Szczerze powiedziawszy, gdyby mogła wybrać: śmierć brata czy śmierć kogoś, kogo zabiłby jej brat, chyba wolałaby to pierwsze. Nie mogłaby znieść myśli, że jej brat jest mordercą. Nigdy nie zastanawiała się nad tym, że w ogóle mógłby być. Choć prawdopodobnie Aeralie była naiwna, a jej brat miał różne grzeszki na sumieniu. Nigdy nie pokazywał się z takiej strony, choć dość często wracał poobijany. Aerlie nie mogła wtedy pytać, kto mu to zrobił, bo patrzył na nią surowo, atakował ją i nie wyjaśniał niczego. Żałowała, że nie dociekała, nie pytała, bo może teraz wiedziałaby, kto doprowadził do jego śmierci. Po prostu bała się kłótni. W domu nigdy nie przejawiali podobnych zachowań. Rodzice się kochali, ona i Travis jako rodzeństwo mieli jakieś drobne sprzeczki, ale nie były one na tyle poważne, by teraz przykładać do nich wagę. Teraz marzyła o tym, żeby się z nimi pokłócić – byleby móc to zrobić. Nie mogła, choć czasami łapała się na tym, że otwierała usta i dopiero po chwili orientowała się, że właściwie nie ma do kogo się odezwać. Kiedy przestawała odczuwać ciągły ból na myśl, że jej rodzice zginęli w wypadku, pojawił się kolejny, bo Travis został zastrzelony.
Wcale nie chciała bywać w tym klubie i wiązać się z tymi ludźmi. Dla niej byli kimś, z kim nigdy nie chciała mieć do czynienia. Wydawali jej się zupełnie nierealni jakby brała udział w filmie. I właśnie tak starała się to traktować. Jako coś tymczasowego, jako kadr w filmu, który zaraz się skończy. Wiedziała jednak, że nie poradzi sobie bez spojrzenia tamtemu człowiekowi w twarz. Choć jednocześnie miała świadomość, że nie pasuje do tego miejsca.
Skinęła głową. Nie zabolało jej to, że musiał się upewnić jak miała na imię, bo nie mieli ze sobą aż tak dobrego kontaktu, właściwie nie mieli go prawie wcale. –
Tak, czyli wcale za mną nie chodzisz? – upewniła się. Nie wiedziała, skąd w niej taka odwaga, by patrzeć na niego wyzywająco i oczekiwać szczerej odpowiedzi. Chociaż, gdyby chciał, z łatwością mógłby ją okłamać. Niestety, Eaton była łatwowierna. –
Bo wydawało mi się, że widziałam cię ostatnio w okolicy pralni – postawiła wszystko na jedną kartę. Pytanie o jej stan sprawiło, że zawahała się przez chwilę. Mogła powiedzieć, że świetnie. Ale wcale tak nie było. –
Jest słabo. Ale kiedy znajdę osobę, która go zabiła, wszystko wróci do normy – odpowiedziała. Była zdeterminowana, żeby to zrobić.
dale bergman