne, ale zmyślone detale o długach, których nigdy nie było. – Muszę jakoś ugryźć ten temat, ale raczej oddam to specjalistą i powiem tylko jakiego efektu oczekuje. – Był tym cwanym przedsiębiorca, który zdecydowanie nie robił wszystkiego sam. Nie uważał też, że wszystko wie lepiej. Przyjemniej było mu zlecać i delegować zadania, a później widzieć efekty, których samodzielnie by nie osiągnął.
Uniósł jeden kącik ust w odpowiedzi na komplementy i posłał jej długie spojrzenie w stylu tych, które zdecydowanie zapraszają do flirtowania: - Zaraz się zarumienię – parsknął, ale tylko pokiwał głową rozbawiony i ruszył do przodu. – Mówi się, że podobno mój ojciec był przystojniejszy. Ty masz za to w sobie magię i niesamowicie apetyczną szyję. Na której można składać pocałunki. – Ostatnie zdanie dodał w myślach. Nie był mistrzem flirtowania, bywał raczej nieśmiały niż bezpośredni w kontaktach z kobietami. Prosty chłopak z prowincji.
- Mam kilka najstarszych butelek, chcesz spróbować? – Nie czekał na odpowiedź, dobrze wiedział, że chce. W końcu po to tutaj przyszła. Po wino niekoniecznie coś oczywistego i popularnego. Raczej ewidentnie liczyła na specjalne traktowanie, a Jamie bardzo lubił specjalnych gości.
Szli dalej, a James milczał. Prowadził swojego gościa i pozwalał jej cieszyć oczy bardziej prywatną wycieczką po zakątkach, do których nikt oprócz pracowników nie miał dostępu.
- Niektóre – odpowiedział zgodnie z prawdą i wyciągnął klasyczny korkociąg i dwa kieliszki. – To, czego dam ci spróbować, jestem w stanie sprzedać ci jedną butelkę jeżeli stwierdzisz, że jest to warte ceny. Niemniej jednak nie jest to tania przyjemność. – Nie miał zamiaru ukrywać, że może i z nią flirtował, ale nigdy nie unikał okazji, żeby ubić dobry interes.
Podszedł bliżej, zdecydowanie za blisko jak na pierwsze spotkanie z nieznajomą. Jednak w tym miejscu, w tym świetle między tymi regałami czas przestawał mieć znaczenie. Rzeczywistość również, więc przysunął się do niej i delikatnie muskając jej ramię, sięgnął po jedną z butelek, którą miała z plecami: - Chcesz spróbować? – uniósł butelkę i przetarł dokładnie stuletnią etykietę wypisywaną jeszcze atramentem.

Sameen Galanis
ambitny krab
cattitude#5494
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Sam wiedziała jak się dogadać kiedy musiała. Niby ją do tego szkolili, żeby socjalizowanie się wypadało naturalnie, a nie jakby rzeczywiście była wysłanym na misję robotę. Z Jamiem jednak było tak, że wcale nie udawała. Naprawdę była „sobą”. A przynajmniej tak sobie myślała, że to jest właśnie ktoś kim by była gdyby nikt nie ukradł i nie zrujnował jej życia. Był chyba pierwszą osobą, z którą rozmawianie, a nawet i flirtowanie wychodziło jej tak naturalnie. –Serio? Co się stało? Konkurencja? – Nie była aż tak dociekliwa i nie zdążyła dowiedzieć się o pożarze. Nie słuchała też plotkujących na mieście ludzi. Miała więc szansę usłyszeć prawdziwą wersję, o ile Jamie będzie chciał się takową podzielić. –Mądre posunięcie. – Zgodziła się i skinęła głową. –Mogę się tylko domyślać, że jako właściciel masz na głowie masę innych obowiązków. – Posłała mu delikatny uśmiech. Widać, że Rockwell miał głowę do interesów. Znał umiar, a to cecha, której brakuje wielu przedsiębiorcom. Chcąc oszczędzić pieniądze, bo byli jebanymi pazerami, robili wszystko sami.
