about
Doświadczony prawnik i ekonomista, który od lat współtworzy firmę razem ze swoim najlepszym przyjacielem. Wieczny Piotruś Pan. Niedawno wrócił w rodzinne strony i został trafiony przez strzałę wyjątkowo złośliwego amora.
p i ę ć
Connor miał za sobą kilka bardzo intensywnych dni. Przeprowadzka skutecznie pochłonęła większość jego wolnego czasu. Z pomocą pięknej agentki nieruchomości znalazł idealny dom. Powrót w rodzinne strony był dla niego ważnym krokiem. Poczuł, że oficjalnie zaczyna w życiu nowy rozdział. Do tej pory wiódł raczej życie typowego kawalera. Nie interesowały go związki i naprawdę trudno było go usidlić. Od jakiegoś czasu czuł, że potrzebuje zmiany, a gdy przyjechał do miasteczka na horyzoncie pojawiła się Rea. Pierwszy raz spotkał ją na weselu swojego najlepszego przyjaciela. Długowłosa piękność niemal od razu zawróciła mu w głowie. Chamberlein bardzo zaintrygowała go swoją osobą, ale cóż, nie dla psa kiełbasa. Kobieta była niedostępna, a wszyscy znajomi ciągle powtarzali mu, że Rea ma za sobą trudne rozstanie i nikogo nie szuka. Czy Connor poczuł się zrażony? Ani trochę, potraktował to jako pewnego rodzaju wyzwanie i nie zamierzał się poddawać. Wiedział jednak, że musi to dobrze rozegrać. O dziwo, miał wobec niej szczere zamiary. Nie traktował jej jako trofeum, a jako kandydatkę na potencjalną partnerkę na dłużej.
Dzisiejszy wieczór Connor planował spędzić w towarzystwie swojego starszego brata. Od jego powrotu do miasteczka spędzali razem sporo czasu. Kilka tygodni temu skręcali nawet razem meble. Podczas tej czynności bawili się razem przednio. W międzyczasie Gilbert dorobił się kota, a Connor psa. Z racji tego, że jego brat nareszcie został ojcem, kupił dla swojego kociego bratanka zabawkę. Zgranął też piwo, bo uznał, że nie będą siedzieć tak o suchym pysku.
— Z racji tego, że zostałeś kocim tatą, przyniosłem piwo, żeby to opić i zabawkę dla mojego kociego bratanka — rzucił z rozbawieniem i wręczył mu podarki. Następnie rozgościł się w salonie Gilberta. Rozsiadł się na kanapie i uważnie rozejrzał się wokół.
— Gdzie kot? Muszę go obejrzeć! Wiesz, że też jestem kociarzem — oznajmił wyraźnie zainteresowany. Connor wprost przepadał za kotami. Sam od kilku lat posiadał okazałego ragdolla, który umilał mu każdy dzień.
Gilbert Zeimer
about
Prywatny detektyw, chcący awansować ponad śledzenie niewiernych żon i mężów. Koci tata, wielbiciel NBA. Nie jest z tego dumny, ale chyba pomieszał przyjemności z obowiązkami w trakcie jednej ze spraw...
Gilbert coś ostatnio poczuł takiego, że stwierdził, że warto przejść na następny level dorosłości i dorobić się własnego mieszkania, choćby na kredyt. Nie chciał jednak wiązać się nim na miliard lat, z resztą mieszkając samemu wcale nie potrzebował posiadłości z wieloma pokojami, łazienkami i tym podobnym, bo musiałby jeszcze sam latać na miotle w każdy piątek i by ześwirował.
Jednak mając wsparcie swoich bliskich, zarówno w wyborze, jak i urządzaniu domu. Jego siostry pewnie chętnie chodziły z nim po sklepach, aby wybrać najładniejszą farbę do sypialni, a z braćmi mógł skręcać meble i robić przemeblowania, by wszystko jak najlepiej pasowało. Dla niektórych to nie było wiele, dla innych bardzo dużo. Gilbert wiedział, że dobre stosunki z ludźmi, zwłaszcza z rodziną. Może nie każdy dzieciak pochodzący z wielodzietnej rodziny miał dobre relacje ze wszystkimi i chciał z nimi spędzać czas, ale dla Gilberta rodzina była najważniejsza. A że na razie nie miał swojej, to musiał się trzymać z tą rodzoną.
-No ładnie, ładnie. Inaczej bym go nie dostał?-zapytał wyciągając ręce po browary, by wsadzić je do lodówki. Spokojnie, spokojnie. Będą się mieli czego napić. Ostatnio nazbierał tyle piwek i innych trunków, że mógłby zrobić bar u siebie w ogrodzie.
-Ty kociarzem? Ty jesteś pies na baby, a nie kociarz-zaśmiał się, odbierając jakąś zabaweczkę dla kota. Kupił już kilka ich, jakieś wędki z piórkiem, piszczałki, kulki i tak dalej. No i kocimiętka, obowiązkowo. Na całe szczęście ten kot był mały, to i zabawek wielkich mieć nie będzie. No i raczej należał do ostrych ojców, którzy nie zamierzają rozpuszczać swoich kocich dzieci. -Jezu nie wiem, gdzieś pewnie pod szafą. Nie ogarniam go-westchnął. Ten kot potrafił mu się w bucie zmieścić, a i chyba jak każdy gówniak, po prostu lubił bawić się w chowanego i wychodził tylko słysząc jak służba potrząsa smaczkami.
Connor Zeimer
Jednak mając wsparcie swoich bliskich, zarówno w wyborze, jak i urządzaniu domu. Jego siostry pewnie chętnie chodziły z nim po sklepach, aby wybrać najładniejszą farbę do sypialni, a z braćmi mógł skręcać meble i robić przemeblowania, by wszystko jak najlepiej pasowało. Dla niektórych to nie było wiele, dla innych bardzo dużo. Gilbert wiedział, że dobre stosunki z ludźmi, zwłaszcza z rodziną. Może nie każdy dzieciak pochodzący z wielodzietnej rodziny miał dobre relacje ze wszystkimi i chciał z nimi spędzać czas, ale dla Gilberta rodzina była najważniejsza. A że na razie nie miał swojej, to musiał się trzymać z tą rodzoną.
-No ładnie, ładnie. Inaczej bym go nie dostał?-zapytał wyciągając ręce po browary, by wsadzić je do lodówki. Spokojnie, spokojnie. Będą się mieli czego napić. Ostatnio nazbierał tyle piwek i innych trunków, że mógłby zrobić bar u siebie w ogrodzie.
-Ty kociarzem? Ty jesteś pies na baby, a nie kociarz-zaśmiał się, odbierając jakąś zabaweczkę dla kota. Kupił już kilka ich, jakieś wędki z piórkiem, piszczałki, kulki i tak dalej. No i kocimiętka, obowiązkowo. Na całe szczęście ten kot był mały, to i zabawek wielkich mieć nie będzie. No i raczej należał do ostrych ojców, którzy nie zamierzają rozpuszczać swoich kocich dzieci. -Jezu nie wiem, gdzieś pewnie pod szafą. Nie ogarniam go-westchnął. Ten kot potrafił mu się w bucie zmieścić, a i chyba jak każdy gówniak, po prostu lubił bawić się w chowanego i wychodził tylko słysząc jak służba potrząsa smaczkami.
Connor Zeimer
about
Doświadczony prawnik i ekonomista, który od lat współtworzy firmę razem ze swoim najlepszym przyjacielem. Wieczny Piotruś Pan. Niedawno wrócił w rodzinne strony i został trafiony przez strzałę wyjątkowo złośliwego amora.
Connor może i nie wyglądał, ale był bardzo rodzinną osobą. Rodzina stanowiła dla niego dużą wartość. Chyba nareszcie dorósł do tego, aby pewnego dnia założyć swoją. Na razie jednak nie zamierzał porywać się z motyką na księżyc. Wiedział, że trudno jest zmienić stare przyzwyczajenia. Na razie chciał zobaczyć, jak to jest być w stałym związku. Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat w jego życiu przewinęło się wiele kobiet, ale żadna z nich nie została na dłużej. Connor miał słabość do przelotnych romansów i relacji na jedną noc. Tak było łatwiej. Nie chciał angażować się emocjonalnie, skupiał się na pracy i rozwoju osobistym. Parę miesięcy temu dotarło do niego, że nie chce tak dłużej żyć. Potrzebował zmiany i głównie dlatego tak ochoczo przystał na propozycję pracy w Cairns. Sprawę ułatwiał fakt, że dalej miał pracować w tej samej kancelarii, różniło się jedynie miasto. Nie sądził, że tak syzbko na horyzoncie pojawi się kobieta, która go zainteresuje. Rea stanowiła dla niego pewnego rodzaju wyzwanie. Chciał lepiej ją poznać i przekonać się, czy rzeczywiście jest taka fascynująca. Czuł, że się nie zawiedzie.
— Bardzo śmieszne, ale cóż, nie mogę zaprzeczyć, chociaż obecnie żyję w dobrowolnym celibacie — odparł z całkowitą powagą. Nie zamierzał owijać w bawełnę. Obecnie interesowały go jedynie poważne związki. Brakowało mu tego. Chciał mieć u swojego boku kogoś, z kim będzie mógł dzielić trudy codziennego życia. Był gotowy, żeby się o kogoś zatroszczyć i chyba potrzebował, żeby ktoś zatroszczył się też o niego.
— Nie ogarniasz kotów — odparł z ciężkim westchnieniem. Connor uwielbiał koty. Jego kocie dziecko było jego oczkiem w głowie. — Ale ja też powiększam, jestem w trakcie adopcji psiaka. Mój kumpel ma hodowlę i zabieram niedługo jednego szczeniaka — oznajmił z szerokim uśmiechem. Od dłuższego czasu myślał o psie, ale jakoś nigdy nie było dobrej okazji.
— Co u Ciebie? — zapytał zainteresowany i jak pan rozsiadł się na kanapie, którą niedawno wspólnie składali.
Gilbert Zeimer
— Bardzo śmieszne, ale cóż, nie mogę zaprzeczyć, chociaż obecnie żyję w dobrowolnym celibacie — odparł z całkowitą powagą. Nie zamierzał owijać w bawełnę. Obecnie interesowały go jedynie poważne związki. Brakowało mu tego. Chciał mieć u swojego boku kogoś, z kim będzie mógł dzielić trudy codziennego życia. Był gotowy, żeby się o kogoś zatroszczyć i chyba potrzebował, żeby ktoś zatroszczył się też o niego.
— Nie ogarniasz kotów — odparł z ciężkim westchnieniem. Connor uwielbiał koty. Jego kocie dziecko było jego oczkiem w głowie. — Ale ja też powiększam, jestem w trakcie adopcji psiaka. Mój kumpel ma hodowlę i zabieram niedługo jednego szczeniaka — oznajmił z szerokim uśmiechem. Od dłuższego czasu myślał o psie, ale jakoś nigdy nie było dobrej okazji.
— Co u Ciebie? — zapytał zainteresowany i jak pan rozsiadł się na kanapie, którą niedawno wspólnie składali.
Gilbert Zeimer
about
Prywatny detektyw, chcący awansować ponad śledzenie niewiernych żon i mężów. Koci tata, wielbiciel NBA. Nie jest z tego dumny, ale chyba pomieszał przyjemności z obowiązkami w trakcie jednej ze spraw...
Gilbert właściwie całe życie wiedział, że w pewnym momencie założy swoją rodzinę. Nie planował kiedy to będzie, ani w jaki sposób, jaka miała być ta jego wybranka - czy chciał, aby była szaloną duszą, przy której nie da się nudzić, czy też spokojna, by mogli spędzać czas w domu. Nie mówiąc o takich drobnostkach jak kolor włosów! Wiedział jednak, że mężczyznom zegar biologiczny bije wolnej - nie mniej jednak, nie mógł się za bardzo ociągać, bo naprawdę nie chciałby aby na jakiejś randce ktoś potraktował ich jako ojca i córkę. No ale kiedy on miał się starać, kiedy sporo pracował, a w trakcie swoich służbowych działań nie bardzo wypadało flirtować?
Gilbert się tylko zaśmiał. Cóż, nie da się ukryć, że na ten moment zwierzęta to jedyne wnuki, które się pojawiały w rodzinie w ostatnim czasie. Trzeba cieszyć się z tego, co się ma, tyle. -Ty i dobrowolny celibat? To jakaś nowość-może to nie tak, że całe miasto znało Connora jako największego podrywacza, czy kogoś takiego. Pewnie nawet ich rodzice nie do końca zdawali sobie z tego sprawę, ale brat to co innego. Zwłaszcza, że byli niemalże rówieśnikami, to mieli z reguły dobre relacje, w końcu wiele lat mieszkali w jednym pokoju.
-Ani trochę i nie boję się tego powiedzieć-przyznał. To był pierwszy jego sierściuch, kiedy miał się uczyć? Ten mały diabeł będzie istnym królikiem doświadczalnym. W końcu Rosie, jak mu go przekazywała, to ostrzegła go, że to dzikus, a nie wielbiciel miziania i drapania za uszkiem. Do tej pory to się zgadzało. Zeimer miał już na sobie kilka ran wojennych po próbach zbratania się z kotem. -Hej, kici kici-mruknął, zaglądając pod jedną z szaf, gdzie kiedyś udało się znaleźć kotka w ostatnich dniach. -Dziewczynę byś sobie znalazł, a nie całe zoo zakładał-poradził, niczym mądry, choć nie starszy, brat. No, Connor powinien zdawać sobie sprawę z tego, że tak naprawdę to tylko takie gadanie i absolutnie nie trzeba tego traktować nad wyraz poważnie.
-Szczerze? -zapytał, kierując się do kuchni po dwie rzeczy. Po pierwsze po coś do picia dla nich - a miał całkiem dobrze wyposażoną lodówkę, bo każdy, kto do niego przychodził, przynosił coś do jego domowego barku. Jak ostatnio wpadł do niego Layo, to dał mu jakieś najgorsze piwo jakie miał, hehe. A poza tym chciał wyciągnąć puszkę z kocią karmą, co działało lepiej niż jakiekolwiek prośby i groźby, by Diabeł się wychylił ze swojej kryjówki. Dlatego potrząsnął karmą, po czym wrócił do salonu, rozglądając się za kotkiem. -A, miałem powiedzieć co u mnie. Wydaje mi się, że mam już jak w banku jedno, ciekawe zlecenie, które nie jest śledzeniem niewiernego męża-przyznał, zadowolony z siebie. Jednak trzymał je w tajemnicy i nie mówił nic więcej na temat tego, o czym rozmawiał z Blanche.
Connor Zeimer
Gilbert się tylko zaśmiał. Cóż, nie da się ukryć, że na ten moment zwierzęta to jedyne wnuki, które się pojawiały w rodzinie w ostatnim czasie. Trzeba cieszyć się z tego, co się ma, tyle. -Ty i dobrowolny celibat? To jakaś nowość-może to nie tak, że całe miasto znało Connora jako największego podrywacza, czy kogoś takiego. Pewnie nawet ich rodzice nie do końca zdawali sobie z tego sprawę, ale brat to co innego. Zwłaszcza, że byli niemalże rówieśnikami, to mieli z reguły dobre relacje, w końcu wiele lat mieszkali w jednym pokoju.
-Ani trochę i nie boję się tego powiedzieć-przyznał. To był pierwszy jego sierściuch, kiedy miał się uczyć? Ten mały diabeł będzie istnym królikiem doświadczalnym. W końcu Rosie, jak mu go przekazywała, to ostrzegła go, że to dzikus, a nie wielbiciel miziania i drapania za uszkiem. Do tej pory to się zgadzało. Zeimer miał już na sobie kilka ran wojennych po próbach zbratania się z kotem. -Hej, kici kici-mruknął, zaglądając pod jedną z szaf, gdzie kiedyś udało się znaleźć kotka w ostatnich dniach. -Dziewczynę byś sobie znalazł, a nie całe zoo zakładał-poradził, niczym mądry, choć nie starszy, brat. No, Connor powinien zdawać sobie sprawę z tego, że tak naprawdę to tylko takie gadanie i absolutnie nie trzeba tego traktować nad wyraz poważnie.
-Szczerze? -zapytał, kierując się do kuchni po dwie rzeczy. Po pierwsze po coś do picia dla nich - a miał całkiem dobrze wyposażoną lodówkę, bo każdy, kto do niego przychodził, przynosił coś do jego domowego barku. Jak ostatnio wpadł do niego Layo, to dał mu jakieś najgorsze piwo jakie miał, hehe. A poza tym chciał wyciągnąć puszkę z kocią karmą, co działało lepiej niż jakiekolwiek prośby i groźby, by Diabeł się wychylił ze swojej kryjówki. Dlatego potrząsnął karmą, po czym wrócił do salonu, rozglądając się za kotkiem. -A, miałem powiedzieć co u mnie. Wydaje mi się, że mam już jak w banku jedno, ciekawe zlecenie, które nie jest śledzeniem niewiernego męża-przyznał, zadowolony z siebie. Jednak trzymał je w tajemnicy i nie mówił nic więcej na temat tego, o czym rozmawiał z Blanche.
Connor Zeimer
about
Doświadczony prawnik i ekonomista, który od lat współtworzy firmę razem ze swoim najlepszym przyjacielem. Wieczny Piotruś Pan. Niedawno wrócił w rodzinne strony i został trafiony przez strzałę wyjątkowo złośliwego amora.
Connor zawsze wychodził z założenia, że pewnych rzeczy nie da się zaplanować. Życie było nieprzewidywalne, dlatego sam nigdy nie snuł dalekosiężnych planów. Wyznaczał sobie pewne cele, ale zawsze podchodził do nich ostrożnie. Z wykształcenia był nie tylko prawnikiem, ale i ekonomistą, dlatego potrafił kalkulować. Connor był zadowolony ze swojego życia. Finansowo powodziło mu się naprawdę dobrze. Miał udaną karierę zawodową. Zrobił nawet doktorat, ale finalnie stwierdził, że praca na uniwersytecie nie jest dla niego. W młodości zdążył się wyszumieć, więc obecnie do pełni szczęścia brakowało mu tylko kobiety, którą mógłby pokochać.
— Powiedzmy, że mam swoje powody — oznajmił z rozbawieniem i puścił w jego kierunku perskie occzko. Tak, Connor zdecydowanie miał swoje powody, a właściwie jeden powód, który miał długie włosy, jeszcze dłuższe nogi i uśmiech, który oczarowałby każdego. Connor nigdy nie czuł się w taki sposób. Przeważnie to kobiety zabiegały o jego względy, a on nie musiał się nawet jakoś specjalnie starać. To nie tak, że w ogóle się nie starał, bo starał się. Zawsze dobrze traktował dziewczyny, z którymi się umawiał. Wychodził z założenia, że każdej kobiecie należy się szacunek.
— To totalnie w twoim stylu. Twoje motto życiowe powinno brzmieć na przypale albo wcale — rzucił z rozbawieniem i przewrócił oczami. Czy zdziwiło go to, że Gilbert adoptował kota, nie mając bladego pojęcia o kotach? Ani trochę, taki był jego brat i za to wszyscy go kochali.
— Cóż za błyskotliwa myśl, tak się składa, że nawet mam jedną na oku, ale nie bardzo pali się do związku ze mną — przyznał zgodnie z prawdą. Wiedział, że Gilbert będzie miał z tego uciechę, ponieważ Connor był typem faceta, który raczej nie spotykał się z odrzuceniem. Nie każda kobieta się o niego zabijała, ale ogólnie cieszył się raczej powodzeniem u płci przeciwnej.
— Nie uraczysz mnie tym najtańszym piwem, które kazałeś pić Layo? — zapytał z rozbawieniem. — No i mów, co to za praca, chętnie posłucham — Connor był ciekawi, jakim zleceniem miał zająć się jego młodszy brat.
Gilbert Zeimer
— Powiedzmy, że mam swoje powody — oznajmił z rozbawieniem i puścił w jego kierunku perskie occzko. Tak, Connor zdecydowanie miał swoje powody, a właściwie jeden powód, który miał długie włosy, jeszcze dłuższe nogi i uśmiech, który oczarowałby każdego. Connor nigdy nie czuł się w taki sposób. Przeważnie to kobiety zabiegały o jego względy, a on nie musiał się nawet jakoś specjalnie starać. To nie tak, że w ogóle się nie starał, bo starał się. Zawsze dobrze traktował dziewczyny, z którymi się umawiał. Wychodził z założenia, że każdej kobiecie należy się szacunek.
— To totalnie w twoim stylu. Twoje motto życiowe powinno brzmieć na przypale albo wcale — rzucił z rozbawieniem i przewrócił oczami. Czy zdziwiło go to, że Gilbert adoptował kota, nie mając bladego pojęcia o kotach? Ani trochę, taki był jego brat i za to wszyscy go kochali.
— Cóż za błyskotliwa myśl, tak się składa, że nawet mam jedną na oku, ale nie bardzo pali się do związku ze mną — przyznał zgodnie z prawdą. Wiedział, że Gilbert będzie miał z tego uciechę, ponieważ Connor był typem faceta, który raczej nie spotykał się z odrzuceniem. Nie każda kobieta się o niego zabijała, ale ogólnie cieszył się raczej powodzeniem u płci przeciwnej.
— Nie uraczysz mnie tym najtańszym piwem, które kazałeś pić Layo? — zapytał z rozbawieniem. — No i mów, co to za praca, chętnie posłucham — Connor był ciekawi, jakim zleceniem miał zająć się jego młodszy brat.
Gilbert Zeimer
about
Prywatny detektyw, chcący awansować ponad śledzenie niewiernych żon i mężów. Koci tata, wielbiciel NBA. Nie jest z tego dumny, ale chyba pomieszał przyjemności z obowiązkami w trakcie jednej ze spraw...
Gilbert też nie miał sztywnych planów. Nie nadawał się do tego, był raczej człowiekiem, który żyje z dnia na dzień i jak coś mu się nie podoba, to główkuje, co by tu zmienić, by było lepiej. Może nie do końca to tak wyglądało, gdy kilka miesięcy walczył z sobą, by jednak odejść z korporacji, gdzie zarabiał nieźle, ale wiódł koszmarnie leniwe życie. Nie podobało mu się to, nie czuł się dobrze jako klikacz jeden z wielu. No, ale to nie tak, że jednego dnia natchnęło go, by rzucić wszystko i iść hodować pietruszkę, tylko musiał to wszystko przemyśleć i przeliczyć. Był dorosłym chłopem i choć pewnie mógłby liczyć na pomoc finansową rodziców (aż do wprowadzenia się z powrotem do domu rodzinnego, co tak naprawdę nie wchodziło w grę), i bracia pewnie by mu pożyczyli hajs na ładny procent. NO, ale stało się - Gilbert został prywatnym detektywem i był z tego bardzo zadowolony. Tylko że teraz tym bardziej nie był w stanie niczego planować. Nie wiadomo kiedy wpadnie jakie zlecenie, a w życiu prywatnym, cóż mógł sobie planować ślub i dzieci, ale los mu się zaśmieje prosto w twarz, bo jednak do tanga trzeba dwojga.
Gilbert już miał ciętą ripostę na języku, ale ona była bardziej złośliwa niż zabawna, więc postanowił jednak sobie dać z nią spokój. Ostatnie czego kiedykolwiek by chciał, to sprawiać komukolwiek przykrość. A docinki z braćmi, czy też z siostrami, powinny mieć swoje granice. I on tą granicę widział i przestrzegał.-Chcę coś na ten temat wiedzieć?-zapytał z nieukrywaną ciekawością. No co, faceci też plotkują i niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy nie plotkował, albo nie zastanawiał się co i jak, bo brakowało mu jakiś informacji. No właśnie, każdy tak czasem robił!
-No bez przesady, ale no... Jak ciężkie może być wychowywanie takiej małej kulki?-zapytał ze wzruszeniem ramion i lekkim rozbawieniem. Owszem, wiedział że to nie są czasy, kiedy zwierzętom daje się jeść, pić, czasem pogłaszcze i puszcza się wolno, by szlag ją ich gdzieś trafił. Wiedział, że teraz chodzi się regularnie do weterynarza, wykupuje wizyty u behawiorysty i tak dalej. Był na to gotowy, po prostu uważał, że można wszystkiego się nauczyć w trakcie. No, a dodatkowo zdawał sobie sprawę, że Connor na przykład miał kota, więc jak najbardziej mógł służyć pomocą. A to już jest jakiś plan, prawda?-A więc jednak zoo. No cóż, mógłbyś gorzej odreagowywać-uśmiechnął się. No, to nie tak, że wcale sobie nie będą docinać! Zeimerowie wiedzieli, że można mówić o sobie różne rzeczy a i tak będą się kochać i w razie potrzeby skakać za sobą w ogień. Bo tak naprawdę było! -Wybacz, wypił całe. Chcesz takie droższe, czy jednak woda?-zaśmiał się, zaglądając to w jeden kąt, to w drugi.-Diabeł, pokaże się-zawołał uroczo i rozkosznie do swojego kociaka, by się pojawił. Tym razem karma nie pomogła. -Nie jestem pewien, co tak naprawdę mogę powiedzieć. Jednak skontaktowałem się z rodziną hm... oskarżonego. Chcę im pomóc, aby ogarnąć sprawę, jak wszystko wygląda.-powiedział. To nie tak, że chciał pomóc policji go znaleźć, zaaresztować czy też za wszelką cenę udowodnić, że typ był niewinny. Chciał pomóc rodzinie, by wiedzieli, co tak naprawdę miało miejsce i kto to ma racje. Gilbert wierzył, że oni, więc pomogłoby to ułaskawić oskarżonego. A że główną zainteresowaną tematem była piękna kobieta.... (i kilkoro jej rodzeństwa, ale ciii), to jakoś tak miał większą motywację do tego.
Connor Zeimer
Gilbert już miał ciętą ripostę na języku, ale ona była bardziej złośliwa niż zabawna, więc postanowił jednak sobie dać z nią spokój. Ostatnie czego kiedykolwiek by chciał, to sprawiać komukolwiek przykrość. A docinki z braćmi, czy też z siostrami, powinny mieć swoje granice. I on tą granicę widział i przestrzegał.-Chcę coś na ten temat wiedzieć?-zapytał z nieukrywaną ciekawością. No co, faceci też plotkują i niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy nie plotkował, albo nie zastanawiał się co i jak, bo brakowało mu jakiś informacji. No właśnie, każdy tak czasem robił!
-No bez przesady, ale no... Jak ciężkie może być wychowywanie takiej małej kulki?-zapytał ze wzruszeniem ramion i lekkim rozbawieniem. Owszem, wiedział że to nie są czasy, kiedy zwierzętom daje się jeść, pić, czasem pogłaszcze i puszcza się wolno, by szlag ją ich gdzieś trafił. Wiedział, że teraz chodzi się regularnie do weterynarza, wykupuje wizyty u behawiorysty i tak dalej. Był na to gotowy, po prostu uważał, że można wszystkiego się nauczyć w trakcie. No, a dodatkowo zdawał sobie sprawę, że Connor na przykład miał kota, więc jak najbardziej mógł służyć pomocą. A to już jest jakiś plan, prawda?-A więc jednak zoo. No cóż, mógłbyś gorzej odreagowywać-uśmiechnął się. No, to nie tak, że wcale sobie nie będą docinać! Zeimerowie wiedzieli, że można mówić o sobie różne rzeczy a i tak będą się kochać i w razie potrzeby skakać za sobą w ogień. Bo tak naprawdę było! -Wybacz, wypił całe. Chcesz takie droższe, czy jednak woda?-zaśmiał się, zaglądając to w jeden kąt, to w drugi.-Diabeł, pokaże się-zawołał uroczo i rozkosznie do swojego kociaka, by się pojawił. Tym razem karma nie pomogła. -Nie jestem pewien, co tak naprawdę mogę powiedzieć. Jednak skontaktowałem się z rodziną hm... oskarżonego. Chcę im pomóc, aby ogarnąć sprawę, jak wszystko wygląda.-powiedział. To nie tak, że chciał pomóc policji go znaleźć, zaaresztować czy też za wszelką cenę udowodnić, że typ był niewinny. Chciał pomóc rodzinie, by wiedzieli, co tak naprawdę miało miejsce i kto to ma racje. Gilbert wierzył, że oni, więc pomogłoby to ułaskawić oskarżonego. A że główną zainteresowaną tematem była piękna kobieta.... (i kilkoro jej rodzeństwa, ale ciii), to jakoś tak miał większą motywację do tego.
Connor Zeimer
about
Doświadczony prawnik i ekonomista, który od lat współtworzy firmę razem ze swoim najlepszym przyjacielem. Wieczny Piotruś Pan. Niedawno wrócił w rodzinne strony i został trafiony przez strzałę wyjątkowo złośliwego amora.
Kiedy jego brat rzucił pracę w korporacji i oznajmił mu, że zamierza zostać detektywem, Connor był w ciężkim szoku. Był święcie przekonany, że Gilbertowi odpowiada stabilna posada za całkiem niezłe pieniądze. Pomimo swojego zdziwienia, od początku wspierał Gilla w jego decyzji. Pragnął, aby jego brat był szczęśliwy. Domyślał się, że prowadzenie własnej firmy detektywistycznej nie jest prostą sprawą, ale wierzył, że Gilbert sprosta temu wyzwaniu. Starszy z braci Zeimer uważał, że to ciekawa i całkiem zabawna praca. Można było obserwować ludzi w różnych dziwnych sytuacjach, chociaż z pewnością bywały też sprawy tragiczne, pełne ludzkich nieszczęść. Zdrady, porwania i tego typu sprawy.
— Chyba nie, chociaż dodam jeszcze, że są to ładne i długonogie powody — rzucił, dając mu pewne wskazówki. Connor żył w celibacie, ponieważ chciał poderwać piękną panią deweloper. Rea chodziła mu po głowie i gdyby dała mu znak, zrezygnowałby dla niej z celibatu. Zrobiłby to w podskokach, ale na razie musiał wykazać się cierpliwością. Jego przyjaciel dał mu radę. Powiedział, że musi się starać, a więc wziął ją sobie do serca i zaczął zabiegać o względy starszej z sióstr Chamberlein.
— Bardzo ciężkie, ale cieszę się, że podchodzisz do całej sprawy z takim entuzjazmem. Na pewno będziesz dobrym ojcem — rzucił, klepiąc go po ramieniu. Był pewien, że Gilbert da sobie radę. Musiał tylko się doedukować. Connor był znawcą kotów. Wiedział niemal wszystko o ich zachowaniu. Znał się też na karmach i zabawkach. Uwielbiał te majestatyczne zwierzęta. Czasem żałował, że miał tylko jednego kota, ale chciał zapewnić mu dobre warunki.
— Takie droższe będzie w porządku, nie będę wybrzydzał — rzucił z charakterystycznym dla siebie uśmiechem. Zresztą, Connor nie odmawiał alkoholu, przynajmniej nie w takich sytuacjach. Nie przyszedł tu, żeby siedzieć o suchej gębie.
— Trochę mało informacji, ale brzmi intrygująco. Myślisz, że to sprawa, która zapewni Ci przełom w karierze? — zapytał wyraźnie zaintrygowany. Jego pytanie nie było złośliwe.
Gilbert Zeimer
— Chyba nie, chociaż dodam jeszcze, że są to ładne i długonogie powody — rzucił, dając mu pewne wskazówki. Connor żył w celibacie, ponieważ chciał poderwać piękną panią deweloper. Rea chodziła mu po głowie i gdyby dała mu znak, zrezygnowałby dla niej z celibatu. Zrobiłby to w podskokach, ale na razie musiał wykazać się cierpliwością. Jego przyjaciel dał mu radę. Powiedział, że musi się starać, a więc wziął ją sobie do serca i zaczął zabiegać o względy starszej z sióstr Chamberlein.
— Bardzo ciężkie, ale cieszę się, że podchodzisz do całej sprawy z takim entuzjazmem. Na pewno będziesz dobrym ojcem — rzucił, klepiąc go po ramieniu. Był pewien, że Gilbert da sobie radę. Musiał tylko się doedukować. Connor był znawcą kotów. Wiedział niemal wszystko o ich zachowaniu. Znał się też na karmach i zabawkach. Uwielbiał te majestatyczne zwierzęta. Czasem żałował, że miał tylko jednego kota, ale chciał zapewnić mu dobre warunki.
— Takie droższe będzie w porządku, nie będę wybrzydzał — rzucił z charakterystycznym dla siebie uśmiechem. Zresztą, Connor nie odmawiał alkoholu, przynajmniej nie w takich sytuacjach. Nie przyszedł tu, żeby siedzieć o suchej gębie.
— Trochę mało informacji, ale brzmi intrygująco. Myślisz, że to sprawa, która zapewni Ci przełom w karierze? — zapytał wyraźnie zaintrygowany. Jego pytanie nie było złośliwe.
Gilbert Zeimer
about
Prywatny detektyw, chcący awansować ponad śledzenie niewiernych żon i mężów. Koci tata, wielbiciel NBA. Nie jest z tego dumny, ale chyba pomieszał przyjemności z obowiązkami w trakcie jednej ze spraw...
Cała ta zmiana życiowego planu, to nie były jakieś fanaberie, czy podjęte decyzje bez zastanowienia. Gilbert wiedział, że musi na początek zyskać pewne uprawnienia, zebrać doświadczenia, zanim ktokolwiek go zatrudni. O swojej własnej agencji nawet nie marzył. Jednak dzięki znajomemu został polecony w jednym miejscu i się udało. Wiązało się to na pewno z utratą stabilności, a Gilbert już do najmłodszych nie należał, możliwością stwierdzenia, że to jednak nie jest dla niego, a także ucieczką w stronę znanego, aczkolwiek nudnego życia. Wiedział, że mógł liczyć na wsparcie rodziny, na pewno to mu pomogło, a także popchnęło, by spróbował jednak tego, co mu się marzy. Na razie jakoś mu szło, choć na bardzo ambitne zajęcia nie mógł narzekać. Lecz nie od razu Rzym zbudowano... Jednak ile można.
-Cóż, jakoś mnie to szczególnie nie dziwi.... Choć nie, dziwi. Jeśli to kobieta jest powodem celibatu, to musi być to coś dziwnego-zaśmiał się. Widać było, że Connor nie chce za wiele powiedzieć, więc nie ciągnął go za język. Mogliby poplotkować, panowie to robią. Może jednak trzeba było pociągnąć starszego brata za język? Trzeba rozeznać sytuację. Z nimi to wiadomo jak jest, raz tak, raz inaczej. Czasem się dogadywali idealnie, jak to rodzeństwo potrafi, a następnym razem mieli problem, więc trudno było cokolwiek przewidzieć.
-Nie wiem czemu, ale to stwierdzenie aż ociekało... czekaj, jak to się nazywa? Sarkazm?-roześmiał się. No cóż, wiedział o tym, że brat może się nabijać z jego niewiedzy. Tylko, że ta decyzja o adopcji kota była bardzo spontaniczna, Gil totalnie nie miał czasu czytać książek o wychowywaniu kociego dziecka. Pewnie kupił pierwszych kilka rzeczy, które mu polecono w zoologicznym. Sam z siebie wiedział, że nie ma co kupować legowiska, bo kot będzie wolał karton po nim od samego łóżka. A to już coś!
-Się robi. Siadaj gdzieś. Tylko uważaj na kota, nie wiem gdzie gnojek się schował przede mną -powiedział, po czym poszedł do kuchni i schylając się do lodówki po piwo, zauważył śpiącego kotka w doniczce na jego oknie. No, uroczo, uroczo.-Dobra, znalazłem!-zawołał do brata, by ten przestał się stresować, że może usiąść na kocięciu i zrobić mu krzywdę.
-Mam taką nadzieję. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, to na pewno będzie to ciekawsze niż śledzenie niewiernych żon. No i na pewno wiele się nauczę. A jeśli coś wyjdzie, to liczę na pocztę pantoflową, że do mnie można zwracać się również z trudniejszymi sprawami-powiedział, podając butelkę z piwem, a sam rozwalił się na fotelu. Kota nie budził, miał za dużo ran wojennych na swoim ciele, by szarpnąć się na coś takiego.
Connor Zeimer
-Cóż, jakoś mnie to szczególnie nie dziwi.... Choć nie, dziwi. Jeśli to kobieta jest powodem celibatu, to musi być to coś dziwnego-zaśmiał się. Widać było, że Connor nie chce za wiele powiedzieć, więc nie ciągnął go za język. Mogliby poplotkować, panowie to robią. Może jednak trzeba było pociągnąć starszego brata za język? Trzeba rozeznać sytuację. Z nimi to wiadomo jak jest, raz tak, raz inaczej. Czasem się dogadywali idealnie, jak to rodzeństwo potrafi, a następnym razem mieli problem, więc trudno było cokolwiek przewidzieć.
-Nie wiem czemu, ale to stwierdzenie aż ociekało... czekaj, jak to się nazywa? Sarkazm?-roześmiał się. No cóż, wiedział o tym, że brat może się nabijać z jego niewiedzy. Tylko, że ta decyzja o adopcji kota była bardzo spontaniczna, Gil totalnie nie miał czasu czytać książek o wychowywaniu kociego dziecka. Pewnie kupił pierwszych kilka rzeczy, które mu polecono w zoologicznym. Sam z siebie wiedział, że nie ma co kupować legowiska, bo kot będzie wolał karton po nim od samego łóżka. A to już coś!
-Się robi. Siadaj gdzieś. Tylko uważaj na kota, nie wiem gdzie gnojek się schował przede mną -powiedział, po czym poszedł do kuchni i schylając się do lodówki po piwo, zauważył śpiącego kotka w doniczce na jego oknie. No, uroczo, uroczo.-Dobra, znalazłem!-zawołał do brata, by ten przestał się stresować, że może usiąść na kocięciu i zrobić mu krzywdę.
-Mam taką nadzieję. Nawet jeśli nic z tego nie wyjdzie, to na pewno będzie to ciekawsze niż śledzenie niewiernych żon. No i na pewno wiele się nauczę. A jeśli coś wyjdzie, to liczę na pocztę pantoflową, że do mnie można zwracać się również z trudniejszymi sprawami-powiedział, podając butelkę z piwem, a sam rozwalił się na fotelu. Kota nie budził, miał za dużo ran wojennych na swoim ciele, by szarpnąć się na coś takiego.
Connor Zeimer
about
Doświadczony prawnik i ekonomista, który od lat współtworzy firmę razem ze swoim najlepszym przyjacielem. Wieczny Piotruś Pan. Niedawno wrócił w rodzinne strony i został trafiony przez strzałę wyjątkowo złośliwego amora.
Czasem zmiany były potrzebne. Jakiś czas temu Connor też poczuł silną potrzebę zmiany. Ucieszył się, kiedy Layonell poinformował go o tym, że jego rodzinna firma otwiera nową siedzibę w okolicy Lorne Bay. Powrót w rodzinne strony chodził mu po głowie od dłuższego czasu. Lubił Sydney, ale tęsknił za swoją rodziną. Cieszył się, że po przeprowadzce wciąż mógł pracować w tym samym miejscu, ponieważ naprawdę lubił swoją pracę. Z Layonellem działali niczym dobrze naoliwiona maszyna. Byli bliskimi przyjaciółmi i znali się na wylot. Wiele sobie zawdzięczali. Connor był trochę niepocieszony, że stracił Layo na rzecz jakiejś baby. Chociaż sam przez jedną przepadł.
— Jeśli będę miał szczęście, to być może za jakiś czas zdradzę Ci coś więcej — odparł z tajemniczym uśmiechem. Connor nie mówił za dużo o Rei, bo na razie nie bardzo było o czym mówić. Niebawem mieli wybrać się na wspólny lunch. Connor planował zaprosić ją wtedy na randkę, ale nie miał pewności, czy kobieta się zgodzi. Była świeżo po rozwodzie i chyba nie szukała wrażeń. Musiał się postarać i sprawić, że zmieni zdanie. Rea była piękną kobietą, ale na razie była tylko częścią sfery jego marzeń i znów.
— Za jakiś czas ogarniesz temat — stwierdził i wygodnie rozsiadł się w salonie, uważając na kota, w końcu nie chciał go zanieść. Connor uważał, że jego brat zrobił dobry uczynek. Nie każdy przygarnąłby do domu kocią przybłędę. Jego decyzja była spontaniczna, ale obsługa kota nie była taka trudna. Wystarczyło tylko zrobić porządny reaserch i wykazać się odrobiną (dobra, może nie odrobiną) cierpliwości. Connor upił łyk piwa i popatrzył na swojego młodszego brata. Słowa Gilberta miały sporo sensu. Miał nadzieję, że sprawa, którą właśnie się zajmował, naprawdę przyniesie przełom w jego karierze.
— Śledzenie niewiernych żon brzmi całkiem zabawnie, chociaż z drugiej strony, dla kogoś to tragedia — przyznał i delikatnie zmarszczył brwi. Dla wielu osób romans oznaczał koniec związku. Connor nigdy nie spotykał się z zajętymi kobietami. Nie potrzebował w życiu dodatkowych komplikacji. Rozumiał, że miłość może się wypalić, ale zawsze można było normalnie zakończyć związek, a nie bawić się w trudne sprawy.
Gilbert Zeimer
— Jeśli będę miał szczęście, to być może za jakiś czas zdradzę Ci coś więcej — odparł z tajemniczym uśmiechem. Connor nie mówił za dużo o Rei, bo na razie nie bardzo było o czym mówić. Niebawem mieli wybrać się na wspólny lunch. Connor planował zaprosić ją wtedy na randkę, ale nie miał pewności, czy kobieta się zgodzi. Była świeżo po rozwodzie i chyba nie szukała wrażeń. Musiał się postarać i sprawić, że zmieni zdanie. Rea była piękną kobietą, ale na razie była tylko częścią sfery jego marzeń i znów.
— Za jakiś czas ogarniesz temat — stwierdził i wygodnie rozsiadł się w salonie, uważając na kota, w końcu nie chciał go zanieść. Connor uważał, że jego brat zrobił dobry uczynek. Nie każdy przygarnąłby do domu kocią przybłędę. Jego decyzja była spontaniczna, ale obsługa kota nie była taka trudna. Wystarczyło tylko zrobić porządny reaserch i wykazać się odrobiną (dobra, może nie odrobiną) cierpliwości. Connor upił łyk piwa i popatrzył na swojego młodszego brata. Słowa Gilberta miały sporo sensu. Miał nadzieję, że sprawa, którą właśnie się zajmował, naprawdę przyniesie przełom w jego karierze.
— Śledzenie niewiernych żon brzmi całkiem zabawnie, chociaż z drugiej strony, dla kogoś to tragedia — przyznał i delikatnie zmarszczył brwi. Dla wielu osób romans oznaczał koniec związku. Connor nigdy nie spotykał się z zajętymi kobietami. Nie potrzebował w życiu dodatkowych komplikacji. Rozumiał, że miłość może się wypalić, ale zawsze można było normalnie zakończyć związek, a nie bawić się w trudne sprawy.
Gilbert Zeimer
about
Prywatny detektyw, chcący awansować ponad śledzenie niewiernych żon i mężów. Koci tata, wielbiciel NBA. Nie jest z tego dumny, ale chyba pomieszał przyjemności z obowiązkami w trakcie jednej ze spraw...
Gilbert doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zmiany są potrzebne w życiu, patrząc na parę ostatnich lat, jego życie zmieniło się naprawdę sporo. Jeszcze niedawno siedział za biurkiem w korporacji i może nie mieszkał już u rodziców, ale wynajmował jakieś niewielkie mieszkanko. A teraz? Był właścicielem spoko domku, miał wymarzony zawód, w którym może się jeszcze nie spełniał, ale był na dobrej drodze do tego. Jak widać, tylko kociego dziecka mu do szczęścia brakowało, więc postanowił to zmienić. Choć trudno powiedzieć, aby ta decyzja była jakoś mocno przemyślana.
-Aa.... Myślałem, że powiedz, że jak ja będę mieć szczęście, to się czegoś dowiem. A tu wychodzi, że to do Ciebie muszą się gwiazdy uśmiechnąć-powiedział, kiwając głową. Byli braćmi, nie raz sobie dogryzali, dokazywali mówiąc, że prędzej coś tam się stanie, niż jedno drugiemu coś powie, więc taki obrót spraw może byłby nieco szczeniacki, ale też totalnie wytłumaczalny. No a proszę, tu takie zaskoczenie, że Connor wcale nie zamierzał się wyśmiewać z brata, tylko na ten moment naprawdę nie miał co powiedzieć. Trochę go rozumiał, bo sam w tym momencie z nikim się nie spotykał, ale nie dlatego, że żadna go nie chciała.
-No ja myślę. W razie co, wiem co możesz dostać na urodziny-zaśmiał się. Spokojnie, może dawanie zwierząt w prezencie nie było najlepszym rozwiązaniem, ale jakby Gilowi i małemu Diabłu totalnie się nie układało, to lepiej by było, by zwierzak został eksmitowany do innego domu, z kochającym panem, niż męczyć się gdzieś, na przykład u Gila. No, ale to było takie wyjście mocno awaryjne, nie żeby młodszy Zeimer coś takiego planował.
