about
Aktorka, która została trochę canellowana w środowisku za romans z żoną jednego ze znanych, australijskich reżyserów i wróciła do rodzinnego miasta nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić.
002.
{outfit}
Jak człowiek nie pracował to się taki człowiek nudził i wtedy takiemu człowiekowi przychodziły do głowy bardzo głupie rzeczy. Taka Mira na przykład jakoś tak nie miała co ze sobą zrobić, że pojechała do sklepu meblowego, bo wpadła na pomysł, że skoro już ma tą łazienkę to kupi sobie do niej małą komodę. Było tam na tyle miejsca, by ją wcisnąć, a dzięki temu będzie miała gdzie trzymać ręczniki i środki czystości. No pomył idealny! Pokręciła się po sklepie szukając czegoś o odpowiednich wymiarach, pewnie była w Ikei tak jak jak ostatnio i zeszło jej więcej niż zakładała. Później starała się swoimi silnymi rękoma zataszczyć dwie kartonowe paczki z komodą do samochodu, co jej się udało, bo jest silną i niezależną kobietą, która nie boi się poprosić kogoś o pomoc. Dlatego po prostu pan ochroniarz jej to zatargał, żeby ona nie musiała. Trzeba pracować głową, a nie mięśniami. Jak już to było gotowe to wróciła do Lorne Bay. Zeszło jej jakoś na tyle długo, że akurat jak parkowała to zobaczyła Ronana, który już kończył pracę i wychodził z jej domu.
- Cześć - przywitała się z nim przez otwarte okno w aucie. - Dobrze, że Cię jeszcze złapałam. Mogę mieć małą prośbę? - Zapytała wychodząc z samochodu i posłała mu ładny uśmiech, tak żeby poczuł się jak książę ratujący damę z opresji, chociaż już i tak był jej rycerzem, bo gdyby nie on, to nie mogłaby tu zamieszkać i musiałaby się kręcić po hotelach, albo co gorsza zamieszkać z rodzicami. - Pomógłbyś mi wyciągnąć kartony z bagażnika? Kupiłam szafkę do łazienki - miała ambitny plan spędzić wieczór próbując ją skręcić. Chciała też coś sama w tym domu zrobić, a nie tylko się ograniczać do zapłaty Ronanowi za wszystko. Jakby kogoś oprowadzała to mogłaby z nim pójść do łazienki i pokazać, że to jest jej szafka, którą własnymi rękami skręcała. Co prawda nigdy czegoś takiego nie robiła, ale nie może być to jakoś wybitnie skomplikowane. Była tam w środku instrukcja. - Jak tam dzisiaj? - Była jego pracodawczynią i oczywiście interesowała się tym jaki mają progress w remoncie. - Wszystko okej? - Jednak nie tylko dom ją interesował, bo po ich ostatniej rozmowie trochę mu współczuła sytuacji w jakiej się znalazł. Wiedziała, że nie ma tu zbyt wielu znajomych, z którymi mógłby porozmawiać więc chciała mu pokazać, że w razie gdyby chciał, to ona może udzielić swojego ramienia do wypłakania się.
ronan ashford
Zoey - Inej - Joshua - Bruno - Eric - Olgierd - Mei - Ally - Owen - Liv - Cece - Edwina - Benedict - Luna - Harlan
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
011.
- Hej. – Przywitał się rzucając coś na tył swojego auta. – Jasne, co tam? – Zapytał i już skupił całą uwagę na niej. Nie było jeszcze jakoś późno i planował podjechać do latarni, żeby trochę nad nią popracować. Może jak ją wyremontuje to będzie w stanie sprzedać ją za więcej niż ją kupił. Na razie jednak się z tym nie spieszył. Ale jednak myślał o tym, że powinien się jej pozbyć skoro miała być symbolem jego uczucia do Philly. – Jasne. Nie ma problemu. – Zasalutował i od razu podszedł do bagażnika jej auta i pozwolił sobie na wyciągnięcie kartonów. Odstawił je wszystkie na ziemię obok samochodu i zamknął bagażnik.
Podniósł dwa kartony i już miał je wnieść do środka, ale zaczepiła go tym pytaniem, więc przystanął opierając pakunki na udzie. – W porządku. Dokończyłem balustradę, więc nie powinno już dochodzić do nieprzyjemnych wypadków. – Wskazał na jej dłoń. – Jak ręka swoją drogą? – Zapytał, bo to jednak było paskudne rozcięcie no i gwóźdź był zardzewiały, więc łatwo mogło dojść do jakiegoś zakażenia. Miał tylko nadzieję, że Mira się tym zajęła. – No i dzisiaj skupiałem się na piętrze. Myślę, że jak jutro wcześnie zacznę to dam radę skończyć ci sypialnie. Także będziesz mogła pokupować kolejne meble. – Uśmiechnął się szeroko. – Pojutrze przyjdzie mój znajomy, którego ściągnąłem do pomocy i zajmiemy się kuchnią i tam też powinniśmy wszystko ogarnąć w tydzień. A przynajmniej tak prognozujemy na chwilę obecną. – Zrobił z kolegą takie wstępne rozeznanie i oboje ustalili, że we dwójkę powinni tą kuchnię ogarnąć w tak krótkim okresie. Gorzej jednak jak coś się odjebie i wyjdzie na to, że będą musieli tam posiedzieć nieco dłużej. Nie chciałby takiej sytuacji, ale wiadomo… nie wszystko widać na pierwszy rzut oka.
- Wszystko okej. – Potwierdził chociaż oczywiście było to niewielkie kłamstwo. Nic nie było okej, ale nie za bardzo chciał się z tego zwierzać. Przynajmniej nie teraz. – Postawię ci to przy łazience. – Wskazał na kartony i wrócił do jej domu, gdzie rzeczywiście ułożył je tak, żeby jej nie przeszkadzały, ale żeby od razu je zauważyła. Wyszedł wracając po ostatni, najcięższy karton. – Zostawić ci narzędzia? – Zapytał, bo bez obrazy, ale nie wyglądała na kogoś kto miał odpowiedni sprzęt do skręcenia tej szafki. Pilniczkiem do paznokci go nie skręci. – Czy mam zostać i ci pomóc? – Dobra, zapytał, bo w sumie wyobraził sobie sytuację, w której używa jego wkrętarki i nie była to ładna wizja. Ogólnie to była to dosyć seksowna wizja, ale starał się nie iść w tym kierunku.
about
Aktorka, która została trochę canellowana w środowisku za romans z żoną jednego ze znanych, australijskich reżyserów i wróciła do rodzinnego miasta nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić.
Może nie powinna tak wykorzystywać dobroci serca Ronana, ale był przecież silnym męzczyzną, na pewno przenoszenie rzeczy pójdzie mu o wiele szybciej niż jej. No i być może nie spuści sobie ciężkiej paczki na nogę, tak jak mogłoby się to w jej przypadku skończyć. Mira znalała swoje możliwości i niestety, ale wydawało się jej, że tutaj mogłaby trochę przegalopować i zrobić sobie krzywdę, a już i tak była kontuzjowana. – Wspaniale, naprawdę szybko Ci to idzie. Jestem pod wrażeniem. – Uśmiechnęła się i trochę nawet zrobiło jej się dziwnie smutno. Już jakoś się chyba przyzwyczaiła do tego, że coś się w tym domu dzieje i, że jak wraca to ktoś tu jest. Jak całe to budowalne szaleństwo się zakończy to chyba będzie jej trochę dziwnie smutno. Nie spodziewałaby się tego po sobie, a tu prosze jakie ją przemyślenie złapało. – A tak, w porządku. Goi się. Jeszcze to zakrywam plastrem, bo nie do końca się wszystko zasklepiło, ale jest na dobrej drodze. – Obawiała się jednak, że może jej tam zostać blizna, ale też zawsze to jakaś pamiątka, a raczej nikt nie będzie sprawdzał jej rąk podczas castingów, także nie powinno jej to w niczym przeszkadzać. – O dzięki bogu... będę mogła w końcu mieć normalne łóżko. Mój kręgosłup Ci za to podziękuje, jednak ten materac w salonie, nie był najlepszą opcją. – Zaśmiała się cicho, bo było to cholernie niewygodne, ale musiała jeszcze trochę wytrzymać. – Mam już upatrzone meble do sypialni także może je dzisiaj kupię, ale już zamówię z dowozem i wniesieniem. Nie będę Cię bardziej wykorzystywać – już i tak było jej trochę głupio. Wiedziała, że ma problemy prywatne więc powinna go chyba jak najszybciej z tego domu wywalać, a nie prosić o kolejne przysługi. – Wszystko już nabiera kształtu, myślałam, że ten remont będzie jakąś tragedią ale chyba nie jest tak źle jak przwidywałam. Chciałabym zająć się ogrodem więc trochę mogę się Wam kręcić w przyszłym tygodniu, ale no... nie mam nic innego do roboty więc chociaż posadze kwiatki. – Nie chciała mieć po prostu trawy. Potrzebowała pięknego miejsca, a którym będzie mogła odpoczywać i uczyć się roli, o ile jakąś dostanie, bo z tym to tez nie wiadomo.