-Jestem pewna, że słyszysz takie komplementy cały czas. – Zaśmiała się cicho zapominając o tym, że kobiety pragną być komplementowane i zapominają o tym, że mężczyźni również potrzebują zapewnienia, że są piękni czy pożądani. Jamie Rockwell w oczach Sam, miał pełen pakiet. –Ciężko mi w to uwierzyć. Będziesz musiał pokazać mi zdjęcia swojego ojca, żebym mogła to ocenić. Aczkolwiek ma bardzo zawyżoną poprzeczkę. – Poważnie, skoro jego ojciec był przystojniejszy od niego to tata Rockwell musiał być prawdziwym amantem. –Poważnie? To może powinnam zrezygnować z noszenia golfów. – Uniosła brwi i położyła sobie dłoń na szyi. Szyja była jedną z jej ulubionych części ciała. Miejsce intymne, delikatne, seksowne, a odsłonięte narażało człowieka na wszystko. Zaczynając od pieszczot, a kończąc na śmierci. –Mam nadzieję, że mówimy o dobrej magii. – Dodała jeszcze.
-Oczywiście. – Nie przepuściłaby takiej okazji. Próbować starego wina w towarzystwie człowieka, który zna historię miejsca, w którym wino leżakowało. Sameen kochała takie historie. Uwielbiała też ludzi z pasją, a Jamie do takich się zaliczał.
-Szczęściary z nas. – Uśmiechnęła się pod nosem. Obserwowała jego ruchy kiedy wyciągał korkociąg i szykował kieliszki. –Pieniądze nie są dla mnie problemem. – Wiedziała, że jeśli rzecz jest wyjątkowa, unikatowa to była warta każdej ceny. A właśnie czegoś takiego Sam szukała.
Przygryzła wargę kiedy stanął tak blisko niej. Absolutnie nie miała nic przeciwko temu. Cieszyła ją jego bliskość, a jeszcze bardziej się cieszyła kiedy mogła poczuć delikatny zapach jego perfum, który o dziwo, idealnie komponował się z charakterystycznym zapachem pomieszczenia, w którym się znajdowali. –Chcę spróbować. – Odpowiedziała szeptem, bo skoro był tak blisko to nie było powodu, żeby mówić głośniej. Uniosła dłoń i dotknęła jego skroni. –Pajęczynka. – Wytłumaczyła ten gest. Oczywiście kłamała, nie było tutaj żadnych pajęczyn. Potrzebowała wymówki, żeby dotknąć jego skroni i niby przypadkiem musnąć opuszkami palców delikatnego zarostu na jego policzku. –Opowiedz mi o tym. – Skinęła głową w kierunku butelki, ale wzrok utkwiła w nim.

Jamie Rockwell
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
Rozmowa z blondynką szła Jamiemu bardzo swobodnie, nie żeby miał jakieś problemy z kontaktami międzyludzkimi, ale tutaj poczuł wyjątkową więź. Coś na zasadzie, że człowiek kiedyś już się poznał, a teraz było to jak spotkanie ze starą, dawno niewidzianą przyjaciółką. Fascynująco przyciągająca osobowość kobiety ośmielała Jamesa do tego, żeby odważniej z nią flirtować. Nie wiedział co się właśnie z nim dzieje, że nabierał tylko odwagi, ale kobieta miała na niego bardzo pozytywny wpływ, a on miał zamiar z tego korzystać. – Moja mama stwierdziła, że już nie wytrzyma w tym miejscu ani chwili dłużej. – Skrzywił się na to wspomnienie, przyjechał z Sydney najszybciej jak mógł i całe szczęście, że zaczęła od podpalania budynków gospodarczych w rodzinnej farmie, a do samej winnicy miała jeszcze kawałek. – Pochorowała się biedna z tęsknoty, a mój ojciec bardzo chciał, żeby to miejsce było ekologiczne. Nie było wiec mowy o tym co jest tutaj teraz, ułatwianiem sobie pracy za pomocom maszyn. Orka od rana do wieczora i po prostu pękła. – James skrzywił się i wzruszył ciężko, ewidentnie było słychać, że jest to coś, co jakoś mu ciąży. Często żałował, że nie przekonał ojca do maszyn jeszcze podczas studiów, może nie doszłoby do tej tragedii.
