weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.

[akapit]

CZTERY

Odkąd jej związek z Hardenem dobiegł końca, Gemma nie miała odwagi stawić mu czoła. Z jednej strony chciała o niego zawalczyć i jakoś naprawić to, co zepsuła, ale jednocześnie miała świadomość tego, że jej przewinienia nie były byle drobnostką, którą ot tak można wybaczyć. Próbowała usprawiedliwić się tym, że kiedy doszło do tamtego felernego zbliżenia, tak naprawdę nie byli razem, ponieważ on zażądał od niej przerwy, ale jednocześnie nie była na tyle głupia, aby nie rozumieć jego punktu widzenia. Jeśli twierdziła, że go kocha i chciała naprawić to, co wcześniej zepsuła, nie powinna pozwalać na to, aby ktoś inny wpychał jej do ust język, bo nawet jeżeli nie było to zdradą w kontekście zawieszonego przez nich związku, z całą pewnością było zdradą na uczuciach, którymi go darzyła. I kiedy to do niej dotarło, Fernwell doszła do wniosku, że szczerze sobą gardziła, dlatego postanowiła przez pewien czas nie pokazywać mu się na oczy. Zdusiła w sobie całą tę tęsknotę, którą wbrew pozorom odczuwała, nie pozwalając sobie zrobić nic, aby znów wkraść się do jego życia. Była świadoma świństwa, które mu wyrządziła, podobnie zresztą jak miała świadomość tego, że akurat on na nic podobnego nie zasługiwał. Ona natomiast nie zasługiwała na niego.
Kiedy zorientowała się, że brakuje części jej garderoby, niemal od razu połączyła kropki. Mieszkanie, w którym kiedyś pomieszkiwali oboje, było jedynym miejscem, w którym mogły znajdować się jej zaginione ciuchy. Gdy się wyprowadzała, musiała nieuważnie się spakować, co nie jest w zasadzie takie dziwne, jeśli wziąć pod uwagę wszystkie te emocje, które wtedy nią szargały. Rzecz w tym, że mimo wszystko chciała te rzeczy odzyskać, a to oznaczało, że musiała wybrać się do mieszkania, które niegdyś współdzieliła ze swoim byłym partnerem. Nadal nie miała odwagi stawić mu czoła, dlatego w jej umyśle powstał plan, który zakrawał najpewniej o kolejną głupotę. Doszła do wniosku, że jeśli wybierze się tam w godzinach, w których Caulfield najczęściej znajdował się w pracy, na pewno zdoła niepostrzeżenie zabrać wszystko, co wcześniej tam zostawiła. W tym celu zamierzała wykorzystać klucz, którego wcześniej mu nie oddała, choć zdecydowanie powinna. I obiecała sobie, że zrobi to, kiedy już odzyska wszystkie swoje rzeczy.
Wetknęła klucz w drzwi, albo raczej spróbowała to zrobić, ale oczywiście nie przyniosło to skutku. Mogła domyślić się, że Harden wymienił zamki, kiedy tylko zorientował się, że nie oddała mu kluczy. Westchnęła ciężko, jednocześnie zastanawiając się nad tym, czy przypadkiem nie miała przy sobie jakiejś wsuwki, za pomocą której mogłaby rozbroić zamek, ale chwilę później skarciła się w myślach za ten pomysł. Po pierwsze, nie powinna w ogóle rozważać takiego scenariusza, a po drugie, żaden był z niej włamywacz, a podobne sytuacje oglądała wyłącznie na filmach. Nie pozostawało jej zatem nic, jak obrócić się na pięcie i odejść z niczym, a później zebrać się na odwagę i w końcu do niego zadzwonić, ale zanim cokolwiek z tego zrobiła, odwróciła się plecami do drzwi i nieprzyjemnie zderzyła się z rzeczywistością. Zdecydowanie nie spodziewała się zobaczyć dzisiaj jego twarzy, więc kiedy znalazł się przed nią, Gemma zamarła. Rozchyliła usta, jak gdyby chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie wyrzucić z siebie nawet słowa. A szkoda, bo był to najwyższy moment, aby padło to, które winna była mu od dłuższego czasu – przepraszam.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
002.

Doskonale to pamiętał.
Weszła do Rudd’s. Rozglądała się nerwowo, prawdopodobnie kogoś szukając. Przez krótką chwilę wydała mu się podobna do tych wszystkich niepewnych i zagubionych kobiet, czekających aż ktoś (w domyśle mężczyzna) złapie je za rękę i poprowadzi, nadając kierunek ich nijakiemu życiu. Zmienił zdanie, gdy tylko się uśmiechnęła. Harden nie widział piękniejszego uśmiechu. Jeszcze bardziej wyjątkowym czyniło go to, że o n a nie była świadoma jego uroku. Po prostu się uśmiechała, nie mając pojęcia, że pomieszczenie wokół niej staje się jaśniejsze. Nie tylko on to zauważył. Mężczyźni szybko zaczęli pokazywać ją sobie palcami, ale żaden nie ośmielił się podejść i spytać o pogodę. Harden wiedział, że to przekleństwo pięknych kobiet. Wiedział, że większość mężczyzn, którzy zwrócili na nią uwagę, właśnie oceniało swoje szanse, w dziesięciopunktowej skali umieszczając je między zerem a piątką (w wersji optymistycznej, czyli po wypiciu trzech-czterech piw). To zdecydowanie za mało, by zaryzykować upokorzeniem związanym z odtrąceniem. Dlatego, zamiast stać otoczona nieumiejętnie flirtującymi samcami, stała w towarzystwie samych kobiet. Oczywiście istniała też druga możliwość – była lesbijką. Jednak tę opcję Harden wykluczył dość szybko, bo już w chwili, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się po raz pierwszy.
Czasami odkopywał to wspomnienie. Było ciepłe i wygodne, niczym noc spędzona we własnym łóżku. Ale posiadało też wady, mianowicie rozwijało się.

Tracił głowę, gubiąc się w obowiązkach. Jeszcze do niedawna powtarzał, że zatrudni menażera; wydawało mu się, że potrzebował osoby, która zajmie się wszystkim, by on mógł spijać śmietankę w postaci zysków przynoszonych przez lokal. Teraz jednak cieszył się, że to stanowisko pozostawało nieobstawione. Bo choć przeklinał pod nosem, wspinając się na najwyższe piętro budynku z powodu swojego gapiostwa, cieszył się, że każdy jego dzień po brzegi wypełniony był zadaniami o statusie „niezwłocznie”.
Przeszukiwał kieszenie spodni, by odnaleźć klucze do mieszkania i gdy wreszcie poczuł w je w dłoni, podniósł wzrok.
— Gem — rzucił głucho, nie będąc pewnym, czy przyspieszony oddech był wynikiem zaskoczenia widokiem kobiety, czy jednak słabą kondycją. — Co tu robisz? — spytał, jednocześnie bawiąc się kluczem, bo nie mógł znaleźć oczywistej odpowiedzi. Wprawdzie gdzieś z tyłu głowy miał świadomość, że w jego mieszkaniu pozostało kilka rzeczy należących do zdradliwej weterynarz, jednakże nie podejrzewał, że kobieta zechce odebrać je na własną rękę, bez wcześniejszego uzgodnienia tego z nim. Nawet na tyle nie zasługiwał?

Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Scenariusz, który napisało im życie, zdecydowanie nie pokrywał się z tym, którego ona sama dla nich chciała. Nie był pierwszym mężczyzną, przy którego boku chciała spędzić swoją przyszłość, ale z całą pewnością miał być tym ostatnim, a przynajmniej tak wydawało jej się jeszcze przed kilkoma miesiącami. Ich związek nie miał w sobie nic pozornie nadzwyczajnego – ich wspólna ścieżka nie była szalenie wyboista, a oni nie musieli pokonać miliona przeszkód, aby w końcu dać tej miłości szansę. Ona przyszła do nich sama, a ich zadaniem była wyłącznie pielęgnacja uczucia, które prędko okazało się dość silne. Gem oszalała na jego punkcie, zdając sobie sprawę z tego, że dawno nie była równie szczęśliwa. Caulfield dawał jej wszystko, czego w tamtym momencie potrzebowała, ale najwyraźniej wspólne szczęście wcale nie było im pisane. O tym przekonała się boleśnie, niedługo po tym, jak pierwsze kłótnie zaczęły wkradać się do ich wspólnej, poukładanej codzienności. W ślad za nimi pojawiło się też kłamstwo, którego ona z jakiegoś powodu nie umiała mu wybaczyć. Nie chodziło jednak o to, co przed nią zataił, a raczej o fakt, że w ogóle to zrobił, tym samym przekreślając wizję wzajemnego, bezgranicznego zaufania, w które ona naiwnie wierzyła. Jednym błędem zaburzył całe jej spojrzenie na ten związek, dlatego nie buntowała się, kiedy w trakcie którejś z kłótni zażądał przerwy. Szkoda tylko, że nie minęło nawet kilka dni, a ona doszczętnie wszystko zniszczyła. Żal z tego powodu dopadał ją do chwili obecnej.
Nie spodziewała się go tutaj zastać. Ba, jej plan obejmował dostanie się do mieszkania, które kiedyś nazywała ich wspólnym, pod jego nieobecność. Dopiero teraz, kiedy stanęła twarzą w twarz z mężczyzną, którego kiedyś mogła nazywać swoim, dotarło do niej, jak wiele wad miał jej plan. Bicie serca momentalnie przyspieszyło tempa, a uczucie nieprzyjemnego ciepła przyszło w ślad za narastającym uczuciem paniki. Kiedy doszło do tego, że zamiast motylków w brzuchu zaczęła odczuwać przy nim zdenerwowanie? No tak, pewnie mniej więcej wtedy, kiedy jak ostatnia kretynka przypieczętowała ich rozstanie zdradą. - Chciałam… - zaczęła, niemal od razu gryząc się w język. Wspominanie o tym, że planowała poniekąd włamać się do jego mieszkania i zabrać stamtąd swoje rzeczy wydawało się być głupim posunięciem, dlatego postanowiła ten drobny szczegół pominąć. - Przyszłam po resztę swoich rzeczy - odezwała się w końcu, po czym nerwowo zacisnęła zęby na dolnej wardze. Robiła to za każdym razem, kiedy zdenerwowanie mocniej w niej wzbierało, a w chwili obecnej sięgało już zenitu. Zobaczenie go po tak długim czasie pociągało za sobą wiele sprzecznych ze sobą odczuć, włącznie z tymi, których bała się najbardziej – tymi, które nie zmieniły się ani trochę, choć ich związek nie istniał od pewnego czasu.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Zaskoczyło go, że doszło do tego tak późno. Wiedział, że na siebie wpadną i podejrzewał, że stanie się to znacznie, znacznie wcześniej. Mijały dni, tygodnie, nawet miesiące, a jednak ich ścieżki ani razu się nie przecięły. Biorąc pod uwagę to, w jak niewielkim mieście się znajdowali, wydawało się to wręcz niemożliwe. Z drugiej strony – choć wmawiał sobie, że nie robił tego celowo – przez cały ten czas nieświadomie unikał miejsc, w których mógłby się na nią natknąć. Obawiał się bowiem, że jeśli ujrzy ją zbyt wcześnie, będzie mógł wyrzucić do kosza wszelkie złożone sobie obietnice. Do tej pory nie wiedział, czym są rozstania; nigdy wcześniej nie stworzył żadnej relacji na tyle poważnej, by zakończenie jej mogło przysporzyć mu jakiegokolwiek cierpienia. Nie spodziewał się więc, że będzie tak bolało. I dlatego nie chciał do tego wracać. Ryzyko, że historia się powtórzy, było zbyt wysokie.
Przerwa, o którą poprosił, miała być tylko chwilą wytchnienia. Prawdę mówiąc, wystarczyłoby mu kilka wolnych wieczorów, by mógł upić się w męskim gronie i wrócić do pustego mieszkania, w którym nie będzie czekał na niego wykład odnośnie niewłaściwego zachowania. By mógł zostawić brudny ręcznik na podłodze w łazience, zmarnować dzień grając w popularną produkcję na konsoli, która od miesięcy zbierała kurz oraz zamówić mało dietetyczną pizzę na podwójnym cieście z pięcioma rodzajami sera i tłustym sosem. Chciał poczuć odrobinę wolności, którą utracił. Ale nie miało to nic wspólnego z innymi kobietami. Bo chociaż Harden przez większość życia był bawidamkiem nierozumiejącym zasad monogamii, dla Gemmy chciał być lepszy. Była pierwszą kobietą, przy której boku potrafił wyobrazić sobie resztę życia, nie dostając przy tym ataku paniki. Cholera, naprawdę ją kochał! Niestety żal okazał się silniejszy.
Stłumiony śmiech wyrwał się spomiędzy jego warg. — Zamierzałaś wejść, zabrać wszystko i wyjść? Kurwa, Gem, mogłaś po prostu zadzwonić — rzucił. Szorstkość tej wypowiedzi zaskoczyła nawet jego. Czas miał pomóc zabliźnić się ranie, ale wystarczyło, że kobieta pojawiła się przed nim – równie piękna, co kilka miesięcy temu – a wszelkie szwy puściły. Mimo to zamierzał stawić temu czoła. Zrobił dwa kroki do przodu, mijając Gemmę, i otworzył drzwi, dwukrotnie przekręcając klucz w zamku. Pociągnął za klamkę, która nie stawiła oporu i gestem zaprosił ją do środka.
W mieszkaniu niewiele się zmieniło. Zniknął dywan – Harden po jednej z alkoholowych libacji, mających złagodzić hańbę po zdradzie, zwymiotował na niego i zamiast oddać do czyszczenia, zwinął go i wyniósł na śmietnik. Poza tym wnętrze było mniej uporządkowane, czyli znacznie bardziej przypominało męską jamę. — Napijesz się czegoś? — spytał, zanim zdążył tę propozycję przemyśleć. Liczył na negatywną odpowiedź, bo najzwyczajniej się spieszył. Wrócił tylko po teczkę z dokumentami i zamierzał od razu udać się do Rudd’s. — Część rzeczy spakowałem — oznajmił pospiesznie, rzucając kobiecie przelotne spojrzenie. Wszedł do sypialni i schylił się, by wyciągnąć spod łóżka tekturowe pudełko po krakersach, które sprzedawał w pubie. — To było na widoku, ale wszystko, co pochowałaś głęboko w szafach, pewnie wciąż tam jest — dodał, podsuwając jej pudełko. Było lekkie. Zaskakująco lekkie, jak na kilkuletni związek.

Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Jej zamiarem nigdy nie było zranienie go. Oczekiwała i przede wszystkim chciała dla nich czegoś innego – szczęśliwej przyszłości, którą mogliby wspólnymi siłami zbudować, co przez długi czas wydawało jej się wykonalne. Naprawdę wierzyła, że Harden był właśnie tym mężczyzną, przy którym mogła odnaleźć swoje szczęście, przy czym pewnie odrobinę go idealizowała. Wydawał jej się idealny, dlatego sama chciała dać mu dokładnie to samo. Chciała być wszystkim, co w jego oczach wydawałoby się najlepsze i tak mocno się na tym skupiła, iż zupełnie umknęło jej to, że on również nie był nieskazitelny. Przez to, iż przez długi czas postrzegała go jako spełnienie własnych marzeń, ciężko było jej przyjąć do wiadomości to, że mógł mieć przed nią jakieś tajemnice. Prawda więc namieszała między nimi, a później doprowadziła do serii zdarzeń, których Gemma szczerze żałowała. Bo owszem, pomimo braku stuprocentowej szczerości nie chciała stawiać na nim kreski. Pragnęła dać im jeszcze jedną szansę, ale zanim to w ogóle stało się możliwe, sama popełniła błąd, którego on nie umiał jej wybaczyć. Rozumiała to, dlatego w pewnym stopniu było jej wstyd. W pewnym, ponieważ wraz z mijającym czasem dotarło do niej również to, że nie była jedyną osobą, która odpowiadała za rozpad ich relacji. On również był temu winny i, w przeciwieństwie do niej, nie umiał wybaczyć jej błędu. Kiedy to zrozumiała, zabolało ją to na tyle mocno, iż nie spróbowała na niego zawalczyć. Gdy myślała o tym, co mogli razem mieć, serce pękało jej na drobne kawałki, ale duma nie pozwoliła jej niczego zrobić. Nie na takie zakończenie zasługiwali.
Zacisnęła ciasno szczękę, ostatkiem sił walcząc o to, aby wytrzymać siłę jego spojrzenia. Zachowała się jak idiotka i, co więcej, zrobiła to po raz kolejny. Nie powinna była przychodzić tu pod jego nieobecność, ponieważ w ten sposób udowodniła wyłącznie, że niczym nie różniła się od dziecka. Ich obecne położenie sprawiało jednak, że trudno byłoby teraz przyznać się do błędu. - Tym razem nie zamierzasz wystawić mnie za drzwi od razu? - zapytała, co było formą odpowiedzi na jego wcześniejszą propozycję. Nie czuła się na tyle swobodnie, aby z niej korzystać, ale prawdopodobnie nie powinna też odzywać się do niego w ten sposób. Typową dla Gem rzeczą było jednak to, że kiedy się denerwowała, brakowało jej pomyślunku. Zazwyczaj po czasie wszystkiego żałowała. - Mógłbyś? - odezwała się chwilę po tym, jak wbiła spojrzenie w niewielkie pudełko, które jej podsunął. W tym samym momencie coś ścisnęło ją w żołądku. Niby rozstali się już kilka miesięcy temu, ale teraz czuła się trochę tak, jakby miało to miejsce po raz kolejny. - Nie chcę grzebać ci w rzeczach - dokończyła swoją myśl po chwili zwłoki, dopiero po tym, jak zapanowała nad tą dziwną gulą, która ugrzęzła jej w gardle. Czy rzeczywiście czułaby się nieswojo? Po części tak, choć w tym momencie chodziło głównie o to, aby wraz z drzwiami do jego szafy, nie otworzyć we własnym umyśle tych, za którymi znajdowała się kierowana w jego stronę tęsknota. Przecież miała już uporać się z tym rozstaniem, czego zdecydowanie nie chciała zawalić na skutek jednej, pozornie niewinnej wizyty.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Gemma była dla niego szalenie ważna, a związek, który (nie bez trudności) udało im się stworzyć, uważał za nowy etap w swoim życiu; za część dorosłości, której meandrów do tego czasu nie udało mu się zbadać. Zobowiązując się do bycia z kobietą, zrobił ogromny krok do przodu. Zostawił za sobą szczenięce upodobania do niezobowiązujących relacji i postanowił stać się mężczyzną, na którego kobieta taka jak Gemma w pełni zasługiwała. Był z siebie dumny – przynajmniej przez pewien okres. Niestety nowotwór wiele zmienił. Hardenowi łatwo przychodziło znajdowanie argumentów pozwalających usprawiedliwić zachowanie choroby w tajemnicy przed partnerką. Przede wszystkim chodziło o w s t y d. Gdyby zaatakowanym narządem była wątroba, mówienie o tym z pewnością przyszłoby mu znacznie łatwiej. Ale chodziło o jądro – część ciała, która definiuje bycie mężczyzną. Utrata go była dla niego cholernie trudna do zaakceptowania. Lekarze, przedstawiając mu specjalistyczną opinię, nie wahali się, sugerując, że odjęcie jądra będzie najlepszą metodą uchronienia całego organizmu przed groźbą przerzutów. Przedstawili mu obszerną listę plusów oraz minusów tak agresywnego leczenia i ostatecznie przekonali go do zaakceptowania tego pomysłu. Zgodził się świadomie, co jednak nie oznacza, że z utratą jądra się p o g o d z i ł. Czy zachowanie tego w tajemnicy było naprawdę aż takim ciężkim przewinieniem? Czy tak trudno zrozumieć, że wyznanie ukochanej kobiecie, że jego męskość zostanie naruszona, było cholernie trudne oraz niewygodne? Harden nie chciał, by Gemma zmieniła zdanie na jego temat, by zaczęła traktować go w inny sposób. Ponadto chciał oszczędzić jej tego całego zamieszania oraz związanego z nim stresu. Chciał zachować się poprawnie, a w efekcie końcowym oberwał za dobre intencje. Może jednak nie nadawał się do związków?
Mimo że wystawienie jej rzeczy za drzwi było nieeleganckie, dało mu ogromną satysfakcję, niestety trwającą jedynie kilka chwil. Nie lubił do tego wracać. Nie lubił myśleć o tym, że Gem go zdradziła. Będąc całkowicie szczerym, wolałby nigdy się o tym nie dowiedzieć.
— Masz prawo zabrać wszystko, co zostawiłaś — odparł, nie dając się sprowokować. Lekko wzruszył ramionami, ale to nie oznaczało, że został wytrącony z równowagi. — Żaden z tych przedmiotów nie jest mi potrzebny i nie ma dla mnie żadnej wartości — dodał, by również zagrać na jej emocjach, podobnie jak Gem zrobiła to z nim. Zaraz jednak poczuł się nad wyraz nieswojo; nie zamierzał jej krzywdzić, ani mścić się za to, co zrobiła. Dlaczego więc palnął taką bzdurę? — Wybacz, nie planowałem być szorstki. Możesz śmiało rozejrzeć się po wszystkich szafkach i wziąć wszystko, czego potrzebujesz. Nie będę się wtrącał — dodał łagodniej, nie chcąc wszczynań niepotrzebnych kłótni. Na krótką chwilę zniknął w kuchni, by przynieść dwie szklanki wypełnione wodą.
— Poza tym, że zatęskniłaś za tymi gratami, co słychać? — spytał, podając jej szklankę, a z drugiej upił kilka większych łyków. Zamierzał pokazać, że ma to wszystko za sobą, że przepracował najgorszy okres związany z rozstaniem, by teraz mogli rozmawiać ze sobą jak cywilizowani ludzie.

Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Jest różnica pomiędzy wejściem z kimś w związek, a tworzeniem czegoś, co naprawdę działało. W ich przypadku przez długi czas wyglądało to tak, jakby udało im się osiągnąć to drugie, ale wystarczył jeden błąd, aby zbudowany przez nich, pozornie trwały związek, rozsypał się jak domek z kart. Nie oznaczało to wcale, że ta relacja nie była dostatecznie silna, ale wskazywało mankamenty, nad którymi już dawno temu powinni byli popracować. Nie zrobili tego, przez długie miesiące funkcjonując w bańce mydlanej, która kiedyś musiała prysnąć. Co więcej, na światło dzienne wypełzły również inne, niekoniecznie pozytywne kwestie. Między innymi ta, która wskazywała, że nie znali siebie nawzajem tak dobrze, jak mogliby tego oczekiwać. Gdyby bowiem Gemma znała go lepiej, nie popełniłaby tak głupiego błędu, jak założenie, że prośbą o przerwę chciał postawić na nich kreskę. Gdyby zaś on wiedział więcej o niej, nie pomyślałby nawet, że przez chorobę mogłaby uznać go za mniej męskiego. Bo nie, nie było tak, choć rzeczywiście trochę się przestraszyła. Kiedy dowiedziała się o tym, że chorował, wystraszyła się tego, że choroba w którymś momencie mogłaby wrócić, a ona nie czuła się gotowa stawić czemuś takiemu czoła. Nie chciała go stracić – nie na stałe, dlatego zaczęła tę relację sabotować. Wywoływała kolejne sprzeczki, bo z czymś najwyraźniej sobie nie radziła. I znów – popełniała błąd, zamiast zdecydować się na poważna rozmowę. Oboje postępowali w ten sam sposób, jednocześnie udowadniając, że nie byli stworzeni do życia w związku. Na pewno nie wtedy, kiedy sprawy zaczynały się komplikować.
Przełknęła ciężko ślinę. Żaden z tych przedmiotów nie jest mi potrzebny i nie ma dla mnie żadnej wartości. Niby nic wielkiego, a jednak te słowa przez dłuższą chwilę odbijały się w jej umyśle echem, raz za razem zadając jej tę samą porcję bólu. Nie była zadowolona z tego, co usłyszała, co zresztą dość wyraźnie wymalowało się w jej spojrzeniu, ale nie powiedziała nic. Tym jednym zdaniem skutecznie zamknął jej usta. - W porządku - mruknęła w odpowiedzi, najwyraźniej tracąc przy tym charakterystyczną dla niej zadziorność. Nie odpowiadało jej to, jak obecnie wyglądały ich relacje, ale sama też nie chciała jeszcze bardziej tego pogarszać, dlatego ostatecznie bez słowa przekroczyła próg sypialni, którą jeszcze niedawno uznawała za ich wspólną, aby teraz dojść do wniosku, że czuła się w niej dziwnie obco. Była to kolejna rzecz, która zabolała ją tego popołudnia. - Niewiele - odezwała się, kiedy Harden dołączył do niej w pokoju. Przejęła od niego szklankę, ale tę zaraz odłożyła na stolik nocny. Potrzebowała chwili, aby wyrwać się z zamyślenia, a kiedy jej się to udało, otworzyła szafę, w której miała znaleźć swoje rzeczy. Gdy na niego nie patrzyła, jakoś łatwiej było jej z nim rozmawiać. - Mam trochę kłopotów z nowym mieszkaniem, ale to nic wielkiego - przyznała, ociupinkę bagatelizując kwestię lokatora z przypadku. Ich relacja nie znajdowała się już w miejscu, w którym mogłaby zarzucać go własnymi problemami. - A ty? Jak ci się układa? - odbiła piłeczkę i nawet obróciła się przez ramię, dopiero teraz pozwalając sobie na to, aby omieść go spojrzenie. Wyglądał dobrze, wyjątkowo dobrze, a ta myśl sprowadziła do jej umysłu jeszcze jedną: czy już zaczął układać sobie życie bez niej? A może zaczął już układać je sobie z kimś nowym?

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Przez cały okres trwania ich związku stąpał po niepewnym gruncie. Dotyczyło to nie tylko braku doświadczenia w tworzeniu stałej relacji partnerskiej, ale również stawiania pierwszych kroków na arenie biznesowej. Wprawdzie Rudd's działał pod jego nazwiskiem jeszcze zanim poznał Gemmę, jednak największy rozwój lokalu przypadł na czas, w którym zaczynali się spotykać. Harden borykał się wówczas z wieloma problemami, a jako mężczyzna, dla którego niezależność finansowa była bardzo istotna, próbował pokonać je w pojedynkę. Może gdyby już w tamtym okresie zaczął dzielić się troskami z kobietą, dla której ewidentnie stracił głowę, w późniejszym czasie nie obawiałby się wyznać jej prawdy dotyczącej choroby nowotworowej. Niestety był zbyt uparty. Pragnął, by ich raczkujący związek był i d e a l n y, nie wiedząc jeszcze, że osiągnięcie takiego stanu było niemożliwe. Sądził, że tylko wtedy, gdy nie będzie przynosił do domu problemów, wspólnie będą szczęśliwi. Z tego powodu większość kłopotów dusił w sobie, nie dzieląc się nimi z partnerką; nie chciał jej martwić niczym, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że nie nauczyli się wzajemnie wspierać w trudnych chwilach. Bo udawali, że gorsze momenty ich nie dotyczą. Jakże infantylne było to rozumowanie! Szkoda, że zorientował się, kiedy było już za późno na ratowanie związku lub tego co z niego zostało.
Wypowiedziane głośno słowa znacznie łagodniej brzmiały w jego umyśle, dopiero gdy opuściły usta, zorientował się, że zabrzmiał wrogo. Z drugiej strony było to szczere - nie czuł potrzeby posiadania w szafie butów byłej dziewczyny. Nie chciał również, by przypadkowo odwiedzające go kobiety, znajdowały pozostałości po nieistniejącym już związku, z których musiałby się tłumaczyć, by odsunąć niedomówienia. Odcięcie się grubą kreską od przeszłości pozwalało szybciej ruszyć do przodu. Tylko dlaczego teraz, gdy patrzył na nią, krzątającą się po jego/ich sypialni, miał większą ochotę rzucić ją na łóżko niż wyprowadzić za drzwi? Czy to oznaczało, że wciąż darzył ją uczuciami, których miał nadzieję się wyzbyć?
Gem, to co powiem, pewnie zabrzmi idiotycznie, ale gdybyś potrzebowała pomocy, możesz się do mnie zwrócić. Minęło trochę czasu, wprawdzie wciąż jestem zły o... — urwał, zastanawiając się, jakiego słowa użyć. Zwilżył usta językiem, chcąc ukraść kilka sekund więcej na wybrnięcie z sytuacji. Nie chciał przywoływać słowa zdrada, które działało na nią, jak czerwona płachta na byka. — O tamtą sprawę, ale to nie znaczy, że jestem twoim wrogiem — zakończył, mocno ściskając w dłoni szklankę z wodą. Było niezręcznie, a on wcale nie sprawił, że atmosfera przestanie być równie gęsta. Przeciwnie, prawdopodobnie lepiej byłoby, gdyby trzymał język za zębami i pozostał przy typowej dla takich momentów lekkiej rozmowie o niczym.
U mnie nieźle — odparł, lekko wzruszywszy ramionami. Przez te miesiące nie wydarzyło się za dużo. Pił lub pracował. W każdym razie robił wszystko, by jak najmniej myśleć o Gemmie. — W Rudd's musiałem zatrudnić pomoc, ale to dobrze świadczy o rozwoju baru. Rodzice mają się w porządku. Nawet mama wydaje się ostatnio być w lepszej kondycji — rozwinął. Jego matka chorowała na stwardnienie rozsiane, którego zaawansowanie było znaczące. Ale wciąż żyła. Wciąż oddychała, a czasami, gdy ból był znośny, stanowiła cudowne towarzystwo. Wprawdzie od dawna nie chodziła bez pomocy, ale była na tyle silna, by dalej się uśmiechać na widok syna.

Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Była cholernie naiwna, bo przez długi czas wierzyła, że naprawdę mieli szczęście. Wydawało jej się, że problemy ich nie dosięgały, ponieważ nie miała pojęcia, że po prostu nie była ich świadoma. Chciała, żeby im wyszło, ponieważ w oka mgnieniu Harden stał się dla niej osobą na tyle ważną, iż nie umiała już wyobrazić sobie bez niego przyszłości. Choć teraz zmuszona była go z niej wyrzucić, to i tak nie przychodziło jej łatwo. Stąd dzisiejsze idiotyczne posunięcie, które tak naprawdę nie pasowało do niej ani trochę. Rzecz w tym, że przez długi czas nie umiała pogodzić się z jego stratą, a teraz, kiedy miała wrażenie, że zrobiła jakiś postęp, pragnęła dopilnować, żeby go przypadkiem nie zaprzepaścić. Chciała wejść do mieszkania pod jego nieobecność, bo nawet jego widok był dla niej bolesny. Przypominał jej bowiem o tym, co mogli mieć, a do czego już nigdy nie wrócą, ponieważ ona nie umiała na niego zaczekać. Gdyby tego nie zmarnowała… Cóż, teraz i tak nie mieli już przekonać się o tym, jak mogła wyglądać ich wspólna przyszłość.
W ryzach trzymała się głównie dlatego, że szczerze nie znosiła pokazywać słabości. Mając jego obok, wolała zrobić wszystko, byle tylko pokazać mu, że umiała poradzić sobie w pojedynkę, co nijak miało się do prawdy. Nie pasowało też do ogromy tęsknoty, który odczuła, kiedy ponownie znalazła się w miejscu, które niegdyś stanowiło ich bezpieczną przystań. Z tym pomieszczeniem wiązało się tak wiele wspomnień, że gdyby była sama, pewnie dałaby temu upust i po prostu się rozpłakała. Teraz nie mogła. Teraz musiała udowodnić mu, że nie była słaba. Szkoda tylko, że nie była to prawda. - Wiesz, że nie musisz tego robić? Udawać, że to byłoby w porządku? - wypaliła niemal natychmiast po tym, jak zaoferował jej pomoc. Choć jakaś jej część miała wrażenie, że mówił szczerze, była w stu procentach przekonana o tym, iż żadne z nich nie chciało, aby ten scenariusz stał się realny. W jego życiu nie było już dla niej miejsca, a ona nie chciała rozdrapywać świeżych ran jego widokiem. Może kiedyś również nie wchodziło w grę. Nie, jeśli miała się z niego wyleczyć. - Bycie tu dla siebie to nie nasza broszka - dodała, po czym wykrzywiła usta w łagodnym, może ciut smutnawym uśmiechu. Czy chodziło wyłącznie o to, jak sprawy między nimi miały się w chwili obecnej? Niekoniecznie, ponieważ w pewnym stopniu nadal bolało ją to, że wcześniej Caulfield nie potrafił być z nią szczery. Kochała go, ba, to nie zmieniło się nadal, ale to w przeszłości chciała pełnić rolę osoby, na którą zawsze mógłby liczyć. Wydawało jej się, że robiła wszystko, aby go nie zawieść, a on i tak nie potrafił udzielić jej kredytu zaufania. To trochę tak, jakby skreślił ją już na starcie, tak naprawdę nie pozwalając tej relacji rozkwitnąć. A szkoda, bo może wtedy przekonaliby się czym naprawdę było szczęście. - Dobrze to słyszeć - przyznała, a na wieść o jego mamie uśmiechnęła się szczerze. Wiadomo jak to bywa z rodzicami – nie zawsze potrafią zaakceptować wybory swoich dzieci, a jednak jego matka nigdy nie dała jej odczuć, że Gemma była w ich rodzinie niemile widziana. Świadomość tego, że kobieta czuła się lepiej, szczerze ją ucieszyła. Nie musiała przecież być z Hardenem, aby nadal troszczyć się o jego bliskich. O niego samego zresztą również – nie umiała tak po prostu przestać o nim myśleć. - Nie tylko o rodzicach. Cieszę się, że ci się układa - choć naturalnie wolałaby, aby układało mu się z nią. Tego jednak nie miała odwagi, ani też nie powinna mu mówić, dlatego tym razem w porę ugryzła się w język. Trochę żałowała, że nie zrobiła tego samego, kiedy zdecydowała się powiedzieć mu o zdradzie.

Harden E. Caulfield
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Harden, (nie)poddający swojej męskości w wątpliwość, czuł na barkach pewien społeczny przymus, zmuszający go, do udowadniania wszystkim zainteresowanym, a w szczególności samej Gemmie, że poradził sobie doskonale. Miałby płakać? Przecież to niemęskie! A jemu wystarczyło, że pewności siebie odejmował mu brak jądra. Przyjaciel, podczas jednej z alkoholowych sesji mających na celu przyspieszenie procesu gojenia porozstaniowych ran, doradził mu, aby udawał – zacisnął zęby, pod żadnym pozorem nie próbował wysyłać byłej partnerce pijackich wiadomości, a nade wszystko, znalazł pocieszenie w ramionach innej kobiety. Wydawało się to banalnie proste, tym bardziej że Gemma wykonała podobny plan z zaskakującą łatwością. Z tą różnicą, że Harden potrzebował nieco czasu, by w pełni wrócić do kawalerskiego trybu życia. Być może odkrył w sobie kobiecy pierwiastek, który powstrzymywał go przed zbyt szybkim powrotem do złych nawyków? Lub po prostu dojrzał. Tak czy inaczej, dokładał wszelkich starań, by jak najmniej rozmyślać na temat nieistniejącego już związku. Bowiem ilekroć zaczynał rozwodzić się nad jego przebiegiem (dotyczyło to głównie fazy końcowej), odczuwał nieprzyjemne skurcze żołądka i ucisk w klatce piersiowej. Nic z tego nie było przyjemne.
Wygiął barki do tyłu, by nienaturalnie mocno wyprostować kręgosłup, czemu towarzyszył nieprzyjemny dźwięk przesuwających się kręgów. Poruszał również karkiem, co ewidentnie wskazywało na to, że odczuwał lekki dyskomfort. Odchrząknął.— Twoim zdaniem bardziej w porządku będzie udawanie, że między nami nigdy niczego nie było? — odezwał się. Skoro już doszło między nimi do pierwszej konfrontacji, dobrze byłoby to wykorzystać, by dokonać pewnych ustaleń. Harden, choć skrywał w sobie urazę, nie zamierzał dawać jej upustu. Przeciwnie, wolałby przejść nad powodem ich rozstania do porządku dziennego i zażegnać spór. Za to absolutnie nie brał pod uwagę przyznania Gemmie racji! Uważał, że choć mieli p r z e r w ę, zbliżając się do innej osoby, zdradziła go. — Przesadzasz — odparł, przyglądając się jej, kiedy pakowała swoje rzeczy. — Pokłóciliśmy się już wystarczająco dużo racy, by wyczerpać temat. Teraz moglibyśmy po prostu zaakceptować to, co się stało, nie uważasz? — zasugerował, po czym zaczął bawić się szklanką. Musiał czymś zająć ręce.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie potrafili się wzajemnie zrozumieć. Hardenowi nigdy nie chodziło o brak zaufania, a o ogarniając go wstyd. Gemma od początku podchodziła do tego w niewłaściwy sposób, co cholernie go irytowało. Miał wrażenie, że na siłę próbowała odwrócić kota ogonem, by wywołać jeszcze większy problem. Cóż, była kobietą. One ponoć tak już mają.
— Żałuj, że nie słyszałaś, jaką urządziła mi awanturę, gdy dowiedziała się, że nie jesteśmy razem. Można było pomyśleć, że całkiem ozdrowiała — rzucił pół żartem, pół serio, chcąc nieco rozluźnić atmosferę.

Gem Fernwell
weterynarz oraz opiekun lwów — cairns zoo
33 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz i opiekunka lwów w Cairns zoo. Przeszło trzy lata temu wróciła z długoletniego pobytu w Kenii, gdzie pracowała ze zwierzętami w Parku Narodowym Nairobi. Aktualnie myśli o założeniu własnej fundacji, a poza tym próbuje zbudować swoją przyszłość z Clayem.
Nie chciała, żeby tak się to potoczyło, ale w obliczu jej postępowania nie ma to chyba jakiegokolwiek znaczenia. Na zakończenie ich związku popełniła bowiem nie jeden, a dwa zasadnicze błędy. Pierwszym z nich było pozwolenie mu odejść, kiedy zażądał przerwy. Zamiast puścić go wolno, powinna była raz jeszcze stawić czoła ich problemom, aby nie dopuścić do siebie myśli, że to rozstanie mogło być definitywne. Jak widać, wcale nie było, ale pogrążona w rozpaczy Gemma nie myślała wtedy trzeźwo. Pocieszenie znalazła w ramionach przyjaciółki, w dodatku trochę zbyt dosłownie, przez co przez długi czas nie umiała później spojrzeć sobie w oczy. Zraniła go wtedy, mało tego, po czasie wiedziała również, że zraniła też Elspeth, a świadomość tego sprawiła, że gardziła sobą w pewnym stopniu. Jak mogła zranić dwie osoby, na których najbardziej jej zależało? I gdyby tego było mało, właśnie ten błąd pociągał za sobą kolejny – brak walki o to, co przecież chciała naprawić. Po raz kolejny poddała się, choć ciężko było jej zaakceptować nową rzeczywistość. Wolałaby bowiem, gdyby ich wspólne szczęście nadal było możliwe, ale nim dała mu to jakkolwiek do zrozumienia, zastosowała się do jego prośby i zniknęła z jego życia. Ratowanie związków było najwyraźniej tym, co nigdy nie miało jej się udać.
Wciągnęła głębiej powietrze, ale nie powiedziała nic. Wiedziała, że miał rację, choć nadal nie czuła się na siłach, aby zachowywać się tak, jak na dorosłą kobietę przystało. Rzecz w tym, że w aspekcie uczuciowym nadal miała w sobie coś z urażonego dziecka. Zamiast dać tej znajomości szansę i naprawić ją chociaż na stopie przyjacielskiej, wolała upierać się, że bez siebie będzie im lepiej. I może miało być? Przynajmniej nie musiałaby bezustannie przypominać sobie o bólu, który pociągało za sobą ich rozstanie. - Pewnie tak będzie najlepiej - skwitowała, chyba nie będąc do tego tak w stu procentach przekonaną. Nie podzielała jego zdania w kwestii samego ich związku, ale mogła zgodzić się z czymś innym – ten temat rzeczywiście był już wyczerpany, o czym przesądził fakt, że nie dali sobie kolejnej szansy. Wszystko, co dotyczyło ich związku, było już wyłącznie przeszłością. Z jakiegoś powodu myśl o tym znów sprawiła, że coś ścisnęło ją w żołądku. I choć spochmurniała przez to, na jej twarzy pojawił się uśmiech, gdy Harden przywołał słowami swoją matkę. - Zawsze myślałam, że lubi mnie bardziej niż ciebie - odparła zadziwiająco swobodnie. Pomimo przykrych wydarzeń, nadal były tematy, na które mogli rozmawiać normalnie. I dobrze, że taki w końcu udało im się znaleźć, bo dzięki temu dalszy proces pakowania nie wydawał się już taką męczarnią. Jasne, Gemma nadal czuła się źle z tym, że zabierając swoje rzeczy przypieczętowała definitywnie ich rozstanie, ale jednocześnie miała wrażenie, że choć częściowo udało im się zakopać topór wojenny. To jednak sprawiło, że kiedy opuściła jego mieszkanie, ogarnęła ją jeszcze większa nostalgia. Tęskniła za nim, ale wiedziała, że to uczucie będzie musiało kiedyś minąć.

[akapit]

KONIEC

Harden E. Caulfield
ODPOWIEDZ