- To dobrze – uśmiechnęła się, bo pewnie założyła, że dogadał się ze swoją narzeczoną i rzeczywiście było dobrze. Może powinna się poczuć miło, że mu coś doradziła, ale jakoś... chyba była zazdrosna, że jemu się ułożyło, a ona była sama i nawet nie miała sercowych problemów żeby się na nie żalić. – A nie spieszysz się nigdzie? – Zapytała, bo nie chciała go zatrzymywać. – Jeżeli masz czas to byłabym wdzięczna za pomoc. W sensie... chciałabym spróbować sama, ale nie będę Cię oszukiwać, nigdy w życiu nic nie skręcałam. Przydałby się ktoś kto mi powie co i jak – tym kimś mogła być instrukcja albo filmik instruktażowy, ale na pewno z kimś face to face byłoby to łatwiejsze do ogarnięcia. – Mogę Cię nawet poczęstować winem – ale później ogarnęła jedną smutną rzecz – którego nie wypijesz bo jesteś samochodem... w takim razie mam cole zero – bo ona nie była jak ja, ona ciągle była na diecie więc pewnie piła to niedobre coś.
ronan ashford
- To dobrze – uśmiechnęła się, bo pewnie założyła, że dogadał się ze swoją narzeczoną i rzeczywiście było dobrze. Może powinna się poczuć miło, że mu coś doradziła, ale jakoś... chyba była zazdrosna, że jemu się ułożyło, a ona była sama i nawet nie miała sercowych problemów żeby się na nie żalić. – A nie spieszysz się nigdzie? – Zapytała, bo nie chciała go zatrzymywać. – Jeżeli masz czas to byłabym wdzięczna za pomoc. W sensie... chciałabym spróbować sama, ale nie będę Cię oszukiwać, nigdy w życiu nic nie skręcałam. Przydałby się ktoś kto mi powie co i jak – tym kimś mogła być instrukcja albo filmik instruktażowy, ale na pewno z kimś face to face byłoby to łatwiejsze do ogarnięcia. – Mogę Cię nawet poczęstować winem – ale później ogarnęła jedną smutną rzecz – którego nie wypijesz bo jesteś samochodem... w takim razie mam cole zero – bo ona nie była jak ja, ona ciągle była na diecie więc pewnie piła to niedobre coś.
ronan ashford
Zoey - Inej - Joshua - Bruno - Eric - Olgierd - Mei - Ally - Owen - Liv - Cece - Edwina - Benedict - Luna - Harlan
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Odwzajemnił uśmiech, bo jednak miło było słyszeć jakieś słowa pochwały. Tym bardziej, że ostatnio to tylko słyszał o tym jak się narzucał i jak obarczał swoją obecnością inne osoby. – Tak. Cieszę się, że idzie tak sprawnie. – Pokiwał głową, bo rzeczywiście wszystko szło bardzo ładnie. Oczywiście nie mógł brać wszystkich zasług tylko dla siebie, bo jednak od czasu do czasu przychodził mu ktoś pomagać. Były rzeczy, z którymi w pojedynkę najzwyczajniej na świecie nie poradziłby sobie. Poza tym za to jak to szybko szło, Mira powinna też podziękować Philomenie, która jednak odpychała Ronana od siebie na tyle skutecznie, że ten nie mając wyboru skupiał się na pracy.
- To dobra wiadomość. – Odpowiedział odnośnie gojącej się rany. Najważniejsze, że się goiła. To, że rana potrzebowała trochę czasu to już inna sprawa. Człowiek im starszy to pewnie gorzej znosił gojenie się ran. No i nie wszyscy mogliśmy być Wolverinem, u którego rany goiły się dosyć szybko co nie. – Niech podziękuje jak już rzeczywiście to łóżko postawie. – Z samym łóżkiem to tam problemu nie będzie. Gorzej było wykończyć po prostu całą sypialnię. Aczkolwiek już na tym etapie to też nie była jakaś tragedia. Najwięcej pierdolenia się ze wszystkim Ronan spodziewał się przy kuchni. Tam jest większa logistyka nawet z samym rozmieszczaniem gniazdek, bo przecież w kuchni to pełno sprzętów się używa. – To myślę, że możesz już sobie te meble zamówić. Wiadomo, że te firmy rzadko kiedy przywiozą coś w ciągu trzech dni. – Sama dobrze wiesz ile czekałaś na szafę. Nie ma tak łatwo. Coś może być na magazynie sklepowym, ale czy to oznacza, że dostaniesz to od razu? Absolutnie nie.
- Nie mamy problemu z dodatkowym towarzystwem. – Poza tym to był jej dom. Mogła się tu kręcić przez cały czas. No chyba, że kręciłaby się tutaj w ramach nadzorowania i kontrolowania ich pracy. Wtedy zdeka chujnia. Wiadomo, od czasu do czasu można, a nawet trzeba. Ale cały czas? Nikt nie lubił pracować jak ktoś patrzył mu na ręce.
- Nie. – Normalnie to by się spieszył do Philly, ale nie chciał jej przytłaczać swoją osobą. A do latarni też nie było mu spieszno, bo jak tam pójdzie to będzie też myślał o Philly, bo jednak latarnia miała być dla niej. A jest jak jest. – Bardzo chętnie pokaże ci jak korzystać z wkrętarko-wiertarki. – Zaśmiał się cichutko pod nosem. – Wiesz… wino brzmi jak świetny pomysł. Serio. Wrócę do domu Uberem. – No bo teraz było tyle tych rozwiązań. Nie musiał się oszczędzać. Równie dobrze mógłby przespać się w samochodzie, co byłoby dziwne biorąc pod uwagę, że ona już tutaj mieszkała i po prostu widziałaby typa śpiącego w aucie. Zdecydowanie wróci po prostu Uberem. – Głupio mi to mówić, bo to jednak twój dom, ale… zapraszam. – I wykonał nawet ukłon wyciągając w jej stronę dłoń, żeby go złapała i żeby mógł ją poprowadzić do składania mebli. Naprawdę miał zamiar nauczyć ją jak to się robi. On był tylko od nadzorowania i pomagania.
- To dobra wiadomość. – Odpowiedział odnośnie gojącej się rany. Najważniejsze, że się goiła. To, że rana potrzebowała trochę czasu to już inna sprawa. Człowiek im starszy to pewnie gorzej znosił gojenie się ran. No i nie wszyscy mogliśmy być Wolverinem, u którego rany goiły się dosyć szybko co nie. – Niech podziękuje jak już rzeczywiście to łóżko postawie. – Z samym łóżkiem to tam problemu nie będzie. Gorzej było wykończyć po prostu całą sypialnię. Aczkolwiek już na tym etapie to też nie była jakaś tragedia. Najwięcej pierdolenia się ze wszystkim Ronan spodziewał się przy kuchni. Tam jest większa logistyka nawet z samym rozmieszczaniem gniazdek, bo przecież w kuchni to pełno sprzętów się używa. – To myślę, że możesz już sobie te meble zamówić. Wiadomo, że te firmy rzadko kiedy przywiozą coś w ciągu trzech dni. – Sama dobrze wiesz ile czekałaś na szafę. Nie ma tak łatwo. Coś może być na magazynie sklepowym, ale czy to oznacza, że dostaniesz to od razu? Absolutnie nie.
- Nie mamy problemu z dodatkowym towarzystwem. – Poza tym to był jej dom. Mogła się tu kręcić przez cały czas. No chyba, że kręciłaby się tutaj w ramach nadzorowania i kontrolowania ich pracy. Wtedy zdeka chujnia. Wiadomo, od czasu do czasu można, a nawet trzeba. Ale cały czas? Nikt nie lubił pracować jak ktoś patrzył mu na ręce.
