: 27 maja 2022, 22:13
Na razie widziała go pijanego raz, to za mało by pojawiły się jakiekolwiek podejrzenia co do ewentualnego problemu. Każdy miał prawo czasem wypić trochę więcej, niezależnie od powodu. A Chris miał całkiem niezły powód by tamtego dnia sobie pozwolić na więcej. Na szczęście nie trafił na jakąś furiatkę która by mu zrobiła o to aferę. Alaska starała się zawsze zrozumieć drugiego człowieka nim wyda opinię i nie uważała się za lepszą od świętej. Sama popełniała błędy i ponosiła ich konsekwencje.
Potrzebowali siebie wzajemnie, dopełniali się i wprowadzali do swoich żyć odrobinę ciepełka. Było im ze sobą zwyczajnie dobrze. Czy to było ważne, że on miał twarz jej pierwszej miłości? W ostatecznym rozrachunku przecież wygląd to nie wszystko, liczyło się wnętrze. Gdyby tylko o wygląd chodziło, to by przecież ze sobą nie rozmawiali, tylko by na siebie się patrzyli. Nie zmieniało to jednak faktu, że to był temat który wymagał przegadania, bo skoro po pijaku Chris zdradził swoje obawy, to gdzieś musiało w nim to siedzieć.
Skrzywiła się lekko słysząc o majtkach Pearl. Ale fakt, że Chris jej o niej powiedział, to też coś znaczyło. I trochę ją to uspokoiło, choć i tak miała obawy, że (o ironio) igrał z ogniem próbując podejść tą dziewczynę.
- Jak będziesz chciał wynająć jacht w ramach tego kryzysu to mogę ci doradzić. - zmrużyła oczy. Już ona mu da takie pomysły. Zresztą... niby jednym z objawów kryzysu wieku średniego była młodsza kochanka... to to już miał i to w rozszerzonej wersji o nazwie "dziewczyna". No i do czterdziestki miał jeszcze bardzo daleko.
Objęła go ramieniem i pocałowała w policzek, jakby dając znać, że nie podejrzewa go o zazdrość o nieżywego gościa, jak to określił.
- To chyba oczywiste, że gdyby nie to, że pomyliłam cię z Joshem, to byśmy się nie poznali. - zaczęła - Więc to chyba normalne, że możesz mieć wątpliwości. Sama się zastanawiałam czy... czy kierują mną właściwe motywy. Dlatego właściwie od samego początku zaczęłam wyszukiwać różnice między wami. Od tych oczywistych, jak to, że jesteś wyższy, masz inne oczy, niższy głos, po takie mniej oczywiste, jak sposób w jaki chodzisz czy mówisz... To pewnie głupie, ale miałam w głowie całą listę, bo chciałam mieć pewność, że to chodzi o ciebie a nie o to, że masz jego twarz. A potem przestałam was porównywać, bo zapomniałam o Joshu... To znaczy nie o nim, ale... sama nie wiem jak to nazwać. Przestałam o nim myśleć. I zrobiło mi się głupio, jakbym robiła tym jemu jakąś krzywdę. A to już w ogóle jest głupie. - wywróciła oczami nad swoją własną głupotą momentami - Josh był... bardzo dobrym człowiekiem. Każdemu chciał pomóc, nawet kosztem samego siebie. I był dla mnie dobry. Na prawdę go kochałam i on kochał mnie. Ale teraz widzę, jak bardzo czułam, że na niego nie zasługuję. Nigdy nie dał mi tego odczuć, co innego jego rodzina. Ale czułam się nie dość dobra. Więc cały czas próbowałam udowodnić samej sobie, że tak nie jest. To było bardzo męczące. I... boże to na prawdę źle zabrzmi, ale teraz chyba się cieszę, że nie wzięliśmy ślubu. To nie tak, że się cieszę, że umarł, ale pewnie to małżeństwo po dłuższym czasie by mnie wykończyło. Pewnie miałabym dzieci, bo Josh lubił dzieci, a ja ich nienawidzę, ale poświęciłabym się dla niego. - westchnęła. - Z tobą jest inaczej. Przy tobie mogę być sobą, rzucić jakimś żartem który tylko ty zrozumiesz. Działasz i na mój umysł i na ciało. W łóżku jest mi z tobą o wiele lepiej. Ale kiedy ze sobą rozmawiamy to też czuję się swobodniej niż wtedy. I nie mam poczucia, że muszę być... damą w opresji. Josh lubił się mną opiekować, więc trochę udawałam słabszą niż jestem. A ja na prawdę umiem sobie poradzić. - zagryzła wargi. - Nigdy o tym nikomu nie mówiłam, bo nic się finalnie nie stało... ale... Jakoś po roku mojej pracy na jachtach zostałam napadnięta. Koleś miał na prawdę złe intencje. Pewnie gdyby nie to, że przeszłam kurs samoobrony, to by mnie zgwałcił. Ale poradziłam sobie. I wtedy zrozumiałam, że umiem sobie poradzić nawet w trudnej sytuacji, że nie jestem damą w opałach. Fajnie, jak druga osoba się troszczy, ale bez bycia nadopiekuńczym. Przy tobie jestem sobą Chris. I to nie jest kwestia tego jaką masz twarz, bo choć jesteś podobny do Josha, to to twoje spojrzenie sprawia, że serce mi szybciej bije. Twój głos jest ostatnim co chcę usłyszeć przed snem. Może nie jesteś idealny, bo nikt nie jest, ale jesteś idealny dla mnie. To nie jest coś co ci przeszczepiono razem z jego twarzą. To jesteś ty, Christopher Haynes. I tylko ciebie chcę. - pogładziła go z czułością po policzku. Nawet zarost miał inny, od koloru bo strukturę.
Chris Haynes
Potrzebowali siebie wzajemnie, dopełniali się i wprowadzali do swoich żyć odrobinę ciepełka. Było im ze sobą zwyczajnie dobrze. Czy to było ważne, że on miał twarz jej pierwszej miłości? W ostatecznym rozrachunku przecież wygląd to nie wszystko, liczyło się wnętrze. Gdyby tylko o wygląd chodziło, to by przecież ze sobą nie rozmawiali, tylko by na siebie się patrzyli. Nie zmieniało to jednak faktu, że to był temat który wymagał przegadania, bo skoro po pijaku Chris zdradził swoje obawy, to gdzieś musiało w nim to siedzieć.
Skrzywiła się lekko słysząc o majtkach Pearl. Ale fakt, że Chris jej o niej powiedział, to też coś znaczyło. I trochę ją to uspokoiło, choć i tak miała obawy, że (o ironio) igrał z ogniem próbując podejść tą dziewczynę.
- Jak będziesz chciał wynająć jacht w ramach tego kryzysu to mogę ci doradzić. - zmrużyła oczy. Już ona mu da takie pomysły. Zresztą... niby jednym z objawów kryzysu wieku średniego była młodsza kochanka... to to już miał i to w rozszerzonej wersji o nazwie "dziewczyna". No i do czterdziestki miał jeszcze bardzo daleko.
Objęła go ramieniem i pocałowała w policzek, jakby dając znać, że nie podejrzewa go o zazdrość o nieżywego gościa, jak to określił.
- To chyba oczywiste, że gdyby nie to, że pomyliłam cię z Joshem, to byśmy się nie poznali. - zaczęła - Więc to chyba normalne, że możesz mieć wątpliwości. Sama się zastanawiałam czy... czy kierują mną właściwe motywy. Dlatego właściwie od samego początku zaczęłam wyszukiwać różnice między wami. Od tych oczywistych, jak to, że jesteś wyższy, masz inne oczy, niższy głos, po takie mniej oczywiste, jak sposób w jaki chodzisz czy mówisz... To pewnie głupie, ale miałam w głowie całą listę, bo chciałam mieć pewność, że to chodzi o ciebie a nie o to, że masz jego twarz. A potem przestałam was porównywać, bo zapomniałam o Joshu... To znaczy nie o nim, ale... sama nie wiem jak to nazwać. Przestałam o nim myśleć. I zrobiło mi się głupio, jakbym robiła tym jemu jakąś krzywdę. A to już w ogóle jest głupie. - wywróciła oczami nad swoją własną głupotą momentami - Josh był... bardzo dobrym człowiekiem. Każdemu chciał pomóc, nawet kosztem samego siebie. I był dla mnie dobry. Na prawdę go kochałam i on kochał mnie. Ale teraz widzę, jak bardzo czułam, że na niego nie zasługuję. Nigdy nie dał mi tego odczuć, co innego jego rodzina. Ale czułam się nie dość dobra. Więc cały czas próbowałam udowodnić samej sobie, że tak nie jest. To było bardzo męczące. I... boże to na prawdę źle zabrzmi, ale teraz chyba się cieszę, że nie wzięliśmy ślubu. To nie tak, że się cieszę, że umarł, ale pewnie to małżeństwo po dłuższym czasie by mnie wykończyło. Pewnie miałabym dzieci, bo Josh lubił dzieci, a ja ich nienawidzę, ale poświęciłabym się dla niego. - westchnęła. - Z tobą jest inaczej. Przy tobie mogę być sobą, rzucić jakimś żartem który tylko ty zrozumiesz. Działasz i na mój umysł i na ciało. W łóżku jest mi z tobą o wiele lepiej. Ale kiedy ze sobą rozmawiamy to też czuję się swobodniej niż wtedy. I nie mam poczucia, że muszę być... damą w opresji. Josh lubił się mną opiekować, więc trochę udawałam słabszą niż jestem. A ja na prawdę umiem sobie poradzić. - zagryzła wargi. - Nigdy o tym nikomu nie mówiłam, bo nic się finalnie nie stało... ale... Jakoś po roku mojej pracy na jachtach zostałam napadnięta. Koleś miał na prawdę złe intencje. Pewnie gdyby nie to, że przeszłam kurs samoobrony, to by mnie zgwałcił. Ale poradziłam sobie. I wtedy zrozumiałam, że umiem sobie poradzić nawet w trudnej sytuacji, że nie jestem damą w opałach. Fajnie, jak druga osoba się troszczy, ale bez bycia nadopiekuńczym. Przy tobie jestem sobą Chris. I to nie jest kwestia tego jaką masz twarz, bo choć jesteś podobny do Josha, to to twoje spojrzenie sprawia, że serce mi szybciej bije. Twój głos jest ostatnim co chcę usłyszeć przed snem. Może nie jesteś idealny, bo nikt nie jest, ale jesteś idealny dla mnie. To nie jest coś co ci przeszczepiono razem z jego twarzą. To jesteś ty, Christopher Haynes. I tylko ciebie chcę. - pogładziła go z czułością po policzku. Nawet zarost miał inny, od koloru bo strukturę.
Chris Haynes