

about
Zamieszkuje dzielnicę Tingaree i jest w 1/3 Aborygenem. Pracuje jako manager w the prawn star , bo to tak ładnie wygląda w CV, a gdy nie udaje przemiłego chłopca to pomaga ojcu w szemranych interesach. Obecnie chodzi wściekły na cały świat, bo jego siostra wyjechała i zostawiła go w tej zapadłej dziurze.
021.
Za młodzi na lęk, pracuję za dwóch, Za czterech mam gest
Dziś żyję za trzech, podnosimy puls, za starzy na gniew, wrzucamy znów biеg
Dziś żyję za trzech, podnosimy puls, za starzy na gniew, wrzucamy znów biеg
Tymczasem z każdym dniem Zeta właściwie dochodził do wniosku, że mógłby polubić tego typu środowisko pracy. Mógłby właściwie naprawdę być managerem w jakiejś restauracji. Bez żadnych przekrętów czy dodatkowych – nielegalnych – aktywności. Byłby w stanie to polubić. Ale nigdy podobnej rzeczy nie wypowiedział na głos, czując, że wcale nie ma do tego prawa. Poza tym wiedział, iż dopóki jego ojciec żyje, to musi podporządkować się prawom, jakie on dyktował.
— Zjem na szybko tortillę z łososiem i szpinakiem — oznajmił i zamknął menu, wpatrując się przez chwilę w Ace’a, a następnie zerknął na telefon, widząc, że otrzymał wiadomość. Na którą tylko przewrócił od niechcenia oczyma. — Dobra, nie żebyśmy byli tutaj po raz pierwszy, ale chyba po raz pierwszy od dawna jest tutaj taki ruch, że musiałem nam zająć wcześniej stolik — oznajmił Zeta ze zdumieniem, rozglądając się po pokładzie.


about
W dzień mechanik, nocą bawi się super na nie tak legalnych bitkach - nawet nie dla kasy, a dla samej adrenaliny. Imprezowicz pełną gębą.
- #9
- Żebyś nie pożałował - tak jak lubił gotować, tak jeść również, więc kto wie ile Zeta wyda we "własnej" miejscówce. W dodatku skoro Ace już dostał takie zaproszenie to nie będzie ulgi pod tym względem. - Nie musisz mieć powodu by go zwolnić. Znajdź kogoś lepszego, daj mu rolę szefa kuchni bo chcesz świeżego spojrzenia i tyle - okrutne, no ale dobrą radą radził, czyż nie? Co prawda powinien wniknąć skąd ta niechęć do kucharza, no ale to jednak konkurencja jakby nie patrzeć. W sumie nawet nie wiedział czy powinien doradzać. Widać braterska krew była i tak ważniejsza niż uraz.
- Pan nie-sknera menadżer zamówi za mnie - stwierdził kiedy przyszła pora zamówień, a on skrzyżował ręce z cwaniackim uśmiechem. Niech pan menadżer się popisuje. A co! - Zachowujesz się jak dumny ojciec. Podoba ci się? - zanim nie zobaczył takiego Zety to nie pomyślałby nawet, że Corrente może się taka fucha spodobać. Tak więc uznał, że zanim zacznie tyradę o poszukiwaniu siebie, wyrwaniu się spod rodzinnych skrzydeł i innych takich to warto ogarnąć czy to kolejna praca pod przymusem czy jeszcze coś na rzeczy jest. Naturalnie zaczął dopiero jak Zeta rzucił zamówieniem bo trochę nie wypadało przy kelnerze omawiać takich spraw. - I pytam o to co wokół widoczne gołym okiem - podkreślił żeby mu tutaj nie rzucano frazesami, że robi co musi, a prawdziwa akcja dzieje się pod dywanem. Co tu i teraz, a nie na boku!
Zeta Corrente


about
Zamieszkuje dzielnicę Tingaree i jest w 1/3 Aborygenem. Pracuje jako manager w the prawn star , bo to tak ładnie wygląda w CV, a gdy nie udaje przemiłego chłopca to pomaga ojcu w szemranych interesach. Obecnie chodzi wściekły na cały świat, bo jego siostra wyjechała i zostawiła go w tej zapadłej dziurze.
— Taaa, niestety, musiałbym tego kogoś wtajemniczyć — oznajmił z niechęcią Zeta, ale mimo wszystko postanowił się rozejrzeć. Ace oczywiście odpadał, ale może uda mu się znaleźć kogoś innego, kto jednocześnie przysłużyłby się do interesów. Chociaż pewnie wtedy Montgomery miałby jeszcze więcej pretensji, że niby mu ktoś kumpla zabiera sprzed nosa.
— Nie wiem, stary, weź zamów samodzielnie, bo potem mi wypomnisz, że ci niedrogie danie wybrałem — rzucił Zeta ze wzruszeniem ramion. — A jak serio nie wiesz to aglio olio z krewetkami — powiedział. I dlaczego my na Boga mamy taką grę? Ja teraz jestem głodna. Bez sensu. W każdym razie Zeta posłał chłopakowi bardzo wymowne spojrzenie, bo w sumie ciekaw był czy Ace wykaże się jakimiś swoimi upartościami, czy po prostu przystanie na jego rekomendację. — Czy podoba mi się praca? — dopytał i przejechał dłonią po kilkudniowym zaroście. — Nie wiem. Chyba. Trochę. Trochę się jaram… — powiedział szczerze i sam przed sobą był w sumie zaskoczony, że naprawdę ta cała posada to nie była tylko przykrywka i może mu się naprawdę zacząć podobać. Fajnie się czuł na tak ważnym stanowisku. — Ale chyba nie powinienem się zbytnio przyzwyczajać — dodał po chwili ze wzruszeniem ramion. — W każdej chwili to wszystko może runąć — oznajmił, bo taka prawda. W każdej chwili interesy ojca mogły się posypać i prawdopodobnie restauracja poszłaby na pierwszy ogień. Co prawda nikt by nie podkładał Zetę jako pionka. Ale mimo wszystko Zeta wiedział doskonale, że jeśli zrobiłby coś, co nie spodobałoby się jego ojcu, to w ramach ukarania go, jakieś ślady nieczystych gierek mogłyby paść właśnie na niego. A wiedział, że jego ojciec nieustannie go pilnuje. A przynajmniej od tego momentu, kiedy zaczął tropić Jeddę. Niemniej, chłopak wzruszył tylko ramionami. — Mogłoby mi się zacząć podobać — dodał jeszcze.