- Rzadziej niż ci się wydaje. – Nie był na nie łasy, ale nie zmieniało to faktu, ze przyjemnie było to słyszeć. Człowiek czuł się wtedy taki doceniony, ludzie zapominali o tym, że wystarczy dziękuję, jesteś piękna czy zrobię to dzisiaj za ciebie. Tak nie wiele, a tyle daje, tylko jakoś nikt nie potrafi z tego korzystać tak, jak trzeba.
- Jeżeli kiedyś będzie okazja, pokaże ci jego zdjęcie. – Na terenie winiarni była dostępna stara kronika, którą pewnie wycieczka właśnie kończyła oglądać. Przyjrzał się jej jeszcze raz, skoro mówili o jej wyglądzie, pozwolił sobie na to. Lustrował jej profil, linię żuchwy i to jak przechodziła w szyję, gdzie następnie ta przechodziła w smukłe ramiona. Nie wiedział, jakie ma obojczyki, ale miał wrażenie, że znalazłby tam to charakterystyczne zagłębienie, które aż się prosi o to, żeby je całować.
Ogarnął butelkę, stojąc blisko kobiety. Lak był woskowy, stary – rozciął go nożykiem z korkociągu, który następnie zaczął wyciągać z butelki. Wino wydało charakterystyczny dźwięk, a on w odruchu przyłożył korek do nosa. Przeszedł najlepszymi zapachami: - Co czujesz? – Zapytał, podsuwając jej pod nos korek. Powiedziała mu co nieco o testowanej porcji, więc wiedział, że raczej będzie w stanie opowiedzieć mu o winie więcej niż przeciętna osoba.
Czekając na jej odpowiedź, rozlał wina i podał kobiecie kieliszek. Musnął przy tym opuszkami palców skórę na jej dłoni. Wydała mu się niesamowicie miękka, co z resztą poczuł, kiedy ściągała mu niewidzialną pajęczynkę z twarzy.
Poruszył kieliszkiem, żeby sprawdzić, jak alkohol osadza się na szkle, a następnie przyłożył nos, aby poczuć aromat. Nie będą to zapachy, których człowiek spodziewa się po australijskim winie. Było to raczej coś bardziej spotykanego we Francji. Jagody, lawenda, ogólnie tzw. czerwone owoce.
Upił łyk i z wyjaśnieniem wszystkiego czekał na jej reakcję i ewentualne skojarzenia. Tutaj nie było złych lub dobrych odpowiedzi, bo każdy miał inne smaki. Odkrywanie tego było fascynujące: - Nietypowe jak na te ziemie, co? – Zapytał, wpatrując się w nią. Podobało mu się, jak jej wargi wyglądają w kontakcie ze szkłem, kiedy upijała wino, aż miał ochotę ją pocałować – nie wiedzieć czemu.

Sameen Galanis
ambitny krab
cattitude#5494
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Położyła mu dłoń na ramieniu i delikatnie go pogładziła. -Tak mi przykro. - Mówiła szczerze. Gdyby wiedziała, że to jest jakiś przykry temat to nie poruszyłaby go. A zauważyła, że ewidentnie posmutniał, więc domyślała się jak ciężko musiało mu być. –Nie chciałam rozdrapywać ran. – Dodała szeptem w ramach wyjaśnienia swojego pytania. –Mam tylko nadzieję, że nie żywisz do niej żadnej urazy. Wiem po sobie, że człowiek szczerze tęskniący jest gotowy do wielu rzeczy. – Zabrała rękę z jego ramienia, ale złapała go jeszcze na chwilę za dłoń, ścisnęła ją lekko i posłała mu smutny uśmiech. Sameen doskonale pamiętała kiedy to ona była tylko i wyłącznie stęsknionym dzieckiem, które walczyło o życie i modliło się o to, że rodzice ją znajdą i zabiorą do domu. Tęsknota i to jak ją okazywała, skazywało ją na jeszcze gorsze przeżycia i tortury. Dostawała wszystkiego w podwójnych dawkach, tak bardzo chcieli ją złamać. No i w końcu im się udało. –Nie wiem czy ktoś ci to już mówił, albo czy jesteś tego świadom, ale według mnie zrobiłeś kawał dobrej roboty z tą winnicą. Dałeś zatrudnienie wielu ludziom, kontynuujesz tradycję i zrobiłeś wielką przysługę dla krajobrazu. Jak się tutaj jedzie od wschodu to widok na twoje tereny jest naprawdę piękny. – Nie wiedziała czy takie słowa dadzą mu jakieś pocieszenie, ale Sam mogła sobie tylko wyobrazić ile wysiłku włożył w doprowadzenie winnicy do stanu, w którym była obecnie.
