spiker radiowy — lorne bay radio
26 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I thought you'd be here with me, be a part of this old dream. Told me to enjoy the journey now it's just a lonely street.
025.
we've been living on a fault line
and for a while you were all mine
{outfit}
Prawda była taka, że sam się o to prosił. Wiedział, z kim miał do czynienia. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jaka była Daphne Mortensen i jak kompletnie nieczuła potrafiła być. Wydawało się, że przez pewien czas poznawał jej lepszą wersję, taką wersję, w której łatwo byłoby się zakochać. Taką, którą można by było zaprosić na randkę i przedstawić rodzinie. Na wszystko to było oczywiście zbyt szybko, ale chodziło o samą iluzoryczną najwidoczniej obietnicę tego, co mogliby mieć, gdyby pozwolili tej relacji iść dalej w tym kierunku. I może miał z tyłu głowy, że tak czy tak, była to przecież nadal Daphne i mogła odpierdolić coś w każdej chwili, ale tak łatwo było uwierzyć w to, że pomiędzy nimi mogło już być tylko tak, jak było przez ostatnie tygodnie. Może i dobrze, że sprowadziła go na ziemię, zanim zdążyłby zakochać się na poważnie. Choć prawda była taka, że był już gdzieś w tym procesie zakochiwania się i przez to obecna sytuacja nie była ani trochę łatwa. Bo nie było już tylko tak, że obecność Daphne niesamowicie go wkurwiała. Teraz poza tym było jeszcze coś, był zraniony i stęskniony. Tęsknił za Daphne Mortensen, jak to było możliwe? Jak to się stało, że był teraz w tym miejscu? Cóż, stało się to na jego własne życzenie.
Niełatwo było teraz mieszkać z nią po sąsiedzku. Zaglądał do niej przez okno, obracał się w kierunku jej chatki, gdy wychodził, sprawdzał, czy miała zapalone światło, gdy wracał późno do domu. Wszystko to, co musiał w końcu przestać robić. Chciał się stąd wyprowadzić, bo przecież jej domek, znajdujący się zbyt blisko jego, przypominał jej o niej częściej, niż miałby na to ochotę. Normalnie nie znalazłby się w bliższej okolicy jej chatki, gdyby nie zmusiła go jego kura. Przeklinał w głowie i pod nosem, goniąc ją wokół domku Daphne, mając wielką nadzieję, że tej nie było w domu ani że nie wróci do niego w tym czasie, gdy on dalej gonił kurę. Nie miał jednak szczęścia w życiu najwyraźniej, skoro zanim zdążył ją złapać, usłyszał otwierające się drzwi wejściowe.
podcasterka — domowe studio
24 yo — 155 cm
Awatar użytkownika
about
all the good parts are here with me and that kinda makes me sick 'cause I can't just call you up
026.
Od kilku dni czuła się paskudnie. Wiedziała, że t ę s k n i ł a za tym pajacem i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że było to głupie. Niczego sobie nie obiecywali, więc dorabianie do tego czegoś więcej w swojej głowie, było rzeczą, której nie powinna robić. I miała nawet wrażenie, że faktycznie tego nie robiła. Po prostu korzystała z miłej atmosfery, wyciągała z tego układu maksimum przyjemności i tyle. Musiało to jednak dobiec końca, by dotarło do niej, że za tym wszystkim kryło się już kiełkujące zadurzenie, z którym wcale nie chciała się męczyć. Była wkurwiona na siebie, że pozwoliła sobie cokolwiek poczuć względem mężczyzny, z którym — jak wiedziała — relacja od początku była skazana na porażkę.