- Nie. – Normalnie to by się spieszył do Philly, ale nie chciał jej przytłaczać swoją osobą. A do latarni też nie było mu spieszno, bo jak tam pójdzie to będzie też myślał o Philly, bo jednak latarnia miała być dla niej. A jest jak jest. – Bardzo chętnie pokaże ci jak korzystać z wkrętarko-wiertarki. – Zaśmiał się cichutko pod nosem. – Wiesz… wino brzmi jak świetny pomysł. Serio. Wrócę do domu Uberem. – No bo teraz było tyle tych rozwiązań. Nie musiał się oszczędzać. Równie dobrze mógłby przespać się w samochodzie, co byłoby dziwne biorąc pod uwagę, że ona już tutaj mieszkała i po prostu widziałaby typa śpiącego w aucie. Zdecydowanie wróci po prostu Uberem. – Głupio mi to mówić, bo to jednak twój dom, ale… zapraszam. – I wykonał nawet ukłon wyciągając w jej stronę dłoń, żeby go złapała i żeby mógł ją poprowadzić do składania mebli. Naprawdę miał zamiar nauczyć ją jak to się robi. On był tylko od nadzorowania i pomagania.
about
Aktorka, która została trochę canellowana w środowisku za romans z żoną jednego ze znanych, australijskich reżyserów i wróciła do rodzinnego miasta nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić.
- Jak się już w końcu wyśpi to może nawet Cię zaprosi na kolacje. - Może i zwykłego kręgosłupa dalej nie będzie nadwyrężać, ale tego moralnego? On to już miał taką skoliozę że chyba bardziej sie nie dało. Całe szczęście, że nikt z jej znajomych nie za bardzo pytali co się takiego stało, że postanowiła z wielkiego świata wrócić w rodzinne strony. Oczywiście mogłaby kłamać, że się stęskniła i, że kariera aktorska nie jest dla niej, ale byłaby to tak wielka bzdura, że chyba nikt, by w to nie uwierzył. Zaruchała o jedną osobę za dużo i się skończyło imprezowanie... i pracowanie. Miała tylko nadzieje, że się sytuacja unormuje, bo dziewczyna musiała jeść, a po remoncie to jej oszczędności dość mocno się skurczą. Nie wyobrażała sobie pracować nie wiem... za barem? Albo w sklepie? Nie żeby to była jakaś okropna praca, ale po prostu poświęciła sporo żeby zostać aktorką, miała już na swoim koncie kilka produkcji i chciałaby tą ścieżkę życia rozwijać. Nie znała niczego innego i sama myśl, że musiałaby zmienić branżę była nieco stresująca. - Super, usiądę do tego na dniach i zamówię wszystko. W końcu będę mieć wszystko swoje. Nawet nie wiesz jak się cieszę. - Co prawda nie wiedziała co się wydarzy jak ten dom rzeczywiście będzie już skończony i nagle jej życie będzie zupełnie bez sensu. Teraz miała jakiś cel, a co jak remont przestanie nim być? Jeżeli do końca prac nie znajdzie nowego angażu to nagle jej życie stanie się przerażająco puste.
- To wspaniale - uśmiechnęła się, bo doceniała, że nie będzie musiała siedzieć i robić tego sama. Poza tym lubiła spędzać czas z Ronanem, był miły, a tego nie doświadczała od zbyt wielu mężczyzn w ostatnim czasie. - Idealnie, w takim razie szykuje nam się wspaniały i owocny wieczór - Powiedziała, a później złapała go za rękę i z uśmiechem przeszła za nim do domu, pewnie jedyne miejsce, w którym mogli to skręcić to był kawałek salonu. - Pójdę poszukać jakis szklanek, możesz rozpakować pierwszy karton za ten czas - zarządziła niczym kierownik budowy i poszła do kuchni, gdzie były kartony z rzeczami do kuchni, cóż za odkrycie. Nie mogła oczywiście znaleźć żadnych lampek do wina, bo pewnie miała to gdzieś głęboko schowane. Wzieła więc dwa kubki. Trudno. - Niestety będziemy musieli pić to wino jak para studentów na erazmusie - powiedziała i położyła na podłodze obok nich dwa kubki i wino. - Jak widzisz taka ze mnie prawdziwa dama, że wino kupuje odkręcane - bo nie wiedziała, gdzie ma korkociąg! To tylko dlatego wink wink. Polała im alkoholu do kubków i od razu się napiła, bo bardzo chciało jej się pić. Spragniona była. - Jest tu jakaś instrukcja od czego powinniśmy zacząć? - Zapytała, bo kto tam wie, może są filmiki instruktażowe jak to skręcać?
ronan ashford
- To wspaniale - uśmiechnęła się, bo doceniała, że nie będzie musiała siedzieć i robić tego sama. Poza tym lubiła spędzać czas z Ronanem, był miły, a tego nie doświadczała od zbyt wielu mężczyzn w ostatnim czasie. - Idealnie, w takim razie szykuje nam się wspaniały i owocny wieczór - Powiedziała, a później złapała go za rękę i z uśmiechem przeszła za nim do domu, pewnie jedyne miejsce, w którym mogli to skręcić to był kawałek salonu. - Pójdę poszukać jakis szklanek, możesz rozpakować pierwszy karton za ten czas - zarządziła niczym kierownik budowy i poszła do kuchni, gdzie były kartony z rzeczami do kuchni, cóż za odkrycie. Nie mogła oczywiście znaleźć żadnych lampek do wina, bo pewnie miała to gdzieś głęboko schowane. Wzieła więc dwa kubki. Trudno. - Niestety będziemy musieli pić to wino jak para studentów na erazmusie - powiedziała i położyła na podłodze obok nich dwa kubki i wino. - Jak widzisz taka ze mnie prawdziwa dama, że wino kupuje odkręcane - bo nie wiedziała, gdzie ma korkociąg! To tylko dlatego wink wink. Polała im alkoholu do kubków i od razu się napiła, bo bardzo chciało jej się pić. Spragniona była. - Jest tu jakaś instrukcja od czego powinniśmy zacząć? - Zapytała, bo kto tam wie, może są filmiki instruktażowe jak to skręcać?
ronan ashford
Zoey - Inej - Joshua - Bruno - Eric - Olgierd - Mei - Ally - Owen - Liv - Cece - Edwina - Benedict - Luna - Harlan
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- W takim razie będę wyczekiwał zaproszenia. Co oznacza, że dosyć szybko to łóżko złożę. – Zażartował sobie. Ronan był prostym mężczyzną, który posiłku nie odmawiał. Co prawda Mira tego nie zasugerowała, ale naprawdę nie miałby nic przeciwko temu, żeby mu coś ugotowała. Domowe posiłki smakowały inaczej. No chyba, że Mira, jak co niektórzy, była bardzo… specyficzną kucharką. Wtedy to może niech niczego mu nie gotuje. A przynajmniej nie ryżu. – Wiesz… jeżeli chcesz, to bardzo luźna propozycja i z reguły nikt czegoś takiego nie praktykuje, ale możemy pojechać i obejrzeć coś razem. Pół godziny za Cairns jest całkiem fajny sklep, gdzie można pooglądać meble. Będę mógł ocenić deski i ci ewentualnie doradzić. – Zaproponował. Tak jak wspomniał, normalnie by czegoś takiego nie robił, bo no to jej sprawa jak chce sobie dekorować ten dom. Z drugiej jednak strony, już się do niej emocjonalnie przywiązał, co nie było dobrą praktyką, ale po prostu nie chciał, żeby kupiła sobie gówniane meble tylko dlatego, że są po prostu ładne. Chociaż wiadomo, ładnie też muszą wyglądać! No, a przy okazji Ronan zyskał nieco więcej wolnego czasu i po prostu nie miał co z tym czasem robić. Równie dobrze mógł jej pomagać.
- Miejmy nadzieję, że właśnie taki ten wieczór będzie. Jeszcze nie składałem mebli po winie. – Po piwie i dwóch małpkach już tak. W końcu był typowym budowlańcem, co nie. Hehe, żartuje, był normalnym typem, który nie potrzebował alkoholu, żeby funkcjonować. – Tak jest, szef. – Zasalutował jej z uśmiechem i rzeczywiście zajął się rozpakowaniem kartonu, który dzięki bogu był oznaczony numerkiem. Przygotował też instrukcję, od razu wziął wszystkie śrubki i wkręty i porozdzielał je na różne kupki, żeby nie musieli później niczego szukać. Był pod tym względem pedantyczny. – Nawet nie wiedziałem, że są takie wina. Myslałem, że wino musi mieć obowiązkowo korek. – Nie miał problemu z tym, żeby pić z kubka. Nie był jakąś damą, która zwracała uwagę na zastawę. Wziął ten kubek i od razu napił się wina. Smakowało tak jakby je pił ze specjalnego kieliszka, także nie było jakiejś specjalnej różnicy w naczyniu.
