Przyjazd do Lorne Bay
: 13 maja 2022, 09:28
#2
Aiden Thompson
Nie wiedziała, czy aby na pewno dobrze robi, pakując wszystkie swoje rzeczy w auto i wyruszając w kierunku Lorne Bay, do którego dopiero co przeprowadził się jej ojciec. Ale wiedziała też zbyt dobrze, że to właśnie ojciec był jej ostatnią deską ratunku. Jednocześnie targały nią te wszystkie uczucia - wkurwienie na samą siebie, że pozwoliła sobie na to, by znaleźć się w takiej gównianej sytuacji, rozgoryczenie i żal, że została potraktowana tak, nie inaczej, najpierw przez chłopaka, potem przez własną rodzicielkę, no i strach. Bała się, cholernie się bała, to oczywiste. Czy spodziewała się, że również ojciec mógłby potraktować tak, jak potraktowała ją matka? No oczywiście, że nie! Ale tak z drugiej strony... Po matce również się tego nie spodziewała, inaczej kobieta nie byłaby pierwsza do której zadzwoniła się wygadać. Tym bardziej właśnie miała te wszystkie obawy. I dlatego właśnie wolała jednak nie uprzedzać taty o swoich odwiedzinach. Jakby liczyła, że wzięcie go z zaskoczenia nieco go złagodzi i że w twarz ciężej będzie mu wyrzucić jej jak bardzo go zawiodła, niż przyszło to matce przez telefon. Mogła się mylić, ale w tym momencie niczego już nie była pewna. Zwłaszcza, że za nią naprawdę długa podróż, samotna podróż, podczas której aż za dużo czasu spędziła na myśleniu o wszystkim... O tym jak zareaguje ojciec, co będzie dalej, co ze studiami, czy to wszystko nie zruinuje jej przyszłości, czy jak wyglądałoby jej życie, gdyby jednak musiała to dziecko urodzić. Do tego wszystkiego te cholerne hormony przecież wcale nie pomagały. Czy w ciągu tej długiej drogi pojawiła się myśl w jej głowie, żeby jednak zawrócić, zmienić kierunek, cokolwiek byle tylko jednak nie do ojca? Jasne i to nie raz! Ale jednak rozsądek wziął górę, bo cóż innego jej pozostało i takim sposobem dojeżdżała właśnie do miejsca w którym miał teraz mieszkać tato. A przynajmniej tak wskazywała jej nawigacja, do której wklepałam adres podany jej kiedyś przez mężczyznę. W końcu podjechała pod jego dom, gdzie zaparkowała, zgasiła auto... I siedziała. Sparaliżowało ją, w żołądku wszystko jej się przekręcało i obawiała się, że zaraz będzie musiała wyskoczyć z tego auta i narzygać ojcu w krzaki pod domem. No cóż... Na szczęście po dłuższej chwili zbierania się w sobie i głębokiego oddychania jakoś doszła do siebie na tyle, by spokojnie wyjść z auta i skierować swoje kroki do drzwi. I wtedy też zaczęła się zastanawiać, czy on w ogóle był teraz w domu! Przecież mógł być gdziekolwiek! Mógł wyjść do sklepu, pójść do znajomych, albo chociażby do Charlotte... Ostatecznie jednak nie pozostawało jej nic innego jak sprawdzenie, a jeśli będzie taka potrzeba, to poczeka w aucie. Zadzwoniła do drzwi i czekała. Aż nagle te się otworzyły a przed nią stanął Aiden. Na twarzy pojawił się nerwowy uśmiech, a mowę jej odjęło, więc zamiast powiedzieć cokolwiek, po prostu wpadła w objęcia taty, które okazały się w tamtym momencie tym, czego najbardziej potrzebowała.
- Cześć tatuś, tęskniłam - powiedziała po chwili, kiedy już w końcu była w stanie coś powiedzieć gdyż ta wielka gula w gardle nieco Złagodniała. I wcale w tym momencie nie kłamała! Całe życie miała naprawdę dobre relacje z ojcem, cokolwiek się nie działo. Kochała go bezinteresownie, a to, że akurat w tym momencie coś od niego potrzebowała (oprócz wsparcia samego w sobie) wcale nie wpływało na to, że miała zamiar udawać jak to bardzo go kocha. Nie musiała się podlizywać, a nawet tego nie chciała!