Odbijało się to nie tylko na jej samopoczuciu, ale tez i pracy. Nie malowała, nie nagrywała podcastów. Za każdym razem, gdy myślała o kolejnym odcinku, miała jedynie w głowie, że mogła narzekać jedynie na to, jak gównianie czuła się, gdy zrozumiała, że zakochała się w kimś, w kim zupełnie nie powinna. Unikała go przez to, jak tylko mogła. Przez pierwsze dni prawie nie wychodziła ze swojej chatki, zastanawiając się, jak miała pogodzić mieszkanie obok niego z faktem, że najchętniej nie oglądałaby tej głupiej gęby, za którą potwornie tęskniła, już nigdy. Nie wpadła na żadne rozwiązanie, które nie wymagało przeprowadzki. Dlatego zrezygnowała ostatecznie, po prostu wracając do swojej codzienności — uboższej o malowanie, bo to nie szło jej zupełnie i z odcinkami podcastów, którym brakowało polotu i typowego dla Daphne żartu.
Kiedy zobaczyła go pod swoim oknem, miała wrażenie, że się przewidziała. Stanęła jak wryta, trzymając w dłoni talerz, który planowała schować do zmywarki. W jednej chwili obudziła się w niej nadzieja, że jednak przyszedł to jakoś pogodzić i uratować, ale — równie szybko co się pojawiła — po prostu zniknęła, zastąpiona wnioskiem, że nie mogła ani na to liczyć, ani tym bardziej upadać tak nisko. Planowała nie pozwolić jakiemuś pajacowi na to, by z jego powodu czuła się tak paskudnie. Dlatego pełna nowej frustracji, nad którą nie starała się nawet zapanować, po prostu wyszła przed dom, by zobaczyć Connella, nieporadnie biegającego pod jej oknami.
— Czy ciebie do końca pojebało? Jeśli przyszedłeś prosić mnie jednak o trochę uwagi, to po pierwsze używa się drzwi, a nie okien, a po drugie możesz sobie darować i tak — wyjaśniła. Nie miała pojęcia, jaki był powód jego dziwacznego zachowania. Nie było to istotne, wszystko teraz i tak zdołałaby obrócić wygodnie przeciwko niemu, bo tęsknota mieszała się z uczuciem zranienia i żalem, że ją po prostu na koniec tak paskudnie za drzwi wyjebał.
spiker radiowy — lorne bay radio
26 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I thought you'd be here with me, be a part of this old dream. Told me to enjoy the journey now it's just a lonely street.
Nie miał ochoty z nią rozmawiać, ani trochę. Nie spodziewał się zresztą, że okazja do rozmowy lub prędzej do obrzucania się obelgami, nadarzy się aż tak prędko. A wszystko przez tę przeklętą kurę, którą aktualnie chciał przerobić na rosół. Wybrała sobie w końcu najgorsze miejsce do tego, by sobie pobiegać. Absolutnie najgorsze. Nie sądził bowiem, by Daphne mogła wykazać się jakąkolwiek dojrzałością i podarować sobie złośliwości. Gdy tylko usłyszał, że wychodzi z domu, było dla niego całkiem jasne, że za chwilę wkurzy się jeszcze bardziej. Nie spodziewał się po niej jakiejkolwiek skruchy po ich ostatniej sprzeczce. Było to dla niego jasne, jeszcze zanim się odezwała. Nie musiała nic mówić, by ten odczuwał poirytowanie już na samą myśl, że będzie musiał wysłuchiwać jej głupich złośliwości. I tak oczywiście było, nie mogła sobie darować. Teraz, gdy słuchał jej wypowiedzi, a poirytowanie osiągało co raz wyższym poziom, zastanawiał się, jakim cudem jeszcze nie tak dawno nie tylko go nie irytowała, ale nawet sam chętnie zabiegał o jej uwagę i towarzystwo. Nie mógł uwierzyć w to, że jeszcze nie tak dawno tak dobrze bawił się w jej towarzystwie, że tak chętnie zasypiał i budził się przy jej boku, że ją rozbawiał swoimi głupimi żartami, że tak bardzo lubił jej uśmiech i to, że go wywoływał. Nie mógł nawet powiedzieć, że wrócili do tego, co było wcześniej, bo choć strasznie go wkurzała, tak jak przez te wszystkie lata, to jednak było w tym coś więcej.