- Oczywiście, że jest. – Podał jej kartkę i odstawił kubek w jakieś bezpieczne miejsce, żeby niczego nie powylewać. – Możesz zacząć od znalezienia właściwych desek i wkrętów. – On w tym czasie sięgnął do walizki, w której miał wiertarko-wkrętarkę. Wziął kilka bitów, żeby nauczyć ją jak dopasować bit do wkręta. – Teraz musisz dopasować odpowiednie wiertło do wejścia we wkręcie. – Wyciągnął na dłoni wszystkie bity jakie wziął i pozwolił jej wybierać. Postanowił ją uczyć od podstaw, chociaż wątpił, żeby była aż tak głupia.
- Miejmy nadzieję, że właśnie taki ten wieczór będzie. Jeszcze nie składałem mebli po winie. – Po piwie i dwóch małpkach już tak. W końcu był typowym budowlańcem, co nie. Hehe, żartuje, był normalnym typem, który nie potrzebował alkoholu, żeby funkcjonować. – Tak jest, szef. – Zasalutował jej z uśmiechem i rzeczywiście zajął się rozpakowaniem kartonu, który dzięki bogu był oznaczony numerkiem. Przygotował też instrukcję, od razu wziął wszystkie śrubki i wkręty i porozdzielał je na różne kupki, żeby nie musieli później niczego szukać. Był pod tym względem pedantyczny. – Nawet nie wiedziałem, że są takie wina. Myslałem, że wino musi mieć obowiązkowo korek. – Nie miał problemu z tym, żeby pić z kubka. Nie był jakąś damą, która zwracała uwagę na zastawę. Wziął ten kubek i od razu napił się wina. Smakowało tak jakby je pił ze specjalnego kieliszka, także nie było jakiejś specjalnej różnicy w naczyniu.
- Oczywiście, że jest. – Podał jej kartkę i odstawił kubek w jakieś bezpieczne miejsce, żeby niczego nie powylewać. – Możesz zacząć od znalezienia właściwych desek i wkrętów. – On w tym czasie sięgnął do walizki, w której miał wiertarko-wkrętarkę. Wziął kilka bitów, żeby nauczyć ją jak dopasować bit do wkręta. – Teraz musisz dopasować odpowiednie wiertło do wejścia we wkręcie. – Wyciągnął na dłoni wszystkie bity jakie wziął i pozwolił jej wybierać. Postanowił ją uczyć od podstaw, chociaż wątpił, żeby była aż tak głupia.
about
Aktorka, która została trochę canellowana w środowisku za romans z żoną jednego ze znanych, australijskich reżyserów i wróciła do rodzinnego miasta nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić.
- Nie wiesz tego, ale w środku skaczę z radości. - Zarówno ze względu na skręcone łożko jak i przez to, że sobie wspólnie spędzą czas, chociaż z Ronanem Mira i tak spędzała go najwięcej. Odkąd wyjechała z Lorne to stare znajomości nieco podupadły i teraz ciężko było do nich wrócić, ale też nie było to niemożliwe. Obecnie O'Brallaghan wolała się jednak skupić na remoncie domu, a sprawami społecznymi zajmie się później, jak juz tych znajmych będzie miała gdzie bez wstydu zaprosić. - Chętnie - kiwneła głową posyłając mu uśmiech. - Jeżeli masz na to czas i ochotę to oczywiście, że skorzystam z takiej propzycji. - Na pewno będzie to lepsze rozwiązanie niż kupienie jakiegoś gówna z sieciówki, a jak już coś kupować to lepiej raz i porządnie. - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę jak jestem Ci wdzięczna za to, że mi pomagasz i to tak szybko - oczywiście wiaodmo, nie za darmo, ale proponował jej różne rozwiązania, czy tak jak dzisiaj został dłużej żeby pomóc przy szafce. Doceniała takie miłe gesty, szczególnie, że się na tym nie znała i po prostu wzięłaby to co jest najładniejsze i miało odpowiednie rozmiary.
- Ja tez nie, jesteśmy w tym razem - wiadomo, ona to nie składała w ogóle. Wydawało jej się, że po alkoholu powinna poczuć się na tyle pewnie, by być jak Bob Budowniczy i wszystkiemu zaradzić. Nawyżej rozwali sobie drugą rękę z własnej głupoty. - Zrobili specjalnie dla ludzi bez korkociągu - tak jak ona w obecnym stanie i duża liczba osób na studiach. Gdy już wino było nalane to napiła się na odwagę, żeby było jej łatwiej pracować. - Dobra - zerknęła na instrukcje żeby zobaczyć jakiego numerka potrzebuje, nie było to trudne. Udało się szybko znaleźć odpowiednie rzeczy, a później spojrzała na niego czekając na dalsze polecenia. - Okej to te wyglądają na za małe - powiedziała i ściągnęła z jego dłoni dwa wiertła, które już na pierwszy rzut oka nie pasowały. Później kolejne wzięła do ręki i przyłożyła do wkręta. - Nie, ten jest trochę za duży więc ten będzie idealny - wybrała zabierając go z ręki ronana bardzo delikatnie i przypadkowo muskając swoimi palcami wnętrze jego dłoni. - Musisz mi pokazać jak to wymienić w tym urządzeniu. Jest jakiś przycisk, czy się na siłe wyciąga wietrło i daje nowe? - Nigdy nie trzymała tego w rękach, ale doszla do wniosku, że ma już za sobą dwie czynności to może się ponownie łyka alkoholu napić.
ronan ashford
- Ja tez nie, jesteśmy w tym razem - wiadomo, ona to nie składała w ogóle. Wydawało jej się, że po alkoholu powinna poczuć się na tyle pewnie, by być jak Bob Budowniczy i wszystkiemu zaradzić. Nawyżej rozwali sobie drugą rękę z własnej głupoty. - Zrobili specjalnie dla ludzi bez korkociągu - tak jak ona w obecnym stanie i duża liczba osób na studiach. Gdy już wino było nalane to napiła się na odwagę, żeby było jej łatwiej pracować. - Dobra - zerknęła na instrukcje żeby zobaczyć jakiego numerka potrzebuje, nie było to trudne. Udało się szybko znaleźć odpowiednie rzeczy, a później spojrzała na niego czekając na dalsze polecenia. - Okej to te wyglądają na za małe - powiedziała i ściągnęła z jego dłoni dwa wiertła, które już na pierwszy rzut oka nie pasowały. Później kolejne wzięła do ręki i przyłożyła do wkręta. - Nie, ten jest trochę za duży więc ten będzie idealny - wybrała zabierając go z ręki ronana bardzo delikatnie i przypadkowo muskając swoimi palcami wnętrze jego dłoni. - Musisz mi pokazać jak to wymienić w tym urządzeniu. Jest jakiś przycisk, czy się na siłe wyciąga wietrło i daje nowe? - Nigdy nie trzymała tego w rękach, ale doszla do wniosku, że ma już za sobą dwie czynności to może się ponownie łyka alkoholu napić.
ronan ashford
Zoey - Inej - Joshua - Bruno - Eric - Olgierd - Mei - Ally - Owen - Liv - Cece - Edwina - Benedict - Luna - Harlan
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiał się.
- Rzeczywiście tego nie wiedziałem. – Chciał jej powiedzieć, że ma wokół siebie tyle miejsca, że na luzie mogłaby rzeczywiście skakać, żeby tą radość okazać. Uznał jednak, że nie będzie jej podsuwał głupich pomysłów do głowy. Może miejsca było sporo, ale nie było tutaj tak do końca bezpiecznie. Jeszcze by się potknęła o jakąś deskę i nadziała na wiertarkę nieodpowiednią tętnicą? Lepiej nie ryzykować. Ronan nie miałby się jak z tego wybronić. Nie pierwszy raz biedny pracownik fizyczny zabiłby z jakiegoś dziwnego powodu swojego pracodawcę.
- Znajdę czas. – Nie chciał mówić, że ma tego czasu multum, bo mogłoby to zasugerować, że poza pracą nie ma życia czy coś. A tak to wyszedł na takiego co się poświęca. Chociaż, żeby nie było, rzeczywiście tego życia nie miał. Zacznie je mieć jak wyjdzie z długów. A, że już oczekiwał sporego przelewu za kontrakty w Melbourne to spłaci sobie sporą część tego co był dłużny.
