the more violent the storm, the quicker it passes.
: 17 maja 2022, 11:19
01.
Wieczorne opady i zbliżająca się burza, zawsze relaksacyjnie wpływały na mężczyznę, który uwielbiał zasypiać przy rozszczelnionym oknie przez które do domku dostawało się świeże, podeszczowe powietrze. Uwielbiał jego zapach i chłód, który delikatnie łaskotał jego nagi tors oraz świeżo nawodnioną roślinność, która wdzięcznie oddawała swoje piękno o poranku, gdy wychodził z kubkiem czarnej, parzonej kawy. Kochał naturę i zjawiska pogodowe, które pozwalały jej się wyładować, aczkolwiek musiał przyznać, że mieszkając z dala od centrum, doszukał się zalet jak i także wad mieszkania w lesie podczas takich warunków meteorologicznych. Po pierwsze wszelkie robactwo, które dostawało się do domu w celu ucieczki przez deszczem - jeśli nie chciał nad uchem słyszeć bzykającego robactwo, musiał zamykać na noc okno i wtedy nici z przyjemnego powietrza i spokojnego snu. Drugą sprawa były liczne niebezpieczeństwa, począwszy od podmokłych terenów, po pioruny trącające drzewa. Pomimo wielu czynników przemawiających za wyborem domu w centrum miasteczka, Wes za nic w świecie nie zdecydował by się na powrót do cywilizacji i codziennego wdychania spalin. Drewniany domek na uboczu to było jego życiowe marzenie, a poza tym związał się z tym miejscem przez zmarłą małżonkę z którą planował tu przecież wychować własne dzieci, ich dzieci i zestarzeć się ze spokojem. Część planów niestety musiał odrzucić w niepamięć ale wciąż czuł obecność Hallie i bał się, że jeśli kiedykolwiek dane mu będzie opuścić to miejsce, jego pamieć o ukochanej małżonce zacznie zanikać. Na ten moment, podtrzymywała ją jednak jej młodsza siostra, Elodie, którą zobowiązał się wziąć pod swój dach po tym jak ta straciła wynajmowany pokój przez brak środków do opłacenia go. Nie był altruistą, który przygarniał zbłądzone sierotki do swego domu i kompletnie nie podobała mu się opcja dzielenia przestrzeni z dziewczyną ale czy mógł postąpić inaczej? Była siostrą kobiety, którą kochał i wiedział, że ta własnie tego by sobie życzyła. Na pewno zrobiłaby wszystko by pomóc młodszej siostrze i oczekiwała by tego samego od mężczyzny. Wierzył, że nie było to permanentne, dlatego dał jej lekko ponad miesiąc na to by znalazła jakieś tańsze lokum i czym prędzej zabrała się z jego domu. Cenił sobie przestrzeń i prywatność, którą bez wątpienia dziewczyna naruszała.
Zegar na ekranie telefonu wskazywał dwadzieścia minut po jedenastej wieczorem. Leżał wygodnie w swym łóżku i cieszył się stukającym o metalowy parapet deszczem. Zaczynało też delikatnie grzmieć, więc włożył ręce pod głowę i patrząc w zakropioną szybę, oczekiwał porządnego koncertu na dobry sen. Zamiast tego usłyszał trzeszczącą podłogę i ciągnąca swe kapcie dziewczynę, która zakłóciła jego spokój i zupełnie nieświadomie wyciągnęła go z łoża. — Wytłumacz mi proszę, czemu nie możesz jak każdy normalny człowiek posadzić swego tyłka na miejscu tylko krzątasz się po nocach i przerywasz mój odpoczynek? — zapytał, wyglądając ze swej sypialni w długich, dresowych spodniach. Nie czuł skrępowania gdy poruszał się po domu bez koszulki ale najczęściej po prostu zapominał o tym by ją na siebie wciągnąć. — Może powinienem podawać ci jakieś środki nasenne? Albo po prostu zamknąć na klucz szafkę z kawą? — dodał i oparł sie o framugę drzwi, przypatrując jej się z grymasem wymalowanym na twarzy.
ell c. donoghue