25 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Pełnoetatowa, samotna matka małej Madelyn. Kelnerka z wielkimi ambicjami i zerowymi oszczędnościami. Nowa w mieście, ale chętnie pozna nowe osoby.
Niebo dziś w żałobie zanosi się płaczem
Niegościnny świat w mroku pogrążył się
Skąd wiadomo czy jeszcze będzie inaczej?
Czy nastanie znów świt, czy nie?


Jej narodziny zwiastowały śmierć. Nic więc dziwnego, że ojciec nie potrafił cieszyć się z narodzin córki. Jednak nie zawsze tak było. Kiedy Clara przybiegała do niego z pozytywnym testem ciążowym, oboje natychmiast oszaleli. Wpadli w jakąś obsesję, choć nie było w tym nic chorobliwego. Kupowali ubranka, zabawki, a gdy dowiedzieli się, że to córka Clara niemal od razu zaczęła szyć pościele pełne falban i koronek. Nie mieli wielkiego bogactwa. W sumie ogólnie niewiele mieli. Ale mieli siebie i cholernie cieszyli się, ze ich rodzina się powiększy. Cała ta radość zakończyła się, gdy Clara była w piąty miesiącu ciąży. Lars wrócił do domu, zastał swoją żonę na dywanie, nieprzytomną. Rak. Do zoperowania. Niestety wiadomości nie były mimo wszystko najlepsze. Albo Clara... albo ich dziecko. Lars był gotowa poświęcić nienarodzone dziecko, wszystko by jego żona została przy życiu. Clara jednak... ona nie chciała tego słuchać, oddała życie za swoje dziecko. I tak dzień narodzin Bailee, stal się również dniem śmieci jej matki.
Nie ma co urywać, że ojciec obwiniał ją o całą tą sytuację, choć nie miała w sobie nawet kropli winy. Nie zaniedbywał jej, dawał jej wszystko co należy się dziecku.... poza miłością. Nie potrafił się przełamać, nie kiedy mała Bailee z roku na rok coraz bardziej przypominała własną matkę. Miłości nauczyła się od dziadków, to oni pokazali jej co znaczy kochać i jak wielką wartość mają te słowa. Czy kochała ojca? Bardzo. Skłamałabym gdybym napisała, że nie prosiła się o tą ojcowską miłość. Dopiero z czasem odpuściła, jakby zrozumiała, że to nieodpowiednie. Ale jak pragnienie ojcowskiej miłości, zrozumienie mogłoby być nieodpowiednie? W szkole była raczej przeciętna. Nie było żadnego przedmiotu z którego byłaby wybitnie dobra. Dlatego kiedy zaczynała zastanawiać się nad swoim zawodem nie miała kompletnie pomysłu na siebie. Potrafiła pięknie malować, mogłaby być malarką jak matka. Ale nie chciała ranić ojca. Choć ten ranił ją przez cały czas swoją nieobecnością. Ostatecznie wybrała się na rachunkowość. Dlaczego? Chyba z braku lepszego pomysłu, by po prostu mieć jakiś papierek, które otworzy przed nią możliwości.


Niepomyślny czas zdaje się nie mieć końca
Już nam przyjdzie żyć w tej ulewie i mgle
Skąd wiadomo czy jeszcze wzejdzie nam słońce?
Czy nastania znów świt, czy nie?


Studia powinny być czasem szaleństw. I dla Bai długi czas tak było. Nie marnowała całych dni na naukę. A w weekendy próbowała odreagować wszystko. Nie tylko studia i nudne wykłady. Wszystko. Na jednej z takich imprez poznała właśnie jego. Bez najmniejszego problemu zawrócił jej w głowie, a ona wcale nie protestowała. Potrzebowała w swoim życiu mężczyzny, potrzebowała kogoś przy kim będzie czuła się bezpiecznie. I to dostała. Zabawa. Bezpieczeństwo. Miłość... bo tak, kochała go. A może to było zauroczenie? Tak ciężko było jej rozróżniać uczucia. Tyle sprzecznych emocji odczuwała przy tym chłopaku. Kiedy zaczęli uprawiać seks, byli dość nieodpowiedzialni. Nic więc dziwnego, że zaliczyli wpadkę. Mdłości i osłabienie tłumaczyła anemią i przemęczeniem. A brak okresu tłumaczyła sobie zmianą trybu życia. Jakie było jej zdziwienie, kiedy test ciążowy przyniesiony przez przyjaciółkę okazał się pozytywny. On też był zdziwiony i równie niezadowolony co ona. Mieli skończyć studia, bawić się życiem tak długo jak będzie to możliwe.... a ona zaszła w ciąże i wszystko zniszczyła. Zawsze wszystko niszczyła. Od samych narodzin, całkiem nieświadomie niszczyła wszystko. Wspólnie ustalili, że to nie czas na dziecko. Choć podjęli tę decyzję bardzo szybko, nie była ona łatwa.
Do kliniki pojechała sama. Chciała być sama. Na jego wiadomości przestała odpisywać, gdy tylko minęła próg kliniki. Chciała być sama w każdym tego słowa znaczeniu. Wypełniła wszystkie papiery, odbyła odpowiednie rozmowy. Do ostatniej chwili była zdecydowana. Przeszła przez wszystkie badania. USG sprawiło, że coś się w niej ruszyło. Bicie serca, a raczej ten śmieszny gulgot. To było głupie. Bardzo nieodpowiedzialne. Uciekła z kliniki. A potem już tylko uciekała. Wyjechała do wioski w której wychowywała się jej matka. Do swoich dziadków. Rzuciła studia i więcej nie wróciła do starego życia. Postanowiła donosić ciąże. W tym czasie miała całą masę wątpliwości i jeszcze więcej pomysłów. Od wychowania dziecka, po oddanie go do adopcji. Ciąża nie była łatwa, bez wsparcia dziadków nie poradziłaby sobie w ogóle. Była sama, samotna. Życie które miała, które kochała musiała zostawić za sobą raz na zawsze. Zniknęła z portali społecznościowych, zmieniła numer. I... urodziła. A potem podjęła walkę. Postanowiła wychować Madelyn, swoją małą, słodką córeczkę. Chciała jej dać to, czego sama nigdy nie dostała.