– Nie schlebiaj sobie, Daphne. Akurat twoja uwaga to ostatnie, czego potrzebuję – odpowiedział, wywracając oczami, bo tak, zdecydowanie wolałby, gdyby zignorowała jego obecność pod jej domem. Tylko, że Daphne była Daphne i najwidoczniej nie mogła sobie tego podarować. – Moja kura kręci się wokół twojej chatki. Złapię ją i wrócę do siebie. Uwierz mi, że twój dom to ostatnie miejsce, w którym aktualnie chciałbym się znajdować – wyjaśnił jej, bo choć wydawało się, że nie musiał jej się tłumaczyć, to jednak znajdował się na jej posesji. W Stanach Zjednoczonych mógłby za to wtargnięcie zostać postrzelonym i szczerze mówiąc, wolałby to od rozmowy z Daphne. Tym bardziej, że wkurzała go już sama jej obecność, a co dopiero wtedy, gdy się do niego odezwała. Musiał się stąd wynieść, jak najszybciej. Mieszkanie z nią po sąsiedzku sprawiało zbyt wiele problemów. Już na samym początku wydawało się koszmarem, ale teraz gdy do poirytowania dochodziło też zranienie i tęsknota, mieszkanie obok niej było katorgą.
podcasterka — domowe studio
24 yo — 155 cm
Awatar użytkownika
about
all the good parts are here with me and that kinda makes me sick 'cause I can't just call you up
Nie zamierzała wykazywać s k r u c h y, skoro to on w jednej chwili kazał jej spadać, brutalnie kończąc ich relację. Nie była pozbawiona godności i dumy — skoro dostała jasny sygnał, że ma się wynosić, to dokładnie to zrobiła. Czy była zadowolona? Oczywiście, że nie, bo przecież zwyczajnie go lubiła i za nim tęskniła, ale zachował się jak buc. Nie dostrzegała jeszcze, że go sprowokowała do tego i zraniła, gdy szukała wygodnego rozwiązania na to, by wyjść z tej gównianej sytuacji. Żyła w wyparciu, które pozwoliło jej wkurwiać się na niego za to, że postradała zmysły, zakochując się w nim żałośnie. Była dorosła i niby odpowiedzialna, a zachowała się jak gówniara, którą ktoś się zainteresował po prostu. Nic więc dziwnego, że w jednej chwili znienawidziła fakt, że mieszkał tak blisko — bo wiedziała, że prędzej czy później zacznie sprowadzać sobie do domu jakieś inne baby, obnosząc się z tym tak, jakby co najmniej Daphne winna mu była oficjalne gratulacje.
Nie miał jednak co liczyć ani na to, ani na pomoc w łapaniu kury, ani nawet miłą Daphne, bo jego chłodne pożegnanie obijało się w jej głowie zdecydowanie lepiej, niż jej słowa. Może po prostu wygodniej było założyć, że nie był nią zainteresowany tak, jak ona zainteresowała się nim, bo nie oznaczałoby to, że cokolwiek spierdoliła to raz, a dwa nie wymagałoby to od niej przyznania się do uczuć, które ją przerastały. Była tchórzem w tej kwestii.
— Więc może przestań biegać mi pod oknem jak zboczeniec — wzięła się wkurwiona, bo nie chciała go oglądać. Nie chciała widzieć jego głupiej gęby, za którą tęskniła niesamowicie. Wolała, żeby zniknął gdzieś nagle, sprawiając, że może stopniowo poczułaby się lepiej z tym całym bałaganem. Chociaż aktualnie sądziła, że w ogóle taki moment nadejdzie. — Wspaniale, czekam kurwa niecierpliwie — przyznała. Zwykle fakt, że Connell posiadał kurę, nieco ją bawił — było to przecież zupełnie dziwne i bardzo do niego pasujące. Aktualnie jednak uważała tego przeklętego ptaka za coś, co warto było przerobić na rosół, skoro nawet to komplikowało aktualnie jej życie. Musiała się wreszcie otrząsnąć i pójść dalej, starając się sobie wmówić, że akurat żałowanie relacji z Connellem Hendersonem było poniżej jej godności.