-No, cóż... Lepiej miec złamane serce, niż męczyć się całe życie z rogami-powiedział. No, taka prawda. Nic miłego dowiedzieć się, że jest się zdradzanym, ale w takiej sytuacji śmieci należało wynieść, a nie udawać, że nic się nie działo, byle tylko nie stracić osoby, którą się kocha. To było przykre. I żałosne, nie bójmy się tego powiedzieć. Gilbert totalnie wolałby wiedzieć wszystko od początku, niż być wodzony za nos. Nawet jeśli miałoby to kosztować rozstanie. -Wiesz, może powinniśmy założyć jakąś spółkę. Ja potwierdzam romans, kieruję petenta czy petentkę do was, a wy mi odpalacie procent za rozwód. Co ty na to?-zaśmiał się. To byłoby chamskie, ale ... pewnie opłacalne.
Connor Zeimer
-Aa.... Myślałem, że powiedz, że jak ja będę mieć szczęście, to się czegoś dowiem. A tu wychodzi, że to do Ciebie muszą się gwiazdy uśmiechnąć-powiedział, kiwając głową. Byli braćmi, nie raz sobie dogryzali, dokazywali mówiąc, że prędzej coś tam się stanie, niż jedno drugiemu coś powie, więc taki obrót spraw może byłby nieco szczeniacki, ale też totalnie wytłumaczalny. No a proszę, tu takie zaskoczenie, że Connor wcale nie zamierzał się wyśmiewać z brata, tylko na ten moment naprawdę nie miał co powiedzieć. Trochę go rozumiał, bo sam w tym momencie z nikim się nie spotykał, ale nie dlatego, że żadna go nie chciała.
-No ja myślę. W razie co, wiem co możesz dostać na urodziny-zaśmiał się. Spokojnie, może dawanie zwierząt w prezencie nie było najlepszym rozwiązaniem, ale jakby Gilowi i małemu Diabłu totalnie się nie układało, to lepiej by było, by zwierzak został eksmitowany do innego domu, z kochającym panem, niż męczyć się gdzieś, na przykład u Gila. No, ale to było takie wyjście mocno awaryjne, nie żeby młodszy Zeimer coś takiego planował.
-No, cóż... Lepiej miec złamane serce, niż męczyć się całe życie z rogami-powiedział. No, taka prawda. Nic miłego dowiedzieć się, że jest się zdradzanym, ale w takiej sytuacji śmieci należało wynieść, a nie udawać, że nic się nie działo, byle tylko nie stracić osoby, którą się kocha. To było przykre. I żałosne, nie bójmy się tego powiedzieć. Gilbert totalnie wolałby wiedzieć wszystko od początku, niż być wodzony za nos. Nawet jeśli miałoby to kosztować rozstanie. -Wiesz, może powinniśmy założyć jakąś spółkę. Ja potwierdzam romans, kieruję petenta czy petentkę do was, a wy mi odpalacie procent za rozwód. Co ty na to?-zaśmiał się. To byłoby chamskie, ale ... pewnie opłacalne.
Connor Zeimer
about
Doświadczony prawnik i ekonomista, który od lat współtworzy firmę razem ze swoim najlepszym przyjacielem. Wieczny Piotruś Pan. Niedawno wrócił w rodzinne strony i został trafiony przez strzałę wyjątkowo złośliwego amora.
Connor uważał, że Gilbert miał w sobie sporo odwagi, o którą wcześniej raczej go nie posądzał. Jego młodszy brat rzzucił stabilną posadkę w korporacji, aby otworzyć własną agencję detektywistyczną. Początkowo ten pomysł wydał mu się szalony, ale jeżeli Gilbert był szczęśliwy, to on również. Miał jedynie nadzieję, że w przyszłości nie będzie żałował swoich decyzji. Connor zawsze wychodził z założenia, że zawsze lepiej było spróbować, niż nie spróbować i potem żałował. W takich sytuacjach ludzie często snuli różne teorie, zastanawiali się, co by było gdyby, a to zdaniem Connora było zupełnie bez sensu. Sam był jedną z tych osób, która próbowała wielu nowych rzeczy. Lubił eksperymenty. Lubił prawo, ale postanowił zrobić jeszcze jedne studia. Ekonomia także bardzo go interesowała. Finalnie zrobił z niej nawet doktorat, ale na dłuższą metę praca na uczelni nie była dla niego. Zdecydowanie lepiej czuł się w kancelarii i przy tym pozostał.
— Nie do końca wierzę w takie rzeczy — przyznał i delikatnie zmarszczył brwi. Connor uważał, że szczęście było ważne. Bez niego ciężko było coś osiągnąć, ale nie wierzył w moc gwiazd, horoskopy czy inne tego typu rzeczy. Wychodził z założenia, że na wiele rzeczy można było ciężko zapracować. Tak zamierzał postąpić w przypadku Rei. Chciał zaimponować jej swoimi staraniami. Był pewny, że mu się to uda, chociaż widział już, że nie będzie łatwo.
— Przynajmniej masz do polecenia dobrego prawnika, a nawet dwóch — zaśmiał się i upił łyk piwa. Connor lubił prowadzić sprawy rozwodowe, bo często zabawa była przednia, ale nie w nadmiarze. Były dziedziny prawa, które bardziej go kręciły.
— To samo przyszło mi przez myśl, spółka brzmi intrygująco, a każdy klient jest na wagę złota — przyznał zgodnie z prawdą. Konkurencja na rynku była spora, więc Connor przykładał dużą wagę do każdego klienta.
Resztę wieczoru Gilbert i Connor spędzili na rozmowach. Pogadali o życiu, wypili parę piw, pośmiali się, a potem Connor wrócił do siebie.
/ zt.
Gilbert Zeimer
— Nie do końca wierzę w takie rzeczy — przyznał i delikatnie zmarszczył brwi. Connor uważał, że szczęście było ważne. Bez niego ciężko było coś osiągnąć, ale nie wierzył w moc gwiazd, horoskopy czy inne tego typu rzeczy. Wychodził z założenia, że na wiele rzeczy można było ciężko zapracować. Tak zamierzał postąpić w przypadku Rei. Chciał zaimponować jej swoimi staraniami. Był pewny, że mu się to uda, chociaż widział już, że nie będzie łatwo.
— Przynajmniej masz do polecenia dobrego prawnika, a nawet dwóch — zaśmiał się i upił łyk piwa. Connor lubił prowadzić sprawy rozwodowe, bo często zabawa była przednia, ale nie w nadmiarze. Były dziedziny prawa, które bardziej go kręciły.
— To samo przyszło mi przez myśl, spółka brzmi intrygująco, a każdy klient jest na wagę złota — przyznał zgodnie z prawdą. Konkurencja na rynku była spora, więc Connor przykładał dużą wagę do każdego klienta.
Resztę wieczoru Gilbert i Connor spędzili na rozmowach. Pogadali o życiu, wypili parę piw, pośmiali się, a potem Connor wrócił do siebie.
/ zt.
Gilbert Zeimer