— Nie wiem, stary, weź zamów samodzielnie, bo potem mi wypomnisz, że ci niedrogie danie wybrałem — rzucił Zeta ze wzruszeniem ramion. — A jak serio nie wiesz to aglio olio z krewetkami — powiedział. I dlaczego my na Boga mamy taką grę? Ja teraz jestem głodna. Bez sensu. W każdym razie Zeta posłał chłopakowi bardzo wymowne spojrzenie, bo w sumie ciekaw był czy Ace wykaże się jakimiś swoimi upartościami, czy po prostu przystanie na jego rekomendację. — Czy podoba mi się praca? — dopytał i przejechał dłonią po kilkudniowym zaroście. — Nie wiem. Chyba. Trochę. Trochę się jaram… — powiedział szczerze i sam przed sobą był w sumie zaskoczony, że naprawdę ta cała posada to nie była tylko przykrywka i może mu się naprawdę zacząć podobać. Fajnie się czuł na tak ważnym stanowisku. — Ale chyba nie powinienem się zbytnio przyzwyczajać — dodał po chwili ze wzruszeniem ramion. — W każdej chwili to wszystko może runąć — oznajmił, bo taka prawda. W każdej chwili interesy ojca mogły się posypać i prawdopodobnie restauracja poszłaby na pierwszy ogień. Co prawda nikt by nie podkładał Zetę jako pionka. Ale mimo wszystko Zeta wiedział doskonale, że jeśli zrobiłby coś, co nie spodobałoby się jego ojcu, to w ramach ukarania go, jakieś ślady nieczystych gierek mogłyby paść właśnie na niego. A wiedział, że jego ojciec nieustannie go pilnuje. A przynajmniej od tego momentu, kiedy zaczął tropić Jeddę. Niemniej, chłopak wzruszył tylko ramionami. — Mogłoby mi się zacząć podobać — dodał jeszcze.


about
W dzień mechanik, nocą bawi się super na nie tak legalnych bitkach - nawet nie dla kasy, a dla samej adrenaliny. Imprezowicz pełną gębą.
- Tak, tak. Jestem nie zastąpiony - dodał wcale nie tak skromnie, ale Ace był tylko jeden. Kto jest lepszym bratem niż gość co potrafi przyłożyć, a jednocześnie super gotuje? No właśnie nikt! Tylko młody Montgomery się nadaje. Dlatego ciężko uwierzyć, że Zeta został sobie menadżerem bez super kucharza jakiego miał przy sobie od dzieciaka.
- To był test na menadżera. Oblałeś z kretesem. Musisz nauczyć się tego co masz w karcie najlepszego skoro chcesz tutaj zarządzać. Wezmę najdroższe danie ze stekiem - nie żeby puścić przyjaciela z torbami, a by mu pomóc! Zobaczy czy najdroższy stek jest warty swojej ceny. Skoro już Zeta miał tutaj robić swoje interesy pod przykrywką to mógł to robić dobrze. Dzięki temu nikt się nie połapie, prawda? Wszystko Ace robił z dobroci serca, o! Poza tym nie miał ochoty na krewetki. - Ooo. A to nowość - aż się zainteresował. Niestety Corrente rzadko się czymś jarał, więc usłyszeć to z jego strony to naprawdę było coś. Oczywiście było to również zaskakujące dla Montgomery'ego bo nie sądził, że podobna praca przypadłaby Zecie do gustu. - Eeeech, ty i te twoje negatywne myślenie. Ale spoko wodza. Od pozytywnego myślenia masz brata - poklepał go dziarsko i mocno po plecach co by się tak nie łamał. - Jak ci zaczyna tutaj dobrze być to zdobywaj doświadczenie i swoje rób. Kto wie, może dojdzie do tego, że zapomnisz o tym czym na serio się zajmujesz i będziesz chciał rządzić w restauracji już zawsze? - nie zaszkodzi mu spróbować. W razie czego będzie mówić, że dobra przykrywka jeśli on lepszym menadżerem się staje. Nie mniej Ace serio chciał dla brata jak najlepiej i jeśli zaczęło mu coś sprawiać przyjemność to tym bardziej należało się tego trzymać. I tak - Montgomery był przekonany, że da się Zetę uwolnić od jego ojca. - No widzisz! Tak trzymaj. Dobre nastawienie. Popieram. Jest dla ciebie jeszcze szansa - i znowu go trzasnął dziarsko po plecach, no ale musiał przecież pochwalić skoro dumny z brata był! - Skąd w ogóle ten pomysł przyszedł? Miałeś coś do gadania? Czy jakby powiedziano, że musisz udawać baletnicę to byś na to też poszedł? - zastanawiał się, gdzie była granica bo wydawało się, że Zeta sam sobie organizował takie przykrywki, no ale co jakiś czas lepiej się upewnić czy się coś nie zmieniło.
Zeta Corrente
- To był test na menadżera. Oblałeś z kretesem. Musisz nauczyć się tego co masz w karcie najlepszego skoro chcesz tutaj zarządzać. Wezmę najdroższe danie ze stekiem - nie żeby puścić przyjaciela z torbami, a by mu pomóc! Zobaczy czy najdroższy stek jest warty swojej ceny. Skoro już Zeta miał tutaj robić swoje interesy pod przykrywką to mógł to robić dobrze. Dzięki temu nikt się nie połapie, prawda? Wszystko Ace robił z dobroci serca, o! Poza tym nie miał ochoty na krewetki. - Ooo. A to nowość - aż się zainteresował. Niestety Corrente rzadko się czymś jarał, więc usłyszeć to z jego strony to naprawdę było coś. Oczywiście było to również zaskakujące dla Montgomery'ego bo nie sądził, że podobna praca przypadłaby Zecie do gustu. - Eeeech, ty i te twoje negatywne myślenie. Ale spoko wodza. Od pozytywnego myślenia masz brata - poklepał go dziarsko i mocno po plecach co by się tak nie łamał. - Jak ci zaczyna tutaj dobrze być to zdobywaj doświadczenie i swoje rób. Kto wie, może dojdzie do tego, że zapomnisz o tym czym na serio się zajmujesz i będziesz chciał rządzić w restauracji już zawsze? - nie zaszkodzi mu spróbować. W razie czego będzie mówić, że dobra przykrywka jeśli on lepszym menadżerem się staje. Nie mniej Ace serio chciał dla brata jak najlepiej i jeśli zaczęło mu coś sprawiać przyjemność to tym bardziej należało się tego trzymać. I tak - Montgomery był przekonany, że da się Zetę uwolnić od jego ojca. - No widzisz! Tak trzymaj. Dobre nastawienie. Popieram. Jest dla ciebie jeszcze szansa - i znowu go trzasnął dziarsko po plecach, no ale musiał przecież pochwalić skoro dumny z brata był! - Skąd w ogóle ten pomysł przyszedł? Miałeś coś do gadania? Czy jakby powiedziano, że musisz udawać baletnicę to byś na to też poszedł? - zastanawiał się, gdzie była granica bo wydawało się, że Zeta sam sobie organizował takie przykrywki, no ale co jakiś czas lepiej się upewnić czy się coś nie zmieniło.