I może dałaby radę sobie przemówić do rozsądku tym argumentem kilkanaście tygodni temu, gdy byli sobie prawie obcy, a nie teraz, gdy wiedziała, jak miło się z nim rozmawiało, jak dobrze go całowało i że czasami bywał naprawdę zabawny. Miała ochotę strzelić sobie w twarz, żeby się ogarnąć, ale nie sądziła, by to jakkolwiek pomogło.

spiker radiowy — lorne bay radio
26 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I thought you'd be here with me, be a part of this old dream. Told me to enjoy the journey now it's just a lonely street.
Gdy rozprawiali nad wiadomościami od Thei, zakończenie tej relacji wydawało się najsłuszniejszym rozwiązaniem. Gdy sobie tylko przypominał o tym, jak skwitowała ich znajomość, czuł się wciąż tak samo, jak wtedy. Wkurwiony, zraniony i bezradny. Nie mógł postąpić inaczej, nawet jeśli w praktyce trzymanie się tego było niesamowicie trudnym zadaniem. Wolałby przecież kontynuować z Daphne to, co zaczęli. Wydawało się to przecież iść w jakimś dobrym kierunku, a on naprawdę chciał dotrzeć tam, gdziekolwiek ich to prowadziło. A potem, zupełnie niespodziewanie usłyszał, że był tylko typem, z którym się ruchała, niczym więcej, nawet jeśli najmilsze wspomnienia miał raczej z tych momentów, w których oboje byli ubrani. A teraz musiał ją oglądać tak czy tak zbyt często, jej chatka, którą widział ze swojej przypominała mu o tym, co było jeszcze nie tak dawno, nie dało się uciec przed nią. Nie, dopóki mieszkał tak blisko niej. Jeszcze nie tak dawno ten fakt był bardzo wygodny, gdy mogli do siebie wpadać całkiem spontanicznie, nie musząc wybierać się na drugi koniec miasteczka. Teraz jednak mieszkanie tak blisko Daphne było strasznie niekomfortowe, gdy wszelkie negatywne odczucia względem niej nadal były dość silne.
– Nie martw się, nie zaglądałem w nie. Akurat wolałbym cię w ogóle nie oglądać – odpowiedział, szukając wzrokiem kury. Przez nagłe pojawienie się Daphne, gdy to na nią musiał skupić swoją uwagę, kura zniknęła mu z zasięgu wzroku. Patrzył więc na te wszystkie krzaki, licząc, że zaraz któryś z nich się poruszy, sygnalizując tym samym, że to za nim ukrywało się zwierzę. – Zamierzasz teraz tak stać nade mną? – zapytał wkurzony, bo naprawdę chciał już tylko złapać kurę i stąd odejść jak najdalej mógł, co oznaczało jedynie nieznośnie blisko położoną własną chatkę. W tym czasie kura zrobiła mu nadzieję na to, że wydarzy się to już niedługo, gdy nagle wybiegła zza jednego z krzaków wprost na niego. I już prawie ją miał, poczuł nawet, jak jej piórka muskały jego skórę. Kura jednak nadal miała ochotę bawić się w berka, więc tylko go wyminęła, biegając sobie beztrosko dalej, gdy z jej powodu musiał odbywać całkiem niekomfortową i bardzo niechcianą rozmowę z Daphne Mortensen, z tą typiarą, którą ruchał przez jakiś czas. Tak chyba mógł ją nazwać, skoro dla niej ich ostatnie tygodnie sprowadzały się jedynie do seksu, pomijając zupełnie całą tę otoczkę wokół niego, przez którą naiwnie założył, że mogłoby być coś więcej z tego.