-W takim razie jestem szczerze zdziwiona. – Była pewna, że taki Jamie to musiał się od kobiet odganiać widłami, bo każda leciała na aparycję kogoś tak przystojnego. No i po bliższym poznaniu Jamie miał też bardzo przyjemny charakter. Przynajmniej na tyle na ile mogła powiedzieć, w końcu nie znała go wybitnie długo.
-Nie mogę się doczekać. – Odparła krótko. Podobała jej się ta cicha obietnica kolejnego spotkania. Przynajmniej Sam na chwilę obecną była pewna, że nie będzie już chodzić do sklepów po wina, tylko będzie je kupowała bezpośrednio od właściciela winnicy. Czuła jak jej się przygląda, ale postanowiła nic z tym nie robić. Nadal ze szczerym zainteresowaniem przyglądała się zakurzonym butelkom, które miała przed sobą.
Nachyliła się, żeby powąchać korek i wzięła go od niego specjalnie muskając jego palce swoimi. –Uff, dawno nie wyczuwałam nut po zapachu, więc mam nadzieję, że nie zawiodę. – Zbliżyła nos do korka i nawet zamknęła oczy próbując wyczuć znajome nuty. –Dobra. Ryzykuję. – Powiedziała w końcu. –Pachnie bardzo… europejsko. Aż przypomniało mi się dzieciństwo. – Patrzyła gdzieś w dal nadal próbując odgadnąć nuty. –Wychowałam się w Grecji. – Dodała w gwoli wyjaśnienia, bo w sumie zapomniałam o tym napisać w karcie, ale dałam jej greckie nazwisko. Skinęła głową w podziękowaniu za kieliszek z winem. –Zdecydowanie lawenda. – Była zbyt charakterystyczna, żeby jej nie poznać, a ostatnio Sameen lubiła smakować się w herbatach z dodatkiem lawendy. Całkowicie zmieniały smak, ulepszały go. Odłożyła korek i przez chwilę wąchała wino i obserwowała je. –Absolutnie wyszłam z wprawy, więc zdam się na mój język. - Posłała mu uśmiech i upiła niewielki łyk wina. –Jagoda. I rodzynki? – Przy tym ostatnim spojrzała na niego pytająco. –Na pewno jakiś suszony owoc. – Upiła kolejny łyk. –Nietypowe. – Zgodziła się i podwinęła rękaw golfa. –Zobacz. Aż mam ciary tak mnie ten smak cofnął do dzieciństwa. – Podniosła rękę, żeby mógł zobaczyć gęsią skórę na jej ręku. –Oczywiście, żeby nie było to nie piłam wina jako dziecko. – Wyjaśniła z uśmiechem, bo w sumie właśnie to mogła zasugerować.

Jamie Rockwell
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
Sam przykrył swoją dłonią jej, kiedy ta wylądowała na jego ramieniu: - Nie wiedziałaś. – Nie przejmował się tym, przy głębszych rozważaniach faktycznie był to dla niego trudny temat. Niemniej jednak w momencie, kiedy po prostu wspominał o tej historii, nie wrzucało go to w wir ciężkich wspomnień. Dawał więc radę: - Część historii tego miejsca, te ziemie widziały już nie jedno. – Wzruszył ramionami, bo wiedział ile historii widziały okoliczne drzewa. Gdyby mogły mówić, uraczyłyby nas takimi opowieściami, o jakich nam się nie śniło. James sam na własną rękę badał tę niezbadaną część genealogii jego rodziny. Jednak sporo było zachowane ze względu na to, że winnica była istotną częścią Lorne Bay.