Prześlij nam znak, choć jeden raz
O dobry Boże, wysłuchaj dziś nas
Spraw, by wrócił znów słońca blask


Madelyn rosła jak na drożdżach. Było kilka chwil w których Bai żałowała swojej decyzji. Samotne wychowywanie dziecka nie było łatwe. Nikt za nią nie wstawał w nocy gdy Made ząbkowała. Nikt nie zmieniał tych najbardziej śmierdzących pieluch. Docierało do niej z jak wielkim wyzwaniem mierzył się jej ojciec. Nie tylko spadł na niego obowiązek opieki nad córką, ale i mierzył się ze stratą ukochanej. Bailee miała tą wygodę, że sama podjęła decyzję. Że sama wybrała życie samotnej matki.
Musiała wydostać się z domu dziadków. Podjąć walkę o samodzielne życie. Madelyn skończyła już cztery lata i miała iść do przedszkola. Więc czas najwyższy zmienić coś w swoim życiu. Czemu wybrała akurat Przylądek Koali? Ciężko powiedzieć. Chyba nie była przystosowana do wielkich miast. Wynajęła małe lokum za pieniądze od dziadków. Zapisała Mad do przedszkola. A sama znalazła sobie pracę. Nie skończyła studiów, więc nie mogła liczyć na nie wiadomo jak cudowne zatrudnienie. Z resztą na start chciała załapać pierwszą lepszą pracę. Dlatego zatrudniła się jako kelnerka. Żadna praca marzeń. Ale było ją stać na wynajem małego mieszkania i na życie. A to już duży krok w stronę samodzielności, której brakowało jej od kilku lat. Tak naprawdę dopiero teraz będzie mogła sprawdzić się jako matka. Bez babci, która nad wszystkim czuwała i zawsze służyła radą. Ba dziadków, którzy gotowi byli w każdej chwili wziąć Madelyn pod opiekę. Była tu kompletnie sama, gotowa na egzamin życia. Było już za późno na zmianę decyzji. Czy jest dobrą matką? Oby Madelyn mogła kiedyś powiedzieć to z czystym sumieniem o Bailee. Może czas najwyższy rozejrzeć się za odpowiednim facetem, który będzie mógł być dla dziewczynki tatą. Czas pokaże.

♣ Miała usunąć ciążę. W ostatniej chwili zrezygnowała i postanowiła zostawić za sobą życie, które wtedy miała. Zostawiła faceta, przyjaciół, studia i wyjechała do dziadków od strony matki którzy jej pomogli.
♣ Dopiero co przyjechała do miasteczka i tak naprawdę poza pracą, mieszaniem i przedszkolem dla córki nic nie ma.
♣ Nie zdążyła poznać ludzi z miasteczka, ale na co dzień jest bardzo komunikatywną osobą i szczerze wierzy, że szybko to zmieni.
♣ Ma całą masę kompleksów związanych ze swoim ciałem. Szczególnie po porodzie z pewnymi zmianami swojego ciała nie mogła się pogodzić.
♣ Odkąd uciekła z kliniki i porzuciła bez słowa chłopaka, już z nikim się nie związała. Wplątała się w kilka przelotnych relacji, ale z żadną nie wiązała przyszłości.
♣ Bardzo chciałaby dokończyć studia, niestety na chwilę obecną nie może pozwolić sobie a taki wydatek.
♣ W jej domu poza nią i Mad, mieszka chomik. Jej córka mimo, że jest mała wykazuje się wielką odpowiedzialnością, opiekując się zwierzaczkiem.
♣ Nie ma prawa jazdy, nigdy nie ciągnęło ją do zrobienia go. Wszędzie gdzie tylko może jeździ swoim rowerem z wiklinowym koszykiem.
♣ Raczej niewiele pije. Głównie dlatego, że nikt nie zajmie się córką, kiedy ona pójdzie w ewentualny melanż, ale to wcale nie sprawia, że jest nudziarą.
♣ Praktycznie nie ma kontaktów z ojcem. Dzwonią do siebie na urodziny i święta. Nie widział wnuczki.
♣ Nie powinna jeść malin, od razu cała puchnie i zaczyna się dusić. Bardzo lubi słone przekąski. W jej domu nigdy nie może też zabraknąć lodów waniliowych i słoika kremu czekoladowego.
Bailee Wheeler
01 styczeń 1996
Brisbane
Kelnerka
Shadow
Opal Moonlane
Panna, heteroseksualna
Środek transportu
Wszędzie jeździ swoim rowerem z wiklinowym koszykiem i siedziskiem dla córy.

Związek ze społecznością Aborygenów
Ojciec jak i dziadkowie nigdy jej o tym nie opowiadali. A ona nie pytała.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Głównie w pracy. a po niej spędza czas z córką na świeżym powietrzu poznając Lorne Bay.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Dziadów Bailee

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak
Bailee Wheeler
Bensu Soral
ambitny krab
nemesis
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany