Po ostatnich rewelacjach Lowell miał lekki problem ze znalezieniem sobie miejsca. Czuł się paskudnie zagubiony i nie bardzo wiedział, w jaki sposób miał teraz odnaleźć się w rzeczywistości, w której jednego dnia otrzymywał w spadku sklep. Tym bardziej że niosło to ze sobą całą masę komplikacji, które stale się nawarstwiały, nie ułatwiając mu ani znalezienia rozsądnego wyjścia, ani tym bardziej ułożenie sobie tego w głowie.
Kręcił się po miasteczko nieco bez celu, zamierzając na koniec zahaczyć o sklep. Przeciągał ten moment jednak skutecznie, w obawie, że jeśli pojawi się tam za wcześnie, natrafi na Kiarę, będącą jedyną osobą, z którą Lowell nie chciał rozmawiać — ani teraz, ani najlepiej nigdy. Dlatego przespacerował się tutejszym parkiem, zrobił niepotrzebne zapasy pieczywa, które teraz spoczywały na dnie jego plecaka, aż ostatecznie dotarł do sklepu z komiksami. Nie posiadał żadnej kolekcji, chociaż znał się na superbohaterach i ich historiach. Czytywał je czasami w sklepie, gdy nikt nie patrzył, ale nie kupował, bo jako nastolatek rzadko miał wystarczająco dużo pieniędzy, by sobie na to pozwolić. A kiedy zaczęło go być stać, to i tak zbyt dobrze rozumiał wartość pieniądza, by zmienić swoje przyzwyczajenia.
Tego dnia uznał, że to jednak zmieni. Sam nie bardzo wiedział czemu i po co, ale skoro miał już swój sklep, to chyba stać go było na kilka komiksów i mógł to zrobić. Może była to jakaś forma terapii, która pomoże mu lepiej uporządkować sobie w głowie wszystko to, z czym sobie nie radził — skoro nie był osobą wspomagającą się alkoholem, ani tym bardziej nie było mu po drodze, by poprosić o pomoc specjalistę. Zamierzał poradzić sobie samodzielnie.
— Hm? — mruknął nieprzytomnie, zaskoczony nie tylko nagłym krzykiem, ale i obcą ręką, która zacisnęła się lekko na komiksie, który właśnie zamierzał podnieść z półki. A kiedy jego zagubione spojrzenie przeniosło się na twarz kobiety, Loey wyglądał na całkowicie zbitego z tropu.
— Teddy — stwierdził jedynie. W jego tonie zaskoczenie mieszało się z zagubieniem. Pobrzmiewała w nim także lekka radość, bo przecież miło było ją widzieć.
— Chcesz mi zwinąć komiks? — zapytał zaraz trochę oburzony, gdy już w głowie połączył wszystkie te fakty. Zmrużył oczy i lekko pociągnął go w swoją stronę, dając jej tym sposobem do zrozumienia, że nie zamierzał poddawać się bez walki.