podcasterka — domowe studio
24 yo — 155 cm
Awatar użytkownika
about
all the good parts are here with me and that kinda makes me sick 'cause I can't just call you up
Mówiła to wszystko, zakładając, że coś podobnego może chciała usłyszeć Thea. Sama nie wiedziała, czy tak było — czy może stanowiło to odwrotność tego, co powinna napisać. Kiedy jednak padały te słowa z ust Daphne, to naprawdę nie chodziło o to, by koniecznie go zranić. Nie wiedziała więc, że to ona stanowiła problem — wygodnie zrzuciła winę na Connella, uznając, że to on był tym, który zdecydował się powiedzieć koniec nieco za wcześnie. Miała jednak na tyle godności, by nie prosić go o to, by dał temu jeszcze jedną szansę — nawet jeśli oglądanie go przypominało jej, że za nim tęskniła. I co zadziwiające, bardziej brakowało jej tego leniwego spędzania czasu z nim, czułych pocałunków i po prostu towarzystwa, niż samego seksu. Chociaż ten i tak był zajmował topowe miejsce.
Może rozsądniej byłoby po prostu się zamknąć i cofnąć — nie zabijać miłych wspomnień kłótniami, które nie wyglądały w żadnym razie jak te początkowe. Nie były przecież złośliwymi potyczkami, a czymś, w czym ona sama chowała sporo żalu. Próbowała nie skrzywić się na jego słowa, nie chcąc dać mu do zrozumienia, że ta nagła zmiana frontu robiła na niej aż takie wrażenie. Pamiętała, jak bardzo zachwycał się nią choćby na sylwestrze 0— i to najwidoczniej jedynie po to, by kilka tygodni później zapewniać ją, że wcale nie chciał na nią patrzeć. Dlatego nie chciała się wycofywać, szukając w głowie raczej zaczepki, która mogłaby być równie bolesna.
— Tak, zamierzam pilnować, czy na pewno spierdolisz na koniec z mojego ogródka — przyznała, mrużąc oczy. Cała ta scena wypadała co najmniej żałośnie. W innych okolicznościach uznałaby to za urocze — Connell próbujący złapać tę nieszczęsną kurę, która ewidentnie postanowiła bawić się z nim w berka. Teraz kiedy jednak miała w sobie tyle złości względem niego, patrzyła na to raczej skrzywiona. — Musisz być naprawdę fajnym typem, skoro nawet twoja własna kura nie chce mieć z tobą nic wspólnego — przyznała jeszcze bezczelnie, nie mogąc się powstrzymać. Ona nie uciekała w takich podskokach, jak to nieszczęsne ptaszysko, a może powinna? Tyle tylko, że aktualnie nie miało to żadnego sensu — powinna raczej wcielić taki plan w życiu dawno temu. Może wtedy wcale nie zakochałaby się w tym głupim pajacu, który po prostu jednego dnia postanowił ją wypierdolić za drzwi, zachowując się tak, jakby była nikim więcej, jak tylko przypadkową Stacey. Oh wait… Nawet nie, skoro teraz to ona zajmowała szczególne miejsce u Connella.

spiker radiowy — lorne bay radio
26 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I thought you'd be here with me, be a part of this old dream. Told me to enjoy the journey now it's just a lonely street.
Być może nie chodziło o to, by go zranić, ale właśnie to zrobiła. Może nie zastanawiała się za bardzo nad tym, co mówiła, ale miałam już przecież wystarczająco lat, by rozumieć, że wypowiadane słowa miały swoje konsekwencje. A on wcale się nie dopierdalał ani nie był dramatyczny, jej słowa były paskudne, sprowadzały jego rolę w jej życiu wyłącznie do zapewniania jej orgazmów i absolutnie do niczego więcej. A przecież wydawało mu się, że w pewnym momencie zaczęło chodzić o coś innego, że bawili się dobrze w swoim towarzystwie nie tylko wtedy, gdy byli całkiem rozebrani, że nagle zaczęła śmiać się z jego żartów i odpowiadać mu tym swoim uroczym uśmiechem, którego wcześniej nie oglądał zbyt często. Było im dobrze, nie dało się temu zaprzeczyć. Było to być może nieco szalone, ale powoli naprawdę dochodził do wniosku, że związek z Daphne wydawał się być co raz bardziej realny. Strasznie jednak co do niej pomylił. A może powinien słuchać tego cichego głosiku z tyłu jego głowy, który nawet w miłych momentach przypominał mu czasem o jego trudnej przeszłości z Daphne, o tym, jaka paskudna potrafiła być dla niego. Może gdyby go posłuchał, nie byłby teraz w tej sytuacji, gdy był tak bardzo zraniony tym, jak go potraktowała i tak strasznie wkurzony na samego siebie, że dał sobie zamydlić oczy tą wersją Daphne, w której się zakochiwał. Teraz już wiedział, że było to złudne jedynie, a Mortensen nadal była sobą, tą samą, która wkurzała go od lat. Tylko, że teraz, gdy spędził te parę naprawdę miłych tygodni z inną wersją Daphne, trudniej było na nowo słuchać jej głupich złośliwości i odpowiadać tym samym. Niby nic się nie zmieniło, a było zupełnie inaczej.