Zeta Corrente


about
Zamieszkuje dzielnicę Tingaree i jest w 1/3 Aborygenem. Pracuje jako manager w the prawn star , bo to tak ładnie wygląda w CV, a gdy nie udaje przemiłego chłopca to pomaga ojcu w szemranych interesach. Obecnie chodzi wściekły na cały świat, bo jego siostra wyjechała i zostawiła go w tej zapadłej dziurze.
— Każdy jest do zastąpienia. Ale rzecz w tym, że przecież nie chcę cię zastępować nikim — odparł Zeta ze wzruszeniem ramion. Życie nauczyło go przecież, że naprawdę każdego – absolutnie każdego – dało się zastąpić. Nawet Zetę zapewne. I Jeddę! Bo przecież Corrente Senior wcale jakoś bardzo nie rozpaczał po zniknięciu córki. W ogóle minęło już całkiem sporo od zniknięcia Jed, nie? I nikt nic z tym nie robił… — Ale ja wiem, co mam w karcie. Tylko nie chciałem za ciebie wybierać — stwierdził ze zmarszczeniem brwi i ponownie wzruszył ramionami. I pewnie nie miał nic przeciwko, by Ace go trochę wykorzystał. Nowość, faktycznie, ale chyba rzeczywiście był taki podjarany tym całym biznesem, że było mu wszystko jedno, jakie danie i za ile zamówi Ace. Dlatego spoglądał na niego raczej z wyczekiwaniem. — Może. — Niby był nieprzekonany, a jednak coś w tych słowach było. To znaczy, Zeta najchętniej poszukałby w nich ukojenia. Choćby po to, by sprawdzić czy nadaje się do czegokolwiek innego niż bycie gangusem – którym rzecz jasna nie był! Nie tak do końca. W końcu on w tej rodzinie robił za dyplomatę, a nie byle, jakiego gangstera. Nawet jeśli późniejsza sytuacja z Claire będzie świadczyła na jego niekorzyść.
Zastanowił się, ale dość krótko. Lekko pokręcił głową. — Nowa forma prania pieniędzy. — Skrótowa, treściwa odpowiedź, nie? Zeta jednak mówił prawdę i miał nadzieję, że Ace to doceni. — Ojcu wydaje się, że to dobry pomysł — dodał już trochę bardziej ponuro, zważywszy na fakt, iż początkowo pomysł z knajpką wydawał mu się całkiem głupi. — Nie mam odpowiednich kwalifikacji do bycia baletnicą — odparł tylko. Niektóre rzeczy jak na przykład skille menadżerskie można było u siebie wyrobić i nabyć. Ale lata poświęcone w bycie baletnicą? No to było już za późno. Poza tym… czy Ace nie znał Zety wystarczająco? Zeta nigdy by się na coś takiego nie zgodził.
Zastanowił się, ale dość krótko. Lekko pokręcił głową. — Nowa forma prania pieniędzy. — Skrótowa, treściwa odpowiedź, nie? Zeta jednak mówił prawdę i miał nadzieję, że Ace to doceni. — Ojcu wydaje się, że to dobry pomysł — dodał już trochę bardziej ponuro, zważywszy na fakt, iż początkowo pomysł z knajpką wydawał mu się całkiem głupi. — Nie mam odpowiednich kwalifikacji do bycia baletnicą — odparł tylko. Niektóre rzeczy jak na przykład skille menadżerskie można było u siebie wyrobić i nabyć. Ale lata poświęcone w bycie baletnicą? No to było już za późno. Poza tym… czy Ace nie znał Zety wystarczająco? Zeta nigdy by się na coś takiego nie zgodził.


about
W dzień mechanik, nocą bawi się super na nie tak legalnych bitkach - nawet nie dla kasy, a dla samej adrenaliny. Imprezowicz pełną gębą.
- Nie każdy mój drogi padawanie. Masz jeszcze wiele do nauczenia się by cyborgiem nie zostać. Ale żeby nie było to doceniam braku chęci zastępowania mnie. I dalej podtrzymuje, że nie znalazłbyś drugiego takiego jak ja. Mógłby być rozrywkowy, ale cię zdradzić przy pierwszej lepszej okazji. Mógłby odpowiadać twojemu charakterowi, ale nie spełniłby wielu przysług. A to tylko wierzchołek góry powodów, dlaczego byś nie dał rady mnie zastąpić - to nie były żadne zawody. On tutaj uczył pokrzywdzonego Zetę, że serca się nie da zastąpić! No bo serio, ktoś inny byłby tak oddany by brać na siebie Claire? I wszystko z tym związane? Wątpliwe! Może za kasę, ale wtedy to tym bardziej nie byłby klon Ace'a, a jakiś goryl Zety. Taki wynajęty facet to by nie zrobił Zecie testu! Albo by się jeszcze podlizywał, ale nie Montgomery. Poza tym nie miał zamiaru przychodzić tutaj codziennie by brata objadać i dać mu zbankrutować, więc ten jeden raz nie zaszkodzi.
- Guru jogi dałby radę jako baletnica - musiał się trochę podroczyć, więc złośliwy uśmieszek się pojawił co by było wiadome, że sobie żartuje. Z drugiej strony coś w tym było! Nie mniej lepiej czasem dostać potwierdzenie, że Corrente na wszystko by się nie zgodził. - A twoi współpracownicy ile mają pojęcia? Zatrudniłeś nowych? Starzy są? Lubią cię? Dosypią mi coś do steku? - to były bardzo ważne pytania! Ace wiedział, że jakby on pracował na kuchni i przygotowywał danie dla nowego szefa, którego nie cierpi to... powiedzmy, że posiłek miałby w sobie dodatkowe składniki, których nie uwzględniono w karcie. - A tobie jak się wydaje z tym "dobrym" pomysłem? - miał Zeta głowę na karku i miał swoje zdanie. Co innego, że nie bardzo ojcu się sprzeciwiał choć powinien. Zwłaszcza teraz kiedy Jedda była prawdopodobnie daleko i nic jej nie można było zrobić. Corrente mógłby być wolny. I w sumie trzeba będzie z nim o tym pogawędzić, ale może nie teraz skoro najwyraźniej Zeta sobie jeszcze to w głowie układał, a Ace i tak się starał trochę mieszać i dawać mu do myślenia. Prawdę mówiąc powiedziałby swoje, gdyby nie to, że najprawdopodobniej jakaś część Zety chciała spróbować tej całej pracy menadżera. Dlatego należało dać mu nieco więcej czasu na próby.
Zeta Corrente
- Guru jogi dałby radę jako baletnica - musiał się trochę podroczyć, więc złośliwy uśmieszek się pojawił co by było wiadome, że sobie żartuje. Z drugiej strony coś w tym było! Nie mniej lepiej czasem dostać potwierdzenie, że Corrente na wszystko by się nie zgodził. - A twoi współpracownicy ile mają pojęcia? Zatrudniłeś nowych? Starzy są? Lubią cię? Dosypią mi coś do steku? - to były bardzo ważne pytania! Ace wiedział, że jakby on pracował na kuchni i przygotowywał danie dla nowego szefa, którego nie cierpi to... powiedzmy, że posiłek miałby w sobie dodatkowe składniki, których nie uwzględniono w karcie. - A tobie jak się wydaje z tym "dobrym" pomysłem? - miał Zeta głowę na karku i miał swoje zdanie. Co innego, że nie bardzo ojcu się sprzeciwiał choć powinien. Zwłaszcza teraz kiedy Jedda była prawdopodobnie daleko i nic jej nie można było zrobić. Corrente mógłby być wolny. I w sumie trzeba będzie z nim o tym pogawędzić, ale może nie teraz skoro najwyraźniej Zeta sobie jeszcze to w głowie układał, a Ace i tak się starał trochę mieszać i dawać mu do myślenia. Prawdę mówiąc powiedziałby swoje, gdyby nie to, że najprawdopodobniej jakaś część Zety chciała spróbować tej całej pracy menadżera. Dlatego należało dać mu nieco więcej czasu na próby.
Zeta Corrente


about
Zamieszkuje dzielnicę Tingaree i jest w 1/3 Aborygenem. Pracuje jako manager w the prawn star , bo to tak ładnie wygląda w CV, a gdy nie udaje przemiłego chłopca to pomaga ojcu w szemranych interesach. Obecnie chodzi wściekły na cały świat, bo jego siostra wyjechała i zostawiła go w tej zapadłej dziurze.
Z każdym kolejnym słowem, spoglądał na Ace’a zagadkowo. –– Widzę, że sobie to dokładnie przemyślałeś… –– oznajmił Zeta. W istocie doceniał, że Ace przyjął na siebie misję spławienia Claire. Zwłaszcza, że owszem, mógłby poprosić o to – a właściwie wynająć za kasę – któregoś ze swoich goryli, ale był na tyle rozsądny, by tego nie robić. Gdyby Zeta wynajął goryla na „zajęcie się” Claire to skończyłoby się to dwojako – albo Claire tylko zbliżyłaby się do Zety właśnie poprzez dostęp do jego pracownika; albo goryl owinąłby sobie wokół palca Claire i Buxton skończyłaby jako dziewczyna gangusa. Poza tym Zeta naprawdę nie był głupi. Jego pracownicy byli niebezpieczni. I bez względu na to jak bardzo Claire chciała wpasować się w ową foremkę dziewczyny bad boya – tak Zeta wiedział, iż to byłby karygodny błąd. Dlatego Ace – jako ten normalny i najbardziej na świecie zaufany – był całkiem bezpieczną opcja. Przynajmniej Zeta miał pewność, że nic dziewczynie z jego rąk nie grozi.
–– Tylko jeden z nich jest wtajemniczony –– odparł zgodnie z prawdą, ale wzrok skupił tylko na przyjacielu, żeby nie wzbudzać niczyich podejrzeń. I żeby czasem wspomniany wtajemniczony współpracownik nie rzucił się nikomu w oczy. –– Nikt niczego ci nie dosypie –– odparł, przewróciwszy oczyma. –– Może tylko Haynes mnie nie cierpi, ale poza nim, raczej wszyscy czują albo respekt, albo szczerą sympatię –– oznajmił ze wzruszeniem ramion. Delikatnym ruchem wskazał nawet na wspomnianego Haynesa i oto mamy cameo Pertha! Akurat ten miał sporo powodów, by Zety nie cierpieć. –– Ale na ciebie spogląda jakoś tak dziwnie urzeczony, więc podejrzewam, że akurat tobie niczego do jedzenia nie dorzuci –– stwierdziwszy to, tylko rozejrzał się po restauracji. –– Pranie pieniędzy? Raczej to kiepski pomysł –– powiedział szczerze, jednocześnie przyciszając głos, bo to jednak nie jest dobre miejsce na rozprawianie o szalonych pomysłach ojca na głos.
–– Tylko jeden z nich jest wtajemniczony –– odparł zgodnie z prawdą, ale wzrok skupił tylko na przyjacielu, żeby nie wzbudzać niczyich podejrzeń. I żeby czasem wspomniany wtajemniczony współpracownik nie rzucił się nikomu w oczy. –– Nikt niczego ci nie dosypie –– odparł, przewróciwszy oczyma. –– Może tylko Haynes mnie nie cierpi, ale poza nim, raczej wszyscy czują albo respekt, albo szczerą sympatię –– oznajmił ze wzruszeniem ramion. Delikatnym ruchem wskazał nawet na wspomnianego Haynesa i oto mamy cameo Pertha! Akurat ten miał sporo powodów, by Zety nie cierpieć. –– Ale na ciebie spogląda jakoś tak dziwnie urzeczony, więc podejrzewam, że akurat tobie niczego do jedzenia nie dorzuci –– stwierdziwszy to, tylko rozejrzał się po restauracji. –– Pranie pieniędzy? Raczej to kiepski pomysł –– powiedział szczerze, jednocześnie przyciszając głos, bo to jednak nie jest dobre miejsce na rozprawianie o szalonych pomysłach ojca na głos.


about
W dzień mechanik, nocą bawi się super na nie tak legalnych bitkach - nawet nie dla kasy, a dla samej adrenaliny. Imprezowicz pełną gębą.
- Oczywiście. Jak dokładam swoją cegiełkę do jakiejś imprezy to myślę o wszystkim. Dlatego co roku chodzimy na karaoke - zauważył dumnie z siebie bo wciąż uważał, że układ urodzinowy jest jednym z jego najlepszych pomysłów. Zeta mógł dalej marudzić jak to karaoke nie dla niego, ale Ace pamiętał jak kumpel lubił tą aktywność i na pewno dalej tak było! No, ale tym też udowodnił, że myśli o wszystkim bo jak idą na karaoke to bez reszty imprezowiczów. A jeśli chodzi o to obecne to i tak Zeta był w najlepszej sytuacji - nie musiał śpiewać, nie musiał nawet Claire spotkać. Montgomery się ładnie zajmie Buxton, jak i napływem gości, a Zeta swoją pracą. Każdy wyjdzie na tym zwycięsko. Notabene Montgomery by się trochę fochnął jakby go normalnym nazwano. Uznałby to za nudne! I jeszcze by coś wywinął by udowodnić, że tak nie jest. Co innego być bezpieczną opcją - nawet jak swoje za uszami miał to jednak dziewczyny by nie skrzywdził.
- No proszę. A sądziłem, że od razu... zdobędziesz nowy personel - co by tak od razu nie mówić, że wymieni na swoich. Dobrze, że miał profesjonalistów z gastronomii tutaj. - Skoro tak mówisz, panie ufny - ironiczna kwestia rzecz jasna bo osobiście uważał, że akurat Zeta nie ufa wielu ludziom. W sumie szok, że w kwestii dosypywania czegoś do jedzenia to jednak Ace przejawiał więcej podejrzliwości. - Haynes? Zapomniałem, że tu pracuje - odruchowo zerknął w kierunku chłopaka i nawet mu pomachał ręką radośnie na przywitanie. - A mimo tej całej niechęci jednak dalej tutaj pracuje. Nie czujesz odrobiny respektu? Czy mam podejrzewać, że bawisz się swoją pozycją szefa aż nadto? - Perth tu pracował, Zeta go nie zwolnił, więc huh... dobrze? Nie chciał by chłopak tracił pracę bo nie był zły i akurat Montgomery nic do niego nie miał. No, ale czy to da się tak pracować z kimś kogo się nienawidzi? Osobiście wolał nie próbować bo on by się stał tym "dosypującym". - Duuuh? Każdy na mnie spogląda jak urzeczony. Jestem super klientem i nie zostawiam syfu po jedzeniu - lata doświadczeń bo skoro uwielbiał gotować to też nie wyobrażał sobie marnowania jedzenia i dodawania komuś pracy przy sprzątaniu. A, no i knajpa Zety, więc tutaj jeszcze to. Nie spodziewał się, że po prostu się Perthowi podoba. - Zawsze ciekawie słyszeć jak masz inne zdanie od niego. Rób swoje jako menadżer. Popieram wsiąkanie w coś co ci się podoba. A jak impreza przed-walentynkowa wypali to jestem pewien, że ją też będziesz chciał co roku robić - pewny swego, ale i tego, że jak Zeta wsiąknie tutaj i polubi normalną robotę menadżera to za rok znowu będą imprezę urządzać. Dobrze by mu zrobiła praca na legalu.
Zeta Corrente
- No proszę. A sądziłem, że od razu... zdobędziesz nowy personel - co by tak od razu nie mówić, że wymieni na swoich. Dobrze, że miał profesjonalistów z gastronomii tutaj. - Skoro tak mówisz, panie ufny - ironiczna kwestia rzecz jasna bo osobiście uważał, że akurat Zeta nie ufa wielu ludziom. W sumie szok, że w kwestii dosypywania czegoś do jedzenia to jednak Ace przejawiał więcej podejrzliwości. - Haynes? Zapomniałem, że tu pracuje - odruchowo zerknął w kierunku chłopaka i nawet mu pomachał ręką radośnie na przywitanie. - A mimo tej całej niechęci jednak dalej tutaj pracuje. Nie czujesz odrobiny respektu? Czy mam podejrzewać, że bawisz się swoją pozycją szefa aż nadto? - Perth tu pracował, Zeta go nie zwolnił, więc huh... dobrze? Nie chciał by chłopak tracił pracę bo nie był zły i akurat Montgomery nic do niego nie miał. No, ale czy to da się tak pracować z kimś kogo się nienawidzi? Osobiście wolał nie próbować bo on by się stał tym "dosypującym". - Duuuh? Każdy na mnie spogląda jak urzeczony. Jestem super klientem i nie zostawiam syfu po jedzeniu - lata doświadczeń bo skoro uwielbiał gotować to też nie wyobrażał sobie marnowania jedzenia i dodawania komuś pracy przy sprzątaniu. A, no i knajpa Zety, więc tutaj jeszcze to. Nie spodziewał się, że po prostu się Perthowi podoba. - Zawsze ciekawie słyszeć jak masz inne zdanie od niego. Rób swoje jako menadżer. Popieram wsiąkanie w coś co ci się podoba. A jak impreza przed-walentynkowa wypali to jestem pewien, że ją też będziesz chciał co roku robić - pewny swego, ale i tego, że jak Zeta wsiąknie tutaj i polubi normalną robotę menadżera to za rok znowu będą imprezę urządzać. Dobrze by mu zrobiła praca na legalu.
Zeta Corrente


about
Zamieszkuje dzielnicę Tingaree i jest w 1/3 Aborygenem. Pracuje jako manager w the prawn star , bo to tak ładnie wygląda w CV, a gdy nie udaje przemiłego chłopca to pomaga ojcu w szemranych interesach. Obecnie chodzi wściekły na cały świat, bo jego siostra wyjechała i zostawiła go w tej zapadłej dziurze.
Nieco podejrzane było to, że Ace tak sam z siebie chciał się ładnie zająć Claire na karaoke, ale tym Zeta zapewne będzie martwił się już po Walentynkach – zważywszy na to, że chyba nawet nie miał pojęcia, iż jego przyjaciel zamierza zaprosić do Krewetki jego wanna-be-dziewczynę. Zwłaszcza, że póki co to nie całkiem było na rękę to, że Claire kręciła się koło kogokolwiek z jego bliskich. Czy to Ace’a, czy nawet Vanessy – może dlatego, iż Zeta obawiał się, że z tymi niezdrowymi pociągami do miłości, Nessa nauczy Buxton jakiś sztuczek. Nawet przeszło mu przez myśl, że Claire w jakimś alternatywnym wszechświecie mogłaby go porwać i poprzez syndrom sztokholmski zmusić do miłości. Bleh.
Zeta tylko skrzywił się na ten przejaw miłego zachowania wobec Pertha. Widząc praktycznie z daleka jak Haynes się rumieni i próbuje ową reakcję ukryć. –– Czy ty musisz być wobec wszystkich taki miły i entuzjastycznie nastawiony? –– spytał z przewróceniem oczyma, bo osobiście nie przepadał ani za Claire, ani za Perthem, a oboje jakoś dziwnie wręcz lgnęli do Ace’a. I Zeta podejrzewał, że to dlatego, iż ten był dla nich zbyt miły. –– Pracuje tu, bo musi –– odparł ze wzruszeniem ramion Zeta i bardzo obojętną miną, stukając palcami po blacie stolika. –– Spłaca dług. –– Spore uproszczenie tematu, ale Zecie naprawdę nie chciało się teraz rozwlekać historii zatrudnienia Pertha. Bo otóż nie, nie czuł wobec chłopaka żadnego respektu. Jego ojciec był tchórzem i sam Perth pewnie też. Ale wiedział, że potrzebują trzymać Pertha jako swojego dłużnika, jeśli jednocześnie chcieli utrzymać ojca Pertha jako pionka, którego dało się wrobić. Nie jego strategia, ale nie miał wyboru i musiał jej podlegać. –– Jeśli naprawdę zagwarantuje mi to mnóstwo zysku i przepełnionej łajby, to jasne, czemu nie. –– Nawet przecież nie kwestionował tego pomysłu. I ba! Nawet nie uważał go za szczególnie głupi.
Zeta tylko skrzywił się na ten przejaw miłego zachowania wobec Pertha. Widząc praktycznie z daleka jak Haynes się rumieni i próbuje ową reakcję ukryć. –– Czy ty musisz być wobec wszystkich taki miły i entuzjastycznie nastawiony? –– spytał z przewróceniem oczyma, bo osobiście nie przepadał ani za Claire, ani za Perthem, a oboje jakoś dziwnie wręcz lgnęli do Ace’a. I Zeta podejrzewał, że to dlatego, iż ten był dla nich zbyt miły. –– Pracuje tu, bo musi –– odparł ze wzruszeniem ramion Zeta i bardzo obojętną miną, stukając palcami po blacie stolika. –– Spłaca dług. –– Spore uproszczenie tematu, ale Zecie naprawdę nie chciało się teraz rozwlekać historii zatrudnienia Pertha. Bo otóż nie, nie czuł wobec chłopaka żadnego respektu. Jego ojciec był tchórzem i sam Perth pewnie też. Ale wiedział, że potrzebują trzymać Pertha jako swojego dłużnika, jeśli jednocześnie chcieli utrzymać ojca Pertha jako pionka, którego dało się wrobić. Nie jego strategia, ale nie miał wyboru i musiał jej podlegać. –– Jeśli naprawdę zagwarantuje mi to mnóstwo zysku i przepełnionej łajby, to jasne, czemu nie. –– Nawet przecież nie kwestionował tego pomysłu. I ba! Nawet nie uważał go za szczególnie głupi.


about
W dzień mechanik, nocą bawi się super na nie tak legalnych bitkach - nawet nie dla kasy, a dla samej adrenaliny. Imprezowicz pełną gębą.
Tak jak Ace w ogóle nie myślał o tym, że ktokolwiek mógłby porwać jego kumpla w imię miłości, tak Vanessa... na sto procent. No, ale nie zmartwienie Montgomery'ego dopóki się coś takiego nie wydarzy. Aczkolwiek i tak by Claire nie podejrzewał. Zeta za bardzo siedział w interesach rodzinnych i przez to na pewno miał na pieńku z wieloma podejrzanymi typami, więc tak - ich by podejrzewał w pierwszej kolejności. Wracając do karaoke to chyba dobrze, że już chciał napraszać Zecie gości, prawda? Im więcej tym lepiej. W końcu to impreza miała być, więc nie uważał obecności Buxton za jakiś minus - no i wiedział, że ostrzeże Corrente co by wtedy sam nie wkraczał na scenę... bo jakby zaczął śpiewać przy Claire to już w życiu by się nie odkochała.
- A dlaczego nie? Widziałeś mnie w "kręgu". Nie muszę być zgryźliwym bucem by komuś dowalić - wzruszył ramionami bo jednak zawsze był człowiekiem towarzyskim i lubił wśród ludzi przebywać. Dlatego taka dobra z niego dusza towarzystwa. - Mieszkając na polu kempingowy to lepiej być towarzyskim jak nie chcesz by ci dom podpalono. Poza tym wiesz... jak chcesz coś załatwić po dobroci z kimś kto za tobą nie przepada to dobrze mieć brata, którego ten ktoś lubi - zauważył z uśmieszkiem. Widać z ich dwójki to jednak Ace robił za "dobrego glinę". Jasne, że Zeta mógł się poratować swoją gadką bo i charyzmę miał, ale jak taki Perth go znał - przykładowo - to na niego by to nie zadziałało. Może wtedy groźby wchodzą i inne takie, ale nie zawsze to działać będzie. Zwłaszcza jak ktoś nie miał nic do stracenia. I tutaj wchodzi Montgomery cały na biało jak trzeba. - Skrótowe tłumaczenie działać będzie w obie strony - dodał nonszalancko. Nie będzie Zety za język ciągnął, ale niech wie, że i Ace będzie tak odpowiadał jak nie będzie mu się chciało tłumaczyć - albo po prostu nie będzie chciał w szczegóły się zagłębiać, a to, że Claire mu do głowy przyszła przy tym to szczegół.
- No i super! A na pewno zagwarantuje. Reklama będzie prosta, a i ja szepnę co nieco, gdzie trzeba i tłumy będą takie, że stolików zabraknie. Za to karaoke każdy będzie chciał spróbować - pewności siebie nie można mu było odmówić. Tyle, że jak o imprezy chodziło to faktycznie dawał z siebie dwieście procent bo po prostu je uwielbiał. Znał ludzi, których widywał przede wszystkim na imprezach i dzięki temu doskonale wiedział, gdzie uderzać. Oczywiście do tych co jednak nie pozostawiają za sobą zgliszczy bo i rozsądnie dzielił swoich imprezowiczów.
Zeta Corrente
- A dlaczego nie? Widziałeś mnie w "kręgu". Nie muszę być zgryźliwym bucem by komuś dowalić - wzruszył ramionami bo jednak zawsze był człowiekiem towarzyskim i lubił wśród ludzi przebywać. Dlatego taka dobra z niego dusza towarzystwa. - Mieszkając na polu kempingowy to lepiej być towarzyskim jak nie chcesz by ci dom podpalono. Poza tym wiesz... jak chcesz coś załatwić po dobroci z kimś kto za tobą nie przepada to dobrze mieć brata, którego ten ktoś lubi - zauważył z uśmieszkiem. Widać z ich dwójki to jednak Ace robił za "dobrego glinę". Jasne, że Zeta mógł się poratować swoją gadką bo i charyzmę miał, ale jak taki Perth go znał - przykładowo - to na niego by to nie zadziałało. Może wtedy groźby wchodzą i inne takie, ale nie zawsze to działać będzie. Zwłaszcza jak ktoś nie miał nic do stracenia. I tutaj wchodzi Montgomery cały na biało jak trzeba. - Skrótowe tłumaczenie działać będzie w obie strony - dodał nonszalancko. Nie będzie Zety za język ciągnął, ale niech wie, że i Ace będzie tak odpowiadał jak nie będzie mu się chciało tłumaczyć - albo po prostu nie będzie chciał w szczegóły się zagłębiać, a to, że Claire mu do głowy przyszła przy tym to szczegół.
- No i super! A na pewno zagwarantuje. Reklama będzie prosta, a i ja szepnę co nieco, gdzie trzeba i tłumy będą takie, że stolików zabraknie. Za to karaoke każdy będzie chciał spróbować - pewności siebie nie można mu było odmówić. Tyle, że jak o imprezy chodziło to faktycznie dawał z siebie dwieście procent bo po prostu je uwielbiał. Znał ludzi, których widywał przede wszystkim na imprezach i dzięki temu doskonale wiedział, gdzie uderzać. Oczywiście do tych co jednak nie pozostawiają za sobą zgliszczy bo i rozsądnie dzielił swoich imprezowiczów.
Zeta Corrente


about
Zamieszkuje dzielnicę Tingaree i jest w 1/3 Aborygenem. Pracuje jako manager w the prawn star , bo to tak ładnie wygląda w CV, a gdy nie udaje przemiłego chłopca to pomaga ojcu w szemranych interesach. Obecnie chodzi wściekły na cały świat, bo jego siostra wyjechała i zostawiła go w tej zapadłej dziurze.
Dodatkowy minus zapraszania Claire i nie ostrzeżenia Zety o jej obecności byłby taki, że gdyby Claire zobaczyła Zetę i dowiedziała się, że teraz tutaj pracuje jako manager, to prawdopodobnie nie odrywałaby od Corrente wzroku. A chyba nie taki był cel Ace’a nie tylko podczas organizowania imprezy karaoke, ale również podczas misji „sprawiamy, by Buxton się skutecznie odkochała”.
Na jego odpowiedź Zeta też tylko wzruszył ramionami. –– Ale ja mówię o tych codziennych sytuacjach. Ja jestem tylko miły wtedy, kiedy mi się to opłaca –– stwierdził ze wzruszeniem ramion. I w sumie ciężko wyczuć czy faktycznie tak było, czy mówił prawdę, czy jednak trochę przesadzał. Ale raczej wychodził z założenia, że bycie miłym i otwartym wobec wszystkich totalnie się nie opłaca. Nawet podczas załatwiania biznesów był przecież tylko dyplomatyczny – bycie miłym sprawiłoby, że byłby uznany za łatwego i miękkiego przeciwnika, dlatego w ogóle nie brał tego pod uwagę. Jasne, dla Ace'a był miły, i dla Vanessy, która pewnie tego tak nie postrzegała, ale to była zupełnie inna poprzeczka. Obdarzył przyjaciela nieco ironicznym spojrzeniem, słysząc o zaleta bycia "tym dobrym gliną" w przypadku, gdy najwyraźniej to Zeta miał być postrzegany jako ten zły. –– Tak, jasne. Tyle, że to załatwianie po dobroci jakoś średnio się sprawdza w przypadku Claire –– oznajmił ze wzruszeniem ramion, bo nie dało się ukryć, że Buxton nieznośnie wciąż znajdowała się na jego orbicie, kiedy to powinna już dawno zrezygnować.
–– Zobaczymy. Nie żebym wątpił. Po prostu mówię, że zobaczymy –– powiedział dość stonowanym tonem niedowiarka. Aczkolwiek pewnie będzie musiał później zwrócić Ace’owi honor, gdy ta cała akcja rzeczywiście wypali. W zasadzie – choćby dlatego, że Ace był taką duszą towarzystwa – Zeta chyba nie powinien wątpić w przyjaciela.
Na jego odpowiedź Zeta też tylko wzruszył ramionami. –– Ale ja mówię o tych codziennych sytuacjach. Ja jestem tylko miły wtedy, kiedy mi się to opłaca –– stwierdził ze wzruszeniem ramion. I w sumie ciężko wyczuć czy faktycznie tak było, czy mówił prawdę, czy jednak trochę przesadzał. Ale raczej wychodził z założenia, że bycie miłym i otwartym wobec wszystkich totalnie się nie opłaca. Nawet podczas załatwiania biznesów był przecież tylko dyplomatyczny – bycie miłym sprawiłoby, że byłby uznany za łatwego i miękkiego przeciwnika, dlatego w ogóle nie brał tego pod uwagę. Jasne, dla Ace'a był miły, i dla Vanessy, która pewnie tego tak nie postrzegała, ale to była zupełnie inna poprzeczka. Obdarzył przyjaciela nieco ironicznym spojrzeniem, słysząc o zaleta bycia "tym dobrym gliną" w przypadku, gdy najwyraźniej to Zeta miał być postrzegany jako ten zły. –– Tak, jasne. Tyle, że to załatwianie po dobroci jakoś średnio się sprawdza w przypadku Claire –– oznajmił ze wzruszeniem ramion, bo nie dało się ukryć, że Buxton nieznośnie wciąż znajdowała się na jego orbicie, kiedy to powinna już dawno zrezygnować.
