Nie wiedziała. Mogła tylko gdybać, bo naprawdę nie wiedziała czy to była dobra decyzja. Na pewno była łatwa, bo Melis była przytłoczona wszystkim, co się działo, a ostatnimi czasy związek z Nicholasem był problematyczny, dlatego się go pozbyła. Może gdyby nie to wszystko, może zdecydowałaby się zawalczyć? Być może. Nie chciała teraz jasno określać swojego stanowiska, bo nie miała pojęcia, co zrobiłaby, gdyby wszystko ułożyło się inaczej. Teraz już nie widziała dla nich innej drogi, bo poznała człowieka, który, choć był jej przyjacielem, to czuła się przy nim ważna. Czuła, że słucha jej bez względu na to czy opowiada mu o swoich problemach czy radościach, pomagał jej, kiedy cholernie tego potrzebowała i dzięki niemu wyszła z naprawdę trudnych chwil pod względem psychicznym. Co wcale nie znaczyło, że Nicholas nie był dla niej ważny, bo był i już zawsze będzie istotną częścią jej życia. Nie zamierzała odcinać się od tych wspomnień, bo przeżyli całą masę pięknych chwil, które zwyczajnie uwielbiała. Dlatego zgodziła się na to wszystko, bo wiedziała, że pomimo rozstania, nadal może przeżyć z Nicholasem coś fajnego – tym razem na stopie czysto koleżeńskiej. –
W porządku – odpowiedziała po prostu, bo nie wiedziała, co jeszcze mogłaby mu powiedzieć. Chciała się z nim pogodzić, wiedziała, że poczuje się wtedy lepiej, bo kiedy powiedział to wszystko, również odczuła jakiś wielki kamień w okolicach serca. Rzeczywiście ich rozstanie nie było najszczęśliwsze, mimo że jednak godne i honorowe. Może nadszedł czas, żeby to zmienić? –
Całkiem niedawno. Byłam w Nowej Zelandii kilka miesięcy temu – odpowiedziała. Poznała tam kogoś miłego, mając nadzieję, że zdoła wyleczyć się z Aarona, pewnie z Nicholasa również, ale nic z tego nie wyszło. Link zniknął i całe szczęście, bo nie potrafiła przestać przy nim myśleć o Barnadzie. –
Przecież wiesz, że zawsze byłam optymistką, Nick, wiem, że ostatecznie będzie fajnie. Po prostu muszę przyzwyczaić się do myśli, że gdzieś z tobą wyjeżdżam – wyjaśniła. Przecież nie musiał jej długo namawiać. Przygoda była jej drugim imieniem, Melis kochała jeździć po świecie, podróżować, kochała swój zawód – fotografię i każde miejsce, które mogła zobaczyć było dla niej ogromną radością. –
Kolacja brzmi świetnie, bar również. Więc może drink po kolacji? – zaproponowała. Zapięła się pasami, bo samolot miał startować. Już wiedziała, że jadą do Darwin. Do miejsca, w którym kiedyś świetnie się bawili. Tęskniła trochę za tymi czasami, kiedy czuła się beztroska. Nie miała wtedy żadnych problemów, robiła to, co chciała. Teraz było inaczej, choć równie pięknie. Teraz robiła ważne rzeczy, była potrzebna i to się dla niej liczyło.