– Możesz mi pomóc, to szybciej się stąd ewakuuję – odpowiedział, wzruszając ramionami, bo nawet jeśli Daphne była ostatnią osobą, od której przyjąłby pomoc, to jednak faktycznie mogło to skrócić czas spędzony na jej terytorium. A on naprawdę chciał już wrócić na swoją część, zasunąć rolety i zapomnieć, że paręnaście kroków dalej mieszkała dziewczyna, którą tak bardzo lubił całować. – A co to mówi o tobie, jeśli ja nie chcę mieć nic wspólnego z tobą? – dopytał, bo nie wiedział, jaka byłaby zależność tutaj, bo chyba raczej średnio to o niej świadczyło, skoro tak. Z drugiej jednak strony nie wiedział, po co w ogóle wchodził z nią w te bezsensowne dyskusje, skoro ona najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy z tego, że mogła powiedzieć coś niewłaściwego i zachować się paskudnie względem niego. Tymczasem zachowywała się jak obrażona księżniczka, choć przecież nie miał ku temu żadnych powodów.
podcasterka — domowe studio
24 yo — 155 cm
Awatar użytkownika
about
all the good parts are here with me and that kinda makes me sick 'cause I can't just call you up
Mogła mu pogratulować, że zawsze wiedział, co powiedzieć i — co najważniejsze — nie miał wątpliwości, czego chce. Ona miała sporo. Była zagubiona i trochę przerażona tym, że zaczyna coś do niego czuć, co wymykało się poza wszystko, co znała. Chciałaby nie być tak skomplikowana pod tym względem, nie bać się związków i zaangażowania, ale niestety. Daphne nie była najprostszą i najłatwiejszą w obyciu osobą, z czego już pewnie powinien zdawać sobie sprawę.
I to może ona zachowała się gównianie — może nawet w sposób, który przewidywał, ale jak to świadczyło o nim? Bo nie wiedziała o wszystkich tych rzeczach, które mu się w głowie pojawiały nawet w miłych momentach. A ona, nawet jeśli zjebała i zachowała się głupio, to nie myślała, całując go, że w gruncie rzeczy całowała tylko głupiego Connella Hendersona — pajaca, który na pewno jeszcze ją wkurwi. Może nawet zawiedzie, bo był jedynie dużym dzieckiem. A teraz gdy stała i na niego patrzyła, zaczynała wierzyć, że może dobrze się stało. Szkoda, że tak późno, bo zdążyła poczuć do niego rzeczy, których czuć nie chciała. Mógł zakończyć tę relację kilka tygodni wcześniej — chociaż aktualnie nie zdziwiłaby się wcale, gdyby się okazało, że przeciągnął to właśnie po to, by nabrać pewności, że się zakocha.
— Zapierdalam — zakpiła, bo na pewno nie planowała do niego schodzić i mu pomagać. Nie zasługiwał na to, by poświęcała mu jakąkolwiek uwagę, dlatego nie planowała na pewno wyciągać pomocną dłoń do kogoś, kto jeszcze niedawno powiedział jej, że ma w y p i er d a l a ć z jego domu. Te słowa nadal tłukły jej się paskudnie po głowie, budząc dreszcz i jakąś nagłą potrzebę rozpłakania się. Ale nie planowała na pewno wylewać przez niego teraz łez. Może to zrobiła już wcześniej, nie dowie się i tak.