- Zdaje sobie z tego sprawę. – No była miła, nieproblematyczna, dawała mu czasami jeść i miło spędzało jej się z nim czas. I wzajemnie oczywiście. Zakładał więc, że gdyby nie była mu wdzięczna to by była skończoną pizdą. Albo by go po prostu zwolniła i wolała mieć nieskończony dom. A z drugiej strony, Ronan zawsze wykonywał swoją pracę sumiennie, bo wolał mieć dobre opinie w necie czy ogólnie w miasteczku. Co było widać, że ma, bo ludzie non-stop go komuś polecali i nie musiał nawet się za bardzo reklamować. Ledwo przyjechał do miasteczka i już miał kilka rzeczy do zrobienia. – Dobrze się z tobą współpracuje. Dlatego idzie tak szybko. – No przecież jej nie powie, że przecież mu za to płaci. Wie, że tak było, ale nie dlatego prace szły tak szybko i sprawnie.
- W dzisiejszych czasach to pomyślą naprawdę o każdym. – Pewnie producenci tego wina myśleli o ludziach, którzy ich wina będą kupować, żeby pić w terenie. Nie trzeba wtedy myśleć o otwieraniu gwoździem, prostownicą, albo kluczem czy nożem. Po prostu odkręcasz butelkę i pijesz wino ze swoją dziewczyną.
Obserwował jak dopiera odpowiedni wkręt do główki śrubki. On to pewnie na oko by wiedział, który był odpowiedni, ale nie chciał tutaj szpanować. To ona miała się uczyć na czasy kiedy Ronana już zabraknie. Co prawda nadal będzie tutaj na miejscu, bo już ma za dużo robót wokół, żeby wrócić do Melbourne, ale kto wie co się odjaniepawli w przyszłości. Może spadnie z tej latarni, którą kupił dla Philomeny? Uśmiechnął się jak już dobrała odpowiednie, poprzednie schował z powrotem do pudełka, żeby się nie pogubiły. No i żeby zachować porządek.
- Tak. – Przysunął się bliżej niej. – Już ci pokazuje. – Powiedział i wziął od niej wkrętarkę. – Nie ma żadnego konkretnego przycisku. Przynajmniej na tym modelu. Na innych może być. Tutaj jednak musisz zwrócić uwagę na uchwyt wkrętarki. – Wskazał jej tą część wkrętarki, do której rzeczywiście należy przymocować gwint. – Odkręcasz tutaj. I nie będzie to za bardzo widoczne, ale nieco się to luzuje i możesz wsadzić gwint. Jak go wsadzisz to z w powrotem zakręcasz, żeby zachować stabilizację. – Opowiedział i pokazał jak to zrobić, ale ostatecznie podał sprzęt jej, żeby mogła to zrobić własnoręcznie.
- Tutaj ustawiasz prędkość i polecam ci wziąć najniższą na początek, żeby ci nie szarpnęło. – Wskazał jej palcem, gdzie zmienić tą prędkość i obserwował jak sobie radzi z tym gwintem.
- Rzeczywiście tego nie wiedziałem. – Chciał jej powiedzieć, że ma wokół siebie tyle miejsca, że na luzie mogłaby rzeczywiście skakać, żeby tą radość okazać. Uznał jednak, że nie będzie jej podsuwał głupich pomysłów do głowy. Może miejsca było sporo, ale nie było tutaj tak do końca bezpiecznie. Jeszcze by się potknęła o jakąś deskę i nadziała na wiertarkę nieodpowiednią tętnicą? Lepiej nie ryzykować. Ronan nie miałby się jak z tego wybronić. Nie pierwszy raz biedny pracownik fizyczny zabiłby z jakiegoś dziwnego powodu swojego pracodawcę.
- Znajdę czas. – Nie chciał mówić, że ma tego czasu multum, bo mogłoby to zasugerować, że poza pracą nie ma życia czy coś. A tak to wyszedł na takiego co się poświęca. Chociaż, żeby nie było, rzeczywiście tego życia nie miał. Zacznie je mieć jak wyjdzie z długów. A, że już oczekiwał sporego przelewu za kontrakty w Melbourne to spłaci sobie sporą część tego co był dłużny.
- Zdaje sobie z tego sprawę. – No była miła, nieproblematyczna, dawała mu czasami jeść i miło spędzało jej się z nim czas. I wzajemnie oczywiście. Zakładał więc, że gdyby nie była mu wdzięczna to by była skończoną pizdą. Albo by go po prostu zwolniła i wolała mieć nieskończony dom. A z drugiej strony, Ronan zawsze wykonywał swoją pracę sumiennie, bo wolał mieć dobre opinie w necie czy ogólnie w miasteczku. Co było widać, że ma, bo ludzie non-stop go komuś polecali i nie musiał nawet się za bardzo reklamować. Ledwo przyjechał do miasteczka i już miał kilka rzeczy do zrobienia. – Dobrze się z tobą współpracuje. Dlatego idzie tak szybko. – No przecież jej nie powie, że przecież mu za to płaci. Wie, że tak było, ale nie dlatego prace szły tak szybko i sprawnie.
- W dzisiejszych czasach to pomyślą naprawdę o każdym. – Pewnie producenci tego wina myśleli o ludziach, którzy ich wina będą kupować, żeby pić w terenie. Nie trzeba wtedy myśleć o otwieraniu gwoździem, prostownicą, albo kluczem czy nożem. Po prostu odkręcasz butelkę i pijesz wino ze swoją dziewczyną.
Obserwował jak dopiera odpowiedni wkręt do główki śrubki. On to pewnie na oko by wiedział, który był odpowiedni, ale nie chciał tutaj szpanować. To ona miała się uczyć na czasy kiedy Ronana już zabraknie. Co prawda nadal będzie tutaj na miejscu, bo już ma za dużo robót wokół, żeby wrócić do Melbourne, ale kto wie co się odjaniepawli w przyszłości. Może spadnie z tej latarni, którą kupił dla Philomeny? Uśmiechnął się jak już dobrała odpowiednie, poprzednie schował z powrotem do pudełka, żeby się nie pogubiły. No i żeby zachować porządek.
- Tak. – Przysunął się bliżej niej. – Już ci pokazuje. – Powiedział i wziął od niej wkrętarkę. – Nie ma żadnego konkretnego przycisku. Przynajmniej na tym modelu. Na innych może być. Tutaj jednak musisz zwrócić uwagę na uchwyt wkrętarki. – Wskazał jej tą część wkrętarki, do której rzeczywiście należy przymocować gwint. – Odkręcasz tutaj. I nie będzie to za bardzo widoczne, ale nieco się to luzuje i możesz wsadzić gwint. Jak go wsadzisz to z w powrotem zakręcasz, żeby zachować stabilizację. – Opowiedział i pokazał jak to zrobić, ale ostatecznie podał sprzęt jej, żeby mogła to zrobić własnoręcznie.
- Tutaj ustawiasz prędkość i polecam ci wziąć najniższą na początek, żeby ci nie szarpnęło. – Wskazał jej palcem, gdzie zmienić tą prędkość i obserwował jak sobie radzi z tym gwintem.
about
Aktorka, która została trochę canellowana w środowisku za romans z żoną jednego ze znanych, australijskich reżyserów i wróciła do rodzinnego miasta nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić.
Uśmiechnęła się i zaśmiała się. – Ale teraz bajerujesz – no, bo może i nie miała doktoratu z fizyki czy matematyki, ale wiedziała, że współpraca z nią to nie ma tu absolutnie nic wspólnego. Po prostu szybko i dobrze pracował, widac że miał wprawę. Ona może ułatwiała tylko tym, że się nie wtrącała i nie zmieniała zdania co pięć minut, ale było to też spowodowane tym, że chciała jak najszybciej się wprowadzić do gotowego domu, w którym będzie mogła rozpocząć nowe życie i pociągnąć dalej swoją karierę.
- I słusznie – przynajmniej wino było ogólnodostępne i dla ludzi z otwieraczem i dla tych bez. Ja na studiach bardzo bym się cieszyła z takiej możliwości, a nie przymusu wciskania korka do środka butelki przy pomocy noża albo śrubokrętu. Jakby teraz tak miała Mira robić to byłoby jej bardzo wstyd, a jednak nie chciałaby się z takiej strony pokazywać Ronanowi, który pewnie, by na to jakoś zaradził jak przystało na mądrego i silnego białego, chyba hetero mężczyznę. Piszę, że chyba, bo wiaodmo, że Ronan nie poznał Erica więc nie wiadomo tak w stu procentach.
To co jej pokazywał i mówił wcale nie brzmiało jak jakaś fizyka kwantowa więc powoli udało jej się zamocować gwint we wkrętarce. Była z siebie dumna i nawet się do niego uśmiechnęła. – Dobra, to w razie gdybym sobie rozwaliła kolejne części dłoni, to apteczkę już mi się udało skołować i jest w salonie. – Poinstruowała go, a później ułożyła pierwszą ze śrubek w odpowiednim miejscu i przyłożyła do jej główki końcówkę wkrętarki, nie było to aż takie łatwe, bo franca się chybotała na prawo i lewo, ale w końcu się jej udało i gdy przycisnęła przycisk i włożyła w to nieco siły to śrubka dość sprawnie wkręcila się na swoje miejsce. – To nie jest takie ciężkie jak myślałam – powiedziała i spróbowała wkręcić te kolejne śrubki w odpowiednie miejsca, a gdy się jej udało wszytsko zrobić to spojrzała na niego z trumfalną miną. – Myślę, że powinieneś się zastanowić czy nie chcesz prowadzić indywidyalnych kursów z obsługi wkrętarki, bo tłumaczenie to Ci wychodzi – zażartowała i złapała za swoją porcję wina, bo postanowiła się nagrodzić kilkoma łykami alkoholu. Była podjarana i gotowa na dalsze skręcanie. – Wyjedziesz jak skończysz ten remont? – Zapytała teraz już na poważnie odkładając wkrętarkę na bok, bo trzeba było znaleźć kolejną porcję śrubek.
ronan ashford
- I słusznie – przynajmniej wino było ogólnodostępne i dla ludzi z otwieraczem i dla tych bez. Ja na studiach bardzo bym się cieszyła z takiej możliwości, a nie przymusu wciskania korka do środka butelki przy pomocy noża albo śrubokrętu. Jakby teraz tak miała Mira robić to byłoby jej bardzo wstyd, a jednak nie chciałaby się z takiej strony pokazywać Ronanowi, który pewnie, by na to jakoś zaradził jak przystało na mądrego i silnego białego, chyba hetero mężczyznę. Piszę, że chyba, bo wiaodmo, że Ronan nie poznał Erica więc nie wiadomo tak w stu procentach.
To co jej pokazywał i mówił wcale nie brzmiało jak jakaś fizyka kwantowa więc powoli udało jej się zamocować gwint we wkrętarce. Była z siebie dumna i nawet się do niego uśmiechnęła. – Dobra, to w razie gdybym sobie rozwaliła kolejne części dłoni, to apteczkę już mi się udało skołować i jest w salonie. – Poinstruowała go, a później ułożyła pierwszą ze śrubek w odpowiednim miejscu i przyłożyła do jej główki końcówkę wkrętarki, nie było to aż takie łatwe, bo franca się chybotała na prawo i lewo, ale w końcu się jej udało i gdy przycisnęła przycisk i włożyła w to nieco siły to śrubka dość sprawnie wkręcila się na swoje miejsce. – To nie jest takie ciężkie jak myślałam – powiedziała i spróbowała wkręcić te kolejne śrubki w odpowiednie miejsca, a gdy się jej udało wszytsko zrobić to spojrzała na niego z trumfalną miną. – Myślę, że powinieneś się zastanowić czy nie chcesz prowadzić indywidyalnych kursów z obsługi wkrętarki, bo tłumaczenie to Ci wychodzi – zażartowała i złapała za swoją porcję wina, bo postanowiła się nagrodzić kilkoma łykami alkoholu. Była podjarana i gotowa na dalsze skręcanie. – Wyjedziesz jak skończysz ten remont? – Zapytała teraz już na poważnie odkładając wkrętarkę na bok, bo trzeba było znaleźć kolejną porcję śrubek.
ronan ashford
Zoey - Inej - Joshua - Bruno - Eric - Olgierd - Mei - Ally - Owen - Liv - Cece - Edwina - Benedict - Luna - Harlan
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiał się, ale zaraz spojrzał na nią lekko udziwiony, że mu nie wierzy w coś takiego.
- Wcale cię nie bajeruję. Mówię poważnie. – Dla niego współpraca z osobą zlecającą robotę też była bardzo ważna. Oczywiście preferował jak osoba zlecająca po prostu usuwała się w cień i dawała jego ekipie pracować. Były jednak takie sytuacje jak ta, gdzie jednak zleceniodawca był gdzieś tam w okolicy obecny. I Mira była obecna, ale jednocześnie się nie wpieprzała, nie dyrygowała, nie zgrywała znawcy. Była normalna przez co Ronanowi bardzo dobrze się z nią pracowało. – Nie przeszkadzasz nam. Czasami dostarczasz nam jedzenie, jesteś miła. Takie rzeczy też wpływają na współpracę. – Była też bardzo miła dla oka, ale tego wolał nie mówić, bo byłoby to jednak głupie. Poza tym to, że była ładna mogła opóźnić prace, bo jednak ludzie by się ociągali, żeby nadal móc sobie na nią patrzeć. A jakby się streszczali z pracą, to by stracili widok na Mirę.
Był nawet dumny z tego jak ładnie jej to wszystko szło. Chociaż rzeczywiście, w jego opinii nie była to fizyka kwantowa. To było coś niesamowicie prostego i według Ronana każdy powinien coś takiego umieć, żeby sobie w życiu poradzić. Cieszył się, że prawdopodobnie nauczy Mirę czegoś mądrego z czego będzie mogła korzystać w przyszłości. Zaśmiał się na jej komentarz. – Okej, ale pozwolisz, że będę jednak trzymał kciuki, że niczego już sobie nie rozwalisz, okej? – Pewnie nie miałby problemu z tym, żeby jej pomóc, ale szkoda, żeby się biedna kaleczyła. Blizny były seksowne, ale jednak zadbane i niebliznowate ciało też miało swoje uroki. Nie to co nasze spite i potyrane życiem i kokainą typiary z RDR. Obserwował dalej jak obsługuje wkrętarko wiertarkę i nawet był z niej znowu dumny. Może rzeczywiście był fantastycznym nauczycielem. – Jest zadziwiająco proste. To prawda. Tylko nie zdradzaj tego nikomu, bo później tacy ludzie jak ja stracą pracę. – Zażartował, bo wiadomo, że on to robił też inne rzeczy poza używaniem wkrętarko wiertarki. Szpachlował i coś tam. Nie pamiętam, a nie chce mi się już robić researchów, bo mam zrytą banie googlowaniem systemu więziennictwa w Australii o siódmej rano.
Parsknął śmiechem. – Jak kiedyś będę miał za dużo wolnego czasu to poprzeglądam oferty pracy. Może ktoś rzeczywiście będzie zatrudniał na jakimś wyszukanym uniwersytecie kogoś kto wytłumaczy tak skomplikowaną czynność i pokaże, że jest to absurdalnie proste. – Poszedł za jej przykładem i też sięgnął po wino, którego trochę upił. Odstawił swój kubek i podał jej kolejną deskę, żeby mogła zacząć ją przymocowywać do podstawy, którą już się zajęła. Nie wiem, nie mam pojęcia.
- Nie mam na to prostej odpowiedzi. – Uśmiechnął się smutno. – Przyjąłem kilka kontraktów w okolicy, więc raczej nie wyjadę, ale też… muszę wyjechać, bo muszę zakończyć kontrakt w Melbourne i rozwiązać kwestię swojego mieszkania. – Z którego musiał się wyprowadzić. Już zdążył poinformować właściciela, że będzie wypowiadał umowę. Teraz musiał tam tylko pojechać i spakować swoje graty i coś z nimi zrobić. Nie wiedział czy sam będzie musiał ruszyć w kilkudniową podróż, żeby je przetransportować do Lorne czy będzie musiał to sprzedać czy wynajmie coś. Dużo kwestii do ogarnięcia. – Rozumiem, że pytasz, bo będziesz tęsknić i będziesz się bała samodzielnie korzystać w wkrętarko wiertarki? – Zażartował sobie.
- Wcale cię nie bajeruję. Mówię poważnie. – Dla niego współpraca z osobą zlecającą robotę też była bardzo ważna. Oczywiście preferował jak osoba zlecająca po prostu usuwała się w cień i dawała jego ekipie pracować. Były jednak takie sytuacje jak ta, gdzie jednak zleceniodawca był gdzieś tam w okolicy obecny. I Mira była obecna, ale jednocześnie się nie wpieprzała, nie dyrygowała, nie zgrywała znawcy. Była normalna przez co Ronanowi bardzo dobrze się z nią pracowało. – Nie przeszkadzasz nam. Czasami dostarczasz nam jedzenie, jesteś miła. Takie rzeczy też wpływają na współpracę. – Była też bardzo miła dla oka, ale tego wolał nie mówić, bo byłoby to jednak głupie. Poza tym to, że była ładna mogła opóźnić prace, bo jednak ludzie by się ociągali, żeby nadal móc sobie na nią patrzeć. A jakby się streszczali z pracą, to by stracili widok na Mirę.
Był nawet dumny z tego jak ładnie jej to wszystko szło. Chociaż rzeczywiście, w jego opinii nie była to fizyka kwantowa. To było coś niesamowicie prostego i według Ronana każdy powinien coś takiego umieć, żeby sobie w życiu poradzić. Cieszył się, że prawdopodobnie nauczy Mirę czegoś mądrego z czego będzie mogła korzystać w przyszłości. Zaśmiał się na jej komentarz. – Okej, ale pozwolisz, że będę jednak trzymał kciuki, że niczego już sobie nie rozwalisz, okej? – Pewnie nie miałby problemu z tym, żeby jej pomóc, ale szkoda, żeby się biedna kaleczyła. Blizny były seksowne, ale jednak zadbane i niebliznowate ciało też miało swoje uroki. Nie to co nasze spite i potyrane życiem i kokainą typiary z RDR. Obserwował dalej jak obsługuje wkrętarko wiertarkę i nawet był z niej znowu dumny. Może rzeczywiście był fantastycznym nauczycielem. – Jest zadziwiająco proste. To prawda. Tylko nie zdradzaj tego nikomu, bo później tacy ludzie jak ja stracą pracę. – Zażartował, bo wiadomo, że on to robił też inne rzeczy poza używaniem wkrętarko wiertarki. Szpachlował i coś tam. Nie pamiętam, a nie chce mi się już robić researchów, bo mam zrytą banie googlowaniem systemu więziennictwa w Australii o siódmej rano.
Parsknął śmiechem. – Jak kiedyś będę miał za dużo wolnego czasu to poprzeglądam oferty pracy. Może ktoś rzeczywiście będzie zatrudniał na jakimś wyszukanym uniwersytecie kogoś kto wytłumaczy tak skomplikowaną czynność i pokaże, że jest to absurdalnie proste. – Poszedł za jej przykładem i też sięgnął po wino, którego trochę upił. Odstawił swój kubek i podał jej kolejną deskę, żeby mogła zacząć ją przymocowywać do podstawy, którą już się zajęła. Nie wiem, nie mam pojęcia.
- Nie mam na to prostej odpowiedzi. – Uśmiechnął się smutno. – Przyjąłem kilka kontraktów w okolicy, więc raczej nie wyjadę, ale też… muszę wyjechać, bo muszę zakończyć kontrakt w Melbourne i rozwiązać kwestię swojego mieszkania. – Z którego musiał się wyprowadzić. Już zdążył poinformować właściciela, że będzie wypowiadał umowę. Teraz musiał tam tylko pojechać i spakować swoje graty i coś z nimi zrobić. Nie wiedział czy sam będzie musiał ruszyć w kilkudniową podróż, żeby je przetransportować do Lorne czy będzie musiał to sprzedać czy wynajmie coś. Dużo kwestii do ogarnięcia. – Rozumiem, że pytasz, bo będziesz tęsknić i będziesz się bała samodzielnie korzystać w wkrętarko wiertarki? – Zażartował sobie.
about
Aktorka, która została trochę canellowana w środowisku za romans z żoną jednego ze znanych, australijskich reżyserów i wróciła do rodzinnego miasta nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić.
Uśmiechnęła się i na moment spuściła wzrok. - Cóż, niewiele osób uważa, że jestem miła więc to całkiem niezła odmiana - ludzie z jej otoczenia, głównie tego związanego z show biznesem teraz mieli ją za jakaś popierdoloną laskę, która umila sobie czas romansując z mężatkami. Trochę racji w tym mieli, bo rzeczywiście romansowała z mężatką, ale tylko z jedną i to nie tak, że tą kobietę jakoś przesadnie podrywała. Po prostu dała jej zainteresowanie, którego odmawiał jej mąż. Nikt nie miał pretensji do niego, że zaniedbał swoją żonę nieeee... największe pretensje były do niej. Chociaż to nie ona kogoś zdradziła. Była wtedy singielką więc mogła robić co jej się podobało, ale to na nią spadła największa kara i wykluczenie z wielu projektów.
Zaśmiała się pod nosem i kiwnęła głową patrząc na niego. - Obiecuje, że się postaram. Już mi wystarczy remontowych blizn - bo na bank na dłoni zostanie jej ślad po tym gwoździu. Będzie na niego patrzeć i wspominać jak wiele pracy weszło w ten remont i jak sporym nakładem cierpliwości musieli się wykazać, zarówno ona jak i Ronan czy jego pomocnicy, żeby wszystko tu wyglądało tak jak Mira to sobie pierwotnie założyła. Wiedziała, że są już bliżej końca i nie mogła się doczekać pełnego efektu. Była ciekawa jak jej się tu będzie żyło i czy wszystko się jakoś ułoży. - Będę trzymać ten sekret dla Ciebie, obiecuje - uśmiechnęła się w jego kierunku. - Ale to wszystko sie takie wydaje łatwe, kiedyś myślałam, że głupie malowanie ściany to takie nic... a jak teraz o tym myślę, to trzeba tyle rzeczy przygotować żeby w ogóle móc położyć farbę na ścianę, że w życiu bym o tym nie pomyślała - przez co miałaby krzywe ściany i jeszcze bankowo farba, by jej zaczęła odpadać. Dobrze więc, że wzięła specjalistów do pomocy, a nie brała się sama za ten remont.
- Chętnie bym pochodziła na takie wykłady, byłabym Twoją wierną słuchaczką - był wydział architektury i budownictwa, bo pewna moja postać to kończyła, więc kto wie, może Ronan rzeczywiście mógł się zakręcić na uczelni. Pewnie wszystkie studentki, by do niego wzdychały i mira wcale się im nie dziwiła. Był przystojnym mężczyzną, a na dodatek bardzo miłym i wydawał się być po prostu dobrym człowiekiem, czego kobieta mogłaby chcieć więcej?
- Rozumiem - kiwnęła głową - ale mam nadzieję, że się to jakoś Ci ułoży - wiedziała, że zmiany nigdy nie są łatwe, sama przez to teraz przechodziła. - Oczywiście, że bym tęskniła - powiedziała i nawet teraz nie żartowała. Mówiła całkowicie poważnie i nawet trochę się do niego przysunęła. - Nie znam tu zbyt wielu osób, przez kilka lat byłam wiecznie w rozjazdach i nie za bardzo przejmowałam się rodzinną miejscowością. Może to dziwaczne, ale chyba jesteś jedyną osobą, z którą regularnie tutaj rozmawiam i to nie tylko o pracy - uśmiechnęła się i zerknęła na niego. - Czy to źle o mnie świadczy? - Zapytała, bo nie byłą pewna, czy tak powinno być. W końcu był jej pracownikiem.
ronan ashford
Zaśmiała się pod nosem i kiwnęła głową patrząc na niego. - Obiecuje, że się postaram. Już mi wystarczy remontowych blizn - bo na bank na dłoni zostanie jej ślad po tym gwoździu. Będzie na niego patrzeć i wspominać jak wiele pracy weszło w ten remont i jak sporym nakładem cierpliwości musieli się wykazać, zarówno ona jak i Ronan czy jego pomocnicy, żeby wszystko tu wyglądało tak jak Mira to sobie pierwotnie założyła. Wiedziała, że są już bliżej końca i nie mogła się doczekać pełnego efektu. Była ciekawa jak jej się tu będzie żyło i czy wszystko się jakoś ułoży. - Będę trzymać ten sekret dla Ciebie, obiecuje - uśmiechnęła się w jego kierunku. - Ale to wszystko sie takie wydaje łatwe, kiedyś myślałam, że głupie malowanie ściany to takie nic... a jak teraz o tym myślę, to trzeba tyle rzeczy przygotować żeby w ogóle móc położyć farbę na ścianę, że w życiu bym o tym nie pomyślała - przez co miałaby krzywe ściany i jeszcze bankowo farba, by jej zaczęła odpadać. Dobrze więc, że wzięła specjalistów do pomocy, a nie brała się sama za ten remont.
- Chętnie bym pochodziła na takie wykłady, byłabym Twoją wierną słuchaczką - był wydział architektury i budownictwa, bo pewna moja postać to kończyła, więc kto wie, może Ronan rzeczywiście mógł się zakręcić na uczelni. Pewnie wszystkie studentki, by do niego wzdychały i mira wcale się im nie dziwiła. Był przystojnym mężczyzną, a na dodatek bardzo miłym i wydawał się być po prostu dobrym człowiekiem, czego kobieta mogłaby chcieć więcej?
- Rozumiem - kiwnęła głową - ale mam nadzieję, że się to jakoś Ci ułoży - wiedziała, że zmiany nigdy nie są łatwe, sama przez to teraz przechodziła. - Oczywiście, że bym tęskniła - powiedziała i nawet teraz nie żartowała. Mówiła całkowicie poważnie i nawet trochę się do niego przysunęła. - Nie znam tu zbyt wielu osób, przez kilka lat byłam wiecznie w rozjazdach i nie za bardzo przejmowałam się rodzinną miejscowością. Może to dziwaczne, ale chyba jesteś jedyną osobą, z którą regularnie tutaj rozmawiam i to nie tylko o pracy - uśmiechnęła się i zerknęła na niego. - Czy to źle o mnie świadczy? - Zapytała, bo nie byłą pewna, czy tak powinno być. W końcu był jej pracownikiem.
ronan ashford
Zoey - Inej - Joshua - Bruno - Eric - Olgierd - Mei - Ally - Owen - Liv - Cece - Edwina - Benedict - Luna - Harlan
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uniósł brwi w szczerym zdziwieniu. Pewnie nie byłoby to dla niego tak szokujące, gdyby miał czas na oglądanie telewizji, przeglądanie Internetu czy założenie sobie Instagrama. Niestety niespecjalnie miał pojęcie o tym, że właśnie ma do czynienia z gwiazdą filmową. I to jeszcze taką, która ma za sobą jakiś skandal. Dla niego Mira była normalną klientką. Tym bardziej, że kupiła nieco zrujnowany dom, który pomagał jej teraz ogarnąć. Inna sprawa gdyby kupiła jakąś dojebaną willę. Wtedy zacząłby rozmyślać. – Jebać tych ludzi. – Powiedział z uśmiechem pozwalając sobie na odrobinę swobody z tym przekleństwem. Ogólnie to wolałby zachować kontrolę, ale jednak było teraz tak miło i było już trochę po godzinach pracy, prawda?
- Wiesz, kiedyś rzeczywiście było to nieco trudniejsze i wymagało większego poświęcenia i przygotowania. Na szczęście w budownictwie technologia też rusza do przodu i ciągle produkują jakieś tam lepsze farby, czy techniki malowania, więc nie zawsze wymaga to takich poświęceń. – Jasne. Nadal lepiej było ścianę przygotować odpowiednio, ale nie było to tak skomplikowane jak te kilka lat temu. Jak Ronan opowiadał swojemu ojcu o tym jak obecnie wygląda jego praca, to stary się za głowę łapał i rozpoczynał historie z serii „za moich czasów”. – Sam myślę nawet o tym, żeby w mojej firmie wprowadzić technikę malowania rozpylaczem, a nie wałkami czy pędzlami. Ale zanim się za to zabiorę to muszę potestować czy warto w coś takiego inwestować. – Ale to dopiero jak będzie miał nieco więcej wolnego czasu. Obecnie jest tak zawalony kontraktami, że nie ma nawet czasu wybrać się do Melbourne po pieniądze.
- Jak tylko rozpocznę karierę w tym kierunku to dam ci znać. Adres znam. – Wątpił, żeby nagle został wykładowcą, ale kto wie. Może w końcu dorobi się na tyle, żeby firmę nieco rozwinąć. Wtedy będzie mógł spocząć na laurach, a zatrudnić więcej ludzi, którzy pracowaliby bezpośrednio dla niego. To byłoby spełnienie marzeń.
- Dzięki. Tez mam taką nadzieję. – Chciałby to rozwiązać jak najszybciej, bo kwestia tego Melbourne była mu teraz potrzebna jak umarłemu dupa. Eh. Życie byłoby zdecydowanie prostsze gdyby został w Melbourne i nigdy nie przyjechał tutaj, żeby zabrać Philomenę do domu. Zapewne tak czy siak by go zostawiła. Nie musiałby tylko usłyszeć, że jest beznadziejnym typem, który ją przytłacza.
Wysłuchał jej uważnie i upił w międzyczasie wina. Odstawił kubek na bok i usiadł sobie po turecku. – Nie sądzę, żeby źle to o tobie świadczyło. Ja też po wyprowadzce stąd nie za bardzo przejmowałem się rodzinną miejscowością. Liczyłem, że zrobię karierę w wielkim mieście, a ostatecznie wyszło, że musiałem tutaj wrócić i tu kontynuuje karierę. – Co prawda on chociaż miał tutaj przyjaciółkę, z którą utrzymywał kontakt przez cały czas pobytu w Melbourne. Nie był więc tak do końca osamotniony. Wiedział jednak, że jego wieczne zapracowanie też wpływało na jego relację. – Cieszę się, że mogłem ci służyć rozmową. Jeżeli będziesz chciała porozmawiać głębiej to śmiało. – No bo raczej nie wiedział jak ważne było dla niej pogadanie z kimkolwiek. – Mogę zapytać czym się zajmowałaś, że wiecznie byłaś w rozjazdach? – Może była jakąś cyganką, która jeździła po Ameryce wozem i skupowała jakieś znalezione bzdury i udawała, że to jakieś kolekcje.
- Wiesz, kiedyś rzeczywiście było to nieco trudniejsze i wymagało większego poświęcenia i przygotowania. Na szczęście w budownictwie technologia też rusza do przodu i ciągle produkują jakieś tam lepsze farby, czy techniki malowania, więc nie zawsze wymaga to takich poświęceń. – Jasne. Nadal lepiej było ścianę przygotować odpowiednio, ale nie było to tak skomplikowane jak te kilka lat temu. Jak Ronan opowiadał swojemu ojcu o tym jak obecnie wygląda jego praca, to stary się za głowę łapał i rozpoczynał historie z serii „za moich czasów”. – Sam myślę nawet o tym, żeby w mojej firmie wprowadzić technikę malowania rozpylaczem, a nie wałkami czy pędzlami. Ale zanim się za to zabiorę to muszę potestować czy warto w coś takiego inwestować. – Ale to dopiero jak będzie miał nieco więcej wolnego czasu. Obecnie jest tak zawalony kontraktami, że nie ma nawet czasu wybrać się do Melbourne po pieniądze.
- Jak tylko rozpocznę karierę w tym kierunku to dam ci znać. Adres znam. – Wątpił, żeby nagle został wykładowcą, ale kto wie. Może w końcu dorobi się na tyle, żeby firmę nieco rozwinąć. Wtedy będzie mógł spocząć na laurach, a zatrudnić więcej ludzi, którzy pracowaliby bezpośrednio dla niego. To byłoby spełnienie marzeń.
- Dzięki. Tez mam taką nadzieję. – Chciałby to rozwiązać jak najszybciej, bo kwestia tego Melbourne była mu teraz potrzebna jak umarłemu dupa. Eh. Życie byłoby zdecydowanie prostsze gdyby został w Melbourne i nigdy nie przyjechał tutaj, żeby zabrać Philomenę do domu. Zapewne tak czy siak by go zostawiła. Nie musiałby tylko usłyszeć, że jest beznadziejnym typem, który ją przytłacza.
Wysłuchał jej uważnie i upił w międzyczasie wina. Odstawił kubek na bok i usiadł sobie po turecku. – Nie sądzę, żeby źle to o tobie świadczyło. Ja też po wyprowadzce stąd nie za bardzo przejmowałem się rodzinną miejscowością. Liczyłem, że zrobię karierę w wielkim mieście, a ostatecznie wyszło, że musiałem tutaj wrócić i tu kontynuuje karierę. – Co prawda on chociaż miał tutaj przyjaciółkę, z którą utrzymywał kontakt przez cały czas pobytu w Melbourne. Nie był więc tak do końca osamotniony. Wiedział jednak, że jego wieczne zapracowanie też wpływało na jego relację. – Cieszę się, że mogłem ci służyć rozmową. Jeżeli będziesz chciała porozmawiać głębiej to śmiało. – No bo raczej nie wiedział jak ważne było dla niej pogadanie z kimkolwiek. – Mogę zapytać czym się zajmowałaś, że wiecznie byłaś w rozjazdach? – Może była jakąś cyganką, która jeździła po Ameryce wozem i skupowała jakieś znalezione bzdury i udawała, że to jakieś kolekcje.