przepraszam pana najmocniej
: 21 kwie 2022, 17:24
Padma od jakiegoś czasu z pewnością traktowała stadninę w Carnelian Land jak swój drugi dom. Nie pojawiała się tam tylko wtedy kiedy musiała, do pracy. W domu nikt na nią nie czekał, oprócz pustki i stosu prania do zrobienia, więc nic dziwnego, że wolała cały swój wolny czas, też po pracy poświęcić temu co kochała. A zajmowanie się końmi sprawiało jej ogromną przyjemność. Niedawno też w jednym boksie, całe szczęście z dala od ściany, która się przez sztorm zawaliła, okociła się ciężarna kotka. Padma miała więc ręce pełne roboty. Tu trochę owsa sypnęła, tu trochę kupy sprzątnęła, żeby potem móc obserwować powolne ruchy nowonarodzonych kociaków i ganiać po stajni ich matkę, która przenosiła maleństwa z kąta w kąt. Czuła, że konie potrzebowały wsparcia psychicznego po traumie jaką przeżyły przez sztorm i nie mogła ich tak po prostu zostawić. Wciąż były lękliwe ale powoli dochodziły do siebie.
Jak wszystko zresztą, powoli wracało do normy, nie było już prawie śladu po zawalonej ścianie, boksy zostały odbudowane, uśmiechnięci ludzie, choć głównie to dzieci, znów przewijały się przez stajnię. Jakby każdy kto pomagał w odbudowie tego miejsca tchnął w nie życie na nowo.
Było już południe, kiedy rozczesywała Zafirowi jego poplątaną. Z braku lepszego zajęcia robiła to co umiała najlepiej, zapewniała zwierzętom najlepszą opiekę na jaką zasługiwały. Głuchą ciszę w stajni przerywało tylko ciche rżenie konia, który najwyraźniej był zadowolony z takiego upiększania.
Niestety Padma musiała je przerwać, kiedy stanął naprzeciwko niej nowy instruktor, posyłający jej błagalne spojrzenie. Opowiedział jej przejmującą historię o swojej ciotce, która wylądowała w szpitalu w Cairns, a do której musiał natychmiast jechać.- Mam jeszcze jedną lekcję za godzinę, to mała dziewczynka, zajmiesz się nią, błagam? - teoretycznie nie mogła, nie była żadnym wykwalifikowanym instruktorem, jednak czasem pomagała i sama długo jeździła konno. Skinęła więc głową i poklepała konia po łbie, wprowadzając go z powrotem do jego boksu.
Westchnęła ciężko i jeszcze podniosła z podłogi wiadro z wodą, którą miała zamiar podlać roślinki, ruszając w stronę wyjścia ze stajni. Pech chciał, że nie zauważyła kompletnie mężczyzny, który akurat miał zamiar do niej wejść. Wpadła na niego z impetem, a wiadro, które ze sobą niosła poleciało na niego razem z nią. Wytrzeszczyła oczy, w pierwszej chwili przerażona, obserwując wiadro toczące się po ziemi. Połowa jego zawartości wylądowała na tym, który pewnie ją zaraz zamorduje. Spojrzała na nieznajomego i nie mogąc się zwyczajnie powstrzymać parsknęła śmiechem, zasłaniając usta dłonią.
- Mój Boże, przepraszam pana najmocniej taka ze mnie gapa - choć jej przeprosiny nie brzmiały zbyt szczerze jak się tak zaśmiewała i chyba wcale nie polepszała swojej sytuacji.
James Diamini