— Że jesteś skończonym kretynem — odparła, uśmiechając się uroczo. Nie znaczyło to jednak wcale, że chciałaby to zmienić. Już nie. Już drugi raz nie weszłaby w niepewną relację z kimś, kto tak łatwo owinął sobie ją wokół palca — i to jedynie po to, by w pewnym momencie brutalnie to zakończyć, sprawiając, że czuła się paskudnie. Uznała w tamtym momencie, że jednak nic tu po niej. Nie chciała go dłużej oglądać, wybierając jednak zaszycie się w swojej chatce i cierpliwe przeczekanie (może w łazience, kto wie) tego teatrzyku z kurą w roli głównej.
spiker radiowy — lorne bay radio
26 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I thought you'd be here with me, be a part of this old dream. Told me to enjoy the journey now it's just a lonely street.
Nie dało się tak całkiem odseparować tej nowej (dla niego) wersji Daphne od tej, do której przywykł przez wszystkie te lata wymieniania się wszystkimi dziecinnymi i bezsensownymi złośliwości. Tym bardziej nie dało się jej odseparować od tej Daphne, która zachowała się tak paskudnie względem niego w jej urodziny, w które zrobiło mu się jej szkoda na tyle, by zostać z nią dłuższą chwilę tylko po to, by potem nazwała go urażoną księżniczką tylko dlatego, że nie podobało mu się, jak nim dyrygowało. Na pewno nie dało się jej odseparować od tej Daphne, którą niejednokrotnie albo nazwał albo chciał nazwać tym brzydkim słowem na p, które przez pewien czas traktował trochę jak synonim Daphne. Nie dało się jej tym bardziej odseparować od tej Daphne, która po tych wszystkich miłych wspólnych chwilach, po wszystkich tych spędzonych nocach, każdym skradzionym pocałunku, po każdym jej uśmiechu, który wywoływał na jej twarzy, po wszystkim tym, co mieli ostatnio, była w stanie podsumować rolę Connella w jej życiu w taki sposób, jak zrobiła to ostatnio. Naprawdę chciał uwierzyć w to, że ta wersja Daphne, którą poznawał ostatnio, była tą właściwą, że od teraz będzie miał już do czynienia tylko z nią. Cóż, dobrze, że uświadomiła mu, że było to niemożliwe, jeszcze zanim wyznałby jej miłość. Na tym etapie było to już wystarczająco niewygodne, a nawet nie zdążył się jeszcze całkiem w niej zatopić.
Jeśli był skończonym idiotą, to tylko dlatego, że w to wszedł. Wiedząc to, co wiedział na temat Daphne, mimo wszystko i tak kontynuował z nią tę relację. Wkręcał się w to tylko bardziej i bardziej. – Pierdol się, Daphne – odpowiedział jej niemal automatycznie, bo nie spodziewał się jednak, że tak go zaatakuje. Najwidoczniej nie czuła żadnych wyrzutów sumienia po potraktowaniu go tak przedmiotowo ostatnim razem, skoro odpowiedziała mu w taki sposób. – Byłbym skończonym idiotą, gdybym chciał to dalej kontynuować, cokolwiek to było. A jeśli jestem skończonym idiotą, to tylko dlatego, że przez chwilę wydawało mi się, że nie jesteś tak okropną osobą, za jaką cię zawsze uważałem – wyrzucił z siebie to wszystko, średnio już panując nad tym, co i jak mówił. Aż w końcu stwierdził, że nawet tej kury nie chciał już dłużej szukać, niech ją zeżre krokodyl albo jeden z tych wielkich węży. Chciał już tylko wrócić do siebie i zapomnieć o tym, co się wydarzyło.

daphne mortensen koniec </3
ODPOWIEDZ