about
Rolnik, rolnik, rolnik... Pod rolnikiem ciągnik, na ciągniku rolnik worek ma...
Horyzont zabielił się nieco. Słońce pojawiło się na widnokręgu, pozwalając niebu nabierać pastelowych barw, które szybko zaczęły przybierać na swej intensywności. James skończył właśnie przeglądać księgę prowadzoną przez babcię - no, może nie księgę, a stertę zeszytów, zapisków i stary segregator z rachunkami. Babcia skrupulatnie notowała przychody i wydatki na farmie. Dom stał tylko i wyłącznie dzięki jej silnej woli i umiejętności wiązania końca z końcem. To ona ogarniała życie w taki sposób, że wystarczało wszystkim na przyzwoite funkcjonowanie. Dziadek zaś miał smykałkę do interesów. Wiedział gdzie wypasać bydło by stado było bezpieczne, kiedy zebrać pszenicę by plon był najbardziej dochodowy, czy też jak ogarnąć ludzi do pracy gdy sam już nie domagał. Ich dobre serce i ofiarność znane było w całym Lorne Bay - gdy ktokolwiek potrzebował pomocy mógł udać się właśnie tam. Z pewnością to hart ducha dziadków zmusił go do porzucenia studiów i kariery rugbysty by wieść życie pełne trudności i niespodzianek na rodzinnej farmie. Wielkomiejskie życie wydawało się zwyczajnie nudne.
-Nienawidzę finansów.- mruknął pod nosem, w głowie puszczając wiązankę przekleństw. Choć słynął ze swojego opanowania, czuł że rzeczywistość może okazać się nazbyt przytłaczająca. Właśnie został z tym wszystkim sam. Organizacja pogrzebu okazała się być jedynie początkiem pasma wątpliwości i nieszczęść. Hektary ziemi, setki sztuk bydła, sterty rachunków. Jakby to całe pastelowo-jaskrawe niebo zrzuciło mu się na głowę. James chwycił notesik z zapiskami i uniósł go z rozmachem, lecz wtedy nagle drzwi do domu otworzyły się i ktoś wszedł z walizką zupełnie jakby wchodził do siebie.
-Rain? - rzucił w eter. Jeśli ktokolwiek miał pomóc mu w utrzymaniu farmy na jej cherlawych nóżkach, to tylko ona. Siostra McLeod.
Kilka ciekawostek w kangurach:
Jego rodzice zginęli kilka lat temu w wypadku samochodowym. A całkiem niedawno zmarli jego dziadkowie, pozostawiając po sobie wielopokoleniowy dobytek - farmę rodziny McLeod.
Wraz z rodzeństwem starają się postawić farmę na nogi. Na jego głowie są mechaniczne, techniczne i fizyczne prace, a zdarza mu się także prowadzić lekcje jeździectwa dla nowicjuszy.
Jego ulubionym koniem na farmie jest klacz Truth. To brumby - zdziczały koń, o wyjątkowo szlachetnym łbie. Udomowiony przez Jamesa.
Bardzo ceni sobie życie w zgodzie z naturą i samym sobą.
Jest bardzo oddany i nikomu nie odmawia pomocy.
W latach młodzieńczych grał w rugby.
Ma dobre relacje z rodziną. Jest przekonany że zawsze może nią nich liczyć, sam również wskoczyłby za nimi w przepaść.
-Nienawidzę finansów.- mruknął pod nosem, w głowie puszczając wiązankę przekleństw. Choć słynął ze swojego opanowania, czuł że rzeczywistość może okazać się nazbyt przytłaczająca. Właśnie został z tym wszystkim sam. Organizacja pogrzebu okazała się być jedynie początkiem pasma wątpliwości i nieszczęść. Hektary ziemi, setki sztuk bydła, sterty rachunków. Jakby to całe pastelowo-jaskrawe niebo zrzuciło mu się na głowę. James chwycił notesik z zapiskami i uniósł go z rozmachem, lecz wtedy nagle drzwi do domu otworzyły się i ktoś wszedł z walizką zupełnie jakby wchodził do siebie.
-Rain? - rzucił w eter. Jeśli ktokolwiek miał pomóc mu w utrzymaniu farmy na jej cherlawych nóżkach, to tylko ona. Siostra McLeod.
Kilka ciekawostek w kangurach:
Jego rodzice zginęli kilka lat temu w wypadku samochodowym. A całkiem niedawno zmarli jego dziadkowie, pozostawiając po sobie wielopokoleniowy dobytek - farmę rodziny McLeod. Wraz z rodzeństwem starają się postawić farmę na nogi. Na jego głowie są mechaniczne, techniczne i fizyczne prace, a zdarza mu się także prowadzić lekcje jeździectwa dla nowicjuszy. Jego ulubionym koniem na farmie jest klacz Truth. To brumby - zdziczały koń, o wyjątkowo szlachetnym łbie. Udomowiony przez Jamesa. Bardzo ceni sobie życie w zgodzie z naturą i samym sobą. Jest bardzo oddany i nikomu nie odmawia pomocy. W latach młodzieńczych grał w rugby. Ma dobre relacje z rodziną. Jest przekonany że zawsze może nią nich liczyć, sam również wskoczyłby za nimi w przepaść.
Środek transportu
Stary pick-up. Częściej stoi na warsztacie, ale jak trzeba to i przewiezie bele siana lub kilka. Na szczęście są miejsca gdzie można dostać się konno.
Związek ze społecznością Aborygenów
Aborygenów widywał czasem na terenach poza farmą. Dawno jednak nikogo nie napotkał.
Najczęściej spotkasz mnie w:
Farmie, na terenie farmy, w drodze do farmy, na terenach obrzeżnych farmy. Zobaczyć go w miasteczku można jedynie od święta (choć i święta woli spędzać na farmie).
Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
McLeod'ów.
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak. Niech się dzieje wola nieba.
Stary pick-up. Częściej stoi na warsztacie, ale jak trzeba to i przewiezie bele siana lub kilka. Na szczęście są miejsca gdzie można dostać się konno.
Związek ze społecznością Aborygenów
Aborygenów widywał czasem na terenach poza farmą. Dawno jednak nikogo nie napotkał.
Najczęściej spotkasz mnie w:
Farmie, na terenie farmy, w drodze do farmy, na terenach obrzeżnych farmy. Zobaczyć go w miasteczku można jedynie od święta (choć i święta woli spędzać na farmie).
Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
McLeod'ów.
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak. Niech się dzieje wola nieba.
John McLeod
Channing Tatum
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy
w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej.
Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