Aiden Thompson
Nie wiedziała, czy aby na pewno dobrze robi, pakując wszystkie swoje rzeczy w auto i wyruszając w kierunku Lorne Bay, do którego dopiero co przeprowadził się jej ojciec. Ale wiedziała też zbyt dobrze, że to właśnie ojciec był jej ostatnią deską ratunku. Jednocześnie targały nią te wszystkie uczucia - wkurwienie na samą siebie, że pozwoliła sobie na to, by znaleźć się w takiej gównianej sytuacji, rozgoryczenie i żal, że została potraktowana tak, nie inaczej, najpierw przez chłopaka, potem przez własną rodzicielkę, no i strach. Bała się, cholernie się bała, to oczywiste. Czy spodziewała się, że również ojciec mógłby potraktować tak, jak potraktowała ją matka? No oczywiście, że nie! Ale tak z drugiej strony... Po matce również się tego nie spodziewała, inaczej kobieta nie byłaby pierwsza do której zadzwoniła się wygadać. Tym bardziej właśnie miała te wszystkie obawy. I dlatego właśnie wolała jednak nie uprzedzać taty o swoich odwiedzinach. Jakby liczyła, że wzięcie go z zaskoczenia nieco go złagodzi i że w twarz ciężej będzie mu wyrzucić jej jak bardzo go zawiodła, niż przyszło to matce przez telefon. Mogła się mylić, ale w tym momencie niczego już nie była pewna. Zwłaszcza, że za nią naprawdę długa podróż, samotna podróż, podczas której aż za dużo czasu spędziła na myśleniu o wszystkim... O tym jak zareaguje ojciec, co będzie dalej, co ze studiami, czy to wszystko nie zruinuje jej przyszłości, czy jak wyglądałoby jej życie, gdyby jednak musiała to dziecko urodzić. Do tego wszystkiego te cholerne hormony przecież wcale nie pomagały. Czy w ciągu tej długiej drogi pojawiła się myśl w jej głowie, żeby jednak zawrócić, zmienić kierunek, cokolwiek byle tylko jednak nie do ojca? Jasne i to nie raz! Ale jednak rozsądek wziął górę, bo cóż innego jej pozostało i takim sposobem dojeżdżała właśnie do miejsca w którym miał teraz mieszkać tato. A przynajmniej tak wskazywała jej nawigacja, do której wklepałam adres podany jej kiedyś przez mężczyznę. W końcu podjechała pod jego dom, gdzie zaparkowała, zgasiła auto... I siedziała. Sparaliżowało ją, w żołądku wszystko jej się przekręcało i obawiała się, że zaraz będzie musiała wyskoczyć z tego auta i narzygać ojcu w krzaki pod domem. No cóż... Na szczęście po dłuższej chwili zbierania się w sobie i głębokiego oddychania jakoś doszła do siebie na tyle, by spokojnie wyjść z auta i skierować swoje kroki do drzwi. I wtedy też zaczęła się zastanawiać, czy on w ogóle był teraz w domu! Przecież mógł być gdziekolwiek! Mógł wyjść do sklepu, pójść do znajomych, albo chociażby do Charlotte... Ostatecznie jednak nie pozostawało jej nic innego jak sprawdzenie, a jeśli będzie taka potrzeba, to poczeka w aucie. Zadzwoniła do drzwi i czekała. Aż nagle te się otworzyły a przed nią stanął Aiden. Na twarzy pojawił się nerwowy uśmiech, a mowę jej odjęło, więc zamiast powiedzieć cokolwiek, po prostu wpadła w objęcia taty, które okazały się w tamtym momencie tym, czego najbardziej potrzebowała.
- Cześć tatuś, tęskniłam - powiedziała po chwili, kiedy już w końcu była w stanie coś powiedzieć gdyż ta wielka gula w gardle nieco Złagodniała. I wcale w tym momencie nie kłamała! Całe życie miała naprawdę dobre relacje z ojcem, cokolwiek się nie działo. Kochała go bezinteresownie, a to, że akurat w tym momencie coś od niego potrzebowała (oprócz wsparcia samego w sobie) wcale nie wpływało na to, że miała zamiar udawać jak to bardzo go kocha. Nie musiała się podlizywać, a nawet tego nie chciała!