Uśmiechnął się i mimowolnie wypiął dumnie pierś przed siebie. Zdecydowanie połechtała mu właśnie ego. Wiele osób podkreślało, jakim był dobrym biznesmenem i wynalazcą, o ile wiedzieli, że cały park maszynowy w winnicy zaprojektował sobie sam – od początku do końca. Nikt jednak wcześniej nie zwrócił uwagi na te detale, które wymieniła Sameen, a które były ważne również dla niego. Ugryzienie tradycji w swój sposób, krajobraz czy powiększenie ilości miejsc pracy. Te małe cele przyświecały jego planom i wizji na to miejsce.
Uwielbiał momenty degustacji, szczególnie kiedy ludzie trafnie wpadali swoimi własnymi zmysłami na to, co czują w winie – nosem i językiem.
Przyglądał się jej i słuchał do samego końca, obserwował ruch nadgarstka, kiedy poruszała kieliszkiem i przyglądał się jej wargom, kiedy lądowały na szkle. Sam popijał już dobrze znany sobie trunek, który jednak mimo to zawsze go zaskakiwał:
- Lawenda, jagoda, poziomki i suszone śliwki. – Uśmiechnął się, bo zdecydowanie miała dobre zmysły. Zastanawiał się, jakby to było zawiązać jej oczy i wsuwać między jej wargi jakieś dobre jedzenie. Nie wiedział, czemu przyszło mu to na myśl i delikatnie pokiwał głową, żeby odgonić tę nacechowaną erotyzmem scenę ze swojej głowy:
- Pierwszy właściciel winnicy przywiózł winorośle z Prowansji. Dlatego ten smak jest nietypowy dla tych ziem, ciągle było w nich to, co jeszcze wsiąknęło tam. Te nowe smaki nie są tak świeże, teraz są bardziej cytrusowe i orzeźwiające dobre do ryby, ta butelka jest typowo deserowa. Nie było wiadomo, czy to się przyjmie, ale zadziałało. Te krzewy ciągle obradzają, ale nie mam ich już dużo. – Dbał o nie jak mógł, ale miały już swoje lata i były już tylko wspomnieniem tego wydarzenia, które zapoczątkowały winnicę Rockwellów.

Sameen Galanis
ambitny krab
cattitude#5494
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Uśmiechnęła się delikatnie, była wdzięczna, że nie zamknął się w sobie i nie miał jej za złe jej małej wpadki. Ostatnie czego chciała Sam to smucić go teraz wywołując jakieś przykre wspomnienia. Słuchała go uważnie co jakiś czas kiwając delikatnie głową. –Moim zdaniem powinieneś celebrować tą historię. – Powiedziała. –Nie znam się na tym absolutnie, nie jest to moja branża, ale jeśli twoja winnica przeżyła pożar, za którym kryje się rodzinna historia to powinieneś być tym, który powie właściwą część tej historii. – Mogła się tylko domyślać, że ludzie plotkowali i rozpuszczali fałszywe historie na temat tego co się naprawdę stało. Małe miasteczka miały do tego tendencję. Ludzie kochali żyć cudzymi dramatami, bo ich własne życia były zbyt nudne. –Tym bardziej, że sam spójrz co udało ci się stworzyć. Masz powody do dumy i do chwalenia się. – Dodała jeszcze. Pewnie gdyby byłą jakąś dziennikarką, albo pisarką to chętnie zrobiłaby artkuł o Jamiem, jego rodzinie i o tym jak na nowo odbudował coś co prawie obróciło się w ruinę. Coś co bardzo łatwo mogło stać się porażką, on zamienił w gigantyczny sukces. Oczywiście jej artykuł byłby pozytywną reklamą Rockwella, bo nie oszukujmy się, z czegoś takiego łatwo też zrobić coś negatywnego.
-Poziomki! – Roześmiała się. –Jezu, tak dawno nie jadałam poziomek, że absolutnie ich nie wyczułam. Ale teraz jak to powiedziałeś to tak, czuję poziomki. – Pokiwała głową i upiła jeszcze łyka. –Skoro już obiecałeś mi jedną butelkę tego wina, to skorzystam i je kupię. – Ale nie odda go Zoyi, zostawi je dla siebie. Chciała mieć butelkę tego wina dla siebie, żeby móc wspominać Jamiego i tą chwilę. Cholera, chyba Sameen stawała się zbyt sentymentalna.
Słuchała go, a pod koniec jego wypowiedzi zapaliła jej się w głowie mała lampeczka. –Wiesz… – Zaczęła i wyminęła go przechodząc dosyć blisko. –Tak się składa, że w związku z moją pracą dużo podróżuje. Zwłaszcza do Europy. – Podeszła sobie do kolejnego regału z butelkami i przyglądała się im. –Jeśli masz ochotę mogę ci przywieźć kilka nowych krzewów. Nie będzie to dla mnie problemem. – Mówiła poważnie. Rzadko kiedy podróżowała z jakimś bagażem. A nawet jeśli to nie miałaby problemu z opłaceniem transportu krzewów dla Jamiego. –Taki prezent w ramach podziękowania za prywatną wycieczkę, degustację i możliwość kupna tego wina. – Uniosła swój kieliszek, opróżniła go, odstawiła i podeszła do Jamiego–To jak, panie Rockwell? – Zapytała unosząc brwi i opierając dłonie na pośladkach. Swoich, oczywiście.

Jamie Rockwell
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
Nie rozumiał, dlaczego z taką łatwością przychodziło mu opowiadanie o tym wszystkim, co się działo. Mimo braku zrozumienia nie zastanawiał się teraz nad tym dlaczego kobieta wpływała na niego w taki, a nie inny sposób. Właściwie to niezbyt wiele teraz o tym myślał. Słuchał jej uważnie, ta opcja również chodziła mu po głowie. Jednak w tym miasteczku czasami, co przyznawał sam przed sobie, brakowało mu jaj. Miał wrażenie, że jest zaplatany w swoje nazwisko i w to miasteczko, które trzymało go mocno i nie pozwalało na to, żeby zbyt często wychodził poza schemat uznawany za społecznie akceptowalną normę. – Schlebiasz mi – spuścił wzrok, kiedy skończyła. Nie przypominał sobie, żeby ktoś w ostatnim czasie tak bardzo widział to co zrobił. Dobra, może widzieć to widział, ale nikt nie potrafił tego docenić, a już na pewno nie mówić o tym głośno i to wprost do niego. Kochał to miejsce, nie pamiętał, kiedy zdołał tak szybko przejść z nienawiści do miłości, jednak w pewnym momencie zrozumiał poświęcenie swoich rodziców. Bywało ciężko, ale dawało to tyle satysfakcji, że wypłacała ona nadwyżkę za wszystkie straty moralne.
Przyglądał jej się uważnie, jakby odrobinę pilnował ją wzrokiem. Tak naprawdę po prostu nie chciał, żeby umknął mu jakiś moment, drobna reakcja podczas degustacji. Obserwował ją, a kiedy usłyszała o poziomkach, jej oczy w momencie się zmieniły. Fakt, poziomki miały charakterystyczny smak i w tym winie robiły prawdziwą robotę.
Kiedy napomknęła o Europie i ewentualnej możliwości przywiezienia mu kilku winorośli oczy urosły mu do pięciu złotych i przez moment milczał. Chodziło mu po głowie, żeby na setną rocznicę zrobić to samo co założyciel i wypuścić limitowaną linię na tej samej zasadzie z przywiezionymi krzaczkami. Tyle tylko, że znowu nie miał odwagi do tego, żeby posunąć się dalej. Nawet jeżeli zasobów nie brakowało to miał poczucie, że jeżeli chce rozwinąć to miejsce jeszcze bardziej to musi posunąć dalej granicę.
- Wchodzę w to – powiedział bez kropli zawahania w głosie i dolał jej i sobie wina – nie pytając o zgodę. Odsunął się od niej, muskając ją, niby przypadkiem, palcami o nadgarstek i usiadł przy bardzo starym drewnianym stole. Teraz mógł spokojnie pić wino i obserwować jej figurę z dala. Zlustrował ją wzrokiem, miała apetyczne kształty i długie nogi które zdecydowanie mogłaby mu zapleść w pasie.

Sameen Galanis
ambitny krab
cattitude#5494
ODPOWIEDZ