–– Zobaczymy. Nie żebym wątpił. Po prostu mówię, że zobaczymy –– powiedział dość stonowanym tonem niedowiarka. Aczkolwiek pewnie będzie musiał później zwrócić Ace’owi honor, gdy ta cała akcja rzeczywiście wypali. W zasadzie – choćby dlatego, że Ace był taką duszą towarzystwa – Zeta chyba nie powinien wątpić w przyjaciela.


about
W dzień mechanik, nocą bawi się super na nie tak legalnych bitkach - nawet nie dla kasy, a dla samej adrenaliny. Imprezowicz pełną gębą.
No oczywiście, że nie! Nie zawiódłby brata! Mówi się, że najciemniej pod latarnią, prawda? Dlatego Zetę ostrzegł, a Claire nie zdradzi, gdzie Corrente teraz pracuje. Jakoś wątpił aby Buxton pomyślała, że po tym ile razy Ace odciągać próbował ją od swego kumpla to nagle ją zaprowadzi prosto do jego nowego miejsca pracy.
- A ja mam inny charakter. Chociaż w sumie się zastanawiam czy byś się dogadał ze mną, gdybyśmy byli za bardzo podobni - każdy swoje za uszami miał. Oboje też mieli wady i zalety. Ba, łączyło ich nawet trochę - bo inaczej by się nie przyjaźnili - ale też i sporo różniło. Za to oboje dbali o swoje siostry i na miejscu Zety, który został postawiony pod ścianą to cóż... być może Ace zachowywałby się podobnie. - Znamy się tyle, że nie będę tłukł ci specjalnych zmian co do nastawienia, ale świat jest mały. Kiedyś może się zdarzyć, iż będziesz potrzebował czegoś od kogoś dla kogo miły nie byłeś. Tak, tak. Wiem, swoje sposoby wtedy masz, ale pamiętaj, że jak chcesz mieć mniej problemu ewentualnego to zawsze możesz słowem rzucić do swojego najlepszego i najprzystojniejszego brata - aż się dumnie napiął. Warto było mieć tego milszego, prawda? No, jeszcze Vanessa się wliczała bo ona była o wiele bardziej milsza od Ace'a i miała swoje sposoby na zdobywanie informacji. Acz wtedy byli jeszcze przed jej hmm... "pocieszeniem a'la Corrente", więc tym bardziej wydawała się niegroźna. - Hah, no nie? Miałeś rację. Skomplikowana z niej laska. Ale jak widać uparta jeszcze bardziej. Nawet odrobinę nie podziwiasz tej upartości? - dobrze się upewnić nim cokolwiek Ace zdoła do siebie dopuścić. Co prawda Zeta od początku pokazywał jak bardzo nie chce Buxton blisko siebie, ale upewnienie się nigdy nie zaszkodzi. Każdy czasem zdanie zmienia. Choć oby nie w tym przypadku.
- Musisz się dać czasem ponieść. Lepiej zacznij już myśleć nad menu i ustawieniem sceny tak by każdy miał dobrą drogę do baru - nawet jak sam wierzył w swe możliwości to widać stąpał po ziemi na tyle by myśleć o tym aby ludzie drogę mieli prostą do wydawania pieniędzy. A wiadomo, że jak się dużo śpiewa to suszy, prawda? Albo lepiej - będzie się chciało upijać osoby by były bardziej skłonne do śpiewu. Tak samo jak musieli to robić na urodziny by Zeta się przełamał! Grunt, iż Montgomery pamiętał, że ma to przynieść zysk, a nie tylko zabawę.
Zeta Corrente
- A ja mam inny charakter. Chociaż w sumie się zastanawiam czy byś się dogadał ze mną, gdybyśmy byli za bardzo podobni - każdy swoje za uszami miał. Oboje też mieli wady i zalety. Ba, łączyło ich nawet trochę - bo inaczej by się nie przyjaźnili - ale też i sporo różniło. Za to oboje dbali o swoje siostry i na miejscu Zety, który został postawiony pod ścianą to cóż... być może Ace zachowywałby się podobnie. - Znamy się tyle, że nie będę tłukł ci specjalnych zmian co do nastawienia, ale świat jest mały. Kiedyś może się zdarzyć, iż będziesz potrzebował czegoś od kogoś dla kogo miły nie byłeś. Tak, tak. Wiem, swoje sposoby wtedy masz, ale pamiętaj, że jak chcesz mieć mniej problemu ewentualnego to zawsze możesz słowem rzucić do swojego najlepszego i najprzystojniejszego brata - aż się dumnie napiął. Warto było mieć tego milszego, prawda? No, jeszcze Vanessa się wliczała bo ona była o wiele bardziej milsza od Ace'a i miała swoje sposoby na zdobywanie informacji. Acz wtedy byli jeszcze przed jej hmm... "pocieszeniem a'la Corrente", więc tym bardziej wydawała się niegroźna. - Hah, no nie? Miałeś rację. Skomplikowana z niej laska. Ale jak widać uparta jeszcze bardziej. Nawet odrobinę nie podziwiasz tej upartości? - dobrze się upewnić nim cokolwiek Ace zdoła do siebie dopuścić. Co prawda Zeta od początku pokazywał jak bardzo nie chce Buxton blisko siebie, ale upewnienie się nigdy nie zaszkodzi. Każdy czasem zdanie zmienia. Choć oby nie w tym przypadku.
- Musisz się dać czasem ponieść. Lepiej zacznij już myśleć nad menu i ustawieniem sceny tak by każdy miał dobrą drogę do baru - nawet jak sam wierzył w swe możliwości to widać stąpał po ziemi na tyle by myśleć o tym aby ludzie drogę mieli prostą do wydawania pieniędzy. A wiadomo, że jak się dużo śpiewa to suszy, prawda? Albo lepiej - będzie się chciało upijać osoby by były bardziej skłonne do śpiewu. Tak samo jak musieli to robić na urodziny by Zeta się przełamał! Grunt, iż Montgomery pamiętał, że ma to przynieść zysk, a nie tylko zabawę.
Zeta Corrente