- Na mnie? Nigdy nie powinieneś się obrażać - powiedziała całkiem poważnie, no bo spójrz na nią. Przecież to było słodkie, niewinne dziewczątko. Na takie się nie można było gniewać, szczególnie, że co jak co, ale Lizzie dostarczała mu przecież całkiem miłych wspomnień.
- Wspaniały z Ciebie stróż prawa, czuje się od razu zajebiście bezpiecznie - przyznała śmiejąc się trochę pod nosem, ale no tego się przecież mogła spodziewać.
- Przyznaje rację, mój rycerzu na białym rumaku - no tutaj nie miała zamiaru protestować i zaprzeczać, bo rzeczywiście sprawiał, że jej wakacje w Lorne Bay bywały o wiele ciekawsze i przyjemniejsze. Mogła mu być nawet za to trochę wdzięczna, bo tak to, by się nudziła, a tak to miała jego i dobrze się razem bawili, a przynajmniej Lizzie się dobrze bawiła.
- Naprawdę? - Zapytała unosząc brew.
- Odpuśćmy kajdanki i poszukamy sobie zastosowania dla Ciebie, mnie i mojego materaca - nie wiem czy Lizzie miała łóżko, ale wydaje się być osobą, która raczej miała po prosto wjebany materac na środek salonu.
-
Dobra czekaj... daj mi chwilę - zmarszczyła czoło, bo musiała sekundę pomyśleć, co by to ładnego mu powiedzieć. To nie był jej dzień chyba.
- Jedyne co chciałabym oglądać to Ty bez twoich brudnych gaci - okej, cokolwiek co miało w sobie słowa "brudne gacie" nie mogło być seksi. Po prostu to tak nie działało. Nie dało się z tego nic wyciągnąć.
- Naprawdę? Zawsze lubiłam się bawić w Sherlocka... - mruknęła kładąc swoją rękę na jego klatce piersiowej
- po kolejnych poszlakach - przejechała dłonią w dół po jego klacie zatrzymując się dopiero na guziku w spodniach
- do finału sprawy - taka była z niej flirciara pełną parą, nie mogę z niej, co to w ogóle za typiara.
- To jesteśmy umówieni - kiwnęła głową uśmiechając się i związała sobie włosy jakąś gumką, która pewnie miała na nadgarstku, a później wrzuciła swoje rzeczy do pierwszej wolnej pralki.
- No to zależy jak się pospieszą wykonawcy, znasz kogoś kto dobrze kładzie kafelki? - Zapytała dosypując proszku do swojego pranka.
Cole Demos